sobota, 22 lutego 2014

"życie pierdoli nas wszystkich"- Kurt Cobain


Gdy patrzę na to, jak dzisiaj zachowywała się moja siostra, nieodparcie mam wrażenie, że słusznie powiedziano, że bezczynność jest najgorszym wrogiem naszej psychiki. Musimy coś robić, działać. Możesz siedzieć jakiś czas w domu, odpoczywać, lenić się, czytać książki i oglądać filmy. Ale czy znasz kogoś, kto by mógł tak wiecznie? Ja osobiście chyba nie. Muszę działać. Muszę a zrobić coś do pracy, a to mieć kolejny deadline, a to lecieć znowu na próbę a to pobiegać, załatwić coś za kogoś, muszę mieć coś na głowię. Błogostan nie dla mnie. Bo może w bezczynności rodzi się desperacja?
Głupie myśli przychodzą ci do głowy wtedy, gdy nie masz prawdziwych problemów. Coś w tym chyba jest. Nie mówię że tylko wtedy...ale tak obok tego. Taka naturalna indukcja. Bo jednak gdy nie mamy czasu, stale pracujemy, biegamy po uczelni, wieczory spędzamy w rozluźnieniu, gdy mamy problemy typu muszę mieć za co utrzymać rodzinę, muszę pomóc przyjaciołom w tym i w tym, muszę się zastanowić co zrobić na obiad, muszę pomóc im w tym i w tym, martwię się o tego i o tego, nie mamy tylu głupich myśli. Bo mamy jednak konkrety.

Konkrety pozwalają na działanie, nie na smęcenie. Nie znoszę problemów wymyślanych, bo nic na nie nie poradzę. Nie chodzi mi o to, że ten problem z głowy nie istnieje. Nie chodzi mi o to, ze to bzdurna rzecz, wyssane z palca, weź się dziecko ucisz. Bynajmniej. Chodzi mi o to, że ja nic nie mogę z nim zrobić, u kogoś. Dlatego to mnie irytuje. Mogę tylko pocieszać, a to mało. Bo nawet pocieszać nie umiem.

Może M. ostatnimi czasy ma rację, może nieraz trzeba spojrzeć na życie wprost, nie gloryfikować o jeny jak to boli, ja biedny, serce złamane, co ja pocznę teraz z tym i tym, o jeny umrę samotny i zjedzą mnie moje koty, tylko trzeba żyć wprost. Nie rozważać wszystkiego analizować, załamując się tym. Nauczył się póki prozac działa. Dobre i to.
Nie, nie chodzi mi o gdybania filozoficzne, o rozważania o życiu po śmierci, tylko to uporczywe szukanie wielkiego sensu. Sensu siebie, sensu swojej porypanej egzystencji, wielkich rzeczy podczas gdy wszystko składa się z tak naprawdę drobnych gówien.
A co jeśli wielkiego sensu, powiem obrazoburczo, nie ma i musisz sobie po prostu sam nadać sens, sam sobie nadać cel? A co jeśli ten cel nie jest niczym więcej niż kolejnym dniem i realizacja pewnych planów, to co, masz zmarnować życie na gdybanie? Może celem jest właśnie pozbycie się gdybania, może ja i ty istniejemy tylko po to, by spełniać fizjologię dla genów a przy tym garstka myśli, emocji, wytwarzanych przez hormony, czyli znowu wszystko fizjologia, fizjologia, fizjologia. Może jesteśmy tu dla jedzenia i seksu, może nie jesteśmy po nic, ale czy to ma znaczenie? Czasem odrobina niemyślenia, bycia idiotą, odrobina nie szukania pomaga.
Może odrobiny hedonizmu trzeba? Oho, oburzcie się o to.
Mówię zdecydowane nie malkontenctwu.

Dawno odkryłem, że wbrew temu, co nieraz mówimy, nie każdy dzień jest taki sam, wszystko co chwilę jest inne, można się tym zachwycać, nauczyłem się, że śmierć i choroby są tak blisko, że po co ja mam marnować czas, wszystkie zmienne, wszystkie dni na zamartwianie, gdybanie, a może lepiej, gdy zrobię tak? Po co, skoro mam miliony wersji alternatywnych i chcę po prostu umrzeć zadowolony, że przeżyłem te wszystkie wyskoki, które chciałem.
"Wspomnieniami możesz obdzielić i z 10 ludzi" jak mówi Kaśka moja. Tymi dobrymi i tymi złymi.  I dobrze. Dobrze, że ja je mam, bo ja ich nie marnuję, nie rozdrapuję, tylko umiejętnie odkurzam i napędzam się na dalszą drogę. Wbrew temu, co wielu sądzi, zwłaszcza po tym, co napisałem wczoraj. Bo jasne, czasem coś boli. Ale żyjemy dalej i to jest sednem wszystkiego.

Owszem, nie zawsze jest kolorowo, to nic, że kolor sami nadajemy, możemy go poszukać, ale często nam się nie chce, twierdzimy, że nie umiemy,to nic, że czasem płaczemy, że ból przypomina nam o życiu jak stare dobre samobójcze blizny ( ech, najukochańsze przyjaciółki!), to nic że właśnie umiejętność cierpienia jeszcze choć trochę odróżnia cię od kurczaka w zamrażalniku. To nic. To nic, że siedzisz ze zwieszoną głową, zamiast zaakceptować nieraz, że życie, jak mawiał Kurt Cobain, jebie nas wszystkich równo.

Wiem, że po tamtym poście wygląda, jakbym się nad sobą może roztkliwiał. Może się wydawać, że „przeszedłem dużo” ( nie, nie piję tu do nikogo, po prostu często to już słyszałem). Można mówić, że ktoś przetrwał więcej, ktoś mniej.
A tak serio?
Nie ma w tym równych i równiejszych, wszyscy dostają po dupie wedle odporności, tylko nie każdy tą odporność umie znaleźć. A może niektórzy byli pierdoleni za mało? Może dlatego nadal raczkują, nie umieją się kochać z życiem, bo przecież w sypialni powinno się być prawdziwą dziwką, kurwą gotową na wszystko, więc dlaczego nie robisz tego w sypialni życia, pytam się? Dlaczego, skoro i tak żyjesz, skoro i tak rżniesz się ostro jęcząc "przestań! " lub "pieprz mnie mocniej!" ze swoim istnieniem, dlaczego, ja się ciebie właśnie pytam, dlaczego nie zdecydujesz się na wszystko, nie zapomnisz się na moment, tylko orgazm masz sztuczny?
Mnie sztuczny orgazm nie zachwyca, nie zadowala, ponoć u mężczyzny jest nawet niemożliwy. Ale nawet w teorii nie zachwycał mnie nigdy, dlatego rżnąć się będę na całego, żyjąc i idąc przed siebie, przez swoje własne małe cele, nie szukając niczego wielkiego i górolotnego, bo zmysłowość i pożądanie dla życia, które mam, mi wystarcza. Pogdybać mogę, ale wiem, panie Arystoteles, panie Nietzsche, panie Schopenhauer, że to wszystko, te wszystkie wielkie słowa i definicje to mrzonki, bo za dużo mam oczu, za dużo spojrzeń, leży moje ciało rżnięte na wielu płaszczyznach i nie chce z nich zejść, dlatego leżeć będzie, tu będzie rozważać o tym, tu o tym, tu mówić o głupotach a w całości żyć.

Może za dużo razy życie mnie bezcześciło, gwałciło zbiorowo nawet i nauczyłem się z nim współżyć jak dobry kochanek z uwagą, jaka każdej kochance się należy. Nauczyło mnie to pierdolenie na wskroś nie szukać wad jej wyglądu, bo co tam, małe znamię u kochanki, przecież nie odbiera jej zdolności zadawania mi rozkoszy. Bo życie jest rozkoszą, moi państwo.



Stałem się dziwką idealną panie Cobain, jebanym non stop żigolakiem. I tego mi się póki co nie odbierze. Stałem się „męską kurwą życia” i jest mi z tym dobrze, jest mi dobrze z tym, że każdy upadek wzmacnia i nie zamartwiam się „o jeju jak mi źle, o jeju jaka ja nieszczęsny, co ja pocznę”. Jak długo? Okaże się. Każdy w końcu nawet po dobrym orgazmie, po wielu pod rząd się zmęczy, prawda?


Może czasem nie trzeba szukać tego scenariusza z filmu, może nie trzeba szukać szczęścia i spełnienia tam, gdzie go nie ma. Wszystko jest w tobie albo na wprost ciebie, więc zdejmij te okulary, które przesłaniają rzeczywistość. Już mniejsza o to. W każdym razie nie masz z życia drogi awaryjnej. Masz jedno istnienie. I czemu tak panicznie boisz się je zmarnować, gdybając, analizując, przepraszając i zamartwiając się? Bo ktoś wmawiał że to możliwe, stracić wszystko? Bo się boisz? Odpocznij, zwycięż swój strach. I idź dalej przed siebie. Też stań się kurwą i noś to miano dumnie. Jako i ja noszę.

***

Z góry mówię- tym postem nie atakuję nikogo, kto teraz ma trudniejsze chwile, nikogo, komu jest źle i kto chwilowo na swojej drodze stanął. Powiem po prostu, że w mojej głowie jest jak jest. Za długo źle być nie może. Bo to brak logiki..a Króliki bywają bardzo logiczne. I na koniec coś koniecznego. Kochamy pana, panie Kurt, za ten kawałek, za krzyczenie tego gdy miało się 15 lat. Serio. A teraz czas oddać się szaleństwom soboty. A co! Hedonizm pomimo bólu. Cudne połączenie dla poetów. 
Moje ulubione zaufane źródło,

Całuję twoje otwarte rany,

Doceniam twoją troskę
Zawsze będziesz cuchnąć i płonąć.

Zgwałć mnie
Zgwałć mnie, przyjacielu
Zgwałć mnie
Zgwałć mnie znowu


27 komentarzy:

  1. Człowieeeeeku, ja sie czuję, jakbyś podsłuchiwał moją wczorajszą rozmowę z przyjaciółmi i teraz pisał swoje spostrzeżenia - autentycznie xd

    Ja generalnie jestem leniem i to strasznym. Często mi z tego powodu głupio bo nieraz oglądając film, czytając książkę, czy budząc się po kilkugodzinnej drzemce zdaję sobie sprawę, że przecież mam masę rzeczy do zrobienia, które nieraz będą decydować o mojej przyszłości (chociażby - matura z matematyki, do której powinnam się pouczyć - fakt, wczoraj siedziałam cały dzień nad arkuszami, ale dzisiaj nie zrobiłam kompletnie nic, czy nawet malarstwo/rysunek - mam obraz do skończenia - nie tknęłam pędzla). Trzeba działać - wiem, ale gorzej się do tego zabrać. Choc nie ukrywam, że jak już się ruszy, to rozpędzić się nie jest trudno.

    Oh, Nirvana - jak miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może siedzę w twojej głowie? albo jestem małym światowym szpiegiem?XD

      ja lenistwa się dopiero na dobrą sprawę uczę. dyscyplina szkół muzycznych i tak dalej wyrobiła we mnie pracoholika, stety albo niestety. ale człowiek nieraz musi i taką drzemkę sobie uciąć:)
      bo najtrudniejszy jest pierwszy krok ponoć:)

      Usuń
    2. Nieraz, a nie codziennie po kilka godzin, gdy poza tym czeka człowieka tysiąc innych ważniejszych spraw. Owszem, pierwszy krok jest najtrudniejszy. Ciekawe, czemu tak jest... Może sami to sobie wmawiamy? Bo na dobrą sprawę jak się już zacznie to jest całkiem nieźle i dużo satysfakcji się z tym potem wiąże, jak się już uda coś osiągnąć. A to napędza wszystko później. Dlaczego człowiek się nie uzależni od tego, tylko wciąż ma w głowie ten pierwszy krok - nie wiem xd

      Usuń
    3. no to jest już wtedy troszkę...patologiczne?nie wiem czy to dobre słowo XD
      mi się zdaje, że to jednak nie wmawianie. to prawie jak prawa fizyki, póki najtrudniej wprawić w ruch, gdy on trwa, to po prostu się dzieje. fizyka wbrew pozorom bywa największą filozofią:>

      Usuń
  2. masz rację, bezczynność jest straszna! niszczy nas i zatruwa, ja teraz niestety mam z nią poniekąd do czynienia, zwolniłam się z pracy, by się spiąć i uwinąć z tą obroną, a promotorka na siłę wszystko przeciągała - jak już pisałam, momentami mnie dopada takie znużenie, że to jest straszne! owszem, dużo wychodzę z domu, w 5 dni pochłonęłam 700stronną książkę, oglądam filmy, ale wciąż z tą pracą stałam w miejscu i to nie było fajne! teraz niby już idzie to do przodu, ale skąd ja mogę wiedzieć, kiedy załapię jakieś doświadczenie w zawodzie? mam nadzieję, że w odpowiednim czasie, żeby ta bezczynność nie zatruła mnie doszczętnie...

    niektórych życie pierdoli za mało. - jak to przeczytałam, od razu przed oczami stanęła mi moja przyjaciółka niezadowolona z jej uczuciowego życia, owszem, jest sama, ale z drugiej strony ma taki charakter, że czasem jej się nie chce poznawać nowych ludzi, czasem się tak nad sobą użala, a jak kiedyś zaczęłam sobie o niej myśleć, naprawdę dużo się w jej życiu dzieje, różne rzeczy, ale nigdy chyba nie miała nic takiego super przykrego, smutnego itp., trochę dużo beztroski w tym życiu. więc mniej docenia to co ma, a nam, jak już zdążyłam zauważyć życie dało trochę bardziej po dupie, może to też dzięki temu wstajemy, podnosimy się i idziemy dalej? może dzięki temu nie użalamy się nad sobą aż nadto, bo wiemy, że może nas coś zmiażdżyć mocniej, ale może nas też coś miłego spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie w bezczynności rodzą się straszne głupoty i to na bazie podłych myśli. Tak samo z ludźmi nie mającymi życia prywatnego, którzy żyją w fikcji. Gorzej, kiedy już nie umieją żyć prawdziwie, i fikcję uważają za coś fajniejszego.
    Oczywiście, że nie analizować. Tylko że ja myślę bezustannie i w tym całym szaleństwie, znalazłam złoty środek, mianowicie: nie czarnowidzieć. Analizuję dalej, owszem, ale na zdrowie. Widzieć między wierszami, coś lub kogoś rozkminić, to jeszcze nie jest złe, póki nie popadnie się w szaleństwo. Nie ma spisków przeciwko, są tylko ludzie nieodgadnieni, którzy rzadko mówią co myślą. Można próbować odgadnąć. I to wszystko.
    I dobrze właśnie napisałeś - nie należy wspomnień rozdrapywać, tylko je odkurzyć i iść dalej. Oto sedno wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to też prawda. ludzie żyjący w ułudach, tworzący rozmaite scenariusze, nie tylko o sobie, ale i o innych. to smutne na swój sposób.

      z tym wszystkim trzeba po prostu wypośrodkować. po prostu pewne gdybanie, może tak zrobić, a nie inaczej, zamartwianie się- bywa zgubne.

      Usuń
  4. Czyli po części stąd mój dół. Teraz wiem czemu mi nie mija.
    Ja przyjęłam inną filozofię - wyciągaj z życia miłe chwile, bo trzeba o nich pamiętać. Trzymaj się 5% nadziei. To moje 5% wiele razy mi pomogło, a czemu 5? nie mam bladego pojęcia XD
    Twoja wypowiedź trochę ma w sobie agresji, ale w końcu każdy ma swój sposób wyrażania swoich myśli. Nie poczułam się zaatakowana, jakby co. Czytałam myśląc jednocześnie. Bo czasami tak miewiam. I muszę powtarzać to co przeczytałam. Raczej nie nazwałabym siebie dziwką, to troszkę mija się z moją filozofią życiową, ale już czytałam podobną wypowiedź. Książki fantasy (te prawdziwe, nie te wampiry-kochankowie) wiele przekazują i tam się z tym spotkałam. Dlatego na spokojnie czytałam post niczym się nie oburzając :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, miłe chwile miłymi chwilami. je trzeba przede wszystkim pielęgnować. ale równie ważne są też te złe- bo nas wiele uczą. a nauka zawsze jest bezcenna:)
      i też nie wiem, czemu 5 XD magiczna cyfra?XD

      bo czasem agresję pewnego rodzaju w sobie noszę. nie taką..oczywistą. a mobilizującą. bo agresja może być rzeczą negatywną, destrukcyjną, ale może być też rzeczą mobilizującą właśnie. pewnego rodzaju pierwotną siłą napędową.
      wiesz, dziwka jest tu metaforą, ja zresztą lubię często tego typu metafory.

      Usuń
    2. Nie pisałam, że złe chwile są mało ważne. Ja po prostu o złych chwilach nie piszę, przynajmniej staram się. Choć miałeś już cząstkę mojego marudzenia w którymś z komentarzy. XD. Staram się łapać te miłe chwile i je zapisywać, bo to podnosi na duchu, że mimo tego co jest na co dzień może być lepiej.

      Właśnie się zastanawiam czemu 5? Kiedy było naprawdę ze mną źle i byłam bliska poddania się (nie chodzi mi o kończenie z życiem fizycznym) wymyśliłam te 5%. Skąd mi się wytrzasnęła ta liczba to nie wiem. Ale odegrała w moim życiu ważną rolę i tej liczby będę się trzymać. Dzięki niej potrafiłam postawić się pewnym osobom i mimo strachu stanąć w obronie.

      Agresja dzieli się na wiele rodzajów, jak wspomniałeś. Agresja w poście nie jest negatywna, znaczy się zależy to od odbiorcy. Ja z moim pokręconym umysłem czytałam to na spokojnie, ale co niektórzy mogą to odebrać różnie.
      Ja wolę inne metafory, które rzadko kto rozumie XD

      Usuń
    3. nie no jasne, ja tylko od siebie dodałem:)
      a wiesz, że czasem warto o nich mówić, pisać? bo człowiek musi pewne rzeczy z siebie nieraz wylać, przynajmniej, mi się zawsze tak wydawało.

      może po prostu, ma być dla ciebie liczbą ważną. nie wszystko musimy od razu wiedzieć:)

      a to też fakt, co człowiek w sobie ma- to też czasem i dostrzega tam, gdzie chce to widzieć. kwestia odbiorcy, jasne.

      ciekawe, czy ja z moim małym rozumkiem bym pojął XD

      Usuń
    4. Wiem, że warto się wylewać, ale po słowach "użalasz się nad sobą" wolę unikać pisania o złych rzeczach.

      To nie od rozumu zależy XD. Mnie rzadko kto czasami rozumie. Jak mam wene czy natchnienie to tworzę dziwaczne metafory XD

      Usuń
    5. a nawet jeśli ktoś odbierze to jako użalanie, to co z tego? do tego też człowiek ma prawo:)

      czyli, odchodzisz od rzeczywistości jakoby poeta XD

      Usuń
    6. A no to zdanie zostało powiedziane, kiedy naprawdę było ze mną źle. To zdanie mnie dobiło, na dodatek powiedziała mi to osoba, którą bardzo lubiłam. Źle to zniosłam szczególnie, że wtedy nie mogłam skupić się na poprawieniu swojej psychiki. Długa historia. Cały rok miałam z głowy.

      I to bardzo często. Ale do poety mi daleko. Jak kiedyś spiszę to co siedzi mi w głowie to sam zobaczysz. Cząstkę tego już mam na blogu ;)

      Usuń
    7. hm.pewnie ten ktoś po prostu nie pomyślał, jaką tym zdaniem może zrobić ci krzywdę. czasem tak się rzuca, po prostu, bezmyślnie niestety.
      ale już lepiej, jak mniemam? choć troszkę?

      a ja widziałem mniej więcej już o co chodzi:) poeta był tu takim...symbolem, o XD

      Usuń
    8. Ta osoba wiele słów napisała, żeby mi zrobić krzywdę. To było zamierzona. Ja miałam cierpieć. Taki właśnie był zamiar i udało się, bo cierpiałam.
      Lepiej troszkę, bo karmię się złudzeniami, bo chwytam te miłe chwile i na nich się skupiam, bo tworzę. Mimo złych myśli czy chwil staram się być w miarę szczęśliwą osobą. No czasami zdarza mi się pomarudzić. Czasami jak piszę o sobie to nie są to moje słowa (jeśli piszę o sobie źle), ale są to słowa powtarzane. Mam taką dziwną psychikę, lubię udowadniać ludziom, że mają rację czasami robię to w przykry sposób. Raz udowodniłam komuś co znaczy egoizm, a innym razem co znaczy być chamskim.
      Tak jak sobie to pisałam to mi coś przypomniało. Ta sama osoba, która z premedytacją mnie krzywdziła napisała jeszcze jedną rzecz: że mnie się boi, boi się mojej psychiki. A napisała to po kilku moich komentarzach na jej ocenianie ludzi. Bo ja lubię zastanowić się co czuje w danej chwili druga osoba i czasami moje myśli wypowiadam na głos. No cóż. Kogoś przeraziłam. W sumie nie o to mi wtedy chodziło, bo to było raczej pokazywanie czym jest empatia, ale ok XD

      Nie widziałeś jeszcze moich niby wierszy, na tym blogu ich nie mam. Siedzą i czekają aż łaskawie je komuś pokażę. Ja siebie zwę amatorską artystką XD. Za artystkę się nie uważam, ale tym często tłumaczę moje dziwaczne zachowanie.

      Usuń
    9. a to zmienia całkowicie postać rzeczy, jeśli to nie był odosobniony przypadek, jeśli to była całkowita premedytacja. smutne, swoją droga. bo po co komuś na siłę truć w życiu? nigdy chyba tego nie zrozumiem.

      dlaczego mówisz, że złudzeniami, a nie prawdziwymi rzeczami? karmienie złudzeniami...nie jest chyba zdrowe na dłuższą metę.
      i marudzi każdy. nie chciałabyś np. widzieć mojego wielkiego marudzącego dnia, co mi się zdarza od czasu do czasu. drżyjcie narody XD
      a nie lepiej robić im na przekór nieraz?

      ale widziałem co piszesz, ogólnie, nie o wiersze mi szło XD

      mam chęć mordu na dźwięk stwierdzenia "jestem artystą"XD

      Usuń
    10. Pewnie by nie zadziałał jej atak, ale naprawdę miałam doła wtedy i po prostu się nasiliło. Teraz by to na mnie nie zadziałało. Niektórzy lubią sprawiać ból innym, bo ich to po prostu bawi.

      Złudzenie - tak to ostatnio sobie nazwałam. Moje złudzenie może potem stać się realne tylko muszę coś zrobić, żeby to złudzenie przestało być złudzeniem. Witam w mojej pokrętnej psychice XD

      Pewnie nie wytrzymałabym marudzenia, bo ciągle marudzą wokół mnie, ale to w taki nieprzyjemny sposób, a ja sama z siebie zrobiłam wsparcie no i mam odrąbane ręce ;-; (w przenośni)
      Nie chce mi się niczego udowadniać. Wiem jaka jestem i kocham swój charakter. Innym udowadniam tylko co znaczą słowa które do mnie przypisują. Pewien rodzaj zemsty ode mnie. Na ogół przestają tak mnie opisywać :)

      Wierszy i tak tam nie ma. Chciało ci się wchodzić na moje wypociny? XD

      Lubię określenie artysta XD. A powiedz czemu masz chęć mordu?

      Usuń
    11. ale ja nie rozumiem- dlaczego ich to bawi. o to się wszystko tak naprawdę rozchodzi.
      a to jest wbrew pozorom bardzo logiczne, troszkę jak logika Zenona z Kition XD masz zadatki na antycznego filozofa, szkoda, że antyk już minął XD

      wiesz, nie ma sytuacji bez wyjścia.
      zemsta...brr...nie lubię też tego słowa XD

      a pewnie, że mi się chciało. w ogóle, z reguły jak trafiam na jakiegoś bloga to go wertuję dość dokładnie, jeśli mnie zainteresuje.

      bo mam skrzywienie po muzycznej, gdzie każdy to wielki artysta:P

      Usuń
    12. Taka psychika ludzka. Tego nie zrozumiesz, ja też nie rozumiem, ale tworzę podobne postacie, więc jest mi to obojętne jeśli się odnosi to do mnie. Jak odnosi się do kogoś z mojej rodziny... cóż teraz nikt nie ma odwagi przy mnie obrażać nikogo z mojej rodziny ^ ^

      Zemsta - słowo jest okropne i negatywne. Nie powinno się mścić, bo to niszczy człowieka od środka. A ja jestem strasznie mściwa, jeśli ktoś przekroczy granicę. Należę do osób cierpliwych, co często wykorzystują, a potem płaczą.

      Aż tak dokładnie? D: A ja jeszcze nie poprawiłam tych rozdziałów XD

      Ach. a ja wielką artystką nie jestem. Trochę maluję, trochę piszę, a jak kupię gitarę to trochę będę grała (jakby co nie dla szpanu, po prostu gitara łatwa do przewożenia, marzyły mi się skrzypce, ale nie mam słuchu muzycznego, więc oszczędzę ludziom cierpienia i krwawiących uszu. Gitara jest instrumentem łatwym do opanowania nawet dla takich osób jak ja, a grać rewelacyjnie nie muszę, bo mi to niepotrzebne. Eh, tylko kupić XD)

      Usuń
    13. czyli..po przekroczeniu granicy nie umiesz wybaczyć? mam wrażenie że dzisiaj to dla mnie słowo- klucz.

      gitarę można kupić tanio, bo do nauki starczy ci używka. masz świadomość, że piszesz to do dyplomowanego muzyka?:> i to do tego skrzypka?

      Usuń
    14. Po przekroczeniu granicy, zależy jak ktoś przekroczył te granicę. Mojego dwuletniego doła nie wybaczę osobie, która go spowodowała - mniej więcej o takie granice mi chodzi. No i jak ktoś zaatakuje kogoś z mojej rodziny i oni cierpią przez to. Jestem wtedy bardzo agresywna (słownie, ale bez wyzywania czy coś, po prostu wtedy puszczają u mnie hamulce i przestaje być miła). Wybaczać wybaczam, ale zależy komu.

      Wiem, że mogę kupić tanio, ale nawet na to mnie nie stać obecnie. :(. Tak Kordian, zorientowałam się. Skrzypce mi się zamarzyły i siedzą sobie w głowie, bo do skrzypiec trzeba mieć słuch XD

      Usuń
  5. a poza tym, działanie, pozwala zapomnieć też o tym, co w danym momencie mamy na głowie. jednak często praca staje się uzależnieniem, kiedy uciekamy się do niej w trakcie jakiejś 'tragedii' czy lub też większych, mniejszych problemów, aby o tym wszystkim zapomnieć. czasami nie wiadomo co jest gorsze. trzeba umieć to wszystko jakoś poukładać, wyśrodkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to też zgoła inna sprawa. zatracanie się w codzienności jako zapominanie o pewnych "ranach", spychanie tego w podświadomość, głębiej i głębiej. ale jak dla mnie to nie jest do końca dobra metoda, bo nie można zapobiec "gniciu", jeśli wszystko nie jest zaleczone odpowiednio.

      Usuń
  6. obserwujemy...ptaki wracające z południa, bo już wiosna przecież nadchodzi..wieczorne niebo, gwiazdy...ludzi na ulicach...a jakże, obserwujemy XD

    OdpowiedzUsuń
  7. tak, stres też na pewno! i niestety taki stan nie wpływa na mnie dobrze, ale w piątek będę już magistrem (inżynierem :P) więc to kwestia już naprawdę czasu! na szczęście!

    tak mi się właśnie wydaje, widzisz, owa koleżanka o której wspominałam, nie nauczyła się odporności i mam wrażenie, że ona myśli, że jej się coś od życia wręcz należy, np. super facet, i takim sposobem zatruwa sobie życie, bo ciągle rozmyśla, czemu jest sama, ja też jestem sama, owszem od pół roku na własne życzenie nie chciałam się z nikim spotykać, bo wiedziałam, że będę wyjeżdżać, ale się tym nie zadręczam! raz jest lepiej, a raz gorzej i tyle.
    tylko, żeby umieć wstać nawet po lekkim upadku, moim zdaniem i tak trzeba sporo przejść, bo niektórzy nie nauczeni życia i drobnym potknięciem są przerażeni

    OdpowiedzUsuń
  8. dam znać na pewno! chociaż może mnie przez chwilę tu nie być, w piątek wpadają znajomi na pożegnanie, a w sobotę już stąd wyjeżdżam, eh nie dociera to do mnie, chętnie bym tu została, ale niestety nie mam tu możliwości pracować w zawodzie, więc muszę wyjechać.
    heh, swoją drogą wiesz, co mi wczoraj zarzucił jeden facet (dodam, że się we mnie wkręcił, chociaż nadajemy zupełnie nią innych falach, a jego stwierdzenie, to potwierdza), powiedział mi, że nie powinnam wyjeżdżać za pracą, tylko zając się szukaniem męża :D i dopiero jak go znajdę, dostosować się do rynku pracy, tam gdzie on mieszka, w ogóle co to za absurd? :D ogłaszam, że szukam męża już, teraz, natychmiast, za pół roku ślub! :D haha

    ano taka trochę jest. ostatnio miałyśmy iść na imprezę, to okazało się, że będziemy we 3, ja już nie raz chodziłam z jedną tylko koleżanką i to dla mnie nie problem, bob idę się pobawić, potańczyć, a ona odwołała to wyjście, bo ona chce, żeby z nami jacyś faceci szli, ja wtedy nie miałam ochoty na towarzystwo moich kumpli (tych co pisałam o ich dziecinnym zachowaniu) a z racji tego, że pracowałam z samymi dziewczynami i tak samo miałam na studiach, nie mam tu jakoś super wielu kolegów, z którymi mogę tak sobie iść na imprezę, ale ona też nie ma. i wyjście odwołane. bezsensu jak dla mnie, ostatnio bardzo swoje życie towarzyskie odbiera pod takim kątem :/ ale jak chciałam ją do kumpla zabrać na gry planszowe, to nie chciała jechać, więc niby chce kogoś poznać, a nic w tym kierunku nie robi, jak się człowiek tak zachowuje, to nigdy nie osiągnie tego, co by chciał.

    tak, i wtedy okazuje się, kto jest prawdziwym przyjacielem, to też jest cenne,

    OdpowiedzUsuń