poniedziałek, 24 lutego 2014

po prostu-oddychaj!

-Boże, jak ja nienawidzę poniedziałków!- wykrzyknęła od progu średnia z moich sióstr, zamaszyście opadając na krzesło w kuchni. Zamarłem z widelcem w dłoni. Oho, zbliża się niezła litania, pomyślałem. Oho, będzie groźnie.
Żeby zrozumieć moje podejście do jednego tylko, wyrzuconego z prędkością karabinu AK47 ( i to dobrze nasmarowanego!) zdania- trzeba by Idę, bowiem tak ma na imię, poznać. To najbardziej ekspresywna emocjonalnie istota, jaką znam. Na nasze nieszczęście emocje te często są skrajne, bywają mroczne i gniewne. Ida jest też przy okazji złośliwa i arogancka. Jej domowe przezwisko, Koza tudzież Smoczyca, mówi chyba samo za siebie. Uwierzcie, Królik nie ma szans w starciu z nią. Chyba, że znowu kajdankami przypnie ją do kaloryfera...ale to dłuższe rodzinne anegdotki. Oczywiście, Ida jest też niezwykle kochanym stworzonkiem. Ale w tym momencie naprawdę wolałem udawać niewidzialny wręcz dla oka cyklonu posąg, do którego Ida mogła wylewać swoje żale.
Naprawdę, nienawidzę poniedziałków! Znowu pokłóciłam się z profesorem R., na pewno uleje mnie w letniej sesji. W ogóle to jest mi źle, jest mi tak, tak...-Ida wylewała na mnie pomyje z czary swojej goryczy. To, co zwykle. Słuchałem jednym uchem, wypuszczałem drugim, bardziej skupiając się a cudownych krokietach z mięsem, które zrobiła dzisiaj Sisi na obiad.
Bla bla bla....
-...i w ogóle to źle mi się oddychać, miałam wrażenie, że mi za duszno, otwierałam okno i nic. Nie mogłam spać przez to całą noc!- wychwycił z Idusiowych żalów radar moich niedorozwiniętych jak na Królika uszu.
-Oddysafthtrhy?- powiedziałem z nieskrywanym zainteresowaniem i ustami pełnymi krokieta.
-Hę? Mógłbyś chociaż nie mówić z pełną buzią!
Przełknąłem posłusznie.
-No, pytam się, czy masz problem z oddychaniem.
-Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?!
-Oczywiście! -zapewniłem solennie w obawie przed zrobieniem mi z dupy jesieni średniowiecza.- Słuchałem cię Iduś, słuchałem. I mam wrażenie, że mam rozwiązanie na wszystkie twoje problemy!

W mózgu bowiem już uaktywnił mi się pełen system skojarzeń jak to zwykle bywa. Mój mózg pracuje nieraz bowiem na całkiem nieracjonalnych zasadach.

Nie wydaje wam się czasem, że zbyt wielu ludzi mówiąc o tym „jak mi źle” skupia się tylko na swoim sercu, psychice, zapominając całkowicie o ciele? Może też wielu wydać się dziwne, ale moim zdaniem nie można oddzielić ciała od duszy, są jednym i występuje między nimi niezaprzeczalny związek.
Gdy choruję, nie mogę oddychać przez zatkany nos- jest mi źle. Chce się płakać, gdy bolą złamane kości. Przechodzimy, gdy jesteśmy zdrowymi zazwyczaj ludźmi, pewien okres chwilowej chandry, załamania wiary w siebie. Gdy w ciele coś nie gra, staje się anormalne wobec tego, co mamy na co dzień, zaburzona zostaje pewna równowaga, zaczyna boleć i dusza. Wtedy wylewamy najwięcej łez.
W drugą stronę działa to tak samo. Każdy jest w stanie chyba wymienić objawy chwilowej nerwicy przed egzaminem na uczelni, egzaminem na prawo jazdy, rozmową kwalifikacyjną.... Wpływ stresu psychicznego na ciało wydaje się oczywisty. Każdego kiedyś bolał brzuch przed publicznym wystąpieniem, trzęsły mu się ręce przed poznaniem teściów czy zaproszeniem tej ładnej Kaśki z drugiej grupy na randkę.
Czasem owe „objawy” mogą się pogłębić. Na pewno każdemu z was obiło się o uszy takie określenie ja „choroby psychosomatyczne”. Czasem to wymyślone schorzenie, czasem coś poważniejszego-jak astma oskrzelowa czy choroba niedokrwienna serca. Tu dopiero widać, jak wielki jest związek ciała i psychiki.
Może w ogóle, jest to złe określenie- związek? Bo jak może być związane coś, co nigdy nie było podzielne? Zauważyłem, że w naszym świecie mamy pewną tendencję do rozdrabniania człowieka na małe elementy, z których ma się składać w całość. Może za bardzo do głowy wbiła nam się teoria atomowa materii i przekładamy ją na inne dziedziny życia. Bo mamy psyche i somę, mamy świadomość biologiczną, społeczną, emocjonalną. Miliony rodzajów inteligencji. Jedne mówią o tym, inne świadczą o tym i czasem się wykluczają w jednej istocie. A tak naprawdę- przecież ty, ja, jako jednostki jesteśmy spójną całością.
Za bardzo widzimy siebie w kawałkach- i może dlatego nie dostrzegamy czasem jakiegoś problemu całościowo?
Jakiś czas temu, po atakach antypsychiatrów na instytucje totalne, zauważono ten problem właśnie w dziedzinie o bardzo kruchych podstawach- w, jak łatwo się można domyślić, psychiatrii. O niej napiszę kiedy indziej, ale ważne jest, że w wielu ośrodkach ( pomińmy nasz zaścianek, dobrze?) „lekarze biologiści”, tak ich nazwijmy, zaczęli współpracować z lekarzami-humanistami. Zaczęto postrzegać pacjenta z problemem depresji czy schizofrenii nie jako zaburzonego stricte fizjologicznie, czy zaburzonego przez wychowanie, społeczeństwo, a więc czynniki humanistyczne- zaczęto go widzieć jako spójną całość wielu czynników, które mogły doprowadzić do jego cierpienia. Zaczęto go leczyć nie tylko ogłupiającymi lekami, które miały na nowo „ustawić” pracę mózgu, ale wdrożono też arteterapię, metody psychologiczne, nie tylko lekarskie. Czy nie jest to inspirujące?
Gdybyśmy ze swoimi żalami i jęczybuleniem skupili się czasem na całości, a nie małym fragmencie- czy nie byłoby nam nieraz lepiej? Czy nie możemy spróbować tak pomóc sami sobie?
Wielu lekarzy w szpitalach zapomina, jak cenna jest psychika w leczeniu. Wielu ludzi zapomina, jak ważne jest ciało dla ich własnej psychiki. Gubimy się w gąszczu rozdrobnień, które ktoś, tworząc naukę zastosował dla, wówczas, ułatwienia. Gubimy się w sobie. Pewnie też dlatego, że nie umiemy rozmawiać z sobą. Bo rozmowa z sobą to nie tylko rozmowa we własnej głowie, myślami, podczas pisania wiersza czy bezsennej nocy. Rozmowa z sobą w całokształcie to też rozmowa z tą stroną fizyczną swojego JA. Namacalną, materialną.

Jakiś czas temu, co nie jest żadną tajemnicą, nienawidziłem swojego ciała Może kiedyś wspomnę o tym szerzej, no ale...nie lubiliśmy się za bardzo. I nie chodzi już o kompleksy. Lubiłem swoje ciało katować. Dręczyć, zamęczać – w niezbyt racjonalny i zdrowy sposób. A potem doszedłem do pewnych spraw w swojej głowie...i zacząłem doceniać właśnie aspekt ciała. Może to przez rzucanie palenia, poczucie, że zmęczenie fizyczne jest lepsze niż dręczenie kolejnymi nakłuciami. Może przez to, że zacząłem biegać swoje 10 km wokół jeziora dzień w dzień. A może przez rozpoczęcie ćwiczeń jogi, wiele lat temu, ćwiczeń, które ćwiczeniami tylko nie są, a są głębszą filozofią.

Joga, która nauczyła mnie prawdziwego, a nie sztucznego oddechu, otworzyła się we mnie ową świadomość na własne ciało. Tak, wiele temu zawdzięczam. I nie będę się tu zagłębiał w rodzaje jogi, medytacji..bo to w tej chwili nie ma znaczenia.
Chodzi o to, że potrzebuję, jak każdy człowiek, by moje ciało czuło się doborze. A jest w tym wymagające ( czy twoje również?). Na co dzień ciało przecież odbiera oczywiste ataki. Wrzucamy w nie śmieci. Nasz kręgosłup dźwiga całe jestestwo, a potem w nocy płacze z bólu, gdy wreszcie położysz się na wznak. Część materialna jest dręczona w naszym świecie, przez co cierpi dusza psychika, nazwij ją jak chcesz. Czytaliście kiedyś o pamięci tkankowej, o pamięci ciała? Tej, która tak bardzo uwidacznia się po przeszczepach serca?Gdzie jest dusza, skoro wspomnienia zaklęte w sercu dawcy przechodzą przed oczami biorcy? Gdzie znajdziesz siedlisko psychiki? Powiesz- mózg i o jego higienę trzeba dbać? Mózg, a więc nerwy…całe twoje ciało je posiada. Nie można określić siedliska duszy. Mi zawsze wydawało się, że materia i energia, którą duszą można nazwać, przenikają się w każdej komórce mojego ciała. „Materia jest tylko zmagazynowaną energią, zapadnią podniebienia wszechświata. Energia to tylko rozproszona materia, budulec języka wszechświata”. Gdy umiera jedna komórka, umiera część mnie, mojej duszy? A owszem. Ale ja w całokształcie istnieję nadal, gdyż więcej „ja” przetrwało. Ale to filozoficzne gdybanie, które na stornach tego bloga pewnie będzie miało jeszcze miejsce. Chodzi mi o to, że ciało jest duszą. A my o nim zapominamy. Karmimy często aspekt energii książkami, muzyką, emocjami. A zapominamy o ciele, nazywając je tylko naczyniem.
Naczynie nie byłoby samo w sobie tak ważne.
Wiecie, gdy się to czuje? Gdy zaczyna się naprawdę oddychać. Oddech to życie- jogini mają tutaj rację. A my zapominamy o życiu, żyjąc. Oddech uznajcie tutaj za wielką metaforę.
Jako dzieci oddychaliśmy głęboko, przeponowo. Nie zastanawiają się nad tym. Z czasem tracimy naturalną dziecięcą swobodę oddychania, ograniczając tym samym swój potencjał, jakość życia. Zaczynamy spłycać nasz oddech, siedzimy zgarbieni, nie pozwalając naszym płucom do końca się wypełnić. Zapominamy że oddech oznaczał dla wielu życie. "Oddech to życie. Dobrze oddychaj to długo pożyjesz na tym świecie” –tak mówi stare sanskrycie przysłowie. Tak szczerze- kiedy ostatnio odetchnąłeś „pełną piersią”, czytelniku? Nie mówię o nerwowym wzdychaniu. Mówię o prawdziwym oddechu. Tym, który wypełnia cię światłem świata i spokojem.
Wielu ludzi twierdzi, że to oddech właśnie jest tym, co łączy ciało i umysł. Łączy psychę z somą. Nazwy nie są tu ważne. Nawet biologicznie patrząc- czy to nie tlen i przemiany chemiczne na mitochondriach każdej komórki nie są tym, co sprawia magiczną iskrę życia, duszy? Czy to tu energia i materia nie są łączone właśnie? Mi wydaje się, że właśnie tak jest. A jeśli nie oddychamy w pełni, jeśli któryś z elementów nie zostanie wytrącony z równowagi- czy nie zaburzą się wszystkie pozostałe? Stale chodzimy niedotlenieni. Serce pracuje, mózg się „odżywia”- ale to nadal mało. Może gdybyśmy oddychali bardziej, świadomi- stalibyśmy się bardziej świadomi swojego życia? Może oddech jest sposobem na rozmowę z własnym ciałem, do którego często nie możemy dotrzeć? Przecież- oddechem tak często nadal, choć już nie jesteśmy dziećmi, wyrażamy swoją duszę. Przyspieszony oddech w lęku, mówi wam to coś? Spazmatyczne łapanie powietrza w cierpieniu. Wymieniać można dalej. Bez końca.
Zaczynamy życie oddechem- i wraz z nim je kończymy. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak nawet w naszej kulturze oddech jest głęboko zakorzeniony, choć- przykryty kurzem. Kultury wschodnie nieraz bardziej zdają sobie z tego sprawę.
Oddech jest najważniejszą siłą regulującą bieg naszego życia. W istocie oddech jest samym życiem. Dlatego ci którzy ignorują tajemnicę oddechu (…) pozbawiają się podstawowej znajomości życia, tak z punktu widzenia nauki, jak i duchowego wglądu.. Albo człowiek posiada kontrolę nad oddechem (..) a tym samym pełną władzę nad nieznanym, albo też uzależniony jest niewolniczo od tej życiodajnej, acz nieujarzmionej siły.”- jak mówi suficki mistrz Hidayat Inayat Khan.
Może zatem, jeśli chcemy dogadać się z sobą najpierw nauczmy się oddychać? Pełną piersią. Może to byłby dobry początek, by żyć w całości? Jak płuca wypełnią się całkowicie, życie dociera do umysłu. Do każdego aspektu duszy, w każdej komórce ciała.
Nie namawiam każdego na ćwiczenie jogi, choć ona opiera się na filozofii oddechu, nie o to mi chodzi. ( chociaż, może jako jej instruktor, powinienem? Otworzę własny biznes, co wy na to?) Każdy może znaleźć inny, swój własny sposób na oddech. Mi pasuje ten, dogłębny.
Raczej-po prostu nieraz warto zwrócić uwagę na swoje ciało, swoją energię zaklętą w każdej komórce. I pozwolić jej żyć samodzielnie tak, by samemu być spójną całością. Nauczyć się oddychać po swojemu. Głęboko, z namaszczeniem. Kiedyś wszyscy odejdziemy, nasze ciało, energia która w nas tkwi- rozproszy się( i nie chodzi mi o życie po śmierci, a aspekt energetyczny każdej istoty żywej)- ale czy nie warto do tej pory cieszyć się tym, że można po prostu oddychać? Oddychać, dzięki temu kochać, cieszyć się, chociaż przez chwilę.
Życie nie jest takie trudne, nie jest rozdrobnione na miliony ciężkich dróżek. Sami je niepotrzebnie komplikujemy. I nawet jeśli jest nieraz źle, tak jak teraz mi- jest wyjście.
Po prostu oddychaj. Tyle starczy, żeby sobie poradzić. Ze wszystkim. Tylko trzeba umieć złapać ten właściwy oddech, jak wiatr w żagle. Oddech w płuca. Powiewy powietrza w duszy, oddech czyjejś obecności, oddech miłości. To wszystko razem, oddech ciała, duszy- powoduje, że starczy po prostu oddychać. Jeśli się tego nauczysz.

...a teraz Ida, możesz otworzyć oczy. Czujesz, jak twoje ciało jest zrelaksowane?
Odpowiedziała mi cisza. Od pół godziny uczyłem swoją siostrę oddechu przeponowego, teraz mieliśmy przejść do kolejnej części „zajęć”
-Ida?Ida?!
Wstałem zaniepokojony z pozycji lotosu.
Zasnęła! Moja nerwowa siostra, zamiast relaksować się i pogłębiać świadomość własnego ciała przez oddech zasnęła. Cóż. Chyba dla nerwowej Idusi najlepszym instruktorem nie byłem. Ale..jakby nie było- zrelaksowała się, prawda? Może odeśpi tę straszliwą, bezsenną noc. Dobre i to. Miejmy nadzieję, obudzi się z radosnym uśmiechem i nie będę musiał się bronić, znowu przykuwając ją do kaloryfera. Miejmy nadzieję, że nie będzie miała żądzy mordu za to, że zasnęła na podłodze. Przecież wychodząc z jej pokoju, okryłem ją kocykiem!


(tak na podsumowanie, chociaż wydźwięk piosenki troszkę inny..mam ochotę na PJ i nie zawaham się tego użyć!)


Tak, rozumiem
Każde życie musi się skończyć
kiedy tak siedzimy sami
Wiem, że pewnego dnia musimy odejść

Oh jaki ze mnie szczęściarz
Mogę zliczyć na palcach obu rąk
Tych, których kocham
Niektórzy mają tylko tego jednego
Inni nie mają nikogo

Zostań ze mną
Po prostu oddychajmy

A tak na koniec- nie mieliście wrażenia, czytając o głębokim oddechu, ze brakuje wam tlenu? Jeśli tak- to znaczy, że wasze ciało i dusza jednak sobie o nim przypominają. Warto to przemyśleć.

"Świadomość oddechu i panowanie nad nim sprzyja zdrowiu nie tylko fizycznemu lecz również psychicznemu, emocjonalnemu i duchowemu. Kiedy przychodzimy na świat pierwszą naszą czynnością jest zaczerpnięcie oddechu a kiedy umieramy ostatnią czynnością jest wydech. Oddech nie należy do nas i nie polega tylko na pobieraniu tlenu z atmosfery. To siła życiowa przenikająca wszechświat, a my stanowimy część tego oddychania"- Deepak Chopra

49 komentarzy:

  1. dobry z Ciebie brat ;) tak czy siak zrelaksowała się choćby przez sen ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta...teraz czekam na swój opierdziel od niej XD miejmy nadzieję, moje przeczucia są mylne:)

      Usuń
    2. kochacie się jak typowe rodzeństwo śmiem twierdzić xD Broń się ile wlezie ;-) może do rękoczynów nie dojdzie.

      Usuń
    3. jeśli by do nich doszło, to ja bym wyszedł z tego z podbitym okiem. ale zawsze mogę jej grozić kajdankami! XD

      Usuń
    4. to taki "malutki" przy niej jesteś? xD

      Usuń
    5. malutki to nie, mam prawie 2 metry wzrostu XD ale jej nie oddam, to w końcu siostra- czyli jakby kobieta..do tego uparcie trenująca boks tajski i krav magę XD

      Usuń
    6. o ja Cię! :D to się wcale nie dziwię, masz przewalone,synku xD
      pozwoliłam sobie, dodać Twój blog do swoich linków.

      Usuń
    7. ano, mam. trudno, jakoś to przeżyję XD
      a pozwalaj sobie na co chcesz XD

      Usuń
    8. :D nie masz innego wyjścia.
      Oj uważaj, bo jak się przyczepię to tak prędko się nie odczepię.

      Usuń
    9. nie no, bać się chyba jednak nie ma co:)

      Usuń
    10. uff całe szczęścia ;)

      Usuń
  2. Wow! To ją zrelaksowałeś! Można powiedzieć, że bardziej sie nie da ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli wychodzi na to, ze dupa ze mnie jednak, a nie instruktor jogi XD

      Usuń
    2. To może jakiś usypiacz, czy coś...jest tyle osób, które cierpią na bezsenność..;P

      Usuń
    3. tak, w tym ja, a nie moja siostra XD ona potrafi spać jak suseł po 12 h na dobę, ja dosypiam..góra 5. takie optimum to 4, zdarzają mi się i dwie doby bez snu XD na niektórych nic nie zadziała, sam dla siebie usypiaczem jak widać być nie umiem :)

      Usuń
  3. Stres to najgorszy ludzki pasożyt. Mój ujawnia się pod postacią emetofobii, najgorszej fobii z możliwych. Na strach lekarstwa nie ma, nie oszukujmy się - psychotropy i tak nie pomogą jeśli nie będzie się walczyć samemu. A poniedziałki same w sobie są przygnębiające.
    Niedawno zaczęłam medytować. Wystarczy kilka głębokich oddechów, a od razu mi lepiej. Do jogi potrzebowałabym instruktora. Samemu ciężko ćwiczyć. Szkoda, że nie jestem Twoją siostrą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to fakt, ale jednocześnie- stres bywa błogosławieństwem. pierwotnie miał nas mobilizować do działania i chronić. odrobina stresu nikogo by nie zabiła, ale nasza cywilizacja niestety nie daje nam tylko ociupinki tego "mobilizatora". cała idea upadła, można rzec.
      czyli nie tylko ja uważam, że to skuteczne.
      spoko, jakby co zapraszam na darmowe lekcje XD

      Usuń
  4. Czytając to przypomniałam sobie jak to moja siostra miała w zwyczaju narzekać i myślę, że nawet joga by jej nie pomogła, ona po prostu musiała się wygadać. ;)

    Rozbawiasz mnie, oczywiście się z Ciebie nie śmieje, ale Twój sposób pisania wywołuje u mnie uśmiech (dosyć głośny). ;))


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt, nieraz niektórzy muszą się wygadać, wypłakać...ale to nie był ten przypadek, znam Iduś na tyle, że wiem, kiedy wygadania a kiedy jakiejś mobilizacji potrzebuje:)

      i cóż, to chyba lepiej, niż byś się miała załamywać nad niskim poziomem mojej pisaniny:) zawsze coś:)

      Usuń
    2. Piszesz na wysokim poziomie. To trzeba przyznać, świetnie się Ciebie czyta ;)

      Usuń
  5. Postaram się zastosować tą metodę oddechu na moją bezsenność :D Chociaż czasem robię coś w podobie, ale nie pomaga bo zmęczę się liczeniem oddechów a dalej nie śpię :P
    A co do głównego wątku... Kiedy mam grypę, lub boli mnie głowa to wiem, że mam grypę, albo boli mnie głowa :P Jako organizm, zero psychiki w tym wszystkim :P No może tylko, że głupia byłam, że nie chodziłam w czapce :P
    Za to powiązani ducha i ciała czuję bardzo dobrze podczas kłótni z Ciachem. Zdenerwowanie do tego stopnia, że przeokropnie trzęsą mi się ręce (zawsze mi się trzęsą, od pewnego wydarzenia w dzieciństwie - podejrzewam, że rozwija się we mnie nerwica, ale muszę jeszcze o tym poczytać coś) a przede wszystkim bardzo boli mnie jakaś gula w środku. Bliżej nieokreślona. Taka trochę w brzuchu, trochę w sercu... Wtedy faktycznie niby ciałem jestem zdrowa, a jednak ból jest nie do zniesienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo ty nie masz ich liczyć i myśleć o oddychaniu XD to troszkę inna rzecz XD
      owszem, wirusologia akurat nie podpada po połączenie somy z psyche..ale inne choroby? jak na przykład nowotwory indukowane stresem? jakby nie było, wysoki poziom stresu jest jednym z czynników onkogennych choćby w przypadku raka jelita. albo wpływ psychiki na sercowców. albo syndrom tako-tsubo.o to mi bardziej chodziło.
      i właśnie taki objawy kłotni to tylko doraźne objawy związku psychiki i ciała.
      hm, nie wiem, czy nerwica jako jednostka chorobowa nie została w ostatnim czasie jakoś przez WHO przemianowana.

      Usuń
    2. Nigdy się w sumie nie interesowałam bardziej tym rakiem między innymi dlatego by go przypadkiem złymi myślami na siebie czy na bliskich nie ściągnąć ;) Przeraża mnie za bardzo :P
      Przemianowana? :P Tzn zmieniono nazwę czy całe pojęcie? :P

      Usuń
    3. no mi akurat onkologia jest dość...bliską dziedziną. z wielu powodów.

      jakoś nazwę zmieniono, tyle wiem. określono to jako zespół czegośtam chyba, musiałbym więcej na ten temat poczytać i zweryfikować, czy to w ogóle prawda.

      Usuń
  6. Czytając to co piszesz o oddychaniu - chciałam wyjść na spacer do lasu - już teraz- w tej chwili... jakiś czas temu zaczęłam przygodę z bieganiem... no i przygodę z tańcem- bardziej świadomie... masz racje - zbyt wiele rozdrabniamy na drobne - "oszukując" ciało...
    P. S. Och co za wspaniałomyślny z Ciebie brat :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta, kocyk to szczyt wspaniałomyślności.
      czyli jednak oddech, ruch nie tylko mi potrzebny.

      Usuń
  7. Czy to wszystko, co tu napisałeś opowiadałeś siostrze? Też bym usnął. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, ją tylko uczyłem oddychania:)wiem ze takiej dawki teorii by nie zniosła..i objawiało by się to w inny sposób.

      Usuń
    2. Objawiło by się oklepem? :P

      Usuń
    3. oklepem może nie. raczej...zwiększoną nerwowością.

      Usuń
    4. A ta zwiększona nerwowość oklepem Krav Maga Style :D

      Usuń
  8. uwielbiam Cię czytać. :D naprawdę, świetnie piszesz; jakbyś pisał książkę, a ja książki uwielbiam czytać. piszesz coś prócz bloga?
    co do oddychania... ja dzisiaj w szkole tak miałam podczas i po historii. na przerwie otworzyłam na oścież okno i napawałam się świeżym, wiosennym powietrzem. miałam wrażenie, że się unoszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. um, dzięki:) i tak, piszę dużo rzeczy można rzec. wiersze, opowiadania...ale to raczej jest dość prywatne często.
      w sumie, to jest trochę jak...latanie nieraz.

      Usuń
    2. wiersze? też piszę wiersze i też raczej prywatnie. tylko ostatnio mam zastój...
      czasem faktycznie jak latanie.

      Usuń
    3. cóż, zastoje chyba każdemu się zdarzają.

      Usuń
  9. Przysięgam, że kiedy zobaczyłam ogrom posta, pomyślałam: "jeeezu, po co mi to czytać?" Ale wciągnęło mnie jak cholera. Wyobraź sobie, że kiedy kończyłam czytać, w końcu zaczęłam głębiej oddychać ^^ a w moim przypadku to ważne, bo palę papierochy od 3 lat.
    PS: pozdrawiam fana PJ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiem, że niestety, mam ...talent do rozpisywania i piszę troszkę za dużo. ale dobrze, że to jakoś jednak przebrnęłaś, nie muszę się załamywać nad swoja formą pisarską:)
      a jak się pali to w ogóle ciężko oddychać w jakikolwiek sposób. sam paliłem od 15 do 23 roku życia....także tego:)

      Usuń
    2. gorzej, jak ktoś się rozpisuje bez sensu i o kompletnych pierdołach. z czytaniem Ciebie nie mam żadnego problemu ;)
      to dość długo. ja zaczęłam tak poważnie palić na pierwszym roku studiów. w sumie przez koleżankę, która tak częstowała i częstowała i w końcu głupio mi było żydzić ćmiki od niej i wypadało kupić paczkę :P jedna paczka, druga i kolejne. wcześniej paliłam tylko "do piwa", na imprezie, jak ktoś poczęstował. a teraz tracę pieniądze na to ścierwo. a obiecałam sobie, że po obronie rzucę...

      Usuń
    3. ja nie twierdzę, żebym ja był jakoś specjalnie sensowny i twórczy. ale..dobrze może, że problemu nie ma właśnie:)
      no to tak standardowo zaczęłaś. ja zacząłem palić...sam. wyraz kretyńskiego buntu zdążającego ku tzw. destrukcji.
      ale skoro ja już 3 lata nie palę, może i tobie uda się rzucić:)

      Usuń
  10. Dusza i ciało to jedność. To normalne sama tak uważam mimo, że rozdzieliłam te dwie części. Czasem je łączę. Ale ponieważ ciągle sklejam rozwaloną psychikę nie będę narażać swojego ciała na szwank. A bardzo kocham swoje ciało, nie chce żeby mu się coś stało :(. Mam też rewelacyjną odporność. Oddzielenie ciała od psychiki mu nie zaszkodziło, a wręcz pomogło. Co jakiś czas kiedy z psychiką jest ok moje ciało z duszą są jednością. Takie tam skakanie :).
    Tak skupiłam się na oddychaniu XD. Może też bym się przeszła na jogę, ale ona chyba kosztuje, a tu brak kasy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo może chodzi o to, że nawet gdy chcemy jako tako to rozdzielić zawsze jest choć nitka, która to łączy.
      więc cóż, tylko dalej doceniać je i szanować:) zwłaszcza, że to nie szkodzi tobie. każdy z nas ma inne hm..potrzeby, tak to określmy może.
      zawsze mogę zostać twoim osobistym instruktorem :P ale może nie w tym momencie, bo sam teraz jestem kiepski w skupieniu na tym. ciężkie dni, o. ale potem możemy pomyśleć.

      Usuń
    2. Jest nitka, ale zdrowie mam dobre te fizyczne. Bo psychika to do naprawienia XD
      Byłabym zaszczycona XD. Spoko, sama w tym momencie mogłabym nie dać rady. Próbuję w końcu skończyć studia. XD

      Usuń
  11. Próbowałam kiedyś wyciszyć się poprzez medytację itp, ale... wkurzało mnie to strasznie. Wdechy, wydechy, wyciszanie się. Coś mnie blokowało. Koleżanka zawsze z zachwytem opowiadała, jak to nie uspokaja, żebym sobie włączyła odpowiednią ku temu muzykę, siadła na ziemi i po prostu oddychała. Może na mnie to nie działa? Nie wiem :D W każdym bądź razie lepszym sposobem okazało się pójście spać xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no po prostu, nie ma takiej rzeczy, która by pasowała wszystkim. to tylko jedna z metod:) ty może musisz znaleźć jakąś swoją, inną:)

      Usuń
    2. pewnie tak, tylko ciekawiło mnie, czy na pewno aby to jest takie skuteczne, bo przecież tyle ludzi medytuje, uprawia jogę i w ogóle i w ogóle.

      Usuń
    3. dla mnie jest skuteczne:) ale mogę właśnie mówić tylko za siebie

      Usuń
  12. Żyjemy zbyt szybko, o wielu naturalnych podstawach zapominamy.

    OdpowiedzUsuń