środa, 26 lutego 2014

"obydwa one przepaścią są nienawiści, zabijają mnie jednak tak samo"

-Króliczku, usiądź, muszę ci coś powiedzieć.
Zaniepokoiłem się, gdy wczoraj wróciłem do domu. Sisi, zazwyczaj przyjemnie złośliwa albo roześmiana miała bardzo przestraszone spojrzenie. Przestraszone i smutne.
-Co się dzieje babciu?
Powiedziałem, siadając naprzeciw niej w kuchni. Nie zdążyłem nawet ściągnąć kurtki i butów.
-Króliczku...ja...ja chyba widziałam twojego ojca Przynajmniej, wydawało się jej że to on, nie mam pewności, ale...dobrze się czujesz?
Zamarłem. Poczułem nadchodzący atak lęku, poczułem wszystkie swoje połamane kości, poczułem się znowu jak mały chłopiec, który zlał się w spodnie, bo ojciec kazał mu ćwiczyć kilka godzin bez przerwy Kaprysy Paganiniego. Zacząłem spadać. W dół, w dół, w dół. Miałem tylko nadzieję, że Sisi nie zobaczy, jak zaczynam się trząść.
-Nie babciu, wszystko w porządku, ja tylko...jestem zaskoczony.
-Myślałam czy ci w ogóle mówić, ale doszłam do wniosku, że powinieneś wiedzieć. Chociaż wiesz,nie mam pewności ale...ja..wolałam ci powiedzieć. Bo w razie czego, gdybyś wpadł na niego na ulicy...
-Mówiłaś małym?
-Nie, nie mówiłam twojemu rodzeństwu. Nawet Bei, nie miałam okazji. Poza tym, sądziłam, że ty pierwszy powinieneś się dowiedzieć, po tym wszystkim...nie wiem, powinnam im w ogóle mówić? Bea to jasna sprawa ale oni...oni go nawet nie za dobrze pamiętają przecież. Sama nie wiem. Mam wrażenie, że to ty powinieneś zdecydować...
Nie chcę decydować. Chcę uciec, chcę się schować, skulić w kłębek na samym dnie, tam, gdzie nikt nie sięga. To krzyczy, krzyczy, krzyczy. A już myślałeś, że jest po wszystkim, prawda? Łudziłeś się, że przecież to minęło.

jestem zbyt przywiązany do ciebie,
by odpłynąć, by zniknąć,
dni mijają, a ja ciągle czuję
dotykającego mnie, zmieniającego mnie

konsekwentnie zabijającego mnie” *

-Babciu...ja muszę się zastanowić, muszę to wszystko przemyśleć. -wstałem od stołu, nie patrząc jej w oczy, uciekając. Po protu uciekając.

Poszedłem na górę, na swoje poddasze. Czułem na sobie, idąc po schodach, palący wzrok Sisi. Martwiła się...bo to rozpęta burzę. Czyż nie?

wąż za mną syczeć zaczyna
ostrzegając przed ranami jakie zadać mógłby,
ma krew przede mną błaga mnie
bym jeszcze raz otworzył swe serce

a ja odczuwam to jako znowu nadchodzącą burzę
konsekwentnie”

Padłem na łóżko. Chciałem być sam i potrzebowałem kogoś. Rozpaczliwe pragnienie krzywdzonego dziecka. Zaufasz komuś? Powiesz komuś? Co zrobisz Kordian?

Myślałeś, że już jest po? Że go już nigdy nie będzie przy tobie, obok, gdziekolwiek? Nie widziałeś go ponad 12 lat. Zaraz stuknie kolejny rok. Tyle, ile ma twój młodszy brat, który nigdy go nie poznał. Tyle, ile ma twój młodszy brat, który do ciebie przychodził w nocy, gdy miał koszmary i dla którego ty, pomimo twoich własnych lęków, musiałeś zachowywać się nieraz jak ojciec. Nadal musisz. I lepiej, że tak wyszło. Lepiej go nie znać przecież.

Ojciec? Ja nie mam ojca. Zawsze pomijałeś ten temat w rozmowach. O swojej mamie mogłeś mówić godzinami. O ojcu wspominasz tylko, że odszedł. Albo umarł. Bo tak łatwiej, ludzie potem się nie dopytują. A wiedząc więcej, będąc bliżej, składają skrawki faktów w całość i już widzą całą historię. Bo o kawałkach umiesz mówić. Nie umiesz powiedzieć wprost, zamykasz się jak ostryga, gdy pytają po prostu „ale co on ci takiego właściwie zrobił?”.
Ale gdy już się domyślą, chociaż części, nie zadają pytań. Bo to już staje się niewygodne dla nich. Lepsza w niektórych momentach jest zasłona milczenia. Łatwiej,lepiej, gdy nie masz ojca, prawda, Kordian? Jeśli kłamiesz, to przede wszystkim wtedy, gdy pytają o to. O blizny ( nie, przecież ja nigdy nie chciałem się zabić, to tylko tak wygląda!), o niego. Kłamstwa które najtrudniej przełknąć sercu, ale najłatwiej wypowiedzieć. Weszło w krew, jak parę innych. Może czasem chce się naiwnie wierzyć, że fikcja powielana wiele razy może zastąpić prawdę.

jadowity głos kusi mnie,
wysącza mnie, sprawia, że krwawię,
pękniętego i pustego porzuca mnie
ciągnie w dół niczym grawitacja słodka”

Uspokój się Kordian. Uspokój. Bo to już było. Oddychaj, przecież umiesz. Oddychaj. Próbowałem się czymś zająć. Chciałem komuś o tym powiedzieć i tak zrobiłem. Szukałem ratunku. Na oślep, przez przypadki. Uspokoiłem wszystkie myśli, a może po prostu zepchnąłem w dal, zajmując się głupotami. To przecież nic takiego. Przecież już nie masz 14 lat, już umiesz się bronić. Przecież ona nawet nie ma pewności. Wrzuć na luz.

Ale w środku nocy wszystko wróciło. Duszne powietrze w pokoju. Nie można spać. Mdli, wszystko skręca. Miliony ostrzy tnących ciało. Przypalanie żywcem.
Mentalne wymioty nieraz stają się prawdziwymi. Rzygałem jak kot w swojej łazience, aż do granic bólu. Jak jakiś bulimik rzygający własnym życiem. Padłem wreszcie, wyrzuciłem wszystko, z trudem łapiąc oddech. Psyche i soma, prawda?
Wiecie, że noce, kiedy złe myśli i wspomnienia atakują, są właśnie najgorsze. Ale po każdej nocy przychodzi świt. Codziennie, o 4 nad ranem mój świat umiera, a o 5 odradza się, wychodzi z grobu.
Umyłem się, ubrałem. Wyszedłem na spacer ze swoim psem. Wiernym towarzyszem moich częstych nocnych wędrówek.
Łaziliśmy tak kilka godzin, podczas gdy w głowie toczyła się wojna.
Przypomniała mi się rozmowa z moją mamą. Gdy obudziłem się w szpitalu po paru tygodniach, poskładany cudem, z połamanymi jeszcze żebrami, z przedziurawionym sercem. Pamiętam, jak jej powiedziałem, że to przecież nie jej wina. Płakała, tak bardzo płakała. Nie wiem, jak potrafiłem ją wtedy pocieszać. To wszystko jest jak za szybą, rozumiecie? Dawne obrazy jakby nie pochodzące z mojego życia.
Ale wiem i teraz, że to nie była jej wina. Tylko jego...a może moja? Czasem tak myślałem wtedy. Że to wszystko to moja wina. A może...może wcale nie trzeba mówić o winie, nie szukać tych, których trzeba ukrzyżować? Może czasem...trzeba odpuścić? Już trzeba odpuścić?

To dziwne uczucie, nie sądzicie? Gdy ktoś was krzywdzi, a wy się wstydzicie za niego. Wy wstydzicie się blizn, które ktoś wam uczynił. A czy nie powinien wstydzić się właśnie ten, kto zadawał rany? To naprawdę śmieszne, gorzkie, absurdalnie śmieszne z perspektywy czasu.
Można wtedy nienawidzić. Nienawidzić siebie, swojego kata, nienawidzić świata. I spalać się w tym gniewie. Można całe życie tkwić w tym płomieniu.
Ale to było, Kordian. Prawda? To było. Dzisiaj wróciło...ale musisz to wyrzucić.

Może wyda się to naiwne, może wyda się to za miękkie. Może dziwaczne, może absurdalne. Ale ja jestem naiwny, ja jestem miękki, ja jestem dziwakiem, ja jestem absurdem. Taki gniew tak naprawdę jest cholerną słabością jak dla mnie. Taki gniew nie ma racji bytu.

Kiedy poznałem Ev, moją pierwszą dziewczynę, byłem człowiekiem, który nienawidzi siebie samego. Nienawidzi świata. Umartwia się i wolałby się w ogóle nie urodzić...oddałby za to wszystko. Bo życie za bardzo bolało. Za mocno, za intensywnie. Dlaczego o niej piszę? Ev była podobna do mnie. Byliśmy trochę jak bliźniaki pod tym względem, zamknięte hermetycznie w swojej nienawiści do świata. Pokaleczone i bezpańskie szczeniaki, które mogą przytulić się tylko do siebie. Tak to widzę z perspektywy czasu. Ev miała wspaniałego tatę. I okropną matkę, której nie mogła wybaczyć wielu rzeczy. To jej pierwszej odpowiedziałem na pytanie „co on ci właściwie zrobił”. Jej, w całokształcie. Cała noc opowieści i palenia papierosa od papierosa. Jak się pali to ręce można czymś zająć i się mniej trzęsą. Może dlatego w ogóle zacząłem palić?
Ale będąc z nią widziałem, jak nienawiść, ta prawdziwa, niemożność wybaczenia, jak one niszczą człowieka od środka. Bo widziałem to z boku. I zaczęło mnie to uwierać, może dlatego, że chciałem żeby była szczęśliwa. A nie mogąc wybaczyć matce- nie mogła tego osiągnąć. Pewnie dlatego się rozstaliśmy. Ja przestałem być bezpańskim szczenięciem, przestałem tego chcieć. Chciałem coś zmienić, chciałem przestać się spalać, chciałem nie być już durną ćmą kaleczącą swoją duszę i ciało na miliony sposobów. Chciałem się zmienić i to się stało, powoli, cierpliwie. Nieraz trzeba było obdzierać się ze skóry i stawać przed sobą samym w milczeniu, widzieć ten zakrwawiony ochłap własnej duszy. Ale udało mi się z czasem zmienić, ruszyć z miejsca, wyjść z tej klatki, do której mnie wepchnięto. Mi się udało. A ona nie mogła mi tego wybaczyć. Nie chciała zmian. Ale- nie o Ev tu chodzi.
Wtedy, w tamtym czasie zrozumiałem, że nie pójdę dalej, jeśli kurczowo trzymam się tego całego cierpienia, które w sobie noszę. Bogowie, muszę brzmieć żałośnie. Ale tak wtedy uważałem. Że nie pójdę dalej, jeśli..nie wybaczę.
Jeśli nie wybaczę jemu- i jeśli nie wybaczę sobie.
Pewnych rzeczy nie zapomni się nigdy. Można puścić w niepamięć rany ciała, ale nie można na pewno zapomnieć o ranach na duszy. One tkwią w człowieku głęboko. Nic nie sprawi, że to przestanie istnieć, a człowiek będzie żył, jakby to nigdy nie miało miejsca. Nie da się, po prostu nie da się. Ale to się oddala. Z czasem, z kolejnymi przeżyciami. Z momentem, gdy my dorastamy i możemy być rozsądniejsi.
Pisałem niedawno, że tak naprawdę nie można nikogo obwiniać o spieprzone życie- tylko samych siebie. I nadal tak uważam. Bo jakichkolwiek ran by nam nie zadano, jak wielkie by one nie były i gdzie by one nie tkwiły, można żyć i być szczęśliwym pomimo nich. Tylko trzeba dużo cierpliwości, dużo łagodności i siły. Ale tę siłę można odnaleźć. Ja już ją znalazłem i nawet jeśli na chwilę się zgubiła teraz, tej nocy...nadal tkwi. Tkwi w każdym z nas. Jestem przecież człowiekiem, a ten bywa niezniszczalny.
I może wszystko rozbija się o wybaczenie właśnie. Nie zapomnienie, nie rozgrzeszenie. A głębokie wybaczenie w samym sobie. Temu, kto zrobił krzywdę. Temu, kto udawał, że nic nie widzi. Wybaczenie też temu, kto siedzi w tobie i wstydzi się tego co było, chociaż ten wstyd jest śmieszny.
Wiem, że wielu ludzi powie, że pewnych rzeczy się nie wybacza. Ale nie dbam o to. Ja nie chcę mieć spieprzonego życia. Ja chcę móc iść dalej. Sam w sobie. Dorosłem na tyle.

Jakiś czas temu chciałem nawet znaleźć swojego ojca. Zastanawiałem się, gdzie może być, kim teraz jest po odsiadce. Czy ma trochę ciepła od kogoś. Kim się stał. Czy może się zmienił? Czy jest mu choć trochę...choć trochę przykro? Chciałem z nim porozmawiać, spojrzeć mu w oczy i zapytać, dlaczego. Chciałem zrozumieć, jako dorosły już mężczyzna, a nie przerażone dziecko, chciałem po prostu zrozumieć. Bez żalu, bez zbędnych lamentów, dlaczego- tylko tyle. Miałem wrażenie, że to pomoże pozbyć się resztek tego, co we mnie tkwi. Jedno spojrzenie w oczy. Ale to wszystko było daleko, znalezienie go graniczyło z cudem. To była jednak tylko teoria.
Gdy dowiedziałem się, że teoria może stać się prawdą, stałem się znowu małym chłopcem. Znowu byłem tym przerażonym, pobitym psem dla którego nikt nie ma serca. Pierwszy paniczny odruch ucieczki, wydobycia na światło zagrzebanych, gnijących trupów wspomnień. Pierwszy moment zabolał nadmiernie, gdy coś co było dalekie, znowu stało się bliskim. Nie można mi się dziwić. Nie można się tego wstydzić. Bo czas wstydu minął. Czas tego chłopca, którego jest mi żal, jest tym, co było. Teraz jestem tym, czym jestem. Absurdem, dziwakiem, miękkością i naiwnością. Ale jestem z tym szczęśliwy, zaleczyłem swoje rany, zamieniłem je na blizny, martwe, ale silne strefy, na tyle, na ile potrafiłem. Mogę być z siebie dumny. Mogę, prawda?

A co będzie dalej?
Jak zawsze, czas to pokaże. Ale cokolwiek stanie na mojej drodze, stoję tu i czekam, z pokorą wobec losu. Poradzę sobie. Zawsze sobie poradzę, niezachwiana już wiara. Czasem tylko wiara nam zostaje.
Może to wcale nie był on. Może to tylko wspomnienie, przewidzenie mojej babci, które na chwilę zachwiało naszym stabilnym w tym momencie światem.
A może to on i może trzeba będzie stawić temu czoła. Może pewnego dnia na ulicy tego miasta, w którym się wszystko dokonało, może będę musiał spojrzeć w te oczy, tak podobne do moich. I może powiem po prostu, że już nie mam tego za złe, chociaż czasami boję się spać przez swoje koszmary, przez to, że w nich wracam do tamtych dni. Może powiem, że żyję już jakby obok tego. Za szybą.
Może.

Bez skóry, pośród burzy,
pod tymi łzami, mury legną w gruzach.
A wąż jest zatopiony już i gdy patrzę w jego oczy,
mój strach zaczyna blednąć
przypominając sobie wszystkie chwile w których
mogłem płakać.
Powinienem płakać.

I gdy mury legną w gruzach i gdy patrzę w oczy twoje
mój strach zaczyna niknąć, gdy przypomnę sobie wszystkie chwile,
gdy umierałem.
I umrę.
W porządku.

Nie dbam o to„

* Wszystkie fragmenty pochodzą z tekstu piosenki Toola, „H”. Tekst nie jest oczywisty, można odbierać go na miliony sposobów. Jednak, w jednym z wywiadów, James Maynard Keenan, autor tych słów, napomknął, że jest to piosenka o macierzyństwie. Skierowana do jego matki, z którą, łagodnie mówiąc, nie miał najlepszych relacji.



Mówili że nieszczęścia chodzą parami. Kłamali. One biegają stadami. Tyle czasu był spokój i nagle, wszystko kurwa naraz. Za dużo myśli, powrotów do przeszłości.
Chyba trochę się zgubiłem. Nie wiem, co czuć, co myśleć. Nie wiem, czy jestem zły, zmęczony czy przerażony. Czy może wszystko jest w porządku.
Chyba potrzebuję trochę odpoczynku. Chyba potrzebuję też przytulenia przez życie, powiedzenia, że będzie dobrze. Bo będzie. Mam chyba bezgraniczną wiarę. Nigdy nie lubiłem ograniczeń, cóż. Teraz toniesz...ale tonąc uczysz się pływać. I wiem, że to wszystko żałosne...ale pisanie to dobra terapia. A trochę ekshibicjonizmu emocjonalnego, być może, też mi się należy.
Ironicznie powiem, że w życiu nie można się nudzić. Raz na parę lat musi zdarzyć się coś, co przykłada brutalnie mentalną pięść do mojego nosa, rozkrwawia na nowo. Tym razem jest to uderzenie innego rodzaju. Może najgorsze z możliwych. Może to tylko kolejny sprawdzian.
Ale, jakby nie było, z tym trzeba jakoś iść dalej. Zmusić się, żeby przełknąć tą krew.
Inaczej wcale nie będzie w porządku.

Inaczej umrę.  

80 komentarzy:

  1. Chciałabym dać Ci jakąś radę. Wskazać miejsce, gdzie życie Cię przytuli. Ale niestety, mogę tylko okazać współczucie, bo wiem jakie to uczucie, gdy czujesz że wszystkie podstawy Twojego życia się sypią - i nie ważne tu jak różne są to podstawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem to słowo . "współczucie" mnie drażni. ale nie tym razem, wiem, o co ci chodzi.
      i ja wie też, że chociaż się sypie, to będzie dobrze. tylko...tylko w tym jednym, danym momencie wszystko wraca, wszystko jest tak bardzo chujowe, nie owijając w bawełnę. ale to mija. musi.
      i wiesz co? u każdego z nas będzie dobrze. tylko trzeba się nieraz wiary tej kurczowo trzymać i mieć cierpliwość. może nawet po prostu sobie pozwolić na pewne rzeczy.

      Usuń
    2. Tak, to dobrze, że o tym pamiętasz. Teraz pora na drugi element. Siła. Mieć siłę by to przezwyciężyć. Masz ją. Wiesz o tym.

      Usuń
    3. i ja mam tą świadomość. Bo przecież już tyle razy się udawało...więc znowu musi stać się wręcz namacalna:)

      Usuń
    4. Dokładnie. Skoro tyle razy poradziłeś sobie już z duchem przeszłości znasz już metody jak z tym duchem walczyć. :)

      Usuń
    5. owszem. i dzisiaj mam wrażenie...że to wszystko jest całkiem skuteczne. a pierwsza reakcja była troszkę przesadzona. także...powoli, powoli..ale wszystko zawsze się uładzi:)

      Usuń
    6. Nie była przesadzona. Po prostu tak się poczułeś.
      Popatrz na to z innej strony :) Ile jednak masz siły by się pozbierać bo tak druzgocącej wiadomości :)

      Usuń
    7. siłę ma każdy:) to naturalne, chęć przetrwania chyba.

      Usuń
    8. Ale wiesz co... Powiem Ci, że póki mój ojciec żył, też się za niego wstydziłam i mówiłam, że nie mam taty, niż miałabym opowiadać dlaczego z nami nie mieszka. Mało kto wogóle wie co naprawdę się działo.
      Ale odkąd nie żyje - czuję się z tym gorzej. Żałuję, że nie potrafiłam mu wybaczyć i pogodzić się z nim póki żył. Więc gdybyś tylko miał okazję, musisz z nim porozmawiać. Musisz mu przebaczyć.

      Usuń
    9. bo śmierć i czas zmieniają perspektywę.
      jak pisałem wcześniej- miałem taki okres, że chciałbym z nim porozmawiać. pierwsza reakcja, kiedy stało się realne spotkanie go to panika...ale nadal mam w sobie to, że chciałbym wyjaśnień. poznania powodów. i cóż, jeśli go spotkam..może nie wpadnę w panikę i nie zwieję. bo nie chciałbym, ale nieraz człowiekowi trudno nad sobą panować. w każdym razie, czas pokaże:)
      i widzisz, ja już mu wybaczyłem. tylko nadal zostały strzępki, te niewyjaśnione, strachu. ale już wybaczyłem właśnie w samym sobie.

      Usuń
    10. Jesteś już starszy, mądrzejszy i silniejszy. Mam nadzieję, że nie uciekniesz. :)
      Cieszę się, że wybaczyłeś ;) I mam nadzieję, że będziecie mieć okazję wszystko sobie wyjaśnić.

      Usuń
    11. no tak, nie mam tych nastu lat:)
      i to się okaże z czasem, ja tutaj niestety, albo stety, nie decyduję do końca.

      Usuń
  2. zatkało mnie. i czytałam to z gulą w gardle. nie wiem, co Ci napisać, nie wiem, co doradzić... najgorsza jest taka bezradność, ale muszę powiedzieć Ci, że wryły mi się w serce Twoje słowa o wybaczaniu. pięknie jest umieć wybaczać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic radzić nie można, bo każdy ze swoimi demonami musi się zawsze uporać, czyż nie? i ja ze swoimi muszę.
      i bezradność w nas samych wobec naszej własnej głowy i własnego bólu nie istnieje- jeśli o ten rodzaj bezradności ci chodziło. tylko czasem...bywa trudniej. ale przecież nie może być stale pięknie, czyż nie?

      nie wiem, czy pięknie. dla mnie jest po prostu jakoś..łatwiej. chociaż, jak widać, wybaczenie nie leczy do końca wszystkich rzeczy. zostają lęki, bóle fantomowe..ale na nie też lekarstwo się znaleźć musi:)

      Usuń
    2. jasne, że każdy musi się osobiście uporać, ale kiedy jakaś bratnia dusza próbuje pomóc, doradzić, poratować ciepłym słowem, to jest jakoś łatwiej. przynajmniej w moim przypadku tak jest.
      z tą bezradnością bardziej chodziło mi o to, że własnie nie wiem, co mam Ci powiedzieć, a chciałabym dać Ci choć jedno dobre słowo.
      dla mnie wybaczanie jest czymś pięknym, szlachetnym dla samej duszy. tym bardziej, że nie każdy potrafi, a raczej nie każdy chce...

      Usuń
    3. rozumiem, o co ci chodzi. jasne, zawsze potrzebujemy drugiego człowieka. ale są takie momenty, gdzie na chwilę trzeba być też samemu. zwierzęta też liżą rany w odosobnieniu. ja właśnie nieraz mam w ten sposób. więc troszkę inaczej;) ale nigdy na długo.
      a wiesz, czasem ludzie nie potrzebują za dużo słów. słowa mamią czasem, łatwo się w nich właśnie zgubić. powiedzmy, że jestem dobry w wychwytywaniu pozytywnej aury:)
      potrafi każdy właśnie, ale nie umie zacząć chcieć. ja mam nieraz wrażenie, że ludzie za uparcie przywiązują się do swojego żalu, gniewu...jakby tylko on mógł dać siłę do dalszego życia. a tak naprawdę..chyba ją wysysa z człowieka.

      Usuń
    4. zgadza się. w dodatku to w samotności dochodzimy do najważniejszych wniosków, drugi człowiek może pomóc nam się jedynie "przekierować" na pozytywną stronę.
      możliwe :) ja do tej pory trafiałam na ludzi, którzy wylewali mi swoje smutki miliony razy, wyciągali na papierosa nad rzekę, czy na spacer, żeby tylko móc się wygadać, posłuchać dobrego słowa i dobrej rady. jak widać każdy ma na to swój sposób :)
      święte słowa. ja jestem zdania, że nigdy nie powinniśmy zżywać się ze złymi emocjami.

      Usuń
    5. bo czasem myślenie w spokoju pełnym, z dala od "obcych wpływów" okazuje się być niezbędnym.
      jakby wszyscy reagowali tak samo to pewnie byłoby nudno:)
      tylko w teorii to wygląda bardzo ładnie. w rzeczywistości już nie jest takie łatwe.

      Usuń
    6. dlatego samotność czasem bywa przyjaciółką ;)
      nie jest łatwe, ale wykonalne. wychodzę z założenia, że wystarczy chcieć. chociaż wiem też, że różne życiowe sytuacje decydują w tym wypadku za nas. nierzadko jest nam przecież "wszystko jedno."

      Usuń
    7. a takie wszystko jedno, swojego rodzaju obojętność bywa najgorsza.

      Usuń
    8. wiem doskonale, niejednokrotnie przez taki stan przechodziłam :(

      Usuń
    9. a mi jakoś tak..w obojętność trudno wpaść. taką całkowitą pustkę. może dlatego, że bardzo trudno mi udawać, że nie ma żadnych emocji? sam nie wiem

      Usuń
    10. być może... mnie przeraża samo wspomnienie o tym "wszystko jedno". to były złe czasy...

      Usuń
    11. więc może nie ma po prostu już co tego wspominać:)

      Usuń
    12. racja. to... jak mija piątek? ;)

      Usuń
    13. a piątek minął na obijaniu się w pracy, teraz mija na obijaniu się w domu...i chyba muszę poprawić jakoś właśnie domową atmosferę. bo tu jak w grobowcu się zrobiło. do przemyślenia, jak taktycznie zadziałać.

      ogólnie..jest leniwie, po prostu, to pewnie przez to wczorajsze obżarstwo no XD

      Usuń
    14. no to koniecznie odpal jakąś komedię! :P

      w takim razie dzisiaj należy się sjesta, a jakże ;D

      Usuń
    15. nie jestem fanem komedii:P

      Usuń
  3. I wczoraj jak o tym usłyszałam to ja się nawet za ciebie przestraszyłam, wiesz? Bo ja wiem,tak samo jak ty, że się nie idzie z tym do końca pogodzić, rozliczyć, z tym "co on ci właściwie zrobił". Nie idzie, mój kochany Indie. Tylko można właśnie iść dalej, żyć pomimo. A ty jesteś w tym mistrzem i potrafisz śmiać się najszczerzej ze wszystkich znanych mi ludzi- i aż dziw bierze, że masz jakieś pomimo.
    Poradzisz sobie. Poradzimy sobie, wszyscy razem :*
    I ja wiem, że trochę ci zajmie ustabilizowanie tego gruntu...ale nie możesz żyć teraz w strachu, że go spotkasz na ulicy. Ja wiem, bo znam cię na tyle, że jak go zobaczysz, to to może wyjdzie ci tylko na dobre, bo masz w sobie tą siłę.
    I nie waż mi się mówić o umieraniu w tym sensie, bo ja wiem o co ci chodzi. Za bardzo cię wszyscy kochamy i potrzebujemy:*
    A jutro wpadnij na pączki, nie waż mi się chować po kątach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mistrzem? tu bym rzekł, że żaden mistrz w tej kwestii nie istnieje, a jeśli nawet, to na pewno ja nim nie jestem. inaczej może bym tak nie zareagował wczoraj, czyż nie? dopiero dzisiaj idzie to jakoś...zacząć układać w głowie.
      i zacząć się zastanawiać, co dalej.

      ale wiesz, że kiedyś wszyscy umrzemy, Fridel?:>

      zastanowię się nad pączkami, ok?:) i nigdzie się nie chowam...tylko wiesz, czasem trzeba na troszkę znikać. ty sama to powinnaś wiedzieć najlepiej, skarbie:)

      Usuń
  4. ja na ten temat się nie wypowiem. nie przeżyłam niczego takiego i nie wiem jak to jest. mam jednak dużo osób w swoim otoczeniu takich jak Ty i jedyne co mogę zaoferować to rozmowę. może nawet przy kawie, herbacie i czymś dobrym jak będziesz miał ochotę.
    wspieram Cię mentalnie. jak tylko mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję:) w razie czego-zgłaszam się! i pamiętaj...to wszystko działa zawsze w obie strony. robię fenomenalną kawę.

      Usuń
    2. nie ma za co i również dziękuję. :) zawsze chętna jestem do rozmowy; nawet o głupotach.
      o, jaką kawą możesz się pochwalić? :>

      Usuń
    3. najlepiej wychodzą mi wszystkie związane z "mlecznymi wariacjami" bo sam takie piję. jakiś czas byłem barmanem i baristą na studiach, ot, dlatego to mi się udaje.
      czasem o głupotach najlepiej. najłatwiej się oderwać.

      Usuń
    4. naprawdę? to świetnie. zawsze podobały mi się takie zawody i mam do nich, że tak powiem, słabość. bardzo chciałabym spróbować Twoich wytworów. :)
      to fakt, można się dzięki nim od wszystkiego oderwać.

      Usuń
    5. niestety, w barze ani w kawiarni już nie pracuję i nie zawsze ma się do wszystkiego, co "profesjonalne" łatwy dostęp...ale i tak najgorzej nie wychodzi, dlatego kiedyś, gdzieś:) you know:)

      Usuń
    6. szkoda. ja sama chciałbym tak pracować. przynajmniej tak dorywczo. miałeś jakieś kursy, warsztaty?
      I know what you mean. ;-) moja koleżanka bez profesjonalnych rzeczy potrafi pyszną kawę zrobić.

      Usuń
    7. yup, najpierw kurs barmański organizowany przez Bolsa- więc tylko na ich firmowych alkoholach, potem zwykły kurs barmański- udało mi się załapać taniej, bo to drogie rzeczy. jako barista nie mam żadnego certyfikatu, umiem po prostu to, czego mnie w pracy nauczyli.
      a i bawiliśmy się jeszcze w flair XD ale to już zupełnie amatorsko. co prawda poszło przy tym naprawdę dużo kieliszków, longów, butelek wódki..ale coś się umie. starczy, że cię człowiek nauczy żonglować i od razu coś z butelką może widowiskowego zrobić:)

      Usuń
    8. no cóż to fakt, są to kosztowne kursy. szkoda, że mnie na nie nie stać. ja jedynie byłam na czterodniowych warsztatach kelnerskich, ale to na rekolekcjach, więc tak naprawdę to się nie liczy.
      jednak podziwiam tych wszystkich barmanów, co tak wywijają butelkami i tymi kubkami. *.* czasami to wydaje się takie cholernie trudne... :D

      Usuń
    9. to prawda, są drogie i jeśli nie masz zniżek np przez pracodawcę to nie ma sensu takie kursu robić, jeśli nie chcesz uczynić barmaństwa swoim sposobem na życie. tak przynajmniej mi się wydaje w dużej mierze.
      ale zawsze coś liznęłaś w tym fachu:)
      bo to jest trudne XD tylko jak się dużo poćwiczy, to robi się z tego fajna zabawa :)

      Usuń
  5. Masz racje. Nie można trzymać w sobie nienawiści. Ja przez długi czas trzymałam nienawiść w sobie, lecz mnie to uratowało przed głęboką depresją. Każdy człowiek różnie odbiera pewne bodźce. Nie miałam tak źle, nie przeżyłam tego samego, nawet w małej części nie wiem co czujesz. Wiem za to, że najlepsze dla ciebie to spędzenie czasu z bliskimi, bo to psychiczne wsparcie :).
    Co do wybaczania. Wybaczanie to dobre lekarstwo dla duszy, ten kto twierdzi, ze niektórych rzeczy się nie wybacza jest w błędzie. Ja sama niektórych rzeczy nie wybaczyłam i nadal trzymam ten uraz w sobie. Trzymam, podsycam itd bo to zmusza mnie do działania.
    Jednak Króliki są ucieczkowe. Jak ja mam podobną burzę mózgów także uciekam, od niektórych też uciekam. Ostatnio doszłam do wniosku, że w ucieczkach jestem mistrzem. Widocznie króliki tak mają :)
    Będzie lepiej. W życiu są te lepsze chwile. W końcu z tego składa się życie. Warto docenić to co dobre, choćby to, że przeżyło się kolejny dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli, można rzec, stanowiło siłę napędową? cóż, ona też ma różne oblicza.
      chwilowo wolę się odciąć. ja mam...swoje reakcje i swoje "sposoby" na siebie samego właśnie.
      ano, są. natury nie oszukasz, jak mawiają. tylko te u mnie są chwilowe. bo nie wierzę, że ucieczki mogą cokolwiek rozwiązać. tłumienie odruchów, rozumiesz:)

      Usuń
    2. Każdy ma swoje sposoby :). Sama wybieram samotność, przy okazji jeszcze obojętność bądź nienawiść.
      Ja ostatnio dość często uciekałam, teraz dopiero powoli wychylam nosek z norki XD

      Usuń
    3. a mi to się wydaje troszkę...smutne. ale to mój punkt widzenia, rozumiesz? w sensie, ja bym takich wyborów chyba nie umiał dokonać.

      stańmy się zającami, one nie mają nor, rodzą się na polu! XD

      Usuń
    4. No smutne. To też kwestia przyzwyczajenia. Zawsze odstawałam od rówieśników i na ogół byłam wyrzucana ze wszelkich grup. Taki tam pech. Nawet raz nauczycielka powiedziała, że to moja wina, bo jestem za dobrze wychowana. Śmieszne, ale prawdziwe. Niestety. Samotność nie jest pełna, bo jednak lgnę do ludzi, ale nie ma tej więzi. Nitki po której się wraca do danych osób.

      Lubię być królikiem XD

      Usuń
  6. Gdzieś tam, w oddali, czai się zło. Czarne zło nazywane wspomnieniami. One są demonami naszej podświadomości, koszmarami i wszelkim czarnowidztwem. Trzeba dalej... nie można tak. Dziś jesteś zupełnie kim innym, w zupełnie innym miejscu. Czy masz kogoś do przytulenia? Dzisiaj jest momentem kluczowym. Nie wolno poddać się echu wczoraj. Jutro musi być statecznie twarde.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam, oczywiście, że mam. ale mam też swoje sposoby radzenia. i wiem, że będzie dobrze. tylko pierwszy odruch zawsze każe uciekać, pogrążać się, rozdrapywać. potem wszystko się układa. musi.

      Usuń
    2. Podobno tak wygląda terapia - najpierw rozdrapywanie, potem regeneracja, ale skuteczna. Bo najpierw trzeba posprzątać. Wmiatanie pod dywan nic nie da.

      Usuń
    3. naturalne psychologiczne etapy, więc..ja chyba wpisuję się w normy pewne:)

      Usuń
  7. Nie wiem dlaczego, ale po przeczytaniu tego tekstu mam dziwne przeczucie, że prędzej, czy później się z nim spotkasz. Wydaje mi się, że rozmowa o której myślałeś bardzo by się przydała. Może Twoje obawy i niepewność znalazłyby ujście. Może to jest to brzemię, które na Tobie ciąży, które przywraca koszmary z przeszłości. Jak mówiłeś - pewnych rzeczy się nie zapomina, ale sztuką, najprawdziwszą i najtrudniejszą, ale za to piękną i świadczącą o prawdziwej dojrzałości jest właśnie przebaczenie. Podziwiam osoby, które są w stanie spojrzeć w oczy swoim oprawcom, położyć im rękę na ramieniu i przebaczyć. Choć mi łatwo mówić, bo to wszystko kwestia perspektywy.

    To naturalne przecież, że poczułeś niepokój. I jeśli dane będzie wam się kiedyś spotkać, to on będzie dalej. Pewnie o tym wiesz, dlatego trzeba to do siebie dopuścić, nie dać się zaskoczyć i może ta kwestia ułatwi sprawę. Nie wiem, tak mi się tylko wydaje, może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak mówiłem- czas pokaże i przyniesie odpowiednie rozwiązania. ale cóż...chyba masz sporo racji.

      Usuń
    2. racji nie mam, tylko przeczucie.

      Usuń
    3. dla mnie przeczucia są nieraz faktami, więc wiesz:)

      Usuń
  8. Myślę, że nigdy nie będę mogła tyle powiedzieć o swoim ojcu. Pozwolić sobie na aż taką szczerość. Może kiedyś się na to odważę, teraz jednak wszystko jest zbyt kruche, choć minęło już parę lat.

    Przeczytałam ten Twój post parę razy. Wypaliłam przy tym sporo papierosów, żeby się uspokoić i jakoś sobie ulżyć. Nie wiem czemu to wszystko, co napisałeś dotyka mnie aż tak. Trochę się nawet tego boję. Zresztą mamy noc. W nocy najłatwiej zatraca się w przeszłości i wszystko jakoś bardziej nas dotyka.

    To takie chore, że mijają miesiące, nawet lata, a potem trach, jedno słowo nawet i wszystko wraca. Cała bariera ochronna jaką sobie budujemy okazuje się być cholernie krucha.

    Wiem, że powinniśmy przebaczać. Ja na razie staram się tylko zrozumieć. Chociaż i to przychodzi mi z trudnością. Może do przebaczania jeszcze nie dorosłam. A może po prostu jest na to zbyt wcześnie.

    Nie jestem najlepsza w kontaktach międzyludzkich, ale gdybyś kiedyś chciał pogadać to znasz mejla. Poradzisz sobie oczywiście sam. Bo to od nas zależy najwięcej. Jednakże szukaj też pomocy u innych. Ja tego nie zrobiłam i może to mnie zgubiło.

    Swoją drogą ostatnio zdarza mi się przez Twoje słowa płakać. Oczywiście nie jest to Twoja wina. Po prostu odnajdujesz we mnie jakieś emocje, które ja przykryłam, a powinnam zdecydowanie je raz na zawsze zakopać.

    Moja szczerość się na dzisiejszy dzień wyczerpała.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz, ja po prostu od jakiegoś czasu staram się być hm...zwolennikiem pewnego ekshibicjonizmu emocjonalnego. bo zauważyłem, że to pomaga. jak wyżej ktoś napisał, zamiatanie pod dywan nic nie daje. tylko pewna forma ekspresji- czy w rozmowie czy...przez sztukę. ale to troszkę już inny temat.

      ale fakt faktem- pewne rzeczy też muszą do tego dojrzeć. czasem wiele wody w rzekach musi upłynąć.

      nie wiem, czy powinienem przepraszać?
      fakt faktem, noc zmienia nam perspektywę bo wydobywa wszystko to, co zazwyczaj przesłaniają nam oczy. więcej czucia niż oczywistości. subtelności, dotyk, smak. tym jest noc. a człowiek, przyzwyczajony do światła, nieraz się gubi w tym roku, uważając go za groźny. a wcale takim nie musi być. ale..to też już inny temat.

      ale może nieraz ta bariera, te mury muszą runąć? może to...potrzebne? bo jakiekolwiek bariery umocnienia może i nas chronią...ale może i nas krzywdzą?

      nie ma powinniśmy. istnieje chcemy. kwestia, co dla nas jest właściwe. ja uznaję, że jest to wybaczenie, a nienawiść jest największą ze słabości. inaczej już nie umiem.

      ok, zapamiętam:) i widzisz...nie mam już z tym problemu. w sensie, z ludźmi. ucieczka to tylko pierwszy odruch...ale ja wiem, że ludzi się potrzebuję i mogę być tylko wdzięczny bogom wszelakim, że takich "właściwych" dookoła mam. ale zapamiętam, bo cóż- człowieka nigdy mało, prawda? więc z drugą stronę- jakbyś "czegoś potrzebowała" wiesz też, gdzie mnie szukać:) ponoć można mnie polecić jako błazna:)

      i cóż, znowu nie wiem, czy powinienem przepraszać? ale widzisz...mi się wydaje, że człowiek nigdy pewnych emocji się nie wyzbędzie. tylko musi je oswajać i z nimi żyć. to wcale nie jest takie...straszne. czuć. to jest piękne, nawet, jeśli to bolesne czucie. przerażające są groby w duszy za to.

      Usuń
  9. Widzisz... Wiem, że pisząc ze mną dajesz z siebie wszystko, jest wnikliwie i wyczerpująco. Chciałabym się zrewanżować, wiedząc, że tego teraz potrzebujesz. Czasami jednak po prostu nie mam słów i to jest jeden z tych momentów. Kiedy nie wiem, co powiedzieć, milczę. Zwłaszcza w sytuacji, gdy każde, nawet najmądrzejsze zdanie brzmi jak frazes.
    Chciałabym z Tobą pomilczeć, dodać otuchy właśnie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale hej hej, co ty mi tutaj:)rewanż? to nie szachy, dziewczyno:) relacje miedzy ludźmi nigdy gier nie powinny przypominać.
      mi milczenie często odpowiada. milczenie i puszczanie kaczek na jeziorze. choćby:)
      bo masz rację, nieraz pewne rzeczy są frazesami tylko, nieraz słowa gubią, plączą. są źródłem nieporozumień, jak padło w moim ukochanym "Małym księciu". więc, mówiąc już ogólnie- bądźmy. to zawsze starcza, nawet afirmowane w przestrzeń, nie bezpośrednio dotykane, bo odległości bywają spore. ale tylko tyle i aż tyle:)

      Usuń
    2. Skrzywione to mam po pewnej znajomości xD A tak serio: zawsze, kiedy widzę, że ktoś daje wiele i jest zaangażowany, staram się to odwzajemnić. Nie na zasadzie rewanżu, ale szacunku i sympatii :)
      Ze słowami trzeba uważać, mają wielką moc. Rzucane na wiatr obniżają poziom wiary w drugiego człowieka, czasem bolą bardziej niż rany fizyczne, innym razem uskrzydlają - na tak potężny oręż trzeba uważać :)

      Usuń
    3. hm...no to chyba że tak. to już brzmi ładnie i logicznie nawet:)

      otóż to. z tym...że bez nich nieraz jeszcze trudniej. a ponoć w ogóle, wy, kobiety ( nie, nie oskarżajmy mnie o seksizm, psychologiczna płeć się kłania, no! XD) jesteście ponoć bardziej na słowa wrażliwe. jeśli miałbym zdradzić męskie sekrety, to większości z nas samymi słowami nie oczarujecie. chodzi o to, że wy bardziej łączycie słowa z emocjami, dlatego chyba was łatwiej nimi zranić. tak przynajmniej twierdziło wielu "tych mądrych ludzi". tak mi się teraz skojarzyło, ja mam dzisiaj mózg wybitnie skojarzeniowy:)

      Usuń
    4. Zobaczymy, co mój promotor powie xD W tym semestrze mam z nim przedmiot "płeć, a nierówności społeczne", zapowiadał, że o uczuciach też sporo będzie. Chyba gościa konik swoją drogą, bo bez trudu w ramach innego przedmiotu wyłożył teorię interakcji seksualnej xD
      Jednak i bez opinii pana z tytułem naukowym przyznam Ci dużo racji. Potrafisz się wczuć po trochu w sposób myślenia obojga płci, co osobiście uznaję za rzadką, acz cenną umiejętność :)

      Usuń
    5. o proszę...chcę notatki z tego! XD albo jakieś ciekawe informacje, cokolwiek. bo mnie ten temat akurat bardzo interesuje:) i cóż..nie dziwię się temu panu wcale XD

      to dlatego, że mam 3 siostry XD a tak na serio to ponoć mam w dużej części psychologicznie kobiecy mózg ( nie mówimy tu o płci mózgu, a psychice mózgu, podkreślmy) i jakkolwiek to stwierdzenie mnie nie kastruje, nieraz ułatwia życie XD

      Usuń
    6. Notatki to i ja chcę, musi mi ktoś dać, bo sama nie piszę odręcznie (tj mogę, ale ślamazarnie mi to idzie, a na dodatek bazgrolę strasznie :P), a z tym bywają problemy ^^ Jak znajdę wenę, posta naskrobię o tym przedmiocie, bo jest przeciekawy :D
      Interesująca diagnoza xD Jak do tego doszedłeś?

      Usuń
    7. dobra, to umówmy się, że mi możesz napisać potem ładnego maila z najważniejszym informacjami czy cośXD i nie martw się bazgroleniem, mam taką dysgrafię, że nieraz musiałem poprawiać egzaminy ustnie, bo nie mogli mnie profesorzy rozczytaćXD

      um...sam nie doszedłem, mam za dużo znajomych bawiących się psychologią i każących mi rozwiązywać testy psycholigiczne do jakichś magisterek XD

      Usuń
  10. Jestem z Ciebie dumna - zatrzymałaś domino "zło za zło" - takich ludzi brakuje. Powiedziałeś stop - zawalczyłeś o swoje szczęście w najtrudniejszy sposób - ale najprawdziwszy - wybaczenie. Naprawdę jestem z Ciebie dumna. Poradzisz sobie - cokolwiek się nie dzieje - poradzisz sobie... Wiara to naprawdę "niezła" siła ;) Jesteś silny w swojej wierze, silny w swoich przekonaniach - a ja mogę z całego serca Cię wspierać i jeszcze mogę ciepły uśmiech przesłać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. um...dziękuję w takim razie:) chociaż, to głupio tak czytać troszkę. no ale:)

      Usuń
  11. Jestem naprawdę zaszokowana Twoim wpisem. Myślałam, że "dużo przeszedłeś w życiu" zakończyło się na śmierci Twojej mamy, zdradzie i śmierci znajomej. Ale widzę, że nie masz lekko. Tym bardziej podziwiam Cię, że pozostajesz w dobrych relacjach z tym światem. Albo chociaż sprawiasz takie wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w życiu nie można się nudzić, no nie?:P a tak serio, bez ironii już- to nikt nie ma lekko. i każdy to, co otrzymuje musi pokornie przyjąć i znieść. trochę jak w kawale z gównem i szukaniem konika.
      i widzisz, pomimo gówna, pięknie jest żyć, tam gdzieś ten konik jest no:) i nie oszukujmy się- czy bez złych rzeczy docenilibyśmy dobre? pewnie nie. więc rzeknijmy, że jedne rzeczy powodują poznanie wartości innych. dobrze jest:) po nagłym zachłyśnięciu dobrze jest:)

      Usuń
  12. Wow. Czytałem dużo notek, różnych, naprawdę. I nagle czuję się dziwnie, że ten sympatyczny, roześmiany, radosny wydawałoby się chłopak z moich komentarzy ma takie przeżycia. Ja też nie mam najlepszych z ojcem, ale to nic w porównaniu z tym, a przecież też zostawiło sporo blizn. Być może nie takich na ciele, ale gdzieś tam wewnątrz.
    I jest mi żal Ciebie. Wiem, nikt nie lubi współczucia, ale jest ono po prostu... W nas. I nie każdego się nim obdarza, w jakiś sposób jest wyjątkowe. Naprawdę jest mi żal, że niektórzy ludzie muszą dostać tak bardzo po dupie, chociaż to niesprawiedliwe, bo nic nie zrobili, więc dlaczego tak cierpią. Ale już dawno się nauczyłem, że życie nie jest sprawiedliwe.
    Prawdę mówiąc, ciężko zabrać mi się za czytanie Ciebie, Twojego bloga, bo jakoś forma nie jest zachęcająca. Wiesz, kolumna tekstu, żadnych odstępów i weź ją przeczytaj ;D. Ale chyba się okazuje, że możesz być przynajmniej ciekawą osobą.

    To trudne, prawda? Są takie momenty. Wszystko idzie dobrze, uśmiechasz się, odnosisz jakieś sukcesy, czasem porażki, ale ogółem idziesz do przodu. I nagle coś. Coś zupełnie niby normalnego. Wspomnienie, jakieś miejsce, piosenka, czy słowa kogoś innego. Przypominają Ci o tym, co wolałbyś wyrzucić z swojego życiorysu. Symbolizują błąd Twój, kogoś, jakąś stratę, niechęć do Ciebie osoby bliskiej, cokolwiek, co wywołuje tak skrajne emocje. I załamujesz się, chociaż nie chcesz. Walczysz całym sobą, by to nie wróciło, ale wraca. I te kilka chwil lub godzin jest najgorsze w Twoim dotychczasowym życiu. A potem znika. Podnosisz się. Wiesz, że to było, wiesz, że już nie wróci. Jesteś innym człowiekiem i jesteś w stanie się podnieść. Być ponadto, zmieniasz się, dojrzałeś. I nie dasz się zastraszyć tym wspomnieniom. To sprawia, że jesteśmy silniejsi. Widzę (po komentarzu joanny ka z góry), że dostałeś jeszcze bardziej po dupie, niż się wydawało. Jak silnym człowiekiem musisz być? To fascynujące...

    Pozdrawiam ciepło. I nie daj się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo tak serio, to jestem przypadkiem śmiania się przez większość czasu. tylko życie jest takie, że musi nam dawać powody i do uśmiechu i do płaczu. równowaga, jak mniemam:) i hej, jakby nie było, każdemu jakoś życie dokopało. pisałem zresztą o tym wcześniej ( http://go-down-to-the-rabbit-hole.blogspot.com/2014/02/zycie-pierdoli-nas-wszystkich-kurt.html ) i cóż...to, że są powody do płaczu nie znaczy, że można zaprzestać doceniania tego, co daje powody do uśmiechu. taka moja pokrętna filozofia:)

      i bogowie, nie znoszę właśnie słowa "żal". ale..rozumiem o co chodzi i doceniam. po pokonaniu pierwszej irytacji:)
      bo życie nie jest od tego, żeby być sprawiedliwym:> ono nie jest ani dobre ani złe. kwestia jest tylko, jakie my mamy do niego podejście.

      i ta, wiem, nie jestem specem od estetyki, ja po prostu mam "słowotok" XD
      cóż, dzięki:)

      eee...nie przesadzajmy. każdy człowiek ma w sobie taką samą siłę. kwestia tylko umieć ją wydobyć.

      nie dam się, nie dam:)

      Usuń
    2. Niewielu potrafi wydobyć taką siłę i nie znałem jeszcze osoby, która by w stu procentach sprawiała wrażenie takiej pogodnej pomimo całej kaszany w życiu. Naprawdę.

      Pozdrawiam ;) again ;d

      Usuń
    3. to może mało ludzi znasz? XD nie, tak serio, to nieraz po prostu się nie wie. zresztą...mamy w naszych czasach bardzo mało ludzi, którzy potrafią się śmiać, tak szczerze, całym sercem. i to niezależnie, kim są, co robią, jakie mają wspomnienia. wdepnęliśmy społecznie w wielkie bagno ponuractwa jak dla mnie. i trzeba z tym walczyć, o XD

      Usuń
    4. Wiesz, ja mieszkam na Podlasiu. Tutaj ludzie są ponurzy non stop. Naprawdę, uśmiechnij się w autobusie, zacznij nucić z uśmiechem piosenkę i machać głową w rytm, a będą na Ciebie patrzeć jak na chorego psychicznie. To kolejny powód, dla którego nie lubię tego miejsca tak bardzo.

      Usuń
    5. no ja jestem z Poznania, więc całkiem inne klimaty. ostatnio zostaliśmy nawet przez to:
      http://www.youtube.com/watch?v=NUaJA9myEns nazwani przez jakąś amerykańską agencję prasową najbardziej wesołym miastem Polski XD ale tak serio- to nie ma znaczenia. wszędzie często uśmiech, radosne podskakiwanie spotyka się z hm..krytyką. potępieniem społecznym, takim milczącym. ale to nie znaczy, że ja chocy zamierzam wejść w ten kanon ponuractwa, no nie dajmy się niechętnym spojrzeniom. róbmy swoje, a potem może i cała ulica zatańczy. bo to da się zrobić, nieraz robiliśmy performeance zachęcające do tego, trochę inicjatywy, jak w tym filmiku...i może ktoś będzie miał weselszy, bardziej szalony dzień:)

      Usuń
    6. Powiem szczerze, że u mnie to nie wypaliłoby ;D. Wiesz, byłem w różnych częściach Polski, powiem szczerze, że ostatnio w Gdyni spotkała mnie sytuacja. Dla mnie dziwna, ale być może taka nie jest. Jakaś starsza pani uśmiechnęła się do mnie i spytała, czy może po prostu dosiąść się na ławce. U mnie w Białymstoku taka sytuacja jest nie do pomyślenia. Nikt by nie podszedł i nie spytał, nie zaproponował czegoś podobnego. Naprawdę.
      A nawet gdyby, prędzej zostałaby taka osoba zjechana wzrokiem od dołu do góry. Trochę to chyba przykre...

      Usuń
    7. Btw, ta piosenka ładuje mnie taką mega energią, uwielbiam ją. Jak jeżdżę autobusem do szkoły w weekendy i poleci ta piosenka, to nieważne, czy pada i jest pochmurno, czy sypie śnieg albo jest słonecznie, uśmiech sam wchodzi na usta i głowa oraz noga rusza się samoczynnie w rytm. Pisząc to nawet sam się uśmiecham ;D
      Kilka tygodni temu słuchałem tego dzień w dzień, non stop, całe 24h wersje. ;D

      Usuń
    8. no nie wiem, nie byłem nigdy na tak długi okres czasu w Białym, żeby to oceniać:)

      a zjechanie wzrokiem...wyglądam tak dziwnie, że to nie byłby pierwszy razXD

      i cóż, mi też to humor znacznie poprawia, wiem o co ci chodzi doskonale:)

      Usuń
    9. I dobrze, że nie byłeś na tak długo, nie polecam miasta do mieszkania. Fu, fu i jeszcze raz fu.

      A tak, w sumie to też nie przejmuję się tym za specjalnie. Niekiedy mnie to nawet bawi, czasem drażni. Po prostu wiesz... Tu wesołość nie jest mile widziana. Zupełnie, jakby była wstrętną chorobą zakazną. Życzliwość, nie. Nic z tego. Przykre.

      Są takie piosenki, które po prostu nas ładują. Kiedy tylko słyszałem pierwszy raz "Happy" to nie mogło być inaczej. Uśmiech i od razu dzień robi się jakiś lepszy ;D

      Usuń
  13. Nie napiszę,że współczuje - bo to brzydkie uczucie, współczuć komuś, jakby nad kimś się litowano, sprawia to,że inny człowiek jest gorszy w nieszczęściu, a Ty nie jesteś. Powiem,że troszkę rozumiem, albo staram się rozumieć. Także się wstydziłam krzywd zamiast zrobić coś by ktoś inny się wstydził... Musisz uspokoić się, ukoić wszystkie nerwy i lęki w sobie, odciąć się grubą linią od tego co było - to nie łatwe, ale wiem,że się da. To może być tylko wspomnienie, nie miłe, niejasne ale już skończone :) Życzę sił Kordianie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i ja cholernie się cieszę, że tak nie napiszesz, zwłaszcza, że już się ogarnąłem w miarę i roztkliwianie się nade mną zaczyna mnie powoli drażnić:)
      i dziękuję:)

      Usuń
    2. No i bardzo dobrze :) Ale czasem każdy ma taki moment. Ważne by nie trwał długo :)

      Usuń