sobota, 8 lutego 2014

bo widzisz, skarbie, w tych dniach za dużo historii widziałem i słyszałem, czyli o kruchości serca słów kilka


Bo widzisz, skarbie mój, serce to taki mięsień jedyny w swoim rodzaju, łamliwy. Bardziej kruchy niż martwe włosy. I wcale nie jakiś kłamliwy, jak twierdzą słodkie książki o różowych okładkach. On nawet nie wie, czym jest fałsz. To my go oszukujemy.
 
Dlatego częściej łamie się, częściej niż noga czy ręka. Nawet pobija w tym ilość złamań nosów kibiców po przegranym meczu. Więc proszę, nie rób mi krzywdy. Już nie rób mi krzywdy. Nie zasmucaj. Serce nie zrośnie się jak kość. Kości zrastały mi się nieraz, nie jedna, nie dwie. Nie raz, nie dwa. Na mięśniu zawsze, zawsze będzie już na pękniecie, martwa sfera blizny, sprawiona brakiem twojego uśmiechu, dotyku, brakiem ciebie. Nie oswajaj mnie, jeśli nie chcesz zostać. 
Jeśli masz odejść, to najlepiej już z tego zrezygnuj. Nawet nie podchodź. Ugryzę cię. Opluję. Porażę prądem mojego ujemnego ładunku emocjonalnego. Bo od pewnego czasu czegoś mi brak. Kogoś mi brak. Jakoś mi brak.

A ty, skarbie mój, możesz to łatwo wykorzystać. I wiesz o tym.

Chciałbym deszczu, skarbie. Takiego wielkiego. Usiadłbym wtedy w błocie nawet i liczył krople. Mieszałbym je z tymi moimi prosto z duszy. Wtedy bym się ich tak nie wstydził, wiesz. Nam płakać nie wolno. Nam tylko stać na straży i kamienieć ( mówili, że to kropla drąży skałę.)

Widzisz, skarbie, to po prostu mój kawałek lodu w piersi topnieje. Gdzieś ta woda musi się wylewać.


Bo widzisz, skarbie mój, największym problemem człowieka jest wiara. Nie wierzy w siebie, w coś wyższego lub innego człowieka. Nie wierzy, że może być dobry i łamie serca. Łamie cudzą duszę, jak koło łamało stawy. Boi się i stara się sobie wmówić, że ten strach jest normalny. Obawa przed bez- wiarą, tym, że wiara jest dla niego za trudna, bo wymaga całej listy potrzebnych cech i niesie ze sobą obowiązki.

I widzisz, skarbie mój, ilekroć ktoś próbuje się wyłamać z zaczarowanego kręgu nienawiści, grzęźnie w przestrzeni międzysłownej reszty społeczeństwa. Bo oni nie próbowali. Więc chciałbym by była tu moja odwaga, obok mnie. Twoja odwaga obok ciebie. Krok w krok. Jak marsz, taniec lub staczanie się na dno. Możemy się nawet staczać, skarbie. Ale róbmy to odważnie i odpowiedzialnie. Odpowiedzialnie za najbardziej kruchy mięsień.

Widzisz, skarbie mój, sytuacje między ludźmi czasem ewoluują w coś większego. Mamy tu teraz pokazy sztucznych ogni- ogień i tak nadal parzy. Parzy jak ludzie, jak relacje. Parzy, ale co z tego, jeśli pozwolimy na działanie kojących maści. Mamy tu diabelskie koło- pokaz wynaturzenia człowieka w obecności paru metrów szkła lub papieru oraz spadające gwiazdy, działające jak pociski snajperskie. Skarbie mój, nie wiem, czy już zdajesz sobie z tego sprawę, ale to jest częścią życia. Jak wszelkie błędy i rany przez nie nam zadawane. Ale to nie tłumaczy tego, gdy obchodzisz się z moim sercem nieostrożnie. Nie tłumaczy tego, gdy moje serce wykorzystujesz.

Bo widzisz, skarbie, ja chciałbym by ktoś to naprawił. By ktoś naprawił to, jak ludzie się wzajemnie ranią. Jak igrają z cudzymi emocjami, igrają ze sztucznymi ogniami. Chciałbym, skarbie, by ktoś dał jakąś możliwość rozwoju, drogę majsterkowicza dla niepełnosprawnych emocjonalnie. Bo ja, cały ja, jestem spragniony pozytywnych emocji u siebie i u innych, a czasami zdaje mi się, że nikt nawet nie wie, co to jest radość. Jestem spragniony dotyku między ludźmi, dotyku innego niż uderzenie. Chciałbym poranka z tysiącem słońc- możliwościami możliwymi do spełnienia dla każdego, kto chce kochać i czułości potrzebuje. Chciałbym czule objąć. Ja, skarbię, chcę dnia nie pociętego emocjonalnymi stacjami bólu, nie chcę kropel krwi z oczu. Bo jest źle gdy człowiek jak elektroniczna machina odlicza sekundy za pomocą kolejnych cierpień i rozczarowań. Może jak spadnie deszcz, maszyna popsuje się. Może, gdy spadnie deszcz dla każdego z nas, pozwolimy by lód stopniał w sercu, skarbie.

Nie chcę tego, co złe. Nie chcę kruchości serca dla nikogo, a jednocześnie jej potrzebuję, bo serce bez niej sercem by nie było. Ja, skarbie, pragnę spróbować inaczej. Ja spróbuję inaczej, bez strachu i z wiarą. Czy ty też, skarbie mój?

Marzę nieraz, by cofnąć czas. Marzę, by blizny nigdy nie powstały na niczyjej duszy. Bo w lustrze widzę nas wszystkich skarbie, nie siebie. Codzienne ja plus reszta świata. Zawsze blado, zawsze marnie, zawsze koszmarnie. Nie chcę tego.

Kap, kap.

Może tym razem uda się jednak popsuć maszynę w konwencjonalny sposób.

Kap, kap.


* * *

Kimkolwiek jesteś, jeśli to czytasz, chcesz tego czy nie, jesteś moim skarbem.
Proszę cię, skarbie, zastanów się nieraz dwa razy, czy nie wolisz złamać mi kości. Mi, jemu, jej. Bo lepiej złamać kość, niż serce.
Proszę cię, skarbie, zastanów się nieraz, czy boisz się wiary. Czy boisz się odpowiedzialności, ja za ty. Oswajaj swoje lisy tak, by nie zdechły z głodu, gdy odejdziesz. A może w ogóle nie odchodź?.
Proszę cię , skarbie, zastanów się, jaki byłby świat, gdybyśmy nie byli tak bezmyślnie okrutni nieraz wobec siebie. Zastanów się, czy sam, skarbie, nie płaczesz nad własnymi ranami, jednocześnie czyniąc to samo innym.
Proszę cię, skarbie, gdy już się zastanowisz, jeśli tego potrzebujesz, poczekaj na deszcz, zapłacz raz i drugi, pozwól lodowcom stopnieć. Ale pozwól też sobie potem na radość. Nie pozwól budować ranom w swoim sercu murów. Spójrz na miliony słońc w cudzej duszy.- bo są ludzie, którzy naprawdę je mają. Idź dalej, aż dotrzesz tam, gdzie pływa się nocami w ciepłym jeziorze, tam gdzie ryby pieszczą twoje ciało i śpiewają wodne kanarki.


I wiesz co, skarbie? Ja już sobie coś obiecałem. Ja też tam będę. Ja się postaram.




...but i won't let this build up inside of me.... 

(najpiękniejsza)

40 komentarzy:

  1. Nie oswajaj mnie, jeśli nie chcesz zostać. - kurde, trafiłeś w samo sedno. tylko niestety czasem nie możemy przewidzieć tego, co się stanie.
    no i niestety nie umiemy uniknąć cierpienia i złamania serca, na tym się też uczymy, uczymy się drugiego człowieka, tego, czego już nie robić i tego, co powinniśmy robić. to też nas kształtuje. jasne, nigdy nie jest łatwo leczyć się uczucia, czasem to naprawdę długo trwa i zawsze zostawia jakąś bliznę, ale to nas bardzo mocno kształtuje.

    na początku myślałam, że ktoś pojawił się obok Ciebie, ale chyba jednak nie, tak stwierdziłam kończąc notkę. życzę Ci tego, by wkrótce na Twojej drodze stanęła wspaniała osoba!

    kurde, powiem Ci, że mnie zaskoczyłeś, ja niestety siebie chcą nie chcąc muszę przypisać do ogółu społeczeństwa... nie wiem, jakoś tak mam, bezpodstawnie, ale ciężko mi to myślenie przestawić.
    mnie ludzie psychicznie chorzy przerażają, chociaż z drugiej strony mój bardzo dobry kumpel z czasów liceum popadł w jakąś psychiczną chorobę przez narkotyki, w ogóle znikał, pojawiał się, niestety kontakt nam się urwał, przykre było to, że jak kiedyś go spotkałam, kiedy już było z nim nie tak, to ledwo mnie poznał, ale z racji sympatii naprawdę było mi go szkoda i wiesz co, mimo wszystko, mimo, że coś się już wtedy z nim działo, naprawdę dobrze mi się z nim rozmawiało. chociaż krótko bo moim koleżanką zachciało się zmienić lokal. ale to chyba tak z sentymentu...

    bo to nie wszystko jest prawda :D ponoć panny są np. bardzo pedantyczne, owszem lubię porządek, staram się go utrzymywać, w szafie mam wszystko idealnie poskładana, zawieszone wieszaki w jedną stronę i nawet bieliznę mam poskładaną w kostkę! ale czasem i bałagan mi się trafi ;) i mimo to żyję! więc nie nazwałabym siebie pedantką, raczej osobą lubiącą porządek, a to jednak różnica.

    nie znałam jej wcześniej. znalazłam chyba na nią sposób. mam nadzieję.

    mało, racja, po pierwszym moim związku dłużej się leczyłam, ale tutaj po pewnym czasie wyszło, że on mnie trochę okłamywał, w sumie tak naprawdę nie wiem w jakim stopniu, ale trochę kłamstw było, i później za każdym razem jak o nim myślałam, powtarzałam sobie: "ogarnij się dziewczyno, nie myśl o nim, to dupek" i to mi naprawdę pomogło. nie rozmawiałam o nim, starałam się nie myśleć, rzuciłam się w wir pracy i już jest w porządku, akurat tu mi się wyjątkowy dupek trafił... wiesz, ja nie powinnam brnąć w tą relację, ale wiem to dopiero teraz, trochę za późno, facet był naprawdę ciekawy, taki indywidualista, ja jestem indywidualistką i lubię ludzi odbiegających od reszty, ale tu trafiłam na ciężki przypadek i ta indywidualność z czasem robiła się bardzo dziwna, ale to dalej mnie do niego ciągnęło, jednak w pewnym momencie było tego wszystkiego za dużo i powiedziałam stop. a teraz czas iść do przodu.
    bo widzisz, właśnie najważniejsze jest to, żeby sobie pewne rzeczy uświadomić i się nie oszukiwać. wtedy można ruszyć do przodu. inaczej wciąż się będziemy w tym temacie kręcić w kółko.
    heh, mam nadzieję, że Twoja intuicja nie zawiedzie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łamanie serca jest często podobne do złamania ręki, nogi - często przypadkowo, przy głupocie. Często nie można tego przewidzieć lub zwyczajnie nie być tego świadomym. Chociażby mój przyjaciel - zastanawiam się, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie trochę łamie mi serce. Nie mam odwagi zapytać, poczekam, może sam mi powie.

    Eh tak na prawdę, to ciężka ta notka. Może gdybym miała więcej siły do myślenia, do analizy, do zastanawiania się to z chęcią bym to zrobiła, bo generalnie lubię to robić. Obecnie - jak wspomniałam u siebie - ogarnęła mnie największa znieczulica wszechczasów i wszystko dookoła jest mi obojętne. Ranimy się, niszczymy się, w ogóle wszyscy jesteśmy be i dlatego się cieszę, że wykorzystujemy tylko kilka procent możliwości naszego mózgu, bo nie wyobrażam sobie (kolejne ograniczenie) do czego byłby człowiek zdolny przy większych możliwościach. Po prostu bylibyśmy chyba największą siłą destrukcyjną na świecie.

    Jeeeeee, jeśli piszę cos bez sensu to strasznie przepraszam. Mówiłam, ze czuję się, jakbym wypaliła tonę zielska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem, jasne, wiem, że to się przypadkowo zdarza. to ludzkie, że ranimy nie chcąc tego, choćby przez to, że nas do pewnych rzeczy się nie zmusi. ale czasem mam wrażenie, że jeśli porządnie byśmy się zastanowili nad pewnymi kwestiami, nie działali zbyt pochopnie, to pewnych rzeczy można by było uniknąć. ot, takie...wrażenie, po pewnych historiach.

      i tak "wyglądasz" na myślącą XD
      a już czasem nie jesteśmy sami dla siebie taką siłą? niezależnie, ile tego mózgu używamy? większe możliwości chyba powodowałyby to samo, tylko perspektywa by została zmieniona jakoś. no nie wiem:)

      i nie przepraszaj, bo za co nie masz, bełkot to nie jest:)

      Usuń
    2. No więc właśnie. Często to "pewne historie" kształtują naszą wrażliwość. Nigdy zębatki nie będą się nakładać, zawsze będzie zgrzyt. Czasem pomimo zadawanych ran trzeba po prostu zacisnąć zęby, albo sobie poryczeć w ciszy.

      he ale super. czyli jeszcze nie jest tak źle :p
      Pewnie tak, tylko zawsze się zastanawiam nad tym (widzisz - błędne koło, bo nigdy to nie przekroczy mojej wyobraźni :D).

      yeah.

      Usuń
    3. ale można je naoliwić! XD
      i jasne, rany w końcu przyjąć trzeba i sobie z nimi radzić. ale gdyby mogło ich nie być....to nadal gdybanie.

      sami sobie stanowimy granicę, wedle tej zasady?

      Usuń
  3. Twarz moknie mi we łzach... Końcówkę widziałam przez mgłę.
    Znów dotknąłeś mnie słowami, podrażniłeś jedną z najwrażliwszych tkanek mojej duszy. Teraz nie wiem co ze sobą zrobić, czuję gorąco od środka. Jakby płomień, żar. Potrzebuję ciszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów, wiesz? Tak po prostu. Takich słów nie można komentować (a już broń Boże oceniać!), je trzeba sobie wziąć głęboko do tego mięśnia i wprowadzać w życie dobre zmiany. Zaczynając od siebie. A z tego, co mi wiadomo, we wtorek ma padać...

    Zostaję, na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oceniać zawsze można:) tylko kwestia, czy emocjami, czy logiką..ale można:)

      więc cóż, rozgość się:)

      Usuń
  5. Pieknie powiedziane... Tyle, ze my jestesmy ludzmi i lamac sie bedziemy nawzajem. Chcemy grac w milosc nie zawsze rozumiejac zasady, czesto sie gubiac. Czasem tez jestesmy graczami, ktorzy chca zlamac innych i to bardzo dotkliwie. Bywamy okrutni, jestesmy ludzmi. Jest w nas zarowno milosc jak i nienawisc. Znalazlaby sie taka osoba, ktora po Twoich slowach z radoscia wbilaby Ci noz w to serce na poczatku mamiac Cie i grajac.I czasem potrzeba nam bolu, by byc madrzejszymi, by poczuc sie silniejszymi... Gdyby istnialo samo dobro, gdyby ludzie sie nie ranili nie docenilibysmy ani usmiechu ani lez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, że będziemy. tylko nieraz pewnych rzeczy udałoby się, mam wrażenie uniknąć. choć tego ułamka wszystkich cierpień i zbrodni nieczułości, jeśli byśmy tylko nieraz się zastanowili.
      i właśnie takich graczy nie umiem zrozumieć. bo ja grać nie umiem za bardzo nawet, jakbym chciał.
      i jasne ja wierzę, że wszystko ma swoją wartość. to cierpienie też. wiele uczy, wiem, bo i mnie wiele nauczyło. a smutek bywa najdziwaczniejszą odmiana radości. ale nieraz, niektórzy...są zbyt krusi. i trudniej im się podnieść- choć twierdzę, że każdy to potrafi. alep o prostu trudniej. i dlatego, jeśli by można im było tego oszczędzić..to warto by było spróbować.

      Usuń
    2. Jestesmy tez czesto impulsywni. Nie zawsze da sie wszystko przemyslec, dzialamy instynktownie. :) No i teraz pomyslalam o kobietach, ktore chca by ich partner byl spontaniczny :)

      Usuń
    3. ale spontaniczność to nie to samo jak dla mnie, co unikanie odpowiedzialności za drugą istotę:)

      Usuń
    4. ale to nie to samo ! ja nie napisałam, że unikanie odpowiedzialności! Ale możemy zranić kogoś czymś spontanicznym, czasem niechcący nawet i nie da się wszystkiego przemyśleć i zaplanować. Oczywiście po czynie spontanicznym to albo przemyślimy i zrozumiemy,że kogoś zranimy i to będziemy potrafili naprawić albo uciekniemy od odpowiedzialności.

      Usuń
    5. trochę się nie zrozumieliśmy, po prostu:)
      i jasne, ja to rozumiem i akceptuję w pełni- że tak się zdarza. ale mam problem z zakceptowaniem tego, że ktoś rani z premedytacją albo przez lekkomyślność taką już..skrajną dość, no.

      Usuń
    6. Jak już napisałam ludzie są okrutni :p Są egoistami i będą ranić na różne sposoby, czasem z premedytacją, czasem nieumyślnie. I świata się nie zmieni. To tak jakbyś próbował Hitlerowi coś wmówić :P że nie wolno ranić ludzi no... ! :)

      Usuń
  6. Świetnie powiedziane, czy raczej napisane. Jednak wydaje mi się,ze ludzie będą ranić siebie i osoby w swoim otoczeniu. Czy tego w ogóle można jakoś uniknąć? Można by było się kłócić na ten temat. Ale moim skromnym zdaniem odpowiedź brzmi nie, zawsze będzie ktoś kto rani innych świadomie, jak i taki, który nie chce tego robić.
    Dziwne, zawsze myślałam,że mięśnie się tak samo odbudowują jak kości... No bo powiedzmy,że ktoś sobie naciągnie mięsień, wtedy musi poczekać, a potem mu się to jakoś zrasta i czuje się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, że będą, jak pisałem- to nieuniknione. nieuniknione jest sparzenie w życiu, cierpienie, oczywista rzecz. tylko czasem mam wrażenie, że niektórzy mogliby podejść do drugiej istoty z większą odpowiedzialnością, zastanowić się. i właśnie chodzi o tych raniących z premedytacją- właściwie, po co to czynią?
      mięsień sercowy jest mięśniem poprzecznie prążkowanym, ale trochę innym niż szkieletowe. łatwiej ulega bliznowaceniu. poza tym, fizljolgicznie, nawet odbudowa wygląda całkiem inaczej, to inne mechanizmy:) blizna na kości- wzmacnia ją. nie złamiesz kości dwa razy w tym samym miejscu. blizna na mieśniu osłabia go, niszczy jego funkcje kurczliwe. dlatego np. tak niebezpiecznie są zawały- zostawiają bliznę i pojemność wyrzutowa serca, jego praca, jest ograniczona- przez obniżoną kurczliwość włókiem mięśniowych.

      Usuń
  7. Zawsze jak czytam coś, co zasadniczo jest całkowicie sensowne i logiczne, mające podstawy w życiu i nieżyciu, to na myśl nasuwają mi się twarde zdania. Tak jak teraz - nigdy nie wiesz, jak długo potrwa uczucie, zanim się wypali, więc nie możesz wiedzieć czy nie odejdziesz po oswojeniu. Czasem nie umiesz zobaczyć w oczach innego człowieka miłości, więc bezwiednie łamiesz mu serce. Świata nie naprawisz, wszyscy będziemy tacy sami - nieczuli, zimni, często bezmyślni. Takie i inne mądre zdania cisną mi się do głowy, a doskonale wiem, że gdybym to ja znalazła się po tej drugiej stronie, tej łamanej, jak to już nie raz było, cierpiałabym miliony lat, zanim serce by się zrosło ponownie. Czasem ciężko wyleczyć się z egoizmu, żeby ostrożnie postępować z drugą osobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i ja w pełni te twoje zdania rozumiem. bo one są w życiu cholernie potrzebne, jak mało co. mobilizują, żeby sobie dalej radzić:) i jasne, nie możesz wiedzieć, nie możesz mieć nigdy pewności. ludzie się ranią i to nie jest całkowicie do wyeliminowania. ale czasem marzy mi się po prostu, żeby niektórzy byli bardziej odpowiedzialni. żeby inni jeszcze dali niektórym szansę na wylizanie się z tych ran, bez ponownej szarpaniny. świata się nie naprawi. nie całego. ale wierzę, że jeśli naprawi się choć jedną sprawę, to nieraz tak, jak naprawić cały świat. od czegoś trzeba zacząć:)

      Usuń
  8. Ja już nie mogę... tyle tych wyznań (ja, kokardka. teraz Ty), że można się zaopatrzyć w zapas chusteczek i chlipać. Napisałeś to tak, że dech zapiera i... gdybym to była ja, zrobiłabym wszystko, by nie zawieść. Zresztą... czy już teraz tego nie robię? Moja czuła struna jest przeciążona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej hej hej, nie płakaj. bo ja tutaj wiele nie wyznaję. ja właśnie mam chyba nadmiar cudzych wyznań ( i tu i w realnym świecie) i mam jakoś...dość. w sensie, marzy mi się, żeby niektórzy zrobili się odpowiedzialniejsi. żeby przestali. a inni, żeby pozwolili sobie żyć dalej. i tak, wiem, to nierealne, żeby każdy był szczęśliwy. ale pomarzyć można, czyż nie?:)
      może jest jakiś sposób, żeby odpocząć choć trochę mogła? chcesz to mogę ci zacząć opowiadać zabawne historie czy coś XD ponoć jestem dobry w roli błazna XD
      a w sumie. taka inna rzecz- że właśnie nieraz zapłakać trzeba. a może nieraz nawet pewne struny wręcz....zerwać? żeby mogły powstać nowe. ot, tak gdybam:)

      Usuń
    2. ale w sumie jak teraz tak myślę, to w trójkę zrobiliśmy maraton odczuć/ wyznan połamanych serc XD nie ma to jak zgranie w czasie, akcja i reakcja drugiego człowieka. dobrze jest. a powiem że dobrze, bo jak się dobrze to "odwróci" to może i coś dobrego z tego wyjdzie?:)

      Usuń
    3. Marzyć wolno każdemu i rozumiem, że możesz mieć dość. To był taki protest, prawda? Przy tym celne posumowanie.
      Skoro już z siebie to wyrzuciliśmy, może być tylko lepiej :) A opowiadać coś możesz zawsze, uwielbiam Cię słuchać :D

      Usuń
    4. owszem, można powiedzieć, że to protest swojego rodzaju:) łagodnie wyrażona prośba do ogółu. czy jakoś tak;) bo jeśli o mnie samego chodzi, to u mnie...raczej wszystko w porządku, a na pewno pod tym względem. serca mi nikt nie złamał w ostatnim czasie, co to to nie:)

      nie rozpędzaj się tak, bo i ja się rozpędzę...a to bywa niebezpieczne xD

      Usuń
  9. Bo jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardy tyłek...

    I to z "łam kości, ale nie serca" to uświadomiłam sobie, że kobiety są odpowiedzialne, za ból na tym świecie :P Bo faceci jak się wkurzą to się pobiją, połamią a potem piją razem piwo. A kobiety... Nienawidzą się do końca życia i robią sobie tylko na złość :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to też prawda. dobrze, że w mój tyłek ciężko wycelować XD

      odpowiedzialni się faceci, kobiety...odpowiedzialni są po prostu ludzie. ale też ludzie mogą leczyć cudze rany lub im zapobiegać:)
      ale fakt, mam wrażenie, że my na pewne hm...zadry reagujemy po prostu inaczej.

      Usuń
    2. Wy macie chyba po prostu prostsze myślenie. My zbyt dużo analizujemy. Ale w sumie masz rację. To ludzie są źli, bez podziału na płeć.

      Usuń
    3. a widzisz, mi to nawet kobiety zarzucają, że zbyt zawile myślę XD ale tak serio- to może i coś w tym jest. podchodzimy często- choć nie każdy- do wielu spraw bardziej rzeczowo, mniej emocjonalnie, wy ze wszystkim wiążecie emocje. my nie do końca ponoć.

      Usuń
    4. No właśnie jednak mimo wszystko nie da się tego jednoznacznie określić :) Bo nie istnieje statystyczny człowiek, każdy jest indywidualnością. Ty jesteś trochę podobny jak mój Ciacho. On też dużo myśli, ale nigdy o tym nie mówi... I to właśnie próbuję cały czas, od początku naszej znajomości rozgryźć. Co zrobić, by zaczął do mnie mówić...

      Usuń
    5. pewnie, że nie istnieje. tylko czasem prawdopodobieństwo jest większe lub mniejsze pewnych zdarzeń i cech:)
      powiem prosto- słuchaj. bo słuchanie, takie prawdziwe, jest sztuką trudną. nie chodzi o pytanie, wydobywanie tylko słuchanie całym sobą. przynajmniej, na mnie to działa XD

      Usuń
    6. A to tu napisałam mój zaginiony komentarz :D Szukam go i szukam :D Ech:P
      Chyba nie umiem słuchać. Czasem słyszę tylko to, co chce usłyszeć. I w taki sposób czuję ból, który przekazuje dalej. Koło się zamyka i oto powód dlaczego kolejne serca pękają... Moje jest już chyba całe w szwach :) Teraz ból dobiera się do wątroby :)

      Usuń
    7. zaginiony komentarz...brzmi jak kolejny odcinek Indiany Joensa XD
      hm...to nie jest dobre, nie umieć słuchać właśnie, bo w takie błędne koła wpaść można. można się jednak nauczyć:)

      Usuń
  10. masz rację, czasem gdyby się mocniej nad tym zastanowić, to może by się uchroniło kogoś przed ranami. wiesz, nie łatwo jest wyleczyć złamane serce, ludzi to spotyka i boli, ale masz rację, jak się za dużo takich rzeczy słucha, dzieje na około, to aż chce się krzyczeć by coś z tym zrobić.
    a jeszcze co do tego, by przemyśleć sobie pewne sprawy, zanim się coś powie czy zrobi, jest to też trochę zgubne, na pierwszy rok poznałam spoko faceta, dogadywaliśmy się naprawdę fajnie i była chemia między nami, spotykaliśmy się naprawdę często, i byłam nastawiona, że coś z tego będzie, ale widzisz, po półtora miesiąca wyskoczył do mnie z określeniem "żona"... na początku myślałam, że to w żartach czy coś, ale później mówił już częściej, mnie to osobiście przestraszyło i wszystko się skończyło. on później cierpiał długo, a ja cóż, w ogóle, tym swoim podejście, i tym, że po tak krótkim czasie aż tak poważnie traktował naszą relację po prostu mnie przeraził, dla mnie takie określenia i różne deklaracje to trochę po dłuższym czasie, kiedy my się prawie nie znaliśmy i w ogóle. i widzisz z jego strony jedno słowo, a zniszczyło wszystko. ja nie mogłam sobie tego wcześniej przemyśleć tego, że tak to się ułoży, więc czasem też po prostu pewne sytuacje są nie do przewidzenia i nie do przemyślenia...

    na pewno tak będzie! :D w końcu wiosna nadchodzi, to się zrobi jakoś bardziej uczuciowo ;)

    nie wiem, może dlatego, że mają w sobie coś nieobliczalnego?

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak przeczytałam komenta to w mojej głowie załomotało :"Bo wszystkie kotki moje są" XD w rytm dobrze znanej piosenki, cholera... jak tak dalej pójdzie trafię na jakiś odwyk albo zostanę nawiedzoną kocią mamą ;)
    Właściwie trzy w porywach do czterech, w momencie jak opiekuję się pod nieobecność mojej rodzicielki Pestką ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też niestety mam...nawyk zbierania kotów XD dlatego pytałem:)

      Usuń
  12. Powinniśmy brać odpowiedzialność za uczucia, które rodzimy w innych. Ale nie bierzemy. Powinniśmy potrafić zatrzymać przy sobie, potrafią zostać przy kimś, a potrafimy odrzucić. Chcemy, by w nas wierzono, a sami nie wierzymy w siebie.
    Ludzkość - paradoks. Same sprzeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze, że jeszcze są sprzeczności może, a nie tylko "ciemne" strony...

      Usuń
  13. Slipknot - jeden z moich ulubionych zespołów. ;)
    bo z bliznami na sercu jak trochę tak jak z białą skórą na nadgarstku; każda żyletka zostawia swój ślad, pamiątkę, która już nigdy do końca się nie zrośnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie nazwałbym jednym z ulubionych, ale lubię na pewno bardzo:)
      bo to też są często w dużej mierze serca blizny.

      Usuń