piątek, 7 lutego 2014

czy można zakochać się w literkach, czyli rozważania starszego brata nad siostry dylematami.

Parę dni temu, w środku nocy przyszła do mnie najmłodsza z mich sióstr.
-Królik, możemy poważnie pogadać?
Zdziwiłem się trochę, bo nie mamy ze sobą najlepszego kontaktu. Nie rzucamy w siebie talerzami co prawda, ale z wszystkimi poważniejszymi sprawami udaje się z reguły do naszej najstarszej siostry. Może dlatego, że zaistniały między nami poważne zadry. Nie jestem najlepszy w rozumieniu nastolatek.
-Właź, siadaj- odłożyłem książkę i zrobiłem więcej miejsca na wyrku.
-Królik...czy myślisz, że można zakochać się w literkach?
-He? Zakochać w literkach? No tak, kocham sposób w jaki pisze Dostojewski...
-Idiota, niepotrzebnie cie pytam- oburzyła się Em.
-Nie no chwilę, o co ci chodzi?
Podąsała się chwilę, jak to zawsze na mnie.
-No jeny, jaki ty głupi. Czy sądzisz, że można zakochać się w kimś, czytając tylko to, co pisze, rozmawiając z nim przez neta, nie wiedząc nawet,jak wygląda?
-Nie wiem, mała. Ale wydaje mi się, że uczucia są na tyle skomplikowane, że wszystko jest możliwe.
Okazało się, dlaczego moja najmłodsza siostra, zawsze mająca jakiegoś wielbiciela ( nie ukrywam, nie wszystkich...lubiłem- i o nich też kłótnie były) ostatnimi czasy przycichła w tym względzie. Otóż, wszystko za sprawą maili i rozmów przez komunikatory różnego rodzaju z pewnym chłopakiem, którego poznała przez jakąś grę. Tyle przynajmniej zrozumiałem, nie ogarniam wszystkiego, co się dzieje w sieci. Trwało to jakiś czas, w międzyczasie moja siostra dała kosza kolejnemu adoratorowi....i jej serduszko zaczęło bić szybciej. Dla owego mailowego pana. Nie widzieli się nigdy na oczy, on mieszka daleko, ale tak dobrze się im rozmawia, tak dobrze się znają, to jakby ktoś, kto wreszcie ją rozumie...idealny kandydat na chłopaka? Czy moja siostra naprawdę mogła się tak zakochać?

Zgłupiałem totalnie, bo summa summarum, nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Okazałem się całkiem niepomocny. No bo, tak szczerze, skąd ja mam wiedzieć? Nie przeżyłem nigdy takiej sytuacji, wszystkie moje związki i ewentualne zauroczenia były jak najbardziej realne, namacalne. Może raz w życiu miałem taki moment, ale dość szybko to minęło. Nie nazwałbym tego nawet zauroczeniem. Raczej fascynacją- tylko trudno było tu rozgraniczyć, czy osobą, czy kobietą. Ale osobami to ja się często fascynuje, więc...nie mogę brać tego pod uwagę.
Owszem, nie przeczę- angażuję się emocjonalnie w związki z osobami z sieci- martwię się, zastanawiam się, czy wszystko u nich dobrze, nawet, jeśli na oczy ich nie widziałem, bo w tym kontekście, to nie ma znaczenia. Jasne, nigdy nie masz pewności kto jest po drugiej stronie, na ile tworzy tylko swój obraz...ale ta osoba choć nie jest tak bardzo namacalna, jest realna w jakiejś płaszczyźnie życia. Można kogoś polubić, zwłaszcza, jeśli można z tą osobą rozmawiać godzinami, nawet bardzo polubić, nie przeczę, parę takich osób nawet w tym momencie, pisząc to, bardzo lubię ale...zakochać? Zastanawiam się, czy to nie za poważny stan. Nie neguję tego, bynajmniej, wiem, że to się zdarza. Ale zawsze zastanawiam się, na ile to uczucie jest prawdziwe?

Słowo zakochanie, miłość osobiście traktuję bardzo poważnie. Staram się ich nigdy nie nadużywać. I może dlatego tak bardzo rozgraniczam te płaszczyzny- można polubić, trudno mi uwierzyć, że można pokochać tak naprawdę. Bynajmniej...nie wykluczam tego. Bo nie wierzę też w niemożliwe.

Jasne, co innego kochać rodzeństwo, rodziców, przyjaciół, żywić wielką i głęboką miłość do wszechświata...a co innego kochać kobietę ( lub mężczyznę, kwestia też orientacji, ale, jako że ja się kocham w kobietach jednak, to będę mówić z perspektywy osobistej). Eros jest zupełnie innym rodzajem miłości. To niekoniecznie spokoje ciepło, często potrzeba wielu wyrzeczeń. Mówi się, że ten rodzaj miłości potrafi być najsilniejszy.
Gdy kochamy w ten sposób, targają nami największe emocje, gdy pożądamy nasz mózg potrafi odrealnić się całkowicie. Gdy się kocha, można doświadczyć bezdechu, zawrotów głowy. Gdy się kocha świat się zatrzymuje.
Czy to samo potrafią sprawić te siostrzane literki?
Zapytałem nawet paru osób. Tak, żeby zobaczyć jak inni to postrzegają. Niewiele to wniosło, szczerze mówiąc.
Została mi więc własna głowa. Wszystkie sytuacje jakie znam, wszystkie mądre książki i artykuły w mojej głowie, które ostały się po godzinach czytania. Królik bierze się do analizy, żeby móc pogadać znowu z siostrą, na poważnie. Żeby znowu nie dać plamy.
Przypomniała mi się sytuacja pewnej znajomej mojej znajomej, która naprawdę zakochała się w moim znajomym przez maile. Nadążacie? Nie poznali się. Ale oboje byli w sobie zakochani. Sytuacja dość tragiczna, bo facet zmarł... a w niej to zostało. Nadal ten facet był ideałem, szukała jego słów- słów przede wszystkim, jego myśli, bo nie dotyku- w innych facetach. Po jakimś czasie się z tym uporała ale...ale to było tak, jakby naprawdę straciła kogoś, kogo kochała. Chociaż nigdy się nie wiedzieli na oczy. Nie dotknęli. Nie pocałowali.
Wniosek z tego? Zakochać się w literkach można. I to bardzo. Obsesyjnie wręcz, tak, jak zakochujemy się od pierwszego wejrzenia. Gdy wszystko ucichnie nie szukamy zapachu perfum, jakie ona miała...a zapachu słów. W ludzkich uczuciach, ludzkiej psychice wszystko jest więc możliwe. Nie trzeba znać koloru oczu i smaku skóry, żeby kochać. Zakochać. Mamy nieraz serce, które łaknie bliskości. Tylko, bliskość ma różne rodzaje. Zakochanie przez listy, słowa jest więc możliwe. Nawet bez poznania się w cztery oczy.
Może to nieraz ułuda? Zawsze tworzymy obraz drugiej osoby w swojej głowie, jeśli się zakochujemy. Czy to realnie, czy wirtualnie- zdaje mi się, że przez pierwsze tygodnie mamy przekrzywiony obraz osoby, dla której nasze serce szybciej bije. Obraz idealizowany. Czasem trwa to latami ale pominę te żałosne sytuacje ( w tym swoją...). Na początku często, choć nie zawsze ( dlatego powtarzam, jak się zakocham, to w kobiecie, z którą mogę konie kraść i widziałem ją o poranku na kacu ) kochamy czyjś obraz w swojej głowie. Z czasem rozwiewa się on, wiemy już, że ona też puszcza smrodliwe bąki, a on rozrzuca te stereotypowe skarpetki ( jestem pedantem i ich nie rozrzucam. skąd ten stereotyp, co?). Obraz się rozwiewa i wtedy albo odchodzimy- bo wymagania mieliśmy inne ( pff, fast foodowe spełnianie wymagań...ale o tym kiedy indziej) albo zostajemy i kochamy naprawdę. W internecie, jak dla mnie, stale ma się tylko obraz ułudy. No bo jak mamy to zweryfikować? Pokazać buzię na skype? Bogowie, nie dotkniemy, nie poczujemy, nie zaznamy do końca. Nie będziemy naprawdę w lepszym i gorszym momencie. Będziemy tylko słowami ( dlatego też, współczuję parom, które już się kochają, ale są rozdzielone przed odległość i mają ten kontakt tylko wirtualny. Ale to zgoła inne sytuacje)
Nasuwa mi się więc inne pytanie- zakochanie jest możliwe, potwierdza to sytuacja znajomej mojej znajomej.. .ale czy możliwa jest miłość?
Widzicie, wasz Królik rozróżnia dwie rzeczy- zakochanie i miłość. Zauroczony w życiu byłem wiele razy. Zakochany tylko dwa. Naprawdę kochałem jeden raz, z czego się dość długo wylizywałem, gdy to się skończyło.
Zakochanie jest proste. To wielkie emocje, ptaszki, kwiatki, dramatyczne kłótnie. To większość sytuacji między dwojgiem ludzi, o których piszą w książkach i o których mówią nam piosenki. To zakochani piszą najlepsze wiersze. Miłość, moi drodzy, to dla mnie już troszkę inna sprawa. Do tej otoczki spacerów w środku nocy, kłótni, ptaszków i kwiatków, namiętności, pożądania, no wszystkiego co wiąże się już z zakochaniem, dochodzi wspólne budowanie życia.
Prawdziwą miłość obserwuję choćby w przypadku moich dziadków, którzy spędzili ze sobą 60 lat. I nadal umawiają się na randki. Prawdziwa miłość to te randki od czasu do czasu, wspaniały seks, butelka wina rozlana na dywanie ale też i wspólne wychowywanie dzieci, kawa o 5 nad ranem bo oboje nie możecie spać i podcieranie sobie tyłka, jeśli ona złamie obie ręce. Tak, moi państwo. Prawdziwa miłość jak dla mnie to nie tylko wielkie peany na cześć wspaniałości połówki naszej duszy. To też proza życia. Ziewanie, strzelanie kośćmi i jej trądzik, bo zżarła za dużo czekolady. I tego faktu, ani objadania się czekoladą ani trądziku pod warstwą tapety, ukrywać nie będzie. Tak to przynajmniej widzę ja i w kontekście tego chyba mogę sobie już odpowiedzieć na wszystkie pytania. Sama specyfika pojmowania przeze mnie uczuć na to odpowiada.

Można się zakochać w literkach.
Nie można ich kochać.


Zakochać się w literkach? Dlaczego nie. Zakochać możemy się w czyimś umyśle, jego słowach. To nie jest łatwe, ale nie jest niemożliwe ( zwłaszcza, gdy jesteś sapioseksualny- właśnie poczułem zagrożenie). Różne rzeczy się w życiu zdarzają. Jeju, ludzie nie widzieli się na oczy a zasypiają przytuleni do laptopów, bo kojarzy się z nią/z nim ( bolączka naszych czasów?), więc jednak to się zdarza. Nawet nie przeczę, że może kiedyś zdarzyć się mi. Zakochanie w literkach jest więc możliwe. Nie widzisz jej gestów, gdy mówi, nie czujesz, jak bardzo ma rozpaloną skórę- ale możesz się zakochać. Bo umysł jest najważniejszym organem miłości i organem seksualnym, jak to mawiają. Możemy pożądać ciała, ale zakochujemy się w duszy i rozumie. Niech mnie kulę biją, ale doszedłem do wniosku, że tak, można zakochać się przez internet. Ten chwilowy stan jest możliwy. Ale dochodzę też do wniosku, że nie można kochać. Bo nie można budować przyszłości tylko na literkach. No bo jak, jak ona jest przeziębiona, to zrobisz jej rosół wirtualnie? Same słowa w pewnym momencie nie wystarczają. Bo jednak, mamy też inne potrzeby. Innego wymiaru ciepła i czułości. A ludzie nieraz próbują coś takiego stworzyć. W czymś takim wytrwać.

Fakt faktem pozostaje, jeśli obie strony polubiły się przez ten internet już, nawet zakochały- to mają szansę zweryfikować ułudę i stworzyć coś fajnego. Gdy się spotkają, raz, drugi, zamieszkają razem..dlaczego by nie. Ludzie zawsze mają głód bliskości, a internet to obosieczny miecz- chociaż jak dla mnie niszczy więzi międzyludzkie w dużej mierze i emocjonalność ( o tym też kiedy indziej pewnie) to potrafi też ułatwić wiele. Sprowadza często poznawanie się do baru szybkiej obsługi, ale zdarzają się i perełki. Na pewno wiele już par stanęło na tym ślubnym kobiercu, poznawszy się uprzednio w internecie. I chwała bogom za to. Bo wszyscy ( no dobra, większość z nas, nie uogólniajmy) chcemy kochać, mieć kogoś ważnego i być dla kogoś ważni. A w jaki sposób do tego doszło, nie ma znaczenia. Ważne, że będziemy szczęśliwi.


...i z tymi wnioskami po powrocie z próby poszedłem dzisiaj uradowany do pokoju najmłodszej z moich sióstr. Wreszcie! Odpowiem na poważnie, nie będę jej zbywał banałami. No, postarałem się, nie ma co, jak na starszego i „doświadczonego” brata przystało.
-Em, słuchaj, myślałem nad tym, o co mnie pytałaś w nocy przedwczoraj.
-Słucham?
-No, o tych literkach, czy można się w kimś zakochać...tak doszedłem do wniosku że...
-Dzięki, brat, ale to już nieważne.
-Um? Nieważne?
-No, wkurzył mnie. Jutro mam randkę z kolegą ze szkoły.

Opad szczęki boleśnie uderzył w podłogę. Umarłem mentalnie, a moja mina musiała być bezcenna. Śmiać się, czy płakać?

Wniosek? Nigdy nie nadążę za 16-latką. Nigdy.  

50 komentarzy:

  1. Końcówka mnie rozwaliła, heheh ;D

    Tak poza tym, mam łzy w oczach... Ten wpis poruszył coś we mnie. Wspomnienia mi się plączą teraz po głowie. Zastanawiam się nad tym pytaniem, które zadała Ci siostra. Myślę, że tak. Przynajmniej w pewnym sensie. Raz zdarzyło mi się zakochać w słowach. Trwało to trochę, przez ten czas byłam dziwnie podekscytowana, i ten człowiek, serio był wtedy ważny. Ale minęło mi. Na szczęście.

    P.S. Dobrze jest przeczytać coś dobrego w blogosferze. Jest dużo tutaj wpisów, które mnie cholernie poruszają. Czytam je po kilka razy i nie mogę skomentować, bo to tak trafne, tak dobrze ujęte, tak jakby strzał w sedno mojego serca... Jedynym komentarzem na jaki najczęściej mnie stać to łzy.

    P.S.2 Musisz być fajnym bratem, w ogóle, człowiekiem. Wydajesz się bardzo empatyczny. To w dzisiejszych czasach naprawdę rzadkość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyobraź sobie, jak ja "rozwalony" się poczułem XD
      może na szczęście, a może szkoda, że się z tego nie rozwinęło nic więcej? ale nie znam sytuacji, tylko takie uogólnione pytanie. ale jak to mawiają, było- minęło. i o to może chodzi:)
      i hm...dziękuję? chociaż, nie wiem, czy to dobre słowo. w sensie- łzy są ponoć dobre, gdy są słuszne. ale też, czy są, nie mi oceniać.
      zdania wśród mojego rodzeństwa, jakim jestem bratem, są zdecydowanie podzielone XD i hm...nie wiem, może masz rację, może nie. każdy dostrzega pewne rzeczy, innych nie zauważa. empatia też ma różne oblicza:)

      Usuń
    2. No domyślam się ;D Ale i tak, świetny z Ciebie brat. Ja jakbym przyszła do swojego brata w środku nocy pogadać to uznałby mnie za niepoczytalną i jeszcze przy tym nie wyszłabym z tego bez szwanku :D

      Nie, teraz nawet żałuję, że traciłam czas na taką bezsensowną relację, z której więcej szkód niż pożytku. Poza tym, byłam wtedy w wieku Twojej siostry, głupota nie bolała jeszcze :D Młoda i głupia byłam. Teraz mam inne priorytety, oczekiwania. Potrzebuję czegoś więcej. Mam już inną definicję mężczyzny ;)

      Łzy, dlatego, że coś we mnie poruszasz. Jakąś delikatną strunę emocji. Tak jakbyś czytał mnie. Mówił do mnie. Choć wiem, że piszesz o swoich przeżyciach. To chyba ten znajomy ból jest jakąś łącznością w słowach między ludźmi.

      Na pewno jako człowiek, który dużo doświadczył na własnej skórze, widzisz więcej. Nie wiem jaki jesteś, nie znam Cię. Wydajesz się po prostu bardzo autentyczny w tej empatii. Właściwie, myślę, że mógłbyś być dobrym psychologiem ;)

      Usuń
    3. wiesz, to że nie jest problemem przyjście w nocy i pogadanie, nie jest jeszcze wyznacznikiem:) jako brat mam swoje za uszami, wiele bym sobie sam zarzucił..ale fakt faktem, że jako rodzeństwo wszyscy jesteśmy dość zżyci i może nieraz drzemy koty, ale to nie znaczy, że jak się drugiemu dzieje krzywda, to niebo i ziemię się poruszy, żeby temu zapobiec. to po prostu cała rodzina, nie ja sam:)

      głupota nigdy nie boli, w każdym wieku się te błędy popełnia, stety albo niestety. oho, jakaż to zatem definicja?XD

      hm...to chyba dobrze. znaczy...czasem może tak powinno być, o:)

      psycholog byłby ze mnie raczej marny, bo trudno mi wyjść poza pewne swoje przekonania to po pierwsze, po drugie za bardzo bym się angażował w cudze sprawy. a ponoć psycholog musi się odcinać, żeby całkiem nie zwariować. to tak jak lekarza- i dlatego też zrezygnowałem z medycyny między innymi:)
      i cóż, to chyba miłe:)

      Usuń
    4. Ja stosunkowo mam dobre relacje z rodzeństwem. Ale, aż tak zżyci nie jesteśmy, bynajmniej z bratem, by rozmawiać "na poważnie". Prędzej z siostrą. W ogóle, czytałam wcześniej o dziewczynie przez którą również zarwałeś noc, z powodu jej problemów osobistych i po tym wywnioskowałam, że musi być z Ciebie zajebisty przyjaciel. Nawet ja bym tak nie potrafiła i czytając o takich ludziach jak Ty jest mi wstyd za siebie i swój egoizm.

      Heh, jaka definicja pytasz. Na pewno nie krótka :P Miałam na myśli to, że z wiekiem nasze upodobania się zmieniają. Tak jak za małego zaimponowaniem mogło być podarowanie kawałka wafelka tak teraz już ni ma lytko :D Mogłabym wymienić dużo cech faceta, na które kiedyś nie zwracałam uwagi, a teraz są dla mnie mega ważne. Ale chyba można to ująć w słowach: "Facet to ma być połączenie romantyka i skurwiela, a nie jakaś tępa pizda", o! ;D

      Masz rację. Ja marzyłam o zawodzie psychologa. Ale, kurwa, ja zamiast pomagać to ryczałabym razem z tymi ludzi heh... No i, po tych moich doświadczeniach ze specjalistami. Ześwirowałabym jeszcze bardziej.
      Ale moja matka zawsze powtarzała, że niemal każdy psycholog ma coś z głową, i ja się z tym zgadzam ;p

      A jaka działka medycyny?

      Usuń
    5. widzisz, ja się zdziwiłem, że najmłodsza z sióstr chce ze mną poważnie gadać, bo z reguły gada z najstarszą siostrą ( mamy takie trochę "wewnętrzne układy", rzekłbym).
      nie wiem czy to kwestia zajebistości XD tylko jak ktoś jest ci bliski, a nawet może i nie, ale jak ktoś ma problem, wiesz, że może to się skończyć głupio, to po prostu się wstaje i idzie. można robić za cudzą ścierkę do łez przez chwilę bo hej- od tego są ludzie nieraz. żeby się wspierać, pomagać sobie. to całkiem naturalne po prostu. jak wiesz, że ktoś cię w danym momencie potrzebuje, a ty nic na tym nie tracisz- to idziesz. prosta rzecz:)
      mhm, rozumiem o co chodzi:) bo w sumie, jak tak się zastanowię...trudno zdefiniować ideał.szukać poszczególnych cech...a może nietrudno zdefiniować, ale chyba nieraz nie można na siłę tych cech szukać w ludziach. rozumiesz, o co mi chodzi czy za zawile piszę?XD
      tępa pizda, dobre określenie. teraz się zastanawiam, czy mogę się pod to podpiąćXD
      no więc właśnie. tak nie można, trzeba się dystansować. ale coś w tym jest, co twoja mama mówi- każdy psycholog też ma nie po kolei w głowie.

      ogólnie, chciałem iść na medycynę, ale przez nadmierną odpowiedzialność i pożeranie czasu- poszedłem na inne:) bo zdałem sobie sprawę, że gdybym poszedł na medycynę, to pewnie nie mógłbym iść na muzyczną, no nie wyrobiłbym, dwóch takich kierunków naraz. i po prostu nie nadawałbym się na lekarza:)

      Usuń
    6. Bo siostra to jednak siostra. Kobieta kobietę najlepiej zrozumie :)

      Wiesz, nie dla wszystkich jest to taka naturalna sprawa. Ja zawsze byłam tylko do wysłuchiwania problemów innych. A w milczeniu swoim się wykrwawiałam. W każdym razie, dobrze wiedzieć, że są jeszcze tacy ludzie jak Ty. Kurde, jeszcze się okaże, że mi wiarę w ludzi przywrócisz.

      Rozumiem, rozumiem ;D

      Hahah, oj, jeśli już to na pewno nie tępa!! :DD

      No, i ja mogłabym być kolejnym świrem-psychiatrą :3 Jakie szczęście, że mam znacznie niższe aspiracje niż psychologia heh... Ode mnie to by ludzie dopiero depresji dostali.

      Usuń
    7. a widzisz, to też trochę nie tak. z inną siostrą ( mam ich 3, żeby ci było łatwiej ogarnąć XD) z kolei ja mam najlepszy kontakt. my mamy najlepszy kontakt ze sobą, można rzec raczej. więc kwestia człowieka, nie płci, co ja zawsze twierdzę:)

      hm...no tak. muszą być na świecie zarówno ci, którzy mówią jak i ci, którzy słuchają. hm...ale zawsze można znaleźć, nawet jak jest się zazwyczaj słuchającym, tego, kto też słucha.

      oj, sprzeczałbym się z tą tępotą...bywa jej w nadmiarze XD

      niższe aspiracje? to znaczy?

      Usuń
  2. Masz rację z tym zakochaniem się i miłością. To zupełnie dwie różne rzeczy. Takie "zakochanie w literkach" przeżyłam. Tak bardzo, że wydawało mi się, że to miłość. Chłopak w mojej głowie wyidealizowany ponad wszelką miarę. Spotkaliśmy się, nawet przez chwilę miałam chłopaka. Tylko tak to jest z internetowymi znajomościami - jeśli nie macie wspólnych znajomych, to w pewnym sensie, ta osoba jest takim duchem. A może mi się przyśniła? Najpewniej tak. Skoro potrafił z dnia na dzień zerwać kontakt. Dziś nie mieszkam w tym mieście w którym się poznaliśmy. Mam nadzieję, że go nie spotkam. Po co?
    A wcześniej - tak świetnie mi się pisało z chłopakiem... Dopóki się nie spotkaliśmy. Przeszliśmy się po parku i tyle. Więcej się do siebie nie odezwaliśmy.
    Literki... Tylko chyba ktoś bardzo samotny może się w nich zakochać, zapomnieć o dystansie w sieci, o ostrożności.

    Co do siostry. Też mam taką młodszą, na szczęście jedną. Na szczęście też wyrosła już tego, jak mój tata to nazywa "małpiego wieku". Chociaż... nie jestem do końca pewna. Nowy chłopak średnio dwa razy w miesiącu? Skąd ona ich bierze?

    Dziwny ten świat. Jeszcze bardziej dziwniejszy od świata, w którym żył Niemen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm...może i masz rację, to troszkę tacy ludzie duchy...ale wspólni znajomi niekoniecznie są wyznacznikiem, to tak jak przypadkowe poznanie osoby z zupełnie innej miejscowości. można połączyć znajomych, para moic przyjaciół jest na to idealnym dowodem:)
      ale to już dalszy temat, jak mniemam.
      ale takie zerwanie kontaktu...to smutne. tak się nie robi, tak po prostu. no ale, różnie się w życiu zdarza.
      i nadzieją karmi się człowiek, nawet, gdy bywa pozornie absurdalna.
      no ja mam dwie młodsze i młodszego brata. i jeszcze starszą siostrę. sporo nas:)
      i cóż....jeśli idzie o moją siostrę...jako brat nie wiem, co w niej widzą XD

      Usuń
  3. Hm nigdy nie zakochałam się w literkach. Nigdy nie miałam w zwyczaju pisać do obcych osób (blog to wiadomo - trochę inna opcja, bo jednak komentowanie postów nieraz ma za zadanie nawet dyskusję rozkręcić :D). Z jednej strony dlatego, że trochę się balam a z drugiej - wydawało mi się to nienaturalne. Pamiętam, jak jakiś chłopak napisał do mnie na facebooku, bo swego czasu często jeździliśmy jednym autobusem. Skojarzyłam go, ale (z całym szacunkiem dla niego) nie poczułam za bardzo chęci poznania go bliżej właśnie dlatego, że napisał na facebooku, a nie podszedł w autobusie, żeby porozmawiać. Pójście na łatwiznę i to też trzeba mieć na względzie. Wiem - łatwo mi mówić, a 16latek nie próbuj ogarniać, bo one same siebie nie ogarniają. Z resztą u kobiet to normalne non stop, ale w przedziale wieku dorastania jeszcze bardziej. Aczkolwiek jak mówisz - uczucia to na tyle skomplikowana sprawa, że nigdy nic z nimi nie wiadomo.

    Końcówka - mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie ja też nie, dlatego musiałem się nad tym "problemem" siostry zastanowić poważnie.
      no blog to trochę inna sprawa niż czaty, jakieś nie wiem, portale, cokolwiek. nie znam się za bardzo XD chociaż, nie przeczę, sam mam parę znajomości przez neta...ale właśnie, o dziwo, przez bloga głownie, dawnego. samo wyszło, ale to też pokomplikowane. no mniejsza XD
      a może był chorobliwie nieśmiały?XD różnie bywa.
      nie próbuj nie próbuj...łatwo rzec XD

      Usuń
    2. Czaty to już w ogole do niczego innego nie służą, jak właśnie do pisania do innych osób. Masakra. Pamiętam, jak na onecie chyba kiedyś były właśnie czaty tematyczne i zawsze miałam bekę z tamtych ludzi, ale... no, ich życie ;P Hm no ja jakby nie było swojego najlepszego przyjaciela poznałam... no dobra, w szkole się pierwszy raz zobaczyliśmy i tak jakoś wyszło, że znalazł mojego fbl i lastfm i właśnie w wiadomości prywatnej na lastfm 3 lata temu napisał do mnie po raz pierwszy, ale potem przynajmniej nie było jakoś oporów już rozmawiać na szkolnym korytarzu. No i tak sobie to trwa już te 3 lata, choć teraz jest jakiś dziwny kryzys.

      Usuń
    3. a wiesz, ja się nie śmieję z tego. bo dla każdego co innego. niektórzy faktycznie zamieniają świat realny na wirtualny...ale śmiać się nie ma z czego, bo to z czegoś jednak wynika. z jakiegoś poczucia smutku, fobii społecznych? osamotnienia? różnie bywa. dla niektórych to po prostu chwilowe oderwanie, głupoty. i też dobrze;)
      aham, czyli jednak były podchody sieciowe XD
      kryzys nie brzmi dobrze. ale każdy można zażegnać:)

      Usuń
    4. Mówię - kiedyś. Teraz tego nie śledzę, a co za tym idzie - nie obchodzi mnie to. Ale rację masz. Może właśnie ktoś tak a nie inaczej znajduje kogoś, przed kim może się otworzyć.
      Były, ale nie takie sztuczne typu "hejka, popiszemy?", tylko od razu zaczęła się gadka o muzyce (w końcu lastfm - nasze porównanie do teraz jest "super" mwahaha szaleństwo), potem przeszliśmy na temat seriali i potem gadaliśmy calutką noc i w szkole dokańczaliśmy rozmowę totalnie niewyspani. Tak było przez 2 kolejne lata, aż niestety wyrzucono go ze szkoły.
      Kryzysy mamy dość często i można to zażegnać, ale nie wiem jak. Polegają one na tym, że mamy ze sobą świetny kontakt i NAGLE, na prawdę - po prostu cyk i tego kontaktu nie ma - przez miesiąc, dwa i często jest mi z tego powodu trochę przykro, ale szanuję tą ciszę z jego strony, daję mu czas, nie narzucam się i jakoś zwykle wraca wszystko do normy. Tłumaczę to sobie tym, że czasem trzeba od siebie odpocząć. Tylko tym razem towarzyszy temu trochę niepokojące przeczucie i nie wiem, co z nim zrobić.

      Usuń
    5. ok, ok. kiedyś, jak zwykle nie doczytałem:)
      widzisz, to też po prostu kwestia, co komu odpowiada, na kogo się trafi, już tak ogólnie abstrahując od tego lasta etc.- niektórzy wolą to hejka i też mają takie prawo XD
      wyrzucono?to nie brzmi za miło.
      wiem o co chodzi, też tak mam z niektórymi ludźmi. niektórzy po prostu od czasu do czasu potrzebuję hm...przestrzeni? nie wiem, czy tak to można określić. ale mniej więcej czegoś takiego, no.
      hm...ja przeczuciom zazwyczaj ufam, osobiście.

      Usuń
    6. Niech mają :) Mnie "hejka" nie przekonuje i też mam do tego prawo.
      Tak i jest mi go ogromnie żal do teraz, bo ogólnie nasza dyrektora przechodzi teraz menopauzę i te sprawy (taki tam żarcik... albo i nie). Wyrzuciła go ze szkoły 2 miesiące przed maturą w momencie, gdy powtarzał klasę (czyli chodził do tej szkoły całe 4 lata) Fakt faktem, że miał okres w życiu, gdzie szkołę odwiedzał bardzo rzadko i dostawał ostrzeżenia, ale w tej maturalnej chodził bardzo ładnie i oceny miał nie najgorsze. Raz nie przyszedł z pewnego powodu, akurat trafił na zły dzień dyrektorki i no. Ale znów się uczy, ma maturę w tym roku też i potem planuje studia, więc życzę mu jak najlepiej, bo chłopak jest niesamowity - znać 4 języki biegle to nie byle co. Świat stoi przed nim otworem.

      Ja też ufam przeczuciom, czasem aż za bardzo i mam wrażenie, że to właśnie one są przyczyną moich depresyjnych ostatnio nastrojów.

      Usuń
    7. ależ przecież ja ci nie bronię! XD

      hm...a nie można się było w jakiś sposób odwołać, cokolwiek? bo to faktycznie wygląda na doc...no, krótko rzecz ujmując, niesprawiedliwe.
      um..znam 3 XD biegle. muszę dorobić 4 XD

      hm...więc może jednak spróbować choć troszkę coś "ruszyć"?

      Usuń
  4. Dziewczyny w gimnazjum to emocjonalne tajfuny, za nimi nigdy nie nadążysz. Jak ja sobie przypomnę moje najgorsze stanu emocjonalne, to większość przypadała właśnie na wiek 16, 17 lat. Więc to trzeba wytrzymać, bo zrozumieć się nie da.
    Bardzo po mojemu rozgraniczasz zauroczenie, zakochanie i miłość. Dodałabym jeszcze fascynacje, jako całkowicie fizyczne postrzeganie drugiej osoby ;)
    Czy można zakochać się w literkach? Zauroczyć, zakochać można, ale żeby to nazwać miłością to fizycznie trzeba poczuć drugiego człowieka. Takie moje zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do tego wszystkie moje siostry mają charakterki tak zwane. nie nadąży się podwójnie XD
      więc cóż...zaciskam zęby i wytrzymuje, niewiele więcej mi pozostało:)
      a akurat fascynację widzę inaczej całkiem.
      też właśnie pisałem-miłość to już musi być "coś więcej":)

      Usuń
    2. Ooo, to więcej ich masz? Pewnie jedno wielkie damskie piekło w domu, jak się zbiorą i powiedzmy mają chandrę jesienną, albo przedokresową haha :D A faceci tacy biedni, wszystko muszą wytrzymywać. ;p
      Całkiem inaczej to znaczy? ;)

      Usuń
    3. mam 3 siostry- jedną starszą i dwie młodsze i młodszego brata:) na szczęście ta starsza już nie mieszka z nami XD i cóż..przynajmniej ćwiczymy przy was swoje morale XD
      fascynacja dla mnie nie jest fizyczna. ma w sobie raczej pewien pierwiastek duchowy, tak bym to określił. można fascynować się człowiekiem przez jego umysł, pewną aurę..ale nie przez ciało. np przynajmniej ja tak na to patrzę:)

      Usuń
    4. Ale Was dużo w domu :D Masz solidny trening wytrzymałościowy przed zamieszkaniem z kobietą swojego życia, będziesz przygotowany jak nikt :D
      Każdy ma swoje zdanie. Ja jednak będę obstawać przy fascynacji-pociągu, aniżeli fascynacji-podziwie w swoim patrzeniu ;) Zresztą, może to też jedynie kwestia nazywania tego tak, czy inaczej.

      Usuń
    5. ano, sporo:) dodajmy, że najstarsza siostra ma już 3 dzieci XD
      już mieszkałem ze swoją byłą. i to jednak co innego XD
      no po prostu używamy innych słów. i też dobrze:)

      Usuń
  5. To się Królikowi zebrało na rozważania, a mnie znowu... uuuu. Pewnie by łezki poleciały, gdybyśmy się spotkali, pogadawszy w cztery oczy.
    Można się literkami zafascynować, bardzo niebezpiecznie i nie wiedziałabym o tym, gdyby nie Idealny Znajomy. Dzięki albo raczej przez niego wiem, że skoro można się tak emocjonalnie wkręcić w relację internetową (do tego stopnia, że jednodniowy brak wiadomości Cię irytuje, możesz rozmawiać z tym kimś, którego sam sobie w dużej mierze kreujesz, godzinami), zakochanie czy też jest tylko krokiem dalej. Możliwym w stu procentach. Zresztą mnie o to posądzono. Tak, własny ojciec powiedział, że na jego oko się zakochałam przez sieciowe kabelki, dlatego jest mi tak ciężko. Na jeden z argumentów, że on są w podobnym wieku, więc takie coś zakrawałoby na lekki skandal obyczajowy, wzruszył tyko ramionami, pytając: "Mało to takich sytuacji?"xD Chyba nadal jest przekonany o swojej racji, a ja nie mam siły wyprowadzać go z błędu...
    Siostra? Jej reakcja mnie nie zaskoczyła. Dziewczyny w tym wieku zmieniają obiekt westchnień co pięć sekund :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aham, pisałem, że mi się na troszkę podobne rzeczy zebrało, rzecz o relacjach z neta etc., można powiedzieć, ostrzegałem:)
      no, tak to by można było, jak w 4 oczy. bo wtedy łezki można otrzeć. ale tak to nie warto, nieraz, samemu płakać.
      jednodniowy brak wiadomości irytuje mówisz? mnie tylko wtedy, przy paru osobach, jeśli się..martwię, bo mają jakieś problemy. więc to nie irytacja może, a niepokój. ale ja się chyba za bardzo wszystkimi przejmuję.
      a może twój tata wiedział lepiej, co?:> w sensie nieraz nie dopuszczamy do siebie pewnych spraw...sami sobie nie zdajemy nawet z tego sprawy. ale ktoś z boku, kto nas widzi, wie lepiej. bo ma inny pryzmat spojrzenia. ale to tylko sugestia XD

      Usuń
  6. Ach, te nastolatki, siano we łbie (choć nie twierdzę, że w wieku 16 lat byłam mądrzejsza :d). W ogóle te internetowe romanse uważam za coś zabawnego. No jak można zakochać się w kimś, kogo nie znamy w realnym świecie? Można najwyżej zakochać się w wyobrażeniu. No w takiej sytuacji na szczęście jeszcze nie byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nikt chyba nie był XD
      ja za zabawne nie uważam. bo kwestia ludzkich uczuć, ewentualnego rozczarowania i tak dalej nie jest dla mnie nigdy zabawna:) i właśnie uczucia nie są logiczne, rządzą się swoimi prawami...więc cóż:)

      Usuń
  7. Tak długo nie jestem już 16-latką, że trudno byłoby mi się odnaleźć w takiej rozmowie. Aczkolwiek ten temat dotyczył kiedyś i mnie. Może było to spowodowane syndromem "Samotności w sieci", a może tkwiłam w Internecie zbyt intensywnie.
    Jestem pod wrażeniem, że odróżniasz zakochanie i kochanie. Myślałam, że tylko ja tak mam.
    Jednakże można zakochać się w literkach. Można nawet dotykać się słowami. Trzeba tylko uważać, żeby się w tym wszystkim nie zatracić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm...może być, ze jedne odczucia implikują drugie. częściej osoby samotne zatapiają się też w sieć. i właśnie pomyślałem, że jednak muszę się bliżej przyjrzeć mojej siostrze.
      pod wrażeniem mówisz?XD mi się zdaje, że wiele osób tak rozgranicza te uczucia...no ale nie wiem. muszę przeprowadzić jakąś ankietę XD
      zatracić się jednak w słowach i emocjach jest łatwo. bo wszyscy mamy pragnienia, czyż nie?

      Usuń
    2. Nigdy nie czułam się samotna. Często nawet sama się izoluję od ludzi. Zatapiam się w ciszy.
      Znajomości internetowe bywają miłym odświeżeniem życia "realnego".Chociaż z czasem chcecie się coraz więcej. Idzie się w tym pogubić..
      Tak, zdecydowanie tak. ;) Ankieta to świetny pomysł! ;))

      Pragnienia bywają niebezpieczne, szczególnie te niezaspokojone.

      Usuń
    3. bycie samemu nie oznacza samotności jak dla mnie, samotność to stan wewnętrzny, dziura którą się nosi pod sercem;)
      i w sumie...faktycznie, może można traktować to jako jakaś odskocznię.
      owszem, mogą być. ale mogą też nas zaprowadzić tam, gdzie być powinniśmy nieraz.

      Usuń
  8. Też miałam 16 lat i grało się w gry, rozmawiało na czatach i przeżywało się te zauroczenia. Ludzie w wieku 16 lat nie odróżniają miłości od zauroczenia a nawet od zainteresowania. Czasem nawet mylą przyjaźń. Najlepiej chyba będzie żeby siostra kontynuowała znajomość, czas pokaże i zweryfikuje, co to tak naprawdę jest :) Bo podejrzewam, że kilka lat jeszcze nie minęło? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można rzec, to okres największego bałaganu w głowie. pamiętam swój, troszkę może innego rodzaju..ale oj, działo się XD
      ona już znalazła inną znajomość, póki co taka jest:)

      Usuń
    2. Hehe, no ta nowa znajomość była dobra :D
      Ale coś mi się wydaję, że jeszcze odwoła tą randkę ;) W każdym razie, różnie może być :P

      Usuń
    3. już na nią poszła XD

      Usuń
    4. To zobaczymy jak wróci :) Teraz wszystko zależy od tego chłopaka, z którym się umówiła :) Jak ją rozczaruje to będzie tęskniła do tego internetowego :) A jak jej się spodoba, to po sprawie :P

      Usuń
    5. wróciła...ale się nie spowiada XD na niezadowoloną nie wygląda XD

      Usuń
  9. Bukowski, za którym co prawda nie przepadam, ale wpadł mi do głowy, kiedy przeczytałam post: "Kiedyś przyrzekłem pewnej kobiecie, że się z nią ożenię. Złożyłem tę obietnicę nie widząc jej nigdy przedtem na oczy, znając ją tylko z korespondencji. Ona też pisywała inteligentne listy, ale dwa i pół roku małżeństwa z nią okazało się katastrofą. Ludzie zwykle lepiej prezentują się w listach niż w rzeczywistości. Pod tym względem bardzo przypominają poetów. " Chyba wyjątkowo się zgadzam z Zapiskami starego świntucha. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a że nie przepadasz to wiem:)
      i to jest prawda w dużej mierze. te rzeczy tworzą ułudę, możliwość dystansu powoduje, że wszystko można ubrać w piękną otoczkę. więc czasem może lepiej się "nie żenić" XD

      Usuń
  10. Mogła i nie mogła się zakochać. Czasami miłość przez litery wynika właśnie z tego zrozumienia, bo wydaje Ci się, że skoro zawsze macie o czym gadać, to w życiu realnym też tak będzie. Ale może się bardzo zawieść. Teraz są sobie bliscy, niech poczeka, ale... nastolatki nie umieją czekać. Ich serduszka są porywcze.
    10 lat temu poznałam pewnego mężczyznę przez internet. Tylko pisaliśmy. Maile, gg, czasami skype, oraz sporo odręcznych listów. To był taki mój przyjaciel, powiernik, pisaliśmy sobie o wszystkim. 10 LAT. W ubiegłym roku postanowiliśmy się spotkać. Wrażenie sprawiał sympatyczne, chociaż cicha woda, pisząc on-line, pisał dużo, a tu nagle trzeba było przejąć inicjatywę. Ale było miło.
    Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, on stwierdził, że mu się podobam, ja w sumie bardzo go lubiłam, znaliśmy się już tyle, zaryzykowaliśmy, by poznać się bliżej... Pod koniec roku, jakoś w listopadzie, przyjechał do mnie na stałe i zamieszkaliśmy razem. I wtedy zaczęliśmy poznawać się naprawdę. Bo widzisz, co innego nawet często się spotykać, a co innego żyć obok siebie. Dwa światy, totalnie rozjechane, wielka przepaść nie do zasypania. Byłabym go zabiła. Zanim zostałam mordercą, zanim skazałam się na dożywocie, wyniosłam się, po prostu w wielkim skrócie Ci powiem: myślał, że będę go utrzymywać, o mało mnie z torbami nie puścił. Widzisz, i po latach nie poznasz, czy ma równo pod sufitem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie zdaję sobie sprawę, że to wszystko może być ułudą. nawet 10 lat. nawet, jeśli człowiekowi się zdaje, że wszystko wie o drugim. ale hm...jakby się tak zastanowić- czy w realnym świecie czasem też tak nie jest? jak z kobietami które mają wspaniałych narzeczonych, a po ślubie dostają pierwszy raz po pysku? po prostu, niektórzy są dobrymi aktorami, potrafią tworzyć cudne iluzje...ale w internecie jest to prostsze o wiele. granie. dlatego łatwiej się rozczarować.
      i cóż...twoja historia jest naprawdę przykra. mam nadzieję, że teraz już wszystko się dobrze poukładało.

      Usuń
    2. Jest to dość świeża historia, on wczoraj miał urodziny, nie napisałam. Skoro jego nie było stać na kilka słów w Nowy Rok, to ja nie muszę pamiętać. Widocznie uznał, że trzeba spalić ten most. Wina jak zawsze leży po środku, ja nie zaakceptowałam jego dziwactw, on mnie oszukał. Zabrakło w tym wszystkim miłości. Tak, tak, znam takie historie, gdzie ludzie w gorszych sytuacjach trzymają się, byle razem, nawet jeśli na krawędzi nędzy. Ale tutaj zabrakło uczuć nie było nawet sentymentów. U mnie przynajmniej. On twierdził, że kochał cały czas. Takie sprawy proste nie są, ale przytrafiało mi się o wiele gorzej. Związałam się kiedyś z alkoholikiem. To był dopiero dobry aktor, zawsze schludny, czysty, normalny facet, nie pomyślałbyś, że cierpi nałóg. Spotykaliśmy się dość długo, zaproponował, bym wprowadziła się do niego. I wtedy wszystko wyszło na jaw, zaczęło się od znajdywania pustych szczeniaków za łóżkiem.

      Usuń
  11. Hahaha :D koniec długiego i pełnego wywodów posta jak widać "na nic" praktycznie mnie powalił :)
    Ja zakochiwać w literkach też zaczęłam się w wieku 16 lat. Powiem,że można i jeśli ktoś lubi książki, powieści to np gry mmorpg dają nam szansę na zakochanie się w stylu pisania, potem w rozmowach poza grą... Kochać się nie da, zakochać tak.
    Zakochałam się na poważnie mając ponad 18 lat. Co to była za ekscytacja wiadomościami itp :) potem smsy... Aż w końcu pierwsze spotkanie mimo duuużej odległości :) I tylko chyba wariaci tak mają i porywają się na coś takiego. By zakochać się i pokonywać przeszkody. Ale nie żałuję,że jestem wariatką. Teraz mój związek ma 3 i pół roku. I jest jak najbardziej realny i namacalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm...może też coś w tym jest. jeśli ktoś kocha estetykę pisania...to faktycznie, może to idzie łatwiej?
      czyli -tylko pogratulować i życzyć dalszego szczęścia:)

      Usuń
  12. Ja zakochałam się w literkach raz i mogę powiedzieć, że kocham. Tylko, że to inne literki, bo pisane przez osobę, z którą kontakt miałam (niekiedy nawet jeszcze mam, ale to co innego teraz) fizycznie, psychicznie. To ktoś w kim zakochałam się najpierw przez jego charakter, jego męskość, bliskość, poczucie bezpieczeństwa, jakie mi dawał, a dopiero później pokochałam literki, gdy pisał do mnie listy. Teraz to skończone, raczej nie ma prawa zaistnieć znowu, przynajmniej nie na zawsze, a ja nadal kocham się w jego słowach, pisanych czarnym atramentem, na papierze spryskanym jego perfumami.

    Post piękny. W ogóle lubię Cię czytać, choć nie komentuję, bo nie zawsze wiem, co mam napisać. Pachnie tu...dojrzałością.

    Co do Twojej siostry, to niestety, powiem Ci, że jeszcze długo jej nie ogarniesz, ale to siostra i takie rzeczy się wybacza ;-). Mnie też szczęka opadła, bo czekałam na "inne" zakończenie. Na tą poważną rozmowę ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz, to już całkiem inna postać rzezy. bo znasz ten zapach, kształt, że tak to ujmę pewną metaforą. ale jak widać, może zostać miłość do słów. całkiem inny punkt widzenia.

      chyba rzeknę dziękuję:)

      i wybaczam, wybaczam, nic innego mi nie zostaje:)

      Usuń
  13. Świetny z ciebie brat, naprawdę. Tylko pozazdrościć takich relacji. Ja takich nie mam ze swoim starszym bratem. Kiedy rozmawiamy ze sobą na konkretny temat to najczęściej mamy odmienne zdania, rzadko się ze sobą zgadzamy. Może właśnie dlatego nieczęsto przychodzimy do siebie z problemami. Jednak mimo wszystko kiedy widzę, że coś go trapi to nie daję mu spokoju i nalegam, żeby mi o nim opowiedział.
    Ze swoją najbliższą siostrą cioteczną też nie mam za dobrych relacji. A dokładnie to w wieku 14-15 lat poróżniłyśmy się. I to popsuło nam nasze relacje, które są takie do tej pory. Niestety.
    A co do "zakochania się w literkach" to nigdy mnie to nie spotkało. Może dlatego, moje znajomości internetowe były u mnie bardzo rzadkim zjawiskiem, a jeśli już jakieś zaszły to podchodziłam do tego z dystansem, szczególnie jeśli się było w takim wieku jak twoja siostra. Po za tym kiedy miałam 16 lat to nie rozumiałam swoich rówieśniczek dlaczego w tym wieku tak poważnie traktują swoje amory, ponieważ byłam zdania, że w tym okresie dorastania nie ma miejsca na prawdziwą miłość, w dodatku po co marnować czas na takie miłostki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. różnie to jak widać z rodzeństwem bywa:) mi się wydaje, że nas nas wsyzstkich ( bo jest nas 5) bliskie relacje wymusiła sytuacja życiowa, że tak to określę:)
      hm...a mi się zdaje, że w tym wieku uczucia bywają ważne, kształtują nas jakby...na później. no, ale różni ludzie, różnie to wychodzi:)

      Usuń
    2. Tak, wiem że są ważne. Tylko widzisz, kiedy chodziłam do gimnazjum, te wszystkie pary były właśnie dla mnie bez uczuć. Nie było między nimi żadnej "chemii". Większość była ze sobą tylko dlatego bo:
      1. Moja koleżanka ma chłopaka to ja też muszę.
      2. Dla pokazu czyli "patrzcie mam dziewczynę"
      Strasznie mnie to raziło, wiesz.
      Zauważyłam, że dopiero w liceum jakoś młodzież inaczej podchodzi do takich spraw.

      Usuń