Chyba po raz pierwszy muszę się
poddać „blogowym zabawom”. Bowiem pewna niecnota (zobaczysz,
policzymy się przy piwie, oj, zobaczysz!) nominowała mnie do
wzięcia udziału we wspominaniu. Nie takim, które na nowo każe
pewne rzeczy rozdrapywać, a takim, które ma przynieść szczęście.
Ma być kolejnym zbieraniem drobinek dobra i ciepła w tym pięknym
świecie. Bo wiecie, ten świat ma takich rzeczy sporo. Tylko nie
zawsze możemy to dostrzec. Bo bywa ciężko, bo bywa ponuro. Bo nie
doceniamy czasem, póki nie stracimy. Bo nie chcemy nieraz widzieć,
że pewne rzeczy są ulotne i siłą próbujemy z nimi zostać. A tak
nie zawsze można.
Jak to powiedział pewien mądry
człowiek, wspomnienia to prawdziwy skarb, który trzeba umiejętnie
odkurza. Bo czasem, gdy za dużo wspominamy, zapominamy, że żyjemy
tu i teraz. Nie możemy dać ponieść się tęsknocie za chwilami
minionymi. Musimy raczej czerpać z nich energię. Bo materia trwania
wreszcie zmienia się w energię, którą możemy wykorzystać wedle
własnych potrzeb, jak mniemam.
Jak już napisałem niecnocie Joannie (
a będę tak mówił, a co!) czasem najważniejsze chwile nie są
wcale kamieniami milowymi. To niekoniecznie coś, co zmieniło nasze
życie całkowicie. Bo zmiany przynoszą i drobne kamienie z samego
dna rzeki. To na nich często zmieniają się prądy. Więc...ja będę
wspominał po swojemu. Jako że uparty ze mnie człowiek co właśnie
wszystko pod swoje tylko i swoje dyktando musi robić.
Dlatego pozwólcie, że tym razem
zagram wam spektakl. A może nie spektakl, bo nie jestem tu aktorem.
Może po prostu zajrzyjcie do kalejdoskopu, gdzie najważniejsze,
najcenniejsze i szczęśliwe życie będą jak błyski piorunów
podczas wiosennej burzy. To po nich pachnie ozonem i powietrze się
oczyszcza.
A może po prostu, zostańcie w tym
momencie pasażerami na gapę mojego pociągu. To, co miga za
szybami, oślepiająco wyraźnie, nieraz zamazane, to wszystko było.
To to, czego w pełni nie pojmiecie umysłem, bo wspomnienia takie,
obrazy, kształtuje się sercem. Zatem...Zaczynajmy!
Akt I
Stacja I
Jest mokry, deszczowy dzień. Widzicie
jak za oknem wiatr szarpie za gałęzie drzew. Jest przygnębiająco
sterylnie. Bo oto znajdujemy się w miejscu, na które mówi się
„ośrodek rehabilitacyjny”. Na łóżku siedzi 17 letnia
ciemnowłosa dziewczyna. Przy niej siedzi młodszy o parę lat
chłopak. Już wówczas wysoki, za szczupły. Mający jeszcze
ciemniejsze włosy niż ona. Rozmawiają cicho, żeby nie wzbudzić
czujności pielęgniarek. Chłopaka nie powinno tu być,
zdecydowanie. Ale on uwielbia zakradać się do jej pokoju, nigdy
wcześniej nie rozmawiał w ten sposób z żadną dziewczyną. Może
jest w niej trochę zakochany, chociaż ona jest parę lat starsza.
To nie ma znaczenia.
Razem przeszli sporo po wypadkach. I
choć jego wypadek był dziwny, nie można na to nawet chyba tak
mówić, to ona w życiu przeszła jeszcze więcej. Od dziecka jest
niewidoma.
Za oknem robi się coraz ciemniej, on
wie, że niedługo będzie musiał uciekać. Chociaż nie chce. Przy
niej się nie jąka, nie wstydzi tego kim jest i tego, co mu
zrobiono, chociaż, tego ostatniego nawet jej nie mówi. Ale przy
niej jest mu dobrze. Lepiej niż w domu. Ale wie, że to wszystko
będzie musiało się niedługo skończyć.
Nagle ona zamyśla się. I prosi go o
rzecz, o której on by nigdy nie pomyślał. Nie sądził, że o coś
takiego można poprosić. Chce, żeby on opisał jej kolory. Mówi,
że ma dużą wyobraźnię i żeby on też spróbował. Więc zaczyna
wymyślać, zaczyna mówić. Tworzyć określenia. Wyobraźnia niesie
go sama. Niebieski jest włożeniem jej palców do kubka z lodowatą
wodą, zielony jest zaśpiewaniem pewnej piosenki. Widzi, że
dziewczyna się wzrusza. Zaczyna się śmiać, że widzi, widzi,
widzi!
On jest oszołomiony, nie wie, co dalej
zrobić. Więc chce jej powiedzieć, jak wygląda czerwony...na co
ona przerywa mu. Każe mu podejść bliżej. W tym jednym momencie on
cieszy się, że ona nie widzi. Bo on nie wiedziałby, co zrobić ze
swoimi oczami. Zbliża się do niej, a ona mówi:
-Kordian, wiem, jak wygląda czerwony.
Dotyka jego twarzy, tej wiecznie
zdziwionej twarzy z młodzieńczym zarostem, przyciąga ją do
siebie...
I całuje go. Czerwony to dwa gorące
języki splecione w ustach, to rozpalona wilgoć.
Jego pierwszy pocałunek pachnie trochę
środkami odkażającymi i morelami, które wcześniej jadła. Jego
pierwszy pocałunek ma miliony kolorów, których nie określa się
wzrokiem. Jego pierwszy pocałunek jest czerwony.
Nigdy więcej się nie widzą.
Ale on po latach wie, że dzięki niej
tylko pojął, że widzenie oczami nic nie znaczy. Trzeba widzieć
sercem.
Stacja 2
On ma 21 lat, nadal jest zbyt chudy,
ale już się tym tak nie przejmuje. Przeżywa jeden z
najcudniejszych dni swojego życia. Biegnie przez pole zielone pole
niedojrzałej pszenicy. Goni ją, która dla zabawy ucieka, myśląc,
że nie ma nic lepszego jak droczenie się z nim. On specjalnie jej
nie dogania, ma świadomość, że jest o wiele szybszy, ale jak
dziecko jeszcze, chce podziwiać jej smukłą sylwetkę. Jak
mężczyzna chce czuć się, jakby na nią polował, a ona niewinna,
naiwna, sądziła, że może uciec, że on nie dobierze się do jej
gardła z zębami pocałunków.
Jest czerwiec, jest upalnie. Nagle
niebo przeszywa grzmot. Kolejna burza, można się było tego
spodziewać. Ale oni nie mają gdzie wrócić, gdzie się schować,
do najbliższego budynku mieszkalnego jest za daleko. Ona staje
przerażona. Nie lubi burzy, gdy nie może patrzeć na nią zza okna,
znad kubka z gorącą herbatą.
Zaczyna padać. On podbiega do niej,
przytula ją. I wtedy zauważa stary, sypiący się wiatrak..
Biegną tam, żeby się schronić, żeby
uciec przed deszczem.
Siedzą, wtuleni w siebie, szukający
ciepła. Chociaż, on nigdy nie marznie. Oddaje jej wszystkie rzeczy,
które nie przemokły w jego plecaku.
Wykorzystuje czas. Opowiada jej kolejne
bajki, mity. Lubi mówić piękne historie, o tym jak egipscy bogowie
Nut i Geb nie mogli się dotknąć, o tym, kim była Księżyc zanim
trafiła na niebo według Navahoo. A ona lubi go słuchać, co go
zawsze dziwi. Mówi, że to ją wycisza, że to ma w sobie magię.
Robi się ciemno, robi się zimniej. Ich ciała są coraz bliżej i
bliżej. Pocałunki, dotyk, nacisk. Zaplątani nawzajem w swoje
włosy, swoją ślinę, gryzą wargi aż do krwi.
Kochają się wiele godzin przy
akompaniamencie deszczu. Najpiękniejsza muzyka ich jęków i tego
szumu, drżenia nasiąkniętego zimnem i wodą powietrza.
Późną nocą już ona zasypia,
wtulona w jego nagie ciało. On jak zawsze nie może spać, wpatruje
się w jej uśmiechnięty lekko profil, gładzi jej plecy, bawi się
włosami. Wtedy zauważa, że przestało padać, a w dachu brakuje
paru dachówek.
Uśmiecha się do księżyca i gwiazd,
które przez parę sekund swoim zimnym światłem opromieniają ich
złączone w uścisku ciała. On wie, że teraz cały wszechświat
może im zazdrościć, bo są chwile, gdy serce aż pęka z nadmiaru
szczęścia i miłości. Z tą myślą zasypia.
Po latach wie, że serce umie śpiewać
naprawdę tylko wtedy, jeśli tak bardzo kochało, jak tego dnia. Po
latach on wie, że nieważne, co było potem- nieraz liczy się tylko
tu i teraz.
Akt II
Stacja I
Bez wytchnienia, aż do trzepotu serca.
„Twoje serce jest jeszcze za słabe, powinieneś uważać!”.
Ćwiczy mimo to, całą noc, nie przestając. Palce są aż zmęczone,
ale to palce skrzypka, przecież muszą być posłuszne pomimo
cierpienia. Muszą być diabelnie szybkie i silne. Samodoskonalenie
wymaga poświęcenia, myśli. „Samodoskonalenie jest jak
masturbacja” przypomina sobie tekst z książki i parska śmiechem.
Mimo to nie przestaje ćwiczyć. Gra aż sił starczy. Bo to wszystko
musi być zagrane idealnie. Musi wygrać ten konkurs, tym razem,
inaczej całkiem zwątpi w siebie.
Nagle słyszy ciche pukanie do drzwi.
Nieśmiałe. Nikt tak nie puka, tylko ona, jego matka. Zawsze nad
wyraz taktowna, gdy tylko słyszy, że on gra.
Ostatnio nie układa im się najlepiej,
ostatnio pierwszy raz w życiu się pokłócili. Nie ma idealnych
dzieci, mamo, rzucił on ze złością a potem bardzo żałował.
Przeprosił już, ale to nie dawało mu spokoju. Bo mu już kiedyś
kazano być idealnym, chciano stworzyć do takim. A to bolało jak
nic innego.
Matka wchodzi więc do pokoju,
uśmiechając się nieśmiało. Ostatnio jest blada, zazwyczaj
szczupła w ostatnim czasie dodatkowo brzydko schudła. Nie wie
jeszcze, nikt jeszcze zresztą nie wie, że choruje już na raka i
umrze za parę lat, przegrywając ciężką walkę z chorobą, ale
wygrywając inną.
Wchodzi więc do pokoju i mówi:
-Króliczku...razem z babcią
pomyślałyśmy, że powinieneś to dostać. Wiesz, sprzedałyśmy w
końcu tamto mieszkanie ( słynne „tamto mieszkanie”) i obie
uznałyśmy, że chcemy, żebyś to miał. Króliczku, ja wiem że
nie ma idealnych dzieci...ale jeśli by były, to ty byłbyś moim
idealnym synem. Ty jesteś taki i to ja powinnam cię przeprosić.
On nie wie, co powiedzieć. Stoi jak
oniemiały cały czas, gdy ona wręcza mu jego wymarzone skrzypce.
Skrzypce, na które nigdy w życiu nie miało być go stać.
Przytul ją. Mówi parę rzeczy,
których nigdy nie usłyszy świat. Które ona powinna była usłyszeć
dawno temu. Pamięta co mówił nawet gdy potem czyta jej książki
po chemioterapii, parę miesięcy później.
Wygrywa ten konkurs. Ale to nie ma
znaczenia, skoro przedtem wygrał własne serce. I zrozumiał, co
jest naprawdę ważne.
Skrzypce są do tej pory dla niego
najcenniejszą rzeczą jaką posiada. Nie dlatego, że kosztują
majątek. Ich cenę liczy się miłością.
Akt III
Stacja I
Upał sierpnia. Widać 4 mężczyzn na
środku drogi. Wszyscy głowią się nad popsutym samochodem. Auto
słusznie zostało nazwane Kwasowozem. Kwasiu, mówią na niego
pieszczotliwie, pomalowany jest bowiem tak, jakby ktoś zaćpał
sporą dawkę lsd i chwycił za pędzel, umieszczając na karoserii
swoje kwasowizje.
Królik zawsze śmieje się tych
miniaturowych króliczków- zombie.
Wszyscy wyglądają na zmęczonych.
Królik ma podbite lewe oko, Majki prawe i do tego opuchnięty nos.
Leczy wyraźnego kaca. Zresztą, wszyscy oprócz Królika go mają.
Palą papierosy, popijają resztki piwa, które były w bagażniku.
Wszyscy, oprócz kierowcy rzecz jasna. Widać, że noc była ciężka.
Widać, że narozrabiali, bo koszulki zachlapane mają krwią i
podarte.
Gdy próbują naprawić samochód,
opowiadają sobie o nocy. Próbują skleić w całość, jak mogli
szukać jednego z nich upalonego niczym jamajskiego rastamana po
barach, zastanawiają się, jakim cudem doszło do bójki w samym
centrum Pragi. Skąd w samochodzie są koronkowe kobiece stringi? Czy
zabrali wszystko z hostelu, kiedy uciekali w pośpiechu z tego
miasta?
Klną nad autem, śmieją się z samych
siebie. Z boku wyglądają trochę jak w teledysku do Scar tissue
RHCP. Są zmęczeni, ale są szczęśliwi po takiej dawce szaleństwa.
Królik wyciąga harmonijkę i gra na niej w upale, podczas gdy dwóch
z nich decyduje o tym, żeby iść parę kilometrów do najbliższej
wioski.
Wracają do domu parę dni później
niż zamierzali. Szczegóły opowieści zachowają dla siebie. Kac
Vegas? Sądzicie, że obudzenie się z tygrysem w pokoju jest ciężkie
do zrealizowania? Nie bądźcie śmieszni. Królikowi i Majkiemu
podczas tej wyprawy proponowano kupienie niedźwiedzia.
Dzięki temu on wie, że najważniejsze
to mieć przy sobie zawsze tak samo walniętych ludzi, jak on sam.
Dzięki temu docenia przyjaźń i swój złamany kiedy indziej nos. I
dziękuje bogom wszelakim, że nauczył się, że trzeba czasem
pozwolić sobie na szaleństwo.
Stacja II
On leży na białej plaży. Pod gołym
niebem, z rozłożonymi rękami. Niczym ukrzyżowany na pisaku. Jego
skóra na tle tej bieli i błękitu zdaje się być jeszcze
ciemniejsza. Jest wręcz aż nieprzyzwoita, kala to idealne
zestawienie barw. Ale on się nie przejmuje.
Leży na pisaku, które nagrzało
słońce święcące na tajskim niebie. Jeszcze dzisiaj przecież
kąpał się pod wodospadem i wspinał na cudaczne, jedyne w swoim
rodzaju skały. Kiedyś myślał, że to niemożliwe.
Teraz jest tutaj, słucha szumu morza,
wdycha zapach. Patrzy w obce niebo.
Ten miniony czas był dla niego ciężki.
Odeszła jego matka, zostawiła go kobieta, którą kochał i z którą
chciał się ożenić. Ale to nie ma teraz żadnego znaczenia, bo on
jest tu i teraz i żyje dalej.
Tęskni za tymi, którzy zostali w
zimnym kraju, w zimnej kulturze. Przywiezie im trochę słońca,
trochę ciepła. Bo na tym piasku odkrył, że jeszcze potrafi
kochać. Skoro kocha świat, to może to pokazać innym. Otrzeć ich
łzy, bo przecież każdy coś stracił.
Wyciąga ręce przed siebie, jakby
chciał chwycić w garść wszystkie gwiazdy tego obcego nieba.
Uśmiecha się do siebie i do wszystkich w przestrzeni. Wszystkich,
których kocha- i którzy kochają jego.
Jest szczęśliwy.
Jest szczęśliwy.
Kurtyna!
A więc teraz prosimy o oklaski, koniec
spektaklu.
Mam nadzieję, że podołałem zadaniu,
którym zostałem obarczony. Mógłbym napisać o tym, jak wygrałem
konkurs w Wiedniu ( muzyczny, oczywiście). O tym, jak zagrałem
pierwszy koncert i każdy kolejny. Mogłem napisać o sukcesach,
każdym pocałunku, każdym poranku, kiedy wędruję ze swoim psem.
Mogłem napisać o tym, jak znalazłem swojego psa. O tym, jakim
cudem jest rodzący się koziołek wiosną. O kocim ocieraniu się o
nogi. Mogłem napisać o tym, jak zostałem magistrem i o tym, jak spałem w stogu siana we Francji.
Mogłem napisać o tym wszystkim, bo to
wszystko jest tak samo ważne. Wybrałem parę chwil ze swojej
kolekcji, bo tak, jestem ich kolekcjonerem po prostu. Może nie
wydają się niektóre z nich szczęśliwe tak po prostu. Ale dla
Królika definicja szczęścia nie jest tożsama z definicją
euforii. Dla Królika szczęście to coś więcej. Szczęście nieraz
przejawia się też w łzach.
Doceniam życie takim jakim jest, w
całym jego kształcie, chłonę, pływam. Smakuję, smakowania mi
wiecznie trzeba. Gorącego piasku, chłodnej wody, uniesień serca,
mokrych pocałunków. I to wszystko jest w życiu każdego z was.
Każdy z was ma piękne chwile,
mniejsze czy większe.
Czas zamknąć oczy i je wydobyć na
wierzch, jak najcenniejsze klejnoty. A może czas po prostu rzucić
się w wir życia i popracować nad kolejnymi? Przyjąć te, które
zdarzają się samoistnie?
Tego wszystkim życzę- jak najwięcej
jak najcenniejszych chwil, po prostu.
I, Asiu moja droga, każdy ma taką "swoją piosenkę":>
I cóż...ja nie będę nikogo nominował. Nie nadaję się do takich zabaw..ale jeśli ktokolwiek z was chce- niech też powspomina. Niech poszuka okruchów dawnych chwil albo kamieni milowych, które zmieniły życie. Wspomnienia, te dobre potrafią być cudowną siłą napędową. Zwłaszcza, gdy nam źle...więc, jeśli masz ochotę, ty, który to czytasz- do dzieła!
Tylko nie Jo(ł)anno :D Dostaję białej gorączki, kiedy mój szef mówi do mnie "Pani Jo(ł)asiu", bo nie może się przyzwyczaić, by mówić do mnie per "ty" :P
OdpowiedzUsuńAle dziś Ci wybaczam :P :) Tak poruszyłeś moje serce, tymi kilkoma scenami z życia, że aż łzy pociekły mi po policzkach. Mam nadzieję, że nie jestem jedyna, chociaż mówią mi, że w ogóle jestem zbyt wrażliwa ^^' Od początku pisania ostatniego posta wiedziałam, by poprosić Cię, byś zrobił to samo. Od początku wiedziałam, że zrobisz to w sposób nietypowy, bo choć Ty sam doskonale rozumiesz i czujesz szczęście i potrafisz docenić najdrobniejsze chwile, to jednak większość ponurego i zatraconego w szarej codzienności społeczeństwa tego nie potrafi. Może choć trochę obudzisz w nich chęć zauważenia szczęścia, które przecież cały czas nas otacza, tylko nie każdy potrafi, lub nie chce go dostrzec, bo łatwiej jest stać w miejscu i gapić się w nicość.
Szczęście to nie tylko poczucie euforii. Szczęście to także ta kropla w morzu cierpienia, która sprawia, że stajemy się lepszymi ludźmi. Kiedy pisałeś o swojej Mamie, momentalnie przypomniał mi się mój Dziadek. Oboje mamy swoich Aniołów i warto w to wierzyć i to jest piękne. Dziękuję Ci za to, że to napisałeś :)
A na piwie możemy się policzyć, ja się nie pogniewam :P
Dobra, ok, zapamiętam XD Nie wiedziałem, że cię to tak irytuje XD Ale rozumiem jak najbardziej, ja np. nienawidzę, jak się moje imię zdrabnia i tak dalej xD
UsuńUm....czemu mi wszyscy, cholera, mówią, że ryczą jak ja piszę? Ja pier.... XD Ale ok no XD
W każdym razie, no, rozumiem, że się wywiązałem i jestem oswobodzony od tego jarzma:) I cóż..jak pisałem, ja muszę zawsze wszystko po swojemu:)
Właśnie to jest czasem smutne- że ludzie nie chcą wręcz doceniać chwil...i czekają na wielkie rzeczy w życiu, czekają na przełom, nie wiedząc, że przełom to właśnie drobne chwile. A życie ucieka. I pewnego dnia czasem widzą, że nigdy...nie czuli, nie doceniali. To jest może aż...przerażające nawet?
Owszem. Anioły w przestrzeni.
No no, tylko ja muszę ci jakąś karę wymyślić XD
Haha, spoko :D Nie jest tak źle, tym bardziej, że oficjalnie jestem w końcu Joanną ^^' nie wyobrażam sobie zdrobnienia Twojego imienia :P
UsuńMi też tak piszą, więc możemy sobie rękę podać :D A ja w ogóle beksa jestem, to już swoją drogą :D
Tak... to jest przerażające... Życie zasuwa do przodu i nie rozpieszcza nas wielkimi wydarzeniami, dlatego trzeba nauczyć się czerpać z tych drobnostek właśnie. Ale jest wiosna, piękna pora, może to trochę skłoni ludzi do przemyśleń ;)
:)
Jaką znowu karę? xD
To ci nie będę podpowiadał...wszystkie brzmią okropnie. Dlatego wolę być zdrobniale Indiem od Indianera albo Króliczkiem XD
UsuńBogowie, wszyscy na tym świecie nagle tacy wrażliwi, to skąd ta ogólna znieczulica?XD
Może się...odrodzą?:)
Wymyślę jeszcze, no nie?XD
Dobrze więc, Króliczku xD
UsuńWiesz, zaczyna się powoli czas alergii, to pewnie dlatego wszyscy płaczą :D
Może :) Zawsze warto mieć nadzieję :)
Ale co ja takiego zrobiłam, by mnie karać? xD
Na szczęście temat alergii mnie osobiście ani, ani troszkę nie dotyczy. Za to w domu już mam alergika i faktycznie oczy podpuchnięte ma wiosną :)
UsuńKazałaś mi napisać coś tematycznie, o! XD Ale nie bój się, to nie będzie kara taka jak w moich zakładach XD
O! Widzę, że dziś Ty miałeś swój powrót do przeszłości:) Ja na wszelki wypadek nie dam się z powrotem tam zaciągnąć, ale miło mi było uczestniczyć w Twojej podróży.
OdpowiedzUsuńStoję i klaszczę, znów wzruszona.
Przykro mi z powodu Twojej mamy...
No tak, ty też już powspominałaś u siebie:) Można rzec, zgraliśmy się troszkę:)
UsuńI cóż..nie wiem co się mówi jak ktoś mówi że mu przykro. W sensie, do dzisiaj nie wiem, co powinienem powiedzieć.
Sądzę, że nic nie trzeba mówić.
UsuńW sumie...też racja może:) Chociaż, człowiek by jakoś um...chciał coś powiedzieć?
UsuńKiedy widzisz się z kimś twarzą w twarz jest łatwiej - jedno spojrzenie wypowie słowa, które czujesz. A tu... hm... zdaje mi się, że wiem co chciałbyś powiedzieć.
UsuńNo właśnie, to miejsce ma po prostu...inną specyfikę:) Nie gorszą, ale inną.
UsuńKordian! Gdybym ja tak potrafiła patrzeć na świat. Niezwykłe miałeś przeżycia. Dobrze, że wyciągasz wnioski, w sumie nie każdy to potrafi. Ja nadal się tego uczę. Strasznie chłonę każde Twoje słowo.
OdpowiedzUsuńCo do Twojej mamy - przykro mi. Wiem co to znaczy stracić kogoś, kto pokazał co to znaczy kochać.
Wyciąganie konstruktywnych wniosków to ponoć podstawa w nauce życia, nauce, która się nigdy nie kończy:)
UsuńI znowu nie wiem, co powiedzieć. Po prostu...jest jak jest. I tyle:)
Owszem. Jednak nie zawsze to wychodzi tak jak powinno. To bardzo długa droga.
UsuńNie musisz nic mówić ;)
Ale gdyby była łatwa..to nie byłaby nic warta:)
UsuńMasz rację. Lepiej mieć pod górkę.. Iść trudniejszą drogą, krętą. ;)
UsuńPostanowiłam czytać i komentować po jednym akcie. Bowiem boję się, że po prostu nie napiszę czegoś ważnego, coś pominę.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze więc dobry wstęp :P
Może nawet napisałabym o nim coś więcej, gdyby wszystkie słowa nie wypadły mi z głowy po przeczytaniu historii o niewidomej dziewczynie. Dlaczego Wasze drogi się rozeszły. To była taka piękna historia.
A więc, po kolei, rozumiem:)
UsuńPo prostu, rozeszły się. Ja byłem za młody na coś takiego w ogóle, ona mieszkała daleko...więc to zostanie tym dobrym wspomnieniem. Niektóre historie po prostu mają swój naturalny koniec. Życie zdarza się jak się zdarza i nie ma nieraz się co zastanawiać, co by było gdyby.
Gdzie Ty wypatrzyłeś ten wiatrak? :D I co was w ogóle natknęło na te pola? :D Musieliście ładnie długo w nich spacerować, skoro tak daleko było do najbliższego budynku :P Nie wiedziałeś, że zbiera się na burzę? :P
UsuńAle ta historia również jest tak romantyczna, że pewnie ta dziewczyna też wspomina ją z uśmiechem :)
To w Północnych Niemczech było, podczas naszego małego tripu po Europie, jeżdżenie na stopa z jednym plecakiem i takie tam:) Także...wędrówek po polach było wtedy dużo, między jednym miastem a drugim XD I letnie burze mają nieraz to do siebie, że napadają nagle. Ta taka była :)
UsuńMam nadzieję, że cóż..też zatrzymała te dobre wspomnienia.
No tak :P Nie zaskoczyłeś mnie :P To mi do Ciebie podobne :) ja nigdy bym się na stopa nie odważyła :P Zbyt dużo złych historii słyszałam ;) Na pewno ta dziewczyna zatrzymała te wspomnienia. Takich rzeczy się nie zapomina :)
UsuńTwoja mama była wspaniałą kobietą. I wspaniałą matką. Znała Twoje pasje i wspierała Cię w nich. Tego zawsze mi brakowało. Kogoś, kto potrafiłby mnie podnieść na duchu i uwierzyć w siebie. A z tego co tu wyczytałam ona taka właśnie dla Ciebie była.
No, ja jednak podróżuję w tym stylu, więc i musiałem być z dziewczyną, która takie podróże lubi XD W każdym razie, na stopa, gdybym był kobietą, też bym się pewnie nie odważył..ja wiem, że to może brzmieć seksistowsko, ale no...myślę, że was jest łatwiej skrzywdzić.
UsuńI owszem, była taka. I to smutne, że ci właśnie tego brakuje no ale...musimy nieraz sobie już po prostu radzić sami, różnie los się układa.
Zgadzam się... :P Dlatego powinnyśmy się uczyć bić, albo chociaż mieć gaz pieprzowy :P
UsuńIch zadaniem jest przygotować nas do radzenia sobie samym. Moim zdaniem Twojej mamie się udało :)
Akt III - rany boskie! Narkotyki, krew, niedźwiedź - naprawdę kac vegas :P Dobrze tylko, że nie spóźniliście się na żadne wesele :P I mam nadzieję, że mój facet nigdy nie będzie miał takich kolegów :P
Dobrnęłam właśnie do końca :) Biały piasek, kąpiel w wodospadzie. Rany, to jest naprawdę możliwe?
UsuńW podsumowaniu stwierdziłam, że miałam troszkę zły obraz Ciebie. Często po notkach wydawało mi sie, że jesteś zagubionym, trochę smutnym człowiekiem. Tymczasem Ty żyjesz, nie egzystujesz. Żyjesz tak, jak chciałabym żyć i ja :) Daj mi jakiś przepis na ten sukces:P
Dlatego cieszę się, że jedna chociaż z moich sióstr jest mistrzem w samoobronie XD
UsuńHm..coś w tym jest. Najpierw oni opiekują się nami, potem- my nimi.
No...ty się ciesz XD To kwestia człowieka jakich kumpli potrzebuje XD po prostu, na pewno nigdy nie zapoznawaj go ze mną XD
Jest możliwe:) Tajlandia to piękny kraj, mam nadzieję, że teraz w Indiach też znajdę jakąś swoją plażę i wodospady:) I też będzie mi dobrze XD
Smutnym? Powiem ci że hm...ja tkwię na obu biegunach, ale w ostatecznym rozrachunku czuję się człowiekiem cholernie szczęśliwym i chodzę stale uśmiechnięty w sumie, więc wiesz:)
Każdy ma chyba jakiś swój, a raczej...przepisu nie ma. :) To tylko może kwestia chcenia i odwagi, spełniać swoje życie:)
On to mi się wydaje, że chciałby mieć kumpli, którzy tak jak on byliby w związkach, ale i tak by sobie pojeździli na podryw ;) Zauważyłam po tym, jak mojego brata na to nakręcał - z tym, że to było przy mnie, więc nie wiem do końca czy to było na poważnie czy nie. W każdym razie takie teksty rzucał nie tylko do mojego brata i nie tylko raz, więc... ;)
UsuńIndie z tego co zdążyłam zauważyć na filmach również są przepiękne. Jestem pewna, że się tam zakochasz w niejednym miejscu :)
A uwierzyłbyś, że ja też jestem osobą wiecznie uśmiechniętą? ;) Ludzie kojarzą mnie z uśmiechem ;) Raz nawet ktoś nazwał moje zdjęcie z jakiejś osiemnastki "reklama blend a med" :P
Na podryw? Brr...no to u nas to tak nie działa. Bo my nie "wybieramy się na podryw", w ogóle, ja nawet nie wiem, jak by to miało wyglądać. Znaczy, jasne, jak któryś jest singlem to się zdarzy że w barze pozna dziewczynę, ale to nie jest na zasadzie "jedziemy do klubu na panienki", no sorry XD To aż niesmaczne XD
UsuńAle może właśnie żartował? W ogóle...po co podrywać kogoś, będąc w związku? Wtf?
Ano, na pewno się zakocham, tym bardziej, że to dla mnie miejsce um..nazwijmy to, wędrówki duchowej. Wiesz, joga i tak dalej XD
Ale ty uśmiechasz się bo naprawdę ci do śmiechu, czy to maska? W sensie wiesz....chodzi mi o to, że czasem ludzie, którzy najczęściej się uśmiechają tak naprawdę dużo ukrywają czasem. Dlatego pytam:)
To masz ładne zęby XD Jak ja XD
To tutaj plus dla Ciebie :P Mam nadzieję, że żartował, chociaż przyznaję Ci absolutną rację, że takie żarty w ogóle nie są smaczne. Ale jedyne co mi pozostaje to się z tego śmiać...
UsuńWiem wiem, w Indiach w ogóle jest coś duchowego. Sam fakt, że mają chyba najdłuższą po Chinach historię jest taki trochę przyprawiający o gęsią skórkę :P
Wiem wiem o co chodzi ;) Sama się czasem zastanawiam. ;) Lubię się śmiać. Wśród ludzi dobrze się czuję, dlatego się uśmiecham, żartuję (ja ciągle żartuje - czasem nie wiem czy to dobrze:P) i śmieję się z żartów innych lub własnych nawet :P
Przyznaje szczerze (bez bicia), że zdążyłam przeczytać tylko (i aż) pierwsza historię, bo niestety muszę uciekać na chwilę obecną z blogowego świata.. I powiem Ci szczerze, że jestem wzruszona i ja. Niesamowita opowieść, piękna i tak wiele mówiąca, dająca do myślenia.. Tego nie da się zapomnieć..
OdpowiedzUsuńDlatego to jest właśnie jeden z tych ważnych "błysków" z przeszłości i cóż...tu wypłynął:)
UsuńUciekać mówisz? To mam nadzieję, że szybko wrócisz :)
Taaak, musiałam uciec coś załatwić, na dłużej bym się z Wami nie mogła rozstać :D
UsuńPiękne historie... Bo chyba tak mogę napisać? Każda chwila jest przecież wyjątkowa, każde wspomnienie dobre i złe... I zaczęłam ja odpływać w wspomnienia... Tyle tego było i piosenki powiązane z osobami, wydarzeniami. Rzeczy... Kurczę...
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi- każda chwila jest wyjątkowa a my nieraz po prostu nie potrafimy tego dostrzec.
UsuńA piosenki..to swoją drogą:) Muzyka też jest nieraz drogą wspomnień.
Tylko kurczę... To chyba wiosna albo nie wiem... Ja ostatnio taka wspominajkowa i w ogóle wzruszająca się :) Wczoraj pisałam z moim Wilkiem "Sekretną kochankę" - nasze nowe dzieło i popłakałam się :P Z resztą ciągle wspominam, przypominam.
UsuńWłaściwie, mogę zapytać- o czym to jest? Bo mi się u ciebie na blogu ten tytuł przewija, ale nie trafiłem na nic dokładniejszego, co o tym mówi.
UsuńI hej, czasem rozklejenie się jest fajne, jest potrzebne:) Wiosna może faktycznie potrafi w ten sposób rozbić.
Ale Twoje historie też mnie wzruszały, wszystko mnie wzrusza i aż łezki się kręcą :) Nie wiem, wszystko czuje mocniej :)
UsuńA to historie - jakie piszemy razem, on ma bohatera, ja bohaterkę i ich "sklejamy" i to pierwsza historia od dawna co nam naprawdę dobra wyszła :)
Ładnie, ładnie :) Aby każdy przeżywał piękne chwile... Ale nie każdy potrafi je tak pięknie opisywać. :)
OdpowiedzUsuńNo, to już inna sprawa, opis. Ważne, to je doceniać po prostu, ot co:)
UsuńMyślałam, że nie może mnie już zaskoczyć żadna wrażliwość. A tu proszę, jak zwykle po przeczytaniu Twoje tekstu nie wiem co powiedzieć. Jestem całkowicie poruszona.
OdpowiedzUsuńUpajam się tym. Myślę teraz nad swoimi najważniejszymi momentami, które było mi dane przeżyć. Cały dzień już mam z głowy. Będę o tym myślałam, na pewno.
Ściskam. I od siebie dodam do aktu I, stacji drugiej ten o to utwór:
https://www.youtube.com/watch?v=9LYcIm9W1nk
Um..to teraz ja nie wiem co powiedzieć na to, że ty nie wiesz, co powiedzieć i tak dalej XD
UsuńCzasem warto właśnie tak się zastanowić, wrócić. Do tych swoich miejsc. Aśka miała rację, że to człowiekowi dobrze robi, no:) Więc..oby to był właśnie dobry dzień. Cuda i tak dalej:) W głowie i na zewnątrz:)
O, a tego nie znałem.
Domowe melodie są genialnym zespołem. Polecam ich serdecznie. Byłam na ich koncercie i było to coś magicznego! ;)
UsuńZapoznam się bliżej zapewne:)
UsuńDaj znać, co myślisz o nich ;)
UsuńNapiszę ci zaś maila. Czy coś w tym stylu:)
UsuńNie doczytałam do końca, resztę przeczytam jutro. Ale wzruszyłam się. Jak ty to pięknie opisujesz :3
OdpowiedzUsuńSzczególnie to pierwsze wspomnienie :)
A skrzypce? Bajka. Dla mnie także byłyby najcenniejszą rzeczą :)
I dlatego też taką są:)
UsuńDoczytałam!
UsuńJa wspomnienia, miłe chwile mam na swoim blogu. Staram się je chwytać. Mimo zadry w sercu patrzeć z radością na świat. I chyba mi to wyszło. Osoba którą poznałam na geek dating i teraz z nią popisuje na facebooku oznajmiła mi, że miałam radosne oczy, że patrzyłam ze śmiechem. Czyli jednak moje oczy też się śmieją, a myślałam, że nie :). To mnie pocieszyło. Chłopak ma u mnie plusy XD
Tajska plaża. Kiedyś marzyłam o podróżach, ale teraz... jakoś nie. Udało ci się przywieźć trochę słońca! :D
Ok XD
UsuńI to w sumie jest też dobre miejsce, żeby je chomikować:)
Wiesz...może tak naprawdę zadry pozwalają nam właśnie "ładniej" nieraz spojrzeć?
To jednak z kimś stamtąd pisujesz:>
Oczy jako zwierciadło duszy, co?:)
A ja marzę cały czas i to realizuje, ot co:) Teraz to maja się nie mogę doczekać^^
Nie zadra mi pomogła tylko mój upór, bo tak to bym widziała wszystko w czarnych barwach, a i jeszcze moje zamiłowanie do magii :D
UsuńTak, pisuje. Zostawił mi swojego maila, a ja się odezwałam. Czy coś z tego wyniknie się zobaczy :)
Na to wychodzi XD. Nikt mi nigdy nie powiedział co się czai w moich oczach. Sama sobie opisywałam.
A co w maju?
Rozumiem już:)
UsuńTo...trzymać kciuki, jak mniemam?:>
Wiesz, może nieraz najpierw właśnie sami musimy się przekonać?
Aha, no. W maju do Indii jadę:)
NIe wiem czy trzymać czy nie. Trochę dziwaczne ;-;
UsuńJa raz nawet stworzyłam niby wiersz o własnych oczach XD.
Wooow. Zdjęcia tu wstaw! XD A ja może wybiorę się do Krakowa, ale jeszcze nie wiem :)
Tekst jest niesamowity. Każdy z nas kolekcjonuje wspomnienia, ale to od nas zależy, czy będziemy nimi żyli. To co tutaj opisałeś było poruszające. Dzięki słowom oddałeś wszystkie emocje.
OdpowiedzUsuńTo dziwne, ale sama nigdy nie zastanawiałam się nad swoimi wspomnieniami. Nie wiem, co mogłabym tam opisać. Warto się nad tym zastanowić.
Um, cóż, dziękuję:)
UsuńWidzisz, jak dla mnie nie można właśnie nimi do końca żyć, tylko z nich czerpać, o:) Energię dobrą. Bo taką powinny nieść. Paradoksalnie- nie tylko te dobre.
I owszem, jak dla mnie właśnie warto:)
Kurczę. Jak ja uwielbiam takie posty. Znowu przez cały tydzień będę chodzić jak naćpana i uśmiechać się do ścian. Dzięki. ;)
OdpowiedzUsuńZatem...cieszę się, że jakoś chyba mogłem zarazić pozytywną energią:) Przekazuj dalej ten uśmiech, przekazuj!:)
UsuńWiesz co, zszokowałes mnie tym tempem pojawiania się nowych notek :D człowieka dwa dni nie ma, a tu coś nowego się pojwia :D
OdpowiedzUsuńKurde, wspomnienia są piękną rzeczą. Tylko niektóre tak szybko wyparowują z naszej głowy, bo może w tamtym momencie nie chcemy ich pamiętać. Cofam słowa, ja tu mogę codziennie wchodzić i coś nowego czytać, naprawdę :P A z tym niedźwiedziem, to domyślam się, że jakaś ciekawa historia się wiąże :D
Kolekcjoner chwil, to pięknie brzmi. A może po prostu trzeba przestać się bać wspomnień, bo my się ich boimy i je odganiamy :P pominąwszy fakt, że wszystkie moje wspomnienia to takie, w których wychodzę na wariatkę.. brawo ja :P
Oj tam, mówiłem, że dużo piszę XD Nikt cię do czytania w razie czego też nie zmusza XD
UsuńAno, są piękną i z tego piękna można korzystać w dalszym życiu. Tylko czasem trzeba uważać, żeby w tym pięknie nie przepaść.
No...dość szalona XD Ale tutaj lepiej nie będę opowiadał XD
Co ty masz z tą wariatką, co?:>
Ale to ja nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało :< ja tu z wielką przyjemnością wchodzę i z jeszcze większą czytam XD
UsuńNo właśnie, wszystko co dobre, w zbyt dużych ilościach jest złe. :o
Od czego jest gmail XD
Po prostu czuję się nią :P
Ale ja zartowałem z tym nie czytaj XD
UsuńAurea mediocritas, trochę moje motto.
Co, mam ci to teraz opisać?XD
Hm. No to ok, jak się czujesz, to niech tak będzie po prostu:)
Zainspirowałeś mnie do kolejnej sesji zdjęciowej wspomnieniem o plaży i tajskim słońcu!
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że jesteśmy uformowani z lepkiej gliny wspomnień i przeżyć. Kształtują nas od zawsze, mają wpływ na charaktery. To piękne, że przywołują czasem łzy, czasem śmiech, czasem jedno i drugie naraz a czasem uczucia te wszystkie przenikają przez siebie tworząc burzę duszy.
Cieszę się, że to mogło do czegoś zainspirować zatem:)
UsuńCoś w tym jest. Chociaż, Korczak na przykład pisał, że książki ukradły mu duszę...ale czy to też nie wspomnienia? Wspomnienia o czytaniu w deszczowe popołudnie, będąc zawiniętym w koc?
Ale to już taka dygresja, no:)
Istny przyklad wspomnien ozywionych. Skradajacych dusze, bo ksiazka to tylko, a moze "az" posredbik :p
UsuńMoże czasem po prostu zbyt wielki.
UsuńPięknie to napisałeś. Poczułam się trochę jak podglądacz Twoich ważnych chwil. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńCóż, nie ma za co:)
UsuńChciałam tylko powiedzieć, że czytając to, miałam przed oczami sceny, jak jakiś niekompletny, a jednak kompletny film, który każdy może odbierać na swój sposób, interpretować, jak chce i sam sobie dopowiedzieć dalsze części poszczególnych scen :)
OdpowiedzUsuńHm...może można to było i tak odczuć:) I dowolność interpretacji jest czasem najlepszą rzeczą:)
UsuńTrochę na tym blogu było już smutnych chwil z Twojego życia, dlatego cieszę się że Asik Cię nominowała :) Jak sobie tak wyobrażałam to, o czym piszesz, to zapragnęłam przeżyć coś podobnego. Może ktoś kiedyś powiedziałby tak o moich dobrych chwilach? Kto wie...
OdpowiedzUsuńNo właśnie chyba za dużo, bo wszyscy nagle tutaj się dziwią, że ja raczej mam pozytywne nastawienie do życia i w ogóle jest mi dobrze XD
UsuńWszystko przed tobą. Twoje życie przecież:)