Bosymi
stopami, miażdżę wiśnię - tę cudną aortę, łapczywie drżącą
o krople tchu.
Nazywam
się ból, zasypiam w twoim zakamarku, głęboko pod skorupą i
zdycham. Rozkładam się, gnijąc ci pod dziąsłami, wwiercam się
pod serce i tam odchodzę. Rozrywam łomem kręgosłup i płuca,
wolnością wielką darząc cię kochany.
Nazywam
się strach. Bez opamiętania zszywam włosami, wszystkie te dziury,
przez które wpada nieproszony cień domu. Domu twoich wspomnień,
ciemno-gorzkich kostek czekolady rozpływającej się na szorstkim
języku. Wysuszyłem go paplaniem bez końca o łagodnych spazmach,
doniczkach pełnych chwastów, piasku w butach.
Nazywam
się śmierć. Gaszę wszystkie światła. Osnuwam sobą wszechświat,
żebyś mógł zasnąć.
Chłopiec i mężczyzna stali na
poboczu drogi. Znikąd nie dochodziło żadne światło. Nieliczne
gwiazdy tylko roztaczały nad nimi zimny blask. Zresztą, wszystko w
tym momencie było tak zimne.
-Boisz się?- zapytał szeptem
chłopiec.
Mężczyzna milczał przez chwilę, po
czym przykucnął, patrząc chłopcu w oczy. Był znacznie wyższy od
niego, ale ciągle miał te same ciemne oczy z wiecznie rozszerzonymi
źrenicami. Ciągle tak samo nie mógł uspokoić ruchu dłoni i tak
samo przygryzał wargi, aż krwawiły, kiedy się stresował. Teraz
były jedną wielką raną. Spojrzał na niego z powagą.
-Wiesz, że tak. I to jak cholera.
-Więc po co to robimy? Po co?-
dopytywał się coraz bardziej płaczliwie.
-Dla ciebie, Króliczku.
-Ja przecież nie chcę iść, nie
chcę! A jak mnie tam skrzywdzą? A jak mnie zabiją?!
Mężczyzna spoważniał, jego twarz
stężała. Czy tego się bał?
-Ale przecież...nikt nie chce cię
zabić.
-Chcesz! Chcesz! Nie kłam!- chłopiec
zaczął się wyrywać.
-Nie kłamię, spójrz mi w oczy. Jak
mógłbym cię zabić?-szarpanie chłopca przerodziło się w spazmy
łkania, podczas gdy mężczyzna nie wypuszczał jego ręki ze
swojej.
-Chcesz. Ja ci tylko przeszkadzam. Ja
tylko...ja tylko ci nie pozwalam zapomnieć.
Mężczyzna westchnął.
-Nie przeszkadzasz mi w niczym...bo ja
nie chcę zapomnieć. Ja chcę pamiętać, jak najwyraźniej. Ja chcę
czuć. Tylko chcę to wszystko oswoić. Ten strach, ból, śmierć.
Chcę przestać rzucać się jak ryba wyciągnięta z wody na brzeg.
Chcę...żebyśmy znowu oboje mieli swoje skrzydła, wiesz? Nawet,
jeśli mamy liche ramiona, Uniosą nas. Nie chcę wcale twojej zguby,
uwierz mi.
Chłopiec nagle przestał łkać.
-Jak to?- zapytał przez bulgoczący
nos.
-Kochanie...jesteś częścią mnie.
Nie chcę się nigdy ciebie pozbyć. Twój strach jest mi potrzebny.
Twoja wrażliwość. Ja bez ciebie- czym jestem? Mnie nie ma. Ja to
ty, ty to ja. Dlatego właśnie musimy wyruszyć.
-Nie rozumiem.
-Musimy pójść tą drogą, żeby nie
chcieć zapominać. Musimy pójść nie po to, żeby pozbyć się
strachu, który w tobie się czai, a po to, żeby uczynić go naszym
sprzymierzeńcem. Pamiętasz? Już kiedyś to odkryliśmy, że odwaga
to nie brak strachu, tylko umiejętność życia z nim. Tylko trochę
tu zgubiliśmy. Musimy tam wyruszyć znowu. Nie będzie łatwo.
Wiesz, że przelejemy krew, będzie bolało. I ciebie i mnie.
Będziemy na nowo rozrywać, łamać kości, szarpać, gryźć. Znowu
będziemy musieli zabić, to wszystko w sobie, zabić siebie, żeby
spłodzić i urodzić się na nowo. Przez te parę dni, przez ten
czas, którego godzinami nie można mierzyć tak naprawdę. Ale damy
sobie radę, jak już wcześniej. Stworzymy w sobie miejsce dla
lepszych rzeczy, lepszych dla mnie i dla ciebie. Znowu będziemy
uznawać życie za cud i to wszystko co się ostatnio zdarzyło,
wszystkie czarne wspomnienia wyciągające po nas swoje długie łapy
i gryzące nas aż do kości przestaną mieć znaczenie. Rany nic nie
znaczą, jeśli się zabliźnią. Są dowodem naszego triumfu, tego,
że można podnieść się z kolan. Pamiętasz, jak o tym mówiliśmy?
-A jeśli to nic nie da, jeśli znowu
będziemy płakać?
-To nic. Na pewno zapłaczemy, nie raz
i nie dwa- a nawet mężczyzna nie musi się tego wstydzić. Łzy są
dobre, gdy są słuszne. Łzy oczyszczają, jak wszystko, co nas tam
spotka. Łzy są dobrą wodą, w której możemy zmyć wszystkie
grzechy wobec siebie i spróbować zrozumieć te, które my
uczyniliśmy światu i które nam uczyniono. Łzy bywają dowodem
tego, że chcemy walczyć. Są dowodem siły, tego, że jeszcze
chcemy, jeszcze czujemy. Bo najgorsze to nie czuć nic przez to, że
czuło się za mocno. Najgorsze, to stać się bryłą lodu- a my do
tego nie dopuścimy
-Więc będzie dobrze?
-Będzie. Ja w to wierzę i ty musisz.
Może i nosimy w sobie ból, strach, śmierć, Może musimy zgasić
wszystkie światła żeby potem je na nowo zapalić. Musimy może
zaczerpnąć tchu krzykiem. Ale będzie dobrze. Świat nam sprzyja.
Idziemy więc? -powiedział mężczyzna, wyciągając rękę w
kierunku chłopca.
-Idziemy. - zdecydował chłopiec i
ruszyli przed siebie. Na nowo kłócić się i godzić, umierać i
zmartwychwstawać, porzucać i odbudowywać. Ramię w ramię, będąc
jednym i spotykając więcej swoich serc w tym czasie.
* * *
A więc dzisiaj w nocy wyjeżdżam.
Może to za krótko, może będę miał za mało czasu na to, co
naprawdę jest mi potrzebne. Może to będzie zbyt pośpieszna
lekcja zadawania bólu i leczenie ran. Może to będzie za mało
czasu na rozmowę z duchami, co szepczą wewnątrz i proszą o
zmiłowanie. Ale spróbuję, bo przecież- kto za mnie to zrobi? Kot
oczyści i zasklepi to, co zabrudzone i rozdarte przez ostatni
miesiąc?
Parę dni w oddaleniu, w miejscu gdzie
nie ma innych ludzi, nie ma tych wszystkich wygód, dla których
potrafilibyśmy się sprzedać. Parę dni bez zasięgu telefonu, bez
dodatkowego ciepła, bez grama sztucznego światła do którego
przywykły oczy. Tylko ja i moje duchy, tylko ja i ten wszechświat,
który się trochę zgubił. Gwiazdy i słońce, rytmy w pozornej
tylko ciszy. Tętno bijące w tym wszystkim miarowo i spokojnie.
Boimy się, jasne. Bo to nigdy nie jest
łatwe, znajdować w sobie bestię, znajdować ból, uśmiercać aż
do granic swojej prawdziwej, ludzkiej wytrzymałości. Nie jest łatwo
czołgać się w błocie własnego ja, gdy chce się aż krzyczeć,
wić się i błagać, żeby to się naprawę skończyło. Nie jest
łatwo widzieć siebie złamanego.
Ale mamy też wiarę i siłę.
Wierzymy, że to co złamane zawsze może się zrosnąć. To, co
zmarłe nie na daremno rodzić się może w lepszym kształcie. Że
strach pomaga nam i nas mobilizuje do działania, a wszystko i tak
przecież zaczyna się i kończy w miłości, dla której tu
jesteśmy.
Damy radę. Ja- dam radę.
Nagimi ramionami obejmuję
wszechświat, tworzę kolejne mosty do nieznanych krain, w których
oddycham swobodnie.
Nazywam się siła, niosę dla
ciebie klucz do wszystkich drzwi, za którymi znajduje się nieznane.
Ujarzmiam dla ciebie wszystkie bestie, łagodnym głosem wołam o
zmiłowanie.
Nazywam się wiara. Przynoszę ci
cuda codzienności. Zmywam z twojego ciała wszystkie plamy
zardzewiałej krwi, karmię cię najsłodszymi owocami i podtrzymuję
przy życiu. Przynoszę te wszystkie wspomnienia, dla których
idziesz i wiesz, że jeszcze warto. Podlewam twoje kwiaty, osuszam
twoje przemoczone buty po burzy, chronię cię przed zimnem.
Nazywam się miłość. Zapalam
wszystkie
światła. Osnuwam sobą wszechświat, żebyś mógł zasnąć.
Wierzysz, że łono natury da Ci oczyszczenie? Wiesz, że ja też? Znam Cię wirtualnie i krótko, ale zdążyłam zauważyć, że żyjesz z nią w swoistej symbiozie, to nie są tylko słowa, zachwyt, ale zrozumienie. Jesteś podróżnikiem z krwi i kości, lubisz wyzwania, którym naprawdę starasz się podołać. Zaś co do ucieczki od ludzi: z moim charakterem bym nie potrafiła się na nią zdecydować, ale słyszałam, że potrafi mieć zbawienny wpływ na psychikę,
OdpowiedzUsuńPowodzenia z całego serca raz jeszcze :)
wierzę, bo też i tego doświadczyłem poza tym...dla mnie to są troszkę inne może rzeczy, nazwijmy to- religijne. w pewnych miejscach "duchy" stają się bardziej namacalne:)
Usuńpoza tym...jeśli jesteśmy częścią natury- a jesteśmy- pochodzimy z jej łona, to czy oderwać się, to czasem nie tak, jak wrócić właśnie do domu, w którym można wypocząć, znaleźć siebie na nowo?:) ale to tak mi się nasunęło.
i cóż, za zrozumienie jak najbardziej dziękuję:)
i potrafi. bo w zgiełku cudzych myśli trudno nieraz odkryć swoje, po prostu.
i dziękuję raz jeszcze:)
Aż dziwne, że są na świecie jeszcze ludzie myślący w ten sposób: łono natury jako dom, w czasach kiedy nasz gatunek totalnie zaprzedał duszę cywilizacji... Natura powinna być Ci za to wdzięczna i przyjąć wyjątkowo życzliwie :)
UsuńMam inną sytuację, bo ze swoimi myślami spędziłam stanowczo zbyt dużo czasu...
A mnie to jakoś nie dziwi, bo jednak hm...wydaje mi się, ze to naturalne. bo to jest ten prawdziwy dom i znam wielu ludzi, którzy myślą w ten sposób i to pewnie zmienia mi perspektywę w dużej mierze.
UsuńCywilizacja, cóż...jak pisałem w jednym z postów, jest w pewien sposób absurdem, naszą słabością. Oczywiście, to nie jedyny jej aspekt, ale...jeden z wielu.
Zawsze przyjmuje mnie jako "matka". Można to taką metaforą ująć:) Zasadniczo, przyjmuje tak każdego. Tylko szacunku dużo i wzajemnego dialogu trzeba. Tego, który nie mówi słowami. Ale dobra, nie rozpędzam się:)
I tak, znowu inna perspektywa. Ja nieraz mam wrażenie, że mam dookoła aż za dużo ludzi. Nie w sensie, że ich nie kocham, że mnie męczą, ale cóż..potrzebuję siebie dla siebie samego, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Takiego siedzenia właśnie ze swoimi myślami. Ale żaden nadmiar nie jest zdrowy.
Wiem, że na pewno ta podróż Ci pomoże. Odtwórz w głowie, pewnej nocy tą historię i na pewno przyjdzie Ci do głowy coś mądrego, z czym wrócisz i się z nami podzielisz :)
OdpowiedzUsuńjuż podzieliłem:)
Usuńmam nadzieję, że ta podróż Ci pomoże, że pogodzisz się z tym co zaszło, nabierzesz sił do kolejnego etapu zmierzania się ze światem, że odpoczniesz i w głowie powróci harmonia!
OdpowiedzUsuńano tylko u Was :P Wy to macie pewnie dziwne słowa, ale tak chyba każdy region ma, w końcu, Ty wychodzisz na dwór, a małopolska i podkarpacie na pole ;)
czemu akurat kozy? z zamiłowania do mleka i sera koziego czy z innego powodu? :D
wiesz, ja akurat jestem strasznym przypadkiem osoby, która chciałaby wszystko "na już", już obrona, już przeprowadzka, już staż bądź praca i już kolejna przeprowadzka, wiem, że się tak nie da, ale czasem z tego powodu bardzo się irytuję, głównie na samą siebie. chociaż powoli dociera do mnie: "na spokojnie"
no właśnie czasem takie głupie myślenie i co się prowokuje, ale cóż, było minęło ;) sam wyskoczył z tym "innym pożegnaniem", więc jak widać jest świadomy tego, że to jakby co sensu za bardzo nie ma.
Idealnie wpasowałeś się w tą notką we mnie... Ja siedzę i się zastanawiam czy przypadkiem nie zabiłam siebie. A może uśpiłam tą część siebie i nie wiem jak ją wybudzić? Mam nadzieję,że Tobie podróż pomoże, ja jeszcze na swoją nie mam odwagi ;)
OdpowiedzUsuńcóż, to już tylko ty możesz wiedzieć. czy ona jest, czy już jest..martwa. ale takie "dowiadywanie się" nieraz po prostu wymaga czasu:)
Usuńi cóż, pomogła:)
Och, przegapiłam ;-;. A ja powoli powracam do zdrowia.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci spokoju ducha :)
żadne przegapiłam! XD
UsuńNo nie wiem, nie wiem. Ja nie nadążam z czytaniem XD.
Usuństrach sprzymierzeńcem. nie ma odwagi bez strachu. nie ma strachu bez...? bez ciemności nie ma światła. nie ma światła bez...?
OdpowiedzUsuńnie wszystko jest to samo, jest uzupełnieniem.
niech Twój umysł wypocznie. daj ujść temu wszystkiemu. strach i wspomnienia są bardzo ze sobą powiązane.
otóż to. wszystko bywa uzupełnieniem, musi współistnieć i trzeba to z pokorą nieraz przyjmować.
Usuńteraz mogę się cieszyć, że odnalazłem coś więcej, niż tylko wypoczynek:)
fragment o ten: "Nie jest łatwo czołgać się w błocie własnego ja, gdy chce się aż krzyczeć, wić się i błagać, żeby to się naprawę skończyło. Nie jest łatwo widzieć siebie złamanego." skojarzył mi się z tekstem "Niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie pragnął, by iść po uszy w bagno i na samo dno bagna iść [...]" - czasem sami się na takie wicie w bagnie skazujemy, prawda? Tak czy siak - życzę owocnego wyjazdu. Ja sama zaczęłam ostatnio marzyć o dzikiej Irlandii.
OdpowiedzUsuńskazujemy- bo tego po prostu potrzebujemy.
UsuńIrlandia już nie jest taka dzika. próbowałem XD
Ten fragment o łzach przykuł moją uwagę..
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj gdziekolwiek jesteś.. ;)
Piękny tekst, dialog i metafora. Wyjeżdżaj, natura to dom człowieka. Czasem mam wrażenie, że pierwszy, a nie drugi dom.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film!
mi mówią, że ja tak kiedyś, jak w tym filmie, wyjadę. możliwe w sumie XD
Usuńi pewnie, że pierwszy. w nim się naprawdę zrodziliśmy...i wiesz o? może nawet nie trzeba rozróżniać.
Pewnie, że dasz radę. Każdemu, choćby się nawet zapierał rękami o nogami, czasem jest potrzebna chwila odpoczynku i ciszy, z dala od wszelkich dogodności, bez których aktualnie mało kto wyobraża się dzień.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze, jeśli tak mogę powiedzieć i wracaj cały :)
a ja nawet nieraz się zastanawiam, czy bez tych wszystkich tzw. dogodności nie wolałbym żyć.
UsuńSamotność potrafi być oczyszczająca, chociaż osobiście, na danym momencie życia, nie zgodziłabym się na taką izolację. Wiesz jednak, że to Ci pomoże, więc owocnego 'wypoczynku' :)
OdpowiedzUsuńBtw. "Rany nic nie znaczą, jeśli się zabliźnią. Są dowodem naszego triumfu, tego, że można podnieść się z kolan." - chociaż mówi o bólu, to brzmi to w pewien sposób ładnie. Podpytam jednak - jeśli rany się nie zabliźniają, to coś znaczą?
znaczą. to, że jeszcze musimy się wysilić. jeszcze bardziej musimy zawalczyć. to znaczy, że może jeszcze potrzebujemy więcej czasu, może więcej ciepła. albo, że sami, w swojej głowie, musimy nieraz odpuścić. przynajmniej, ja tak to widzę:)
UsuńOdpocznij i oderwij się od tego wszystkiego. Bez tych wszelkich "dogodności" łatwej jest zauważyć samego siebie. Trzymaj się! I czekam na powrót :)
OdpowiedzUsuńotoż to:)
UsuńBrrr...przeraziłam się. Nie brakiem technologii oczywiście, ale byciem ze swoimi duchami sam na sam...
OdpowiedzUsuńaż takie demony w sobie nosisz?
UsuńTeraz to już nie powiem jedź, ale wracaj jak najszybciej, pełen nowej energii i tego spokoju, przez którego się do ciebie aż lgnie. Wracaj, wracaj, bo tęsknimy!
OdpowiedzUsuńno, to jutro się widzimy XD
Usuń