czwartek, 6 marca 2014

"Tylko martwi ujrzeli koniec wojny"- Platon

To pewnie przez tą medialną panikę, przez to, co dzieje się tuż obok. Nagle wszystko jest namacalne, bo coś stało się bliższe. Zapominamy, że to przecież cały czas toczy się na świecie. Dla dziecka z Syrii Ukraina ma mniejsze znaczenie.
Może dlatego, że nasłuchałem się tu i ówdzie.

Śniła mi się nowa wojna. Śnił mi się nowy porządek, ona, zazwyczaj taka niepozorna, jako kapłanka ociekająca krwią. Przywódczyni nowego ładu. Nowy porządek nie był niczym pięknym. Wręcz przeciwnie, jako nowi ludzie, jako ci, którzy przetrwali, powtórzyliśmy to, co zawsze. Władza, dyktatury, mamienie nową religią. Wszystko to samo. Przecież jako ludzie nie uczymy się na błędach. Nigdy. Nawet w swoim życiu tego nie potrafimy...więc przekłada się to na całą cywilizację. Cywilizacja to choroba świata, wiecie?

A ja nieraz wyobrażam sobie koniec świata. Nie, nie świata, nie bądźmy egocentrykami, nie stawiajmy siebie na piedestale, świat jako taki, nie mówię o planecie, kosmosie, ten świat- jest wieczny. Nieraz wyobrażam sobie zatem koniec tego ładu, pseudoporzadku, jaki tworzymy. Koniec "wspaniałej cywilizacji". Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile takich końców było "przed nami". Czy zawsze musimy dążyć do destrukcji?

Zawsze gdy w snach, wyobraźni, widzimy apokalipsę tego porządku, a raczej usystematyzowanego częściowo chaosu, jaki stworzyliśmy, zakładamy, że to my przeżyjemy. Jakie mamy podstawy, by tak sądzić? Może pierwsi będziemy ofiarami swojego świata. Ale jednak chcemy przetrwać. Większość z nas chce żyć, a to takie absurdalne w połączeni z destruktywnością naszej cywilizacji. A może to wcale nie jest absurdem, może to wszystko jest uporządkowane, nasza agresja, nasza mentalna nekrofilia jak to zwał pan Fromm, skoro wszyscy chcemy żyć, przecież wszyscy nie możemy przetrwać. Byłoby nas za dużo. Zimna logika.
Może to wszystko to tylko regulacja. Może nasza bestia, nasze wojny są tylko mechanizmem czegoś większego, to taka zabawka w rękach jakiegoś kosmicznego prawidła, wielkiego demiurga?

Ale śnił mi się nowy porządek. Może to za dużo książek i filmów, paniki ludzi obok, gdy ja zachowuję jakiś dziwny spokój, za dużo wcześniejszych snów o wojnach, za dużo snów przyjaciółki o wojnach i śmierci, które przelewa we mnie, gdy budzi się przerażona i musi do kogoś zadzwonić, a tym kimś jestem ja. Bo ja prawie nigdy nie śpię. Na mnie w nocy można liczyć.

Ale to swoich snów się boję, dlatego tak często kłamię, że nic mi się nie śniło, że śnić nie potrafię. Ale to swoich snów się boję, bo od kiedy się zdarzają, te bardziej prozaiczne zawsze się sprawdzały. O patrz, ten chłopiec na ulicy zaraz się przewróci. Przewrócił się, stłukł kolano. Skąd wiedziałeś, Kordian? Przyśniło mi się. Klatka po klatce. Sytuacja po sytuacji. Więc tak, boję się tych swoich snów, bo nawet gdy je opowiem, zdystansuję się do nich, nadal to są sny o końcu świata, pełne zawiłych symboli, które tylko ja umiem rozpoznać.

Czy te też się sprawdzą? Nie ma tam nic nadzwyczajnego. Tylko ludzie i ich naturalny strach, ich agresja i nienawiść. To wszystko ma i tak miejsce tu i teraz, tylko w tych moich snach było wyraźniejsze. Jest nadal. Ostre jak rzeczywiste kolory ognia.

Więc śnił mi się nowy porządek, a może nowy chaos. Odnalazłaś mnie po wojnie i rządziłaś nimi, a raczej byłaś ich marionetką. A ja nie pasowałem. W żadnym porządku pasować nie umiem jak widać. Znowu chcieli mnie spalić. Więc czy tak będzie? Czy nie będę pasować do żadnego porządku, a może chaosu, skoro ani ten nie jest moim, ani ten, który przyjdzie, mnie nie zaakceptuje?
Na stos. Zawsze. Wiecznie.

A więc śniłem o końcu i początku, bo każdy koniec jest i początkiem, tylko że wtedy, gdy zamykamy oczy nie pamiętamy o tym, że możemy je otworzyć. Jesteśmy zagubieni sami w sobie. Dążymy do końców, niezliczonych przepaści, nie zdając sobie z tego sprawy. Coraz bardziej, destruktywnie. Miał pan rację panie Fromm, (kocham pana słowa, proszę pana!) człowiek jest mentalnym nekrofilem. Pan też miał rację panie Freud, thanatos i eros, to one nami sterują. Zawsze widzisz siebie żywym po wojnie, apokalipsie w swojej głowie, chyba że coś w tobie jest uszkodzone. Ale...tak bardzo żywy w śmierci? Czy o to chodziło? Czy do tego mam wszystko sprowadzić, panowie? Szkoda, że nie mogę z wami o tym porozmawiać nad kawą albo wódką, może byście mi to wyjaśnili. Jeśli- ktokolwiek umiałby mi to wyjaśnić.

Czemu tyle w nas sprzeczności, czemu biofilia musi się ścierać z nekrofilem w nas? Wieczna wojna? O tak, od zawsze. Wieczna wojna...w człowieku.

Bez wojny nie umiemy żyć. Wojny w nas, a z nich wypływają wojny na zewnątrz, wojny, którą sterują interesy, wojny, do której pchnie nas żądza i paradoksalnie-żądza życia.

A więc widziałem w śnie nowy ład. Nowy porządek po zburzeniu starego. I powiem wam, że niczym on się nie różnił. Człowiek niczego się nie uczy. Zawsze chce, pragnie przez co jest nieszczęśliwy, gdy pragnie za bardzo, jak mówił pan Schopenhauer. Zawsze jest bestią. Jest władzą, dominacją i dążeniem do niej. Zawsze jest tylko głupim zwierzęciem, które chce, chce, chce.
Chce żyć. Ale żyć nie umie.
Żyć nie potrafi tak jak zwierzę, bo skaził się swoją „mądrością”, zabił prawdziwe instynkty, zastępując je nowymi żądzami.

"Jedyne w swoim rodzaju zjawisko towarzyszy człowiekowi, że może on być napędzany popędami mordowania i męczenia i że może przy tym odczuwać przyjemność. Człowiek jest jedyną istotą żyjącą, która może stać się mordercą i niszczycielem własnego gatunku, bez wyciągania z tego biologicznej czy ekonomicznej korzyści".

Jak już mówiłem setkom ludzi, nie miłość i rozumowanie różni nas od zwierząt. Zwierzęta kochają i rozumieją więcej, na swój zwierzęcy sposób. Chcecie, zaprzeczajcie, Veto, Veto!
Różni nas bestia, której inne gatunki w sobie nie mają. I może dlatego, że byłem już bardziej nekrofilem niż biofilem, może dlatego, że czuję zniszczenie i bestię w sobie w sposób świadomy, może przez to przeczuwam koniec.

Co więcej- w jakiś absurdalny sposób wyczekuję końca. Wyczuwają go moje sny. Napawam się własnym strachem, bo strach wiecznie jako siłę widzę. Napawam się zapachem końca w ludzkiej agresji, napawam się zapachem upadającej cywilizacji, gdy o poranku rozchylam chciwie nozdrza. Nie węszę życia, bo mam je w sobie. Węszę koniec, bo ten jest dla mnie nieznany, a przez to ekscytujący. Przerażenie zawsze mnie ekscytowało, koniec ma zawsze w sobie coś pociągającego, coś, czego chcemy doświadczyć. Może to wrodzony bunt, może to ta nekrofilia. A może to moja biofilia, która chce nowego porządku, którym się łudzimy, bo i tak nic nie zmieni? Ale ja mimo wszystko łudzę się lepszego, pomimo snów o nowym ładzie.

Może to dlatego, że powiem okrutnie, jak to pisali futuryści, wojna napędza świat? Jeśli się zdystansujesz, jeśli pominiesz cierpienie ( nie mówię że tak w ogóle można robić. To jeno gdybanie filozoficzne, czujecie różnicę, prawda?) Ale jeśli się zdystansujesz...to prawda. Wojna indukuje postęp, pierwsza wojna światowa zapędziła kobiety do fabryk i tym samym dała im prawa obywatelskie, druga wprowadziła penicylinę i utorowała drogę medycynie w wielu jej gałęziach ( choć nie będziemy nigdy za to panu dziękować, doktorze Mengele), wojna iracka tworzyła egzoszkielety i sztuczne oczy, które może kiedyś będą ratować ludzką sprawność. Wojna to cierpienie, ból, śmierć. O tym nie powinniśmy nigdy zapominać. Ale wojna to też postęp i zyski. Przegrani, wygrani. Wszyscy przegrywamy w wojnie. Prawda. Człowiek, jednostka, taka jak ja, zawsze przegra, cierpi. Ale cywilizacja z biegiem czasu wygrywa.
I wcale to nie jest paradoksem. I to wcale nie jest absurdem.
Czy wiesz, że zwierzęta też mają wojenne czystki, które powodują zysk dla ich małego imperium? Dla ich cywilizacji? Zysk czysto biologiczny? Choćby mrówki. Ale..nie o mrówczych wojnach miało tutaj być.

Niby nikt nie chce wojny, a wszyscy do niej dążą. Wszyscy się ekscytują ilością zabitych nieopodal nas. Wszyscy przyklejają nocy do odbiorników i łykają to jak młode pelikany...tylko przez strach czy też przez bestię w środku, którą trzeba karmić?

Może wszyscy podświadomie, gdy mają okazję dążą do pewnego końca starego ładu. Może nie tylko o korzyści tu chodzi? Chcemy czegoś nowego? Albo-chcemy krwi? Jak każde zwierzę, chcemy krwi?
„…wyjące auto … jest piękniejsze niż Nike z Samotraki… chcemy sławić wojnę – tę jedyną higienę świata – militaryzm, patriotyzm, zniszczenie anarchistów, piękne idee, dla których warto umrzeć i pogardę dla kobiet”. - Jak pisał Marinetti.
Może lubimy się łudzić a może po prostu lubimy zabijać. W krzyku górnolotnych idei, które nic nie znaczą w obliczu czyjejś śmierci. Końca prywatnego świata.

Powiedzcie, że gadam bzdury.
Ja nadal wierzę w człowieka, nadal liczę na to, że może wybrać, pomimo tego, że z urodzenia nie jest ani dobry, ani zły. Chcę wierzyć. Chcę wierzyć, bo może chcę ocalić też siebie. Jak zawsze, jestem wielkim egoistą.

Ale gdy tak rozejrzycie się dookoła, czy nie każdy z nas dąży do małej destrukcji? Na pewno kogoś nienawidzisz. Na pewno masz w sobie bestię, jaką i ja mam. Na pewno masz wojnę w sobie. Tylko drzemie.
Czy mogę cię prosić, żebyś ją zaakceptował- bo nigdy jej z siebie nie usuniesz, musisz ją ugłaskać- ale czy mogę się prosić, byś wybrał inaczej? Czy mogę poprosić, żebyś chociaż rozważył to, by przestać nienawidzić?

A tak w ogóle może paradoksalnie-to w wojnie najbardziej widać życie? Skoro nie umiemy żyć w dobrobycie, na skraju, w czasach pokoju- może nauczymy się żyć w śmierci? Skoro tu nosimy w sobie wielki ból, czym będzie ten ból w obliczu jeszcze większego? Może dopiero jak ryba wyciągnięta z wody, poczujemy, jak bardzo chcemy tam wrócić z powrotem?
Nie życzę nam tego nigdy. Ale pomyślmy o tym tylko, dobrze?




Słońce przytuli nas do swych rąk
I spójrz: ziemia ciężka od krwi
znowu urodzi nam zboża łan
złoty kurz.

Przyjmą kobiety nas pod swój dach
I spójrz:będą śmiać się przez łzy
Znowu do tańca ktoś zagra nam
Może już
za dzień, za dwa
za noc, za trzy
choć nie dziś

Chleby upieką się w piecach nam
I spójrz, tam gdzie tylko był dym
Kwiatem zabliźni się wojny ślad
barwą róż”

A może jednak można wierzyć w człowieka. Bo chociaż burzy, potrafi też budować.

Jeśli za dużo w tym chaosu, nie można się dziwić. Bo gdy pisze się o 5 nad ranem, a potem myśli nad tym, myśli, to chaos musi się wkraść. Jeśli spać przez sny nie można. 


P.S. Jeśli kogoś interesują pojęcia nekrofilii, biofilii w człowieku, wszelkie teorie o noszeniu w sobie pewnego rodzaju bestii, to szczerze polecam „Anatomię ludzkiej destrukcyjności” pana Ericha Fromma właśnie. Swojego czasu dla mnie była to pewna „biblia” z której wywiodłem inne dziwaczne teorie. W każdym razie, znać warto- tak samo jak inne dzieła Fromma.  

39 komentarzy:

  1. Przeraziłeś mnie. A co najmniej mocno nastraszyłeś. I mam nadzieję, że ten Twój sen się nie spełni w żadnym jego aspekcie. Że mamy go tłumaczyć na odwrót...
    Bowiem ja też bardzo obawiam się wojny i przeraża mnie fakt, że miałabym wyprawić braci i faceta na wojnę i drżeć o nich... no właśnie. Ile, czasu?
    Nie zgodzę się z Tobą, że ta bestialska natura tkwi w nas. Jestem wręcz przekonana, że trzeba ze świecą szukać ludzi wśród ludu, którzy chcą by wojna wybuchła, chcą iść na front i nie boją się bomby atomowej. Gdzie tkwi problem? We władzy. Bo to im władza miesza w głowie. Zupełnie nie wiem, czemu zawsze takie ćwoki stoją na najwyższych w państwie stanowiskach. Mój profesor powiedział, że dlatego, bo ci mądrzy ludzie nie chcą mieć z nimi nic wspólnego... A szkoda....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam nadzieję. zobaczymy, nie jestem prorokiem:P

      nie do końca się zrozumieliśmy. mi nie chodzi o świadomość "chcemy wojny" i tak dalej. mi chodzi o pewną część naszej podświadomości, tą, o której pisał Fromm i którą zauważył już Freud, o to nasze podświadome dążenie do destrukcji w każdym z jej aspektów. to doprowadza do wojny, ale ma też inne objawy, z pozoru bardziej błahe.
      mechanizmy władzy, rządowe, zarabianie na wojnie to już troszkę inna sprawa.

      Usuń
    2. Ale faktycznie zdarza Ci się, że tak dosłownie śniło Ci się, że coś się wydarzy i to się wydarzyło? Czy to bardziej efekt deja vu?
      Niestety nie czytałam Freuda ani Fromma, więc chyba dlatego ciężko mi jest to zrozumieć.

      Usuń
    3. tak jak napisałem- nagle mam przebłysk i wiem, co się stanie, bo mi się to śniło. nie wiem, czy to można do deja vu porównać...ale po prostu pewne scenariusze się realizują całkowicie w taki sposób, w jaki były w mojej głowie. ale jak mówię, żadnym proroctwem bym tego nie nazwał:)

      to polecam, szczególnie pana Fromma, bo Freud bywa niestrawny XD

      Usuń
    4. Też mi się to zdarza, ale raczej uważam to za efekt deja vu :P

      Właśnie ja na ogół wolę literaturę, która mnie odstresowuje od nauki na przykład :P A takie dzieła Arystotelesa chyba by mnie doprowadziły do bólu głowy ;) A na pewno zmęczyły :P

      Usuń
    5. no za efekt deja vu ja uznaję coś, co zdaje mi się, że przeżyłem. a tu ja mogę przewidzieć dokładnie scenariusz, takie "lśnienie":)

      a to ja lubię czytadła różnego rodzaju:) filozofów antycznych wręcz połykam też XD

      Usuń
    6. Ja mogę mylić te pojęcia, bo moje sny bywają nie raz tak rzeczywiste, że często wydaje mi się, że to przeżyłam a nie wyśniłam :P

      Ja właśnie nigdy za bardzo nie przepadałam za filozofią ;) Fakt, myślę za dużo, a gdyby jeszcze dorzucić oliwy do ognia... Oj, chyba wtedy to ja zostałabym zombie :P

      Usuń
    7. rozumiem o co ci chodzi:)

      no ja właśnie dolałem oliwy do ognia XD bo i za dużo myślę i za dużo tego typu rzeczy czytam XD dlatego to ja jestem zombie XD

      Usuń
  2. Człowiek. Cywilizacja autodestrukcyjna, wyjątkowa, bo jedyna, która tak potrafi czynić, by się wzajem wytępiać. Człowiek, wyjątkowy, bo jako jedyny gatunek, odczuwa chciwość, zazdrość, rządzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeknę, że idealnie to podsumowałaś. cały mój przynudnawy wywód streszczony w paru zdaniach:)

      Usuń
  3. po takich snach nie jestem sobą; tworzy się we mnie psychiczna blokada.
    powiedzmy sobie szczerze: dzisiaj na człowieka nie można liczyć i jest on nieprzewidywalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. psychiczna blokada w jakim sensie konkretnie?
      a czy kiedykolwiek był przewidywalny?:>

      Usuń
  4. Szczerze? Nigdy nie śniłam o końcu świata, o apokalipsach... Też nie bardzo interesuje się tym co dzieje się na Ukrainie. Polityka to nie dla mnie, oddzielam ją od siebie grubym murem - żyje mi się lepiej :) Gdy wcześniej słuchałam wiadomości to denerwowałam się na polityków. Teraz? Wolę nie wiedzieć co w ich "mądrych" główkach siedzi. I mam życzenie by nigdy, żadnej wojny nie przeżyć - w sensie by żadna za mojego żywota nie wybuchła :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mnie to zawsze magicznie wręcz przyciągało. ale to wyobrażenie, konwencja post-apo w literaturze i filmach i tak dalej. to medialne, ta cała sensacja...przyciąga mnie o wiele mniej, za dużo sensacji i fałszu tam czuję jednak:P
      tego można chyba życzyć nam wszystkim, nigdy tego tak naprawdę nie doświadczyć.

      Usuń
    2. Niektorzy moze chcieliby? :p ja jak bylam dzieckiem to sie balam, teraz tez mam dystans, wszystkie filmy z taka tematyka i ksiazki odpadaja :p

      Usuń
    3. tylko póki się nie doświadczy na własnej skórze, tak naprawdę nie wiadomo, czego się chce, z drugiej strony.

      Usuń
    4. Niby tak, ale są doświadczenia, które z góry się nie chce przeżyć. Ja np. nie chciałabym być porwana i torturowana bo to oczywiste,że sprawi mi to ból i nic nie zmieni,że tego bym chciała ;P Raczej nie jest tak jak w romansach,że zakocham się w porywaczu a on we mnie i seks do ktorego by doszło byłby nieziemski :D Są pewne rzeczy, o których nie da się tak powiedzieć :)

      Usuń
    5. nie chcesz, jasne, bo zakładasz jakiś bardziej prawdopodobny scenariusz. i to jest zachowanie logiczne po prostu:) ale nie wszyscy jesteśmy logiczni w swych działaniach i pragnieniach...

      Usuń
  5. A więc wojna przyszła i tu. Wszędzie w sumie o tym piszą. Ty o tym myślisz, a ja uciekam ze świadomością. Jak pisałeś chce żyć, więc żyję spokojnym życiem nie myśląc o zbliżającej się wojnie. Ale gdy nadejdzie wojna.... chyba wymięknę :(
    W sumie tak czytając tego posta doszłam do wniosku, że także mam bestię. Tylko, że moja bestia objawia się w słowie pisanym, jak kreuje postacie, sytuacje, historie. Jak piszę niby wiersze. Ale czy potrafiłabym gdybym musiała kogoś skrzywdzić, nie wiem jak bym postąpiła. Nie wiem czy bestia siedząca w każdym człowieku, wtedy by się obudziła. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano przyszła, bo zjawiała się w mojej głowie, bombardowanej zewsząd informacjami, nawet, jeśli ja tego nie chcę. i myśleć muszę. i jak dla mnie...nie można pewnych rzezy odpychać. bo chcąc, nie chcąc, one nas dotykają.
      po prostu jest ujarzmiona póki co, objawia się tak, a nie inaczej. i nigdy nie wiesz- póki nie podstawią cię pod ścianą. to torchę jak z eksperymentem więziennym Zimbardo, czytałaś o tym?

      Usuń
    2. Racja nie można odpychać, ale swego czasu żeby się uchronić przed głupotami czy innymi złymi myślami to była moja obrona. I tak pozostało. Bo jak atakują cię ze wszystkich stron szukasz bezpiecznego miejsca, a ja wybrałam ucieczkę :)
      Bestia ujarzmiona. Zapaliła się lampka w mej wyobraźni. Pewnie potem coś do tego dotworzę XD
      Nie czytałam Zimbardo D:. Chyba. O jakimś eksperymencie więziennym był film :). Mniej więcej wiem o co chodzi.

      Usuń
    3. no tak, ty uciekasz:) ja uciekam w pierwszym odruchu, ale to powstrzymuję i zostaję:)
      to dotwórz:)
      faktycznie, był film stworzony w oparciu o eksperyment więzienny dr Zimbardo. ale moim zdaniem warto się po prostu zapoznać z efektami i wnioskami badań nad tak zwanym "efektem diabła":) ciekawe rzeczy, rzekłbym tak..i trochę przerażające.

      Usuń
    4. A ja uciekam długi czas. A czasami pokazuje zęby. To zależy jaka sytuacja. Jak mnie atakują uciekam, ale jak zaatakują kogoś z mojej bliskiej rodziny, to wtedy jestem nieprzyjemna.
      Jak wpadnie książka w moje ręce to przeczytam :)

      Usuń
    5. No bo to zawsze jest co innego, jak atakują ciebie, a jak atakują tych, których kochasz. To zawsze trochę inne instynkty obronne działają:)

      Usuń
    6. Wtedy to nie jestem królik tylko tygrys. Doszło do tego, że u mnie w rodzinie boją się coś złego powiedzieć na moje rodzeństwo. Raz ich skrytykowałam i więcej nie próbowali XD

      Usuń
    7. usłyszałem w głowie aż motyw z Rocky'ego XD ale kto się boi powiedzieć? bo teraz chyba nie do końca łapię.

      Usuń
  6. Przyznam Ci szczerze, że ciekawie to ująłeś, aż momentami zaczęłam się bać tych Twoich "proroczych snów" ;] Chociaż patrząc na to, co się dzieje w naszym kraju, na świecie, to trudno wierzyć, że zbliżamy się do czegoś dobrego. Jak to niektórzy mówią: "dobrze to już było". Kiedyś zastanawiałam się nad końcem świata, nad tym, co będzie z ludźmi, kto przeżyje, jak będzie wyglądał "po tym wszystkim" świat. Trudno to sobie wyobrazić. Mam jednak nadzieję, że nie nastąpi to szybko.. (tak, boję się o siebie i swoich bliskich).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miejmy nadzieję, że w tej kwestii nic tak dosłownie się nie "sprawdzi":)

      jak dla mnie po prostu w pewien sposób cywilizacja,historia ludzkości zatacza pewien krąg. bo gdy się temu przyjrzeć, czy historią choćby Europy, w przeciągu tego tysiąca lat, nie rządzi pewna cykliczność?
      nie uczymy się po prostu na błędach jako ludzie, a co dopiero jako ludzkość.
      i cóż, pewne rzeczy jednak przechodzą ludzkie pojęcie, przynajmniej, to najbliższe nam.

      Usuń
    2. czyli można powiedzieć, że zamiast iść do przodu, my się uwsteczniamy..

      Usuń
    3. może to takie dopełnienie całości?!

      Usuń
    4. tak też to można ująć:)

      Usuń
  7. Muszę się zaopatrzyć w to dzieło Fromma, brzmi ciekawie, niekoniecznie moje klimaty, ale warto zapoznać.
    ✫ blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem, wiedza tego typu zawsze ma jakąś wartość, można rzec:)

      Usuń
  8. "destruktywnością naszej cywilizacji"

    "Może to wszystko to tylko regulacja. Może nasza bestia, nasze wojny są tylko mechanizmem czegoś większego..."

    No właśnie. Te dwa powyższe cytaty oddają częściowo to, co mi samej przy okazji analizy takich tematów i zdarzeń na świecie przychodzi do głowy. Może ta nasza "destruktywność" to też jest część naturalnego porządku? Może to po prostu jeden z elementów takich cyklów: wojna (zniszczenie) - pokój (odrodzenie pod nową postacią)?

    Może tak ma i musi być? Taka teza-antyteza, po to by powstała synteza?

    Okrutne to może trochę, ale pewnie świat, jak każde żywe stworzenie, ma swoje różne cykle metaboliczne. Sama nie wiem... Z jednej strony to logiczne, a z drugiej kłóci mi się trochę z wizją Dobrego Stwórcy, w którego ja osobiście wierzę i który tworzy, a nie niszczy.

    Trudne to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie o to chodzi- jeśli spojrzymy choćby na wszelkie mechanizmy w przyrodzie choćby, podlegają one pewnej samoregulacji. nadmierna ilość osobników danego gatunku na danym siedlisku jest trzebiona przez epidemię, mamy obieg materii, przepływ energii...wszystko jest "po coś", każde pozorne burzenie tak naprawdę jest też budowaniem, a może raczej- próbą zachowania pewnej równowagi. idąc dalej, może to wszystko jest tylko okrutne w naszym spojrzeniu- bo nie chcemy dotrzegać z daleka? a tak naprawdę to wszystko jest fantastycznie zaplanowanie, to nie żadne niszczenie, a...tworzenie?
      tylko wtedy musimy pomyśleć, że jesteśmy dla "większej siły" tym, czym mrówki dla małych chłopców, a raczej może- mrówcze fermy. i to już nie jest taka miła myśl, faktycznie. bo mamy spore ego XD
      i jasne, że trudne. pewnego rodzaju "nierozwiązywalny problem"...ale czy takie nie bywają najbardziej fascynujące?:)

      Usuń
  9. "Tylko wtedy musimy pomyśleć, że jesteśmy dla "większej siły" tym, czym mrówki dla małych chłopców" - I TAK, I NIE :-)

    Zakładając (tak po prostu, jeden do jednego), że teraz oto przyszedł naturalny cykl destrukcji i musi się przewalić przez jakiś rejon świata, aby powstała nowa jakość - rzeczywiście jesteśmy jak te mrówcze fermy w rękach małego Demiurga. Musimy to przeżyć (lub zginąć) i tyle. Bo jakaś większa siła tym zawiaduje.

    Ale... Ten Demiurg dał nam u zarania dziejów wolną wolę i podzielił się z nami mocą sprawdzą. Mocą tworzenia jednych rzeczy, niszczenia innych i powstrzymywania lub napędzania jeszcze innych. Więc tak do końca marionetkami czy mrówkami nie jesteśmy i chyba nigdy nie będziemy.

    Do pewnego stopnia nawet na cykle stworzenia i zniszczenia mamy jakiś tam wpływ.

    Czyż to nie jest pocieszające? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie to po prostu kwestia, jak się na to spojrzy, masz rację:) tylko..dla mnie człowiek w całym tym cyklu nie byłby wyjątkowy, w sensie jakiejś mocy. wszelkie stworzenia mają podobna. ale to nadal, tylko gdybanie, teoretyzowanie i tak dalej:)

      Usuń
  10. Fakt. Większość rzeczy w naszym życiu to tylko teoria lub interpretacja :-)

    OdpowiedzUsuń