To
pewnie przez tą medialną panikę, przez to, co dzieje się tuż
obok. Nagle wszystko jest namacalne, bo coś stało się bliższe.
Zapominamy, że to przecież cały czas toczy się na świecie. Dla
dziecka z Syrii Ukraina ma mniejsze znaczenie.
Może
dlatego, że nasłuchałem się tu i ówdzie.
Śniła
mi się nowa wojna. Śnił mi się nowy porządek, ona, zazwyczaj
taka niepozorna, jako kapłanka ociekająca krwią. Przywódczyni
nowego ładu. Nowy porządek nie był niczym pięknym. Wręcz
przeciwnie, jako nowi ludzie, jako ci, którzy przetrwali,
powtórzyliśmy to, co zawsze. Władza, dyktatury, mamienie nową
religią. Wszystko to samo. Przecież jako ludzie nie uczymy się na
błędach. Nigdy. Nawet w swoim życiu tego nie potrafimy...więc
przekłada się to na całą cywilizację. Cywilizacja to choroba
świata, wiecie?
A
ja nieraz wyobrażam sobie koniec świata. Nie, nie świata, nie
bądźmy egocentrykami, nie stawiajmy siebie na piedestale, świat
jako taki, nie mówię o planecie, kosmosie, ten świat- jest
wieczny. Nieraz wyobrażam sobie zatem koniec tego ładu,
pseudoporzadku, jaki tworzymy. Koniec "wspaniałej cywilizacji".
Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile takich końców było "przed
nami". Czy zawsze musimy dążyć do destrukcji?
Zawsze
gdy w snach, wyobraźni, widzimy apokalipsę tego porządku, a raczej
usystematyzowanego częściowo chaosu, jaki stworzyliśmy, zakładamy,
że to my przeżyjemy. Jakie mamy podstawy, by tak sądzić? Może
pierwsi będziemy ofiarami swojego świata. Ale jednak chcemy
przetrwać. Większość z nas chce żyć, a to takie absurdalne w
połączeni z destruktywnością naszej cywilizacji. A może to wcale
nie jest absurdem, może to wszystko jest uporządkowane, nasza
agresja, nasza mentalna nekrofilia jak to zwał pan Fromm, skoro
wszyscy chcemy żyć, przecież wszyscy nie możemy przetrwać.
Byłoby nas za dużo. Zimna logika.
Może
to wszystko to tylko regulacja. Może nasza bestia, nasze wojny są
tylko mechanizmem czegoś większego, to taka zabawka w rękach
jakiegoś kosmicznego prawidła, wielkiego demiurga?
Ale
śnił mi się nowy porządek. Może to za dużo książek i filmów,
paniki ludzi obok, gdy ja zachowuję jakiś dziwny spokój, za dużo
wcześniejszych snów o wojnach, za dużo snów przyjaciółki o
wojnach i śmierci, które przelewa we mnie, gdy budzi się
przerażona i musi do kogoś zadzwonić, a tym kimś jestem ja. Bo ja
prawie nigdy nie śpię. Na mnie w nocy można liczyć.
Ale
to swoich snów się boję, dlatego tak często kłamię, że nic mi
się nie śniło, że śnić nie potrafię. Ale to swoich snów się
boję, bo od kiedy się zdarzają, te bardziej prozaiczne zawsze się
sprawdzały. O patrz, ten chłopiec na ulicy zaraz się przewróci.
Przewrócił się, stłukł kolano. Skąd wiedziałeś, Kordian?
Przyśniło mi się. Klatka po klatce. Sytuacja po sytuacji. Więc
tak, boję się tych swoich snów, bo nawet gdy je opowiem,
zdystansuję się do nich, nadal to są sny o końcu świata, pełne
zawiłych symboli, które tylko ja umiem rozpoznać.
Czy
te też się sprawdzą? Nie ma tam nic nadzwyczajnego. Tylko ludzie i
ich naturalny strach, ich agresja i nienawiść. To wszystko ma i tak
miejsce tu i teraz, tylko w tych moich snach było wyraźniejsze.
Jest nadal. Ostre jak rzeczywiste kolory ognia.
Więc
śnił mi się nowy porządek, a może nowy chaos. Odnalazłaś mnie
po wojnie i rządziłaś nimi, a raczej byłaś ich marionetką. A
ja nie pasowałem. W żadnym porządku pasować nie umiem jak widać.
Znowu chcieli mnie spalić. Więc czy tak będzie? Czy nie będę
pasować do żadnego porządku, a może chaosu, skoro ani ten nie
jest moim, ani ten, który przyjdzie, mnie nie zaakceptuje?
Na
stos. Zawsze. Wiecznie.
A
więc śniłem o końcu i początku, bo każdy koniec jest i
początkiem, tylko że wtedy, gdy zamykamy oczy nie pamiętamy o tym,
że możemy je otworzyć. Jesteśmy zagubieni sami w sobie. Dążymy
do końców, niezliczonych przepaści, nie zdając sobie z tego
sprawy. Coraz bardziej, destruktywnie. Miał pan rację panie Fromm,
(kocham pana słowa, proszę pana!) człowiek jest mentalnym
nekrofilem. Pan też miał rację panie Freud, thanatos i eros, to
one nami sterują. Zawsze widzisz siebie żywym po wojnie,
apokalipsie w swojej głowie, chyba że coś w tobie jest uszkodzone.
Ale...tak bardzo żywy w śmierci? Czy o to chodziło? Czy do tego
mam wszystko sprowadzić, panowie? Szkoda, że nie mogę z wami o tym
porozmawiać nad kawą albo wódką, może byście mi to wyjaśnili.
Jeśli- ktokolwiek umiałby mi to wyjaśnić.
Czemu
tyle w nas sprzeczności, czemu biofilia musi się ścierać z
nekrofilem w nas? Wieczna wojna? O tak, od zawsze. Wieczna wojna...w
człowieku.
Bez
wojny nie umiemy żyć. Wojny w nas, a z nich wypływają wojny na
zewnątrz, wojny, którą sterują interesy, wojny, do której pchnie
nas żądza i paradoksalnie-żądza życia.
A
więc widziałem w śnie nowy ład. Nowy porządek po zburzeniu
starego. I powiem wam, że niczym on się nie różnił. Człowiek
niczego się nie uczy. Zawsze chce, pragnie przez co jest
nieszczęśliwy, gdy pragnie za bardzo, jak mówił pan Schopenhauer.
Zawsze jest bestią. Jest władzą, dominacją i dążeniem do niej.
Zawsze jest tylko głupim zwierzęciem, które chce, chce, chce.
Chce
żyć. Ale żyć nie umie.
Żyć
nie potrafi tak jak zwierzę, bo skaził się swoją „mądrością”,
zabił prawdziwe instynkty, zastępując je nowymi żądzami.
"Jedyne
w swoim rodzaju zjawisko towarzyszy człowiekowi, że może on być
napędzany popędami mordowania i męczenia i że może przy tym
odczuwać przyjemność. Człowiek jest jedyną istotą żyjącą,
która może stać się mordercą i niszczycielem własnego gatunku,
bez wyciągania z tego biologicznej czy ekonomicznej korzyści".
Jak
już mówiłem setkom ludzi, nie miłość i rozumowanie różni nas
od zwierząt. Zwierzęta kochają i rozumieją więcej, na swój
zwierzęcy sposób. Chcecie, zaprzeczajcie, Veto, Veto!
Różni
nas bestia, której inne gatunki w sobie nie mają. I może dlatego,
że byłem już bardziej nekrofilem niż biofilem, może dlatego, że
czuję zniszczenie i bestię w sobie w sposób świadomy, może przez
to przeczuwam koniec.
Co
więcej- w jakiś absurdalny sposób wyczekuję końca. Wyczuwają go
moje sny. Napawam się własnym strachem, bo strach wiecznie jako
siłę widzę. Napawam się zapachem końca w ludzkiej agresji,
napawam się zapachem upadającej cywilizacji, gdy o poranku
rozchylam chciwie nozdrza. Nie węszę życia, bo mam je w sobie.
Węszę koniec, bo ten jest dla mnie nieznany, a przez to
ekscytujący. Przerażenie zawsze mnie ekscytowało, koniec ma zawsze
w sobie coś pociągającego, coś, czego chcemy doświadczyć. Może
to wrodzony bunt, może to ta nekrofilia. A może to moja biofilia,
która chce nowego porządku, którym się łudzimy, bo i tak nic nie
zmieni? Ale ja mimo wszystko łudzę się lepszego, pomimo snów o
nowym ładzie.
Może
to dlatego, że powiem okrutnie, jak to pisali futuryści, wojna
napędza świat? Jeśli się zdystansujesz, jeśli pominiesz
cierpienie ( nie mówię że tak w ogóle można robić. To jeno
gdybanie filozoficzne, czujecie różnicę, prawda?) Ale jeśli się
zdystansujesz...to prawda. Wojna indukuje postęp, pierwsza wojna
światowa zapędziła kobiety do fabryk i tym samym dała im prawa
obywatelskie, druga wprowadziła penicylinę i utorowała drogę
medycynie w wielu jej gałęziach ( choć nie będziemy nigdy za to
panu dziękować, doktorze Mengele), wojna iracka tworzyła
egzoszkielety i sztuczne oczy, które może kiedyś będą ratować
ludzką sprawność. Wojna to cierpienie, ból, śmierć. O tym nie
powinniśmy nigdy zapominać. Ale wojna to też postęp i zyski.
Przegrani, wygrani. Wszyscy przegrywamy w wojnie. Prawda. Człowiek,
jednostka, taka jak ja, zawsze przegra, cierpi. Ale cywilizacja z
biegiem czasu wygrywa.
I
wcale to nie jest paradoksem. I to wcale nie jest absurdem.
Czy
wiesz, że zwierzęta też mają wojenne czystki, które powodują
zysk dla ich małego imperium? Dla ich cywilizacji? Zysk czysto
biologiczny? Choćby mrówki. Ale..nie o mrówczych wojnach miało
tutaj być.
Niby
nikt nie chce wojny, a wszyscy do niej dążą. Wszyscy się
ekscytują ilością zabitych nieopodal nas. Wszyscy przyklejają
nocy do odbiorników i łykają to jak młode pelikany...tylko przez
strach czy też przez bestię w środku, którą trzeba karmić?
Może
wszyscy podświadomie, gdy mają okazję dążą do pewnego końca
starego ładu. Może nie tylko o korzyści tu chodzi? Chcemy czegoś
nowego? Albo-chcemy krwi? Jak każde zwierzę, chcemy krwi?
„…wyjące
auto … jest piękniejsze niż Nike z Samotraki… chcemy sławić
wojnę – tę jedyną higienę świata – militaryzm, patriotyzm,
zniszczenie anarchistów, piękne idee, dla których warto umrzeć i
pogardę dla kobiet”. - Jak
pisał Marinetti.
Może
lubimy się łudzić a może po prostu lubimy zabijać. W krzyku
górnolotnych idei, które nic nie znaczą w obliczu czyjejś
śmierci. Końca prywatnego świata.
Powiedzcie,
że gadam bzdury.
Ja
nadal wierzę w człowieka, nadal liczę na to, że może wybrać,
pomimo tego, że z urodzenia nie jest ani dobry, ani zły. Chcę
wierzyć. Chcę wierzyć, bo może chcę ocalić też siebie. Jak
zawsze, jestem wielkim egoistą.
Ale
gdy tak rozejrzycie się dookoła, czy nie każdy z nas dąży do
małej destrukcji? Na pewno kogoś nienawidzisz. Na pewno masz w
sobie bestię, jaką i ja mam. Na pewno masz wojnę w sobie. Tylko
drzemie.
Czy
mogę cię prosić, żebyś ją zaakceptował- bo nigdy jej z siebie
nie usuniesz, musisz ją ugłaskać- ale czy mogę się prosić, byś
wybrał inaczej? Czy mogę poprosić, żebyś chociaż rozważył to,
by przestać nienawidzić?
A
tak w ogóle może paradoksalnie-to w wojnie najbardziej widać
życie? Skoro nie umiemy żyć w dobrobycie, na skraju, w czasach
pokoju- może nauczymy się żyć w śmierci? Skoro tu nosimy w sobie
wielki ból, czym będzie ten ból w obliczu jeszcze większego? Może
dopiero jak ryba wyciągnięta z wody, poczujemy, jak bardzo chcemy
tam wrócić z powrotem?
Nie
życzę nam tego nigdy. Ale pomyślmy o tym tylko, dobrze?
„Słońce
przytuli nas do swych rąk
I
spójrz: ziemia ciężka od krwi
znowu
urodzi nam zboża łan
złoty
kurz.
Przyjmą
kobiety nas pod swój dach
I
spójrz:będą śmiać się przez łzy
Znowu
do tańca ktoś zagra nam
Może
już
za
dzień, za dwa
za
noc, za trzy
choć
nie dziś
Chleby
upieką się w piecach nam
I
spójrz, tam gdzie tylko był dym
Kwiatem
zabliźni się wojny ślad
barwą
róż”
A
może jednak można wierzyć w człowieka. Bo chociaż burzy, potrafi
też budować.
Jeśli za dużo w tym chaosu, nie można się dziwić. Bo gdy pisze się o 5 nad ranem, a potem myśli nad tym, myśli, to chaos musi się wkraść. Jeśli spać przez sny nie można.
P.S.
Jeśli kogoś interesują pojęcia nekrofilii, biofilii w człowieku,
wszelkie teorie o noszeniu w sobie pewnego rodzaju bestii, to
szczerze polecam „Anatomię ludzkiej destrukcyjności” pana
Ericha Fromma właśnie. Swojego czasu dla mnie była to pewna
„biblia” z której wywiodłem inne dziwaczne teorie. W każdym
razie, znać warto- tak samo jak inne dzieła Fromma.
Przeraziłeś mnie. A co najmniej mocno nastraszyłeś. I mam nadzieję, że ten Twój sen się nie spełni w żadnym jego aspekcie. Że mamy go tłumaczyć na odwrót...
OdpowiedzUsuńBowiem ja też bardzo obawiam się wojny i przeraża mnie fakt, że miałabym wyprawić braci i faceta na wojnę i drżeć o nich... no właśnie. Ile, czasu?
Nie zgodzę się z Tobą, że ta bestialska natura tkwi w nas. Jestem wręcz przekonana, że trzeba ze świecą szukać ludzi wśród ludu, którzy chcą by wojna wybuchła, chcą iść na front i nie boją się bomby atomowej. Gdzie tkwi problem? We władzy. Bo to im władza miesza w głowie. Zupełnie nie wiem, czemu zawsze takie ćwoki stoją na najwyższych w państwie stanowiskach. Mój profesor powiedział, że dlatego, bo ci mądrzy ludzie nie chcą mieć z nimi nic wspólnego... A szkoda....
ja też mam nadzieję. zobaczymy, nie jestem prorokiem:P
Usuńnie do końca się zrozumieliśmy. mi nie chodzi o świadomość "chcemy wojny" i tak dalej. mi chodzi o pewną część naszej podświadomości, tą, o której pisał Fromm i którą zauważył już Freud, o to nasze podświadome dążenie do destrukcji w każdym z jej aspektów. to doprowadza do wojny, ale ma też inne objawy, z pozoru bardziej błahe.
mechanizmy władzy, rządowe, zarabianie na wojnie to już troszkę inna sprawa.
Ale faktycznie zdarza Ci się, że tak dosłownie śniło Ci się, że coś się wydarzy i to się wydarzyło? Czy to bardziej efekt deja vu?
UsuńNiestety nie czytałam Freuda ani Fromma, więc chyba dlatego ciężko mi jest to zrozumieć.
tak jak napisałem- nagle mam przebłysk i wiem, co się stanie, bo mi się to śniło. nie wiem, czy to można do deja vu porównać...ale po prostu pewne scenariusze się realizują całkowicie w taki sposób, w jaki były w mojej głowie. ale jak mówię, żadnym proroctwem bym tego nie nazwał:)
Usuńto polecam, szczególnie pana Fromma, bo Freud bywa niestrawny XD
Też mi się to zdarza, ale raczej uważam to za efekt deja vu :P
UsuńWłaśnie ja na ogół wolę literaturę, która mnie odstresowuje od nauki na przykład :P A takie dzieła Arystotelesa chyba by mnie doprowadziły do bólu głowy ;) A na pewno zmęczyły :P
no za efekt deja vu ja uznaję coś, co zdaje mi się, że przeżyłem. a tu ja mogę przewidzieć dokładnie scenariusz, takie "lśnienie":)
Usuńa to ja lubię czytadła różnego rodzaju:) filozofów antycznych wręcz połykam też XD
Ja mogę mylić te pojęcia, bo moje sny bywają nie raz tak rzeczywiste, że często wydaje mi się, że to przeżyłam a nie wyśniłam :P
UsuńJa właśnie nigdy za bardzo nie przepadałam za filozofią ;) Fakt, myślę za dużo, a gdyby jeszcze dorzucić oliwy do ognia... Oj, chyba wtedy to ja zostałabym zombie :P
rozumiem o co ci chodzi:)
Usuńno ja właśnie dolałem oliwy do ognia XD bo i za dużo myślę i za dużo tego typu rzeczy czytam XD dlatego to ja jestem zombie XD
Człowiek. Cywilizacja autodestrukcyjna, wyjątkowa, bo jedyna, która tak potrafi czynić, by się wzajem wytępiać. Człowiek, wyjątkowy, bo jako jedyny gatunek, odczuwa chciwość, zazdrość, rządzę.
OdpowiedzUsuńrzeknę, że idealnie to podsumowałaś. cały mój przynudnawy wywód streszczony w paru zdaniach:)
Usuńpo takich snach nie jestem sobą; tworzy się we mnie psychiczna blokada.
OdpowiedzUsuńpowiedzmy sobie szczerze: dzisiaj na człowieka nie można liczyć i jest on nieprzewidywalny.
psychiczna blokada w jakim sensie konkretnie?
Usuńa czy kiedykolwiek był przewidywalny?:>
Szczerze? Nigdy nie śniłam o końcu świata, o apokalipsach... Też nie bardzo interesuje się tym co dzieje się na Ukrainie. Polityka to nie dla mnie, oddzielam ją od siebie grubym murem - żyje mi się lepiej :) Gdy wcześniej słuchałam wiadomości to denerwowałam się na polityków. Teraz? Wolę nie wiedzieć co w ich "mądrych" główkach siedzi. I mam życzenie by nigdy, żadnej wojny nie przeżyć - w sensie by żadna za mojego żywota nie wybuchła :P
OdpowiedzUsuńa mnie to zawsze magicznie wręcz przyciągało. ale to wyobrażenie, konwencja post-apo w literaturze i filmach i tak dalej. to medialne, ta cała sensacja...przyciąga mnie o wiele mniej, za dużo sensacji i fałszu tam czuję jednak:P
Usuńtego można chyba życzyć nam wszystkim, nigdy tego tak naprawdę nie doświadczyć.
Niektorzy moze chcieliby? :p ja jak bylam dzieckiem to sie balam, teraz tez mam dystans, wszystkie filmy z taka tematyka i ksiazki odpadaja :p
Usuńtylko póki się nie doświadczy na własnej skórze, tak naprawdę nie wiadomo, czego się chce, z drugiej strony.
UsuńNiby tak, ale są doświadczenia, które z góry się nie chce przeżyć. Ja np. nie chciałabym być porwana i torturowana bo to oczywiste,że sprawi mi to ból i nic nie zmieni,że tego bym chciała ;P Raczej nie jest tak jak w romansach,że zakocham się w porywaczu a on we mnie i seks do ktorego by doszło byłby nieziemski :D Są pewne rzeczy, o których nie da się tak powiedzieć :)
Usuńnie chcesz, jasne, bo zakładasz jakiś bardziej prawdopodobny scenariusz. i to jest zachowanie logiczne po prostu:) ale nie wszyscy jesteśmy logiczni w swych działaniach i pragnieniach...
UsuńA więc wojna przyszła i tu. Wszędzie w sumie o tym piszą. Ty o tym myślisz, a ja uciekam ze świadomością. Jak pisałeś chce żyć, więc żyję spokojnym życiem nie myśląc o zbliżającej się wojnie. Ale gdy nadejdzie wojna.... chyba wymięknę :(
OdpowiedzUsuńW sumie tak czytając tego posta doszłam do wniosku, że także mam bestię. Tylko, że moja bestia objawia się w słowie pisanym, jak kreuje postacie, sytuacje, historie. Jak piszę niby wiersze. Ale czy potrafiłabym gdybym musiała kogoś skrzywdzić, nie wiem jak bym postąpiła. Nie wiem czy bestia siedząca w każdym człowieku, wtedy by się obudziła. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
ano przyszła, bo zjawiała się w mojej głowie, bombardowanej zewsząd informacjami, nawet, jeśli ja tego nie chcę. i myśleć muszę. i jak dla mnie...nie można pewnych rzezy odpychać. bo chcąc, nie chcąc, one nas dotykają.
Usuńpo prostu jest ujarzmiona póki co, objawia się tak, a nie inaczej. i nigdy nie wiesz- póki nie podstawią cię pod ścianą. to torchę jak z eksperymentem więziennym Zimbardo, czytałaś o tym?
Racja nie można odpychać, ale swego czasu żeby się uchronić przed głupotami czy innymi złymi myślami to była moja obrona. I tak pozostało. Bo jak atakują cię ze wszystkich stron szukasz bezpiecznego miejsca, a ja wybrałam ucieczkę :)
UsuńBestia ujarzmiona. Zapaliła się lampka w mej wyobraźni. Pewnie potem coś do tego dotworzę XD
Nie czytałam Zimbardo D:. Chyba. O jakimś eksperymencie więziennym był film :). Mniej więcej wiem o co chodzi.
no tak, ty uciekasz:) ja uciekam w pierwszym odruchu, ale to powstrzymuję i zostaję:)
Usuńto dotwórz:)
faktycznie, był film stworzony w oparciu o eksperyment więzienny dr Zimbardo. ale moim zdaniem warto się po prostu zapoznać z efektami i wnioskami badań nad tak zwanym "efektem diabła":) ciekawe rzeczy, rzekłbym tak..i trochę przerażające.
A ja uciekam długi czas. A czasami pokazuje zęby. To zależy jaka sytuacja. Jak mnie atakują uciekam, ale jak zaatakują kogoś z mojej bliskiej rodziny, to wtedy jestem nieprzyjemna.
UsuńJak wpadnie książka w moje ręce to przeczytam :)
No bo to zawsze jest co innego, jak atakują ciebie, a jak atakują tych, których kochasz. To zawsze trochę inne instynkty obronne działają:)
UsuńWtedy to nie jestem królik tylko tygrys. Doszło do tego, że u mnie w rodzinie boją się coś złego powiedzieć na moje rodzeństwo. Raz ich skrytykowałam i więcej nie próbowali XD
Usuńusłyszałem w głowie aż motyw z Rocky'ego XD ale kto się boi powiedzieć? bo teraz chyba nie do końca łapię.
UsuńPrzyznam Ci szczerze, że ciekawie to ująłeś, aż momentami zaczęłam się bać tych Twoich "proroczych snów" ;] Chociaż patrząc na to, co się dzieje w naszym kraju, na świecie, to trudno wierzyć, że zbliżamy się do czegoś dobrego. Jak to niektórzy mówią: "dobrze to już było". Kiedyś zastanawiałam się nad końcem świata, nad tym, co będzie z ludźmi, kto przeżyje, jak będzie wyglądał "po tym wszystkim" świat. Trudno to sobie wyobrazić. Mam jednak nadzieję, że nie nastąpi to szybko.. (tak, boję się o siebie i swoich bliskich).
OdpowiedzUsuńmiejmy nadzieję, że w tej kwestii nic tak dosłownie się nie "sprawdzi":)
Usuńjak dla mnie po prostu w pewien sposób cywilizacja,historia ludzkości zatacza pewien krąg. bo gdy się temu przyjrzeć, czy historią choćby Europy, w przeciągu tego tysiąca lat, nie rządzi pewna cykliczność?
nie uczymy się po prostu na błędach jako ludzie, a co dopiero jako ludzkość.
i cóż, pewne rzeczy jednak przechodzą ludzkie pojęcie, przynajmniej, to najbliższe nam.
czyli można powiedzieć, że zamiast iść do przodu, my się uwsteczniamy..
Usuńalbo- zataczamy krąg.
Usuńmoże to takie dopełnienie całości?!
Usuńtak też to można ująć:)
UsuńMuszę się zaopatrzyć w to dzieło Fromma, brzmi ciekawie, niekoniecznie moje klimaty, ale warto zapoznać.
OdpowiedzUsuń✫ blog
owszem, wiedza tego typu zawsze ma jakąś wartość, można rzec:)
Usuń"destruktywnością naszej cywilizacji"
OdpowiedzUsuń"Może to wszystko to tylko regulacja. Może nasza bestia, nasze wojny są tylko mechanizmem czegoś większego..."
No właśnie. Te dwa powyższe cytaty oddają częściowo to, co mi samej przy okazji analizy takich tematów i zdarzeń na świecie przychodzi do głowy. Może ta nasza "destruktywność" to też jest część naturalnego porządku? Może to po prostu jeden z elementów takich cyklów: wojna (zniszczenie) - pokój (odrodzenie pod nową postacią)?
Może tak ma i musi być? Taka teza-antyteza, po to by powstała synteza?
Okrutne to może trochę, ale pewnie świat, jak każde żywe stworzenie, ma swoje różne cykle metaboliczne. Sama nie wiem... Z jednej strony to logiczne, a z drugiej kłóci mi się trochę z wizją Dobrego Stwórcy, w którego ja osobiście wierzę i który tworzy, a nie niszczy.
Trudne to...
właśnie o to chodzi- jeśli spojrzymy choćby na wszelkie mechanizmy w przyrodzie choćby, podlegają one pewnej samoregulacji. nadmierna ilość osobników danego gatunku na danym siedlisku jest trzebiona przez epidemię, mamy obieg materii, przepływ energii...wszystko jest "po coś", każde pozorne burzenie tak naprawdę jest też budowaniem, a może raczej- próbą zachowania pewnej równowagi. idąc dalej, może to wszystko jest tylko okrutne w naszym spojrzeniu- bo nie chcemy dotrzegać z daleka? a tak naprawdę to wszystko jest fantastycznie zaplanowanie, to nie żadne niszczenie, a...tworzenie?
Usuńtylko wtedy musimy pomyśleć, że jesteśmy dla "większej siły" tym, czym mrówki dla małych chłopców, a raczej może- mrówcze fermy. i to już nie jest taka miła myśl, faktycznie. bo mamy spore ego XD
i jasne, że trudne. pewnego rodzaju "nierozwiązywalny problem"...ale czy takie nie bywają najbardziej fascynujące?:)
"Tylko wtedy musimy pomyśleć, że jesteśmy dla "większej siły" tym, czym mrówki dla małych chłopców" - I TAK, I NIE :-)
OdpowiedzUsuńZakładając (tak po prostu, jeden do jednego), że teraz oto przyszedł naturalny cykl destrukcji i musi się przewalić przez jakiś rejon świata, aby powstała nowa jakość - rzeczywiście jesteśmy jak te mrówcze fermy w rękach małego Demiurga. Musimy to przeżyć (lub zginąć) i tyle. Bo jakaś większa siła tym zawiaduje.
Ale... Ten Demiurg dał nam u zarania dziejów wolną wolę i podzielił się z nami mocą sprawdzą. Mocą tworzenia jednych rzeczy, niszczenia innych i powstrzymywania lub napędzania jeszcze innych. Więc tak do końca marionetkami czy mrówkami nie jesteśmy i chyba nigdy nie będziemy.
Do pewnego stopnia nawet na cykle stworzenia i zniszczenia mamy jakiś tam wpływ.
Czyż to nie jest pocieszające? :-)
właśnie to po prostu kwestia, jak się na to spojrzy, masz rację:) tylko..dla mnie człowiek w całym tym cyklu nie byłby wyjątkowy, w sensie jakiejś mocy. wszelkie stworzenia mają podobna. ale to nadal, tylko gdybanie, teoretyzowanie i tak dalej:)
UsuńFakt. Większość rzeczy w naszym życiu to tylko teoria lub interpretacja :-)
OdpowiedzUsuń