-Bogowie, jak ja kocham ten kawałek!-
wykrzyknąłem, gdy opadłem zdyszany na łóżko obok
Najpiękniejszej Dziewczyny. Wróciliśmy właśnie z kina, wyprawy,
do której troszkę ją zmusiłem, bo chodziła ostatnio naburmuszona
jak gradowa chmura. Zdecydowanie, wieczorny seans poprawił jej
humor.
Nie chciało jej się jeszcze wracać
do pustego mieszkania, więc poszliśmy do mnie. Właśnie kończyłem
demonstrację idealnie zagranej, prześmiewczej pantomimy, gdy z
głośników popłynęła muzyka i boleśnie wręcz wprawiła
powietrze w drganie.
-Jak to się nazywa?- zapytała, po
czym leniwie polizała bibułkę, kończąc tym samym robienie
swojego skręta z mieszanki dziwnych tytoni. Bardziej niż skręt
pachniało to zawsze jak kadzidełka. Lubiłem ten zapach i to, że
ona tak często pachnie. Pasuje jej to.
-”Stinkfist”.
-Boże, to jest to!Z tym pojebanym
teledyskiem!- zorientowała się, gdy piosenka doszła do refrenu.
Moje wysiłki, żeby poznała parę zespołów które kocham są
iście Syzyfową pracą. Tak, wiem, każdy lubi swoje i ma do tego
prawo. Ale chciałem jej tylko...poszerzyć horyzonty.
-No. Ten teledysk to małe cudo
kinematografii. A poza tym, to jedna z najgenialniejszych piosenek o
namiętności.
-Jeeezu Kordian...ty to potrafisz być
obrzydliwy!
-Hę?- zgłupiałem jak zawsze w
pierwszym momencie. Naprawdę, mój umysł działa nieraz z
prędkością żółwia na rolkach.
-No obrzydliwy jesteś! Mogę zapalić?-
powiedziała, zrywając się z łóżka.
-Jasne, tylko otwórz okno, żeby się
Sisi potem nie czepiała. No więc...obrzydliwy?
-Kordian, ta piosenka nazywa się
„Stinkfist”. Śmierdząca pięść. No weź, jasne, że to może
być tylko o jednym.
-Chodzi ci o fisting analny?-
przytaknęła- A...skąd ty znasz takie rzeczy?- zacząłem się
śmiać.
-A ty skąd, co? Zawsze wiedziałam, że
jesteś małym perwerem!-odcięła się błyskawicznie.
-Ja wiem, bo słucham Toola. A nawet
jakbym wiedział i to już robił , to co? A tak serio, to ich
wokalista powiedział kiedyś, w jednym z wywiadów, że to
skojarzenie jest jak najbardziej błędne...raczej kojarzymy kawałek
z tym, z czym chcemy kojarzyć. Oni ci nic nie narzucają w
interpretacji.
-Jasne. To nie mogli wymyślić innej
nazwy?
-Pyszczku mój złoty, nie sądzisz, że
często widzimy to, co chcemy widzieć?- zacząłem chyba zbyt
złośliwie.
Uniosła swoje czarne jaskółki brwi i
popatrzyła na mnie z irytacją. Zaciągnęła się tym swoim
skrętem.
-Co, sugerujesz że marzy mi się
fisting analny?
Wyczułem w głosie groźbę. Jednak
Najpiękniejszą Dziewczynę nadal łatwo rozjuszyć, jak samicę
nosorożca w rui. Czy coś w tym stylu.
-Nie, nic nie sugeruję- powiedziałem
spokojnie. Może pozwolisz, że opowiem ci, jak ja rozumiem tą
piosenkę...i jak rozumiem pewne rzeczy, co?
Pozwoliła.
„Coś musi się zmienić,
niezaprzeczalny dylemat.
Nuda jest brzemieniem, które
każdy musi nosić.
Nieustanna stymulacja odrętwia
mnie, ale nie chciałbym cię w żaden inny sposób.
To nie wystarcza, potrzebuję
więcej.
Chyba nic mnie nie zaspokoi
Ja nie chcę- ja potrzebuję.
Żeby oddychać, odczuwać
żeby wiedzieć, że żyję.
Palec zagłębia się poza linię
granicy,
Pokaż, że mnie kochasz i że
należymy do siebie.
Odpręż się, odwróć i weź
moją rękę.
Mógłbym pomóc ci przemienić
chwilę znużenia w przyjemność
Powiedz tylko słowo, o
odnajdziemy drogę dla nas.
Niestabilność i równowagę.
Ból i komfort.
Głęboko wewnątrz ciebie
Aż nie zechcesz mnie w żaden
inny sposób.”
.Niech każdy rozumie to na swój
sposób. Nie jesteśmy w podstawówce, żeby bawić się w rozprawki
na temat interpretacji wiersza, prawda?
Ale...jesteśmy z kolei na moim blogu,
więc opowiem wam to, co opowiedziałem i Najpiękniejszej
Dziewczynie. Naprawdę, nadałbym się nieraz do ględzenia przy
ogniskach, gdyby mi jeszcze tylko za to płacili....to buzia by mi
się podwójnie nie zamykała. Ale do rzeczy.
Namiętność między dwojgiem ludzi
bywa rzeczą niebezpieczną. Piękną, ale to nieraz jak igranie z
ogniem. I nie mówię tutaj o namiętności jeno fizycznej. Ale też
o uczucie miłości, tak skrajne nieraz. Bo przez miłość i
namiętność przekraczamy granice, otwieramy niektóre drzwi..i
nigdy nie wiemy, co za nimi tak naprawdę możemy znaleźć.
Zatapiamy się w sobie, aż boleśnie. Poznajemy przez to tajemnice
swoje i cudze. Możemy odkryć nawet pochowane głęboko bestie i
pragnienia, o których znaczeniu w naszym życiu nie mieliśmy
pojęcia.
Sam kiedyś nadmiernie przekroczyłem
pewne granice w związku. A raczej, przekroczyliśmy je nadmiernie
razem, z moją słynną już na stronach tego bloga ex- Anną. Sam
doświadczyłem, jak to jest w pewnym momencie zagubić się w
nadmiarze namiętności, poszukiwania- uczuciowego i fizycznego. Jak
to jest na chwilę, ale jednak, się zgubić w eksperymencie, w
poszukiwaniu kolejnego rodzaju rozkoszy. Jak to jest być nadmiernie
żarłocznym i próbować rzeczy, o których wcześniej by się nie
pomyślało. Przerabiałem to i nie żałuję tego bynajmniej..ale
wiem, że gdybym być może posunął się w pewnym momencie jeszcze
dalej, już nie byłbym takim człowiekiem, jakim jestem. A powiem,
że tego faceta jednak jakoś lubię. Ale nie o mnie miało być w
tym kontekście do końca.
W każdym bądź razie, przekraczanie
granic jest w związku rzeczą piękną, nie neguję tego absolutnie.
Będąc z kimś, oddajemy się mu. Zatapiamy się w nim całkowicie,
aż boleśnie nieraz, jak pisałem wyżej. W uczuciu do niego.
Tracimy głowę, szalejemy nieraz. Pragniemy, łakniemy. Chcemy
dzielić z tym kimś życie, chcemy swoje w jakiś sposób oddać tej
jednej, wyjątkowej osobie. I nagle przestajemy widzieć tylko swoimi
oczami. Wiecie, to dla mnie trochę jakby wyjście z siebie i
smakowanie świata poprzez drugiego człowieka. Owszem, w tym
wszystkim jest dużo zabawy, radości, prozy życia, bo też o
uładzenie we dwoje prozy chodzi tak naprawdę w byciu razem. O
wspólne picie kawy i przeczesywanie jej włosów chudymi palcami.
Ale czasem jest się tak blisko, że
oddycha się jednym powietrzem. I tego wspólnego oddychania coraz
bardziej i bardziej się potrzebuje. W pewnym momencie nie ma dawania
ani brania, wszystko staje się spójne. Ale czasem robi nam się
duszno i szukamy czegoś nowego, tym bardziej, że nie wolno
zapomnieć, że pomimo istnienia „my” bywamy osobnymi ludźmi. To
nie może stać się toksyczne, owa bliskość. Ale w każdym razie,
będąc razem, zaczynamy nieraz szukać czegoś nowego, nowego smaku,
nowej podniety. Nie mówię o szukaniu nowego człowieka, zdradach
jakiegokolwiek rodzaju, a o nowych rzeczach w tym, kogo już kochamy.
W nas samych. Trudno tego uniknąć będąc tak blisko. A najbardziej
widać to w ...seksie.
Może nie uwierzycie, ale jako facet
nie definiuję seksu w sposób, ordynarnie mówiąc, „włożyć i
się spuścić”. Seks bywa swojego rodzaju misterium. Owszem, jak
jest się razem, trzeba w łóżku umieć się śmiać, dobrze bawić.
Trzeba umieć wyluzować, zażartować z tego że jej zdrętwiała
noga w tej dziwacznej pozycji, trzeba mieć dystans. Trzeba umieć
się otworzyć na drugiego człowieka ( i może w tym jest całe clue
tego wywodu? Ale o tym zaraz). Ale trzeba pamiętać, że namiętność
z miłości pochodzi i w tym śmiechu zawsze jest dużo czułości.
Nawet w tym, co pozornie perwersyjne i „nienormalne”, jak BDSM
czy inne „praktyki zakazane”, nawet w szybkim numerku na stole w
kuchni, darciu się jak koty w marcu, drapaniu, gryzieniu, ssaniu, w
tym wszystkim jest dużo czułości. Powinno być. I o tym nie wolno
zapomnieć. „Tylko czułość idzie do nieba” jak
pisał pan Jastruń.
Niestety, zdarza się, że to zaczyna
umykać. Właśnie może przez to, że robi się za duszno. Właśnie
przez to może, że napieramy na kolejne granice, w celu ich
zburzenia. Zwłaszcza, gdy seks zaczyna być pojmowany jako źródło
li i jedynie rozkoszy, nie przekazywania uczuć. Bo tym wiecznie
powinien być i tym powinien zostać dla ludzi w związku,
przynajmniej ja tak to widzę w związkach swoich byłych i
związkach, jakie tworzyć kiedyś tam zamierzam. Jak już kiedyś
pisałem, każdemu wedle potrzeb, jasne. Jedni potrzebują uczucia,
inni nie i wszystko jest ok, wszystko gra. Nie zapominajmy więc, że
ja tu piszę po prostu ze swojej perspektywy, tego, który dupczyć
na prawo i lewo się nie nauczy chyba nigdy.
Będąc ze sobą chcemy doznawać,
odczuwać. Jedno drugiemu chce sprawiać przyjemność, radość.
Chce dawać szczęście i spełnienie. Tak to przynajmniej wygląda
wedle pięknych teorii, w które ja święcie wierzę. Ale jak to
ktoś mądry kiedyś powiedział, apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Czasem chcemy za dużo. Zaczynamy się gubić w milionach pomysłów,
zaczynamy właśnie tą czułość gdzieś zatracać. I to nie tylko
w „wyrze”. Ale i w monotonni dnia codziennego, tego, co
namacalne, tuż obok i w nas.
„Jest coś smutnego w tym
że tak to wszystko się
potoczyło
Znieczulony na wszystko
Gdzie podziała się wrażliwość?
Jak to może cokolwiek dla mnie
znaczyć
Jeśli naprawdę nic nie
odczuwam?”
Mam wrażenie, że ludzie coraz
bardziej się w tym gubią. Będąc razem, nawet szukając partnerów
a niech tam, powiedzmy i o tym. Ludzie też, nie będąc z kimś,
szukają podniety. Tej stymulacji, ucieczki przed nudą. Chcą być z
kimś, bo nie chcą być sami. Chcą uciec, chcą doznawać na siłę.
Ale co ma w sobie doznanie, jeśli tak naprawdę nic się nie czuje?
Po co być- po prostu, bez uczucia, pasji? Z samej potrzeby? Już
dawno, w wielu kwestiach mówiono, że nic na siłę. Nigdy. Ludzie
chcą jeść, zapominając nieraz o smaku. O najważniejszym. A ci,
którzy może nie szukają na siłę, tylko posiadający, ci właśnie,
będąc ze sobą latami, nagle budzą się obok osoby, której
zmarszczki od śmiechu tak naprawdę nie wzruszają. Zapomnieli może,
że tymi zmarszczkami się wzruszać powinno i to najczulej,
najgłębiej, do najwrażliwszych strun naszego serca.
Człowiek musi się nauczyć otwierać
na drugiego człowieka. Inaczej jakiekolwiek bycie razem nie ma
większego sensu. Tylko musi to wszystko umieć wypośrodkować.
Pomiędzy namiętnością, pożądaniem, żarłocznością, a
czułością, tym ciepłem uczucia, które w każdym działaniu
powinno się tlić. Bo te wszystkie komponenty powinny być. Tkwić w
tym, co tworzy „my” aż po pierwotne korzenie.
Bo to piękna sprawa ,gdy jesteśmy z
kimś, jesteśmy po prostu razem i czujemy. Wszystko po kolei.
Czujemy tak bardzo ból i rozkosz, radość i smutek aż po łzy. Gdy
umiemy razem przekraczać granice uczuć i ciała, psyche i somy,
umiejąc w tym wszystkim ciągle trzymać się za rękę. Ufając
sobie, kochając się. Należąc do siebie i wcale nie mając się na
własność. Tylko tyle i aż tyle.
...i tak właśnie rozumiem ten
kawałek!
- Wiesz, Kordian, że jesteś naprawdę
pierdolnięty?- zaśmiała się, strzepując popiół przez okno.
-Ale dlaczego?
-Czy ty do wszystkiego, naprawdę do
wszystkiego musisz dorabiać pierdyliard teorii? Nie umiesz po prostu
zażartować nawet nieraz? - była coraz bardziej rozbawiona.
-Nie no, chciałem ci powiedzieć, jak
ja rozumiem ten kawałek i...
-A dla mnie to o fistingu analnym i
nadal jest obrzydliwe! Nie kupuję twoich badziewnych teorii!-
zaczęła się już na dobre skręcać ze śmiechu.
-W ogóle fisting nie jest
obrzydliwy,nawet analny, nawet koprofilia nie jest, jeśli oboje
partnerów tego chce, jeśli mają z tego radochę, to wiesz, w
seksie nic nie jest zakazane i może chodzi tylko o ich własne
radości, więc ja nie widzę powodu żeby ten kawałek nawet w tym
znaczeniu był jakiś wypaczony i....
-Kordian!!! Skończ te dywagacje i
włącz lepiej Marleya, o. Może przy tym nie będziesz tak
analizował.
-Nie, ale mogę ci opowiedzieć o
religii rasta!- powiedziałem, ucieszony.
Załamała się- śmiechem się
załamała. Prawie tarzała się po podłodze jak ja to mam w
zwyczaju. Naprawdę jestem aż tak niereformowalny?
A was zapraszam do obejrzenia teledysku
do Stinkfist. Jest naprawdę genialny. Aczkolwiek..nie polecam o wrażliwszym przed snem.
Jesteś Kordian! :P To i tak, że wytrzymała, nie przerywając Ci :P Myślę, że normalnie zareagowałabym tak jak ona, ale ponieważ mam więcej czasu na przemyślenia niż ona w tamtej sytuacji, dodam jeszcze, że moim zdaniem również z związku musi być uczucie i seks z miłości jest zupełnie inny niż bez.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek o tym ostatnim nie rozpiszę się aż tak jak Ty, bo jestem jeszcze zbyt młoda, co dziś niekoniecznie na ogół, ale w moim przypadku tak, wiąże się to z małym doświadczeniem ;)
wiem, to było już pytanie czysto retoryczne XD widocznie, nie było tak najgorzej, skoro nie przerwała, znając ją, jakby się baaardzo nudziła to by mi nawet w pysk dała, żebym się pohamował XD
Usuńmłoda? przecież ty już na studiach jesteś, to nie taka młoda już wcale XD
No wiesz :P Jedni lubią mówić, że są już starzy, a ja wolę mówić, zgodnie z prawdą, że jestem jeszcze młoda :)
Usuńdobra dobra, najważniejsze, żebyś młoda duchem była, ot co XD
UsuńTo oczywiście, będzie już zawsze :P
UsuńTaki klaps od Najpiękniejszej Dziewczyny potrafi Ci zamknąć usta? :P
mi w ogóle kazanie się zamknąć takie na poważnie powoduje, że to robię:) ale jak ktoś się przy tym zwija ze śmiechu...to cóż XD
UsuńBardzo mnie cieszą Twoje wpisy :) Może mój facet nie analizuje ale ma podobne myślenie do Twojego. Bo seks to nie tylko "włożenie i spuszczenie się" :) I to wszystko co napisałeś tak bardzo popieram! Popieramy! (oboje) :) I nigdy nie zrozumiem ludzi co wymyślają sobie układy, seks na prawo i lewo... Bo to taki marny substytut prawdziwego seksu - pełnego uczuć, pasji, namiętności :) I wtedy można wszystko.
OdpowiedzUsuńSzkoda,że tak mało ludzi to rozumie, albo nie chce rozumieć (?). Moje koleżanki (choć jak widać we wpisach nie są "najlepsze" :P ) dziwią się,że uwielbiam uprawiać z nim seks - w wielu związkach seks jest bo jest i ludzie się na tym nie skupiają, ale nie ukrywajmy, jeśli nasza głowa pracuje to i ciało pragnie rozkoszy. I wydaje mi się,że nie ma nic piękniejszego jak to zbliżenie (nie ważne czy w klasycznej pozie czy z pejczami :P ) i po nim i przed nim te chwile, wypicia wspólnej kawy, przytulenia się, zjedzenia czegoś razem, głupi całus w czoło. Bez przejmowania jak się wygląda, czuć swobodę, po prostu bycia sobą i nie martwienia się,że ma się dziwaczne nawyki czy mówi się coś głupiego :)
Wszystkiego dobrego z okazji dnia mężczyzn :)
Wiesz, to jest po prostu kwestia, co ludziom pasuje. Mają prawo i do tych układów i tak dalej...najważniejsze, że wy się tak dobraliście, że też w tej kwestii jest wam po prostu ze sobą dobrze, tak, jak powinno być:)
UsuńAle to faktycznie trochę smutne, że niektórzy ludzie dziwią się, że seks może być radochą, a nie tylko, po prostu, być. Bo jednak no...powinien być jak dla mnie przynajmniej, ważną częścią życia. Może to brzydko zabrzmi, co powiem, ale może nigdy tak naprawdę takiego fajnego seksu nie zaznały? Ale z drugiej strony mamy też kwestię zróżnicowania libido...i strachu kobiet przed przyznawaniem się, że seks daje im radość. Jakby nie było, to nadal pewne społeczne tabu w wielu kręgach.
I dzięki:):*
Prawo mają, ale jak to wygląda? Chcą być wyzwoleni, a zatracają siebie w tym wszystkim. Dla mnie to tak wygląda :) I co do kobiet i ich libida - okej, rozumiem,że nie każdy może się bzykać jak ja non stop :P Ale z drugiej strony, jeśli kobieta zmusza się do tego jednego razu raz na miesiąc to chyba nie problem libido tylko tego,że partner jej nie odpowiada? Bo to nawet w naszej naturze leży,że dobieramy się, że pociąga nas wzrokowo (niech nikt nie mówi,że wygląd nie ma znaczenia bo ma :P Przecież zwracamy uwagę na to) i w końcu jeśli jest ta czułość to chcemy pocałunków, tej bliskości. I dziwi mnie fenomen,że nie chcę seksu, obrzydliwe , fu. To skoro nie można czuć się swobodnie to jak można żyć z drugą osobą? ( i nie mówię,że to wina mężczyzny tylko w większości kobiet, które nie wiedzą czego chcą i są z facetem nie wiem po co :P ). Dla mnie związek to nie tylko tajemnice, swoboda ale także i intymność! Żebym nie płakała na rozstępy na inne duperele i mogła nawet piardnąć bo to naturalne! I libido też jest naturalne. A jeśli tego nie ma? Nie ma libido? To co sprawia,że są z takim osobnikiem? Dla mnie (z tego co zaobserwowałam) to raczej pseudo związek - bo dobrze mieć faceta bo inni mają , bo nie chce się być samemu i wtedy taka osoba się dusi, męczy... Ale to wszystko to moje obserwacje, (dzięki, którym czuje się szczęśliwsza xD bo mój związek jest cudowny xD ) i mogę być nie obiektywna w tej sprawie, ale szczerze? To zagłębiać się nie będę, Freudem też nie jestem i zaglądać do łóżek nikomu nie chcę. Mam swoje ogólne informacje, zasłychnięte tu i tam, przeczytane gdzieś i na tej podstawie śmiem twierdzić,że aby był związek gdzie ludzie są szczęśliwi to musi być i seks i swoboda i naturalność, dużo rozmów. I jeśli ludzie w związku nie lubią seksu to jest dla mnie... Dziwne :) jeśli seks jest bo jest. I chyba chaotyczny jest strasznie ten mój komentarz ale mogłabym tu rozwijać różne wątki. Choćby,że są ludzie charakterem, którzy ciągle narzekają i np. są z kimś po to by narzekać i im to odpowiada :P Albo mają przejścia i seks jest dla nich czymś okropnym.
UsuńChwila, powoli XD Po kolei XD
UsuńChodziło mi o to, że maja prawo, a jak to wygląda...cóż, nie nam oceniać. W sensie, ja zawsze mam takie podejście, że cudze sprawy to w pewnym zakresie cudze sprawy. Nie jestem żadnym ideałem, żeby cokolwiek opiniować.
I z tym libidem nie chodziło mi o pary, które nie mają ochoty uprawiać ze sobą seksu ( albo strony, o) przez cudze nieumiejętności, niedopasowanie, nieumiejętność rozmawiania. Tu masz jak dla mnie naprawdę dużo racji. Ale słyszałaś może o tym, że osoby asekusalne chcą, by uznano je za 4 orientację? Jak dla mnie nawet to jest dość kontrowersyjne ale...libido jest różne. Co, jeśli ktoś z urodzenia ma je po prostu niskie i nie jest to wynikiem niedopasowania z partnerem, wad fizjologicznych, anatomicznych czy też traum z dzieciństwa? Co, jeśli tacy ludzie po prostu są i tak, seks jest właśnie dla nich ble..bo jest? Jasne, nie powinni wchodzić w związki też nie informując o tym, żeby tej drugiej strony nie katować...ale to temat rzeka troszkę. Tylko wyjaśnić chciałem, że o to mi głównie w tym wszystkim chodziło, o ten margines, wyjątki prawdziwej asekusalności, która, jakby nie było, jest faktem:) Mi przede wszystkim o to chodziło, nie do końca się zrozumieliśmy XD A z resztą to ja ci przyklasnę i przyznam absolutną rację, z tym choćby, że ludzie będąc ze sobą powinni czuć się swobodnie, umieć być ze sobą pod każdym z aspektów związku.
Ja właśnie zagłębiać się lubię, w freudyzowanie, w wszystkie aspekty socjo-biologiczne, seksuologiczne...cóż. Tak mam XD Że zawsze też o tych wyjątkach etc. pamiętam niestety. Bo jakieś wyjątki zawsze od reguł są.
Oczywiście ze są :) Ale przez mój chaotyczny komentarz troszkę i mnie nie zrozumiałeś i napisałeś to ładniej to co ja chciałam ująć :P Bo mogę freudyzować (jak to brzmi nieładnie :P ) ale tylko jako chodzi o coś biologicznego, coś co nie dotyczy konkretnych osób, tylko np. mnie czy mojego partnera albo coś co jest ogólne i nawet nie poparte "przypadkiem, który znam", dlatego napisałam,że też nie wchodzę nikomu do łóżka bo to nie moja sprawa ale to co zaobserwowałam pozwoliło mi wyrobić sobie swoje zdanie. Bo nie oszukujmy się, wchodzisz na jeden blog, drugi, trzeci, rozmawiasz z kolegami, koleżankami i albo chcesz albo nie ale wtykają Ci kawałek swojego życia intymnego :P
UsuńAle co do aseksualnych... To akurat nie wiedziałam o tym :)
I ja miałam przykre doświadczenia do prawie dziewiętnastego roku życia i choć wydawałoby się,że one na mnie nie miały wpływu w strefie intymnej bo nie unikam seksu to jednak miały duży wpływ. To różnie bywa i trzeba się z tym liczyć. Bo ludzie globalizują, wszystko stawiają na ogół ale właśnie jakby się zagłębić to jest naprawdę różnie i ciężko dyskutować :)
bogowie, jak bardzo my się dzisiaj nie możemy dogadać XD wiedziałem, że w tym chaosie nie to co trzeba wyłapię XD
UsuńI jasne, rozumiem. Bo to tak zawsze działa właśnie, że teorie teoriami, a nasze życie naszym życiem:) I ja właśnie w tym momencie po prostu zacząłem snuć teorie bo nie pisałem stricte o sobie w komentarzu XD
I niech wytykają- tobie niech zazdroszczą i wytykają, o XD
Wszystko, co nas spotkało w sferze seksualnej ma na nas mniejszy bądź większy wpływ, zwłaszcza, jeśli mogły to byś rzeczy traumatyzujące. Sam się o tym niestety przekonałem. Bo to ciągle gdzieś w człowieku jest, nawet jeśli tego na pierwszy rzut oka nie widać.
I może o to chodzi. Żeby w tych wszystkich teoriach, gdybaniu, jednak zawsze ostatecznie jednak widzieć człowieka, że tak te wszystkie wywody nasze podsumuję jakoś mało wykwintnie XD
Czyli mamy coś wspólnego - traumatyczne przeżycia :P I mówiąc już żartem na dobre mi wyszły bo uwielbiam seks z moim mężczyzną (bogowie, co za czarny humor :P Obyś zrozumiał xD )...
UsuńA co do tego gdybania... Dziś z kuzynką weszłyśmy do księgarni i ona zakupiła "toksyczne słowa w związku" i korciło mnie by to przeczytać. Zaczęłam się zastanawiać co się stanie jak pozwolę psychologii zawładnąć i moim związkiem (bo parę sfer już zawładnęła :P) i stwierdziłam nie, nie chcę analizować, zastanawiać się i wprowadzać coś co nei byłoby naturalne. Chyba za słaba na to jestem :P
no, tylko moje są troszkę inne zakładam...ale wychodzi i tak na to samo pewnie:) i cóż, tylko się cieszyć:) mi nie wiem czy wyszły na dobre, ale seks jednak uwielbiam ( pomimo chwilowej przerwy XD)
Usuńbogowie, to takie książki jednak istnieją naprawdę?XD jakoś zawsze podchodziłem do nich z dystansem, szczerze mówiąc. i właśnie..pewne rzeczy między ludźmi powinny zostać może "nienaukowione":)i to żadna słabość, zdaje mi się.
No właśnie, nienaukowe :) Ale przeczytałam fragment i wydał mi się denny... Więc już nie żałuje :P Choć zagłębiając się w psychologii mam manię analizowania tego na sobie i swoich przykładach albo na osobie, która prędko nawinie mi się na myśl. I mam dar "widzenia" ludzi chorych psychicznie :P Po prostu rozpoznaje ich na ulicy i wiem,że coś jest nie tak... I to rzuca się w oczy. Moja mama zawsze się denerwuje i mówi,że w końcu taki wariat mi zrobi krzywdę przez te moje gapiostwo :P
Usuńa to ja jakoś tak nie mam, znaczy jasne, siebie się analizuje przy okazji...ale ja to robię jakoś zza szyby, moja mania zgłębiania różnych teorii psychologii nie przeszkadza mi w normalnym funkcjonowaniu, określmy to tak. jakbym..mógł jedno od drugiego oddzielić, ale mi w ogóle dobrze idzie oddzielanie różnych płaszczyzn życia i mentalnych:)
Usuńa to nie wiem, trudno jakoś rozpoznać? może dlatego, że jestem dość blisko z paroma osobami naprawdę ciężko psychicznie chorymi...jakoś też z tym nie mam problemu:) to po prostu dar obserwacji i przekładania tego, co już znane na otoczenie chyba:)
i słynny stereotyp wariata, jakże ja tego nie lubię :P
Oj nie dosłownie wariata miałam na myśli :) Ale też mam styczność z osobami psychicznymi. I lubię tą psychologię i to analizę :P Czuje się trochę jak Leonardo Da Vinci z serialu "demony da vinci" jeśli oglądałeś to może zrozumiesz o co chodzi (on jak coś planował, rozrysowywał to miał taką zawiechę i nagle widział wszystkie obliczenia i tworzył :P ) ja tak analizuje i nie patrzę jako na kogoś gorszego czy coś, po prostu mnie to cholernie fascynuje! :D
Usuńniet, nie oglądałem tego, więc nie wiem czy do końca to znowuż pojmę XD
Usuńale...chyba wiem o co chodzi, bo ja mam sam takie zawiechy i nagle mam pól utworu skomponowane. hej, jestem geniuszem?XD
a tak już serio, to ja nie mówiłem, że ty patrzysz jak na kogoś gorszego no XD wiem o co z taką fascynacją chodzi mniej więcej:)
Obejrzyj ten serial! Jest... W pewien sposób genialny :D Leo jest "dziwny" i świetnie rusza palcami jak myśli xD ale teraz drugi sezon wyjdzie i już powtarzam swemu Wilkowi,że Riario będzie w tym sezonie się bzykał a nie tylko Wawrzyniec i Leo :P
UsuńPs. W ogóle fajny aspekt jest Leonarda, który bzyka i kobitki i facetów "do badań" i swoich analiz xD
ok, obejrzę xD tylko...jak przyjdzie na to natchnienie, na pewno nie mam go dzisiaj XD
Usuńdobra, nie ogarniam tego bzykania kogoś z kimś tam i tak dalej, aczkolwiek teoria analizowania jest niezła:)
Hahaha :D Bo było już dosyć późno i myślę,że na ogarnianie nie było sił :)
UsuńAle zachęcam do serialu, jest krótki, 10 odcinków (chyba :P )
no, faktycznie, krótkie:) ale ile też można kręcić odcinków o jednym, acz bogatym życiu?
UsuńHah, nie wiem :)
UsuńKordian kuźwa, Ty sobie chyba jakieś jaja robisz. Piszesz dokładnie o tym samym, o czym ja rozmawiałam z daną osobą w ten sam dzień. Autentycznie siedziałam i się śmiałam z niedowierzania po każdym przeczytanym zdaniu xd Nawet tej piosenki słuchałam chwilę temu, jak wracałam busem ze szkoły. Zaczynam się bać :D
OdpowiedzUsuńMasz rację pisząc, że dystans do siebie i zdolność śmiania się w różnych sytuacjach to chyba jeden z najważniejszych (moim zdaniem) elementów budowania relacji. Swoich słabości się nie pozbędziemy, więc musimy trafić na osobę, która je zaakceptuje. Bo ja nie wyobrażam sobie być w związku z kimś, kto nie zaakceptuje mojego zamiłowania do dresu (oczywiście chodzi mi o moment, w którym siedzę w domu) i pociągu do herbaty, której litrów każdego dnia wypijam milion. Nie chodzi o to, by być spiętym non stop i uważać dokładnie na to, jak się wygląda, co się robi, mówi i w ogóle w ogóle. Miałam kiedyś znajomą, która... nie chciała korzystać z toalety, kiedy jej chłopak był np: w pokoju obok, bo bała się, że usłyszy, jak sika. Mistrz.
Hoh, to wierz mi, ja bym nie raz dała, żeby niektórzy faceci umieli powiedzieć coś na powaznie, dorobić pierdyliard teorii a nie obracać wszystko w żart, bo głównie z takimi mam nieraz do czynienia i nie chodzi tu broń Boże o "partnerów", tylko zwykłych kumpli. No, dobra, może jeden, czy dwóch się znajdzie, z którymi można świetnie porozmawiać, a z większością dopiero, jak sobie wypiją, także no.
może my naprawdę mamy jakąś dziwną mentalną więź? wyłapujemy się w przestrzeni, albo wiesz, żyjemy tak naprawdę w równoległych światach i widzimy swoje odbicia XD
Usuńwiesz, mi się tak wydaje, bo po prostu patrzę z perspektywy siebie i też swoich poprzednich związków- to żartowanie, zdystansowanie nieraz w dziwnych sytuacjach życiowych, kryzysach pomagało. i właśnie też humor pomaga te dziwactwa pozorne zaakceptować.
i z tym siusianiem...no naprawdę, przegięcie. ale niektórym ludziom jest też trudno z drugiej strony przełamać pewne "tabu", które wpojono im np. w domu. wiesz, mit o tym, że kobieta nie puszcza bąków albo...wszelkie skłonności do wstydu przed nagością, tego przesadnego wstydu, jeśli rozumiesz o co mi chodzi. to nie jest nieraz proste. ale może trzeba znaleźć odpowiednią dla nas osobę, cierpliwą i wszystko da się przełamać?
uwierz, taki pierdyliard teorii może człowieka w ciągu jednego choćby wieczoru zmęczyć XD i ja mam tego świadomość..ale no nieraz trudno mi się powstrzymać po prostu XD
a z tym piciem to nasza ogólna już bolączka społeczna, jak mniemam.
Hah, czasem tak bywa i wcale bym się nie zdziwiła, jakby i w tym przypadku jakas mentalna więź istniała ;p
UsuńAleż oczywiscie, dobrze Ci się wydaje, bo nieraz w sytuacjach jakichś trudnych, dziwnych itp chcemy jakiegoś czynnika, który nas trochę uspokoi, rozluźni, a co jest lepszego, jak śmiech w takich przypadkach? Jeszcze jak wynika on z samych siebie - istot, które nieraz dobrze się znają, albo dopiero poznawać zaczynają to juz w ogóle. Inna atmosfera zaczyna panować i od razu człowiek czuje się lepiej.
to chwila...o czym teraz pomyślałaś?XD
Usuńno tak. śmiech lekarstwem na wszelki strach, nawet w twoim ukochany HP to było- jedyna metoda na bogina XD
o czym pomyślałam? trudno powiedzieć - masa myśli w głowie, trudno jedną wyznaczyć
UsuńBogin - to jest klucz, którego potrzebowałam. Dzięki Ci i dzięki Rowling (kiedyś wyjaśnię)
nie ma za co, chociaż...nie bardzo ogarnąłem o co chodzi w ogóle XD
Usuńludzie coraz częściej gubią się we własnej naturze, jakby nie umieli jej zaakceptować. ciągle temat tabu i w rodzinach unikany. ja w tym zawsze byłam bezpośrednia.
OdpowiedzUsuńniestety, ludzie są właśnie różni i nieraz noszą w sobie miliony dawnych tabu, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. ale to nie znaczy, że tego w jakiś sposób nie można zmienić:) ważne, żeby z tym wszystkim czuli się nieraz po prostu szczęśliwi, w sensie- mieli swój pomysł na życie, realizację, w związkach też. ale chyba za daleko od tematu odchodzę XD
Usuńno właśnie, tak troszkę dalej poszedłeś. :D
Usuńwydaje mi się, że dopiero od średniowiecza to był taki temat tabu. zauważ, że w starożytnej Grecji i starożytnym Rzymie nie kryli się z tym (głownie mężczyźni) i spełniali wszystkie swoje zachcianki.
no bo ja zawsze właśnie tak myślami daleko idę XD
Usuńantyk też miał swoje tabu, tylko po prostu innego rodzaju, w innych kwestiach. w każdej kulturze, w każdym czasie ono istnieje. rzecz perspektywy, ot co:)
znaczy to, że jesteś bardzo rozmowny, co widać nawet po Twoim pisaniu. :-D
Usuńno niby kazda kultura ma tematy tabu... jednak dziwią się w dzisiejszych czasach, że dwnastolatka w ciąży, a to w dużej mierze przez brak rozmow .
owszem, jestem...ale jak już jestem z kimś bliżej, muszę się z człowiekiem oswoić jako tako;)
Usuńowszem, to prawda. może nie każda, bo różne sytuacje się zdarzają..ale większość na pewno. bo nikt ich nie uświadomił, bo bali naruszyć sie temat tabu.
ja uwielbiam rozmawiać. ogólnie kontakty z ludźmi, ale jakby takimi wybranymi. nie przed każdym się tak otwieram. :)
Usuńjasne, że różne sytuacje. jednak skoro dwunastolatka zaczyna uprawiać seks, to jednak jest coś nie tak. i w dodatku jeszcze obniżają próg, że tak powiem 'legalnego seksu' do trzynastego roku życia.
no jasne, nie można niby do każdego lecieć z duszą w dłoniach:)
Usuńjasne, że coś nie tak. tylko cóż..czasem sytuacje zdarzają się nieszablonowe po prostu.
"pierdyliard teorii" :D
OdpowiedzUsuńprzeczytałam i nie wiem co napisać.. wydaje mi się, że wszystko już zawarłeś w tym wpisie.. Na pewno popieram to, że ludzie nie powinni robić niczego na siłę, do niczego się zmuszać. A uczucia są jak dla mnie w tym wszystkim kluczowe.
przynajmniej nie czepiasz się szczegółów, o XD
Usuńniestety, niektórzy ludzie nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą..i działają wtedy zupełnie wbrew sobie, nie zdając sobie nawet sprawy. no, ale to już troszkę skomplikowane kwestie, ładne teorie można nieraz głosić, ale w rzeczywistości...bywa już różnie.
nie czepiam się szczegółów, ale wiem jak to jest jak ktoś to robi ;]
Usuńwłasnie gorzej jak ktoś nie wie czego chce..
No i znowu temat, na który nie mogę się wypowiedzieć xD Aczkolwiek przeczytałam z bijącym szybciej sercem... Znowu takie "podpatrywanie przez szybę" czegoś niedostępnego. Bywa :)
OdpowiedzUsuńjak to mówi Sisi, "lizanie cukru przez szybę"? tak mi się nasunęło.
Usuńwiesz, wypowiedzieć zawsze się można, bo może nie z własnego doświadczenia, ale opinię mieć można:)
w każdym razie...nie niedostępnego:> tylko bardziej przyszłościowego dopiero, o:) złe słowo, moja droga, złe słowo! wszechświat słucha :)
To by nawet opinia nie była, tylko pierniczenie jakieś najwyżej i niekoniecznie o Szopenie, więc lepiej nie narażać się na śmieszność :P
UsuńPrzyszłościowego dobrze, ale... raczej odległego :D
no, to jak już uważasz zresztą:) i pewnie żadną śmieszność:)
Usuńzaprawdę powiadam ci panno A. ( nie będę używał tu całego imienia, nie wiem, czy mi wolno) nie znasz dnia ani godziny! a odległości są jak najbardziej względne :>
Mam zasadę, że jak się na czymś kompletnie nie znam, to milczę :D
UsuńHmm... publicznie lepiej nie w całości, bo i tak jestem dość charakterystyczna, nawet nie wiesz, ilu ludzi mogłoby skojarzyć pewne fakty xD
Nie znam, ale też nie oczekuję jakoś specjalnie, żeby nie robić sobie nadziei ^^
ja się staram...ale ja mam gdybanie chyba za głęboko w naturze XD
Usuńdlatego też napisałem w ten sposób i będę o tym pamiętał:) znaczy, nie każdy chce po prostu, co z tego jak skojarzą fakty, jak ty spoko dziewczyna, co mądrze pisze, to nie rozumiem, czego tu się potem w realu wstydzić XD
a, rozumiem, czyli co los da XD
15 kg niedowagi ? Kurczę, musisz być szczuplutki. A joga to fajna sprawa, od dawna planuję wybrać się na zajęcia, ale mam problemy z giętkością ( a raczej jej brakiem ) i koncentracją - szczególnie, że bardzo lubię się śmiać. Hm, turlająca się kłoda, urodziwe :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Tool'a ^^ widzisz, każdy ma swoje teorie, jeden to opisze dwoma słowami, a Tobie kłębi się w głowie milion myśli i refleksji. ale chyba tak właśnie powinno być. muzyka powinna nas pobudzać do myślenia, przekazywać coś :)
OdpowiedzUsuńnic mądrzejszego dzisiaj nie napiszę, bo własnie wróciłam z uczelni i padam na ryjok :D
no ja mogę chyba rzec, że to jest mój ulubiony zespół:)
Usuńowszem, powinna chociaż...muzyka do samej zabawy i radochy też jest od czasu do czasu potrzebna:)
to odpocznij ładnie, nie przegnij znowu z tym bieganiem i tak dalej, co?:>
ja swego czasu miałam na nich ostrą fazę ^^ ale pierwsze miejsca w moim serduszku zajmują Doorsi i Pearl Jam :)
OdpowiedzUsuńpewnie, że tak :P w końcu od nadmiaru myśli może czasem pęknąć głowa ^^
odpoczywam i uważam na siebie :) staram się nie przesadzać :)))
a tych też bardzo cenię, co też chyba już wiesz:)
Usuńeksplodować...owszem, potrafi:)
no i o to chodzi. żebyś nam nie padła jak koń za długo ciągnący pług czy coś w tym styluXD
wiem, wiem :) ciekawe, jakie jeszcze podobne gusta odkryjemy ;P
Usuńna razie nie jest źle. jak poczuję, że robi się gorzej, to przystopuję :) za godzinkę własnie idę do szefa dogadać godziny pracy :)
no ja mam szeroki dość gust, co już mówiłem zresztą...więc cóż, mogę nam życzyć jedynie, żebyśmy inspirowali się wzajemnie XD
Usuńza godzinkę..patrzę na godzinę dodania...tak, mogę trzymać kciuki jeszcze! powodzenia!
Boże, ja mam 164 cm i 65 kg. :O Też przerażają mnie 'hieniczne napady', dlatego zwlekam i zwlekam XD
OdpowiedzUsuńKordian, ależ Ty jesteś płodny! Jak Królik!!!
OdpowiedzUsuńZ przepracowania i choroby (która też mnie wzięła z przepracowania i niedospania) nie zaglądałam tu raptem kilka dni. Patrzę dziś, a tu aż tyle nowości!
A ten tekst, który właśnie komentuję to prawdziwe arcydzieło psychologii i w ogóle wielu innych -logii! Doskonały. Gratuluję. Szczególnie wielkie wrażenie zrobił na mnie ten cytat:
"Namiętność między dwojgiem ludzi bywa rzeczą niebezpieczną. Piękną, ale to nieraz jak igranie z ogniem. I nie mówię tutaj o namiętności jeno fizycznej. Ale też o uczucie miłości, tak skrajne nieraz. Bo przez miłość i namiętność przekraczamy granice, otwieramy niektóre drzwi..i nigdy nie wiemy, co za nimi tak naprawdę możemy znaleźć. Zatapiamy się w sobie, aż boleśnie. Poznajemy przez to tajemnice swoje i cudze. Możemy odkryć nawet pochowane głęboko bestie i pragnienia, o których znaczeniu w naszym życiu nie mieliśmy pojęcia".
...No, troszkę to Ty wiesz o życiu, namiętności i miłości :-) Tego zdania powinni obowiązkowo uczyć wszystkich młodych ludzi, wchodzących w dorosłe życie. Może mniej byłoby potem dramatów i tańców na krawędzi, zakończonych jednak skokiem w dół...
Teledysk mocny. Dopracowany w każdej sekundzie.
Pozdrawiam
(i dałeś mi sporo do myślenia).