-Chodź Sisi, ogolisz mnie-
powiedziałem opierając się o framugę drzwi jej gabinetu.
Uśmiechnęła się smutno.
-Nie będzie ci szkoda? Uparty jesteś
jak osioł.
-Już dawno myślałem o ścięciu
włosów- skłamałem,. Bo chociaż czasem latem nachodziły takie
myśli, nigdy tak na poważnie o tym nie pomyślałem, żeby to
zrobić. - Będzie wygodniej. I jeszcze zdążę przywyknąć.
-No trudno. Jak ci nie pomogę sam to
zrobisz, mam rację?
-Owszem. I będę wyglądał jeszcze
gorzej niż uciekinier z Oświęcimia.
Dzisiaj na to był dobry dzień. Deszcz
uniemożliwił mi realizację innych planów, chodziłem po domu z
kąta w kąt, z książką w jednej ręce i kubkiem kakao w drugiej.
Snułem się z kąta w kąt i skoro już podjąłem decyzję, o
której mówiłem tylko Sisi, uznałem że to dobry pomysł, by
zrobić to dzisiaj, od razu. Jeszcze zdążyć przywyknąć, miesiąc
ponad przed operacją. Słuszny dzień na pozbycie się włosów.
Długie włosy miałem prawie zawsze.
Tylko wtedy, gdy Sisi ścięła mi dready, gdy przyszedłem pijany do
domu, przez jakiś czas wszystko szybko odrastało z krótkich, ale
nie trwało to długo przecież. To była pierwsza wojna domowa o
włosy, pamiętam jak dziś. Zwłaszcza największa awanturę o te
ścięte dready zrobiła moja mama, obrażając się śmiertelnie na
swoją matkę z despotycznymi zapędami.
Do długich włosów przywykłem, jak
do naturalnej części siebie. Nie chodziło o jakieś szczególne
przywiązywanie wagi do wyglądu, po prostu zawsze rosły sobie dziko
i nieskrępowanie, przez jakiś czas tylko podgalane tylko po bokach
przez moją byłą dziewczynę, bo miała taką fantazję, a mi było
naprawdę wszystko jedno co mam na głowie. Od czasu do czasu, gdy
zapuściły się za bardzo, zaczynały sięgać za łopatki albo do
pasa, brało się nożyczki z kuchni i się je podcinało, krzywo bo
krzywo, ale i tak nie widać, bo kręcone i tyle ich, że to nie ma
znaczenia. Ot, tak, po prostu, podcinało się, żeby znowu mogły
się rozrastać niesfornie i w tym swoim braku pokory za bardzo nie
przeszkadzały.
Przywykłem do długich włosów, tak
jak wszyscy ludzie którzy mnie znają.
Zawsze były też jakimś znakiem
szczególnym, rozpoznawalne w tłumie, nad którym i tak górowałem
wzrostem. Ale po tych włosach z daleka zawsze poznawali mnie na
korytarzu uczelni czy na ulicy znajomi z daleka.
Nie były nigdy wyrazem jakiejś
filozofii, próbą wbicia się w grupę metalowców czy hippisów,
nie nosiły znamion haseł politycznych czy tych pochodzących ze
świata mody. Były bo były, częścią Królika jak za duże czarne
oczy, 15 kg niedowagi, za długie palce dłoni przypominające rój
pająków czy rozlazłe stopy. Były częścią całości, na którą
składa się też stale zmieniające ciało, starzejące się
przecież, ulegające zmianom z dnia na dzień, z każdym ścieraniem
naskórka. Długie czarne kręcone włosy, które jednak nieraz się
przydawały.
Czasem przydawały się na scenie, to
dzięki nim można było grać upiora który powrócił z zaświatów,
nieźle wyglądały w Hamlecie, stworzyły część roli islamskiego
demona. Czasem bawiły się nimi liczne dziewczyny, zaplatające z
nich warkocze czy wplatające w nie kwiaty, na co ja wiecznie
pozwalałem, b nigdy mi to nie przeszkadzało. Czułem się wtedy
zabawnie, jak koń na przy wystawnym wozie, który musi mieć wstążki
w grzywie, żeby było elegancko.
Jednak te włosy, które zawsze były
bo były, włosy które zaczynały już powoli siwieć, gdy
skończyłem 26 lat, były ważną częścią życia, pewnym tłem,
które było bo było, ale do którego się przywykło przez lata.
Majki goląc się pierwszy raz w życiu
na łyso, na 4 roku studiów, przez to, że zaczął łysieć,
powiedział, że każdy kiedyś dorasta i ścina włosy.
Może ja tak naprawdę nie chciałem
dorosnąć. A raczej stracić pewnej części siebie, tej, która
skacze po kałużach i nadal nie umie zrozumieć braku zachwytu nad
manufakturą cukierków. Może włosy, te długie i niesforne, stały
się metaforą mojej własnej niesforności wobec świata, mojego
fantazjowania o poranku o rzeczach niemożliwych, niczym Alicji która
wpadła do Króliczej Nory, fantazjowania, które się spełnia
przecież. Może jednak były podszyte ideałami, bo co to za
Indianin, który głowę ma ogoloną i nie ma gdzie zatknąć orlego,
w moim przypadku kruczego pióra? Może te włosy, zawsze w
bałaganie, nieładzie nie tylko byłby bo były. Tego dnia, gdy
miały zostać zgolone, stały się symbolem. Nie tłem, a czymś
ważnym. Niestety, symbole zawsze najbardziej obrywają po mordzie,
gdy przychodzi do wojny.
Stwierdziłem, że tak będzie łatwiej.
Sisi twierdziła, że wygaduję bzdury, że to i tak nic nie zmienia,
że tragizuję jak to mam w zwyczaju ( bo według swojej babci jestem
strasznym histerykiem „ jak każdy artysta” jak to mawia i trudno
się z tym stwierdzeniem momentami nie zgodzić). Ale ja uparłem
się, że przecież w szpitalu, po operacji to będzie tylko
dodatkowy balast. Przecież już teraz doskonale wiem- przez tydzień-
dwa, póki rana się nie zrośnie, nie będę mógł wejść pod
prysznic nawet, żeby móc sobie te długie włosy umyć. Normalnie,
jak zdrowy sprawny człowiek. Jak żebra będą mnie napierdalać jak
ostatnim razem ( choć wtedy było całkiem inaczej, wiem doskonale,
ale jednak) to przy każdym podnoszeniu ręki będę sykał i kurwił
jak szewc. Więc prościej, logiczniej będzie, jak się ogolę. Łysa
głowa to o wiele mniej kłopotu dla tych, którzy muszą się mną
zajmować.
Widzicie, ja nie znoszę świadomości
tego, że mogę być dla kogoś ciężarem. Tak, wiem doskonale, ci
którzy nas kochają nigdy sami tak tego nie odbierają, cieszą się
nieraz, ze mogą nam pomóc, zająć się nami, gdy tego
potrzebujemy. Wiem doskonale, że pomimo iż ciężko się opiekować
osobą chorą, mimo iż nieraz trzeba wręcz zagryźć do krwi wargi
żeby nie krzyczeć z powodu cudzego bólu, jeśli się kocha, zrobi
się wszystko i zostanie się w najcięższych chwilach. Znając to
od tej strony, osoby opiekującej się bliskim, wszystko jest jasne.
Ale teraz, może na wyrost, mam
wrażenie, że zaczynam rozumieć swoją mamę, która płakała
nieraz nie nad swoim bólem, nad włosami wypadającymi po chemii,
nie nad wymiotami, widmem śmierci- ale nad nami. Nad tym, że nas
krzywdzi, przez to że choruje. Wtedy, te parę lat temu mówiłem
jej, żeby nie przesadzała, że ma całkowicie absurdalne myśli, że
może jest ciężko ale przecież dajemy radę, nigdy nie oddamy jej
do hospicjum i chcemy ponosić tą odpowiedzialność, to wręcz
oczywiste. Ale wtedy byłem po drugiej stronie.
Teraz nie będę oczywiście jak moja
mama. Ale przez jakiś czas stanę się kimś, kim trzeba się
opiekować. Kimś kto nie może podnosić, chodzić na spacer z psem,
męczyć się nadmiernie, nie może bawić się z dziećmi siostry w
gonito po całym domu. Kimś za kogo trzeba robić to i tamto,
pomagać mu. Ta myśl mnie przytłacza, momentami odbiera mi oddech.
Nie chciałem nigdy, żeby trzeba było mi pomagać się myć i
wchodzić po schodach. Nigdy nie chciałem zostać „pacjentem z
podwyższonej grypy ryzyka”, który po operacji serca nie wróci
być może już po tygodniu do domu, lecz po dwóch albo trzech a po
4 tygodniach nie będzie biegał, tylko jeszcze leżał głównie w
łóżku. Nigdy nie chciałem wielu rzeczy, ale muszę je przyjąć.
Zawsze po prostu była mi niewygodna
myśl o byciu niesamodzielnym, więc staram się to minimalizować
jak najbardziej. Może w trochę absurdalny sposób.
Wiem, że mogę przesadzać. Ale po
prostu przywykłem, że to ja jestem za kogoś odpowiedzialny. Ja
najpierw dorabiałem w wieku już 16 lat na poważne, żeby ta
rodzina mogła się utrzymać. Chwytałem się różnych zajęć, od
bycia barmanem począwszy na szyciu zwłok kończąc. Nie żebym na
to narzekał- większość zajęć to była genialna przygoda,
doświadczenie i nauka. Przynajmniej nie zostałem leniem, coś mnie
mobilizowało.
Ale to ja zawsze byłem tym który się
zajmuje, nie którym się zajmują. Ja uczyłem młodsze siostry
wiązać buty i używać widelca, kiedy mama była zbyt zajęta na
uczelni. Ja przewijałem bratu pieluchy i gotowałem mu marchewkę. A
potem uczyliśmy się razem mówić w języku migowym. To ja
zajmowałem się mamą, gdy zachorowała. Podawałem jej leki i ja
właśnie ogoliłem jej głowę, gdy zaczynała łysieć po chemii.
Jasne, nigdy nie byłem w tym wszystkim
sam, w końcu jesteśmy rodziną. Ale przywykłem, że to ja
przejąłem pewną rolę, z której nie wywiązał się mój ojciec,
przywykłem, że ja się opiekuję, a mną można zajmować się
dyskretnie, jak robią to od lat dziadkowie. Sisi wysyłając mnie do
lekarzy i strofując, będąc nieraz jadowitą żmiją, dziadek
zabierając na szachy w plener i ucząc mądrości życiowej. Jak
opiekuje się mną rodzeństwo, słuchając mojego wiecznego
marudzenia i przekomarzając w różnych dyskusjach. Jesteśmy
rodziną, kochamy się i musimy się sobą wzajemnie zajmować, bo
miłość zobowiązuje we wszystkich kierunkach. Po protu, nigdy nie
musiało to być tak dosłowne, jak teraz.
Bo tamto, gdy miałem te kilkanaście
lat się nie liczy. Tamto to był inny świat.
Nie przywykłem więc, by sobie
dosłownie nie radzić. Od wielu lat radzę sobie ze wszystkim, co
mnie spotyka. Ze złamanym sercem, z odchodzeniem bliskich, z
rachunkami za telefon ponad normę, ze złamaną nogą z którą
nawet przecież biegałem, ze swoimi demonami, z histeriami nocnymi,
naprawą pralki z czasów radzieckich.
Zawsze o problemie można porozmawiać,
przyjść się przytulić, poradzić. Z rodziną, z przyjaciółmi,
którzy przecież są rodziną, którą sami sobie wybieramy. Wiem,
że nigdy z niczym nie jestem sam. Ale ostatecznie radzę sobie sam.
Ze swoją głową, na swój sposób. Może dlatego, że mocno trzymam
się swojego widzenia świata. Może dlatego, że jak każdy baran,
jestem nadmiernie i nieraz głupio uparty. A może to przesadzona
pseudo-duma człowieka kiedyś złamanego. Może to męskie ego,
ambicja która i mnie nie ominęła, choć nigdy nie postrzegałem
siebie jako typ macho i tak, nadal płaczę na filmach.
Może po raz pierwszy wisi nade mną
widmo chwilowej, bo chwilowej jednak, ale dosłownej zależności,
bezsilności gdyby coś się stało. Widmo bezbronności. I to
sprawia, że trochę przesadzam.
-Na pewno golimy? Może byś chociaż
ściął, a nie golił?- marudziła Sisi, krzątając się po
łazience i podłączając maszynkę do cięcia włosów do prądu.
Nikt nie wie, skąd wzięła się w domu, znaleziona podczas remontu
gdy byłem jeszcze nastolatkiem, skąd wzięła się w jednym z
kartonów z duperelami( czyżby też była radziecka? )- nikt nie
wiedział. Jedyna osoba której się przydała, była Ida gdy goliła
sobie bok głowy mając te 16 lat...i mama. Teraz kolej na mnie.
-Golimy, nie marudź.
Zabrzęczała złowieszczo, krztusząc
się, jakby zaraz miała się popsuć. Sisi zaczynała ścinać,
dziwnie bo nie od środka, a za uchem, od tyłu, resztę włosów
przerzucając mi na twarz jakbym był Wujkiem Coś. Robiła to jakoś
po swojemu, ale nic nie mówiłem, bo ona zawsze ma swoje sposoby, w
które nikt nie waży się wtrącać. Moja despotyczna, złośliwa
babcia.
Nagle do łazienki wdarł się ryk i
lament. Dwie smarkule, moje młodsze siostry, wbiły przez drzwi jak
pocisk armatni albo kot któremu pali się ogon. Ida wściekła, Em
pociągająca nosem. Sisi zamarła z golarką w ręce
zdezorientowana, tak samo chyba jak i ja.
-Ty debilu! Ty idioto! Ty ...-taki i
owaki, padło jeszcze parę mniej cenzuralnych określeń z ust
starszej z młodszych sióstr- Co ty sobie wyobrażasz palancie?
Jedno co trzeba wiedzieć o Idzie- nie
denerwuje się jej. Po prostu, nie. Kiedyś wybiła mi szczękę.
Przypadkiem, ale jednak potrafi. Skuliłem się na krześle, które
sobie przyniosłem tu z pokoju.
-No głowę golę...-powiedziałem
spokojnie, pojednawczo.
-Mama ogoliła głowę i umarła!-
rozdarła się histeryczka Em, jakby miała 6 lat, a nie 16.
Zgłupiałem totalnie.
-Ale mama miała raka...ja się golę
żeby wygodniej...z myciem, ze wszystkim, żeby kłopotu nie
robić....
-Przecież ja ci idioto tą głowę
umyje! Nawet ci lepszy szampon kupię!- wydarła się na mnie Ida.
-No, mówiłam że to głupi pomysł od
samego początku.-rzuciła teatralnym szeptem moja babcia, nadal
dzierżąc golarkę w dłoni jak jakiś australijski farmer gotowy na
strzyżenie owiec. Stała, mając ten swój ironiczny,
wszystkowiedzący uśmiech na twarzy. Do łazienki zaciekawiony
hałasem przyszurał też charakterystycznie, ze stoickim spokojem
dziadek, a za nim przydreptał mój najmłodszy brat, który może
wycia i lamentów nie słyszał, ale wyczuł, że coś się święci.
Zrobiło się tłoczno, jedno zaczęło gadać przez drugiego. Em
tłumaczyła dziadkowi że chcę się zabić, Ida wtórowała
dziwnymi słowami rzucanymi od czasu do czasu ( wśród wszystkich
najbardziej wbiło mi się w uszy „burak”), Sisi pogwizdywała
jakąś wyjątkowo wesołą melodię, przytupując, Bruno próbował
się zorientować w tym harmidrze co się dzieje, nie widząc z
czyich warg czytać.
-Chwila! Spokój, ciżba! Po kolei!-
wstałem z krzesła, żeby zyskać trochę przewagi nad będącą w
furii Idą i zasmarkaną, zapłakaną Em, nad zdezorientowanym Młodym
i zdziwionym dziadkiem. Jak się mówi z góry, jest łatwiej,
przynajmniej, do tego przywykłem, górując nad wszystkimi wzrostem.
Nieraz tak „z góry” uspokajałem sytuację. A ta robiła się
coraz bardziej absurdalna, choć, o absurd nietrudno w naszym domu (
tylko u nas chyba może dojść do rzucenia w siostrę ciastem,
całkiem jak w filmie, za obrażenie dzieł Thomasa Otta. Niby
wszyscy oczytani i wykształceni, a ogłady i opanowania za grosz. )
-Króliku, czy to prawda, że ty chcesz
się zabić?-zapytał z powagą i charakterystycznym dla siebie
spokojem Stefciu.
Przewróciłem oczami
- Ta, i co jeszcze?- zwróciłem się
do sióstr-O co wam się rozchodzi smarkate? To tylko włosy, będzie
łatwiej.
-To wcale nie tylko włosy- zagulgotała
Em- Nie dość, że będziesz wyglądał jak obskubany kurczak (
dzięki siostra, wiem, jaki jestem zajebiście przystojny), to to
tak, jakbyś się kładł do trumny. Jakbyś się chciał zabić!
-A, to teraz rozumiem...-wymamrotał do
siebie dziadek w tle.
-Że co?! Że co ja robię?
Pogłupiałyście? -zapytałem już całkiem poważnie.
-No bo my wiemy że ty tych włosów
nie chcesz ścinać, ale zachowujesz się jak ostatni kretyn, jakbyś
miał wyciągnąć kopyta w tym szpitalu- zaczęła tłumaczyć Ida-
Niby nic nie mówisz, ale cichcem po notariuszach latasz, nerwowy
chodzisz, mało a trumnę zamówisz za naszymi plecami!
-Nie zamówię trumny, oddaję ciało
medycznej...
-Nosz kurwa Kordian! O to mi chodzi! Te
włosy to już przeginka totalna! Po chuj ci to?!
-Idalio Luzio S., zważ na język!-
wtrąciła się babcia. -Ale ma rację. Ja od razu mówiłam że to
zły pomysł, widzisz, babcia zawsze ma rację. - ponownie
przewróciłem oczami, choć już się śmiejąc.
-Ale to tylko włosy, odrosną. -
powiedziałem.
-Odrosną, odrosną...ale długo będą
rosły. A to tylko parę tygodni w szpitalu, parę miesięcy
rehabilitacji i co? Włosów nie szkoda? Szkoda. - załkała Em, już
trochę uspokojona.
-No dobra, może szkoda, ale byłoby
wygodniej i...
-Wiesz że przesadzasz, nie? Masz tam
tylko pójść i wrócić. Taki sam jak jesteś. Trochę pokwękasz,
pokwękasz jak cię będzie boleć, raz dookoła ciebie poskaczemy a
potem znowu możesz nam prać.- zaśmiała się już Ida, zarażona
chyba moim wracającym humorem.
Te włosy chyba stały się pewnym
symbolem. Nie pomyślałem o tym w ogóle, że cała rodzina może po
tym, co stało się z mamą odebrać to...całkiem inaczej. Jako
pewne poddanie się i pogodzenie z losem, jeszcze przed bitwą. Jako
pewne moje zrezygnowanie. W końcu łysa głowa w wielu kulturach
jest symbolem pokory. A ja pokorny wcale być nie chcę. Nie w tej
kwestii, choć, gdy będę musiał- cóż, trudno.
Prawie cała rodzina ( jednak
najstarsza siostra mieszka osobno i trochę- dzięki bogom, bo nie
zmieścilibyśmy się w tej łazience żadnym sposobem) stała chwilę
w ciszy przyglądając się mojej głowie.
-Miałam rację że nie ma ścinać. A
co z tym teraz?- zapytała się Sisi, patrząc na kawałek mojej
ogolonej skóry.
-Już ja się tym zajmę!- wykrzyknęła
z entuzjazmem Ida- Wygolę cię jak Anka, o!
Tak też włosy zostały, nie licząc
dziwnie podgolonego tyłu, czego i tak nie widać za bardzo w tej
gęstwinie, póki nie postanowię ujarzmić czarnej strzechy w wielką
kitę.
Włosy zostały, będąc wcześniej
powodem do sporu i stając się może jakimś symbolem, choć,
przecież zawsze tylko były bo były. Ot tak, jak cała reszta mnie.
I włosy mają zostać, tak samo jak
ja, mają wrócić w takim samym kształcie i całości. Jak ja
pijący swoje kakao w kuchni i patrzący na tych wszystkich
wspaniałych ludzi z czułością, tych ludzi, którzy są moją
rodziną. Bo temu ogromowi miłości nie można przecież ani włosów
moich, ani mnie jeszcze odebrać. Choć nikt nie mówi, że
jakakolwiek pora jest dobra...to jeszcze na to po prostu za wcześnie.
Jeszcze za wcześnie.
A tak w sumie, jakby nie patrzeć,
włosy doczekały się swojego filmu, wielu wersji tegoż
wystawianego w teatrach i swojej piosenki w czasach gdy były
symbolem. A i z tymi hippisami miewam coś wspólnego XD :
Jak przeczytałam tytuł to wyrwało mi się takie "nie, nie, nie!" xD Potem się trochę uspokoiłam, ale wiesz, już wcześniej mnie nie przekonywało to Twoje gadanie, że wygodniej i w ogóle. Czytając to wszystko (zanim dotarłam do cudownej sceny w łazience) pomyślałam, że no to tylko włosy, ale że nikt, poza Tobą, nie będzie widział problemu w myciu ich itd., sama mogłabym przyjechać i to zrobić! xD
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ze śmiechu, wiesz? :D Sisi chyba po prostu wiedziała co się szykuje, że zaczęła golić jakoś nie tak jak trzeba :D Cudowna interwencja w ogóle xD I ten oskubany kurczak podbił moje serce! :3
Sisi zawsze wie, to jest najgorsze. A potem "trzeba było słuchać babci" XD Zawsze, zawsze, zawsze cholera XD Tja...jak na mnie nie wołają kulturysta z Dachau, zbieg z Oświęcimia to jeszcze teraz kurczak, no super XD Kocham to jak rodzina dowartościowuje moje ego XD
UsuńAle byłoby wygodnie choć może...faktycznie, przesadziłem. Nie przeczę, że nieraz przeginam w zachowaniu, w planach na wyrost więc cóż...może i lepiej, że tak się stało jak się stało i włosy sa. A przynajmniej, zostały w jakiejś tam większości XD
Czyli musisz w końcu zacząć słuchać! :D Hahaha jakbyś zgolił te włosy to byłoby jeszcze gorzej, więc się ciesz xD
UsuńNo byłoby, ale co z tego? :P Wiem, w sumie już się przyzwyczaiłam xD Wiesz już byłam gotowa prosić o zdjęcie :D Ważne, że jednak w większości zostały, a nie odwrotnie :P
Wiesz, ja jej często słucham, ale niekoniecznie jej to wprost przyznaję, żeby nie miała za dużo satysfakcji czy coś XD
UsuńDo tego że przesadzam? No tak, przebywając ze mną w jakikolwiek sposób trzeba do tego przywyknąć XD I jasne, wyszło ostatecznie nienajgorzej XD
Rozumiem :D W sumie całkiem niezła taktyka xD
UsuńHaha tak, do tego, że przesadzasz.
No i dobrze :D
A do innych rzeczy też przywykłaś już?XD
UsuńTeż :D
UsuńHahaha jak dobrze, że nie ściąłęś tych włosów, bo jakbyś to zrobił, to zachwiałbyś mój obraz Ciebie, który sobie wykreowałam xD Chcę w Poznaniu zobaczyć strzapatego Kordiana i czytając tę notkę cały czas miałam nadzieję, że jednak te włosy zostawisz :D I zostawiłeś. A pod słowami Twoich sióstr podpisuję się wszystkimi kończynami i każdym włosem po kolei.
OdpowiedzUsuńPod tymi, że jestem burakiem, palantem, debilem czy że wyglądam jak obskubany kurczak?XD
UsuńI spoko, włosy właśnie zostały. No, przynajmniej w większości ich nie ubyło:) Więc możesz mieć dalej swoją wizję aż do końca września XD
Pod tym, że jesteś burakiem, palantem i debilem, z tego drugiego zrezygnuję, bo znów bez szaleństw xd uznam po Luxfeście :p
UsuńDzięki, wszyscy o mnie ostatnio w ogóle bardzo ładnie mówią XD I no tak, jasne, wtedy będzie okazja XD
Usuńoj tam nie oszukuj się, dobrze wiesz, że to z troski xD
UsuńNo wiem, wiem:)
UsuńMoje długie włosy to mój atut. Obok paznokci. Też mi żal ich obcinać ale czasami trzeba :P Ale włosy to tylko włosy. Nie rób z nich symbolu bo one odrosną :p
OdpowiedzUsuńJuż zaczęły odrastać, szybko im idzie XD
UsuńPrzez całą notkę miałam nadzieję, że jednak ich nie zetniesz i na szczęście tego nie zrobiłeś. Długie włosy są zajebiste :P
OdpowiedzUsuńAno nie pozwolono mi ściąć XD I...ja na przykład u kobiet wolę krótkie XD
UsuńKurcze, też przeżywałam ten wpis! Miałam nadzieję, że ich nie zetniesz. Rozumiem też reakcje Twoich sióstr. Musisz się postawić w ich sytuacji. Rozumiem Em, że tak .. się zachowała. Przypuszczam, że bym zachowała się jak ona i jednocześnie Ida. Czyli płakała i krzyczała, żebyś tego nie robił! O !
OdpowiedzUsuńA, czyli totalna furia z histerią?XD No ale nie ma tego złego, włosy zostały jednak:)
UsuńDokładnie! Miałbyś piekło na ziemi ze mną ;p I całe szczęście!
UsuńUch, niedobre groźby! XD
UsuńHeheh ;p Karalne, co nie? xD
Usuń"za długie palce dłoni przypominające rój pająków" - Ty masz porównania Kordian, a nich Cię! Teraz mogę Ci powiedzieć tak jak Ty mi, w związku z lakierem do paznokci "NIGDY W ŻYCIU MNIE NIE DOTKNIESZ!" xD
OdpowiedzUsuńNo spójrz, taki hałas o włosy, tylko włosy - zdawało by się. To urocze, że na co dzień nikt nie przywiązuje do nich uwagi, a gdy mają zniknąć stają się czymś ważnym. Ja mam zawsze podobny dylemat, gdy farbuję zrudziałą od słońca grzywę - niby jest śmieszna i wypada zafarbować, ale na chwilę przed zaczyna mi się strasznie podobać. :P
Masz wspaniałą rodzinę i słuchaj się jej. :) Chciałabym widzieć tą satysfakcję na twarzy Sisi, gdy wszyscy trzymali jej stronę.
Dobrze, że nie ściąłeś. Kordian bez włosów, to już nie ten sam Kordian.
Nie będę XD Ale naprawdę, jak odpowiednio nimi poruszam, to wyglądają jak blade pajęcze, cienkie nóżki XD Po prostu, nie dotykamy się XD
UsuńNo bo wiesz..gdybym ścinał w normalnej sytuacji, to by było coś innego, ale tu chodzi o moją jakąś...upartość, zawziętość nawet. I to innych w domu tak ruszyło tak naprawdę. Ale zrudziała grzywa brzmi nieźle XD
Och, nie chciałabyś...choć, ta jej satysfakcja jędzowata bywa komiczna XD
Wrrr... Nie każ mi sobie tego wyobrażać. xD
UsuńNo to całe szczęście, że są ludzie, którzy potrafią tę Twoją zawziętość utemperować. :) No moje włosy teraz już całościowo zmierzają ku miedzianemu kolorowi. A grzywkę ewidentnie ciągnie do blondu. xD
Nie wiem dlaczego, ale podoba mi się, jak ciśniesz babci od jędzy. xD
Ależ nie każę. Coś czuję, że będę chodził przy tobie w rękawiczkach XD
UsuńOwszem, po prostu mają metody..albo po prostu mi na nich zależy. To potrafi ściągnąć cugle:)
No ładnie XD
Hm...ona nieraz sama tak na siebie mówi, może dlatego XD Po prostu w naszej rodzinie jest tradycja pociskania sobie:)
No rzeczywiście upadłeś na łepetynę i to dosyć mocno chyba, że chciałeś się ogolić całkowicie... No wiesz co! :D Dobrze, że jednak tego nie zrobiłeś :)
OdpowiedzUsuńJa mam zawsze dwie fazy. Najpierw uparcie twierdzę, że są krótkie więc muszę zapuścić, bo nie przeżyję. Ale jak są długie to pod wymówką końcówek idę i tnę się na krótko. I tak w kółko macieju.
No ale jednak się nie ogoliłem, mój rozsądek wrócił i cóż..nieraz tak naprawdę na łeb upadłem XD
UsuńBłędne koło....fakt. Ale chyba nie jest aż tak złe XD
Zdarza się każdemu XD
UsuńNo nie :P już fryzjer jak zachodzę to się śmieje, że po co skamlę że nie mogę zapuścić a później przychodzę obciąć, cóż logika kobiet czasem powala :P
A, to widzę masz stałego fryzjera chociaż XD
UsuńJa założyłam, że włosy mają mi nie przeszkadzać w życiu. Rosną, jak im się podoba. Czasem je urzępolę, jak mi podpadną. Czasem wyrwę kilka w napadzie nerwicy... xD
OdpowiedzUsuńA z tą zależnością... trzeba innym dać się sobą zaopiekować. Nie powinno się być tak zachłannym co do własnej osoby.
No to tak jak moje...aż nie stały się symbolem. Więc uważaj, bo i twoje może kiedyś to dopadnie?XD
UsuńJa wiem że trzeba. Ale to trudne i przyprawia nieraz o dziwne myśli po prostu.
Myślałam, że się popłaczę, jak zaczęłam czytać... ale dobrze, że zmądrzałeś i nie ściąłeś. Masz szczęście! Zresztą pewnie będąc w pobliżu piszczałabym tak, jak Twoje siostry właśnie. :P
OdpowiedzUsuńBo po pierwsze faceci w długich włosach są the best. I ja właśnie bardzo tęsknię za dlugimi włosami u tego mojego. Bo z nimi fajne rzeczy można było czasem robić xD
A po drugie, już na poważnie... wiesz, co chcę napisać, prawda? Masz ten sam syndrom co ja "ja muszę wszystko dla innych, ale oni dla mnie, już lepiej niekoniecznie." I te ścięcie włosów też nie miało być wcale przypadkowe, rozumiem to. Rozumiem ten lęk, który jest w Tobie, ale może... może Twoja rodzina chce na swój sposób się odwdzięczyć za to, co dla nich zrobiłeś. Może powinieneś im na to pozwolić? Może właśnie im się to należy, bo dzięki temu poczują się lepiej, hm? Może oni chcą się choć przez tę chwilę Tobą opiekować? A to wszystko przecież minie... i zapewne szybciej, niż się obejrzysz. :)
Tam zmądrzałem..przy terrorze mojej rodziny po prostu ścinanie było niemożliwe, weź XD Jak ich poznasz, to zrozumiesz, co znaczą napady furii mojej siostry albo despotyzm mojej babci, dom wariatów, powtarzam XD Twoje piszczenie to pewnie nic XD
UsuńTo niech zapuści na nowo, no chyba, że łysieje już, to to nie ma sensu XD
Wiem wiem. I ja wiem, że trzeba nieraz pozwolić się sobą opiekować, jasne...tylko ta logika jak widać trudno przekłada się na rzeczywistość i jakiś mój wewnętrzny bunt, przez który miały oberwać choćby i te włosy no. Po prostu, jestem histerykiem, babcia ma rację XD
Przeszłam coś podobnego, jako głównodowodząca jednoosobową ekipą, zajmującą się moją chorą na raka Mamą. Nie musiała golić głowy, nie przeżyła pierwszej chemii.
OdpowiedzUsuńSyndrom odpowiedzialności za wszystkich dookoła mam głęboko zakodowany w genach. Dawanie poczucia bezpieczeństwa innym ludziom to mój drugi etat.
I często, gdy dopada mnie myśl, że to ja mogę potrzebować pomocy, już na zapas czuję bunt i bezradność.
Ale na razie zapuszczam włosy. Po raz pierwszy od podstawówki. To objaw dojrzałości czy dziecinnienia? :)
Nie wiem co Cię czeka w tym szpitalu, ale masz pójść i wrócić. Zajrzę tu sprawdzić, czy wszystko ok :)
Jednoosobową? Więc to musiało być jeszcze trudniejsze..bo gdy jest się samemu w takiej sytuacji, jeszcze trudniej, zwłaszcza "po wszystkim" się pozbierać. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko - choć nie wiem, ile czasu upłynęło- pewne rzeczy, choć nadal bolą, są...zaleczone? Można tak powiedzieć?
UsuńMówisz, że można mieć to w genach?XD Chociaż, ponoć istnieje gen altruizmu jako...błąd, mutacja genetyczna. Coś, co teoretycznie kiedyś nie pozowoliłoby przeżyć. W naszym społeczeństwie jest mile widziane ale..to już dłuższa, socjologiczno- filozoficzna dyskusja, jak mniemam. W każdym razie..ja właśnie tą panikę przeżywam. Bunt pewnego rodzaju ale cóż. Trzeba w życiu przyjmować wszystko, co ono nam daje, czyż nie?:) Stoicko wręcz:)
U kobiet to inaczej się traktuje chyba jednak XD Ale może to objaw poszukiwania nowych wyzwań i zachwytów, o XD
To tylko operacja serca jak mówi jedna z moich sióstr, bez paniki XD I wrócić mam zamiar:) Zwłaszcza tak pilnowany XD
Nie, przesadziłam z tymi genami ;) Biologia i zdrowy rozsądek mówią, że takie rzeczy się nabywa, nie dziedziczy.
UsuńTak, przeszłam przez to prawie zupełnie sama, z najbliższą rodzinną oddaloną o kilkadziesiąt km. Było trudniej przeżyć chorobę i umieranie, niż żałobę. Po wszystkim odczułam jednak jakąś nieprzyzwoitą ulgę. To już rok, więc jest ok.
No, jeżeli to TYLKO operacja serca, to nie ma się w ogóle czym przejmować. Idziesz i wracasz. Good luck! :)
Wiesz, jednak są teorie (ale to nadal- teorie) mówiące o predysponowaniu charakteru przez kod genetyczny. Ostatnio strasznie się tym współczesna psychologia właśnie jarała po którym z kongresów w NY XD Poza tym, ja osobiście przynajmniej, czasem i zdrowy rozsądek i chłodną logikę lubię podpuszczać i pogdybać, typowe "a co jeśli" XD
UsuńHm...ja bym tego nie nazwał chyba czymś nieprzyzwoitym bo jednak cóż...ulga, że ból się kończy, i cudzy i ten współdzielony jakoś jest po prostu cóż tu dużo mówić, naturalna. Zwłaszcza, jeśli wierzy się, że jest coś więcej. Coś lepszego.
Rok to czasem dużo, czasem mało. Ale na pewno jakoś oddala już.
No, pokroją, zaszyją, jak za dawnych czasów XD
Thanks XD
Ufff... Dobrze, że zostały jednak! Cudowną masz rodzinkę. Myślę, że te całe mycie Ci włosów i wszelka pomoc będzie dla nich przyjemna, może będzie okazją do podziękowania za Twój wysiłek i poświęcenie dla nich. Może jeszcze bardziej zbliży Was do siebie. Nie przejmuj się, że będziesz ciężarem. Nie będziesz. Tak jak oni nie byliby nim dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńWiem, chociaż nieraz są istnymi terrorystami- co widać- i też człowieka potrafią zmęczyć XD
UsuńJa wiem, że to może nawet zbliżyć, że dla nich to nie problem ale...no mam taki wewnętrzny bunt, na który trudno cokolwiek poradzić. Taki opór, że się nie chce. Ale cóż, co los przynosi, przyjąć przecież trzeba.
"każdy kiedyś dorasta i ścina włosy" - tak samo mówił mój Mąż :)
OdpowiedzUsuńI na gadaniu nie poprzestał, tylko ściął się zupełnie krótko.
Tak jak Ty miał burzę loków na głowie :)
Dziś Jego wierną kopią jest Zuza :) Też ma burzę loków :)
Swoją drogą, jak to jest że zazwyczaj faceci mogą pochwalić się tak bujną czupryną? :)
A ja jak widać dorosnąć nie mogę XD
UsuńCzyli jednak długie włosy zostały w Małej XD Fajnie tak XD
Hm...nie mam pojęcia. Chociaż to przecież my łysiejemy, no nie?XD
Może jest trochę prawdy w tym, że mężczyźni ścinają włosy, gdy dorastają, ale chyba znowu nie zawsze. Chyba że ścinają, a później znowu zapuszczają, bo... jednak nie chcą dorosnąć? o_O
OdpowiedzUsuńI wiesz... ja się rodzince nie dziwię, że trochę opacznie pojęła to Twoje ścinanie włosów, bo widocznie po prostu źle się im to kojarzy, szczególnie dziewczynom.
Może XD Nie mam pojęcia, ja wiem, że mi z dorastaniem chyba trudno idzie...a raczej zawsze i tak w pewnych kwestiach musiałem być dorosły, a w innych nigdy dorosły być nie chcę. Więc może to o czym piszesz i do tego się sprowadza?XD
UsuńAno źle, a ja głupi nie pomyślałem. Ale cóż, trudno. Teraz już nie ma problemu, bo zostały przez ten terror XD
Dobrze, że jesteś odpowiedzialny za innych, że się o nich troszczysz i dbasz bardziej niż o siebie, że przywykłeś, by być samodzielnym, ale... nikt nie jest samowystarczalny. Czasem trzeba pozwolić, by inni zajęli się Tobą, bo dla nich jest to tak samo ważne jak dla Ciebie Twoja troska o nich. To, że teraz oni zadbają o Ciebie nie znaczy, że przestaniesz być za nich odpowiedzialny, bo to nieprawda. W ten sposób chcą okazać Ci swoją miłość, wdzięczność, nie chcą Cię z tym zostawić. Przejdziecie przez to RAZEM, a to jest naprawdę wielka rzecz :)
OdpowiedzUsuńI dobrze, że ostatecznie włosy zostały. Babcia chyba przeczuwała co się święci, dlatego zaczęła od tyłu ;)
Wiem, ja to wszystko wiem. Że czasem każdy potrzebuje pomocy, że przecież nie jest się samotną wyspą i jako ona nie trzeba sobie radzić z falami które ją zalewają nieraz...że czasem trzeba właśnie pozwolić. Ja logicznie to wszystko wiem, ale cóż...jednak podświadomie się buntuję, przez co miały oberwać na początek włosy. Po prostu jakoś...trudno się przestawić, nawet wiedząc to wszystko. Ale cóż, na jakiś czas trzeba to trzeba, nic się na to nie poradzi przecież:) Znów, przyjąć to, co daje los po prostu:)
UsuńTja...bo ona zawsze WIE XD
Uważam, że dobrze zrobiłeś, że ściąłeś włosy :) Zwłaszcza jak zaczęły Ci już siwiec :) Mi u faceta akurat długie włosy się nie podobają, ale i tak chętnie zobaczyłam zdjęcia "before" i "after" xD
OdpowiedzUsuńAle ja ich nie ściąłem ostatecznie! XD Chyba nie doczytałaś albo ci coś umknęło XD
UsuńNo właśnie chyba nie zrozumiałam za dobrze w takim razie :P To jakie Ty masz w końcu te włosy? :P
UsuńDługie z podgolonym tyłem. Jak Wiking jakiś XD
UsuńMam dla ciebie pomysł. Rób sobie koka, takiego na czubku głowy. W bardzo ciasnym koku włosy dłużej są świeże, a że Ty masz bujne, to efekt może być fajny. xD Tylko nie za nisko, bo jak będziesz leżał, to może być niewygodnie.
OdpowiedzUsuńJa tak chodzę po nowej szkole i nie mogę przeżyć, że niektórzy chłopacy mają ładniejsze włosy ode mnie ;-;
E, nie żadnego koka XD Niech sobie po prostu, jak zwykle, fruwają XD
UsuńHm...ładniejsze to też kwestia względna. Ale na pocieszenie powiem, że połowa z nich na studiach i tak wyłysieje XD
Ej ja już prawie łysiałam, albo czegoś mi brakowało, bo rok temu wychodziły mi garściami. Zjadłam tabletki i moje proste jak druty włosy zaczęły się kręcić XD
UsuńNo proszę...to jakieś cuda z kolei XD
UsuńA dla mnie włosy symbolem były zawsze i wiedziałam to od dnia, w którym postanowiłam je zapuszczać. I choć były dla mnie na początku symbolem smutnym, to nadal chcę, by rosły. Bo to moja historia jest, całe moje życie. I nawet jak zaczęły wypadać, to ich nie ścięłam. Bo nie. Mogę mieć ich na głowie tylko kilka, ale co z nimi będzie to już wola losu. Z trudem raz na pół roku.rok je podcinam, bo rozczesać nie mogę.
OdpowiedzUsuńStrasznie niepoprawna jest ta myśl o byciu problemem. Z jednej strony to piękne, że człowiek tak troszczy się o innych. Z drugiej zaś powinniśmy korzystać z troski, gdy jej naprawdę potrzebujemy.
Może to dziwne, bo chociaż nie jestem chrześcijaninem ani żydem, skojarzyła mi się biblijna opowieść o Samsonie, którego Dalila pozbawiła włosów. Czasem faktycznie, włosy, jak się okazuje, mogą być dla nas wielkim symbolem.
UsuńWiem że niepoprawna, wiem że nieprawdziwa ale..to nieraz wychodzi samo. To pewien bunt wiesz? Wobec bycia bezsilnym, Nikt bezsilny być nie lubi.
Nawet najdrobniejszy fragment składający się na całokształt czyjejś osoby w jakiś sposób może ją opisywać, stąd może właśnie ta symbolika.
OdpowiedzUsuńNo i tak, znowu ta druga strona. Co innego być kimś empatycznym, a zupełnie co innego poczuć coś na własnej skórze. Ciężko jest nagle być od kogoś w taki sposób zależnym, ale czasem trzeba ulec, w końcu to rodzina. A u Was widać taką szczególną troskę o siebie, więc warto trzymać się razem, bo każdy tego potrzebuje jednak.
Otóż to. I to też kwestia momentu, wiesz? Bo gdybym chciał ściąć włosy kiedy indziej, takiego lamentu by nie było.
UsuńJa to wiem...ale i tak coś się we mnie buntuje, po prostu. Nie chce. Ale trzeba przyjmować to, c przynosi życie.
Szczerze mówiąc dużo zależy od człowieka. Utarło się, że kobiecie zwykle bardziej pasują długie włosy, a mężczyznom krótkie, ale są takie przypadki, które w długich wyglądają fantastycznie. Mój znajomy niedawno ściął włosy i strasznie tego żałuje.
OdpowiedzUsuńNo ale cóż, jak to mówi moja kumpela: "Włosy rzecz nabyta, odrosną", dlatego warto eksperymentować i czasem coś zmienić ;)
A ja wolę na przykład często kobiety w krótkich włosach, podoba mi się jak mają ścięte:) Ale tak jak mówisz, to też kwestia indywidualna:)
UsuńJuż poeksperymentowałem z dreadami, starczy XD
Niemal zawsze, jak znajoma/y chce obciąć włosy, to jej/mu odradzam i czytając twój wpis, też jakoś miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie, mimo że się przecież nie znamy. ;) Co jest o tyle dziwne, że sama od małego mam albo ogoloną głowę, albo krótkie włosy. Kiedy z racji choroby ucierpiała moja czupryna, najbardziej lamentowała chyba mama, ja od razu postanowiłam ściąć, żeby nie wisiały takie smętne kosmyki. ;) A potem jeszcze zaczęłam farbować to, co odrastało, wybierałam takie sympatyczne, ciepłe kolory (czerwony, różowy itp.) i dzięki temu lepiej się czułam. Może więc w historii o Samsonie (i innych podobnych) tkwi ziarno prawdy (takie nawiązania biblijne mi się trafiły, ale nie jestem chrześcijanką), włosy potrafią dodać sił. ;)
OdpowiedzUsuńBo jak widać, włosy bywają ważne po prostu i cóż..właśnie budzą różne skojarzenia. Nawet biblijne, czasem z różnych opowieści. Są symbolem siły, życia, witalności...o włosach wbrew pozrom można prawić długo:) I może dlatego ten wewnętrzny bunt przed ścinaniem ich u innych XD A własne cóż...z tymi nieraz człowiek lubi sobie poeksperymentować:)
UsuńCo za historia.. oczywiście jak to u Ciebie - pełna emocji i dająca do myślenia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dobrze się stało i że włosy są nadal na swoim miejscu ;] Przynajmniej rodzina jest spokojniejsza.
Owszem, włosy zostaną, to i ja zostanę, taki no..symbol właśnie:)
UsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń