Wróciłem wczoraj do domu z kolejnym
kotem. Siódmym.
Przy ognisku, na fortach, więc trochę
nielegalnie, trochę na dziko obchodziliśmy urodziny Majkiego. Grupa
najbliższych znajomych, skrzynka piwa, którego mi nie wolno było
pić, dziwaczne rozmowy między innymi o potencjalnym życiu na
innych planetach i grubiańskie żarty, czyli wszystko to, co
sprawia, że czas spędza się szalenie miło, ale szybko on ucieka.
A w tym wszystkim zjawił się on.
Troszkę płaczący dziecinnie, po kociemu, plączący się pod
nogami, wreszcie uparcie wspinający się na moje kolana. Tylko na
moje, inne go nie interesowały. Każde przenoszenie go na chwilę
choć do Fridy czy Majkiego, bądź stawianie na ziemi sprawiało, że
zaczynał się lament. Tak też kociak, na oko niespełna
dwumiesięczny przespał pół nocy pod moją bluzą albo w jej
kieszeni, grzejąc mnie i mrucząc słowa kocich piosenek.
Mam za miękkie serce, tak mawiają.
Przygarniam wszystkie bezpańskie i głodne stworzenia. Czasem
przygarniam te głodne ciepła i czułości, z mrokiem w duszy i
chcę, by się po prostu uśmiechnęły. Nie zawsze to jest możliwe.
Nie każdemu można pomóc, nie każde serce można chwycić pod
żebrami i ogrzać nadruchliwymi dłońmi. Nie każde chce na to też
pozwolić.
Ale on chciał się ogrzać, najeść,
więc wziąłem go do domu.
Gdy siedział mi przy ognisku na
kolanach, myślałem, że jest szary, zwykły burasek. Jednak, gdy
zacząłem go głaskać, odkryłem, że to wcale nie jego barwa, a
niesamowita ilość brudu pokrywająca jego puchate futerko. Moje
dłonie również więc stały się szare, ale nie przeszkadzało mi
to za bardzo. Gdy przyniosłem do go domu, nakarmiony i obwąchany
przez pobratymców, pozwolił się wyczyścić. Lekko zwilżonymi
ręcznikami, tak, żeby go nie moczyć całkiem i nie sprawiać mu
przykrości. Przecież żaden kot nie lubi wody, chyba, że należy
do tureckich Vanów albo tajskich kotów świątynnych.
Po zabiegach pielęgnacyjnych okazało
się, że jest biały. Całkiem biały, nie licząc czarnej podeszwy
jednej z przednich łapek. Niebieskie oczy, zwykłe u kociąt, u
niego są jeszcze bardziej intensywne.
-Ej, kolego, czyżbyś ty był
szlachetnie urodzony?- zaśmiałem się w łazience, kończąc go
czyścić, a on odpowiedział wesołym miaukiem. Rozweseliło mnie
to, bo zachowywał się, jakby naprawdę chciał odpowiedzieć. Jakby
naprawdę, dosłownie chciał opowiedzieć swoją historię.
Dzisiaj przedpołudniem Ida zrobiła mu
zdjęcie, napisaliśmy ogłoszenie. Że znalazł się kot. Tak
przecież należy zrobić, to podpowiada logika wpojonych nam zasad
społecznych. Ale...inne rzeczy trochę się we mnie buntowały, gdy
rozwieszałem kartki z jego zdjęciem na słupach i w paru sklepach w
okolicy, w której go znaleźliśmy.
Na razie nikt nie zadzwonił.
Coś się we mnie buntowało, bo
wierzę, że koty same zjawiają się, kiedy chcą, w czyim życiu
chcą i odchodzą tak samo. Nie można ich oddawać. Nie można ich
mieć. Choć ten, biały kocurek, to przecież jeszcze dziecko. Może
sam nie wie, czego chce. Może po prostu się zgubił. Może ktoś go
kocha i za nim płacze?
6 innych kotów które mieszkają w
moim domu i pies, przyjęły go bez problemu, z radością bądź
obojętnością. Serdecznie przywitały go kanapowce, w tym
największy i najstarszy z nich, gruby Ganesz, dumnie obnoszący na
świecie swe imię nadane po bogu-słoniu. Obojętne były półdzikie
trzy koty, mieszkające w piwnicy. Bo widzicie, te też same przyszły
i odejdą, kiedy będą chciały. Te trzy ocierają się tylko o moje
nogi i nie wchodzą nigdy na piętro. Utrzymują swoją niezależność,
czasem zostawiające mi martwe myszy na schodach prowadzących na
górę. Myszy, które pokazują, że jesteśmy równi, wszyscy od
siebie coś dajemy. Myszy będące być może też podziękowaniem.
Tak więc póki co żyją dwie kocie
wspólnoty w moim domu- te w piwnicy, nie mieszające się za bardzo
w życie rodzinne i nie śpiące ze mną w łóżku, ale mające
swoje miski. I te będące bliżej, rozlewające się na kanapach i
kochające pieszczoty, te stale włóczące się koło Sisi robiącej
obiady. Mam wrażenie, że śnieżnobiały kot dołączy do tych
drugich. Już dzisiejszą noc przespał na moim sercu, mrucząc
głośno, tak jak tylko te maluchy potrafią. Ludzkie dzieci śmieją
się najszczerzej, kocie dzieci mruczą najgłośniej i
najmuzykalniej.
Żadna ze wspólnot nie miała nic
przeciwko nowemu lokatorowi, któremu nie potrafiłem wymyślić
imienia. Żaden nie był zazdrosny. A ja to w kotach, z którymi
mieszkam, właśnie uwielbiam. Same są wolne, nie są niczyją
własnością- ale i nie traktują mnie jako swoją własność.
Wiem, brzmi to może absurdalnie, jednak nieraz mam wrażenie, że to
przecież działa w dwie strony. Zwierzęta też potrafią być
niesamowicie zazdrosne. Te się nauczyły, że o mnie nie wolno być
zazdrosnym. Ja daję im wolność, ale i wolności w tej relacji
wymagam. Jak w każdej innej zresztą też.
Nie noszę w duszy kota, kot nie jest
moim zwierzęciem totemicznym- ale mam wrażenie, że z kotami
dogaduję się bardzo dobrze. Może dlatego, że miewam nieraz kocie
zachowania. Też przychodzę i odchodzę, kiedy chcę. Też nie można
mnie mieć na własność. Na wyłączność. Niektórym ludziom
niesamowicie trudno to zrozumieć, niektórym muszę tłumaczyć
nieraz, że nic na to nie poradzę. Nieraz znikam nocami, by potem o
świcie wrócić i wymruczeć swoje opowieści, jakby nigdy nic się
nie stało.
Wszystkie koty, z którymi żyję, mają
swoje własne ścieżki, którymi chadzają nocami, z których
przynoszą nieraz ofiary swoich ostrych zębów lub krwawiące rany.
Ja mam swoje podróże w które muszę wyruszyć sam. Mam swoje
ścieżki w głąb siebie, noce twórcze, w które nikogo nie
zabieram i nikogo do nich nie wpuszczam. Bo są moje. Czasem tylko
ktoś mi towarzyszy przez jakiś czas.
Wszystkie koty, z którymi żyję,
czasem chcą być pogłaskane przez kogoś, kogo same wybiorą. Ja
tak jak i one, potrzebuję nieraz czułości, ale nienawidzę, gdy
dotknąć, czy fizycznie czy duchowo, próbuje mnie ktoś, kogo
dotyku sobie nie życzę. Wyginam wtedy grzbiet w drugą stronę,
żeby się przypadkowo nawet o tą dłoń nie otrzeć.
Wszystkie koty, z którymi żyję,
dzielą swoje życie jeszcze z innymi stworzeniami. Nie tworzą
stada, ale z niektórymi lubią spędzać czas, czasem wylizać sobie
wzajemnie futro. Ganesz kocha leżeć na psie, z którym wszyscy
żyjemy. Lubią towarzystwo, ale nie mają hierarchii, nie są
poddane jeden drugiemu. Po prostu każdy z nich ma swój świat,
który czasem współdzieli z innymi. Tak jak koty, uznaję
wspólnotę, mam problem z uznawaniem stada. Lubię spędzać z kimś
czas, ale nie można mnie podporządkować, zmusić, bym spędzał
stale i tylko z tymi osobnikami i słuchał tylko tego, co oni mają
do powiedzenia. Tak jak kota, nie można mnie mieć na wyłączność,
tylko w jednym stadzie.
Wszystkie koty, z którymi żyję,
mogły być wędrowcami. Ale znalazły miejsce, które im pasuje.
Może znalazły swoją miłość, miłość między człowiekiem a
kotem i nie chcą z niej rezygnować. Być może, ja, jak każdy
wędrowiec, jako wędrowny ptak, w końcu znajdę swoje gniazdo w
cudzym sercu? Jak koty, znajdę i wybiorę dłonie, które będą
mogły mnie głaskać? Czy, być może, już znalazłem? Wszystko
wyjaśni się z czasem.
Być może, ten maluch też wyruszył w
podróż, żeby znaleźć swoje miejsce. Czy mój dom i moje serce
nim jest? Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Na pewno pozwalam mu
zostać tak długo, jak tego pragnie. Tak długo, jak tego
potrzebuje. Będę się cieszył jego mruczeniem, pięknymi oczami,
tak długo jak mi pozwoli na to. Bo ja nie wyganiam. Wręcz
przeciwnie.
Tak samo jak pozwalam zostawać ludziom
w swoim życiu. Przychodzą gdy chcą, odchodzą gdy chcą, choć
nieraz łamią mi tym serce. Choć nieraz chce się niektórych
błagać, by zostali. Ale trzeba być pokornym wobec cudzych decyzji
przecież. Zostają potem po nich dobre wspomnienia, czasem tylko to
się liczy, czasem tylko na tym trzeba się skupić. Nie wiem, ile
serc złamałem przypadkiem, nie wiedząc o tym, odchodząc. Nie
wiem, czy chciałbym wiedzieć.
Ludzie, tak jak koty, pozwalają się
kochać, nigdy nie będąc posiadanymi, bo tak naprawdę, należą
zawsze tylko do siebie. Tylko czasem o tym zapominają i próbują
swoje życie w cudze ręce oddać, swoje radości i smutki uzależnić
od cudzych rąk i słów. A tak nie można. Tak jest po prostu-
niemożliwe.
Ludzie nieraz przychodzą do mnie jak
koty, chcące się ogrzać albo najeść. A ja mam wrażenie, że od
tych małych drapieżników mogli by się wiele nauczyć. Ale nie
zawsze chcą dostrzec pewne oczywiste prawdy.
Ludzie nie zawsze chcą widzieć, że
prawdziwa miłość nie ma nic na własność. Czasem mylą ją z
zaborczością i nakazami, zakazami wszelkimi. Wplatają je w nią,
niszcząc i krusząc, sprawiając, że miłość słabnie i płacze.
Jakiś czas temu, dość niedawno zresztą o tym pisałem, że
posiadanie jakiejkolwiek istoty jest tylko ułudą. Ale my kochamy
się do tej właśnie ułudy przywiązywać. Mam wrażenie nieraz, że
dlatego, iż sami czujemy się strasznie niepewni i niekompletni.
Dlatego, że sami nie wiemy, kim jesteśmy. Szukamy przez to
stabilnego gruntu tam, gdzie go nie ma. Bo tak naprawdę on może
istnieć tylko w nas.
Gaiman, jeden z największych kociarzy
wśród pisarzy, napisał kiedyś : „ Koty nie mają imion.
(…) Wy, ludzie, macie imiona, bo sami nie wiecie, kim jesteście.
My wiemy, kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion”.
Nadajemy imiona kotom, żeby jakoś się
do nich zwracać. A zapominamy o tym, jak od czasu do czasu
powinniśmy mówić sami do siebie. Może nieraz właśnie poza
imieniem. Poza nazwami, poza logiką. Mówić sercem i miłością,
odczuwają cały nurt życia, który przez nas przepływa.
Jesteśmy czymś więcej niż nazwa,
niż słowa. Nie potrzebujemy określeń. Wszystko, co wiemy,
wszystko co czujemy, wszystko jest stabilnym gruntem, który tak
trudno pozornie odnaleźć. Jest stabilnym w ruchu i zmianach. To
wszystko już należy do nas, trzeba to tylko poznać. Wszystko,
czego potrzebujemy mamy w sobie. Dzięki temu możemy być
szczęśliwymi.
Nie widzimy tego i dlatego tak często
boimy się wyruszyć w podróż zwaną życiem. Dlatego tak często,
trochę może nawet dziecinne, a trochę zgorzkniale, boimy się po
prostu korzystać z tego, co daje nam świat. Zupełnie inaczej niż
koty, nie wędrujemy dla samej wędrówki, a dla celu, który majaczy
na horyzoncie. Zapominamy, że sama wędrówka bywa celem, bywa
najistotniejsza i uczy nas bardziej, niż jakiekolwiek mądre słowa
zawarte w książkach.
Zupełnie inaczej niż koty, boimy się
być samodzielnymi, niezależnymi nieraz. Przywiązujemy się
kurczowo do cudzego życia, splatamy jak bluszcz. Zapominamy, że
można wędrować obok siebie, wspólnie, ale nikt nie postawi za nas
kroków. Być może podzieli się zdobyczą, ale zapominamy, że
musimy zapolować też na własną. Jak każdy dorosły kot, musimy
sami podejmować decyzje jak one mordują myszy. Czasem za pomocą
lodowatego instynktu, czasem może wahając się i bawiąc chwilę
zdobyczą.
Zupełnie inaczej niż koty, boimy się
właśnie samotności, zapominając, że to w niej możemy usłyszeć
nieraz najwięcej i dzięki niej możemy wrócić i kochać,
układając się czule na kolanach.
Układając się czule jak biały
kociak, szukający ciepła i przyjaźni, podczas gdy ja piszę te
słowa, układając się jak czarna jak noc kotka o imieniu pantery,
Baghera tuż przy moim boku. Ten biały nie ma jeszcze imienia,
którym jako człowiek mógłbym się do niego zwracać, ale ono się
znajdzie samo. Znajdzie się samo, jak w nas nieraz znajduje się
odwaga niezbędna do tego, by walczyć o szczęście. Jak w nas
znajduje się siła, by pozwalać przychodzić i odchodzić tym,
których możemy kochać. Znajdzie się samo, jak zawsze, w tym
pięknym, choć trudnym nieraz świecie znajduje się po prostu
miłość.
Bo ona jest wszędzie, czasem skryta w
najpiękniejszych dłoniach, czasem w pozornie uszczypliwym żarcie.
Czasem czai się na dnie niebieskich oczu. Czasem łagodnością i
cierpliwością trzeba ją wydobyć, żeby mogła zakwitnąć i
sprawić, że stajesz się najszczęśliwszym człowiekiem na
świecie, chociaż jej nie posiadasz. Tylko chcesz być i by była,
idąc razem, nie za siebie. Nic więcej, nic mniej.
"Nie zapominaj, że jestem dzikim kotem
I będziemy żyli w zgodzie
Dziki kot to ten, który nosi moje imię"
Właśnie za to uwielbiam koty - za tę ich niezależność...
OdpowiedzUsuńBo niezależność to coś za co się kocha, albo czego nie można wręcz znieść, tak zawsze mi się wydawało.
UsuńMiałam dwa koty, jednego znalazłam na cmentarzu, był taki malusieńki i tak jęczał z głodu... ale oba, jak wyrosły, to zwiały :(
OdpowiedzUsuńCóż, może wrócą, albo jeszcze przyjdą inne:) Na tym właśnie to polega, koty odchodzą, kiedy uznają, że jest na nie pora:)
UsuńNo i to jest smutne. Bo psiaki zostają a koty sobie uciekają bo taką mają ochotę :D
UsuńOch, psy też nieraz odchodzą:)
UsuńJuż wiem co miałeś na myśli pisząc, że tamta moja notka brzmi trochę tak jakbyś to Ty ją napisał :)
OdpowiedzUsuńI cóż, mój kot imienia nie ma i nikomu to nie przeszkadza. A ja czasem nie lubię, gdy ktoś pyta o moje imię xD Bo to właśnie nie ma żadnego znaczenia. Ktoś chce wiedzieć jak się do mnie zwracać. I czasem mam ochotę powiedzieć "mów do mnie jak chcesz". Niech każdy daje mi imię, które wg niego do mnie pasuje. Bo każda osoba widzi w nas coś innego.
Problem z pisaniem się chyba rozwiązał, co? :)
No, to teraz już wiesz i rozumiesz XD Może jednak jesteśmy podobni po prostu w pewnych względach XD
UsuńWiem że nie ma i wiem, że ma też specyficzną historię i że jest kochany:) I ten brak imienia trochę mi się kojarzy ze 'Śniadaniem u Tiffany'ego" tak w ogóle, ze sceną, jak Audrey wołała "kocie!kocie!" w tym deszczu.
A ja lubię imiona, mam lekkiego bzika na ich punkcie, ale to wiesz. Tylko że dla mnie imiona właśnie muszą coś znaczyć. Rodzina mnie pod tym względem skrzywiła XD
I owszem:) Jak jeden poszedł, to i reszta idzie:)Najtrudniejszy zawsze pierwsyz krok XD
To przeca oczywiste :D
UsuńKochany, oj kochany, zwłaszcza jak sika xD Wszystkim to się kojarzy z tym filmem! W sumie to nic dziwnego xD
Bo to fajne u Was jest! I lubię to, zresztą wiesz xD A moje takie z dupy, nie wiadomo skąd i dlaczego, więc...
Racja :D
No tak, jasne jasne XD
UsuńA to te historie też słyszałem XD
Wiem że fajnie, choć nieraz nie do zniesienia, nawet z tymi imionami. Ty nawet nie wiesz, jaki cyrk był, jak było wybieranie imion dla synów mojej najstarszej siostry XD
Ale chętnie się dowiem! :D
Usuńrzeczywiście te koty do Ciebie lgną, nic dziwnego, że aż tyle już ich masz :) ale taki malutki, biały musi być uroczy! uwielbiam jak koty mruczą, kocham koty, chciałabym mieć kota, ale póki co mieszkając z mamą nie mam na to szans, ona nie znosi kotów, więc nie zgodzi się na kota... a ja... zawsze podziwiałam tą wolność i niezależność kotów, może stąd moje uwielbienie do nich?
OdpowiedzUsuńja wszystko dobrze pójdzie, to we wrześniu będę w Lwowie :) o ile nic się nie zmieni i dalej będzie tam w miarę bezpiecznie.
ja muszę się z nią oswoić, cały tydzień spędziłam w domu, bo mnie choroba dopadła, nawet w weekend nie wyszłam z domu, praca - dom i tak w kółko, więc dopiero będę się z nią oswajać, ale skoro chandra mi przeszła, to chyba łatwiej będzie mi zaakceptować jesień :)
tak, tak myślałam, że o coś takiego chodzi! więc trzymam kciuki by wszystko ładnie poszło!
ja w sumie też lubię się rozwijać, ale po moich studiach byłam dość zmęczona, myślałam o jakiś studiach podyplomowych, ale nie od tego roku, muszę trochę odpocząć.
chyba 7 :P nie będę szaleć :D zresztą nie lubię aż nadto o sobie mówić, więc chyba 14 bym nie uzbierała :P ale masz racje, ta dowolność jest fajna, piszesz to, na co masz ochotę ;)
tak, tak zgadzam się, podróż może naprawdę uleczyć! sama nie wiem, skąd mi się ten ból wziął, ale już naprawdę go nie odczuwam!
wiesz, ja mimo wszystko i tak się dużo uśmiecham ;)
Za to właśnie kocham koty. Ludzie boją się samotności dlatego oddają siebie w czyjeś ręce. Zazdroszczę kotom tej niezależności. Wracają i odchodzą kiedy chcą. Ludzie za szybko się przywiązują do jednej rzeczy. Mnie przeraża samotność.
OdpowiedzUsuńhttp://dziennik-ali.blogspot.com/
Dlaczego cię przeraża?
UsuńA do mnie koty nie przychodzą, żaden z nami nie mieszka. Chociaż może są koty, o których nie wiem. Może one są podobne do tych z Twojej piwnicy, tylko, że czają się na myszy w stodole i chowają się po kątach.:3
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiesz, może strzegą was tam przed szczurami i myszami XD
Usuńkoty chodzą własnymi drogami, miałam już parę kotów, więc też zauważyłam, co nie zmienia tego że się przywiązują do ludzi. pomimo swojej niezależności.
OdpowiedzUsuńtyle kotów, 7? mieszczą się w tym mieszkaniu, jak można sobie poradzić z taką ilością kotów w domu? zaskakujące :o
koty są takie inne... uwielbiam ten cytat z tytułu, taki prawdziwy!
Do mnie koty nie lgną jak do Ciebie, ale miałam jednego z którym się zżyłam, lecz zachorował i odszedł niedawno. zawsze wolałam psy, ale do kotów oczywiście nic nie mam, mają w sobie taką tajemnicę... :D
A pewnie że się przywiązują, bo po prostu kochają:)
UsuńAno mieszczą się, bo mieszkam nie w mieszkaniu a sporym domu, trzy z nich są półdzikie i tak i nie łażą za bardzo po pokojach etc., wychodzą kiedy chcą, przychodzą kiedy chcą, jak to na koty przystało;) Więc nie ma z tym problemu:)
a psy też uwielbiam, swoją drogą:)
A mnie zawsze powtarzano, że koty są fałszywe...
OdpowiedzUsuńBujda.
Każdy mój kot, był przygarnięty z ulicy. Każdy był inny i kochany na swój sposób.
Moja Mama jest taka sama :) W zeszłym tygodniu przygarnęła 3miesięczną kotkę ;)
Piękny cytat :)
Jedyną fałszywą istotą na tej planecie jest chyba tylko człowiek :P
UsuńTeż ma za miękkie serce:) Cóż, ktoś musi na tym świecie, prawda?:)
Kot to wierny przyjaciel
OdpowiedzUsuńOwszem:)
UsuńPrzypomniała mi się bajka o księżniczce na ziarnku grochu oraz jakaś inna książka z dzieciństwa, której nie pamiętam tytuły. Chyba "Księżniczka Sara" czy jakoś tak :) Też były tam dziewczyny, które brudne przyszły do pałacu, po czym okazało się, że mimo iż ciężko znosiły ostatni czas, były brudne i zniszczone - były księżniczkami :) Biały kot - to się naprawdę rzadko zdarza by był cały biały :) UWielbiam koty, ale niestety nie mogę ich mieć bo mój pies jest agresywny i je wszystkie po kolej dusi :/
OdpowiedzUsuńA kot okazał się małym książątkiem, bo okazało się, że faktycznie jest rasowy, to turecka angora. Ale jest "wybrakowany" jak na kota rasowego i możliwe, że dlatego się go ktoś pozbył- bo nie zarobiłby na nim nic a nic. Trochę przerażające, smutne niesamowicie.
UsuńHm...no to faktycznie szkoda, ja się cieszę, że mój pies akurat jest łagodny jak baranek pod tym względem.
Patrz jak mi się dobrze skojarzyło :P Co oznacza, że jest wybrakowany?
UsuńNa ogół psy się potrafią przyzwyczaić do kotów. Mój jest agresywny dla kotów z dwóch powodów: po pierwsze bo oberwał od kota jak kot był jeszcze od niego większy, a po drugie rasa doberman robi swoje ;)
Ano, słusznie na pewno XD Nie sprzeda się go za tysiące, nie jest zgodny do końca z wzorcem rasy, nie dostanie rodowdu i żaden z niego będzie reproduktor. Ma plamkę na sierści tam gdzie nie powinien i nie jest no..anatomicznie zgodny z wzrocowaniem rodowodowym. Powinien miec szczuplejszy pyszczek i tak dalej.
UsuńNo tak, złe wspomnienia robią swoje tez i u psów. A dobermany..znam łagodne jak owieczki XD
Kocham koty. Są takie niezależne i mądre, nie to co psy, które nie potrafią wyczuć mojej niechęci i zawsze się do mnie ślinią i chcą bawić... Moja kiciałka zawsze czuje, czy ktoś jest do niej pozytywnie nastawiony. A skąd ją wzięłam? No właśnie z ulicy. Przyszła pewnie za kimś pod mój dom i nie wiedziała jak wrócić do siebie. Oswoiłam ją, a przecież jesteśmy odpowiedzialni za to co oswoiliśmy, więc będzie ze mną do końca swoich kocich dni.
OdpowiedzUsuńA ja psy akurat też uwielbiam, zresztą, ja wszystkie stworzenia lubię:)
UsuńMoże po prostu chciała akurat do ciebie przyjść?:)
Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć kociaka i Patryk obiecał mi, że kiedy zamieszkamy razem stworzymy sobie taką kocią ferajnę. No i psa, tylko koniecznie dużego. A ja powiedzialam, że nie pozwolę go przywiązać do niczego, bo po prostu tak się nie godzi. Zwierzę ma być przywiązane do innej istoty co najwyżej, a nie do budy.
OdpowiedzUsuńA koty właśnie to takie stworzenia kojarzące mi się z tym, o czym mówiłeś - z wolnością. Zawsze im tej wolności trochę zazdrościłam, może sama stawiając sobie bariery.
A zwierzaki wzięte z ulicy nieraz okazują ogromną wdzięczność. Sama się o tym przekonałam, więc rozumiem :)
Ale ja byłam w stanie znosić do domu wszelkie stworzenie, raz pod kościołem, zimą zauważyłam leżącego gołąbka. Jeszcze odychal, ale miał złamane skrzydełko chyba, w każdym razie nie ruszał nim. To się nim zaopiekowałam. Dałam mu ciepło i pokarm. I wiesz, że pewnego dnia odleciał? A ja beczałam wtedy jak głupia :)
Wiesz, zawsze mogę wam podrzucać koty, jak już będę miał ich nadmiar XD Bo naprawdę, to nieraz jakiś szał, że tyle się ich kręci. Ale co zrobić. Psa też mam dużego- bydlę waży prawie tyle co ja XD I w ogóle..jak to wiązać? W ogóle nie wiem, jak można o czymś takim myśleć. Ale niestety, na wielu wsiach nadal to jest realny stan.
UsuńPrzede wszystkim może nie tyle wdzięczność...co wiedzą, jak to jest stracić miłość. Jakoś tak.
Gołębie też znosiłem. Kiedyś przyniosłem dzięcioła zielonego ze złamanym skrzydłem nawet XD I perkoza który się zgubił na ulicy XD
Spoko :D To u Patryka właśnie podobnie jest, też dużo się ich pałęta, zawsze się ocierają o nogi. A dwa to były bezogonki nawet. A ja wszystkie tarmoszę xD
UsuńNo bo tyle się słyszy o uwiązanych psach właśnie. Nie ogarniam tego. I tak po prostu zaznaczyłam, że nie pozwolę go przywiązać. Bo teść hoduje owczarki niemieckie, teraz mu się zostały dwa, bo jednemu się umarło. No i nie ma warunków, by trzymać je w domu, to są w zamknięciu. :( Niby źle im nie jest, ale ja tak nie mogę, o :(
Ano też z tej strony, zgadza się :)
No proszę :D Ja znalazłam kiedyś papużkę, ale nie żyła już :(
A bez ogona to też mam kota XD Zresztą, koty łatwo je tracą w wypadkach, zawsze mam takie wrażenie.
UsuńNo tak, pełno takich jednak nadal. Wiesz, ja w Poznaniu to rzadko widzę, więc zapominam, że takie okropności się dzieją...a jednak.
To może ci kupić papużkę, chcesz?XD
brrr ciarki xd nie znosze kotów ;p
OdpowiedzUsuńTak, wiem, alergia XD
Usuńnie tylko
Usuńwkurzają mnie swoja naturą
kuzynka ma w sąsiedztwie kota. Ostatnio do mnie dzwoni "Maryś, bo padze, to jakby się tam Łazik czaił koło domu i płakał, to go wpuść". Myślę se "ok, nie ma sprawy". Leje jak z cebra a Łazik siedzi na oknie i miałczy jak poczosany. Idę, otwieram mu drzwi do piwnicy, żeby sobie wlazł. Leje na mnie, zimno a ten se siedzi i za chuj nie łaska wejść do środka, a jak się schyliłam, żeby go podnieść to spierdzielił :p
A to słynne kocie niezdecydowanie XD Chociaż, tak naprawdę nie o to chodzi. Koty lubią mieć...możliwości na zapas. To, ze miauczy pod drzwiami, nie znaczy, że chce wejść. On chce mieć możliwość wejścia XD Ja to kocie myślenie bardzo lubię ^^
UsuńLubię koty bardziej niż psy, swego czasu miałam kocią ferajnę, ale teraz mając więcej niż jednego psa nie mam co marzyć o kocie.
OdpowiedzUsuńW kotach zawsze podobała mi się ich indywidualność, niezależność, chodzenie własnymi ścieżkami, wolność, chyba mam coś z tych stworzeń, bo nie lubię utartych szlaków i łażę własnymi ;) A one do Ciebie lgną, bo może czują, że jesteś do nich podobny i że jest między wami jakaś nić porozumienia :)
A ja mieszkami z i psem, bydlęciem bez oka który wazy prawie tyle co ja, ale potulny jest jak baranek..i właśnie z kotami się dogaduje. Więc to nie problem.
UsuńMoże i coś w tym właśnie jest:) Zawsze, swój swojego przecież zwącha jakoś:)
Ja mam 8 psów, byłoby ciężko :) ale dobrze, że Twój pies tak się dobrze dogaduje z kotami. A co mu się stało, że nie ma oka? biedny :(
UsuńDokładnie, swój swego zawsze znajdzie, jak to mówią ;)
A, no to masz niezłe stadko przy sobie, to faktycznie mógłby być problem:) Znalazłem ją już taką, była po wypadku. Ma też krzywą szczękę i trzeba jej rozdrabniać każdy pokarm, co jest śmieszne w sumie, bo wszyscy się jej boją przez ten creepy wyraz pyska, a ona nawet ugryźć nie potrafi XD
UsuńMamy wiele wspólnego z kotami, chociaż nawet tego nie widzimy. I jest to trochę inna relacja niż te, do których przywykliśmy, jeśli chcemy dać im wolność. Bo my chyba czasem za dużo chcemy zaszufladkować, poukładać za bardzo. I nie dostrzegamy wtedy takich najbardziej oczywistych rzeczy.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że relacje są inne, w sumie, to jak z każdym innym, wolnym stworzeniem. I to fakt, że nasz świat w dużej mierze to szufladki..lecz tak trudno się od nich uwolnić!
UsuńMój kto lubi się kąpać! Zawsze siada w misce z ciepłą wodą i patrzy na mnie wzrokiem znaczącym tyle, co CZYŚĆ MNIE LUDZKI NIEWOLNIKU. Swoją drogą jest biało czarna i ma tendencję do kopania w węglu - po czym sama przychodzi do czyszczenia.
OdpowiedzUsuńCzytałeś książkę "Oskar, kot, który przeczuwa śmierć"? Dla mnie świetna i jest w niej mnóstwo cytatów ukazujących jakie to koty są wspaniałe. Uwielbiam te zwierzęta, chyba za tę ich niezależność.
No i chyba mam coś z kota, na pewno oczy - bo wszyscy mi to mówią. :D
Ten chyba też będzie lubił..bo się okazało, że to właśnie turecka angora, czyli ten słynny Van XD
UsuńNie, nie czytałem, ale brzmi ciekawie, może to kolejna pozycja, po którą sięgnę jak swój stos powieści Mo Yana przebrnę?XD
Faaajne są te koty. Tj. ogony mają super. :D
UsuńPolecam. Ja ją kupiłam TYLKO a może AŻ dlatego, że jest o kocie. :P
I pewnie dlatego i ja ją kupię XD
UsuńKot, którego trzyma się siłą, musi być naprawdę nieszczęśliwy.
OdpowiedzUsuńZawsze fascynowały mnie te zwierzęta, niestety żaden nie bywa u mnie w domu.
Chyba, że nie zna innego życia. Wtedy cóż...niewiedza chroni przed nieszczęściami, czyż nie?
UsuńMoże wszystko przed tobą:)
Ejj ryczę przez Ciebie. Ładnie piszesz. Na prawdę ładnie piszesz...
OdpowiedzUsuńBogowie a czegóż tu ryczeć? Przecież to historia z happy endem póki co:)
UsuńUwielbiam koty. Sama od miesiąca mam kota i chociaż mnie drapie i gryzie to za nic w świecie go nie oddam :)
OdpowiedzUsuńBo one nieraz i troszkę pogryźć i podrapać muszą, taka natura XD
UsuńAle nieraz będzie się łasił, przytulał, właził na kolana i dotykał łapką :)
UsuńNo tak, po prostu ma..różne zachowania, jak każdy z nas XD
Usuńi właśnie za to kocham koty. za ich niezależność, za to że potrafią walczyć o siebie, o terytorium, za to chodzenie swoimi ścieżkami, za to że nie rozkażesz im. bo jak powiesz ,, siad " do kota to on odwróci się tyłem i pójdzie pokazując gdzie ma ten rozkaz. sama jestem posiadaczką czarnego dachowca, ale to taki pieszczoch jest kochany. tęsknie za nim bardzo i brakuje mi go tutaj.
OdpowiedzUsuńmieszkam w Londynie i wtym domu, w którym mieszkam niedawno wprowadziła się Pani z kotem. wczoraj ten kot wylegiwał się na moim łóżku! obcy kot :d, ale ja nie mam serca by jej zabronić i sama poszłam na podłoge, dopiero później podkurczyła swoje łapki i pozwoliła położyć się obok. ma dwie miski u nas, wzięła je sobie i już jest jej :d. zazdroszczę Ci tych siedmiu kotów :)
ps. też zostałam nominowana do tej blogowej zabawy i chciałam Cię nominować, ale chyba się spóźniłam xd.
Koty tak naprawdę nie mają terytorium, one wędrują częściej, dzielą się ścieżkami z innymi. Nie posiadają, może tak naprawdę koty nic nie posiadają, bo nie muszą. Nie potrzebują, bo wszystko, co do życia potrzebne, mają już w sobie. I, być może, tak samo jest z udźmi? Wszystko, co już nam potrzebne i tak mamy. Nawet imiona.
UsuńWięc masz nowego przyjaciela, który może grzać nocami. To dobrze, bardzo dobrze, nawet, jeśli jednocześnie przynależy do czyjegoś życia. Zawsze to dobra przyjaźń, zresztą, ta prawdziwa chyba nigdy nie jest zła:)
No tak, ja już po zabawie XD
No to widzę, że z mojej Koty jest okropna zazdrośnica, bo nie toleruje żadnych innych kotów. Ale widocznie tego się u nas nauczyła... I to takie fajne, że Twoje kociaki umiały się w jakiś sposób zaakceptować, tolerują się i nie kłócą :) Na upartego można by stwierdzić, że z każdym zwierzęciem człowiek ma coś wspólnego. Nie zastanawiałam się nad tym, ale chyba można tak powiedzieć ;P
OdpowiedzUsuńNo cóż, ze mną żadna zazdrośnica, czy kocia czy ludzka by nie wytrzymała XD
UsuńI pewnie, że fajne. Teraz to są dwie kocie przypadkowe rodziny, wśród których jeszcze bardzo dobrze ma się pies XD
Dlatego istnieje coś takiego, jak zwierzęta totemiczne XD
Mark Twain to mądry facet.. sama mam parę kocich cech.. czasem koniecznie chcę iść własną ścieżką, trochę się przymilam, a trochę syczę :D
OdpowiedzUsuńdawno mnie nie było, w końcu jestem i się cieszę!
To byśmy się dogadali, lubię kocich ludzi, nie tylo koty XD
UsuńKoty, koty wszędzie :P I wziąłeś kolejnego? Jak ty dajesz radę ? Musisz mieć albo mega duże mieszkanie albo nie wiem.... Każde zwierze śmierdzi i nie mam nic przeciwko pupilom bo je kocham po prostu ale tyle w jednym miejscu? Niedługo bd kocią Villas :P
OdpowiedzUsuńMam bardzo duży dom, a jak pisałęm wyżej, 3 z nich w ogóle nie chodzą po domu, tylko mieszkają sobie w piwnicy:) I wcale nie śmierdzi XD
UsuńTo faktycznie musiał być przykurzony skoro z białego zrobił się czarny ;]
OdpowiedzUsuńJa jakoś nigdy za kotami nie przepadałam - szczerze mówiąc
Cały od błota XD
UsuńI też dobrze, każdy ma swoje zwierzaki że tak powiem:)