Od kilku dni, jakiegoś tygodnia
bolała mnie głowa. Niby nic zwyczajnego, ale przecież mnie głowa
nie boli nigdy. Oprócz okazyjnych zatruć pokarmowych i dziurawego,
trzepoczącego serca jestem okazem zdrowia. Bóle głowy więc
irytowały, ale oprócz tego nie stanowiły większego problemu. A
jednak, może powinienem zwrócić na nie uwagę. Zdecydowanie,
powinienem.
W nocy z wtorku na środę złapał
mnie kaszel i zawroty głowy. „Oho, czyżbym pierwszy raz złapał
to słynne późno letnie przeziębienie?”-pomyślałem. Doprawdy,
nie było na to lepszego momentu. Och, jakże bym chciał, żeby to
było przeziębienie.
Nie spałem już od paru nocy dobrze, a
tej wyjątkowo, męczony kolejnymi spazmami kaszlu.
Obudziłem się zdezorientowany,
otumaniony.
Susza w ustach, posmak goryczki.
Drapanie w gardle, nieznośne wręcz. Ból w głowie pulsujący
równomiernie, od potylicy aż do czoła. Tępy hałas dochodzący z
jej wnętrza.
Czułem się jak na ostrym kacu, po
całonocnym rzyganiu. Czyżbym zabalował i nic nie pamiętał?
Przecież nigdy mi się nie zdarzało. Raz w życiu urwał mi się
film, ale przecież pamiętałem, jak do tego doszło...chwilowe
zaćmienie?
Z trudem otworzyłem oczy.
Nie widziałem nic przez chwilę,
jaskrawe światło i jasne ściany raziły moje źrenice.
Chwila, gdzie ja jestem? - pomyślałem,
gdy w końcu zobaczyłem, gdzie leżę. Leżę jak w trumnie,
wyprostowany, z rękami wzdłuż ciała. Nie ma spokojnego porannego
światła dobiegającego zza okien mojego poddasza. Wyjątkowo małe
łóżko, niewygodne, za miękkie i kujące jednocześnie. Nie ma
psa, nie ma kotów. Nie słyszę krzątania się Sisi na dole w
kuchni.
Do kurwy nędzy, gdzie ja jestem?
Próbowałem zapytać w przestrzeń, ale skołowaciały język i
spierzchnięte wargi nie pozwoliły na wydobycie ani jednego słowa.
Ból głowy był niczym. Najgorsze było
to cholerne drapanie w gardle. Nagle przyszło szarpnięcie ręki, od
zgięcia w łokciu szarpiący ból, aż do piekącego, jak szarpanego
przez psie kły nadgarstka.
„Lewa ręka, lewa ręka, lewa
ręka!”pomyślałem od razu w panice, odruchowo. Lewy nadgarstek,
moja najważniejsza, najbardziej sprawna część ciała. Lewy
nadgarstek leworęcznego skrzypka.
Spojrzałem w tamtą stronę.
Nadgarstek wraz z dłonią był obandażowany, wsadzony w
prowizoryczną łupkę, w zgięcie łokcia wbity był wenflon, który
dalej, po nitce do kłębka, prowadził do kapiącej wolno kroplówki.
-Wreszcie się obudziłeś Króliczku-
dobiegł mnie z pozoru spokojny, a jednak całkiem przerażony głos
mojej babci. Poczułem jej dłoń na swoim policzku, a moje
rozbiegane, nie mogące wyłapać ostrości oczy w końcu spotkały
się z jej, zaczerwienionymi.
Co się do cholery dzieje?
Pomyślałem w pierwszym odruchu że to
mi się śni, kolejny realistyczny sen który przepowiada mi
przyszłość, krok po kroku pokazuje to, co mnie czeka. Pomyślałem,
że po prostu właśnie mam ten cholerny sen szkatułkowy, w którym
budzisz się i jesteś jak na jawie. Oszukańczy mózgu, skończ!
Ale to nie był sen.
Nie byłem w stanie nic powiedzieć,
moje gardło było odrapane całkowicie.
„Respirator, intubacja, rura w
gardle” przyszło mi do głowy. Zawsze to samo uczucie po jakiejś
operacji, znasz to przecież doskonale Kordian. To uczucie po
gwałceniu błon śluzowych rurą, która ratuje życie, bo za ciebie
oddycha.
Nie byłem w stanie nic powiedzieć,
ale Sisi przecież mnie zna, wyczytała to bezgłośne pytanie w
moich oczach. Całkowitą panikę, jak małego, przestraszonego
królika, którym jestem przecież momentami. „Co tu się do kurwy
nędzy dzieje? Babci, co się stało, co się dzieje?!”
-Rano zemdlałeś Króliczku. Miałeś
zator.
„Co? Zator? Jakim cudem, jaki zator,
co ty gadasz babciu? To niemożliwe, niemożliwe, przecież biorę
leki przeciwzakrzepowe, przecież to....”- myślałem w panice. „No
jak? No kurwa, JAK?!”
-To się zdarza skarbie, nawet jak
brałeś leki...-mówiła do mnie spokojnie Sisi.- Lekarz powiedział,
że najgorsze już minęło i trzeba spokojnie poczekać do operacji,
jeśli w ogóle wiesz...
Byłem totalnie zmęczony. Chciałem
spać, po prostu zasnąć i się nie obudzić, albo obudzić się w
innym momencie swojego życia, w innym ciele, nie takim bezwładnym.
-A teraz śpij Króliczku, odpocznij.
Zasnąłem. Obudziłem się w innej
sali, chyba wieczorem już, nie kontaktowałem za bardzo otumaniony
przez leki które mi aplikowali. Obok siedziała babcia z dziadkiem,
Ida oparta o framugę drzwi czytała jakąś gazetę. Młodych nie
widziałem, ale może nie dostrzegłem, bo zaraz potem znowu
zasnąłem.
Obudziłem się na dobre dopiero
dzisiaj rano, cały dzień zapadając w krótkie, niespokojne
drzemki, w których widziałem martwe konie, wyrywane zęby, krew,
krew, wszędzie krew. Ból i czerwień. Drzemki chociaż przerywały
wizyty i parę smsów wymienianych przez cały dzień ( i wiesz, że
o tobie mówię, tak, tu się przyznam, też byłaś mi potrzebna).
Teraz już...teraz jestem przytomny. I
wiem, że noc będzie bezsenna, chyba że dostanę te dziwne tabletki
na sen. Panu z łóżka obok nie przeszkadza moje pisanie, sam
jeszcze ogląda telewizję. Zawałowiec, który jest chyba też sową
z natury.
Ponoć czasem tak się zdarza. Gdy ktoś
ma migotanie przedsionków, a tym bardziej trzepotanie, krew nie
opuszcza prawidłowo serca i zator może się zdarzyć. Zasadniczo,
to główna bezpośrednia przyczyna śmierci powodowana przez to
schorzenie. Można brać leki przeciwzakrzepowe, ale to niekoniecznie
daje odpowiednie skutki. Nie zawsze, niektórzy mają pecha. Ja mam
cholernego pecha. Mi zatkała się tętnica, prowadząca od prawej
komory, którą kiedyś uszkodził mi ojciec, łamiąc kilka żeber i
mostek, prowadząca oo komory do płuc. Nie wiadomo, jak długo robił
się ten skrzep, te bóle głowy mogły być znakiem ostrzegawczym,
że coś nie tak mi się robi znowu z ciśnieniem, że serce nie
pracuje prawidłowo, jak przez ostatni czas.
Tak więc wczoraj rano, chcąc wyjść
do pracy po prostu najzwyczajniej w świecie zemdlałem, mój
niedotleniony mózg nie wytrzymał, nastała ciemność. Nawet urwał
mi się fragment z nocy. Po prostu nie pamiętam, co się działo.
Już wiem, jak podle muszą czuć się alkoholicy z czarnymi dziurami
pamięci.
Zemdlałem, rozbijając sobie lewą
skroń ( kolejne szwy, kolejna ciekawa blizna, nie ma co) i
nadwyrężając nadgarstek upadając. Niby nic poważnego, dla mnie
tragedia. Przez parę tygodni sobie nie pogram, co to to nie.
Zresztą....chyba nie tylko to mi zostało odebrane.
Dopóki nie wiedziałem, że jestem
chory, nic mi się nie działo. Jakby ciało doskonale sobie samo
radziło, jakby tylko odczuwało niewielkie szarpnięcia, momenty
mroku w głowie, ale to nic, nic. Od kiedy wiem że czeka mnie
operacja...wszystko się chrzani. Jakby serce dostało leki i już
samo nie musiało walczyć, zaczęło więc się lenić i świrować.
Albo to wszystko przez moją głowę, świadomość tego, co mnie
czeka. A może mi się tylko wydaje, po prostu, może to i tak miało
się stać? Nie mam pojęcia. Ale to zwyczajna złośliwość losu.
Bo teraz nawet nie pojadę zdawać
egzaminów do szkoły. Na pewno nie pojadę do Zająca w Bieszczady.
Nie spotkam się pewnie z paroma ludźmi. Bogowie, to mi dopiero
łamie serce.
Bo czy nie można mi było dać czasu
do tej cholernej operacji, do 7 października, żebym załatwił
wszystkie swoje sprawy, żebym dopiął wszystko na ostatni guzik?
Nie można? Zwłaszcza, że teraz z operacją trochę mój lekarz się
zastanawia, czy nie przesunąć tego, czy po odtykaniu tej cholernej
tętnicy nie będzie to za duże obciążenie? No cholerny dom
wariatów się zrobił z mojego życia właśnie.
Zresztą, mam wrażenie, jakby
sprowokowały to też moje żarty. Jakbym sam wiedział, przeczuwał,
ale nie dopuszczał do siebie i gadał tylko głupoty, jak w rozmowie
z Kaśką
-To co Królik, skończyłeś tą swoją
symfonię, to dzieło życia?
-No, Katarzyno, skończyłem, jak
Mozart, teraz mogę umierać.
Kurwa, jaki ja zabawny, doprawdy.
Następnego dnia zawitałem w szpitalu prawie martwy. (dobra, wszyscy
wiemy, pewnie za parę dni i tak się będę z tego na serio śmiał).
To dopiero początek, a ja już jestem
zmęczony. Jestem po prostu, po ludzku zły. Zawiedziony,
rozczarowany. Jeszcze nie wiem, jaki bałagan mnie dopadł, nie wiem,
jak to ułożyć. Nie wiem po prostu nic. Totalnie, wielkie nic.
Ponoć mam sobie wziąć L4 do tego
cholernego października i mam siedzieć w domu na dupsku. Areszt
domowy, bo przecież przetykanie tętnicy prowadzącej do płuc to
nie tak błaha sprawa.
Dostanę do łba. Byłem gotowy na to,
że od października czeka mnie katorga rekonwalescenta ale...to? To
jest za wcześnie! Bo przecież jak człowiek sobie ułoży
scenariusz, jest pogodzony z czymś, to się tego trzyma. A jak mu
los tak kopnie w kuper....to...niesprawiedliwe?
Och, nie znoszę mówienia, że to
niesprawiedliwe. W chorobach, w śmierci, w życiu po prostu nie ma
czegoś takiego jak niesprawiedliwe. Po prostu, pewne rzeczy się
zdarzają i trzeba je przyjąć. Więc nie ma się co mazać
ale...bogowie, to nie takie łatwe. Dzisiaj to nie takie łatwe. Tak,
jestem marudny, bo nadal wszystko mnie boli i czuję się jak zwierzę
w klatce. A to drugie, wbrew pozorom, jest właśnie najgorsze.
A tak serio, to blog to miejsce na moje
żale, jak uprzedzałem. Wśród niektórych ludzi muszę się
uśmiechać i być dla nich silnym, a nie się mazać. Więc tu sobie
ponarzekam, sorry, nie musicie tego czytać. Tu sobie ponarzekam
dzisiaj, bo wiem, że noc czeka mnie ciężka i wszystko mnie jeszcze
boli. Bo jestem zły jak dziecko. Wkurwiony wręcz.
Póki co siedzę więc sobie w
szpitalu, siedzę w łóżku na kardiologii, na sali mam miłego
starszego pana po zawale, który co prawda strasznie chrapie, ale też
gra w szachy. Bo dziadek przyniósł mi i szachy, nie wiem po co, ale
chyba wyczuł. Ida z Em zatargały po południu laptopa, a na
szczęście większość poznańskich szpitali ma Wi-Fi. Wiecie, w
WCO, z tego co pamiętam, nawet wypożyczali laptopy- luksus, co nie?
To nie szpitale w Mozambiku, gdzie pewnie bym był już martwy. Mogę
się cieszyć, że żyję, gdzie żyję. Mam przy sobie discmana (
tak, ludzie nadal używają takich rzeczy) i słucham co mniej
depresyjnych płyt, siostra nie chciała mi przynieść całej
dyskografii NIN ( „wiem, że to działa na ciebie dołująco”,
powiedziała rzucając mi płyty Incubusa I FF na wyro). Siedzę więc
sobie tutaj, na łóżku przy oknie, okno zalewa mi deszcz, nie słyszę, bo muzyka dudni w głowie, choć nikomu to nie przeszkadza. Siedzę więc sobie tutaj, obolały, z dziurą w ręce po wyrwanym wenflonie (
zawsze rzucam się przez sen, kroplówki nie są dla mnie, z jednej
drzemki wyrwała mnie krew zbierająca się na prześcieradle,
pielęgniarki nie mają ze mną lekko). Siedzę w szpitalu, rano
zmierzą mi temperaturę, moje żyły przenoszą niezliczoną ilość
leków, na sen dostanę być może kolorowe pigułki, które topią
mnie w ciemnym, ciepłym oceanie, ale nie przynoszą wypoczynku.
Rodzina i znajomi przemycają mi ogromne ilości jedzenia- bo na
szpitalnym wikcie nikt jeszcze nie przeżył, więc mam już zapas
słodyczy i owoców po jednym popołudniu, ale jakoś nie chce mi się
jeść. Tak. Mi się nie chce.
Krążą legendy, że w poniedziałek
mają mnie wypisać do domu, najpóźniej we wtorek ( areszt
domowy?), a Ida już się jara, że będzie mogła sobie poprowadzić
mojego garbusa, bo mi przecież prowadzić nawet własnego auta nie
dadzą. A co jak znowu zemdleję? (no, wtedy to umrę już na bank)
A tak naprawdę, to sam nie mam na to
chwilowo siły.
Może nie mam na co narzekać, mogło
być gorzej. Mogłem niby umrzeć, jak jakieś 15 % zatorowców.
Umrzeć sobie spokojnie, leżąc na schodach z rozbitą głową.
Miałem nawet głupią myśl, że może to byłby lepszy scenariusz.
Ale po chwili oprzytomniałem, bo to myśl ze snu, z jednej z
drzemek.
Weź się Królik w garść, nie jest
tak źle. Masz żyć. Nawet, jeśli pytasz siebie, „co to za życie,
do kurwy nędzy”.
Ale to minie. Wszystko minie.
Jestem teraz daleko od swojego domu,
tego który noszę w sobie. Domu spokoju który zbudowałem. Zgubiłem
się gdy na chwilę upadłem, gubiąc myśli i oddech, dosłownie.
Ale przetrwam. Wrócę do domu i przetrwam.
"Mam kłopoty z widzeniem
Jestem otumaniony
I muszę odnaleźć drogę do domu
To byłby cud, gdybyś wyświadczyła mi tą przysługę
Przetrwam
Uwięziony na tej wyspie
Czy mogłabyś naprawić mój przewrotny los dzisiaj?
Przetrwam
Dzisiaj błądzę i wędruję
Szukając drogi do domu
Dzisiaj...
(Oszczędź mi przejażdżki dzisiaj)"
P.S, Jakbym pisał głupoty, nie zwracać uwagi. To leki, nawet ketonal działał na mnie zawsze jak haszysz. To notka, którą pisałem najdłużej w życiu, serio. Chociaż wcale nie jest taka długa. Jestem na haju, ból i leki poszerzają chyba jednak percepcję. Chociaż to jest zabawne.
Trzymaj się, po prostu się trzymaj....
OdpowiedzUsuńTrzymam, nie puszczam się XD
UsuńOkej XD
UsuńNie jestem taki łatwy. Do zdarcia, znaczy się XD
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJasne, że przetrwasz Łosiu! I najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, że "wróciłeś do świata żywych". A do swojego świata wrócisz już za chwilę i nie ma bata, przyjeżdżam na ten soczek. (Przy okazji załatwię sobie jeden wpis i zaniosę indeks do dziekanatu, ale najpierw muszę zadzwonić do katedry kiedy kobitka będzie na miejscu :P)
OdpowiedzUsuńPóki co, choć wiem, że jesteś rozsądny (dopóki nie bawisz się w Khaleesi xD), to i tak powiem: uważaj na siebie. Po prostu.
I mogłabym pisać całą resztę, ale wszystko już wiesz, napisałam Ci w sms.
Chyba jednak zacznę wierzyć w te moje przeczucia...
"survival is my only friend" cytując pana M.:) Może za chwilę, może trochę później. Tak naprawdę, to wrócę w pełni, gdy na nowo będę mógł biegać koło mojej Rusałki i z Fredem planować bez obaw swój wyjazd do USA. Wtedy wrócę w pełni, a to są dobre rzeczy, więc do tego świata wracać warto po prostu:)
UsuńI spoko, daj znać kiedy, żeby mnie wtedy nie brali na badania czy coś. Zabarykaduję się w pokoju XD
I jestem. Kusi nierozsądek, ale przegrywa. Jest jednak na straconej pozycji.
Wszyscy po kolei. Ja chyba za mocne fluidy wysyłam w przestrzeń tej XD
Pan M. ogólnie mądre rzeczy prawi, ale w tym wypadku bym się z nim nie zgodziła ;) To wróci, Kordian, jestem tego pewna. I wokół Twojej Rusałki będziesz biegał i do USA wyjedziesz i do Indii Twoich, wszędzie, gdzie zapragniesz. I może nawet kiedyś się przykleję do takiej wyprawy, bo to fajna przygoda mogłaby być :D No i nie będziemy umawiać się na soczek, tylko na te piwo, które sobie obiecaliśmy kiedyś tam, w końcu będziesz mógł je wypić sobie bez wyrzutów sumienia. I na Toola pojedziemy i będziemy się bawić i skakać do zadyszki i drzeć papę w niebogłosy :) Zatem... musisz wrócić w pełni, nie ma innego wyjścia :)
UsuńChyba będę musiała w przyszłym tygodniu, bo po pierwsze: Stasia mnie zabije za trzymanie tak długo sprzętu do mierzenia wysokości drzew xD a po drugie kurde... już ponoć panie z dziekanatu się sadzą o oddawanie indeksów :O No a ja zawsze w październiku bez spiny oddawałam :D Nie wiem, co im się tak nagle śpieszy xD
Wiem, bo nieraz przekonałeś mnie, że masz swój rozum. Ale jednak, lubię czasem powiedzieć te słowa "uważaj na siebie" :)
Możliwe :D Ale ja chyba mam jakieś telepatyczne moce tak w ogóle. Dzisiaj wracałam z pracy rowerem i w pewnym momencie pomyślałam, że chyba za chwilę zobaczę Patryka. Tej, i on wyjechał zza zakrętu dosłownie w tej chwili! I jeszcze się darł: "kochanie nie mogę, nie mogę! jadę! spóźnię się na pogrzeb!' - jak to mrocznie brzmiało xD
A ja w dużej mierze się zgadzam, w pewnych rzeczach...to ten instynkt jest jedynym przyjacielem, bo inni nie są w stanie nic zrobić. Ale ja do Indii teraz się nie wybieram, to potem XD
UsuńI spoko, biorę cię XD Wiesz, mam jeszcze sporo świata do zwiedzenia, więc fajne miejsca się znajdą, co tylko chcesz XD I cóż, ja mam zamiar:) I mam nadzieję, że moje zamiary pokryją się z rzeczywistością:)
Hm...może maja humory XD A tak serio, sorry, na UP to ja i indeks oddawałem w listopadzie bez pisma o przedłużenie sesji, więc wiesz XD
I uważam, no. W ogóle co wy wszyscy myślicie, że ja taki raptus jestem?XD
No....śmiesznie, nie mrocznie XD
Czekam na ten gif, tej! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że na coś się przydałam :) A teraz wybacz... Brandon wzywa :3
Czuję się przy nim pomijany cholera XD
UsuńHaha Brandon wygrywa zawsze :D Ale sam jesteś sobie winien, trza było trzymać go przede mną w tajemnicy xD
UsuńI tak byś go znalazła XD
Usuń"It's better to feel pain, than nothing at all
OdpowiedzUsuńThe opposite of love's indifference"
Nic mądrzejszego teraz nie przychodzi mi do głowy. Może oprócz tego, że po tym jak przemknął mi przed oczami Incubus, od razu w głowie cichutko usłyszałam "Drive". W końcu każda ścieżka jest usiana niespodziewanymi dołkami, których istnienia nie da się przewidzieć. Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni.
PS I nie złość się. Mawiają, że złość piękności szkodzi :D Więc może lepiej nie przesadzać z irytacją, tak na wszelki wypadek ^^
Jak mawiają, dla każdego uczucia, dobrego i złego, warto żyć:)
UsuńAch, "Drive", kawałek mojego życia w dużej mierze. Bo zawsze, cóż, co los nie przynosi, trzeba przyjmować z otwartymi ramionami. Właśnie nawet jak boli.
I wolę się złościć w sposób mobilizujący niż użalać. To bardzie mobilizuje, przynajmniej mnie. Bo moja złość rzadko bywa destruktywna, tak naprawde:)
Nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńPo prostu - boję się o Ciebie Króliku, nic więcej.
Wierzę, że będzie dobrze. Będzie lepiej niż myślisz.
Nie bój się, bo właśnie wszystko zawsze jak się kończy albo zaczyna, jest dobre. Zawsze, wszystko ostatecznie jest dobrym scenariuszem:)
UsuńWidzę, że humor Cię nie opuszcza. Mimo, iż przeczuwam, że jest czarny. ;)
UsuńOwszem, ale czarny humor mi nieraz tyłek uratował XD
UsuńNie umiem nawet wyobrazić sobie jak to jest doświadczać takiej bezsilności. Ponieważ nigdy moje ciało aż tak mnie nie zawiodło. Ale wewnętrzny niepokój i rozbicie - dobrze rozumiem. I wierzę, że masz wszystkie narzędzia, aby sobie z tym poradzić, odnaleźć się na nowo i nawet (a może przede wszystkim) przekuć to na coś dobrego.
OdpowiedzUsuńDlatego życzę dużo sił przede wszystkim :) Przeróżnych, tych najbardziej potrzebnych...
Moje ciało już kiedyś było um...zniszczone bardziej i przetrwało i wiesz co? To jest, w tym momencie straszne uczucie ale hm..wiem, że za wiele lat, jeśli wszystko się uda, to będzie kolejna cenna lekcja. Może teraz jeszcze nie mogę, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze..to wiem, że będę za nią wdzięczny. Jak i za każdą inną w życiu.
UsuńWięc...trzeba zawsze dawać sobie radę i po prostu się uczyć. Chyba to bywa najważniejsze. I dziękuję:)
Proszę:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=IEPiNYF8v2k
Ostatnio rozmawiałam z kolegą o tej piosence: jak bardzo dotyczy wewnętrznego powrotu do głębi serca. Może teraz Tobie się przyda :)
O, a to nawet znam i dziękuję bardzo:) Wiesz, muzyka, jakby nie patrzeć, zawsze jakoś...leczy. Może też powodować efekt odwrotny, ale lepiej, jak leczy:)
UsuńEch, rany. Masakra. Całe szczęście, że żyjesz.
OdpowiedzUsuńNic nie poradzisz - los każe Ci siedzieć grzecznie i czekać. Może to lekcja pokory, może masz po prostu przemyśleć pewne sprawy jeszcze raz.
Uważaj na siebie, Króliku. I trzymaj się tam mocno.
A co więcej, nawet mam zamiar jeszcze pożyć sobie:)
UsuńI ja dostałem właśnie od losu prztyczka w nos i cóż..właśnie trzeba być nieraz pokornym w jakimś sensie, przyjąć to- ale i zrobić chyba z tym to, co najlepiej potrafimu. Wyciągnąć z lekcji jak najwięcej:)
Trzymam, się nie puszczam XD
Parę dni mnie nie ma, a już takie rzeczy się dzieją. Ty może naprawdę daj sobie spokój z tymi "żartami", bo wywołujesz wilka z lasu tym samym. Aresztowi domowemu się wcale nie dziwię, a z resztą... czemu mam jakieś dziwne wrażenie, że tak prędko to cię z tego szpitala nie wypuszczą? Poniedziałek to trochę wcześnie po zatorze.
OdpowiedzUsuńI żadnych głupich myśli w stylu "może byłoby lepiej jakbym umarł". Nie, nie, nie. Żadnego przedwczesnego umierania.
Może, odwrotna afirmacja ale wiesz...czym byłoby życie bez czarnego humoru? No nudno by było. Nic by nas przed rozpaczą nie ratowało, więc ja sobie pewnie jeszcze nieraz pożartuję, a ty mnie zjebiesz XD
UsuńA ja jednak liczę na ten poniedziałek- wtorek, pewnie się dowiem i tak ostatecznie przy wypisie, chaos polskich szpitali XD I wcześnie nie, bo co oni więcej zrobią? Będę sam się heparyną kuł w udo i tyle. Nie będę łóżka zajmował, w domu mam swoje, wygodniejsze:)
I to był tylko błysk, wiesz. Taki...absurdalny błysk.
w dupie mam taką odwrotną afirmację, nie podoba mi się, ot co! czarny humor jest dobry tylko w pewnych przypadkach, nie ma co przesadzać. ej, przecież ty nie dostajesz ode mnie ojebek aż takich, przestań :P
Usuńno nie wiem, wydaje mi się, że w szpitalu to jakoś tak.. bezpieczniej. ale to może mylne przekonanie.
chyba jednak nie taki absurdalny, takie błyski nie pojawiają się z niczego. ale to też tylko moja teoria.oby się więcej nie powtórzył.
Mnie czarny humor ratuje, ot co i w swoim kontekście to ja wszystko wyśmiewam. W końcu jestem enneagramową 7 XD
UsuńI tam było "XD" jak nie zauważyłaś. Co nie zmienia faktu, że mnie nie opierdalasz jakoś szczególnie...ale ja przed tobą czuję momentami jakiś mimowolny respekt cholera. Nie pytaj, czemu XD
Bo jest ale...ile można? W domu się szybciej zdrowieje:)
Ano nie jest z niczego ale jednak cóż...te myśli już zawsze pokonuję po swojemu:)
Pewnie, że nie da się tego przyjąć "od tak", choć niestety trzeba. Zacisnąć zęby i przetrzymać. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo wkurwić się na tę złośliwość losu. Jednak ja mam wrażenie, że jak coś się wali to tylko po to, by potem zostało odbudowane. Także wierzę, że mimo, iż los teraz jakoś krzyżuje Ci plany to potem za to odpłaci się w postaci lepszego zdrowia. Przynajmniej tego Ci życzę i trzymam o to kciuki.
OdpowiedzUsuńAni trzeba i po pierwszym szoku, panice, jakoś to idzie:) A wkurwienie, wbrew pozorom, nieraz pomaga i nie jest wcale destruktywne. Trzeba tylko siłę złości przekuć w siłę mobilizacji, o:)
UsuńI dziękuję:)
Ooo, dokładnie tak. I nie można doprowadzić do tego, by przejęło nad nami kontrolę. Wdechy, wydechy i te sprawy.
UsuńTa, mów wdech wydech zatorowcowi XD -sorry, musiałem XD
UsuńTy się ciesz, że żyjesz, a nie marudzisz. To się mogło skończyć tragicznie. Nie próbowali Ci umiarowić serca? Przy migotaniu przedsionków stosuje się takie praktyki. Na moim ojcu bohaterze chyba trzy razy, ale nie poskutkowało.
OdpowiedzUsuńSiedź w domu z dupskiem i nie próbuj się stamtąd ruszać, dopóki Twój stan nie ulegnie poprawie. Znam takich narwańców, którym na dobre nie wyszło "cudowne ozdrowienie" po kilku dniach, jak tylko poczuli przypływ sił.
Wiem, że wszystkie Twoje plany szlag trafił, ale pomyśl, że widocznie tak już miało być. Ja też miałam do Krakowa jechać za półtora tygodnia i kilka spraw się ze sobą zbiegło tak, że wyjazd, który planowałam już w lipcu, nie dojdzie do skutku.
Ale jest jeszcze mój Poznań w poniedziałek i powiem Ci, że zależy nam głównie na tym, czym zachwycają się wszyscy turyści, czyli Starówka wchodzi jednak jak najbardziej w grę. I Koziołki, w południe się stukają, prawda?
Wiesz? Jak byłam mała, to bardzo, ale to bardzo mocno chciałam mieć skrzypce. Dostałam gitarę...
Wracaj do zdrowia, raz dwa!
Cieszę, po pierwszym szoku się cieszę. I próbowali, w sumie, to dość jednocześnie świeża i stara sprawa, powiedzmy, że stare blizny w utajeniu rozwinęły na nowo chorobę i owszem, próbowali mi umiarowić to serce, ale coś poszło nie tak. Zawsze były ze mną i lekami problemy, nawet gdy problemy z sercem miałem pierwszy raz. Także...czekam obecnie na operację która była planowana i która może pomoże z większością problemów:)
UsuńI jasne, po prostu los przyszedł, dał prztyczka w nos..ale to trzeba przyjąć i jakos to będzie. Powoli, ale będzie:)
No tak, o 12, wychodzą sobie z ratusza i się trykają:)
I grasz na niej czy cię za bardzo rozczarowała?XD
Tak jest!:)
Będę trzymała kciuki, żeby operacja się udała. Chociaż zabieg to już poważna sprawa, w dodatku domyślam się, że na sercu. Ale na pewno wszystko będzie dobrze.
UsuńBędę już o ósmej na miejscu, więc nie umkną mojej uwadze. Tak naprawdę to jadę tam tylko dla Koziołków :)
Dostałam ją jak miałam 13 lat, rok później poszłam na jakieś zajęcia, dwa lata na nie uczęszczałam, w liceum dałam sobie spokój i jestem debilem gitarowym.
Cóż, tej pozytywnej opcji się trzyma, mam jeszcze sporo do zrobienia na tym świecie mimo wszystko:)
UsuńNo co ty, tylko?XD Toć jest dużo więcej fajniejszych rzeczy, nie tylko koziołki XD Ale masz jeszcze ich pomnik, jak je tak lubisz XD
E, debilem? Wątpię:) Po prostu, może zapału brak:)
W ogóle, to aż mi się skojarzyłaś z tą gitarą z czymś:
https://www.youtube.com/watch?v=jdYJf_ybyVo
Jak ktoś chce, to i do tego dojdzie. Mi się udało XD ( tzn, bo ja nie gram tylko na skrzypcach, z nich mam dyplom po prostu XD)
I tak trzymać!
UsuńGdzie ten pomnik? I jakie fajniejsze rzeczy? Mów, bo jak ludzie w informacji turystycznej będą tępi, to połowy rzeczy nie zobaczę :(
Zapał był, ale nie wszyscy urodzili się do tego, aby zostać dobrymi muzykami, niestety...
Niesamowite to video. Grasz też na gitarze? Idź...
Na Placu Kolegiackim, znajdziesz sobie w google maps. Ale to takie małe jest, ale wszyscy na koziołkach siadają i cykają sobie zdjęcia XD Fajna jest katedra, o. Troszkę dalej od centrum, Ostrów i te, no, biskupstwo czy jak tam katolicy na to mówią. Ładny teren, jeśli lubi się zwiedzać kościoły. Bardzo ładne są okolice ul. Fredry, Collegium Majus UAM-u, gdzie mieści się polonistyka, obok jest gmach opery ( perełka moim zdaniem) i Zamek Cesarki, dawna siedziba Cesarza Wilhelma, jak sobie do Poznania przyjeżdżał, to tam sobie mieszkał:) W Zamku można też połazić, bo to jest teraz centrum kultury, może jakaś fajna wystawa nawet teraz tam jest, ale nie orientowałem się.
UsuńAno nie. Ja mam predyspozycje, bo mam po prostu słuch absolutny.
I na harmonijce ustnej, na fortepianie umiem ale nie lubię i na wszelkiego rodzaju bębnach. I śpiewam sobie też, o XD
Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńJak pisałem wyżej, nie puszczam się XD
UsuńTrzymaj się, Królik!
OdpowiedzUsuńAle stracha napędziłeś, kurde!
Nie ma się co bać, póki co żyję:)
Usuń"póki oo żyję" - mam porozmawiać z Tobą na osobności, Królik?
UsuńNie no, już jestem ogarnięty XD
UsuńJesteś pewien?:)
UsuńTak XD
UsuńZe zdrowiem to nie przelewki, jak nas coś złapie i jesteśmy "uszkodzeni" to potem nawet jak już się naprawiasz to zawsze coś pójdzie nie tak :/ Uważaj na siebie Króliczku, bo to nie przelewki, a Ty masz jeszcze tyle do zwiedzenia, do poznania :)
OdpowiedzUsuńOtóż to. Ja byłem ponoć naprawiony, ale jak widać, to była ułuda niestety.
UsuńI uważam, uważam, jestem grzeczny w tym szpitalu tym razem:)
Jestem w szoku, że ból głowy mógł oznaczać zator. W życiu bym nie pomyślała. Czytałam notkę z szeroko otwartymi oczami.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie długo już operacja. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Ból głowy może tak naprawdę oznaczać...wszystko.
UsuńZobaczymy, kiedy operacja, bo może się akurat przesunąć.
Zdrowia, dasz radę..
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą, jako osoba zaprawiona w bojach szpitalnych jeszcze mocniej.
Trzymaj się. Przystopować musisz na moment, ale tylko po to, by potem ŻYĆ ze zdwojoną siłą. Pamiętaj!
No tak...ty rozumiesz to jak mało nikt. Ale to wcale nie jest dobre, że musisz rozumieć. No ale. Jest jak jest i oboje sobie poradzimy przecież:)
UsuńWyzdrowiejesz na pewno. Niby pech, ale jest w nim dużo szczęścia. W końcu Ciebie znaleźli, uratowali i nie skończyłeś jak te 15%. To jest podobne do urządzeń w domu. Jeśli jedno się zepsuje, to potem następuje cały łańcuch dalszych usterek i wszystko się wali na głowę, a potem znowu jest spokój i nie trzeba nic szykować. No i podziwiam. Czujesz się koszmarnie, a jednak masz siły pisać, musisz być naprawdę wkurzony tym wszystkim. Będzie dobrze ---> https://www.youtube.com/watch?v=qDNu-D1mXhkm XDD
OdpowiedzUsuńJak to mawiają, szczęście w nieszczęściu, o:)
UsuńI to fakt, zawsze, jak się coś wali, to dokumentnie wszystko naraz.
I bogowie, znam ten filmik XD
Mój, Boże... Kordian!! Boję się o Ciebie. Bardzo się o Ciebie boję. Musisz teraz, jak wyjdziesz dbać o siebie, ok? Bez szaleństw, aktów odwagi i popisów siły. Poważnie. Musisz spokojnie doczekać do operacji. Potem będzie ciężko, ale jak napisałeś - to wszystko minie.
OdpowiedzUsuńMusisz czuć się paskudnie... Pamiętaj, że są tu ludzie, którzy są z Tobą sercem i myślami. Dasz sobie radę.
Gdybyś chciał wylać trochę żali czy coś - wiesz, gdzie mnie szukać.
Życzę dużo, dużo sił i lepszego samopoczucia i psychicznego i fizycznego. Wysyłam kilogramy buziaków z oddali:))) 3maj się!
Nie bój się, będzie dobrze. I hej, ludzie, co wy. Ja jestem rozsądny, a nie jakiś szałaput pod tym względem, tak, będę o siebie dbał cholera XD Wszyscy mi to mówią, jakbym miał zaraz ze szpitala nawiać. Nie, żebym o tym nie pomyślał, ale jednak bez przesady XD
UsuńI wiem, wiem:) Ale nie lubię za bardzo ujawniać, jak liżę rany. Blog to dobre miejsce na to, ale truć dupy nie lubię. Mimo to, dziękuję:)
I dzięki za życzenia:)
Ja tak czułam, że mogło Ci to przejść przez głowę:)
OdpowiedzUsuńŻadne trucie dupy... Wiesz o tym. Buźka!