wtorek, 9 września 2014

"Osobiście wyznaję pogląd, że normalny to jest tylko tryb uruchamiania komputera", czyli o specjalnym traktowaniu i kalectwie które tkwi tylko w umyśle słów parę.


Razem z bratem wracaliśmy od jego ortopedy jadąc niespieszącym się wcale na ulicy Dąbrowskiego tramwajem. Wyszedłem dzisiaj wcześniej z pracy żeby to z nim załatwić, więc wielka tama z aut i wolne tempo poruszania się Stalowej Śmierci Szynowej nie przeszkadzało mi za bardzo. Zawsze korki, wieczne korki, niczym w Wiecznym Mieście. Jadąc, rozmawialiśmy bez skrępowania. A nasza rozmowa, choć nigdy głośna, zawsze przyciąga spore zainteresowanie.
Mój brat jest głuchoniemy. Rozmawiamy więc rękoma, rozmawiamy używając ciała, używając języka migowego. Wcale nie mniejsza to wartości dyskusji, choć początkowo przestawić się na język migowy było dla mnie trudno. To trochę inna płaszczyzna porozumienia.
W każdym razie, wracaliśmy tramwajem, rozmawiając o tym, co u niego w szkole, co u mnie w pracy gdy podeszła do nas pani. Pani w wieku około 40 lat, elegancko ubrana, być może jakaś urzędniczka albo nauczycielka.
-Przepraszam pana, ale obserwuję pana i pana syna ( sic!- syna? Albo ja wyglądam tak staro, albo on tak młodo...przerażające dość, pierwszy absurd). I widzę jak rozmawiacie i chciałam wyrazić swoje współczucie wobec jego głuchoty...

Że co? Współczucie? Zamarłem ja. Zamarł mój brat, który choć nie słyszał, wiedział, co powiedziała ( Młody genialnie czyta z ruchu warg). Jak zwykle zapomniałem języka w gębie. Jak zwykle, nie zapomniał go mój brat, choć jeszcze nastolatek, a już tak rezolutny ( choć, ciętych ripost uczy nasz dom).

Współczuć?- pomyślałem potem sobie. Cholera jasna. Ja nie współczuję osobom, które nazywamy niepełnosprawnymi. Chcecie mnie zlinczować za to stwierdzenie? Proszę bardzo. Ale współczucie nie jest na miejscu wobec osoby, która chociaż nie ma nóg umie pływać- czego wielu z nogami nie potrafi- albo jeździ na wózku a jest genialnym szermierzem. Albo jest geniuszem matematycznym i spełnia się na tym polu na uczelni, do tego ma genialną żonę i grono fajnych przyjaciół, z którymi sobie co weekend imprezuje. Nie będę też współczuć kobiecie bez rąk, która cudownie zajmuje się swoim dzieckiem i umie przewinąć je stopami i jest w ogóle fajną matką. Nie będę współczuć osobie głuchoniemej, jak mój brat, który chociaż ma problemy z porozumieniem bez problemu się uczy ( i pewnie za parę lat, gdy dorośnie znajdzie fajną pracę, jestem pewien ), ma swoje pasje, całował się już z dziewczyną ( a ma 13 lat i nie, ona wcale nie była też głucha) i do tego całkiem nieźle mu się żyje.

Wiecie co? Mam nieodparte wrażenie, że to my, tzw. osoby sprawne-choć często gorzej radzące sobie w życiu- robimy znowu problem z czegoś, co nie istnieje. Mamy problem z naszą mentalnością.
Z jednej strony mówimy „trzeba osoby niepełnosprawne traktować jak normalnych ludzi” z drugiej mówimy „ wymagają specjalnej opieki”- i cholernie się w tym gubimy. Jak zawsze.

Nie jestem osobą niepełnosprawną, mam zdrowe nogi, ręce, tylko troszkę serce mi dokucza- więc nie mam prawa wypowiadać się na temat- jak to się żyje, nie chodząc choćby albo nie widząc. Nie jestem w czyjejś sytuacji, nie przywdzieję cudzej skóry, owszem, chociaż jestem blisko jako takiej „niepełnosprawności” własnego brata. Ale chodzę swobodnie po tym świecie. Miałem nogę w gipsie, ale co to za porównanie- mi gips ściągali po paru tygodniach! I po kilkunastu rehabilitacji wróciłem do pełnej sprawności. Czeka mnie operacja serca, jestem trochę „niepełnosprawny” bo paru rzeczy mi nie wolno i długo nie będzie mi pozwolone biegać czy pić kawę, no ale- niepełnosprawny nie jestem, zasadniczo jestem zdrowym człowiekiem, w pełni sił, w sile wieku. Przynajmniej byłem przez większość tych 27 lat, które przeżyłem. I moich defektów, mojej dziury w sercu nie widać, póki się mi koszulki nie ściągnie, bo na klatce piersiowej przecież biegnie mi długa, szpecąca blizna, która może na ten trop naprowadzić. Ale tak? Nic nie jest widoczne a pierwszy rzut oka.

Ale jednak... Może to głupie porównanie, całkiem nie na miejscu- ale miałem wrażenie, że odczuwałem wtedy, biegając z tym gipsem, z wystającymi śrubami, odczuwałem minimalną szczyptę tego, co odczuwają osoby niepełnosprawne. Minimalną. Ale wiedziałem, jak trudno wsiąść do pociągu o kulach i odczuwałem, jak niektórzy patrzą z litością, inni z pogardą, jeszcze inni z ciekawością. Zresztą, te spojrzenia odczuwam nieraz gdy wyrwie mi się w rozmowie „no, będę miał niedługo operowane serce, bo w sumie to jest wadliwe”.

To wszystko to szczypta, która jakoś się na mnie nie odbija ( chociaż nieraz uwiera), ale…może pokazał mi coś z innej perspektywy. Minimalnie. Znów, kazała się zastanowić, tak jak zastanawiam się nad tym, jak ludzie patrzą na mojego brata, który bez ogródek mówi, że ludzie po prostu „bywają głupi” i nie zawsze się nimi przejmuje.

Społeczeństwo po prostu nie umie wypośrodkować, w „traktujcie normalnie” a „traktujcie specjalnie”. Bo z jednej strony mamy przerażającą obojętność, a z drugiej wylewność, współczucie i przewrażliwienie. I chyba obie postawy mogą zdecydowanie-wkurwić. Wkurwić tak, że chce się wyć, jak mojego brata wkurwiła dzisiaj ta pani w tramwaju.
Zresztą, tramwaje to genialne miejsce do obserwacji ludzkich zachowań tego typu. To jak czasem, nikt nie pomoże panu z wózkiem wejść do niego, a gdy ktoś już się znajdzie, robi z siebie bohatera. Dosłownie, takiego, na którego społeczeństwo powinno włożyć wieniec laurowy w podzięce za jego dobre serce. No pojebani czy jak?
Jednej pani czasem pomożesz zanieść siatkę z zakupami, starszemu ustąpisz miejsca, facetowi na wózku pomożesz wsiąść do tramwaju. Nic bohaterskiego, normalna ludzka interakcja.

Miałem kiedyś taką sytuację, w tramwaju oczywiście- pewien pan na wózku miał problem by wysiąść na swoim przystanku. Zapytałem się po prostu- czy pomóc. Pan musiał być już mocno zirytowany, bo warknął „nie potrzebuję twojej litości”. A ja, jak to ja, na szczęście to spokojny i opanowany człowiek, gdy trzeba- uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem-„ja się nie lituję wcale nad panem, ale widzę, że ma pan problem, to chcę pomóc”. Pan na wózku zmiękł i pozwolił się do tramwaju z tym wózkiem wepchnąć, przy czym oczywiście nawiązał się dialog. Że on to nie lubi, jak mu ludzie na siłę się nieraz pchają, żeby łapę do wózka przyłożyć i udawać, jacy to są wspaniali, bo go popchali. „Na chuj mi to, jak ja sobie radzę?”. No jasne, jak sobie radzi, to pomoc na siłę niepotrzebna. A jak sobie nie radzi momentami jak każdy człowiek, to może pozwolić sobie pomóc. Tu też widać pewne popadanie w skrajność, nadmierną dumę, której się nie dziwię. Bo przecież dziewczyna z ciężką walizką nigdy nie odmówi, gdy proponuje się jej pomoc, że jej się tą walizkę wniesie do tramwaju czy pociągu. Bo tej dumy nadmiernej mieć nie musi, bo całe życie nie mówiono jej, że sobie nie poradzi. Nie musi nic udowadniać na siłę. ( choć i coraz więcej pań, które za propozycję pomocy się obrażają, sam tego doświadczyłem na poznańskiej trasie PST )

W każdym razie- co innego pomoc, a co innego litość i współczucie, prawda? Mało osób chce, by się nad nimi litowano. Sam nie chcę, by się nade mną litowano, gdy na przykład mówię o swoim dzieciństwie- dlatego rzadko o nim opowiadam wprost.
Z reguły są to rozpuszczone nastolatki, które potrzebują pogłaskania po główce i dowartościowania tylko łakną takiej reakcji na opowiadanie o problemach, ale spędźmy to na karb wieku i niedorozwiniętego hipokampu, wariację hormonalną.. Ale tak? Każdy chce być samodzielny, niezależny, na tyle na ile może. Ja przynajmniej bym chciał, dlatego wizja najbliższych miesięcy po operacji mnie przeraża, co zresztą wszyscy wiedzą.

Jednak, nikt nie wymaga specjalnego traktowania. Mówię to z pełną premedytacją- nie znoszę pojęcia „specjalne traktowanie”. Bo to brzmi, jakby pewne zachowania, logiczne po prostu, były jakąś „łaską”, wymuszonym ukłonem w stronę niektórych grup społecznych. A tak nie jest. Żadna jebana łaska. Tylko logika i równe traktowanie, z należytym szacunkiem, który każdej istocie się należy przecież z urodzenia.

To wszystko powinno być oparte na logicznych właśnie, zwykłych założeniach. Niech istnieją podjazdy dla ludzi na wózkach, to będą mogli wszędzie wjechać i nie będą musieli nikogo prosić o pomoc, jeśli swój wózek mogą napędzać własnymi rękami. Niech w każdym urzędzie czy szpitalu będą tłumacze języka migowego, może głuchoniemi będą mogli załatwiać sami swoje sprawy w łatwiejszy sposób. Niech istnieje odpowiednia sygnalizacja dźwiękowa dla niewidomych. To nie jest trudne, to nie jest ta okropnie brzmiąca łaska, to nie jest litość, to jest logiczne przystosowanie społeczne do potrzeb mniejszości. I nikt nie będzie musiał się litować i mówić o „specjalnym traktowaniu”.

I może w końcu ludzie przywykną do niepełnosprawnych w przestrzeni publicznej, bo z tym- nadal w naszym kraju kulejemy, i to dość mocno. Niby nie gapimy się na kobietę bez rąk, ale nadal niektórzy wytykają ją palcami gdy robi zakupy. Inni z kolei odwracają wzrok, by czasem nie być broń bogowie posądzeni o takie gapienie się właśnie! Czy my czasem nie popadamy w paranoję? Nie powiemy niewidomemu jaki numer tramwaju podjeżdża- albo mówimy to z wielką estymą, bo z nas bohaterowie społeczni.

Opanujmy się. Psiamać, trochę rozsądku i opanowania.

Jak to się uda, to może wtedy nie będzie może mowy o specjalnym traktowaniu i normalnym traktowaniu, bo mowy o tym- nie będzie musiało być. Wszyscy mamy jakieś problemy, jakieś niedociągnięcia fizyczne czy psychiczne. Nikt z nas nie jest doskonały. Jedni nie mają nóg, inni wzroku, inni mają chore serce, niektórzy depresję, a inni są alkoholikami. A niektórzy mają po prostu jakiegoś swojego bzika na punkcie zbierania znaczków. Gdzie granica choroby, gdzie granica niepełnosprawności? Moim zdaniem definicja choroby jak i niepełnosprawności właśnie jest strasznie krucha. Bo nikt z nas ideałem nie jest, ba, nawet nikt się w definicję zdrowia WHO tak naprawdę nie wpasuje. A jeśli ktoś z brakiem słuchu czy wzroku lepiej sobie radzi w życiu, nie leży jak maruda prokrastynacyjna tylko przed kompem, a zakłada rodzinę, albo podróżuje sobie, albo jest genialnym naukowcem, albo po prostu żyje jak mu się podoba, to czy można mówić, że jest chory, niepełnosprawny, skoro pomimo ograniczeń spełnia siebie? Albo czy można wielce podziwiać kogoś, bo pływa bez nóg albo wychowuje dzieci bez rąk? Te osoby to po prostu robią i należy im się podziw taki, jak każdemu pływakowi, jak każdej matce. Istnieje też dyskryminacja pozytywna, słyszeliście o niej?
Nie? To widzicie, to właśnie ten stan, gdy podziwiamy coś, co u kogoś innego wydaje się „normalne”. I jak patrzę na mojego brata...ta dyskryminacja wcale nie jest milsza. Wkurwia tak samo. Tak samo czyni z człowieka „kalekę”

Kaleka to brzydkie słowo, prawda? Obraźliwe. Nic dziwnego. Bo kaleka tak naprawdę to stan umysłu jak mawia mój brat. Kalekę można z siebie zrobić, a nie zostaje się nim przez brak słuchu, przez jakąkolwiek niepełnosprawność. I cholera, nie mogę się z nim nie zgodzić.

Ale w każdym razie- nie powinniśmy z nikogo społecznie robić kaleki, czy też przez to, że mówimy że nie może, albo nadmiernie podziwiamy to, że potrafi. Nie powinniśmy narzucać wzorców jakichkolwiek, norm w tej kwestii. Powinniśmy po prostu siebie nawzajem szanować i dostosowywać się do swoich niedociągnięć wzajemnych, bez zbędnego szemrania i wymyślania, że ci są bardziej, a ci mniej. Powinniśmy wszędzie zawsze widzieć najpierw człowieka, a nie jego kolor skóry, płeć, sprawność, orientację i wszystkie inne głupie szufladki przez które lubimy szeregować ludzi. Byłoby łatwiej.

Ale to utopia, znam za dobrze ludzką naturę. Dlatego może zacznę od siebie i na swoim otoczeniu poprzestanę ( nie jestem wielkim aktywistą, cóż poradzić), nie będę pierdolić na prawo i lewo o specjalnym i normalnym, bo ani specjalne ani normalne nie istniej, to cholerne słowa wytrychy, którymi smarujemy sobie gęby. Bo albo robimy cyrk, albo nie chcemy patrzeć.

Może, dlatego istnieje pewien problem z takim społecznym zjawiskiem, jak paraolimpiadą, następująca po tej „zwykłej”. Paraolimpiada, o której mało się mówi, w mediach jakichkolwiek. Mistrzostwa świata, o których w ogóle nie ma mowy.

Może sponsorzy nie mają tam interesu, bo wielu patrzyłoby na sportowców nie całkiem sprawnych w porównaniu do większości z nas ( śmieszne, oni są bardziej sprawni i wytrzymali niż ja i pewnie ty, mój czytelniku, ale niech będzie, nazwijmy ich niepełnosprawnymi) jak na małpki w zoo. Przepraszam za to porównanie, całkiem niepoprawne polityczne, ale taka jest duża część ludzi. To byłaby dla nich uciecha jak zawody karłów w Rzymie czy kobieta z brodą w XIX wiecznym cyrku.

Jesteśmy potworami. Wszyscy ludzie, czy sprawni czy nie, tak w ogóle. Dla wielu z nas byłby to cyrk, co uwłaczałoby godności sportowców. A raczej nie ich. To uwłacza godności każdego człowieka i każdego, kto na to by tak patrzył. I nie oburzajcie się, macie chyba świadomość głupoty ludzkiej, większości społeczeństwa, prawda? Nadal maj uciechę z dziecka chorego na Zespół Downa czy dziewczynki z fokamelią. Dopiero niedawno, w latach 60-tych pozamykano cyrki z tzw. dziwolągami i zamknięto ludzkie zoo, w którym pokazywani byli ludzie różnych ras. Jak małpki właśnie.
Druga sprawa, że niewielu chce oglądać sport osób niepełnosprawnych (aaaa nienawidzę tego słowa!) bo coś by ich kuło. Bo nadal nie przychodzi im do głowy, że nie ma co współczuć, bo współczuć by trzeba im, że współczują i zachowują się jak walnięte w głowę Matki Teresy nie z Kalkuty a Koziej Wólki, które nic nie robią. Są Matkami Teresami tylko w swoim mniemaniu, są wspaniali, bla bla bla, bo mają empatię. Tyłek sobie swoją empatią podetrzyjcie, nie o taką empatię chodzi. Tym razem wysmarujcie sobie dupę a nie gębę. Amen.

Skoro już stworzyliście, ludzie wspaniali, równie wspaniałe społeczeństwo, gdzie dzieci niepełnosprawnych nie zrzuca się ze skały jak w Sparcie i gdzieś ma się teorię ewolucji o przystosowaniu ( no jednak biologia mówi swoje, humanizm często jest z nią sprzeczny, co zrobić), skoro stworzono nową jakoś przystosowania jako takiego- to się chociaż tego trzymajmy.

Ale cóż, pani w tramwaju współczuła była chyba Matką Teresą Poznańskich Ubogich Duchem albo Natchnioną Dawczynią Bohaterskiego Serca. Nie wiem czy mojemu bratu że jest głuchoniemy, czy mi współczuła, że z nim muszę rozmawiać. W każdym razie Bruno od razu zwietrzył, że to się niego bezpośrednio tyczy.
Ja zapomniałem języka w gębie, ale mój brat doskonale wiedział, co chce powiedzieć.
-”Królik, tłumacz”- wymigał ( język migowy nie jest do końca przetłumaczalny w dosłowności, ale doskonale wiadomo, o co chodzi).
Zwróciłem się do pani uśmiechającej się smutno i bohatersko zarazem.
-Mój BRAT, a nie SYN, chce coś pani powiedzieć.
-Tak? - zrobiła okrągłe oczy, miała wilgotne ze wzruszenia. Pewnie myślała, że Młody chce jej podziękować czy coś w tym stylu.
-„Ja pani współczuję też. To taka straszna choroba, brak mózgu. Aż dziw że da się z tym żyć”
Przetłumaczyłem, najpierw będąc śmiertelnie poważnym, przy końcu krztusząc się śmiechem.
Pani chwilę postała, przetrawiła wypowiedź, aż do niej dotarło. Oczywiście, pokryła się szkarłatem, oburzyła się wielce i poszła na drugi koniec tramwaju. No bo kto widział, żeby jakiś głuchy dzieciak był tak niemiły, obrażał ją! A nie był tylko potulny jak jagnię! Tak się widzi „niepełnosprawnych”, tacy powinni być, potulni wobec sprawnych, którzy im współczują, jak w średniowieczu bogaci biednym, rzucając grosze! . No kto to widział? Wola o pomstę do nieba, doprawdy! ( tak, jakby ktoś nie wychwycił, to ironia )

Wiem, że może Bruno trochę przesadził, że może powinien jej wyjaśnić, porozmawiać (no bo dialog prowadzi do porozumienia, jakby nie patrzeć, no nie?), że nie ma czego współczuć, wiem że może to było niegrzeczne...ale nie mogłem przestać się śmiać, póki nie wyszedłem z tramwaju i nie doszedłem do domu. Uwielbiam swojego brata, mówiłem już o tym?


Tak na koniec nasuwa mi się jeszcze jedna myśl. Czasem na siłę szukamy bohaterstwa tam, gdzie go nie ma, czasem na siłę chcemy być „wspaniałymi”.. Zapominamy, że „bohater” jest zwyczajny. „Bohater” to każdy, kto potrafi sprawić że inny człowiek się uśmiechnie. Bohater to ktoś, kto czyni cudze życie lepszym, wcale nie na siłę, nie zapominając o szacunku i rozsądku.

 

54 komentarze:

  1. Uwielbiam Twoją rodzinę :D I to nie było mniej niegrzeczne niż to co powiedziała ta baba, więc brawo dla Młodego! :D Może następnym razem pani ugryzie się w język. Ja w ogóle nie rozumiem jakim prawem ktoś obcy podchodzi do kogoś i wypowiada się na jego temat. Bez względu na to czy ktoś jest chory, niepełnosprawny, ma inny kolor skóry czy orientację. Ostatnio oglądałam jakiś program i była kobieta, która coś tam z nosem miała (za mały był ogólnie, jakiś niedorozwój czy coś) i opowiadała, że w siedziała sobie w kawiarni i nagle podszedł jakiś facet i mówi do niej, że wygląda jak jego pies! No kurwa, wyobrażasz sobie? Ja nie wiem co ci ludzie sobie myślą. Koleś jest jakimś bogiem czy coś, że jego zdanie ma kogoś obchodzić? Albo jakaś wielce łaskawa pani, która powie, że jej przykro. No ja pierdole. Kto im daje prawo do wpierdalania się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, to samo mi przypomina sytuację z "najbrzydszą kobietą świata", widziałaś to, jak Lizzie Velasquez, bo tak się nazywa, mówi o swoich odczuciach, jak o niej tak powiedziano?
      http://www.youtube.com/watch?v=sohGDfNQV7M
      Tak mi się to z tym psem z Lizzie właśnie skojarzyło. Ale niestety, nie każdy ma tyle siły co ona. Ludzka głupota potrafi nieraz...zniszczyć świat. Ludzka niewrażliwość i skłonność do oceniania, jakby samemu się było bez skazy. A nikt bez skazy nie jest. No ale, ciężko z pewnymi sprawami w społeczeństwie walczyć. Co nie znaczy, że nie warto próbować:)

      I też momentami uwielbiam swoją rodzinę XD A co do pani cóż...nie wiem, czy zrozumiała do końca, ale może jednak, da jej to coś do myślenia. Mam nadzieję:)

      Usuń
    2. Nie słyszałam wcześniej o niej, a szkoda, bo jest świetna! I tak, jest silna, ale to pewnie duża zasługa rodziców. Bo jakby nie miała tego wsparcia od nich, a nie każdy ma, to pewnie byłoby trochę inaczej.
      Tylko momentami? :D Nawet jeśli niewiele do niej dotarło to jest szansa, że już drugi raz czegoś takiego nie zrobi. A to już coś :)

      Usuń
    3. Owszem, pewnie że to i zasługa rodziny. Wiesz, to tak jak u nas, my Młodego traktujemy całkiem naturalnie, nikt go nigdy w niczym nie wyręcza, pociskany jest jak inni i dlatego sam pyskować umie XD
      No, nieraz mnie wkurwiają też XD
      Może i tak, chociaż trochę wstyd się zrobiło czy coś:)

      Usuń
    4. Bo u Was bez pyskowania by się przetrwać nie dało xD
      Hahaha no wiadomo.
      Albo będzie się wszystkim żalić jakich to niewychowanych i niewdzięcznych ludzi spotkała :P

      Usuń
    5. No to fakt, dlatego ja, najbardziej pokorny przecież, najmnej ironiczny najbardziej obrywam wiecznie XD
      Aham, spotkało ją dzisiaj takie zło XD

      Usuń
    6. To weź się ogarnij w końcu :D
      Biedna pani, niech ktoś do niej podejdzie i powie, że jej współczuje czy coś xD

      Usuń
  2. O cholender, to dołożyła do pieca kobiecina, nie ma co. I dobrze jej Twój brat nagadał! A niech wie i zda sobie sprawę z pewnych rzeczy. Ja swego czasu postrzegałam niepełnosprawność podobnie, jak inni, jednak od jakiegoś czasu traktuję takich ludzi na równi z innymi (dlatego na przykład przeszkadza mi w tym zdaniu określenie "takich ludzi"). Sama mam znajomego, który... no cudem jest to, że jeszcze żyje i ma się tak dobrze, ale jednocześnie jest niesamowicie chamski w stosunku do osób, z którymi przebywa. Zero szacunku do kogokolwiek. Kiedyś po prostu nie wytrzymalam i wybuchnęłam gniewem mówiąc mu, co myślę. Oh, jak wszyscy na mnie patrzyli! "Co Ty gadasz!? Nie widzisz, jak on wygląda? On jest chory!" - zdawali się myśleć. Ale nie obchodziło mnie to, bo wydawać mi się zaczęło, że on swoją niepełnosprawność wykorzystuje właśnie w tym celu - żeby być bezkarnym pod niektórymi względami. Albo walczą o równość, albo o specjalne traktowanie. Nie da się połączyć jednego z drugim no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie znoszę właśnie tego pobłażania "bo ktoś jest chory". Ktoś jest chory- nie daje mu prawa bycia chamem i sukinsynem. Tak samo, przypomniała mi się dyskusja o Madzi B., że pewne wypowiedzi uchodziły jej płazem, bo była niepełnosprawna. No ale cholera, mózg miała jak każdy inny człowiek no nie? Nie zrozumiem takiego pobłażania, po prostu nie.
      Ale widzisz, też społeczeństwo właśnie rozpuszcza w pewien sposób, pozwala na pewne zachowania i nieraz są tego owoce. Gorzkie bardzo.
      Po prostu, wszyscy ludzie są równi, dlatego mnie to określenie specjalne traktowanie też nieraz wkurwia XD

      Usuń
    2. Magdalen Buczek, ta od różańca i Radia Maryja. Była afera z przedrzeźnianiem jej przez Szczukę. Wiesz, nie żebym popierał jakieś śmiechy z powodów religijnych ( bo o to poszło i jakieś kwestie polityczne) ale jak ktoś przedrzeźnia dajmy na to Ojca rydzyka labo mówi o nim Ojciec Dyktator i tak dalej, to afery się nie robi, bo jest osobą publiczn a. A tu była cała wojna o to, bo...jest niepełnosprawna, a przez to stała się nietykalna ikoną Radia Maryja. Coś w ten deseń w każdym razie.

      Usuń
    3. aaa to nie kojarzę, bo ja generalnie anty-polityczna jestem i nie wsiąkam w takie sprawy, a kwestię religii przestałam śledzić w mediach bo ciągle żrą się o to samo :D

      Usuń
    4. A ja akurat takie smaczki znam:)

      Usuń
  3. Nie dziwię się, że Twój brak tak a nie inaczej się zachował. Byłabym dumna na Twoim miejscu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle często z niego jestem dumny, ale to z innych powodów. Jak i z reszty swojego rodzeństwa, o :)

      Usuń
  4. Ja chcę się nauczyć migowego! Nawet mieliśmy iść na kurs ale nic z tego nie wyszło, sama chyba to ruszę :P

    A tak co do Twojego postu... Twój brat dobrze jej powiedział :P Bo w czym współczuć? Jest po prostu inny, odbiera świat innymi bodźcami i ma inny język. Język migowy to tak samo jak język angielski, niemiecki... Po prostu język. To żadna ułomność inteligencji. Bo pod biologicznym aspektem niby jest ale ja na to tak nie patrzę, przecież każdy z nas jest niepełnosprawny!! Serio! Nawet w świetle prawa :P Jak ja czytałam regułki prawne... To u siebie znalazłam tyle punktów... I u każdego można je znaleźć :P Trochę zabawne prawda? Tylko ludzie tego nie chcą widzieć. Też mam brata niepełnosprawnego. Ma Zespół Aspergera i reszta rodziny się go wstydzi. No bo jak to? Nienormalny? :P Co jeszcze lepsze,że gdy musiał być w szpitalu psychiatrycznym to rodzina w ogóle nas piętnowała. Bo jak to ? W takim szpitalu? Kazali nam go zamknąć w ośrodku i nie wypuszczać na światło dzienne... Przykre. Przykre też jest to,że słyszę iż osoby niepełnosprawne nie powinny np. studiować...

    A druga myśl jaka mi się nasuwa to ta kobieta robiąca to na pokaz... Chciała chyba zwrócić na siebie uwagę jaka to ona nie litościwa i dobroduszna... Pewnie do kościoła chodzi codziennie :p

    I niepełnosprawny to jeszcze niemiły ? Jest taki sam jak my, te same emocje, te same uczucia. Równie dobrze niepełnosprawny może być i mordercą, złodziejem, albo prezydentem albo jakimś dobrym człowiekiem motywującym ludzi :)

    Przypomniał mi się też film... Wyklęty przez boga czy coś takiego. Nie wiem czy dopiero wyjdzie czy już jest ale muszę to obejrzeć bo z tego co czytałam daje dużo do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samemu można na pewno załapać sporo podstaw, a kurs potem...czemu nie:) Jakby co wpadnij na lekcje XD
      Język migowy ma po prostu to do siebie, że jest odbierany inaczej, są użyte inne środki percepcji i dlatego niektórym sprawia trudność, ale tak? Na pewno jest do nauczenia a postrzeganie świata cóż...tak naprawdę każdy z nas i tak widzi inaczej, czyż nie?
      Dlatego też mówię, definicje zdrowia czy sprawności są dla mnie jak najbardziej płynne, labilne.
      I...nie rozumiem twojej rodziny, naprawdę nie. To trochę dla mnie wręcz...no przerażające, tym bardziej, że Zespól Aspergera, chorzy na niego wymagają jednak rodzinnego wsparcia, a przynajmniej jest ono wskazane.
      I w ogóle nie rozumiem motywu ze studiowaniem. Bo co, powinni siedzieć w domu i płakać?:P

      Bo ludzie kochają pokazówki przecież, nie od dziś niestety. I nie wiem, religia w tym momencie niewiele mnie obchodzi, bo to nie tego rzecz.

      A pewnie, ale też w ógole mamy tendencję do przymykania oko na chamstwo np, osób na wózku ,bo przecież chory. Kolejna paranoja.

      Nie wiem, o filmie nie słyszałem póki co:)

      Usuń
    2. Zaś obczają, bo mi się yb właśnie przyciął.
      No tak, to po prostu troszkę inna forma ekspersji i jak każdy język kształtuje rzeczywistość po swojemu:)
      Rozumiem:)

      To aż boli, jak tak o tym piszesz.

      Usuń
  5. I dobrze jej Twój brat powiedział! Niestety w Polsce ludzie albo aż za bardzo współczują i przesadzają z tym, albo w ogóle boją się nawet spojrzeć na ludzi na wózku/bez ręki/niewidomych/głuchoniemych itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, trudno to zmienić, chociaż i tak mam wrażenie, że od paru lat to jednak idzie ku lepszemu:)

      Usuń
  6. prawdę mówić ta Pani chciała zrobić z siebie bohaterkę, bo jako jedyna się odezwała do Was, odebrałabym to jako pokaz, ale nie zabłysła intelektem niestety. przykre..
    Za to Twój brat pokazał się z najlepszej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano przykre, ale takie sytuacje nadal się zdarzają..i mój brat umie sie bronić ale ja się zastanawiam nieraz jak to przykre musi być dla osób bardziej no...nieśmiałych.

      Usuń
    2. dokładnie o tym samym pomyślałam, nie tyle ich to zawstydza co krępuje. A powiedz mi język migowy jest trudny do nauki ? :) sam się go nauczyłeś?

      Usuń
    3. Jest..inny, po prostu pewne rzeczy trzeba sobie poprzestawiać. I na początku miałem pomoc, potem samo poszło:)

      Usuń
    4. ale dałeś radę ;) to najważniejsze

      Usuń
  7. Na moje wszyscy jesteśmy niepełnosprawni. Umysłowo. Każdy człowiek ma swój sposób postrzegania świata i wykrzywia wszystko, ile wlezie. Nie dostrzegamy wielu oczywistych rzeczy i dajemy się manipulować byle czym. Ludzkie drogi są tak rypnięte, że dziw bierze, że jeszcze nie wymarliśmy...

    A bratu powiedz, żeby następnym razem jednak tłumaczył i niósł kaganek oświaty xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też mówię, zdrowia czy sprawności tak naprawdę nie idzie do końca zdefinować. Jak do tego dodać np. różnice kulturowe..to już sie w ogóle robi bałagan totalny.
      Jesteśmy rypnięci, ale jednak jakoś to działa i można mieć nadzieję, że będzie działać dalej:)

      No bo i wyjaśnić by się zdało ale cóż...może następnym razem, faktycznie XD

      Usuń
  8. Nie wiem jak jest w Poznaniu (po przeczytaniu posta wnioskuję, że tam mieszkasz), co do tego przekonam się w przeciągu kilku dni, ale musisz mi uwierzyć, że przebrnąć dziś tramwajem czy czymkolwiek w Łodzi, kiedy trwa budowa trasy W-Z, to jak zdobyć Mont Blanc w adidasach.
    Trochę więcej niż rok temu postanowiłam zagłębić się w świat ciszy. Tak właśnie mówię o osobach głuchoniemych. Żyją w świecie ciszy i nie ukrywam, że wtedy bardzo mnie to fascynowało, może dlatego, że razem z moją ex-przyjaciółką pisałyśmy opowiadanie, w którym pojawiła się mała, później nastoletnia głuchoniema bohaterka. Nawet zaczęłam uczyć się na własną rękę migowego z pomocą telewizora, czego efektem jest wymiganie słów "Maryjo Królowo Polski", mniejsza z tym.
    Przecież te osoby żyją tak jak ja, czy Ty. Nie rozumiem tej kobiety, widać, że mało wie.
    Mój ojciec jest inwalidą i żyje normalnie. Zrobił wszystko, żeby nie zostać przykutym do wózka i łóżka, jest świetnym, wesołym 53-letnim facetem, który nosi spodnie rurki, adidasy i bluzy z kapturem (taaa, córka powinna sobie znaleźć faceta do eksperymentowania z modą...). Miał 4 operacje kręgosłupa, czeka go piąta kręgów szyjnych. Ma dwie endoprotezy stawów biodrowych, chodził pół roku ze złamaną kostką, bo mamy takich cudownych specjalistów ortopedów, co skończyło się poważną operacją, za którą musieliśmy zapłacić grubą forsę, bo w NFZ bida. Jest po prostu moim bohaterem. I wiem jak to jest, kiedy kaleka spotyka się z... no właśnie, z kim? Z niekaleką. Bo tak się składa, że niekaleki wcale końskiego zdrowia nie mają.
    Ale żeby osobę głuchoniemą potraktować w taki sposób... Myślę, że komentarz Twojego brata jest wystarczający.
    Chyba się rozgadałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, jestem z Poznania i cóż...w momencie, gdy są przeprowadzane remonty, nie jest za wesoło. Do tego ulica, którą ja dojeżdżam do domu to tzw korkownia, bo to wąska ulica pomiedzy wielkimi kamienicami, serce starej dzielnicy Poznania i cóż...samochody i tramwaje robią sobie konkurencję. Ale bywa wesoło:) A cóż do Poznania sprowadza?:)
      Bo jeśli nie ma się z tym kontaktu, to ten świat wydaje się fascynujący. A może inaczej- kwestia perceptywności odmiennej niż nasza jest zawsze fascynująca. Z tym, że nieraz jest to jaskrawsze- jak w przypadku osób głuchych,niewidomych- a czasem bardziej zaawolowane, jak choćby w przypadku osób z innych kultur, wychowanych w innym kraju. To mniej więcej można chyba nawet przyrównać:> W każdym razie jakiś rodzaj fascynacji rozumiem i to, że chce się cudzy świat zgłębiać. I rety..co ty oglądałaś w tej tv?XD
      Po prostu, ma swój ograniczony świat. Wielu z nas go ma, ale niektórzy swoim ograniczeniem potrafią skrzywdzić innych.
      I nie dziwię się, że został prywatnym bohaterem bo cóż...ci, co pokazują jak walczyć o samych siebie, a przy okazji o tych, których kochają ( bo to się łączy, czyż nie?) zawsze zasługują na wyjątkowy rodzaj szacunku.
      A ja miałem szczęście do dobrych ortopedów i szpitali jakoś zawsze, nie wiem, w czepku urodzony XD
      I dobrze, sam jestem gadatliwy, mi to nie zawadza XD

      Usuń
    2. A tak jadę sobie z przyjaciółką pozwiedzać. Jeszcze tam nas nigdy nie było. To może powiesz, co jest warte zobaczenia w Poznaniu? Będziemy tam przez jakieś 9 godzin.
      Wiesz co mnie zawsze zastanawiało? Myśli ludzi, którzy słyszą i mówią to słowa. Jak myślimy, to tak jakbyśmy sobie tam w głowie mówili, prawda? To jak więc wyglądają myśli ludzi, którzy nie mówią. Nie umiem myśleć po japońsku, bo nie znam żadnych japońskich słów. Zatem z czego składają się i jak wyglądają myśli osób, które słów nie wypowiadają? Może to takie absurdalne, pewnie u nich to wszystko wygląda identycznie jak u nas. A jednak budzi we mnie jakieś wątpliwości. Może jesteś w stanie powiedzieć mi, jak to jest? O ile w ogóle mnie zrozumiałeś.
      A w tv leciał "Apel Jasnogórski" - noł koment.
      W Poznaniu są dobrzy lekarze, ale w moim rodzinnym mieście, gdzie mieszkają moi rodzice, niestety... konowały.

      Usuń
    3. To zależy XD Starówki nie mamy jakiejś fascynującej, zwiedzanie więc takie typowe jest no...nudnawe, jeśli o Poznań chodzi. Genialna jest Cytadela, ale to może i trzeba lubić militaria, tak samo jak żeby zwiedzać np. stare fortyfikacje. Powiedz mi co lubisz w miastach, to ci coś znajdę, bo mieszkam tu od urodzenia i aż za dużo rzeczy mi do głowy przychodzi XD
      I wiem o co ci chodzi, o to, że język kształtuje myślenie tak naprawdę i postrzeganie świata. I...nie jestem w stanie ci powiedzieć dokładnie, choć rozmawiałem o tym z bratem ale...może jest za młody, ale póki co nie umi mi wyjaśnić.
      No ja właśnie znowu mam dobrych:)

      Usuń
  9. Nie wiem co chciała osiągnąć ta pani, która podeszła do Was :/ Współczucie? No bez jaj. Współczucie to się wyraża jak ktoś umrze, czasem nawet i takie słowa są za duże. Co jej w końcu odpowiedziałeś?

    Co innego właśnie współczucie a co innego pomoc. Wy sobie radziliście, rozmawialiście. Nie to, co ten pan, któremu chciałeś pomóc. Jakiś czas temu idąc ulicą zauważyłam starszą panią, która nie mogła poradzić sobie z otworzeniem drzwi, na dodatek ciężkie drzwi przytrzasnęły jej palce u ręki. Zrobiło mi się smutno, oczywiście od razu podeszłam i pomogłam tej pani, ale nie przyszło mi do głowy by powiedzieć: "Współczuję z powodu pani wieku".
    I mówisz, że ta kobieta wyglądała elegancko? Nie wiem z jakiej choinki ona się urwała :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mój brat odpowiedział, znowu zgubiłaś XD To że nie ma mózgu XD

      Bo właśnie pomoc jest naturalna, to interakcja człowiek-człowiek i starczy. Po co robić z tego całe zamieszanie, teatr, jak to po prostu coś naturalnego? Nie pojmuję. Tak samo właśnie jak ty, miałaś naturalny odruch pomocy, a nie robiłaś z tego cyrku. No ale, nie wszyscy to potrafią jak widać.
      Cóż, pozory mylą też, prawda?:>

      Usuń
    2. Ale ja nie wiem w czym jej słowa miały pomóc? Nie miałam nigdy doczynienia z osobą niepełnosprawną, ale domyślam się, że gdybym miała i ktoś by podszedł do mnie jak ta Pani do Was, to bym się mocno zdenerwowała i miło bym jej nie odpowiedziała. Owszem, jestem nerwowa :D
      Oj tak, tutaj to zdanie chyba powinniśmy napisać na czerwono...

      Usuń
  10. Bo ludzie popadają w skrajność, więc albo są gburami albo bohaterami. Każdy ma jakiś defekt, moim jest słaby wzrok, bo jestem krótkowidzem ale spotykam się z opiniami, że gdy nie mam okularów i nie widzę czegoś (co dla innych jest widoczne, bo wcale nie jest tak daleko) to słyszę- to ty już prawie ślepa jesteś. Przecież to zwykła wada wzroku, ma ją wiele nastolatków, ale dla niektórych to jest tak irracjonalne mieć coś ze wzrokiem, że aż dziw.
    Ludzie niepełnosprawni potrafią lepiej spożytkować czas i swoje możliwości, niż ludzie zdrowi. Bo my potrafimy tylko narzekać i szukać przeszkód na siłę.
    Tylko mnie zastanawia jedno- po co ta babka Wam to powiedziała? Bo ok, no jak współczuje to nie musi tego robić z taką egzaltacją... Przecież jak nam smutno to nie spowiadamy się z tego każdej napotkanej na ulicy osobie. Ale ja i tak ludzi nie rozumiem, więc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie po prostu nieraz nie potrafią wejść w cudzą skórę, nie chcą po prostu próbować zrozumieć, że to co poza nimi też jest normą, choć może nie ich. I nawet taki słaby wzrok- co rozumiem, bo sam jestem krótkowidzem- może ludzi zadziwiać, szokować jakoś. I przez to segregują nieraz.
      Och, niepełnosprawni też tak samo nieraz tylko narzekają i nic nie robią, tu też nie można w ten sposób generalizować XD
      Bo chciała zrobić pokaz, jaka jest wspaniała? Niektórzy mają takie ciągoty, Wiesz, żeby kierowca autobusu zaczął klaskać XD

      Usuń
  11. Z pewnością wydawało jej się, że miło się wobec Was zachowała, no bo przecież "chciała dobrze". Ludzie "chcą dobrze" a wychodzi jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, ponoć dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

      Usuń
  12. Wydaje mi się, że to zależy od ludzi. Niektórzy nie chcą współczucia a inni wręcz robią z siebie "taką sierotę życiową" bo tak im lepiej. Też bym poważnie chora i wcale nie chciałam współczucia. Chciałam aby ktoś mi powiedział "przestań ryczeć"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie dzisiaj nie chcę wspólczucia więc...widzisz, każdy przekłada to może po prostu na swój prywatny pryzmat, dlatego mam podejście jakie mam.

      Usuń
  13. Witam Cię tak WCZESNĄ porą. Tytułem wstępu pragnę oznajmić, że jakiś PAJĄK (och nawet nie wiesz jak Ci dziękuję, że w Twojej notce nie było żadnego takiego porównania <3) próbował mnie zabić przez sen i z racji tego postanowiłam już dziś nie spać - w trosce o swoje życie oczywiście (w sumie nie wiem po jaką cholerę Ci to pisze :P ) no i trafiłam TUTAJ.
    Powiem Ci, że nigdy nie zastanawiałam się nad tą całą "niepełnosprawnością". Jakoś tak trzymało się to z dala ode mnie. Pamiętam tylko, że gdy byłam mała, to wkurzały mnie reklamy fundacji polsat. Te dzieci wystawiane na publiczny obraz, jakby proszące o pomoc swoim wizerunkiem. Nie wiem czy dobrze to odbierałam - byłam dzieciakiem.
    Muszę się też przyznać, że należę do osób, wśród których to "zjawisko" budzi zainteresowanie - nie litość. Zawsze fascynuje mnie, jak Ci ludzie sobie radzą, skoro nawet ja czasem sobie nie radzę. Zawsze mówiłam sobie, że na ich miejscu nie dałabym rady - czego w sumie nie wiem i chyba wiedzieć nie chcę.
    Co do tej pani w tramwaju - chyba chciała właśnie wszystkim wokoło pokazać, że jest taka empatyczna i cudowna, może powinieneś zacząć jej bić brawo?? Niektórzy ludzie nie mają za grosz taktu. Reakcja Twojego brata była bardzo w moim stylu, więc piątka dla niego :D , poczuł się dotknięty paplaniem głupiej baby i miał prawo wylać swój gniew . Uwierz mi, że był bardzo delikatny w słowach - poirytowana ja, potrafię sprzedawać bardziej sarkastyczne wiązanki.
    Wiem, że gdybym ja Was widziała, to na pewno przyglądałabym się z zaciekawieniem, a zamiast wyrazów współczucia posłałabym Wam uprzejmy uśmiech. Kiedyś chciałam się uczyć migowego, ale jakoś mi nie wyszło. W sumie często mi nie wychodzi. A to takie wspaniałe - móc rozmawiać ze wszystkimi, nawet z tym co nie słyszą.
    A i na koniec trochę żalu z mojej strony - rozumiem, że byłeś zły, ale nie wiedziałam, że jesteś takim mistrzem w przeklinaniu!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ Ty nerwowy w tym poście :P

    Wiesz, wydaje mi się, że wszystko zależy od ludzi. Twój Brat nie znosi litości, ale ja mogłabym podać przykład mojej Babci (nieżyjącej już)... która litosć uwielbiała. Ona po prostu musiała być chora, musiała być w centrum uwagi i musieliśmy jej wszyscy pomagać (choć za naszymi plecami świetnie sobie radziła). Nieraz to było dla mnie strasznie żałosne, ale z czasem pomyslałam sobie, że to jest też swojego rodzaju wołanie... o jakieś zainteresowanie, o coś, czego może zabrakło jej w przeszłości. I wtedy siadałam z nia wieczorem i długo rozmawiałam, przynosiłam jej herbatę... nieraz opowiadała mi jakąś historię setki razy, ale zawsze słuchałam z takim samym zainteresowaniem. Może po prostu taka była jej potrzeba. Ale... tym razem ja odbiegam od tematu.

    Wiesz... już kiedyś u mnie dyskutowaliśmy na ten temat. Ja patrząc na ludzi niepełnosprawnych, na to, jak radzą sobie mimo wszystko nie czuję litości - czuję podziw. Tak samo, jak podziwiam dzieciaki ze szkół, które nie znosząc matematyki siadają i liczą zadania, albo te, które boją się przeskoczyć przez kozła, czy skrzynię, ale w końcu pokonują swoją słabość. Podziwiam ludzi, którzy pokonują swoje fobie, ludzi, którzy "sprzeciwiają się przeciwieństwom losu", ludziom, którzy są po prostu ode mnie INNI. Za każdym razem staram się dostrzec w tej inności coś pięknego, a nie słabego. Coś, z czego wyciągnę jakąś naukę także dla siebie i będę mogła powiedzieć sobie "ty też mozesz wziąć się w garść."

    I wiesz... Ty możesz mieć swoje myślenie, ja mogę mieć swoje... możemy pruć o tym na prawo i lewo, ale... chyba nie przebijemy się przez stereotypy i mentalność społeczeństwa. Tę "litość" nieraz tak żałosną po prostu sie buduje - wszędzie, w mediach, w gazetach, na bilbordach. Coś z cyklu reklam TVN-owskiej fundacji. Te dzieciaczki są nieraz ukazane w taki sposób, że nieraz człowiek patrzy na to i czuje gulę w gardle... I potem ludzie mają wpojoną taki "zmysł litości"... I jest to niezdrowe, szczególnie, kiedy to trafi na osobę, która tego nie znosi - jak Twój Brat.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wcale nie łatwo znaleźć ten złoty środek. I pewnie, że lepiej byłoby najpierw widzieć człowieka, a nie od razu go szufladkować ze względu na cokolwiek, ale... wiadomo, jak jest. Dołączę się do Asi wyżej, bo ja też czuję pewien podziw dla niepełnosprawnych, bo obserwuję i widzę, że czasem radzą sobie w tym świecie lepiej niż niektórzy "pełnosprawni" ludzie.
    I bardzo dobrze, że Brat tak zgasił ową panią :D Może i to faktycznie niegrzeczne, ale następnym razem przemyśli dwa razy, jak będzie chciała komuś "współczuć".

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy przeczytałam o słowach jakie skierowała do Was ta baba, to aż się we mnie zagotowało! Cholera jasna co to ma być w ogóle?!
    Nawet nie znajduję logicznego wytłumaczenia na kaliber jej głupoty!
    Twój Brat natomiast zachował się w tej sytuacji tak jak kobita sobie na to zasłużyła! Może Jego słowa rozświetlą jej we łbie pewne sprawy i następnym razem zanim kogoś poczęstuje swoim komentarzem to przemyśli go kilka razy!

    OdpowiedzUsuń
  17. Normalne ludzkie interakcje, o których piszesz, nie dla każdego są takie normalne. Czasem ludzie wykonując drobny gest, pomagając komuś, czują się jak superbohaterowie. Ja nie twierdzę, że to jest złe, bo gdy ktoś lubi pomagać, to ma z tego powodu satysfakcję, że kogoś uszczęśliwił, że komuś ułatwił jakieś zadanie, ale... niektórzy robią to na pokaz. Żeby inni widzieli i myśleli "jaki on porządny, pomógł, jaki wspaniały", żeby być w centrum uwagi. Nie chodzi im o sam fakt niesienia pomocy, a chęć wykorzystania tego dla własnych korzyści... dla mnie to po prostu żałosne.

    Ludzie niepełnosprawni są takimi samymi ludźmi, jak ludzie pełnosprawni. Co więcej, nie chcą litości, chcą być traktowani równo i wcale im się nie dziwię. Bo dlaczego trzeba obchodzić się z nimi inaczej? Ale ludzie tego nie mogą zrozumieć. Wtedy albo litują się do tego stopnia, że aż się chce rzygać, za przeproszeniem, są chamscy albo mają znieczulicę i nic ich nie obchodzi. Mało kto potrafi spojrzeć na to z innej strony. Nie wiem z czego to wynika, z wychowania, charakteru, otoczenia, po prostu tak jest, czasem to niezależne od człowieka. Ja nie mam nic przeciwko współczuciu, ale bez przesady. Mam wrażliwy charakter i niepełnosprawność ludzi sprawia, że mięknie mi serce, ale to nie znaczy, że zaraz podejdę do kogoś np. na wózku i powiem "oh, tak bardzo mi przykro", nie. Po prostu współczuję wewnątrz, nie okazuję tego. Z drugiej strony podziwiam takich ludzi, bo radzą sobie o wiele lepiej niż pełnosprawny człowiek. To takie jakby... zdrowe współczucie? Albo ułomność nadmiernie wrażliwego serca? O ile cokolwiek takiego istnieje...

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurczę co za babsko - mam tu na myśli tą panią, która współczuła Twojemu bratu, na dodatek twierdząc, że to Twój syn.
    Teraz tak rozkminiłam, że chyba masz rację, to ludzie mają jakiś problem, wymyślają jakieś bariery. To rzeczywiście ich mentalność ma ogromny wpływ na takie a nie inne postrzeganie osób niepełnosprawnych.

    OdpowiedzUsuń
  19. Piszę po prostu tak jak ja to czuję - kiedy patrzę na osobę tzw. niepełnosprawną to robi mi się smutno, że nie może ona odczuwać świata wszystkimi zmysłami i odczuwam automatycznie wdzięczność za to, że ja mam tak wiele. Zawsze staram się ukrywać swoje emocje, nawet jeśli się wzruszę (bo czasami można, uwierz mi), bo sama nie cierpię litowania się nad moją osobą, jeśli nie mogę pomóc, to nikomu nic po mojej litości.

    OdpowiedzUsuń
  20. W moim otoczeniu zawsze byli niepełnosprawni, traktowało się ich z szacunkiem, ale i normalnie, jak każdego z nas. Bo jak napisałeś, tak naprawdę każdy z nas jest ułomny i ma jakiś defekt. I ja właściwie tych wad nie dostrzegam czasem, nie mają dla mnie znaczenia i zachowuję się wobec wszystkich tak samo.
    Brat mojego partnera jest niepełnosprawny (po zapaleniu opon mózgowych) - czasem boli mnie, jak jest traktowany - jak ktoś gorszy, ktoś, kogo należy się wstydzić. I pamiętam, jaki wywołałam szok, jak byłam u nich pierwszy raz i poszłam się z nim przywitać. Nie zrozumiałam z początku, bo dla mnie to normalne, że witasz się ze wszystkimi domownikami. Jak się okazuje, dla ludzi, którzy z nim żyli na co dzień, nie było to oczywiste. I smutne jest to dla mnie do dziś.

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest straszne, że ludziom niepełnosprawnym chcą odebrać jakąkolwiek samodzielność. Przecież poproszą o pomoc, gdy będą jej potrzebować. Nie trzeba się litować.. Tak jest czy z niepełnosprawnymi, czy ze starszymi ludźmi. Jak masz 80 lat, to dom starców. Bo babcia jest samotna i nie da sobie rady, ale ona świetnie sobie radę daje. Chodzi, jest sprawna jako tako, ale mimo trudności jest niezależna. Nie powinno się odbierać tej niezależności żadnemu człowiekowi.

    OdpowiedzUsuń
  22. "Społeczeństwo po prostu nie umie wypośrodkować" - Trafna uwaga. Tak właśnie jest, od skrajności do skrajności. Wiesz, miałam w dzieciństwie wypadek, po którym zostałam kaleką i w sumie takie skrajne reakcje są najczęstsze. Ogólnie to mam pecha, bo spotykam się ze specjalnym traktowaniem, kiedy go nie potrzebuję (np. nauczyciel publicznie stwierdza, że mogę się spóźniać na lekcje, on to rozumie), a jeden raz, kiedy naprawdę się przewróciłam w autobusie i przydałaby mi się pomoc, wszyscy się tylko gapili.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pani powinna sobie darować ten tekst, ale Ty również nie powinieneś odpowiadać w ten sposób. Zgadzam się z stwierdzeniem, że kaleka to stan umysłu. To przykre, że wiele młodych, sprawnych ludzi właśnie takich jest, spędzają swój czas żaląc się przed komputerem i nie umiejąc żyć.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ludzie mają swoje problemy i swoje dziwne zachowania. Cholera wie jaki miała w tym zamysł tak naprawdę. Ale rozumiem wasze oburzenie.
    Jednak uważam, że nie da się tu znaleźć złotego środka. Bo każdy przypadek jest inny, po stronie "sprawnych" i "niepełnosprawnych" (cudzysłowie jest tu bardzo znaczące!) masz cały szereg jednostek ludzkich i każda inna.
    Fakt faktem, gdyby ludzie kierowali się czysto logicznym myśleniem, byli asertywni i jasno potrafili się wyrazić w każdej sytuacji, to byłoby idealnie. Jednak ideałów nie ma i nie będzie. A w moim osobistym odczuciu bardzo rzadko zdarza się ktoś, do kogo dociera i trafia pojęcie logiki.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dlatego mnie ludzie litości zazwyczaj nie okazują. Nie kleję się do nich, nie przytakuję wbrew sobie. a nieraz stosuję podobną strategię do Bruna xD Już dawno zauważyłam, że mnie się lubi albo przeciwnie, chce rozszarpać na strzępy/zamknąć w psychiatryku. Nie pozwalam sobie współczuć, ale większość niepełnosprawnych nie ma odwagi czy też pomysłu przełamania tego schematu. Każdy medalma dwie strony, niepełnosprawni też, odnoszę wrażenie, powinni coś robić. Choćby częściej pokazywać, że mają jaja - nie z pozycji np paraolimpijczyka, tylko człowieka... zwyczajnego, z zaletami i wadami :)

    OdpowiedzUsuń