Zaczyna się gdzieś w opuszkach
palców. Delikatne drżenie, przyspieszające tętno. Unoszą się,
wczuwają, że krew nie porusza się już leniwie, tylko zaczyna
wirować w żyłach, w tętnicach tworząc prawdziwy sztorm.
Zaczyna się w opuszkach palców, po
czym nagle przeskakuje pod powieki. One są cienkie jak pergamin,
okolone prostymi czarnymi rzęsami. Gałki oczu zaczynają poruszać
się pod nimi chaotycznie. Przesuwają się obrazy, jeden za drugim,
obrazy mówiące dźwiękiem. Nigdy nie umiałeś malować, więc
musisz malować muzyką.
To wszystko zaczyna się w palcach,
tych za długich palcach, zbyt szybkich, przebiegłych. Palcach,
które grają na niezliczonych instrumentach, tak jak kiedyś grały na kobiecych biodrach. Mówią, że ciało nie zapamiętuje, musi
doznawać, żeby czuć. Ale ty jak nikt wiesz, że to bzdura. Bzdura
jak mało która, bo twoje palce zawsze zapamiętywały każdy ruch,
każde czułe muśnięcie. Struny, smyczka, skóry.
To wszystko zaczyna się w palcach i
pod powiekami. Dłonie i oczy, jedyne rzeczy w swoim ciele które
lubisz, o których pozwalasz ludziom mówić, że są piękne. Tylko
w to wierzysz, gdy chcą połechtać twoje ego. Twoje ego przerasta
wtedy. Dwie rzeczy, które nie pozwalają ci spać i każą wstać
teraz, szybko. Dwie rzeczy, które są dla ciebie w tobie piękne
pewnie nie przez proporcje, kolor, kształt- ale przez to, że
pozwalają ci tworzyć. Przez to, że zawsze, ale to zawsze w nich
się zaczyna. W oczach widzisz historię, którą potem palce muszą
kazać instrumentom wyśpiewać.
Wszystko się zaczyna, krew rozpędzona
niesiona arteriami uderza w rzeczywistość.
Rozwierasz powieki. Wstajesz szybko.
Nie możesz spać już kolejną noc z rzędu.
Godzina, dwie. Zawsze masz problem ze snem, nie potrafisz spać,
nawet skrajnie zmęczony więcej niż cztery, pięć. Ale te noce
wymagają więcej. Pachną dziką zielenią, śpiewają pierwszymi
słowikami, widzą oczami ropuch wygrzebanych z ziemi, wchodzących
na żer. One też są drapieżnikami, mój drogi, mówisz sobie.
Ostatnio nie możesz spać, nocami, nad
ranem jedynie więcej medytujesz w pozycji lotosu, bo przecież to
pełnia, przecież to zjednoczenie z księżycem, Panią i Matką,
pozwalasz pierwotnej sile i miłości przepływać przez siebie.
Przepływać jak krew, gdy już jest po wszystkim, gdy inne
drapieżniki są zaspokojone. Medytujesz przy otwartym oknie, czasem
wchodzisz do swojego ogrodu i rozmawiasz z Lisem. Krukiem i Koniem,
znów masz w sobie wszystkie indiańskie dzieci i uspokajasz oddech.
Masz w sobie ojców i dzieci. Krople dawnej krwi, wiesz to. Ale to
gdy jest już po wszystkim, gdy już świta.
Bo to wszystko, co zaczyna się w
palcach i oczach jest żarłoczne. Zawsze było, ale ostatnimi
nocami, gdy tak pachnie zielenią, chce jeszcze więcej i więcej.
Nie traktujesz tego jak poświęcenie, jak spalanie, już nie. Dawno
odkryłeś, że ci, którzy mają się za cierpiętników w swoim
tworzeniu, którzy mają się za ofiary rzucające się na stos
sztuki odkrywają najmniej. Zachodzą tylko do połowy drogi. I może
są sławni, może mają pomniki po śmierci. Ale dla ciebie to już
gra nie warta świeczki, trochę zabawna nieraz. Dla ciebie samego.
Bo to wszystko, co zaczyna się w
palcach, nie chce się karmić zaszczytami. Więc gdy znowu cię
przebudza po krótkim śnie, gdy znowu każe wstać, jak przez cały
ostatni czas wstawało, wiesz, co robić. Podnosisz siłą woli swoje
nagie ciało, które jeszcze nie do końca zorientowało się, co się
z nim dzieje. Podnosisz, przeciągasz kości, aż trzeszczą staw. I
chwytasz za instrument.
Masz ich wiele do wyboru, gdy to
żarłoczne każe się nasycić. Masz ich wiele, żeby pokazać
emocje. Ale chwytasz ten, który jest ci najbardziej wierny, ale
jednocześnie najbardziej kapryśny Chwytasz ten, któremu zostałeś
zaślubiony eony czasu temu. Chwytasz ten, o którego mogą być
zazdrosne wszystkie twoje kobiety. Bo zawsze, zawsze to będzie
trójkąt miłosny- ty, ona i twoja muzyka. Twoje skrzypce. Nie
więcej, nie mniej. Zawsze będziesz zdradzał ją z muzyką. Cz
któraś kobieta wytrzyma taką zdradę, to, że wstajesz w środku
nocy i musisz chwycić za inne biodra, przesunąć po nich smyczkiem,
pocałować dźwięk? To nie ma znaczenia.
W te dziwne noce, kiedy też
przeglądałeś stare pamiętniki i chciałeś nad nimi zasnąć, w te noce, kiedy wspominałeś zmarłych, noce kiedy biegałeś nad jeziorem, a
potem obudziło cię to żarłoczne, w takie noce-to nie ma znaczenia. Bo nawet
jeśli ją zdradzasz, twoje palce myślą o zaciskaniu się na jej
biodrach. A ona nie musi o tym wcale wiedzieć. Nie musi wiedzieć,
że nie dotykając cię wcale, nie pozwala ci spać, w rozpaleniu, w
tym, jaką jest inspiracją.
Może to prawda że ją wykorzystujesz
w swojej głowie, może powinno ci być wstyd. Ale nie jest, masz
nadzieję, że nie tylko sama chce tworzyć. Bo przecież też jest twórcą. Ona chce nie tylko mieć pomniki stworzone twoją muzyką, pomniki, które cię drażnią. Masz nadzieję, że
chce być mimo to inspiracją. Choć dla niej to by była hańba, być
tylko muzą. Mało zaszczytne. Dlatego na razie się nie dowie, a ty
skomponujesz na biodrach swojej kochanki, przeciągać będziesz po
niej smyczkiem i tworzyć dla niej ósmą już kompozycję.
Ósmą już kompozycję, pachnącą tym
razem żarłoczną zielenią. Pierwsza była zimą, smagała mrozem,
kolejna biła obojętnością i stała się istną mszą, trwającą wiele godzin. Gdyby tylko mogła ją zagrać cała orkiestra. Spisałeś każdą nutę.
Ta będzie zielenią, dzikością i zielenią właśnie. Pełnią i rozszerzonymi oczami ropuch i kotów. Nie musisz spoglądać w jej oczy, żeby wiedzieć, z jaką pogardą przemieszaną z zachwytem by na ciebie patrzyła.
Ta będzie zielenią, dzikością i zielenią właśnie. Pełnią i rozszerzonymi oczami ropuch i kotów. Nie musisz spoglądać w jej oczy, żeby wiedzieć, z jaką pogardą przemieszaną z zachwytem by na ciebie patrzyła.
Pogardę wzbudzasz przecież zawsze,
człowiek mentalnie nieskładny, za miękki, za brzydki. Zachwyt właśnie wzbudzają tylko twoje dłonie i rozpalone oczy gdy grasz, myśląc o jej
biodrach i za te dłonie i oczy dziękujesz. Że chociaż w całej
swej potworności, byciu żałosnym dostałeś chociaż je. Czarne
oczy i szczupłe dłonie szybko zmagające się z dźwiękiem. Na
wgięty obojczyk od skrzypiec już zapracowałeś sobie sam, kolejną
obrzydliwość.
Grasz tak wiele godzin, dla niej w
swojej głowie, dla siebie w wyobrażeniu jej oczu. Grasz, aż krew
pulsuje w uszach, palce zaczynają boleć. Cieszysz się, że
wytłumiłeś poddasze, nikt w domu się nie obudzi, cieszysz się,
że możesz po prostu otworzyć okno, grać w księżycowym świetle
i nikt się nie domyśla.
Podróżujesz z nią przez dzikie lądy
i autostrad wszystkich Ameryk, rozrzucasz z nią ubrania na plaży i
liczysz morskie ryby. Zdobywasz z nią szczyty górskie i szczyty
rozkoszy. Wszystko to przez biodra skrzypiec i zmysłowe drganie
strun.
Cieszysz się grając dla siebie i dla
niej w swojej duszy i masz nadzieję, że wiatr, chmur i gwiazdy, a
może te ropuchy nawet z długimi językami zaniosą jej tą melodię.
Masz nadzieję, że nie przewraca się teraz z boku na bok, a muzyka
ją utula koi, przynosi jej wszystkie twoje dobre emocje.
Widziałeś ją w snach. To wszystko
się zaczyna w snach, niespokojnych, to drżenie palców natrętne
zaczyna się w snach. To żarłoczne zaczyna się, gdy widzisz
błękitne oczy.
Gdyby tylko zechciała powiedzieć, kim
jest naprawdę dla ciebie
Masz niejasne przeczucie, że tak
naprawdę znasz tą twarz i to co się w niej kryje, nie wydawało ci się, przecież gdzieś
ci majaczyła w tle. Ponoć nie można śnić o twarzach, których
się nie widziało naprawdę. Ale jesteś szamanem, mistykiem i wiesz, że
niemożliwe jest niemożliwym.
Masz niejasne przeczucie, że wszystko
niedługo się wyjaśni.
Jeszcze tylko trochę.
Jeszcze tylko trochę nieprzespanych
nocy i żarłocznego tworzenia
Kimkolwiek jesteś, gdziekolwiek
jesteś, moja muzo- dziękuję ci za inspirację.
...gdy ludzie, którzy mnie znają bardzo dobrze, pokazali mi tą animację, powiedzieli, że więcej nie trzeba dodawać. Że ja się w tym zawieram, a cała ta historia zawiera się we mnie. Że to stworzył ktoś, kto musiał mnie, Królika, podglądać przez dziurkę od klucza. I po tych nocach, tych ostatnich- zaczynam się z tym zgadzać. Tylko- kto teraz odwróci klepsydrę?
* * *
A więc tak teraz wyglądają Królicze
noce. Królik zawsze mało spał, sen nie jest dla niego. Ostatnio
jednak wszystkie senne siły traci na muzykę, która przychodzi
sama. Może nieraz tak naprawdę nie tworzymy sami, tylko to samo do
nas przychodzi?
Jeden z moich przyjaciół, z którym
dzieliliśmy duchowe sprawy, jeśli mogę to tak określić
powiedział, że często człowiek sobie nie zdaje po prostu sprawy,
że jest przekaźnikiem, pojemnikiem. Czasem to po prostu rzeka,
która przez nas przepływa- a w niektórych osobach może wylewać
na brzeg, rzeczywisty i oficjalny. Jak wiosenna rzeka wezbrana po
roztopach. Karmiąca potem pola zielenią.
Czy dziś kolejna taka noc? Bardzo
możliwe. Po koncercie człowiek może się jeszcze bardziej
zainspirować, zwłaszcza takiego zespołu jak God is an Astronaut. A
tak naprawdę..to nie o żadne inspiracje chodzi. Wystarczy zobaczyć
tamte oczy i...
Ale nie o tym jeszcze miałem. Bo potem
nie będę miał czasu.
Wiem, że niektórzy z was którzy tu
wpadają są wierzącymi chrześcijanami, jeśli nie większość. I
chociaż jestem innego wyznania, to tym wierzącym chciałem
życzyć...żeby te święta być może nie były tylko symbolem
umierania i zmartwychwstawania. A żeby były przede wszystkim tym
duchowym zmartwychwstawaniem. Bo chyba o to chodzi w tych świętach,
żeby po czasie jakiejś udręki, zejścia do podziemi, wzorem
Chrystusa się odrodzić? Nie znam się, to nie moja wiara, ale tego
życzę. Żeby były przepełnione „duchem” tak, jak powinny.
Żeby pomiędzy sałatkami i kiełbasami nie zgubić tego sensu, bo
jeśli się wierzy to się wierzy, prawda?
Ale nie tylko wierzący chrześcijanie
obchodzą święta. Bo jednak to wpisane w nasz „klimat”, jak
wszystkie zajączki i jajka ( będące niegdyś symbolem germańskiej
bogini Oastra, bogini wiosennej płodności, wiedzieliście o tym?)
symbolizujące wiosnę i zarazem Wielkanoc. Tym życzę po
prostu..złapania dobrego wiatru w żagle przez te parę dni.
Rodzinnej atmosfery, bo nieraz o to chodzi, o miłość jako taką,
nawet, jeśli święta obchodzi się symbolicznie. Jeśli siedzi się
przy tym stole jak ja, żeby Sisi było miło. I nie, to nie jest
hipokryzja. ( Zawsze mówię Sisi, że jajkiem mogę się podzielić,
bo to właśnie pogański symbol i się żartobliwie potem kłócimy,
czyje bardziej jest to jajko). To po prostu..kompromisy. Więc też
tym zajadłym anty-świątecznym ludziom życzę, żeby umieli pójść
na kompromisy i nie było problemów ze stawianiem na swoim.
Zrozumienia zresztą życzę wszystkim. Szacunku dla inności. Ale
chyba za daleko tu odchodzę.
Więc wszystkim już tak ogólnie życzę
po prostu dużo słońca i żeby się nie przejedli, bo ponoć to
nasza przywara narodowa, jeść za dużo w święta. A potem narzeka
się na wątrobę.
Ale chyba za bardzo się rozpisałem.
Czas teraz szykować się na muzyczno-
duchowe przeżycie, a potem...a potem się zobaczy.
Jak ty pięknie piszesz. Realnie, przejmujące.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek nie zazdroszczę nieprzespanych nocy. Gdy mi się taka zdarza, po paru godzinach sięgam po Lalkę Prusa i czytam. Parę stron i zasypiam.
Cóż, dziękuję:)
UsuńJa przywykłem w dużej mierze do bezsenności, po prostu mam dziwny organizm, któremu mało snu potrzeba. Aczkolwiek godzina, dwie to nawet dla mnie mało..co nie znaczy, że jakoś specjalnie zmęczony jestem:)
To ty masz swoje lekarstwo, u mnie takiego nie ma za bardzo. Muszę po prostu "paść" z wyładowanymi bateriami.
Dwie pasje: medytacja i muzyka.
OdpowiedzUsuńCzytając zastanawiałam się czy szukasz medytacji w muzyce czy muzyki w medytacji :)
Hm..dobre pytanie w sumie. Bo one nieraz się przenikają, choć są rozłączne. Można uznać, że to różne poziomy nieraz duchowych poszukiwań, o:) Ale naprawdę, trafne pytanie i muszę się głębiej nad tym zastanowić:)
UsuńTo właśnie zauważylam, że się przenikają :P Zastanawiam się, która z tych dwoch jest ważniejsza :P Strzelam, że muzyka :P
UsuńWiesz nie muszę wybierać, więc też nie będę:) Ale pewnie gdybym musiał, miałabyś rację:)
UsuńMasz piękne dłonie i oczy. Wierzę Ci. Cóż widzę je. Jak to ja. Przede wszystkim jednak masz piękną duszę i to czyni Cię pięknym w ogóle. A kto tego nie widzi... Ten bucem jest i tyle. Moje nowe ulubione słowo - buc:) Choć nie wiem czy kobieta może być bucem. Bo bucką chyba nie bardzo.
OdpowiedzUsuńMój Boże! Być "tylko muzą"!. Hańba?? Szczyt marzeń dla wielu...
Dlaczego Królik musiał zniknąć?? Już miało być tak pięknie!
Co do życzeń. Chciałabym Ci pięknie życzyć, ale nie wiem jak się życzy szamanowi, który swoją drogą kojarzy mi się cały czas z zabijaniem kogutów xD Jak coś mądrego wymyślę, napiszę:))
Um, cóż, masz po prostu niezłą wyobraźnię:) A ja po prostu, lubię je. Nic nie poradzę na swoją próżność w tym temacie:)
UsuńI um..cóż, dziękuję, chociaż, tego tak bym nie określił.
Widzę, że słowo cię zainspirowało XD I nie wiem nie może chyba być bucem, bo to się nie odmienia..ale nie wiem, nie chcę, żeby zjadły mnie feministki XD
Może musiał zniknąć, żeby historia w twojej głowie się nie skończyła?
Nie, nie zabijam kogutów do celów magicznych, to trochę bardziej skomplikowane XD I tak dzięki, już tam nic tworzyć dodatkowo nie musisz:)
Zawsze sobie włączam ten muzyczny dodatek, który dorzucasz do posta. I dziś tak patrzę, patrzę... "o kurde, animacja o Króliku" :D A potem przeczytałam, że już ktoś to stwierdził. Rzeczywiście, idealne porównanie.
OdpowiedzUsuńTo niezwykłe, jak bardzo drugi człowiek potrafi inspirować. Skłonić do medytacji. Pozwolić się zapomnieć... inaczej. Ej, jak tak czytam, to czasem kojarzysz mi się z Jimem Morrisonem, Szamanie ;D
Napisałeś tak piękne życzenia, że odpiszę tylko: wzajemnie. Dużo piękna Ci życzę na te święta :)
No tak ostatnio stwierdzam, że właśnie "moi ludzie" mogli mieć rację z tą animacją:)
UsuńOwszem, to jest niezwykłe, jak na siebie działamy. W ogóle, jak nieraz świat działa na nasz wewnętrzny wszechświat.
Jimem? XD Dżizus! XD
I dziękuję ci ślicznie:)
Popatrz, jaki sławny jesteś, już o Tobie animacje kręcą xD
UsuńW ogóle jesteśmy jak jeden, wielki organizm. Jedno napędza drugie :) Z Jimem :D No ale już, już, spokojnie xD
:)
No widzę właśnie XD
UsuńWiesz, ja nie mam nic do Jima, ja go właśnie bardzo lubię i dlatego się dziwię XD
to się nie dziw, tylko sie ciesz :P
UsuńDobra dobra:P
Usuńcieszę się, że się rozumiemy :P
UsuńPiszesz cudownie. Jak zaczęłam, to nie mogłam się oderwać ani na chwilę. Każde zdanie mnie przeszywało, coś niesamowitego. Takiego uczucia przy czytaniu jeszcze nie doświadczyłam. Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to, że odwiedziłeś mojego bloga, że zostawiłeś po sobie ślad i dzięki temu mogłam tu trafić. Teraz będę tu częściej.
Dziękuję za piękne życzenia. Jestem wierząca, a sama zapomniałam o tym duchowym zmartwychwstaniu. Tak to dobry moment na to, żebym się odbiła od dna. Zaczęła od nowa.
Tobie również życzę, aby ten czas był dla Ciebie owocny, jakkolwiek to zinterpretujesz.
Dziękuję, cieszę się że..mogło się podobać, tak to nazwę:) Cóż, więcej...nie zamierzam przestawać pisać XD
UsuńWięc chyba mogę się też cieszyć, że mogłem o tym jakoś przypomnieć:) Bo właśnie to taki dla niektórych symboliczny czas..więc dlaczego by nie:)
I dziękuję bardzo:)
Skasował mi się komentarz przez internet ;/ wrrr....
OdpowiedzUsuńCo ja chciałam...
A! Animacja mnie powaliła :) Taki tam Króliczek :D
I ja uwielbiam tworzyć nocą, rozmawiać nocą... Mam wrażenie,że wtedy nikt nic nie widzi.
Nie znoszę jak mi się kasuje to, co raz napisałem XD
UsuńTo chyba dobrze, że się podobała XD
Wiesz..mi się wydaje, że widzi się wtedy więcej. Ale nie oczami po prostu.
To też :) ale chodzi,że nikt inny nie zauważy tego jak ja, że jestem hmm "bezpieczna" :)
UsuńRozumiem:)
UsuńWiesz, to naprawdę piękne, że życzysz tak od serca. :) Myślę nawet, o ironio, że Ty lepiej pojmujesz rzeczywistość chrześcijan, niż połowa z nich. W takim razie zastanawiające jest to, dlaczego chrześcijaństwo przegrało, na rzecz innego wierzenia. Ogólnie mnie zawsze interesowały ludzkie światopoglądy i mogłabym o tym rozmawiać godzinami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrego i owocnego czasu, abyś później tylko uśmiechał się do swoich wspomnień. :)
Nie wiem czy lepiej, bo jednak jestem troszkę z boku:) I w sensie- dlaczego przegrało u mnie, tak?
UsuńI cóż, było miło:)
Ty chyba cały jesteś muzyką ;]
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia ;) Ja od siebie życzę Ci tak dla odmiany, by ten czas był dla Ciebie inspiracją do tworzenia ;) Nie wiem dlaczego tak, piszę to, co czuję ;)
Pozdrawiam.
Już to określenie "jesteś muzyką" akurat słyszałem:)
UsuńI cóż, mam nadzieję, że życzenia się spełniły- i dziękuję za twoje:)
Też gdzieś słyszałam/czytałam, że my sami niczego nie tworzymy, jesteśmy tylko narzędziami, którymi ktoś się posługuje. A ja jednak chciałabym wierzyć, że to, co robię, jest 'moje'.
OdpowiedzUsuńDobrze jest mieć pasję, nawet jeśli czasem nie daje spać po nocach. :)
Wiesz.to też można rozszerzyć na dylemat, co tak naprawdę w nas jest nasze;)
UsuńI owszem. Nie wyobrażam sobie, jak by było bez tego.
Coś wiem o nieprzespanych nocach. Pomimo pięknego stylu pisania przywiało negatywne emocje.
OdpowiedzUsuńCóż, przepraszam, nie miałem takiego zamiaru. Ale właśnie każdy spoziera przez swój pryzmat.
UsuńAch z chęcią bym posłuchała jak tworzysz. Uwielbiam ludzi, którzy tworzą, tak samo jak lubię słuchać i patrzeć jak ktoś tworzy. To jest takie pełne energii :)
OdpowiedzUsuńTa animacja jest świetna i przerażająca zarazem. No, ale pokazuje, że życie nie trwa wiecznie :)
Dziękuję za życzenia, a ja tobie życzę miłości przede wszystkim :) Bo w sumie to najważniejsze. Ja niestety wszelakich świąt nie znoszę. Handel niszczy magię.
To możesz kiedyś wpaść na Ogrody albo jak będę gdzieś grał XD
UsuńBo nie trwa i to jest w nim też piękne :>
Mam nadzieję, że jednak święta były udane:)
Pięknie napisane! Sam sposób podejscia do muzyki jest ciekawy.
OdpowiedzUsuńKolejna rzecz której o tobie nie wiedziałam: że chrześcijaństwo nie jest twoją wiarą. Ale widać,ze masz pojęcie o symbolach.
Słyszałam już kilka razy o znaczeniu choinki na Boże Narodzenie, ale o znaczeniu zajączków jeszcze nie.
Dziękuję za życzenia. Nawet nie wiem czego Ci życzyć. Hm..życzę wszystkiego dobrego,abyś miło spędzał czas.
Um,cóż, dziękuję:)
UsuńAno nie jest, ale wiesz, byłem chrzczony i tak dalej. Tylko cóż, zmieniłem wiarę jeśli można to tak powiedzieć i złożyłem nawet apostazję, więc cóż:)
I cóż, dziękuję, było miło:)
Najgorsze w natchnieniu jest to, że przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i niestety, nie da się tego "zapamiętać" i odłożyć na później. Ale z drugiej strony - lepiej nie spać w nocy z takich powodów, niż z innych :D
OdpowiedzUsuńA mi się czasem zapamiętać udaje:)
UsuńI to fakt, lepiej w ten sposób niż czas dajmy na to, marnotrawić jakoś :)
Przeszywasz mnie słowami. Nigdy w ten sposób nie myślałam o natchnieniu. Że jest gdzieś w oczach i w palcach. Idąc tym tropem, to u mnie tylko w oczach ;) Chociaż palcami stukam w klawiaturę...
OdpowiedzUsuńI tak, podzielam zdanie Norrie, właśnie z natchnieniem tak jest. Trzeba to od razu spisać, zagrać, bo przepadnie. "Można odkupić łóżka, stoły, komody, ale nie sposób odkupić idei!" :)
Um, cóż, dla mnie właśnie jest takie, nieraz cholernie żarłoczne i wymagające :)
UsuńI czasem wiesz, to nie oczywistości chodzi. Bo ja powinienem raczej mówić o uszach a nie oczach, czyż nie?XD
A mi się czasem udaje jakoś zapamiętać. Nie wiem jak, ale zdarza się zapamiętać.
Jejku jak genialnie napisane ;o coś niesamowitego ;o
OdpowiedzUsuńCóż, dziękuję:)
Usuńa ja Ci powiem,że od kiedy jestem w domu... to mogę spać bez oporu, ciężko jest mi się obudzić...czuję się taka bezpieczna ;-)
OdpowiedzUsuńJa po prostu mam taki organizm, nic nie poradzę:)
UsuńSuper blog, zapraszam do siebie, jestem nowa :)
OdpowiedzUsuńOk, dzięki XD
UsuńBardzo organiczny opis procesu twórczego. Ja nie tworzę muzyki, ale piszę bardzo dużo i muszę się zgodzić z tym, że to samo przychodzi i z człowieka się wylewa. I nie da się tutaj odwrotnie.
OdpowiedzUsuńBo to jest wręcz w organikę nieraz wpisane że tak to ujmę:)
UsuńI to prawda:)
jak możesz normalnie funkcjonować po tak krótkim śnie? normalny człowiek potrzebuje 8-7 godzin... masakra. nigdy nie rozumiałam takich ludzi...
OdpowiedzUsuńsztuka... sztuką można się dzielić. zawsze zazdrościłam taki ludziom, jak Ty, że mimo, iż robisz coś dla siebie to możesz jednak pochwalić się tym innym, czyli muzyką, grą na skrzypcach.
Nie wiem, jak mogę. Po prostu mój organizm nie potrafi nawet spać więcej niż 4-5 godzin nie jestem w stanie spać dłużej. Zmieniło się to tak od czasu śpiączki, niektórzy się śmieją, że wyspałem się wtedy na zapas:) I funkcjonuję dobrze, mam mnóstwo energii..ale pewnie odbije mi się to na starosć.
UsuńJedna sztuka jest bardziej, druga mniej kameralna..ale każdą się można jakoś tam pochwalić:)
byłeś w śpiączce? jak długo i dlaczego? (przepraszam, że jestem wścibska...)
Usuńno, niby tak, ale mnie zawsze wkurzało to, że moich "wierszy" (jak patrzę na nie z perspektywy czasu to się zastanawiam jak ja mogłam coś takiego napisać) nikt nie rozumie jak je komuś pokazywałam.
Miałem nazwijmy to wypadek o którym niekoniecznie chcę opowiadać. I miałem 14/15 lat. Bo to akurat w okolicach urodzin wypadło. I parę tygodni tylko, więc w sumie..to jak nic:)
UsuńWierszy się nie rozumie, wiersze się czuje:>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć takie pióro jak ty, pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że potrafisz spać tak krótko, ja potrzebuję przynajmniej 8 pełnych godzin, bo inaczej mój organizm nie funkcjonuje normalnie. I mnie to boli, bo spanie zawsze wydaje mi się być marnowaniem czasu. A noc taka piękna, twórcza...
Ale!
Ostatnio za dnia cierpię na brak jakiejkolwiek weny, a przychodzi ona dopiero już kiedy dawno leżę i błądzę gdzieś na granicy snu. Wtedy tak nagle uderza mnie pomysł i wstać muszę, nawet jeśli to środek nocy a jutro z rana szkoła. Tak powstaje większość moich rysunków i notatek w dzienniku.
Cóż, doskonałe podsumowanie Norrie i Królowej Karo, zgadzam się całkowicie. Raz odłożyłam pewną bajkę (uwielbiam pisać bajki, chociaż żadnej jeszcze nie napisałam do końca) na później i to zupełnie nie zadziałało. Od tamtego czasu nawet w łazience robię notatki i szkice. I na matematyce zdarza się też.
Pozdrawiam!
Cóż, dziękuję, chociaż to chyba komplement na wyrost:)
UsuńPo prostu każdy ma inne potrzeby. Śpię mało ale za to jem bardzo dużo to jakiś minus ciężko mnie utrzymać XD I czasem mam wrażenie, że to nie jest marnowanie życia...może dlatego, że sam mało śpię, ale właśnie nieraz mam wrażenie, że coś przez to tracę.
Może wtedy po prostu mózg wchodzi na "inne fale", bardziej nocą, sennie, dostraja się twórczo?:>
A mi właśnie nie zawsze to ucieka te pomysły więc...nie wiem jakim cudem, skoro wszyscy właśnie piszą, że jak się od razu nie spisze to pomysł nie wróci XD
Zanim dotarłam do informacji, że to o skrzypce chodzi, byłam przekonana, że opowiadasz o pisaniu książki, bo mając talent dotworzenia takich opisów, chyba musisz pisać coś innego - poza blogiem?... Święta kościelne to zawsze dla mnie kontrowersyjny temat - uważam, że tak naprawdę są dla praktykujących w danym kościele. Pozostali wykonują te wszystkie ustalone przez kościelną tradycje gesty, nie wiedzieć czemu. Piszę z poziomu osoby wierzącej aczkolwiek niepraktykującej. Wiem, wiem, ksiądz mówił sto razy, że taki ktoś nie istnieje, ale cóż mogę poradzić, że czuję obecność Boga w sobie i otoczeniu. I kościół wydaje mi się po prostu zbędnym pośrednikiem.
OdpowiedzUsuńOwszem, piszę inne rzeczy, ale to nie są żadne dzieła i są raczej do szuflady:)
UsuńI jasne, masz rację. Tylko u mnie w domu część ludzi to katolicy, faktycznie praktykujący i tak dalej więc ja po prostu na przykład w święta im towarzyszę:) Nie robimy sobie wojen religijnych XD
I to już nie mi oceniać. Ksiądz ma swoją opinię, a ty robisz jak czujesz, jak potrzebujesz- i chyba to się właśnie liczy:)
Muszę coś dodać: u mnie też towarzystwo mieszane i z reguły się poddaję, żeby nie psuć atmosfery. Ale to nie zmienia faktu, że myślę tak jak wyżej o praktykowaniu świąt przez faktycznie nie praktykujące (w 100% składzie) rodziny. Zresztą sens tej wypowiedzi można by rozciągnąć na inne sprawy, które załatwia się w kościele, ale dość już kobieto, bo nie o tym przecież była notka. Reasumując: nie wiem jak wychodzi Ci gra na skrzypcach, ale słowem władasz świetnie, zatem dalszych sukcesów w obu sferach życzę. [:-)
UsuńRozumiem mniej więcej o o ci chodzi, takie przejmowanie tradycji na siłę, gdzie w ogóle na co dzień tej tradycji się nie szanuje. Chodzenie na święconkę chociaż do kościoła się nie chodzi w ogóle i tak dalej.
UsuńJa po prostu siedzę przy jednym stole i nie narzekam, no XD
Po prostu chyba...dużo ludzi wierzy już, bo wypada, a nie faktycznie wierzy. Smutna prawda.
I co z tego że nie o tym XD To jest temat który zawsze można poruszyć:)
Osobiście uważam, że zdecydowanie lepiej wychodzą mi skrzypce:)
No właśnie - trafiłeś w sedno moich myśli!
UsuńCo by tu napisać... Trudno komentować czyjeś słowa, które już wszystko powiedziały. Szczególnie, gdy nic nie mogę do nich dodać. Może to, że dla mnie cudem był sam fakt, że mogę grać. Nawet jak nikt nie słucha. Mogę sama dla siebie tracać struny gitary i słuchać, czy to jest melodia mojej duszy.
OdpowiedzUsuńSkrzypce... Dobrze, że nie trąbka, jedyny instrument, którego nie lubię, kojarzy mi się z pychą pogrzebów i chamskimi zabawami wiejskimi. Skrzypce kojarzą mi się bardzo dobrze.
To ciekawe, jak niewierzący czasami o wiele lepiej rozumieją idee chrześcijaństwa. Dziękuję za życzenia, choć jest już po świętach, i doskonale wiem, że były równie beznadziejne, co rok temu i za rok.
To chyba dowcip natury, że lepiej się tworzy, lepiej się myśli nocą. Zazdroszczę nie-potrzeby spania, to chyba najbardziej przydatna umiejętność, jaką znam.
No, wyciszony strych to tez rzecz przydatna. Chociaż droga rodzinka nie ryczy z dołu błagając o chwilę spokoju.
Naprawdę fascynujący blog, miło, że mnie znalazłeś ;D
Bo tu nie chodzi o słuchanie. Tylko po prostu...człowiek w muzyce, w tym momencie czy szarpania strun, czy śpiewu się spełnia. To jest dla jego duszy nieraz po prostu i tyle starczy:)
UsuńA ja trąbkę raczej kojarzę z jazzem i latami 20-tymi XD
Ale ja jestem wierzący- tylko wyznaję inną religię:) A czemuż beznadziejne?
I wcale nie dowcip, po prostu jest jak jest:)
I hm, dzięki:)