poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Przez pewne daty, pewne dni muszą być radością życia, widzianą poprzez łzy i tęsknotę, czyli pewien list do zaświatów.

Vince,
muszę z tobą porozmawiać. To, że już nie istniejesz, nie znaczy, że nie mogę. Przecież rozmawiamy to, że nie żyjesz tutaj, nie znaczy, że nie możesz żyć w mojej głowie. W moim sercu. Bo przecież przyjaciele są od serca, nie od rozsądku.
Śniłeś mi się. Znowu byliśmy w tym tandetnym barze, jeny, jak ja nie cierpiałem tego miejsca. Za to ty tam kochałeś chodzić, może przez to, że łatwo tam podrywałeś kolejne dziewczyny. Ale śniłeś mi się. Czy to jakieś znaki, które dajesz mi zza tamtej barykady? Znaki, żebym znowu nie spieprzył wszystkiego przez własną niewiarę? Niewiarę w siebie?
Niby zawsze mówiliśmy zgodnie, że sny to nic innego jak drugie, a może więcej żyć, które wiedziemy równolegle. Teoria płaszczaków, mówi ci to coś stary? Dowiedziałem się już, jak to nazwać. Choć, może nie do końca oddaje ona to, w co wierzyliśmy. W co ja nadal wierzę. Ale..ty nieraz śmiałeś się z moich wiar, moich szamańskich poszukiwań. Więc lepiej to zostawmy, cholerny ateisto.

Chcę z tobą porozmawiać, jak zawsze, gdy nie wiem co zrobić. Tylko ty tak solidnie potrafiłeś opierdolić, gdy wpadałem w swoje marudzenia chwilowe. A dzisiaj jest ten dzień. To będą te moje zwyczajne żale, przerabiane nieraz przy piwie, pomrukiwane nieraz przy grach i przebąkiwane w tak nieznaczący sposób, że tylko ty potrafiłeś się tego domyślić stary. Wiesz, mam jeszcze Fridę, Kaśkę, Majkiego, paru innych ludzi do pogadania...ale z każdym jest inaczej, ogarniasz stary, co nie? No właśnie.

To sobie pomarudzę, dobrze? Chociaż nie mam powodu. Życie przecież nie wali mi się na łeb. Nie sądź, że jestem nieszczęśliwy czy coś, to nie to. Po prostu...to też ten dzień. Bez wyjaśniania. Chociaż dobra, mam argument stary, uwaga. Widzisz, Vincent, ja pamiętam, że tego dnia właśnie, dwa lata temu powiedziałeś mi, że umierasz i że nie ma już ratunku, że konowały spieprzyły sprawę. Raz się nie myliłeś- spieprzyły na tyle, że parę miesięcy później recytowaliśmy dla ciebie, zmarłego, pod niebem twoje ulubione wiersze. Chyba dobrze, że nie chciałeś zwykłego pogrzebu. To by nie było w twoim stylu. Ale nie o tym miałem. To już się nie liczy, to było. To nawet..dobre, chociaż czuje się pustkę. Wiem, znowu gadam jak potłuczony.

Wiesz Vincent, ja właśnie czasem mam takie dni, że uwierają nie drobnostki. Dzisiaj jest ten dzień, więc ja zaszyję się po swojemu, będę tylko udawał przed innymi, w domu, odpowiadając na wszystkie maile, telefony bo te wiecznie się urywają ostatnio, że jest dobrze.
A może to nie udawanie, wiesz. Bo jest dobrze. Tylko to...nawet nie wiem jak to nazwać. Naprawdę stary, może i mam duży zasób słownictwa, ale tym razem nie wiem, jak to określić. To po prostu. Niech tak zostanie.

To drobnostki więc mnie uwierają dzisiaj, ale zawsze życie składało się tak naprawdę z drobnostek. Wielkie szczęścia i wielkie tragedie dotykają nas rzadko. Takie szczęścia jak ten dzień gdy wygraliśmy na jakimś wiejskim festiwalu dla ciebie kurę podczas podróży i tragedia, jak twoja śmierć w sierpniu. To się zdarza czasem. Reszta to drobnostki jak dziś.

Czuję się w jakiś sposób winny, wiesz? Wobec zobowiązań, wobec tego, co obiecałem. Bo mimo że spełniłem to, o co prosiłeś, postarałem się ze wszystkich sił, dla twojego syna, dla tego, co zostawiłeś..to nadal mam niejasne poczucie winy stary.
Możesz mieć mi to za złe, możesz krzyczeć w mojej głowie. Ale już wiem, nie mogę wiecznie gonić duchów, zarazem przed nimi uciekając. Wiesz, byłem dzisiaj na Wildzie. Wracając z pracy nie mogłem nie pójść tam, w sumie- zboczyć z drogi. Silniejsze od rozsądku stary. Mi go zawsze brakowało- i miałem go mniej niż ty w pewnych kwestiach. Nie śmiej się, ja wiem, że to ty miałeś papiery na bycie wariatem ale...no wiesz sam.

W każdym razie, poszedłem tam. Przypomniało mi się to stare mieszkanie z wysokimi sufitami i nieszczelne okna, które zostały wymienione, tylko dlatego, żeby nie przeziębiło ci się dziecko. Byłem tam i nie mogłem się oprzeć, by do tego mieszkania nie podejść. Wszedłem jak zwykle, jak zawsze, nie od frontu, gdzie wszyscy uderzają, ale wejściem dla przyjaciół. Tylko tak przecież otwierały się drzwi, inaczej żadne dzwonienie nawet pół godziny nie pomagało. Ta twoja wieczna paranoja, że to ktoś nieproszony, ktoś, kot chce wdepnąć z butami. Zaproszenie do ciebie, więc można było uznać za zaszczyt. Zaproszenie do tego życia, choć nigdy nie dawałeś go wprost, nawet mi. Po prostu gdy spiłeś się, musiałem cię do domu zanieść prawie.
Chyba tylko pijany byłeś na tyle odważny. Bo całe twoje życie przeszywał lęk wobec ludzi i ….
Za dużo słów wyrywało ci się zawsze wtedy z korzeniami spod języka. Słów z duszy. Twoje serce miało takie skryte drzwi, wiesz, stary? I nie mów, że jestem za sentymentalny, tak pamiętam jak zawsze się śmiałeś, że z tym sentymentalizmem powinienem się urodzić babą. No może. Ale twoje serce jak dla mnie, bo ja ludzi sercem czuję, miało ukryte drzwi.

Nigdy od frontu, tam nie można było ciebie zaskoczyć. To mieszkanie było tobą, sekretne wejście gdzie prowadzi się Białego Królika po wypiciu sekretnej flaszki, trunku, który co prawda nie zmniejsza, ale pomaga. Które Alicje powpadały do dziury i znalazły Szalonego Kapelusznika? Tak tak stary, tą Alicję pamiętamy wszyscy, ale nie warto o niej wspominać, co?

W każdym razie nie mogłem się oprzeć i tam poszedłem tam. Zastukałem gdzie powinienem, nic nie odpowiedziało. Ani szczekanie psa, ani miauczenie kota. Ani dziecięcy śmiech. Po prostu było pusto. Pusta komora serca, pamiętasz to opowiadanie, Vince? To które ci napisałem. To o tym, jak komory serc mieszkań mogą się zrosnąć.

Zapomniałem dodać, że tak naprawdę zrastają się ludzie. Zapomniałem ci o tym powiedzieć wcześniej.

Może dobrze, że było tam pusto. Nikt nie bezcześcił śladów stóp i śladów po...po ostatnim. Ktoś doczyścił podłogę? Zostanie plama? Frida mówiła że to posprząta, bogowie, wtedy naprawdę zawiodłem, nie mogłem umyć tej krwi. Wybacz stary. Naprawdę jeden raz nie mogłem. Ona mówi że to nic, że nie szkodzi. Ale ja do dzisiaj sobie pluję w brodę. Dobrze, że oboje mamy jeszcze i ją, co? I paru innych ludzi. Mamy. Mieliśmy. Nie wiem, jaki czas będzie tu stosowny stary, sorry.

Ważne, że to mieszkanie będzie miało życie, za parę lat, gdy dorośnie twój syn. Zostawiłeś mu to zabezpieczenie, przekazałeś w testamencie. Ale tak naprawdę przekazałeś serce. I tego serca trzeba bronić. Martwię się o to, co po tobie zostało, martwię się, że ktoś rozwieje niematerialne prochy i zgasi śmiech. W tej zupie zostanie tylko gorycz. Królowa Kier zetnie łeb nieszczęśnikowi.

Muszę walczyć o to, ale nie mam momentami siły. Wiesz, ja czasem też jestem cholernie zmęczony. Nie mówiłem ci o tym, jak nieraz się męczę, jak nie mogę złapać oddechu. Bo potem sobie radzę ale...
Chwilowo nie mam siły i nie pytaj mnie, czemu, nie musztruj mnie. Wiem że uwielbiałeś mnie opierdalać a ja ciebie za wszystkie głupoty, za to „powinienem nie żyć”. Wiem, że za mocno ci nawet przyłożyłem. Ale należało ci się. Nie wiem, czy dzisiaj mi też się należy? Nie mam pojęcia Vincent. Kto chce, niech rzuci we mnie kamieniem. Ja...ja nie wiem. Dzisiaj nie wiem.

Pamiętasz, jak kiedyś rozmawialiśmy, i pijana Frida nazwała mnie puszkiem?
Dlaczego puszkiem?”- zapytałem wówczas rozbawiony do granic. Znowu włączyły się jej dziwne pomysły. A wtedy ty wzruszyłeś ramionami, równie pijany. „Ty Indie cholero będziesz puszkiem, bo pozwalasz chwilowo dostrzec jej- a może i mi- miękkość świata. A jak jest miękko, jest ciepło, robi się wesoło”.
Wiesz, to był absurd. Ale miły absurd. Może ja lubiłem być „puszkiem”. Może to łechtało moje ego? Jak nikt wiesz, jaki egocentryczny jestem nieraz. Że mi głupio jak ktoś mi mówi takie rzeczy, ale to miłe ostatecznie.
Byłem więc puszkiem. Ale to miało swoją cenę zawsze. I ma nadal. To zmęczenie nieraz.
Puszek, dobre sobie. Naprawdę, dzisiaj nawet, gdy to piszę, chce mi się śmiać. Dwa pojeby z was zawsze były. Jak się spotkaliśmy, zawsze coś dziwnego wymyślaliście we dwójkę.

Sprawiałem, że robiło się ciepło, miękko, radośnie? Teraz sam chwilowo, tego wieczoru, nie mogę tego wykrzesać. Tylko dzisiaj stary, już nie krzycz.
Czasem każdy musi mieć gorszy dzień, prawda? Przyszła kolej na mój. Jutro, już obiecuję, będzie dobrze. Będzie jak zawsze. Będę tym jebniętym puszkiem, będę Królikiem, będę Indianerem tańczącym w słońcu i deszczu. Ale dzisiaj...pamiętam i męczą mnie drobnostki.
Męczą mnie, chociaż wiesz co stary? Jest parę osób, z którymi dzisiaj właśnie chciałbym może pogadać. Ale niektórzy...nie mogą o tym wiedzieć. I wiem, wiem, nie mogę czekać, aż się zorientują. Ale jutro nie będzie miało to znaczenia, będzie już jak zawsze, będzie Króliczo wesoło. Ale dzisiaj...źle jest stary. W tym momencie jest kurewsko źle.

Wiem, że trzeba doceniać życie, z dnia na dzień, jego gorycze, słodkości, wszystkie smaki. Wiem to doskonale, do cholery! Przecież- to ja nie pozwalałem ci tyle razy z tych smaków zrezygnować. „Zawsze jesteś nie w porę, byłoby po kłopocie”, powiedziałeś mi kiedyś. Po kłopocie? Chciałem wtedy cię rozszarpać na małe fragmenty. Rozkwasiłem ci wtedy ten cholerny pysk a ty..nawet się nie broniłeś.
A potem pozwoliłem ci zrezygnować z życia, ale to już był inny czas. To już nie było życie, nie było smaku i to nie tylko w twojej głowie, nie było go naprawdę. Spadły gwiazdy, ciało stało się zimne. Rano tylko otwórz drzwi, zobaczysz kogoś, kogo już nie ma. Wtedy można było zrezygnować w życia, wtedy mogłeś odejść i gdy tak o tym myślę- zaczyna mi być wstyd.

Tamtej nocy powiedziałeś, żyj za nas oboje i powiedz wszystkim, którym znałem, żeby żyli tez trochę za mnie. Nie łapali powietrza i nie więzili chimer. Tego chciałeś dla nas wszystkich, których pokochałeś. Bo tak naprawdę- tylko wariaci umieją żyć do końca, czuć smak życia, bo ono ma posmak szaleństwa. Chciałeś przekazać ten jego rodzaj, prawda? Żyją też ci, co umierają, ale też ci, którzy kogoś stracili.

Noce są długie
Ale lata są krótkie
Kiedy żyjesz”*


Udało ci się, wiesz? Zawsze musiałeś wkręcić się jak śrubka w mechaniczne serce, musiałeś sprawić, że jest mi głupio. Głupio, gdy gadałem złe rzeczy, gdy miałem problemy a ty mnie kopałeś po głowie mówiąc, że mam żyć. Brakuje mi momentami tego, wiesz? Ale to nieważne już. Radzę sobie, mam to twoje kopanie już w swojej krwi..chociaż tak naprawdę byłeś hipokrytą stary, wiesz? I nie fochaj mi się tu. Byłeś. Z tymi próbami samobójczymi a mi mówieniem „smakuj życia dzieciaku” jak byłem jeszcze taki młody. To było momentami nie fair.

Więc chciałbym teraz na ciebie nakrzyczeć, zbesztać cię, nie masz prawa! Śmieszne- to ty mi zawsze tak krzyczałeś, prawda? „Nie wtrącaj się od mojego życia”, „nie chcę kogoś widzieć, to nie chcę, jestem dorosły”, „nie chcę żyć, moja sprawa”, „nie przeżyjesz życia za mnie”, „nie mów mi, że mam prawo ją kochać”. Zwłaszcza to ostatnie, co?
Zawsze te wytarte „nie mów mi, nie każ mi, nie rób za mnie”. Miałeś rację, o bogowie, nikt za ciebie życia by nie przeżył, ani ja, ani Kaśka, ani Frida, ani nikt inny.

Choć zapomniałeś jednak o jednym- twoje życie nie jest tylko twoim życiem. Czasem bywało jedną nocą, szalonym wspólnym piciem, słowem, wierszem, potrafiłeś cudze życie odmienić i zostawić tak głęboki ślad, że nieraz nie można oddychać, gdy ciebie już nie ma stary.
Zapomniałeś, że odpowiedzialność sięga dalej, niż tylko twoje oczy, ale to teraz nie ma znaczenia, jest jak jest. Podziwiam cię i tak za inne decyzje, podziwiam cię za siłę do walki, za załatwienie wszystkiego tak, że nawet Królowa Kier nie może tego odkręcić. Na finiszu dałeś czadu.

Ale zawsze mówiłeś, że nie mam się wtrącać. Życia za ciebie nie przeżyję, miałeś rację, zrobiłeś to po swojemu- i cholernie każesz mi właśnie w dzień, kiedy chcę się nad sobą użalać, o tym pamiętać.

Chciałbym cię za to opierdolić, przyłożyć znowu, bo teraz ty masz siłę a ja potrzebuję postawienia na nogi w drobnostkach. Bo dzisiaj jest ten dzień.
Nic tak naprawdę się nie dzieje, ale „nikt za mnie życia nie przeżyje”. Wiem o tym i dlatego szkoda czasu na użalanie- nigdy nie wiesz, kiedy coś się stanie. Dałeś mi cholerną lekcję życia swoim paromiesięcznym wykładem o tym, jak należy odchodzić, dumnie i z honorem. Dałeś nam wszystkim lekcję wspaniałego życia, bo tylko po takim życiu zostaje aż taka pustka. Nie tylko ja to odczuwam, ostatnio gadałem o tym z Fridą. Jej też brakuje tych rozmów na moście i na dachu opuszczonego budynku. Jak cholera.
Puste mieszkanie, puste serce. I nawet w ten poniedziałek, gdy mi po prostu, po ludzku jak każdemu źle, gdy sobie wyolbrzymiam- nie umiem się nad sobą użalać, daję sobie w policzek, swoją, ale trochę i twoją ręką. Tak, wiem, robiłem tak, zanim ciebie zabrakło,, ba, nawet zanim ciebie poznałem, ale teraz robię to dwa razy mocniej. Inaczej. Skuteczniej może.

Smak życia. Smak wiosennej sałaty i wykwintnego sushi. Smak jajek w koszulkach na kaca, to ty jako kucharz z wykwintnej restauracji nauczyłeś mnie je gotować. Zapach najlepszej szarlotki mojej babci, sam mówiłeś, że gotuje jak anioł piecze jak anioł i chcesz ją w swojej kuchni.
Dalej poznawałem smaki sam. Smak, to co najważniejsze.
Życie ma smak, który trzeba odkryć samemu, nikt za nas tego nie zrobi. Wiedziałem to zawsze, wiem wiecznie, nawet podświadomie, wyczuwam przez skórnie. Wiedziałem nawet jak miałem problemy z sobą jako ten dzieciak. Wiem to teraz i doceniam szczegóły, czasem mi tylko ich brakuje, przez chwilę, wiesz Vince? Tak musi nieraz być, musi brakować. Brakowanie też jest dobre. Bo potem pozwala zrozumieć, co jest tak cenne.
Czasem każdy ma gorszą godzinę. Ale odwiedziłem dzisiaj puste serce, swoje serce i odkryłem w nim tak wiele! Pomimo pustki, wszystko ma swój czas, wszystko ma swoje miejsce a pustka- cóż, ma też swoją wartość. Nikt nie zaklei tej dziury, jak tej po gwoździach w twoim mieszkaniu tej dziury którą zrobiłeś przy remoncie, ale nieraz zaklejać nawet nie wolno. Nie godzi się.

Kocham swoje życie. Kochałem kiedyś, choć było trudniej, bo byłem tym pokaleczonym szczeniakiem, kocham teraz, kocham słodko gorzki smak. Bo jest moje, bo trwa. Bo nadal mam szansę, nadal mogę, muszę się tylko kopnąć w tyłek, gdy odpocznę i ruszyć do dzieła. Tacy jak my się nie poddają, prawda stary? Tacy jak my, popieprzeni totalnie. Przecież ty do końca się nie poddałeś, żyłeś swoim życiem, zrobiłeś swoje, tak jak chciałeś, chociaż może był w pewnych rzeczach błąd, ale byłeś człowiekiem- i ja nim też jestem.

Kocham swoje życie, chociaż mam marudne poniedziałki i marudne szczególne dni, kiedy to boli dwa razy mocniej, kiedy ból zaczyna przeszywać choć nie powinien.
Mam złe dni, ale mam swoje miejsce, swoje miłości, swoje drobnostki i wielkie dramaty i powiem ci coś, ale tylko raz, zapamiętaj więc dobrze. Powiem raz, bo tobie nie wolno tyle słodzić. W ogóle chyba to ja musiałbym się spić, żeby naprawdę ci to wysłać. Serio stary, też mam jednak swoje ograniczenia z sentymentalizmem. Powiem ci z czarnym humorem, który uwielbiałeś- aż dobrze że nie żyjesz.

Ale powiem ci raz tylko ,więc zapamiętaj. Dzięki tobie teraz, po tym, co się stało dwa lata temu, doceniam swoje życie ze zdwojoną siłą. Dzięki śmierci właśnie, tego, jak bardzo mi brakuje. Ciebie, mojej matki, dwóch tak ważnych osób. Matki i przyjaciela.
W ogóle wiesz, że w pewnym momencie myślałem że to fatum. W ciągu tak krótkiego czasu stracić przez tą samą chorobę dwie bliskie osoby. Choć bliskie w innym sensie. Wiesz, ja nawet sobie ubzdurałem że to cena za to że ja po tamtym mogę żyć. Idiota, co?
Ale...
Ale doceniam teraz. Także to, że jest gdzieś miejsce. Twoje jest gdzieś dalej i w tym, co zostawiłeś. Moje…cóż, nie będę znów się roztkliwiać nad tym, co kocham, tymi, co kocham bo ty dobrze wiesz. Muszę się ogarnąć, naprawdę, powinienem był się urodzić jako baba. Słabeusz mentalny no. Jebany puszek.

I nawet gdy jest mi źle, przed drobnostki, daty które uwierają...nie boję się powiedzieć jestem szczęśliwy, bo szczęście to nie euforia, a ten permanentny stan ciepłego spokoju i zachwytu może. Wszystko będzie dobrze. Vincent, wiesz co?Wszystko jest dobrze.

Cholera, jest dobrze. To czasem tylko trudno dostrzec, gdy nagle coś nas tak bardzo ukłuje Jak mnie dzisiaj ta data, jak to puste mieszkanie.

Złapię oddech i możesz na mnie nakrzyczeć w równoległym życiu. Ale dzisiaj daj mi lepiej po prostu pomarudzić i pomrukuj tylko jaki to ze mnie debil i mięczak, bo chociaż kocham życie, czasem muszę zatęsknić i pozbierać się na nowo. Ułożyć tak troszkę.
Mam nieraz wrażenie, że życie polega na ciągłym rozsypywaniu i układaniu. Ale to też dobrze, wiesz?

Jutro już będzie lepiej. I to nie jest nadzieja. To pewność. Bo mam swoje życie, które muszę przeżyć po swojemu. Jak ty, debilu cholerny. I starczy chwila, by ponownie odczuć wspaniałość. Czasem trzeba tylko dostrzec magię codzienności. Ty to potrafiłeś, ja to umiem. Każdy nauczył się po swojemu, bo ma swoje życie. Ma też swoje miejsce, które sam tworzy.


Mam już swoje miejsce, czego mam chcieć więcej?


I pamiętasz? Ta piosenka właśnie ta. Bo kiedy umierałeś właśnie Red Hoci wydali nową płytę i ty sobie tą piosenkę wybrałeś. Jak powiedziałem, jestem prawie martwy. Ale to nie znaczy, że nie można zatańczyć przy końcu do własnej melodii, co nie, stary?
A potem śpiewaliśmy to do zdarcia gardła na tym twoim pożegnaniu, które było zamiast pogrzebu. Prawie jak w piosence właśnie. Bo cieszyliśmy się, że spotkaliśmy cię podczas tego spaceru na linie, jakim jest życie. 

64 komentarze:

  1. Chciałabym coś powiedzieć... Ale to chyba jest na tyle intymne, na tyle osobiste,że powinno zostać bez komentarza...
    Mogę tylko powiedzieć,że Cię rozumiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja raz jedyny muszę powiedzieć, że nie cieszę się, że to rozumiesz. Bo czasem lepiej, żeby pewne sprawy rozumiało jak najmniej ludzi..ale tego uniknąć się nie da w życiu.

      Usuń
    2. Nie da... Jednak to nie do konca zle... to tylko nasza tesknota boli... niemoc, ze choc bardzo chcemy, choc zrobilibysmy wszystko to sie nie da.

      Usuń
    3. Wiem że to nie do końca złe:) Zresztą, chyba to nawet widać. Nie ma rzeczy do końca złych chyba, tylko to kwestia naszego patrzenia, jak sobie z pewnymi rzeczami radzimy. Ale wiesz, mimo wszystko- pewne rzeczy może i mają dobre strony, ale nieraz może lepiej by było i tak ,gdybyśmy nie musieli tego nieraz przeżywać. Ale nie ma tak prosto:)

      Usuń
    4. Kurczę, chciałabym chociaż raz się z Tobą nie zgodzić :) Ale masz rację, mimo,że to ma jakiś tam plus to lepiej by bliska nam osoba nie odchodziła. Mi odszedł ukochany wuj - drugi tato... I właściwie też - tak mi się zdaje, od tamtego momentu mam problemy... Nie wiem czemu, wierzę,że jeśli dziś by żył... Nie czułabym się tak dziś jak się czuje - wystraszona. Choć może... Może się mylę. Często chciałabym go zobaczyć. Jego córkę - moją siostrę, która żyje i bezsilność jest najgorsza.

      Usuń
    5. Już się ze mną nieraz nie zgadzałaś, nie przesadzajmy XD
      Bo w życiu nigdy nie jest czarne albo białe, po prostu. A my musimy umieć w tym wszystkim pływać. Chyba do tego to wszystko można sprowadzić.
      I wiesz...może by było inaczej. Może, może..ale to nadal tylko może, gdyby żył, gdyby był..mamy to co mamy i temu musimy podołać.
      I temu lękowi też podołasz. Nie ma innej opcji dziewczyno.
      Um...ale ja widzę, tu są dość pokomplikowane sytuacje.

      Usuń
    6. Ahh ja zazwyczaj nie pamiętam tych złych, drobnych rzeczy :P Dlatego nie pamiętam byśmy się nie zgadzali xD
      Skomplikowane, i pewnie gdy się poczuje pewniej dostanę swoją władzę, na moment, taką prowizoryczną :P ale dobra i taka.

      Usuń
    7. I może lepiej nie pamiętać, chociaż wiesz, niezgadzanie się nie jest takie okropne, z tego wychodzą ciekawe dyskusje, jak ludzie kulturalni XD

      władza...brr..nie znoszą tego słowa! XD

      Usuń
    8. niby nie straszna, ale dlatego napisałam,że drobnych rzeczy :P To taki mój chyba paradoks, przejmuje się drobnostkami, doceniam je ale szybko zapominam:P

      Usuń
    9. Ale to nawet dobre. Nie warto sobie śmiecić głowy, ot co:)

      Usuń
    10. No, mozna tak powiedziec ;D choc czasem dobrze byloby zapamietac. Mialabym mniej problemow ;p

      Usuń
  2. O Boże, Indie..ty debilu, popłakałam się przez ciebie, wiesz? Do cholery jasnej, Frida nie płacze :P Teraz mąż będzie mnie musiał tulić i tulić jak wróci z pracy.
    Indie mi też go cholernie brakuje, a takie dni jak dzisiaj to potęgują. Na co dzień się zapomina, ja trochę zapominam chociaż ty pewnie stale pamiętasz. Ale ja nieraz zapominam i w takie dni jak ten to przygniata podwójnie. Ale masz rację Indie i Vincent miał, bo nas kochał- życie i tak jest piękne. Przez śmierć jest piękne. Przez to, że możemy tęsknić jest piękne i smakuje jeszcze bardziej. Dzisiaj jest chujowo, ale jutro będziemy oboje żyć dalej Indie kochany ty mój. Dzisiaj pośpiewamy tą jedną piosenkę dla niego. Będziemy go pamiętać, tęsknić za nim i jednocześnie jutro pamiętając łagodniej, będziemy się dalej cieszyć.
    Musimy się razem trzymać, wiesz? Zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno Indie. Ty zawsze będziesz moim puszkiem i paru innych ludzi. Bo jesteś dobrym człowiekiem, wiesz? I naprawdę przy tobie czuje się to ciepło, może byłam pijana, ale wiem, co mówiłam i o co mi chodziło :P
      W ogóle tak sobie pomyślałam, zauważ, jaka z nas była dziwna trójka. Trójka dzieciaków z różnego rodzaju patologii. Jak ktoś nas nie znał to nikt by nie powiedział, że tak bardzo możemy do siebie pasować, co nie? Tak wiem mój mąż jest też twoim przyjacielem..ale z Vincentem w trójkę byliśmy wyjątkowi, co?

      Usuń
    2. Frida płacze i to często. Ale właśnie ma męża, który zawsze ją uładzi w tym płakaniu:) Poza tym, pamiętasz? Nieraz trzeba płakać, niektóre łzy są słuszne. Są dobre, gdy są słuszne. Więc możemy płakać skarbie:)
      I też, na co dzień zapominam wiesz? To blaknie. Ale to nie znaczy, że to nie istnieje- bo takie dni właśnie o tym przypominają. Muszą takie być.
      Pięknie jest po prostu.
      I weź już Fridel, wiesz, że tego nie lubię, chyba, że się spijesz, bo wtedy mogę cię uznać za niepoczytalną bejb:P
      Byliśmy dziwni..ale może masz rację. Bo każde więzi są wyjątkowe, czy te inne przyjaźnie..ale masz rację. Do cholery, póki żył, byliśmy wyjątkowi.
      Teraz musimy być wyjątkowi inaczej i to też jest dobre.

      Usuń
  3. Niektóre wpisy po prostu nie potrzebują komentarza..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Reszta jest milczeniem, ale należy do nas" jak pisał Herbert.

      Usuń
  4. Ten list jest adresowany do Twojego przyjaciela i tylko on miałby prawo nań odpowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też ja nie szukam tu odpowiedzi:) Ja po prostu...muszę gdzieś to "wysłać", niech będzie że w przestrzeń. Wszystkie odpowiedzi teraz trzeba znajdować w sobie..i to też jest dobre. Że można w ogóle.

      Usuń
    2. Blog to dobre miejsce, żeby takie "pisma" wysyłać. Ja przed napisaniem pewnego listu co noc płakałam i nie wiedziałam, co zrobić, Opublikowałam na blogu, zyskując suchą poduszkę, co nawet w czasie bezsennym było komfortem xD
      W głębię swojej duszy umiesz zaglądać jak nikt inny, o to jestem spokojna :)

      Usuń
    3. Otóż to, to takie miejsce na "mentalne zlewki" nieraz. Choć, co prawda ja długi czas miałem przerwę w wylewaniu tego typu rzeczy na blogach, bo czasem wstyd, bo głupio..ale potem dociera, że nie ma powodu do tego, żeby było głupio, prawda? Człowiek nie powinien się wstydzić emocji jakichkolwiek, siebie, a jeśli jakaś dawka, nazwijmy to po imieniu- ekshibicjonizmu ma pomóc- to czemu by nie?:)
      I cóż, u ciebie to był zysk spory:) Bo jednak jak człowiek wyrzuci to naprawdę dużo pomaga. Terapia w inny sposób, o:)

      No, jakoś sobie radzę :) Poza tym, teraz to juz dobry dzień:)

      Usuń
    4. Czasami najlepiej jest właśnie pozwolić sobie na taki ekshibicjonizm blogowy. Treść osobista adresowana do wszystkich i nikogo konkretnego jednocześnie (to znaczy: w wymiarze praktycznym) ma w sobie oczyszczającą moc. Mnie pomogła, bo się otworzyłam, dzięki temu mogłam opowiedzieć tę historię Tobie i spotkać zrozumienie z najmniej oczekiwanej strony :) Dziękuję jeszcze raz, masz duży wkład w to, że dziś jestem już zupełnie stabilna emocjonalnie. Z psychologiem już nie współpracuje, nie z tą terapeutką. Zbyt lubiła skróty i schematy myślowe - tak na marginesie. Radzę sobie sama albo raczej z blogerami, to daje więcej :)

      Dla mnie też, wiesz? :)

      Usuń
    5. Wiesz, ja mam praktykę tak najbardziej w troszkę innym ekshibicjonizmie, na scenie. A jak potem oglądam jakieś nagrania to mam takie wtf, to ja? Tak samo czasem w pierwszym momencie nie wiem że..tak bardzo się um otwieram, jak tu piszę. Ale to już zostawiam, bo jak wyszło, to tak miało być. Wstydu nie będzie, bo emocji nie można się wstydzić, no:)
      I właśnie oczyścić się trzeba nieraz, no:) Takie nawet..mentalnie rzyganie, jak to właśnie mój przyjaciel określał. Tylko potem nieraz się rzyga dosłownie:)
      I um, cieszę się, że to pomogło jakoś, no:)
      Najmniej oczekiwanej? no tej XD
      I naprawdę się cieszę, że ci już lepiej, że jest jakiś ten, no, stały grunt:) Naprawdę
      I ja jakoś jej nie lubiłem, jak tak pisałaś, że upraszcza i tak dalej z tymi niektórymi sytuacjami. Przeczucie dobrze mi mówiło :P
      Każdy ma swoje metody co?:) Najlepiej właśnie znaleźć własne.

      I też dlatego może być ten dzień dobry podwójnie:)

      Usuń
  5. W takich chwilach żałuję, że nie sposób otrzymać odpowiedzi... Chociaż jednej, krótkiej. Chyba, że w snach? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale konkretne odpowiedzi nie są potrzebne, nie musimy ich słyszeć dosłownie..bo wiele z nich, jeśli nie wszystkie mamy w sobie. Tylko czasem trudno odgrzebać..ale już jest potem następny dzień i jest łatwiej:)

      Usuń
  6. Ajj...
    Nie broń się przed tym jak się czujesz. Pozwól sobie na cierpienie, bo "bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia". Potrzebne są takie dni. Szkoda tylko, że gdy one przychodzą i chciałoby się z kimś pogadać czasem jest tak, że jak to napisałeś nie wszyscy mogą wszystko wiedzieć. Ciężko tak... Jakoś tak rozumiem to.

    Po śmierci mojego dziadka śnił mi się co noc. Rozmawialiśmy jak zawsze. Tłumaczył mi, że nie żyje i nie ma na to wpływu. Teraz też często przychodzi. Często jest na mnie zły. Myślisz... Myślisz, że to możliwe, że Oni przychodzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja się nie bronię:) Dlatego to napisałem między innymi, nie żeby się bronić, a żeby pozwolić sobie na swojego rodzaju "wylanie" emocji bo to metoda, która mi dość odpowiada, no:)
      Tu chodziło o pewną konkretną osobę i sytuację akurat..ale to długie opowieści:)

      Ja nie wierzę tylko w niemożliwe. Wszystko jest możliwe na tym świecie..tylko czasem mniej lub bardziej prawdopdobne. Ale kiedyś szaleństwem wydawało się myślenie, że Ziemia jest okrągła..więc dlaczegóż by i to nie miało być możliwe? Może to coś więcej niż wspomnienia w neuronach..na pewno tego nie wykluczam.

      Usuń
  7. pewnych dni nigdy się nie zapomina, pewne dni nie dają o sobie zapomnieć, a my co roku, bądź co kilka lat przeżywamy w środku pewnego rodzaju rocznicę, nie uciekniemy od tego, bo nie da się od tak o pewnych sprawach zapomnieć.
    czasem nachodzą nas te dni, czasem są one smutne, ale jak i Tobie, coś one uświadomiły, a pomarudzić każdy może, ale najlepiej jak to jest z umiarem!
    może Jego fizycznie nie ma, ale skoro był Twoim przyjacielem, skoro byliście sobie bliscy, ja wierzę, że mimo wszystko on jest gdzieś "blisko" Ciebie, potrafi Cię "wysłuchać" i "przeczytać" to co Mu napisałeś. może to naiwne, ale sama czasem urządzam sobie "pogaduszki" z Tatą.

    kiedyś mówili Mysza, ale to jakoś z czasem odeszło w zapomnienie, a wciąż niezmiennie od lat jestem Dunia ;) stąd duń ka ;)

    zazdroszczę, serio! ja to chyba w poprzednim wcieleniu byłam znaną piosenkarką :D uwielbiam śpiewać, a raczej fałszować bo tak to brzmi w moim wykonaniu :D

    nie wiem, co ja miałam w tej głowie, że mi się poprawczak marzył :D swoją drogą nigdy nie zostałam spisana przez policję i złapałam tylko jeden mandat za brak biletu (nie zdążyłam go skasować, koleś przede mną skasował, a jak ja miałam kasować, to zablokowali już kasowniki :/) więc słabo się do poprawczaka nadawałam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasami idąc ulicą z głową pełną chmurnych myśli, patrzę na obce twarze i w duchu zazdroszczę im, tego, ze nie mają tak jak ja. Ale w głębi duszy wiem, że to nie prawda - każdy walczy ze swoimi demonami. Nie można też powiedzieć, że moja walka jest cięższa, bo to też bardzo indywidualna sprawa. Nawet nie wiem, czy to na temat, ale takie myśli mi się przyplątały po przeczytaniu listu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się nie dziwię takim myślom. Bo czasem, jak odkrywamy kogoś myśli, czytając etc. to nachodzi nas myśl tego rodzaju- co nosi w sobie nieraz właśnie ten człowiek, który idzie przede mną na ulicy?
      I prawda, każdy je ma. Każdy ma mniejsze czy większe, zawsze najważniejsze dla ich "nosiciela". I musi sobie tym radzić. Może na tym polega życie troszkę nieraz. Na takiej dobrej walce. Takiej z przeciwnościami. I to nie powinno może nas męczyć..a jakoś doskonalić.

      Usuń
    2. Wg mojego punktu widzenia życie nie powinno męczyć, a wyłącznie cieszyć i do tego uparcie dążę, oczywiście - tak jak wszyscy - skacząc czasami przez większe lub mniejsze przeszkody. Oczywiście taka sytuacja, kiedy odchodzą najbliżsi, rządzi się swoimi prawami i tego nie sposób komentować ani odnosić się do smutku innej osoby.

      Usuń
  9. Myślę, że po napisaniu tego wszystkiego czujesz się trochę lepiej.. A przynajmniej mam taką nadzieję..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Ja potrzebuję czasem takiej terapii. Czy na scenie, czy pisząc. Może to trochę ekshibicjonizm ale..ale ten też jest nieraz potrzebny.
      Poza tym, już jest kolejny dzień. Dobry dzień, w którym spadł niesamowity grad i to było piękne choćby:)

      Usuń
  10. Podczas czytania wszystko coraz bardziej zaczęłam rozumieć, najpierw sie tylko domyślałam, ale dopiero na końcu moje domysły się potwierdziły. Są rzeczy o których nie można zapomnieć. Myślę,że po napisaniu tego poczułeś się trochę lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można, bo zapomnienie byłoby wręcz zbrodnią.
      I poczułem, zdecydowanie:)

      Usuń
  11. hahah, wiedziałam, że tym wpisem nie podbiję Twojego serca :D i podejrzewam, że jakbyś miał go całego przeczytać, przeżywałbyś katusze :D ale kosmetyki są moim zainteresowaniem oraz są związane z moim zawodem, więc temat mi jak najbardziej leży, musisz mi to wybaczyć ;)
    a co do zdrowego odżywiania, właśnie czytam ciekawą książkę, myślę, że kiedyś coś o niej napiszę, coś polecę, gdyż zawiera również proste przepisy, a korzystając z większej ilości wolnego czasu rozwijam się również kulinarnie ;)

    tak, z czasem jest co raz łatwiej, czasem gdy tak sobie rozmawiam z Tatą, mam wrażenie, jakby to była normalna, zwykła, luźna rozmowa.
    bardzo rozumiem taki melancholijny dzień, nie da się tak po prostu zapomnieć o ważnych dla nas osobach, ale trzeba iść do przodu, jednak można i znaleźć czas na pewnego rodzaju rozmowę z nimi. pewnie są ludzie, którzy tego nie zrozumieją, ale również są ludzie tacy, jak my, którzy nie potrafią inaczej. ale takie sytuacje jednak wiele wnoszą w nasze życie, jakby ta osoba wciąż gdzieś tam obok nas jednak była.

    głos może tak, ale słuchu nie mam, to i nie ma co i jak szkolić, nie warto :D cóż pocieszam się, że w poprzednim życiu szło mi naprawdę dobrze w śpiewaniu :D

    oj dawaj :D chociaż jeden przykład mandatu :D

    OdpowiedzUsuń
  12. żyje cały czas w Twoim sercu, w umyśle. bo Ty tego chcesz. przynajmniej jednak umiesz rozróżnić pewną granicę, którą ludzie często łamią: pozwolić w końcu odejść, ale pamiętać i mieć świadomość oraz rozpaczać, nie pozwolić odejść, umierać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo, jak to mawiają, wspomnienia i tęsknotę trzeba umieć odkurzać. Nie można się w tym zatracać..ale właśnie nie można też całkiem zapomnieć.

      Usuń
  13. Ty nie miałeś ochoty ponarzekać, pomarudzić. Ty po prostu chciałeś porozmawiać z najlepszym przyjacielem. Po prostu nadszedł taki dzień, kiedy wyjątkowo odczułeś jego nieobecność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Um, można określić że chciałem jemu pomarudzić, bo są ludzi,e którzy doskonale to rozumieją. A gdy ich zabraknie..to się tęskni za tym. I wiesz, takie dni bolą..ale w gruncie rzeczy są dobre. Ostatecznie, są dobre:)

      Usuń
    2. Gdy tylko ma się komu wyżalić, nawet jeśli tego kogoś już nie ma wśród żywych, ale wiesz, że słucha, że rozumie... wtedy te dni są dobre. Kiedy jednak nie ma kto zrozumieć, ten ból nie jest w żaden sposób dobry. Przynajmniej nie znalazłam jeszcze żadnego plusa ;)

      Usuń
    3. Owszem, mają tą dobrą stronę po prostu.
      Może nie zawsze on jest, nie wiem. Ja mam tendencję, by wszędzie też plusów szukać.

      Usuń
  14. Nie wiem jak Ty, ale ja wierzę, że on gdzieś tam jest i daje Ci mentalnego kopa tak samo, jak to robił dawniej.
    Przelanie swoich myśli naprawdę pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wierzę..po swojemu. A na pewno, że jest we mnie i tego kopa też od środka daje. Bo ludzie, z którymi jesteśmy blisko, zostają w naszym mentalnym krwioobiegu.

      I fakt. Taki um, ekshibicjonizm jak ja to mówię. W pewnych dawkach jest zdrowy.

      Usuń
    2. Po swojemu? Niech będzie i tak.

      Jak we wszystkim, umiar jest wskazany.

      Usuń
    3. Ano, po swojemu, moje um..metafizyczne pojmowanie świata może być dość trudne do wytłumaczenia:)

      Złoty środek, już Grecy mieli w tym rację.

      Usuń
    4. W takim razie nie będę w to wnikać. ;) Chociaż zastanawiam się, czy to naprawdę jest takie skomplikowane, czy po prostu Ty o tym tak mówisz. :)
      A ludzie od tego czasu cały czas się tego uczą.

      Usuń
    5. Po prostu przywykłem do mówienia że to skomplikowane, bo czasem moja religia i moje wiary w pewną nadprzyrodzoność bywają...źle odbieranie społecznie. Zasadniczo jestem obrzędowo wiccaninem, ale poglądy man bardziej jak tzw. naturalistyczna wicca, czyli zakładam mistycyzm w prawidłach biologii i fizyki nawet. Tłumaczyć dalej?XD

      Usuń
  15. haha, od razu jak dodawałam ten wpis, to wiedziałam, że Ty tego nie tkniesz i nie widzę w tym nic złego, musiałbyś naprawdę katusze przeżywać, a na tym mi nie zależy więc wybaczam, że tym razem olałeś to co dodałam ;)

    za dużo lubisz niezdrowych rzeczy? co np.? :D zdrowe odżywianie jest spoko, ale w sumie ciężko tak, i chodzi mi też o to, że teraz nie ma za wiele możliwości zdobywania takiej żywności jak była kilkanaście lat temu, bez modyfikacji, bez zabezpieczania roślin pestycydami i bez genetycznych modyfikacji :/

    ano też uważam, że jak ktoś tego nie rozumie, to nie ma się nim co przejmował. może też nie doświadczył tego, co my i nie wiem jak to jest?

    te dwa są zrozumiałe :D ale ten 3 to trochę taki smutny :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Ważne, żebyś Ty nie rozwiał tych niematerialnych prochów.

    Podziwiam Twą zdolność rozmawiania z "nieobecnymi".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, może na tym nieraz trzeba się skupić.

      I cóż...dziękuję? Nie wiem co tu powiedzieć:)

      Usuń
  17. w takich momentach nie wiem, co powiedzieć oprócz tego, żebyś się mocno trzymał. wydarzenia z naszego życia nas kształtują, sprawiają że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. jeżeli ktoś odszedł, zostaje pustka, pustka, której nie da się niczym zatuszować. wiesz co, nie powiem, że dobrze się stało, bo śmierć jest cholerną sprawą, która odbiera nam ludzi ukochanych, powiem tylko, że najwidoczniej musiało tak być i cieszę się, że jakoś ale jakoś dajesz sobie rade. dzień za dniem mija, wszystko toczy się dalej niestety. Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja się trzymam i to dobrze:) Więc wiesz:)
      I ta pustka też ma swoją wartość. Bo widzisz, pozwala doceniać. To, że ktoś w ogóle w tym życiu był, był ważny. To nieraz się tylko liczy.

      I właśnie losu się nie zmieni, nieraz musi być, jak było. A od nas zależy, co z tym zrobimy.

      Usuń
  18. ...
    Jakoś tak parę kadrów z filmu "Weronika postanawia umrzeć" przeleciało mi przed oczami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie widziałem filmu. Więc...nie wiem ,dlaczego:)

      Usuń
  19. "nie wiedzialem, jaki czas tu bedzie stotowny" - ha, ciesz sie, ze piszesz po polsku, a nie np. po angielsku czy chocby francusku, dylemat bylby o wiele wiekszy :) musze zapytac - ile czasu poswiecasz na pisanie jednego posta?

    Masz wg mnie dobra definicje szczescia. Nie musimy skakac w euforii, zeby czuc sie szczesliwymi. Mnie zycie tez pare razy kopnelo w dupe, czasem czuje, ze nie mam sie komu wygadac, dlatego podoba mi sie postac Vince'a, adresata Twoich przemyslen. Ja zazwyczaj zachowuje wszystko dla siebie i czasem sie tym podduszam.
    Jestem szczesliwa,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francuskiego nie znam na tyle, żeby to stwierdzić..ale ponoć i tak zawsze emocjami najlepiej pisać za pomocą języka, który znamy od urodzenia, więc inne języki sobie podaruję:)
      I bo ja wiem? Z godzinę? I czemu aż musisz zapytać?XD

      Może każdy ma taką definicję, jakiej potrzebuje.
      I chyba właśnie nieraz dobrze jest pewne emocje, słowa gdzieś jakoś wlać. Właśnie takie tłumienie może powodować um..mentalne przyduszanie, to fakt.

      Usuń
    2. a bo piszesz chyba najdłuższe posty jakie kiedykolwiek widziałam :D

      ja sama czasem nie wiem, jak coś ująć.. w ojczystym jezyku, a co dopiero w jakimś kolejnym.

      Usuń
  20. Bardzo dopracowany tekst... Ktoś powiedział mi kiedyś, że najlepiej i najszczerzej jest spowiadać się samemu sobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Um, dopracowany? Raczej to nie bł tekst, nad którym się pracuje, ale może dobrze, że na taki wygląda:)
      To inna strona medalu.

      Usuń
  21. Każdy z nas powinien mieć swojego Vinca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Każ powinien mieć w swoim życiu po prostu ludzi którzy wiele dla niego znaczą.

      Usuń
  22. Drobnostki, chwile, bo z nich składa się głównie życie. Trzeba się cieszyć tym co się ma. A jak ma się niewiele to przecież wokół jest wiele ciekawych rzeczy. Mimo złych zdarzeń należy brnąć na przód. Łapać krótkie momenty radości, wyolbrzymiać miłe gesty, trwać przy szczęściu :). Choć ze szczęściem nie należy przesadzać. Smutek też jest ok. Właśnie mam sobie tydzień smutku, który sobie tkwi we mnie w środku, w końcu nie należy się użalać (jak mi to ktoś wytknął) tylko żyć. Jesteś mięciutkim królikiem XD. Aż przytulić się chce :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mi się zdaje że ludzie często mają więcej, niż potrafią w ogóle dostrzec nieraz. I czasem to może smutek jest po prostu inną odmianą szczęścia? :)
      E..raczej jestem kościsty XD

      Usuń
    2. Tak jak ja XD (w sensie kościstości), ale mechaty tak mentalnie XD

      Usuń