niedziela, 6 kwietnia 2014

czy boisz się ciemności?

Piękny weekend. Pierwsze w tym roku noce spędzone nad jeziorem, na wsi, przy ognisku, w towarzystwie gitary i innych instrumentów. Trochę szaleństwa, trochę oderwania. Ostatnio w ogóle znowu „serce mi się wyrywa”. Ot, wiosna i słońce robią swoje. O ile zimą jeszcze potrafię usiedzieć na tyłku, o tyle wiosną i latem...trudno mnie utrzymać w jednym miejscu. Cieszę się, że do wielkiej podróży do Indii, planowanej od wielu miesięcy zostało tak mało czasu.
Ale..nie o tym chciałem.

Wiecie, że w pewien sposób żałuję, że urodziłem się i wychowałem w jednym z tzw. dużych miast? Może dlatego, że wsie, będące blisko lasu, widzę trochę...romantycznie.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że żyjąc w małych miastach, wsiach, w otoczeniu lasów łatwiej akceptujemy choćby choroby i śmierć. Bo nie są ukryte między budynkami, w blokowych mieszkaniach. Tu więcej ptaków umiera wypadając z gniazda. Tu motyle częściej umierają z zimna o poranku a lisy porywają kury. Kuny przegryzają tętnice małych zwierząt, patrzysz, jak dzikie koty polują na bezbronne ptaki. Widzisz do dziecka to wszystko dookoła siebie, wiosną wysiewasz nasiona do ogrzanej słońcem gleby a jesienią wykopujesz ostatnie plony. Widzisz, że wszystko przemija, wszystko ma swój czas i miejsce. Jedna śmierć jest życiem innej istoty, śmierć roślin, ich rozkład daje siłę nowym na wiosnę. Nawóz, tak, wszystko staje się nawozem, wiosna jeszcze pachnie ową śmiercią ale latem już o tym zapominasz. Do następnego jesiennego zamierania. Śmierć jest naturalna i ty też masz swój czas. Każdy koniec jest początkiem, każdy początek musi mieć swój koniec. I nie powinno być w tym smutku, to piękna machina. Ktoś by nazwał to kręgiem życia.

Ja może nie będę szukać nazw i nadal będę teraz widzieć, niczym dziecko,jak koty zabijają mysie dzieci żeby nakarmić swoje. Jak jedne rośliny gniją, żeby inne mogły rosnąć w żyźniejszej. Będę to akceptować, i nie, nie jestem okrutny mówiąc zostaw tego motyla, zamarza. Może był za słaby. Czasem słabsze musi odejść. Musisz sobie radzić. Nic nie jest wieczne. A raczej jest- tylko w innych formach. Żyjesz dalej, twój węgiel i wodór żyją w innej istocie. Czy nie jest to najpiękniejsza, wymyślna konstrukcja?

Pozamykani w miastach, bojący się przemijania zapominamy o tym. Zamykamy oczy, uszy, nie chcemy widzieć jak coś wyrasta potem ze śmierci. Widzimy oczywistości, nie myślimy, co dalej. Jak jedno ciało przechodzi w drugie. Jak jedna energia robi miejsce dla innej.

A może to nie kwestia, gdzie się wychowaliśmy. Może to kwestia, jak patrzymy.

A jednej z nocy stało się coś dziwnego. Na dwie godziny w całej malutkiej miejscowości nad jeziorem zabrakło prądu. A ogniska tym razem nie było.

I tej nocy, gdy w całej mieścinie zabrakło prądu, znowu poczułem, jak bardzo jesteśmy mali. Nawet łuna bijąca z wielkiego miasta zupełnie nie przeszkadzała, gdy u nas jedynym światłem były gwiazdy, ich prześwit między chmurami.
Niedawno już się tak nie czułem, gdy musiałem wyjechać, by zagłębić się w siebie. Niedawno..a jednak zapomniałem

Zamknięci w mieście właśnie, uzależnieni od sztucznego światła zapominamy jak wygląda nocne niebo. O tym zapominaniu nieraz mówię. O tym, że zapominamy jego wyglądu, piękna. Jak bardzo jest niezgłębione. Jak potężne.

Z jednego bieguna przemawia do mnie świecąca jaśniej niż inne gwiazdy Wenus, gdy odwracam głowę dostrzegam jaśniejącego czerwonawym poblaskiem Marsa. Kobieta i Mężczyzna. Kiedy ostatnio widziałem ich w pełnej krasie? Wtedy to było niemożliwe, wtedy to jeszcze nie była ich pora..dopiero teraz, wiosną w pełni, mogą się ukazać.

Staliśmy tak wpatrzeni w nocne niebo, wszyscy, jak jedno ciało, jeden umysł. Gdy żadne światło wymyślone przez ludzi nie przeszkadzało.
Nie było widać tylko oczywistego Oriona czy Wielkiego Wozu, którego Słowianie nazywali Koniem (wiedzieliście, że Słowianie mieli własne nazwy gwiazdozbiorów? Ja do dziś bardziej widzę konia niż niedźwiedzicę). Widać było wreszcie całą przestrzeń, aż kręciło się w głowie i brakowało oddechu. Zapomniałem, jak wygląda nocne niebo, gdy nie przeszkadzają mu ludzie.

Ja, ja zapomniałem, ten, który nieba piękna jest piewcą. Żałosne. Doprawdy, żałosne!

Poczułem pewien wstyd. Jak TY, Króliku, ty, który nosisz w sobie szamańską duszę, jak ty mogłeś zapomnieć przez te parę tygodni? Czemu to ciebie tak dotknęło? Ty, żyjący parę dni w lesie nieraz, zapomniałeś?

Spokojnie. To nie tak, że się zapomina.
Są widoki, których nie odtworzysz w umyśle. Istnieją tylko, gdy są tu i teraz. I to niebo jest jednym z nich. Nie dziwię się, że ludzie w dawnych czasach, pozbawieni łuny miast leżeli godzinami na ziemi i wymyślali stwory, opowieści. Sam mogłem to wtedy robić.
Widzisz tą gwiazdę? Od dzisiaj będzie nosiła imię …
Jakie ty nadałbyś imię, czytelniku? Jakie ty nadałbyś jej imię, wędrowcze?

A teraz? Zastanów się, kiedy ostatnio podnosiłeś głowę, zaprzątnięty codziennymi szarymi myślami. Kiedy ostatnio podnosiłeś głowę i rozmawiałeś z Wenus i Marsem. Kiedy pod osłoną nieskalanego żadnym innym światłem nieba rozmawiałeś z sobą.

Pamiętam, jak byłem mały. Moja mama mówiła mi wtedy, nocami wiosennymi, że nie mogła nigdy zrozumieć jak kosmos może być nieskończony- i wyobrażała sobie, że niebo to wielki czarny namiot z dziurami, przez które przebija światło z zewnątrz. Może miała sporo racji, gdy dziś o tym myślę. Może żyjemy spowici czarnym całunem, jesteśmy ślepi. Tylko od czasu do czasu materiał gdzieś zostaje przetarty i widać trochę światła. Sęk w tym, czy chcemy światło dostrzec. I powiększyć dziurę. Na pewno nie mamy w sobie tyle odwagi, by powiększyć ją na tyle i przez nią przejść. Bo tam czai się Nieznane.

Spadła pierwsza dla mnie tej wiosny gwiazda. Pomyślałem życzenie. Życzenie, którego sam bym się nie spodziewał. Było odruchem...i w tym życzeniu wszystko chyba ode mnie zależy. Spełni się? ( uważaj na swoje marzenia, bo spełniają się i wtedy dopiero żałujemy).


W całkowitej ciemności widzi się więcej, wiecie? Miałem wrażenie, że oświetlony samymi gwiazdami w bezksiężycową noc słyszę każdy szmer.
Zawsze tak jest. Gdy jestem z dala od miast, w środku lasów nocami, bez świateł. Nad jeziorami, na plażach. Słyszę więcej.
Słyszę, jak w roślinach płyną soki, jak małe chrząszcze i inne stworzenia żerują w nocnej ciemności. Gdzieś w oddali słychać było tupanie jeża. Skradanie się kotów. Dla nich noc jest matką, nie boją się jej jak my. Widzą.
Sam widzę dużo w ciemności, przez swoją kocią wadę wzroku ale...

..ale czy wzrok jest potrzebny? Gdy zostaje wyłączony, gdy nie przeszkadza nadmiar światła można dostrzec więcej. Słuchem, węchem, czuciem.

Czułem się jak małe zwierzątko, które wszystko wyczuwa. Wyczuwa życie. Obok, dosłownie, na wyciągnięcie ręki. Życie w sobie. Swoje soki krążące po ciele, dające oddech.

Moje oczy były słabe, a ja za bardzo na nich polegam nieraz, dotarło do mnie. A przecież...przecież nie muszę. Ucywilizowałeś się za mocno, szamanie, to prawda. Zapomniałeś o swoich oczach w mroku, o tych innych. I to był idealny moment, by je na nowo odnaleźć. Bo kiedy byłem niedawno poza światłami latarni, szukałem czegoś innego w sobie. Teraz może nastała pora, żeby na nowo znaleźć, przypomnieć sobie...coś więcej?

Przypomniałem sobie o krzyku lelka. Wiecie, że wielu wierzyło, że jego śpiew zapowiada nadejście „złego”? Można stracić duszę. Bo lelek śpiewa tylko w ciemnościach. A tak naprawdę kradnie duszę tylko swym pięknem.

Oczy szybko uczą się światła gwiazd. Ciemności.

Spojrzałem na ludzi obok mnie. Część z nich była przestraszona. Nie przerzucili patrzenia oczywistego na to inne.

Zaskoczyło mnie właśnie to, gdy patrzyłem na swoich przyjaciół,jak bardzo jesteśmy bezbronni bez swoich sztucznych słońc. Spalanej żarem energii. Bez wynalazku, który w każdej chwili możemy stracić. Jak bardzo jesteśmy niczym, jeśli nie umiemy słuchać swojego ciała, jeśli szelest liści, gdy nie możemy zoczyć, co go spowodowało, przyprawia nas o dreszcze.
Dawno przestaliśmy być drapieżnikami. Staliśmy się ofiarami, nie słyszymy bowiem tętna pod skórą myszy, do której mamy się skradać. Jesteśmy nieporadni jak dzieci we mgle, gdy tylko zabierze się nam to, do czego przywykliśmy. Gdy tylko utracimy wyuczony schemat. Gdy tylko znajdziemy się w nieznanym, nie umiemy stawiać dalej stóp. Stoimy w miejscu i wypatrujemy ratunku. I jeszcze bardziej boimy się bólu, krzywdy.

Może jesteśmy dziećmi natury, dziećmi, które nigdy jednak nie dorosły. Bo wyprowadziły się za wcześnie, nie umiejąc współżyć z korzeniami. Jaka szkoda. Ja, jak zawsze, mam zamiar ten błąd jeszcze bardziej naprawiać. Przypomniałem sobie, że parę rzeczy w życiu już odkryłem..i czas na kolejne. Może dlatego czas na kolejną podróż. Bycie znów włóczykijem i odkrywcą. Niekoniecznie znów w tym dosłownym znaczeniu.


A ty? Co byś zrobił, gdyby nagle wszystko to, co stworzone ludzka ręką zamarło? Co byś zrobił, gdyby sztuczne słonce już nie miało nigdy zostać zapalone?

Zawsze baliśmy się ciemności. Dzieciom matki zostawiają zapalone nocne lampki. Czego się w niej boisz? Swej bezbronności? Bo straciłeś to, do czego jesteś przyzwyczajony? Bo nie widzisz? A może boisz się dlatego, że widzisz więcej?
Jaśniej dostrzegasz swoje własne myśli. Krzesło nie jest wyglądem krzesła, ale staje się zimną chropowata fakturą martwego drewna. Wiatr mocniej smaga po twarzy. Wszystkie inne zmysły działają niczym wzmożone. Tupot jeża działa jak tętent konia, bo nie oczekujesz, że w mroku go dostrzeżesz. Bo nie ma oczywistości.

A potem w mieście znowu zapaliły się latarnie. Ale Wenus i Mars nadal na mnie spoglądały. Choć mniej widoczne, zawsze obecne.
Cóż, wróciłem.

I chcę jak zawsze więcej. Chcę sobie przypomnieć. Chcę poznać jeszcze bardziej. Chcę usłyszeć tętno. 



92 komentarze:

  1. Wiesz co? Jakieś bodajże pół roku temu mieliśmy możliwość zamieszkania z moim Patrykiem w Poznaniu. Początkowo myślałam: "super, będę miała bliżej do szkoły (z Wildy bym miała bezpośredni dojazd na Ogrody), Patryk znajdzie pracę w Poznaniu, na pewno lepszą, niż obecna, a ja poszukam czegoś dorywczo." I wiesz co? W ostatniej chwili zrezygnowałam.

    Nie jestem przyzwyczajona do takiego biegu, jaki jest w wielkim mieście. W naszej małej mieścinie na skraju Puszczy Noteckiej, w gminie pokrytej w niespełna 70% lasami czas biegnie zupełnie inaczej. A ja, jak wiesz, mam naturę nerwusa, dlatego nasze środowisko działa na mnie kojąco. Ostatnio opowiadałam mamie, jakie mam "zwolnienie" w ciągu dnia: Rano każdy się spieszy. Najpierw do łazienki, potem na pociag, do szkoły, czy do pracy. Potem jadę rozpędzonym pociągiem niecałą godzinę. Wysiadam, biegnę na tramwaj, który zaraz ucieknie. Biegam z sali do sali, wśród miejskiego hałasu. I znów biegnę na pętlę, wsiadam w osiemnastkę i jadę na dworzec. Powtarzam: "szybciej, bo pociąg ucieknie." Wysiadam, biegnę na peron, wskakuję w ostatniej minucie do pociągu i znów jadę, słyszę hałas pędzącego pociągu. Dojeżdżam do Wronek. I wiesz co? Uwielbiam ten moment, gdy pociąg się zatrzymuje, a ja wysiadam z niego i słyszę tylko delikatny szum aut, gdzieś z ulicy Poznańskiej. Przechodzę przez tory i idę do mojego Patryka, który mieszka na wsi, pod Wronkami. Już nie słyszę szumu aut, tylko szum lasu z oddali i pól. Idziemy na tył ogrodu, kładziemy się na trawie i patrzymy na panoramę naszego miasta z więzieniem w tle, z zachodzącym słońcem, idącym spać. I jest tylko jeden hałas: hałas natury.

    Uwielbiam sama spacerować w takie miejsce obok mostu kolejowego nad Wartą, kiedy już widać gwiazdy :) Patryk i mama wyzywają mnie, że się szlajam, ale ja siedzę sobie na trawie, słucham świerszczy, żab, wdycham zapach rzeki i nawet nie przeszkadza mi pociąg przejeżdżający od czasu do czasu - lubię patrzeć na jego odbicie w rzece :)

    I widzisz... nie miałam pojęcia, że Słowianie widzieli w niedziwiedzicy konia! Może coś w tym jest, bo ja nigdy niedźwiedzicy tam nie widziałam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też w sumie mieszkam w mieście trochę jak nie w mieście- bo jeśli mam powiedzieć, co mam najbliżej, to "las miejski" nad Rusałką, także tego XD Nie taka też zła okolica. Tylko właśnie nieraz się zastanawiam, co to by było, gdybym mieszkał, dajmy na to, w takiej mniejszej miejscowości jak ty, albo jeszcze lepiej- na wsi? Z tym, że wszystko ma swoje dobre i złe strony. Np. we wsi miałbym problem z koncertami performeancami, gdzie je urządzać. Uwielbiam pewne miejsce rozrywki...znowu, jestem rozerwany XD
      Ano, konia:) Zresztą, chyba każda kultura miała swój gwiazdozbiór- ale że nasza kultura jest opata na Helleńskiej to cóż...zapomnieliśmy zupełnie o innych historiach rozgrywanych na niebie. W ogóle, mam wrażenie, że oprócz "wozów" i Oriona mało kto cokolwiek na niebie rozpoznaje XD

      Usuń
  2. Dlatego ja cieszę się niezmiernie, że dane mi było (i jest nadal) życie na wsi i będę to podkreślać chyba zawsze. Mimo, iż tutaj ludzie są jeszcze zacofani i każda próba bycia sobą niestety kończy się większym lub mniejszym obgadaniem przez sąsiadów, bo wszyscy wszystkich znają i wszyscy wszystko wiedzą w mgnieniu oka. No i zawiścią nieprzerwaną. To jednak między tą ludzką naturą prześwituje światło gwiazd. Każdej nocy, gdy tylko niebo jest bezchmurne ruszam się z domu i wędruję przez wieś. Nie zapominam o tym, bo mam to na co dzień i to jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wszystko ma swoje plusy i minusy. Widzisz, ja uwielbiam pewne aspekty miasta ale kocham i pewne wsi- a może nawet nie wsi, a życia wręcz przy lesie. Mam na tyle dobrze jeszcze, że w tym swoim mieście mieszkam przy tzw. lasach miejskich i jeziorze, więc mam ten swój kawałek niby- lasu i nocami latem mogę nago nawet w jeziorze pływać. Więc nie jest tak źle, tylko to niebo..no , czasem trzeba stanąć i się nad pewnymi rzeczami po prostu bardziej może zastanowić:)

      Usuń
  3. Oglądałam w dzieciństwie ten serial - o takim tytule jak Twój wpis ;]
    Ja ostatnio sama mówiłam, że gdybym miała do wyboru wielkie miasto albo spokojną,cichą wieś, to wolałabym to drugie.
    I myślę, że jest w tym dużo prawdy - co zresztą ładnie opisałeś, że bliżej natury, żyjąc wśród przyrody częściej człowiek styka się z przemijaniem/śmiercią. I może łatwiej mu się z pewnymi sprawami pogodzić/zrozumieć je.
    A propos tego przypomniało mi się jak kiedyś córka mojej koleżanki (z dużego miasta) nie wiedziała skąd się biorą warzywa. Nie wiedziała, że rosną one w ogródku czy na działce. Uważała, że po prostu są ze sklepu a skąd się tam biorą? kto to wie ;] I miała już wtedy z 10 lat. Gdyby mieszkała a wsi na pewno by taką wiedzę posiadała. Jednak z drugiej strony ona wiedziała o rzeczach, o których dzieci ze wsi nie zdawały sobie sprawy. Nie wiem więc czy większy wpływ ma miejsce zamieszkania, czy wychowanie i charakter człowieka. Trochę odeszłam od tematu, ale uważam, że jest to powiązane z Twoim wpisem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, znam ten serial, ale o tym nie pomyślałem XD
      Wiesz, ja też zdaję sobie sprawę, że wszystko ma pozytywy i negatywy...ale no. Czasem zachwyca właśnie ten spokój, cisza, to niebo nad głową bez świateł latarni.
      A ja przesadziłem chyba z tym, żeby nie być mieszczuchem...w ciągu 27 lat swojego życia nauczyłem się jeździć konno i w ogóle obchodzenia się z koniem takim jak czyszczenie kopyt etc., dojenia krowy i kozy, zabijania świn i kur, skórowania zwierząt typu króliki i tak dalej..także no xD Jak nieraz mam wrażenie, przesadziłem ze swoim wyobrażeniem wsi, bo właśnie nie chciałem być tak mentalnie jak ta dziewczynka..skąd się bierze? ze sklepu XD
      I dużą rolę tutaj chyba też grają rodzice, zdaje mi się coś.

      Usuń
    2. O fajnie, chciałabym się kiedyś nauczyć jeździć konno :D

      Usuń
  4. ciemność to chyba najczęściej spotykany lęk u ludzi. przynajmniej tak mi się wydaje. nic nie widzisz, nie możesz zdać się na instynkt, którego używasz na co dzień i bez którego nie jesteś w stanie nic zrobić, jeżeli nie nauczysz się tak funkcjonować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm...w sumie nie zastanawiałem się, jak często występuje, ale coś w tym na pewno jest, bo dużo ludzi nawet których znam, ciemności się właśnie boją.
      I ja właśnie tego instynktu nie chcę nigdy zgubić.

      Usuń
    2. nikt by nie chciał. a co mają powiedzieć Ci, którzy nagle go tracą, albo nie mają od urodzenia?

      Usuń
    3. tego to i ja ci nie rzeknę.

      Usuń
  5. Mieszkam na wsi, blisko lasu, stawu, w otoczeniu pól. Jednak śmierć wcale nie jest dla mnie łagodniejsza, niż gdy jako małe dziecko mieszkałam w centrum (co prawda nie za dużego) miasta. Ona nadal znaczy tyle samo, a pocieszenie po stracie trudno jest znaleźć.

    Duże miasta fascynują mnie właśnie dlatego, ze mam wrażenie, że tam wszystko żyje, czuję puls miasta, jakby żyło, tak samo jak wszystko w jego obrębie. Dla mnie to jest magiczne. I bardzo mnie do tego ciągnie. U siebie, wśród pól czuję melancholię, to przemijanie, umieranie. Pomimo tego, te wszystkie miejsca w okolicy wydają się piękne. Radosne są głównie latem i wiosną - wtedy faktycznie czuć tu życie. Natomiast mam wrażenie jakby miasta żyły wiecznie.
    Jednakże co do gwiazd, to prawda. W pełnej krasie możne je zobaczyć naprawdę tylko tam, gdzie nie ma ludzi. Czasami gdy leżę i wpatruję się w niebo, mam wrażenie, jakby cały świat się zatrzymywał, jakbym była tylko ja i cały ten ogrom wszechświata nade mną. Człowiek czuje się wtedy taki malutki... Ale takie chwile są cudowne.
    Co bym zrobiła, gdyby sztuczne, ludzkie słońce zgasło? Uśmiechnęłabym się, wyciągnęła świeczki i wpatrywała się w ogień, myśląc. Zawsze jakoś ogień mnie czarował.
    Zawsze lubiłam ciemność. Zawsze czuję się w nocy tak, jakbym ożywała, jakby coś we mnie się budziło. Uwielbiam w środku nocy siadać na dachu, słuchać odgłosów nocy, wdychać zapachy jej tajemnic i wpatrywać się w niebo w poszukiwaniu starych znajomych.
    I wiesz, dzięki za przypomnienie, jak bardzo to kocham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie w ogóle temat śmierci jest dość..szczególny bo od jakiegoś czasu jest jednak dość blisko mnie , w moim otoczeniu i cóż..mam wrażenie, że pewne jej aspekty- nie wszystko rzecz jasna, ale pewne- dają się ukoić. I może dlatego też tak właśnie patrzę na to przechodzenie jednego życia w drugie, jako wielkie misterium. Cóż, to tylko osobiste postrzeganie, nic więcej:)

      I to nie jest tak, że ja miasta nie lubię. Żyję w nim i kocham pewne jego aspekty, lubię swoje miasto- tylko czasem stanę w innym miejscu i się nad nim właśnie zastanowię:)
      A tak w ogóle- melancholia też jest piękna. Na swój sposób, ale jest piękna. A może bywa.
      Bo ogień to zupełnie inny rodzaj żywiołu, piąty element, jak to mawiają na wschodzie, dla nas- czwarty.
      I cóż, nie ma za co:)

      Usuń
  6. Wiesz, myślę, że wszystko ma swoje plusy i minusy. Jak kiedyś byłam na wsi (w odwiedzinach) to miło było poznać takie życie. Ciszę, spokój, zwierzęta dookoła domu...ale ja na dłuższą metę bym tam nie wysiedziała i nie odnalazłabym się. Jednak domek jednorodzinny z psem to tak. Jednak odpada jakieś totalne odludzie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no jasne, nie ma całkiem białych i czarnych rzeczy. Tylko tym razem pomyślałem o tym właśnie miejscu:) I czasem właśnie myślę, ze odludzie, o jakim piszesz, byłoby dla mnie idealne. Na jakiś czas.

      Usuń
    2. Jeśli masz na myśli odludzie jako dom jednorodzinny z psem to chętnie bym takż z takiego miejsca skorzystala ;)

      Usuń
    3. W sumie dom jednorodzinny mam, mieszkam w takim i psa też mam...ale mi chodziło tak dalej od innych, o xD

      Usuń
    4. W sumie to już Ciebie lubię, Kordian :P

      Usuń
  7. Las romantyczny? W środku nocy? :P Ja w środku dnia wybrałam się nawet nie do lasu, a pod las na spacer sama i umierałam ze strachu, że zaraz wyskoczy jakiś dziki pies i rzuci się na mnie i taki będzie mój koniec ;) Gdyby nie ten strach to wiesz, gdzie bym teraz była? Właśnie tam :P A to był środek pięknego, jasnego dnia :P

    Nigdy nie patrzyłam na ludzi ze wsi, jak na ludzi "twardszych". Ale Twoje argumenty całkowicie mnie przekonały. Tak, kiedy widziałam, jak mój pies udusił mojego kota to nie płakałam już razem z koleżanką, gdy zdechł jej pies, z którym mieszkała kilka lat w bloku. Dlatego lepiej też poradzę sobie ze śmiercią kogoś bliższego, bo na wsi jednak chodzi się na pogrzeby nie tylko rodziny, śmierć nie jest zamknięta w blokach, przed pochowaniem nieboszczyka, znajomi, sąsiedzi, rodzina i gapie mają jeszcze okazję się z nim pożegnać w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, to tak jak z tym moim jeżdżeniem na stopa i trochę na wariata po świecie- ty byś się bała, mi to idealnie pasuje XD Ludzie są różni po prostu i mają różne lęki, potrzeby. Ja dobrze i bezpiecznie czuję się w środku lasu nocą, ty byś tam chyba na zawał padła. I dobrze, świat różnych ludzi o różnych potrzebach- potrzebuje:)

      Wiesz, może nie twardszych. Ale przynajmniej ci starsi ludzie ze wsi- teraz to i wieś się zmienia- widzieli więcej, byli bliżej tego po prostu. Byli oswojeni z pewną świadomością, która w miastach bywa ukrywana. W ogóle, mamy tendencję do ukrywania śmierci i chorób w naszym świecie, a to nie wydaje się mi być dobre. No ale. Może ma to jakieś i plusy, nie mi być tu wyrocznią:)

      Usuń
    2. Owszem, różnorodność musi być, chociaż czasem się w niej gubimy ;)

      Gdy u mnie brakuje prądu, bo jest jakaś awaria dzieją się rzeczy magiczne. O ile zazwyczaj każdy z nas w domu spędza czas po swojemu, nieco w izolacji, tak gdy nie ma prądu wszyscy razem siedzimy, oglądamy tą burzę (bo wyłączamy też w burzę prąd), gramy w karty przy świecach, albo wymyślamy inne, ale zawsze wspólne zajęcia. I wiesz. Wy macie swoje niebo, a my mamy wtedy wspólny stół... Uświadomiłeś mi to :)

      Usuń
    3. Ale my akurat umiemy się chyba czasem jednak dogadać, pomimo różnic, co?XD
      A widzisz- bo to też tak jest, że ten brak prądu jakoś fajnie działa w tych szybkich czasach. Każdemu pozwala zwolnić na swój sposób. Fajnie tak, rodzinnie to wygląda:)

      Usuń
    4. Jak do tej pory, chyba tak ;) Może dlatego, że akceptujemy to, że ktoś może mieć inne zdanie ;)
      Tak, chyba tylko wtedy gdy nie ma prądu i są święta (chociaż tu nie zawsze) jesteśmy rodziną ;)

      Usuń
  8. A ja jakoś polubiłam szum miasta, ale to pewnie przez to, że dwadzieścia lat mieszkałam na wsi, i czasem to co mamy już nam nie wystarcza. Lubię mijać ludzi spieszących się gdzieś, do kogoś, po coś. Sama jestem taka trochę nerwuska, że wszędzie chcę zdążyć, być na czas, pcham się do autobusów, bo przecież czekanie na ten za pięć minut to strata czasu, wszędzie mnie pełno, wszystko chcę nadgonić przed innymi. A wieś, no cóż, w weekend robię sobie reset - za oknami cicho, nie słychać ciągle jeżdżących karetek, sąsiada z góry czy z dołu, który sobie przypomina o wierceniu tego i tego akurat o szóstej rano w czwartek, kiedy mogę ups, pospać. Może zawsze ciągnie nas do tego, czego akurat nie mamy, może.

    My ludzie od wielu rzeczy jesteśmy uzależnieni, choć nam się może wydawać, że nie. Wystarczy, że prądu braknie na dwie godziny i już świat się wali, bo telefon nienaładowany i zaraz padnie, internetu nie ma, więc po co żyć, świeczki zginęły, jak znaleźć zapałki, ups, ogrzewanie wysiadło, bo przecież na prąd, herbaty się nie zrobi, bo czajnik... I tak w sumie sami się w tym zaplątaliśmy, w tej nowoczesności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ty masz kontrast w drugą stronę po prostu:) Ja jestem z miasta, chociaż, mieszkam i tak nad jeziorem i przy lasach komunalnych, także..mam trochę wsi w mieście XD Ale kontynuując, masz po prostu zupełnie inną perspektywę niż ja. I wiesz, też nie chodzi o to, że miasta nie lubię, nieraz tego pośpiechu...ale czasem zachwyca mnie po prostu coś odwrotnego. Zresztą, ja łatwo wpadam w zachwyty XD

      No mi się nie wali, ja potrafię i tydzień bez telefonu przeżyć i internetu już nie miałem jakiś czas temu dwa miesiące..i było dobrze XD Ale to prawda, że jesteśmy niestety tak ogólnie cywilizacją prądozależną..mi się to do końca nie podoba, ale też nic z tym nie zrobię, czyż nie?

      Usuń
    2. Masz po prostu dwa w jednym, o, i tego niejeden Ci zazdrości :D Ale to dobrze, że wpadasz w zachwyty, trzeba cieszyć się tym, co się ma, od razu życie się staje lepsze i przyjemniejsze :D

      Nie no, ja też dam radę bez telefonu/internetu, ale to raczej w wakacje bardziej. Bo teraz cały czas trzeba być "pod telefonem", żeby człowieka niedaj boże coś nie ominęło :P Muszę Cię zmartwić, bo niestety nic z tym, Ty sam w stanie zrobić nie jesteś :< Ani razem wzięci chyba też byśmy niczego w tej materii, niestety, nie zdziałali...

      Usuń
    3. Może..chociaż takie półśrodki to nie zawsze są najlepsze:)
      A pewnie. Moje jest bardzo przyjemne przynajmniej:)

      Rozumiem o co ci chodzi. Fakt, że w naszym świecie trudno bez tych środków komunikacji. Bo jednak czy praca, czy studia..to wymaga przepływu informacji, nieustannego. Sami, jako ludzie to sprowokowaliśmy. I znowuż staliśmy się swoimi własnymi niewolnikami, meh.

      Ano nic:) Ale nie ma co płakać:)

      Usuń
    4. Lepszy rydz niż nic, chyba tak ;)
      I o to chodzi :D

      Ale to jest dziwne, że jesteśmy w zasadzie uzależnieni od tego samego, cośmy sobie wymyślili. Ot zgubna nasza natura. I nauka w zasadzie też XD No ale czasem inaczej się nie da. Internet - kolejny środek który zapycha nam nieudolnie czas :P

      Po co się denerwować na coś, na co się nie ma wpływu :D

      Usuń
  9. Podoba mi się wytłumaczenie Twojej mamy, serio. Co do nieba, to szkoda, że wygląda to właśnie tak - mimo że w mieście jest ciemno, to jednak okazuje się, że jest całkiem jasno, bo latarnie: https://24.media.tumblr.com/tumblr_mc6ly3lfQA1roaz4co1_500.png
    Można powiedzieć, że wychowywałam się i w mieście, i na wsi - na co dzień miasto, większość weekendów, święta i wakacje na wsi. I to właśnie na wsi nie było na nic czasu, bo trzeba nakarmić kury, coś posadzić, coś podlać. Paradoksalnie - przecież w mieście jest więcej "rozrywek", więc tu można nie mieć czasu. Ale... na wsi codzienne zajęcia są po prostu potrzebne i nie można z nich zrezygnować, a w mieście różnie to bywa. Odbiegłam od tematu, eh... W zasadzie lubię wieczory/noce, o ile nie jestem zatracam się w nich całkiem sama, bo cisza i wyostrzenie zmysłów jednak trochę mnie przerażają :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo moja mama potrafiła wiele rzeczy pięknie i zarazem prosto wytłumaczyć nieraz, a potem, jak się dorastało, to odkrywało się w tym drugie dno:)
      To masz w sumie takie troszkę "rozdwojenie"- ale to chyba dobrze. Bo pozwala docenić i w pełni doznać różne aspekty i tego i tego:)
      A mnie właśnie zastanawia- dlaczego to wyostrzenie właśnie wielu ludzi przeraża?

      Usuń
  10. Dla mnie miasto jest bezpieczniejsze, bardziej przewidywalne. Lubię jednak móc zapalić światło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi nie jest ono w niektórych momentach niezbędne po prostu:)

      Usuń
  11. Sama uwielbiam pęd wielkich miast. Na swoje stare lata chciałabym jednak wynieść się na przedmieścia albo do nieco spokojniejszego - acz wciąż wielkiego - miasta. Wieś, choć piękna, nakręca moją higieniczną panikę i, choć tam się wychowałam, nie mogłabym wrócić.

    Ciemność uwielbiam. Jest najwspanialsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż w mieście bardziej higienicznego? Jeśli chodzi o epidemiologię chorób- to w mieście żyć gorzej. Wszelkiego rodzaju mikroby, wirusy, no wszystko po prostu szybciej roznosi się w mieście i szybciej tam mutuje. Lepsza i bardziej dostępna pożywka,a i ludzie z bardziej upośledzonym układem immunologicznym są lepszymi ofiarami xD
      Chyba że chodzi o higienę typu koński nawóz- fuj! XD

      Usuń
  12. Mieszkam na wsi i często narzekam, że nie mam na wyciągnięcie ręki kina czy sklepów, jednak w mieście często jest zbyt głośno i idzie zwariować. A, i lubię ciemność i wieczorne spacery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wszystko ma swoje plusy i minusy:) Właśnie ja miasto też doceniam przez to choćby, że mam więcej miejsc gdzie mogę realizować swoje niby-artystyczne pasje...ale wszystko się da, jak się chce:)

      Usuń
  13. Mieszkałam na wsi 13 lat swojego życia i nieraz spacerowałam nocą, mimo tego że po powrocie widziałam, że mama ma ochotę mnie poćwiartować (wesoła rodzinka!). I nie oddałabym tych momentów. I gdzieś tam wyżej widziałam, że ktoś napisał, iż bezpieczniej jest ze światłem. Nie zgodzę się. Tam czułam się w ciemności tak beztrosko, okryta tylko nieboskłonem i rześkim powietrzem (o Boże, tego powietrza nic nie zastąpi, nawet tych mniej przyjemnych swądków!). I miałam 13 lat. A teraz mam prawie 2x więcej i boję się wychodzić późno sama, mimo że są latarnie.

    Wrażenie bezpieczeństwa równie sztuczne, co samo światło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można rzec- dorosłaś? Ale czy o takie dorastanie nam chodziło, jak byliśmy dziećmi? Wątpię:) Ale..to chyba troszkę inna rozmowa na temat magii świata, której postrzeganie gubimy jako dorośli. I bogowie, mam nadzieję, że nie zgubię choć tej cząstki, którą udało mi się zatrzymać. Bo coś tam się udało:)

      Bezpieczni nieraz najpierw musimy się czuć z sobą, w swojej głowie:>

      Usuń
    2. Czy ja wiem, czy dorosłam? Po prostu już tam nie mieszkam...A boję się bo są inne czasy, inni ludzie (wiecej ludzi) itd.

      Usuń
    3. Inne czasy? Już, tak szybko od tego czasu? Et...wcale nie XD Ale ja mam po prostu inne spojrzenie na pewne rzeczy no i trudno mi poza to wyjść. Ale się staram XD

      Usuń
    4. Moim zdaniem tak i tego będę się trzymać :)

      Usuń
    5. Oj ja nie mówię że nie masz XD
      Zresztą, wiesz przecież- no bo to widać- że ja mam skłonności do nadinterpretacji i tak dalej XD

      Usuń
    6. Akurat pisałam o innych czasach xD
      Oooo taaaak...zdecydowanie! Ale, ale...każdy COŚ ma. :>

      Usuń
  14. Ciemność jest piękna i przerażająca. Lubie słyszeć więcej. Czuć więcej. Takie zwolnienie tempa dające ukojenie. I noce niebo, które kocham. A z drugiej strony przerażają mnie istoty, które w ciemności mogą się ukrywać. I nie mówię tu o bytach, które mają ciało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One tak samo czyhają wtedy, gdy jest światło. Więc..dlaczego wtedy bać ich się bardziej?

      Usuń
    2. Bo światło daje zgubne poczucie bezpieczeństwa.

      Usuń
  15. Odnośnie uroków wsi od razu przypomniał mi się wiersz. Nawet Ci go przytoczę

    Na kamieniu
    Usiadłam w pełnym słońcu, na kamieniu,
    przygryzam słomkę i oczy mrużę.
    Lubię tak siedzieć w osamotnieniu.
    Siedzę tak w ciszy i czekam na burzę.

    Słyszę ptaków ćwierkanie radosne.
    W oddali na polu ciągnik pracuje,
    tuż obok rozkwitnął pierwiosnek.
    Taki spokój dziś w sercu czuję.

    Ludzie jak mrówki, ciągle w pośpiechu,
    jakby życie chcieli szybciej przeżyć,
    biegną tak szybko aż brak im oddechu,
    nie potrafią inaczej cierpienia uśmierzyć.

    A wystarczy zatrzymać się, pomarzyć...
    zachwycić się chwilą nim na zawsze minie.
    I tak zdarzy się co ma się zdarzyć.
    Po co pląsać na oślep w tej pajęczynie?

    Lepiej na kamieniu przy polnej drożynie
    zamknąć oczy, wystawić twarz na słońce,
    a życie niech na chwile obok popłynie
    by poczuć je w końcu w żyłach tętniące.
    M.Z.

    A jeśli o ciemność chodzi. Uwielbiam ją i upajam się nią tylko w swoim pokoju, gdzie choć nie jestem sama, bo czuję, czasem nawet słyszę obecność nazwijmy to innych wymiarów, to nie boję się. Nie wyobrażam sobie by na zawsze zgasło całe sztuczne światło. Bałabym się.

    No i nie mam jeszcze imienia dla mojej gwiazdy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwila chwila...to twój czy czyjś? Bo teraz zgłupiałem :> Bo widziałem, że wiersze piszesz. To, że tam nie komentuję to nie znaczy, że nie zaglądam. Tylko nigdy nie wiem, jak mam wiersz skomentować. Bo wiersz się czuje, a nie analizuje, czyż nie?

      A ja jakoś..mam wrażenie, że nawet gdyby zgasło całe..byłoby mi dobrze.

      Więc masz zawsze czas, by ją nazwać. Ja już swoją wybrałem właśnie:)

      Usuń
    2. Mój, mój. Przytoczyłam, bo jakoś tak wydał mi się adekwatnym komentarzem. No i rzeczywiście nie lubię gdy ktoś na siłę analizuje moje wiersze, a nie daj Boże wykłóca się, że coś jest nie tak!:P Fajnie, że zaglądasz i tam!

      Usuń
    3. Tak właśnie mi się wydawało, że to twój, bo styl podobny.
      Ja też nie lubię jak mi wiersze "oceniają", w sensie- je się pisze emocjami przynajmniej ja tak mam, dlatego ich tutaj pewnie nigdy, przenigdy nie opublikuję XD

      Usuń
    4. A szkoda!! Zastanawiam się czy są tak mroczne, że byśmy się tu nieźle przestraszyły czy pewnie co gorsze tak romantyczne, że byśmy się na zabój pozakochiwały xD

      A co do analizy i krytyki jeszcze - mimo, że tak jej nie lubię, zdarzyło się, że pewien krytyk podbił moje serce:)

      Usuń
    5. E...teraz to nie wiem, nie mi oceniać XD Zawsze mogę osobiście przesłać XD

      O, podbił jak to?

      Usuń
    6. To ja chętnie poczytam!:)) Adres powinien pojawić się w profilu. Tylko uważaj by nie rozjuszyć mojej bestii!:))

      Napisał do mnie na portalu i pierwsze co zrobił to skrytykował mój wiersz, a ja oczywiście musiałam mu szczegółowo wszystko wytłumaczyć. Potem zawiązała się fajna znajomość, nawet udało nam się spotkać mimo, że dzieliła nas cała Polska. Teraz też utrzymujemy kontakt. W moich postach znany jest jako Leśnik:)

      Poważnie potrafisz szydełkować? x_X

      Usuń
    7. To jak wrócę z pracy to mi się przypomnij:) Może...coś będzie się nadawało xD
      A to ten człowiek! To faktycznie, kojarzę z wpisów na twoim blogu:) Wiesz, odległość często nie ma znaczenia:)

      No potrafię. A gdzie ja o tym pisałem?XD Nawet jak miałem złamaną nogę, to sobie wyszydełkowałem ocieplacz na paluszki XD Ale nie jestem w tym jakimś mistrzem.

      Usuń
    8. Wiem, że odległość nie ma znaczenia. Jego dziewczyna mieszka z 500 km od niego xD

      A pisałeś jakoś w pierwszych notkach. Zapamiętałam, bo słowo daje wywarło to trwały ślad na mojej psychice! xD Szacun!:))

      Usuń
    9. No to wiadomo, o co chodzi :)
      I bogowie, chciało ci się tamte stare notki czytać? Why?XD

      Usuń
    10. Podoba mi się jak piszesz. Zamiast skakać po innych blogach postanowiłam lepiej Cię poznać, a że akurat był weekend i nic nie pisałeś bo zdaje się oglądałeś gwiazdy gdzieś na wsi, zaczęłam od początku. Zapamiętałam jeszcze tekst, że penisy Wam rączek nie odbierają xD Znajdzie się w moim użyciu! :D

      Usuń
    11. Um, to miłe choć nie powiem, zaskakujące:)
      No bo nie odbierają, no halo! XD

      Usuń
  16. Nienawidzę tego, jak bardzo człowiek uzależniony jest od elektryczności. Wystarczy, że zabraknie prądu, a ludzie nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić. Nie ma telewizji, komputera, nie poczyta przy wątłym promyku świecy. Zimą jeszcze zmarznie, bo ogrzewanie elektryczne przecież. Nawet herbaty sobie bez prądu nie zrobię, bo kuchenka indukcyjna. Czasem aż wskazane jest się od tego wszystkiego oddalić. Przyznam, że lubię wygody, ale i przy ognisku z dala od cywilizacji miło jest posiedzieć. :) Ale jestem wychowana w mieście i nic tego nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie właśnie też to irytuje- ta cała "prądozależność". Ale już chyba, jako społeczność, nie jesteśmy w stanie się od tego uwolni. Jak pojedynczy człowiek dlaczegóż by nie. Ale całokształt cywilizacji jest na tym oparty jednak.

      A ja akurat niekoniecznie wygody potrzebuje nieraz, mam takie momenty. I ja próbuję właśnie to wychowanie w mieście nieraz przeskoczyć. Mam nadkompensacje w tym względzie XD Bo jak potem gadam z ludźmi ze wsi to się okazuje że nie, nie każdy umie jeździć konno i nie każdy wie, jak zabić kurę czy oskórować małe zwierzęta XD

      Usuń
  17. Ja właśnie mieszkam na wsi, ale cały czas ciągnie mnie do miasta. Ale jak przeczytałam, to stwierdziłam, że muszę się poważnie zastanowić.

    Czasami to może dobrze, że zapominamy jak wyglądają podstawowe cuda, bo wtedy po jakimś czasie bardziej je doceniamy.

    Wydaje mi się, że obecnie życie jedynie z naturalnym światłem by nie wypaliło. Ja osobiście bez latarki nie wracam w nocy do domu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wszystko ma po prostu swoje plusy i minusy:) I miasto i wieś. Kwestia, co nam bardziej odpowiada osobiście i warto chyba właśnie to zanalizować.

      To też prawda. Czasem trzeba zgubić, żeby poznać radość odnajdywania:)

      No a ja latarek praktycznie nie używam XD

      Usuń
    2. Ja się boję, że coś wyskoczy zza drzewa. ;)

      Usuń
    3. E, małe prawdopodobieństwo XD

      Usuń
  18. Tylko Królik może zacząć od wiosny, by przejść do śmierci. Ale wiosennego nieba bez świateł ludzkich strasznie zazdroszczę. W mieście nie widać nawet połowy tego, co tam jest...
    A tak a propos odczuwania - niedawno pewien profesor z Uniwersytetu Przyrodniczego powiedział mi, ze ptaki mają w głowie naturalny kompas, dzięki któremu się przemieszczają. My, ludzie, też go mieliśmy jeszcze 100 lat temu i straciliśmy przez... ubrania z tworzyw sztucznych. W ten sposób rozmagnesowaliśmy w sobie tę umiejętność. Czy więc nie jest trochę tak, że wynalazki i cywilizacja nas uwstecznia, gdyby na to spojrzeć z przewrotnej strony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tylko ja mam takie patrzenie spaczone XD I właśnie o to chodzi-dlatego poza miastem tak zachwyca.
      A tą teorię też słyszałem i właśnie zastanawiałem się, na ile w tym prawdy Bo w sumie..fakt faktem, że wiele już dla cywilizacji poświęciliśmy.

      Usuń
  19. Oczy... Patrzymy nimi, a to co widzimy nie zawsze jest prawdziwe, gdy zamkniemy je, możemy zobaczyć więcej, odróżnić prawdę od obłudy... I może jestem słabą romantyczką... Ale ja potrafię zauważyć śmierć w dużym mieście, duże miasto ma dla mnie pewną magię, może dlatego,że jest nim po prostu Wrocław? Mój kochany Wrocław. Tam gwiazdy pięknie świecą - jak wszędzie, noc jest wyjątkowa... A cisza.. Eh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słaba romantyczka? Weź, co za określenie:) Wiesz, ja nie mówię, że tu, w mieście, jej nie idzie dostrzec..ale jest po prostu mniej oczywista. Musisz czasem inaczej patrzeć.
      I hej ja nie mówię, że miasta są złe XD Wszystko ma swoje plusy i minusy...tylko czasem zachwyt sprawia jakiś jeden z aspektów czegoś:)

      Usuń
    2. Ja wychowałam się w małym mieście. Wszystko było inne :P
      Ale i w dużym potrafię dużo dostrzec :D Z resztą... Ja wszędzie się czegoś doszukuje, to może wina tego :D

      Usuń
    3. No to mamy podobnie, doszukujemy się nieraz aż za dużo XD Ale hej, to ma swoje dobre i złe strony XD

      Usuń
    4. Jak wszystko ma plusy i minusy :P ale czy aż za dużo ? Hmm... Może bez przesady, dziury w całym nie szukam :D

      Usuń
    5. No mi się zdarza za dużo szukać. W sensie...czasem dochodzę też do dziwnych wniosków XD

      Usuń
    6. Hahaha :D to i ja :) ale cóż, to też trochę potrzebne mi będzie w pracy :)

      Usuń
  20. Tym razem dłuższy komentarz. Natchnąłeś mnie normalnie XD

    To nie tak, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do śmierci. Przecież pełno jest jej w mediach. Bardziej panuje znieczulica. "Och umarło 71 ludzi w katastrofie" Myślisz, że na serio się zasmucą? Uznają to za fakt. Nadchodzą inne czasy. Ludzie są wychowywani przez internet. Dlatego śmierć będzie faktem, poprawka już jest.

    Kiedyś sama bałam się śmierci będąc dzieckiem, a potem była fascynacja. Pamiętam jak marzyłam o śmierci, nie żebym chciała się zabić, ale wtedy śmierć była taka kusząca. Dla mnie, w moim przekonaniu, śmierć jest wolnością. Przez całe życie musimy przebrnąć, żyć jak najlepiej. A śmierć jest nagrodą za trudy. Choć nie twierdze, że to sprawiedliwe jak ktoś nagle umrze, ktoś kto nie był gotowy na śmierć (niektórzy nigdy nie są gotowi). Śmierć sama w sobie nie jest zła.

    Co jest trochę drażniące, szczególnie dla natury to śmierć zwierząt w mieście potrąconych przez samochody (na wsi też). Często ich trupy są zostawione i rozjeżdżane jeszcze bardziej. Gdzie tu przekazywanie energii? Gdzie równowaga? Wiele zwierząt, ich ciała, dusze zostały zmarnowane. Co innego jak są zabite do skonsumowania. Ale kto zje rozjechane mięso?

    (uwaga, to niektórych uraża, nie wiem czemu ale uraża)
    Ludzi się nie je - bo to kanibalizm. Chowani są w trumnach z bogactwami itd. Czy to też nie marnotractwo?

    Cywilizacja. Aktualnie nie wiem co to dokładnie znaczy. Patrzę na stare plemiona i na ludzi z dużych miast. Różnica spora, ale prędzej otrzymasz pomoc, miłe słowo od tych mniej "cywilizowanych". Cywilizacja nas niszczy. Robi z nas roboty, nieczujące, pełne zła i okrucieństwa. Zimne maszyny.

    Ciemność - w mieście jej niewiele. Od czasu gdy zrozumiałam znaczenie śmierci ciągnie mnie do ciemności. Tęsknie za gwiazdami, więc jak wyjeżdżam po za swoje miejsce zamieszkania lubię patrzeć w niebo. Nawet w mieście patrzę w niebo. Potrafię iść i patrzeć w niebo XD. Uwielbiam ten widok, a niebo nocą jest niesamowite. Pełne tajemnic, historii, magii. Nie mam dobrego wzroku. Ale nocą nie jest to takie potrzebne. Wystarczą zarysy. Nie mam pojęcia czy patrzyłam tak jak ty, może tak może nie. W moich oczach jest fascynacja. Kocham przyrodę, wszędzie widzę magię. Pewnie dlatego tak kocham fantasy :)

    No i się wypisałam. Mam nadzieję, że niczym nie zgorszyłam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Primo- czym ty mnie miałaś zgorszyć?XD
      Nie chodzi mi o śmierć medialną. Zważ, że śmierć w naszym otoczeniu ma różne aspekty- tak samo jak seks. Mówienie o nim w związku jest tabu ale masz pełno gołych cycków w tv. I to jest ta różnica. Mi chodzi o chowanie śmierci w hospicjach, chorób. O unikanie jej tematu w naszym bezpośrednim otoczeniu. Śmierć w tv, na ekranie, to zupełnie co innego niż ta, która dotyczy nas i naszych bliskich. Jak w Vicarious Toola- tragedia nas przyciąga, póki nas osobiście nie dotyka. Ale to trochę inny już socjopsychologiczny temat:)

      Ja po prostu widzę śmierć jako element istnienia i nie uznaję jej za złą, co to to nie:) Więc...może trzeba żyć tak, już jako dorosły człowiek, żeby zawsze być gotowym?:>

      Hej hej, ty sądzisz, że one się marnują?XD No weź XD Przecież sam rozkład, bakterie gnilne...myślisz, że natura na tym nie korzysta? To truchło nie wsiąka w asfalt bynajmniej XD Tylko my to tak widzimy jeśli trochę więcej w biologii się nie posiedzi. Ta materia się nie marnuje, halo, pierwsza z zasad ekologii- obieg materii i przepływ energii, ilość materii w świecie jest stała. Tylko niestałe są jej postacie. Ale materia nigdy, przenigdy się nie "marnuje". Na tej drodze masz miliony destruentów, które też uczestniczą w przekształcaniu, w tym kręgu. I to bardzo silnie. Tylko naszym za dużym okiem zdajemy się tego nie dostrzegać. Nic się nie marnuje, nigdy, nic. Tylko czasem to mniej oczywiste.
      Samo konsumowanie to nie jedyny "pożytek". To tylko kolejna oczywistość w łańuchu troficznym. Ale to, że coś nie rozmemła truchła w szczękach nie znaczy, że się marnuje.

      Człowiek w trumnie też się nie marnuje, chyba, że ma trumnę pancerną XD Ale w takiej zwykłej, glebowej genialnie zasila glebę. Spalony w formie popiołu też XD Tylko ten rozkład trwa troszkę dłużej. Ale inaczej na cmentarzach nie rosłoby tyle roślin azotofilnych, one korzystają z rozkładu trupka w trumnie XD Trupa nie trzeba jeść, żeby się "nie marnował"- on jest jedzony inaczej. Sam proces rozkładu jest początkiem "jedzenia". Tak czy siak zawsze kończy się na destruentach i na nich zaczyna- czy by go zjedli czy włożyli do trumny, rzecz jeno czasu XD
      A jedzenie ludzi to osobny temat. Aczkolwiek jednym z powodów niejedzenia może być biologiczne zagrożenie prionami..którymi możemy zarazić się tylko od drugiego człowieka. Być może zasada etyczna niejedzenia człowieka ma podwaliny bilogiczne zagrożenia gatunku epidemią. Polecam poczytanie o kuru :)

      Cywilizacja nie oznacza norm etycznych, zacznijmy od tego, bo te w wielu cywilizacjach są labilne :>

      Po prostu, każdy ma swoje powody by ją kochać:)

      Usuń
    2. Z tym marnowaniem. Czytałam pewną książkę i jakoś mi się to wbiło do głowy. Jak człowiek zabił zwierze to musiał wykonać pewien rytuał. Dokładnie go nie opiszę. Ale w tym było podziękowanie, przeprosiny. Wykorzystywało się każdą część zwierzęcia, po najmniejszą kość. Dzięki czemu wszystko było wykorzystywane. I jak widzę rozjechane zwierzęta to mnie krew zalewa :/

      Co do ludzi i trumien. Wolałabym gdyby nie było tyle cmentarzy. No bo w sumie jest ludzi sporo, sporo umiera, cmentarze rosną. W mojej wizji niewiadomo czego widzę cmentarny świat. XD

      Cywilizacje do tego skróciłam. Ale ogólnie na razie jestem na nie. Choć sama z technologii korzystam i ciężko by mi było bez internetu, światła sztucznego. Bo niestety, wzrok mam słaby jak pisałam, w ciemności spoko, ale by czytać potrzebuje lepszego światła. Świeczka nie starcza :( Wiem, bo próbowałam czytać. Musiałabym oświeczkować pokój by było spoko.

      Widzę, że jak to pisałam musiałam być negatywnie nastawiona do ludzi XD. Ale negatywny komentarz mi wyszedł. Czasami tak mam jak mnie któryś emmm. rozdrażni? Ale nie w takim normalnym sensie. Już nie wspomnę jak ktoś wejdzie na temat o dzieciach i wtedy wyraża opinie, które uderzają w moją wrażliwą naturę. Wtedy to jestem wściekła. Choć nie zawsze to wychodzi na zewnątrz :)

      Usuń
    3. To nie tylko jest w książkach. To norma xD Choćby w plemionach indiańskich..albo u Słowian- zawsze zwierzę przed śmiercią się przepraszało i dziękowało się mu, za dar życia. I ja zabijając nieraz zwierzęta, tak właśnie też robiłem. To w ogóle jest w niektórych rodzinach przekazywane nawet:)
      W ogóle, wiesz, że moja religia nakazuje nawet- w sumie nie nakazuje, ale dobrze, gdy się tak robi- jeśli dziękujesz nie tylko uśmiercając zwierzę? Ale dziękujesz też roślinom, one przecież są podstawą przekazywania energii i materii. Zawsze, zrywając marchewki nawet w ogródku dziękuję i przepraszam. To wręcz..naturalne i duchowo czyste. Ale to niektóre z zasad wicci, odłamu, jaki wyznaję :)

      Ale ta najmniejsza kość jest wykorzystana! Tylko w mniej oczywisty sposób. W organizmie byłaby rozłożona ostatecznie do tych samych cząstek, które ten organizm by przekazał, dajmy na to do gleby. Tam nic nie jest zmarnowane, tylko rozkłada się w inny sposób. O to mi chodzi z tymi elementarnymi zasadami bilogii. W przyrodzie to nie ginie, jeśli spojrzysz na to z szerszej perspektywy, a nie tylko ktoś to zje/ nie zje. Bo nie na tym też to polega do końca, częściowo owszem. ale łańcuch troficzny jest szerszy niż grafy w podstawówce lis zjada kurę XD
      Bo ty mówisz o wykorzystaniu przez człowieka może...a mi chodzi o tą szerszą perspektywę no.

      Ja tam wolę np. szwedzkie ogrody pamięci, świetna sprawa.

      No właśnie, ciekawe, jak byś się odnalazła np. wśród Indian z Ameryki Płd., którzy nie znają prądu. Łatwo być całkiem na nie, ale jednocześnie cóż..musisz być na tak, czyż nie? Uzależnienie. Ja się zastanawiam, jak ludzie, którzy nawet ni wiedzą, jak zbudować ognisko, żeby paliło się na mrozie całą no by w ogóle przetrwali parę dni w lesie latem XD

      A co, ja cię rozdrażniłem?XD Bo teraz zgłupiałem XD

      Usuń
  21. Cały dzień zabierałam się, żeby przeczytać Twoją notkę i co chwile coś mnie od tego odrywało. I miałam nie komentować, bo już tyle osób się tu wypowiedziało, jednak jestem i zostawiam ślad po sobie. :) Dziękuję też za Twój komentarz. Może to głupie, ale mnie zawsze cieszą właśnie takie komentarze.

    Wiesz, ja mam odwrotnie, często patrzę w niebo, można powiedzieć, że tam uciekam. Czasem bardzo potrzebuję zobaczyć czyste, nocne niebo, bo ono przypomina, że świat nadal trwa jak trwał i jest całkiem spokojny. I ja wtedy też się uspokajam.

    Nigdy nie widziałam spadającej gwiazdy. Zawsze odwracałam się za późno i przytakiwałam głupio, gdy ktoś pytał, czy widziałam...

    Czemu ciemność budzi strach? Może ludzie za bardzo polegają na swoich oczach, a wraz z wyłączeniem światła, wyłącza się racjonalne myślenie. Ale jak już się oswoi tą ciemność, to wtedy zaczyna się ją doceniać. Analogiczna sytuacja do ciszy... Ludzie boją się także ciszy, ja też się jej czasem boję (żeby nie było, że się wynoszę ponad innych), a boję się dlatego, że w ciszy przychodzi prawda o nas samych. A prawda niekiedy jest bolesna.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, cały dzień? A ja łaziłem sobie wczoraj po blogach i widzisz, trafiłem do ciebie:)
      A ja się potem zastanawiałem, czy to nie za duży banał no ale...
      Rozumiem, to twoja mała Arkadia, utopia, oderwanie od codzienności. To dobrze, że taką masz:)
      A w sierpniu, nawet w sierpniu, gdy spadają Perseidy?
      Właśnie o to chodzi. Nie używamy innych zmysłów, zatraciliśmy też pewne instynkty...i właśnie cisza też jest dobrym przykładem. Coś, co wiecznie zagłuszamy, nie chcemy mieć tym kontaktu..bo gdy nie ma dźwięku możemy usłyszeć za dużo...

      Usuń
    2. A no tak, cały dzień, bo ciągle zaczynałam od nowa, a takich notek nie czyta się partiami. :)

      Banał? Hmm... Ludzie potrafią zostawić komentarz tak ogólny, że można by było go wkleić pod każdą notkę. To nie jest mój pierwszy blog i zdarzały się komentarze poniżej poziomu. I widzisz, dochodzę do wniosku, że Internet nauczył mnie, żeby nie wymagać za dużo. To smutne. I też prawda, że inaczej pisze się komentarz osobie którą się dłużej czyta.

      Musiałam sprawdzić co to są Perseidy i już wiem dlaczego ich nie widziałam, bo szczyt aktywności przypada w moje urodziny, a wtedy raczej nie patrzę w niebo..Ale chciałabym kiedyś być wtedy na jakimś wzniesieniu i po prostu patrzeć. :)

      Usuń
    3. No ja zawsze jakoś widzę komentarze...szczegółowe, a raczej no, na temat, nie jakoś banalne, czasem to ja się nawet na swoim blogu nieźle kłócę, także no XD Zresztą, mi trudno całkiem w ludzkość zwątpić.

      Ale jak to, w swoje urodziny nie patrzysz w niebo zatem?

      Usuń
    4. Po prostu poruszasz się po dobrej części internetu... :)
      Zawsze czekam, aż dzień urodzin minie jak najszybciej i tak się na tym skupiam, że nie zwracam uwagi na inne sprawy.

      Usuń
  22. Uświadomiłeś mi moją kruchość i bezradność. W takiej sytuacji pewnie zaczęłabym panikować. Jeśli nie naocznie, to drżeć w środku. Potrzebowałabym przewodnika, który powiedziałby mi jaka głupia jestem i nie ma czego się bać, jest pięknie. Kogoś takiego jak Ty.
    Jestem w ogóle odrealniona, ale to nie do końca moja wina. Wiesz, że cierpię na niedobór kontaktów realnych, a teraz od miesiąca znów nie wychodzę z domu. Dziczeję mimowolnie, więc taki kontakt z czystą naturą mógłby być równie wspaniały, co szokujący. Ale... wstrząsy też są w życiu potrzebne.
    Ze śmiercią miałam bardzo mało kontaktu. Stanowczo za mało. by móc podejść do niej zupełnie naturalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie tylko ty jak widać, zaczęłabyś panikować. Wielu ludzie ma ten odruch. I to nie głupota, to po prostu..cywilizacyjne postrzeganie jakieś. W sensie, nie jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych rzeczy, do ciemności, do natury samej. Dla mnie to przykre dla kogoś- całkiem naturalne. Ale ja osobiście wolę nie polegać tylko na tej części mnie, która "jest cywilizowana".
      No tak, rozumiem. Wyjście z domu samo byłoby "sensacją" a co dopiero nie wiem, zaszycie się nad jeziorem bez światła. To jest szokujące dla każdego mieszczucha typowego, a jak ktoś właśnie ma taką sytuację jak ty...może być jeszcze bardziej e..."emocjonalne", tak to określę.
      I fakt, nieraz wstrząs jest tym, co potrzebujemy właśnie.
      No ja jednak miałem sporo, też w "całej okazałości" więc cóż..nie wydaje mi się już taka straszna.

      Usuń
  23. A ja mieszkam na wsi,ale coś nie jest mi bliskie obcowanie z naturą.Teraz to nawet z wsi chcą zrobić miasto.Rzadko się spotyka prawdziwe gospodarstwa rolne.Kolej rzeczy?Nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to też jest problem..tak zwanego "postępu cywilizacji" nie da się chyba już zatrzymać...

      Usuń
    2. No niestety...A szkoda. Nie jestem za katastrofizmem,ale jak tak będą robić to dzieci się będą pytać mam co to drzewo.Brawo.

      Usuń
  24. Ciężko jest mi się wypowiedzieć. Mieszkam w małym miasteczku bez perspektyw. Nie ma pracy, kultury, na porządku dziennym są panowie w stanie wskazującym przetaczający się po ulicach w ciągu dnia. Tu każdy każdego zna, a nawet jeśli nie zna, to zna kogoś kto cię zna. Jeśli wydadzą ci opinię, nigdy się jej nie pozbędziesz. Mimo, że niewiele różni się od wsi, to bliżej mu do dużego miasta. Ludzie są zabiegani, nie są w stanie przystanąć na chwilę, spojrzeć w niebo, lub po prostu powiedzieć, że ładna dziś pogoda. Pracujemy, żyjemy elektroniką, a gdy nagle nie ma prądu, okazuje się, że rodzina nie ma o czym rozmawiać. Starsze małżeństwo zaczyna się kłócić, bo nie godzi ich ulubiony serial. Gaśnie światło i gapimy się w ścianę, bo nie wiemy co moglibyśmy zrobić. Nagle okazuje się, że w domu nie ma latarki, ani świeczek. Bo po co, skoro jest prąd? Nie ma żadnych książek, bo po co? Jest telewizja. Nie ma żadnych więzi, bo każdy zamyka się w swoim światku, z Tv, komputerem, telefonem. Bliskie osoby okazują się być sobie dalekie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wszystko ma swoje plusy i minusy- i duże i małe miasta i wsie. Wszystko zależy od naszego spojrzenia i chyba...samych ludzi, jak tak myślę. Mam tego świadomość pomimo tamtego zachwytu.
      Ja w ogóle i tak mam wrażenie, że ta "romantyczna" wizja wsi czy małego miasta całkiem upada. Wszystkich dopada przekleństwo cywilizacji, już nigdzie przed nią nie uciekniemy...

      Usuń
  25. Ciemności, to bym się bał w miejscu zupełnie mi nieznanym i o niejasnej przeszłości - za dużo naoglądałem się programów o zjawiskach paranormalnych. xD
    Jesteśmy zbyt uzależnieni od elektryczności. Gdy mamy gaz w domu, to przynajmniej wykąpiemy się i ugotujemy obiad a co najwyżej nie pospamujemy na blogach lub obejrzymy ulubionego tasiemca. A gdy wszystko na prąd - jak się wykąpać?

    OdpowiedzUsuń
  26. Mieszkając na wsi uwielbiałam nocne spacery czy jazdę rowerem, często w pojedynkę siedziałam nad Wisłą i patrzyłam w niebo... magiczny dla mnie czas. Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką lubiłam wychodzić na wał i patrzeć na światła miasteczka po drugiej stronie rzeki :) bardzo przyjemne wspomnienie... W mieście nawet nie widać gwiazd nocą (lub widać ich znacznie mniej), w domu rodzinnym siadałam na tarasie lub dachu garażu i ciepłymi letnimi wieczorami delektowałam się tym stanem ducha i świata. Wtedy bym nie pomyślała, że kiedyś może mi tego tak brakować...

    OdpowiedzUsuń