piątek, 3 października 2014

Pieśń wielorybów

Tak więc od wczoraj tkwię w szpitalu.
Mogłoby lać, zamiast tak pięknie świecić mi słonecznym, żółtym światłem w twarz, pomyślałem dzisiaj rano. Mogłoby lać, zamiast kusić i obiecywać i pokazywać niespełnione starania. Mogłoby...Ale nie leje, więc pogódź się z tym, czego nie masz i podziękuj za to, co masz. Nic prostszego, pomyślałem zaraz.
W szpitalu jakoś mniej weselej, bo tak naprawdę nie czekam tylko na wyjście, a czekam na swoje małe konieczności, czekam na ten wtorek świecący w kalendarzu zaznaczoną na czerwoną datą. Czekam i myślę sobie, jak po prostu dobrze będzie mieć to z głowy, choć rzecz jasna denerwuję się niemiłosiernie i robię się przez to jeszcze bardziej marudny niż zazwyczaj. Dlatego nawet słońce rano mi się nie podobało, słońce mówiące o niespełnionych zamiarach i o więzieniu jeszcze dobitniej. Ale i to przeszło, bo świat przyjmuje się jakim jest i ma się nadzieję.
Nadzieją człowiek może się nieraz wspaniale karmić. Podziękowałem więc za słońce, choć tym razem raniło. Ale i oświetlało jaskrawo odczucia, a i to jest przecież ważne.
Od rana Cat Stevens na słuchawkach, bo jak mało kto poprawia humor. Taneczny krok i rozśmieszanie pielęgniarek, kolejne małe wojny z moją prywatną siostrą Ratched. Chyba się stęskniła.

Oczywiście, moje życie nie mogłoby się odbyć bez malutkich przypałów. Nawet pomiędzy pobieraniem krwi, obrzydliwym szpitalnym obiadem a odwiedzinami rodziny i znajomych muszę się jak zawsze w coś wpakować. Tym razem mam wrażenie, że jestem podrywany przez 50-letniego "konesera męskiej urody" który twierdzi jako i siostra Róża ( zdrajczyni!) że mam "boskie kości policzkowe" i "wyjątkowe oczy". O ile drugi komplement zaskakuje, o tyle bombardowanie takimi jak pierwszy przytoczony deprymuje co najmniej. Mam nadzieję, że tylko mylnie odbieram sygnały. Nie chodzi o to, że nie lubię być podrywany przez 50-latków w atłasowych szlafroczkach. Ja w ogóle nie lubię być podrywany. Nie lubię komplementów. Nie lubię być klepany po tyłku. Na szczęście nie czerwienię się łatwo i umiem chyłkiem uciekać do swojej sali, z czego pielęgniarki mają niezły ubaw.

Po prostu, nie ma lekko. Ale jest mimo wszystko zabawnie. Teraz pozostaje wytrzymać w tym nastroju do wtorku.

Noce jak zwykle są ciężkie. Ale tu z pomocą przychodzą...humbaki.
Delikatne pomimo swojej potęgi, tajemnicze i wrażliwe stworzenia głębin. Te, które potrafią cudownie się bawić, wyskakiwać figlarnie pomimo swej wagi ponad toń oceanu i te, które jak żadne inne czarują dźwiękiem. Dźwiękiem, który brzmi jak pradawna modlitwa głębin. Jak pierwotne drżenie samego początku, wydobyte z niezbadanego i zagadkowego dna.

Wielu ludzi zawsze bawiła moja fascynacja humbakami. A niektórych przerażały wręcz dźwięki które wydają te przepiękne jak dla mnie stworzenia.
Wielu, gdy zakłada słuchawki na uszy i zamyka oczy, dostaje wręcz szału. Stają się przerażeni. Nieraz słyszałem, że to brzmi bardziej jak psychodeliczne dźwięki z horroru albo jakiegoś nawiedzonego szpitala psychiatrycznego. Mnie to uspokaja. W śpiewie humbaków tkwi niesamowita harmonia, na którą nieraz człowiekowi trudno wpaść. Jakby to one, wspaniałe kanarki morskie odnalazły całkowitą równowagę, a człowiek szarpał się na swoich strunach, szarpiąc je nieraz za szybko. Za chaotycznie, Jakby myślał też za dużo. A ich melodia płynie wprost, do samego centrum duszy, do samego serca.

W śpiewie humbaków tkwi wielki spokój, ten, który nieraz tak trudno odnaleźć w naszym świecie. Świecie, w którym stąpamy twardo po ziemi. Ja wolę nieraz zanurzyć się w oceanie- i to dosłownie. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że pływać w jeziorach, morzach, oceanach kocham. Kocham czuć tą wolność pomimo oporu wody, kocham ten brak stałego gruntu i płynność. Figlarność dotyku, zmysłowość doznań, jaką tylko woda zapewnić umie. Uwielbiam czuć się intruzem i stawać się zarazem z wodą jednym. Przyjmować od niej doznania i dawać jej własne, bo łatwiej w niej dać tak wiele dotykiem, niż na lądzie.
Czasem marzy mi się bycie rybą, posiadanie skrzeli i płetw, bycie rybą, wcale nie zimną, a po prostu swobodną w świecie, do którego ja już nie mam dostępu. Nie takiego, jaki ma ona.

Kocham nurkować, nieraz za głęboko udając się nawet bez butli z ożywczym tlenem. Bo toń pociąga, miejsce, skąd wszyscy pochodzimy, a do którego już nie potrafimy należeć właśnie, jak należą ryby i humbaki, moje kochane. Ale tam można odnaleźć idealny spokój właśnie ( innym takim miejscem chyba są szczyty gór, przedziwne, prawda?) gdy ciemne wody, jak wody płodowe, gdy byliśmy w brzuchach naszych matek, otaczają nas i wyciszają. Ciemna, ciepła toń, słodka gęstość, z której nie chce się nieraz wychodzić. Chce się zanurzać coraz głębiej i głębiej, niżej i niżej, aż do samego serca. Chce się poczuć znów opiekę matki nas wszystkich, matki natury, matki ziemi. Matki, której tak często nie szanujemy. Marki, o której zapominamy.

Czasem mam wrażenie, że pieśni humbaków są właśnie dla niej. To jak modlitwy bez słów, wyznania miłosne skoncentrowane w jednym strumieniu, o którym my zapomnieliśmy. Którego my nie umiemy nieraz już czuć, zgubieni na swym lądzie, zgubieni w miastach, w myślach. Za dużo myślimy, za mało czujemy. Za bardzo patrzymy oczami, za mało widząc. Słuchamy, nie słysząc. Nie poddajemy się cyklowi życia i śmierci, walczymy z nim, zamiast za niego dziękować.

Zatem te pieśni uspokajają mnie, sprawiają, że wracam tam, gdzie udać się teraz nie mogę. Pozwalają przenieść duszę, zmęczoną teraz zgiełkiem i stagnacją jednocześnie pod wodę, pozwalają otulić się ciepłym chłodem oceanu i najjaśniejszą z ciemności. Wcale a wcale nie klaustrofobicznie, jak wielu by mogło sądzić. Wręcz przeciwnie. Z pełnym oddechem.
Nigdzie bowiem nie docenia się oddechu tak jak pod wodą.

Przed wielu laty sądzono, że humbaki śpiewają po to, by zachęcić samice do rozrodu. Znany wszystkim mechanizm, ptaki też śpiewają miłości. I takie utwory humbaki też mają w swoim zanadrzu, lecz nie tylko. Czy wiecie, że dość niedawno w sumie odkryto, że śpiewają nie tylko samce, choć robią to donośniej?
Gdy jeden humbak usłyszy drugiego, wplata część jego pieśni w swoją. Jakby łączyły swoje symfonie miłosne i inne opowieści, jakby łączyły swoje być może modlitwy podmorskie w jedno. W jeden głos. Gdy pewnego dnia humbak z Pacyfiku żyjący koło Australii usłyszy drugiego, żyjącego troszkę dalej, przekazuje mu część swojej pieśni. Po wielu latach jego symfonia, jego emocje i harmonia jego śpiewu może być słyszana niedaleko Alaski. Była przekazywana "z ust do ust", aż dotarła i tam, razem z innymi. Przez to, że jeden dźwięk był przekazywany jednemu stworzeniu przez drugie, stworzona została jedna wspólna melodia. 

Brzmi znajomo? Bo dla mnie tak. To całkiem jak ludzkie opowieści. To wcale nie coś, co ma czemuś służyć, jak zwykliśmy my, "wspaniali ludzie", zakładać u zwierząt ( zapominając, że sami nimi jesteśmy). To jak nasze dawne opowieści, przekazywane z ust do ust, nigdy nie spisane. To jak nasi dawni bogowie, żyjący w naszych słowach i świadomości, żyjący w opowieściach właśnie. To jak serce zawarte w słowach. W melodiach przy dawnych ogniskach. Tańcach plemiennych. 

Niestety, my, ze swoją ekspansją przeszkadzamy nieraz tym stworzeniom. Przez wiele lat wiele humbaków ( i nie tylko, także delfinów i innych waleni) było zagubionych w okolicach Vancouver ( tam było to przynajmniej zbadane) przez coraz większy hałas czyniony choćby przez ludzkie łodzie. Czy zdajecie sobie sprawę, że walenie czuły się tak samotne i zagubione bez swych pieśni, że zmieniły częstotliwość i głośność wysłanych sygnałów w toni wodnej, żeby w tym przeklętym, czynionym przez człowieka hałasie mogły się nadal słyszeć? Piękne i przerażające z jednej strony- piękne przez to, jak ich pieśni są dla nich ważne, przerażające przez nas. Że nawet to, piękne podwodne opowieści potrafimy niszczyć, tylko przez to nieraz, że ich nie rozumiemy. A nie rozumiejąc, nie widzą w tym naszej wspaniałej logiki cywilizacji, nie szanujemy.

Nieraz prawdopodobnie to właśnie przez nasz hałas setki humbaków giną na plażach. Mylą sonary wojskowe z pieśniami innych stworzeń ze swojego gatunku. Chcąc je poznać, zbliżyć się do nich, umierają na mieliznach w wielkim bólu.
Nadal wielu ludzi po prostu bestialsko zabija walenie, nie potrzebując już wcale ich miejsca czy tłuszczu.
Jak widać, nie umiemy szanować często nawet miejsca, z którego pochodzimy, a do którego nie należymy. Morskiej toni i jej pięknych, wrażliwych dzieci. Dzieci, które nieraz same chcą nas poznać.

Humbaki są bowiem jednymi z najciekawszych i najłagodniejszych stworzeń. Człowiek, tak przy nich zdawałoby się kruchy, może z nimi pływać bez szkody dla swojego zdrowia. Często owe kanarki morskie po prostu podpływają do ludzkich łodzi, chcąc się bawić, zaciekawione nami. Chcąc się zaprzyjaźnić, choć, gdy nie okaże się im szacunku, potrafią być niebezpieczne. Jak drażnione samce, które lubią być samotnikami. 

To spokojni wędrowcy morskich przestrzeni, których nie umiem nie kochać. Którym nie umiem nie być wdzięczny za ten podwodny świat niezwykłych pieśni. I za tą wdzięczność chciałbym być może, kiedyś coś dla nich zrobić.
Chciałbym się może do nich zbliżyć. Zrozumieć choć trochę to, co niezrozumiałe. Sprawić choć minimalnie by ludzie otworzyli na nie oczy, zaczęli szanować. Zaczęli szanować też ocean i wszystkie wspaniałe miejsca.
Chciałbym nieraz, żeby ludzie nie zapomnieli, skąd pochodzą. Kim są i do czego przynależą. Chciałbym, żeby nie musiało padać stwierdzenie " trzeba chronić humbaki", "trzeba chronić lasy deszczowe", "trzeba chronić Grenlandię", "trzeba chronić wilki".
Samo słowo chronić jest przerażające. Bo przed czym chronić? Przed człowiekiem, rzecz jasna. Przed człowiekiem, który sam zapomniał, że nie musi chronić czegoś- tylko powinien chronić tym samym siebie. Bo do tego wszystkiego przynależy i jest temu równy, choć tak bardzo przestał to rozumieć, od kiedy nie żyje w plemieniu, a w wielkiej, "wspaniałej" cywilizacji.

Lecz nie jestem tym razem naiwny. Choć wiem, że tak naprawdę niszczymy sami siebie niszcząc przy okazji resztę świata, który i tak sobie poradzi, gdy my znikniemy, mam świadomość, że większość ludzi nie zda sobie z tego nigdy sprawy. Wiem, że nie cofniemy się do czasu świadomości i łączności z tym, skąd pochodzimy i czym jesteśmy jako społeczeństwo, na to jest za późno, zdecydowanie za późno. Nigdy nie będziemy widzieć duchów świata już jak Aborygeni czy rozmawiać z Wielkim Duchem jak Indianie, nie licząc jednostek, wyjątków. Ale licząc całe społeczności, zamknięte w betonowych blokach, uzależnione od wirtualnej rzeczywistości? To niemożliwe.

Dlatego sam używam słowa chronić, choć utopijnie nieraz marzę, by go nie było, choć słowo "chronić" tak mnie boli Czy w stosunku do zwierząt, roślin, skał. Całej naruszonej już struktury świata, o którym zapominamy, zapominamy, jak bardzo też w niej jesteśmy.

Dlatego czasem marzę i o humbakach. I nie mówię, że to niemożliwe.
Wiecie, że co roku na wyspie Maui na Hawajach , każdej zimy podczas tzw. sezonu waleni na jednej z plaż obok miasta Kihei osadzony zostaje hydrofon, czyli urządzenie, które pozwala ludziom słyszeć "spod wody", słyszeć dźwięki tak dla nas zakazane. Morskie opowieści i modlitwy. Przez 24 godziny na jednej z plaż rozbrzmiewa śpiew humbaków, opowiadana jest nam, lądowym już tworom historia miłości. Historia samej Matki, jak wierzyli Polinezyjczycy. Raz możesz, nie wchodząc pod wodę, słyszeć to na żywo. Położyć się na piasku plaży i zanurzyć w oceanie. Wrócić do miejsca, które koi i odradza. Miejsca, gdzie doceniasz oddech.

Opowieści płyną spokojnie, opowieści o tym, kim także i my jesteśmy i skąd pochodzimy. Do czego należeć będziemy zawsze.

Więc leżę teraz w szpitalu i słucham opowieści humbaków nocami, wracam do oceanu, będąc jednocześnie więźniem swojego ciała. Ale moje serce i moja dusza nie są zniewolone i słuchają, ,słuchają tych, co nie muszą mówić słowem. Moje serce i moja dusza modli się też po swojemu.

Dziękuję więc humbakom nocami choć wielu osobom wydaje się to śmieszne i marzę nadal.
W tych marzeniach, które wcale nie są niemożliwe mam już wiele, wiele lat, o wiele za dużo by o tym mówić.
Leżę znów na plaży, nieopodal swojego domu, wokół którego rosną drzewa owocowe. Jest wieczór, spod wody nic nie słychać, ale wiem że tam są. Płyną pod wodą, w głębi oceanu który kocham. To moje miejsce, obok nich. Hawaje, Nowa Zelandia, może jeszcze inne miejsce? Jest plaża, jest ocean. A ja jestem spełniony, bo zrobiłem coś i dla nich. Chroniłem, choć zawsze tego słowa nie znosiłem. Zrobiłem coś też dla wielu ludzi i mimo krzywd, jakie im nieraz wyrządziłem, więcej było dobra, więc można uznać to za dobre życie. I nadal słucham opowieści, czasem widzę, jak wyskakują z wody, z gracją, z długimi płetwami wzdłuż ciała.
Mam wiele, wiele lat, nie 27 jak teraz, nie leżę w szpitalu. Jestem wolny, swobodny, jest we mnie ogrom ciepła, a nie strachu. Bo przecież właśnie tak ma być.
Zapada wieczór i zapada spokojny wieczór we mnie. Tak można umrzeć. Na plaży, w spokoju, w swoim miejscu po wielu zaskakujących w życiu przeżyciach. Jak Indianie, zasnąć, choć nie w górach, a na piasku plaży.

Humbaki śpiewają mi historię o pięknym odchodzeniu, ale przede wszystkim o pięknym życiu, spełnionym. Śpiewają o spokoju głębokiego oceanu, o miłości, o jedności wszystkich stworzeń.
Wyśpiewują zapomnianą pod słońcem pieśń.

Ja obiecuję, że o niej nigdy nie zapomnę. Nawet teraz, w tym momencie. Nie zapomnę opowieści rozumianej sercem.

  

53 komentarze:

  1. Biedaku ty, być podrywanym przez takiego osobnika! No ale co nas nie zabije to... :) no właśnie. A ja też dziś leżę cały dzień z jelitówką... ://

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe życie mam pecha do takich sytuacji XD
      I taką mam nadzieję, że przede wszystkim nie zabije.
      I współczucia moje szczerze, nie znoszę gryp jelitowych.

      Usuń
  2. Wiem, co czujesz. Też to przeżywałam. Jednak mnie w szpitalu nikt nie podrywał. Nie dziwię się, to były najgorsze chwile mojego życia.
    Dzisiejszy wieczór rezerwuję dla humbaków. Zachęciłeś mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mam pecha do pakowania się, wpadania w dziwne sytuacje:) Zawsze jakiś "przypał"XD
      I cóż cieszę się:) Że choć kogoś humbakami zaraziłem:)

      Usuń
  3. Kordian jakie ty masz branie XD Co poradzisz, taki mają gust panowie w szlafroczkach.

    Gdy tego słucham, to czuję się jakbym była pod wodą. Chociaż przyznam, że mnie taki dźwięki jednak przerażają i po prostu ponosi mnie wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź mi nawet nie mów, jestem zdeprymowany, przerażony więc XD
      Hm...klaustrofobia podwodna cię dopada?

      Usuń
    2. Ja się nawet boję nurkować, bo mam wrażenie, że mi głowa pęknie. XD

      Usuń
  4. Ej, jak ostatnio Ci pisałam, że masz powodzenie, to się wypierałeś, a tutaj proszę! Potwierdzenie ! :D Jesteś taki szekszi, że nawet panowie Cię wyrywają? Mrrrr xD
    Wiesz, nigdy się nie zastanawiałam nad humbakami, ale powiem Ci, że Twoja opowieść o nich i ich miłosnych opowieściach mnie zafascynowała. Zwłaszcza to, że przekazują ją sobie dalej. Chyba najprościej jest powiedzieć, że to jest piękne.
    Zawsze mnie przeraża los zwierząt żyjących w oceanie. Tego co robią kłusownicy itp. Nie mogę na to patrzeć, bo serce mi się kroi - wiem, że nie pomogę im sama, bo nie mam super mocy, jestem za daleko i w ogóle... Może ludzie kiedyś się opanują, chociaż chyba do końca w to nie wierzę.
    A... i zaczęłam słuchać tych pieśni, ale... wpadłam w przerażenie. Nie mogę, to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A weź mi idź z takim powodzeniem...to przypał, nie powodzenie tej XD
      Bo mało kto nad nimi się chyba zastanawia, humbaki to nie jest główny temat na imprezach i poruszany w TV, co nie?:) Ale cieszę się, że choć trochę je polubiłaś:)
      W ogóle, żyjąc na lądzie nie zdajemy sobie sprawy, jak oceany są właśnie zagrożone. To aż przerażające, nie tylko ze względu na kłusowników...ale choćby zmiany prądów morskich z winy człowieka zabijają tysiące stworzeń. Od tych całkiem malutkich po walenie.
      I nie chodzi o supermoc. Sam jej nie mam. A chcę spróbować kiedyś pomóc :P
      Jak wielu ludzi:)

      Usuń
    2. A tam. Weź nie panikuj, ciesz się. Wiesz, na niektórych nikt i nic nie leci - nawet liście z drzew. xD
      No fakt, wszyscy wiedzą, że GDZIEŚ sobie żyją, ale skoro są daleko, to prawie nikt się nimi nie interesuje. A szkoda. Zawsze fascynował mnie ocean i uwielbiałam oglądać filmy przyrodnicze pokazujące jego piękno. (przy okazji uwielbiałam małą syrenkę xD).
      Wiesz, jak będziesz miał konkretny plan - daj znać, chętnie zrobię coś pożytecznego dla tych bezbronnych. :)

      Usuń
    3. No na mnie niestety nie leci ten, kto chciałym, żeby leciał XD
      Ok, na pewno się odezwę za te parę lat XD

      Usuń
  5. Masz branie xD

    Jeej, zachwyciłam się tymi dźwiękami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałbym go uniknąć XD
      Chociaż kogoś nie przerażają! XD

      Usuń
  6. Zacznij się przy nim jakoś dziwnie zachowywać, to mu przejdzie XD Królik rozchwytywany nawet w Szpitalu, no wstydziłbyś się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A weź, tym razem, o dziwo, wolałbym trochę spokoju nawet:)

      Usuń
  7. do tej pory myślałam, że Mono w post rocku zrobili wszystko co najpiękniejsze i nie da się tego przebić. humbakom się jednak udało... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Woda kojarzy mi się paradoksalnie z klaustrofobią na którą cierpię. Niby przestrzeń, ale jednak krępująca. Dlatego bałabym się nurkować. A te dźwięki... no cóż - należę raczej do grupy osób, w których wzbudzają niepokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie paradoksalnie, wiele osób tak to odczuwa, wiesz? To nic dziwnego.
      I każdy ma swój gust, no nie?:)

      Usuń
  9. Fiu fiu :) To już nawet w szpitalu człowiek spokoju mieć nie może :P Ależ Ci się trafiło:P Zaintrygowałeś mnie tymi humbakami :)
    Trzymaj się tam i uważaj na podrywacza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie może, a tym razem, o dziwo, bardziej bym sobie nawet spokój cenił:)

      Usuń
  10. Pamiętam, jak napisałeś mi, że humbaki Cię wyciszają, czy nawet mi podsunąłeś link do yt, gdzie mogłam posłuchać ich "śpiewu". I serio, nie wiem, jak mogły kojrzyć się komuś z dźwiękami ze szpitala psychiatrycznego XD

    Ale podrywacz Ci się trafił, no popatrz :D Jak słodko XD

    Oby się ten doby nastrój utrzymał. Ha, musi! Bo ja jestem cały czas z Tobą myślami i przekazuje Ci telepatycznie moje głupawki, o! :D
    Będzie dobrze :) Trzymaj się tam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano mogły jak widać, zresztą przeczytaj komentarze, wiele osób to jednak niepokoi bardziej, niż uspokaja XD
      Mi się zawsze, kurwa, trafia coś dziwnego, nawet jak trochę spokoju chcę XD
      Dzięki za telepatię, przydaje się:)

      Usuń
  11. Pieśni piękne, jak wiele cudów natury i stworzenia bardzo sympatyczne, ale zostanę przy ukochanych balladach. Nie ten rodzaj wrażliwości :) Ważne jednak, że masz coś, co pomaga Ci przetrwać najtrudniejsze chwile i nic nikomu do faktu, że to muzyka nietypowa tudzież wyjątkowa, dla prawdziwych koneserów :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Np dla każdego co innego, ale humbaki na pewno doceniłiby samo docenienie ich XD

      Usuń
  12. Jaki komplement :D
    Nawet nie wiedziałam, że wieloryby mogą być takie...piękne. Dziękuję.
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tylko się wyrwać nie daj xD
    Przyznam, że na pierwsze słowa o pieśni wielorybów parsknęłam śmiechem. Później odpaliłam i próbowałam dalej czytać wpis, słuchając przy okazji - nie potrafiłam. Należę do tych, którym przypomina to opuszczony psychiatryk.
    A odnośnie człowieka i jego wpływu na świat... mówiąc bardzo ogólnie, wierzę, że w tym chaosie i zniszczeniu jest ład. Tak jak napisałeś - świat sobie bez nas poradzi. A jeśli zniszczymy Ziemię i wraz z nią miliardy innych istnień - tak widocznie musiało być. Z jakiegoś powodu ewolucja potoczyła się tak, a nie inaczej. Jeżeli mamy nie zniszczyć ziemi, jeżeli jakieś siły wyższe chcą inaczej, to wykończą nas w odpowiednim czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie daję, nie daję XD
      To zareagowałaś jak większość ludzi, w sumie. I cóż...każdy ma inny gust muzyczny XD
      A ja nie lubię podejścia tak musiało być, wiesz? Bo to jak z tą hinduską dharmą- to, że coś ma być, nie zwalnia nas wcale z obowiązku i zawsze możemy to jednak zaburzyć. Wolę ten typ myślenia

      Usuń
  14. A mnie ciągle wkurza fakt, że nie zdążyłam Ci dać tego drobiazgu. Wiem, że to nie ucieknie, ale teraz może by się przydało...
    I pamiętaj, jak dziadek będzie zbyt natrętny to wpadam i robię porządek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wkurzaj się, bo nie ma o co. Właśnie, wiesz, czaem trzeba nawet zostawić coś na potem. Muszę mieć gdzie wracać, po co:)
      I jasne, wiem XD

      Usuń
    2. Zawsze masz gdzie i po co wracać :)

      Usuń
  15. no to masz "branie" ja na szczęście nigdy nie leżałam w szpitalu, chyba bym zwariowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc trzymam kciuki, żebyś nigdy nie musiała, chyba, że chcesz dzieci, to tylko parę dni na porodówce XD

      Usuń
  16. Może to słońce chce Cię podnieść na duchu?
    Wiem, że ta przygoda z Panem nie jest zabawna, jak się w niej uczestniczy (no, może trochę), ale większość takich dziwnych rzeczy po prostu śmieszy, jak się je opowiada XD Trzymaj się i nie daj się mu XD
    Humbaki na niektórych zdjęciach wyglądają jakby miały piły łańcuchowe zamiast płetw, na serio. Albo tylko mi się tak wydaje ;) Pieśń wielorybów dodaję sobie do zakładek i przesłucham po weekendzie, więc wtedy Ci coś dopiszę, bo teraz jestem tu tylko na chwilę i zaraz zbieram się do wyjazdu do babci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że świeci specjalnie dla mnie?XD
      Wiem, z boku to wygląda śmiesznie, nawet pięlegniarki mnie wyśmiały, to wiesz XD
      Ja nie mogę, co za skojarzenie, rozwaliłaś mnie tym XD I ok, odpisz potem XD

      Usuń
  17. Nie rozumiem, gdzie tu analogia do psychiatryka czy horroru... Mnie to właśnie przypomina dźwięki wielorybów czy delfinów :) Zawsze chciałam popływać z delfinami albo przynajmniej je dotknąć :) Pomimo, że wody się boję, bo pływać nie potrafię...

    Z tym podrywaniem to prawie jak w sanatorium xD Ważne, że dziadek z formy nie wychodzi :D

    Cieszę się, że masz czym zająć myśli nocami i się wyciszyć, odpłynąć w inny świat :) Będę trzymać kciuki we wtorek! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ponoć gdzieś jest, też nie widzę, no ale każdy widzi, co chce, no nie?XD
      Zawsze można strach pokonać i się nauczyć, dla chcącego nic trudnego:)

      Ano, chyba pomylił miejsca XD

      I dziękuję:*

      Usuń
  18. Dobrze, że jest z Tobą ten śpiew humbaków (którego nie znam osobiście), bo szpital jako zamknięcie do przyjemności nie należy, a szczególnie właśnie w taką pogodę, która wiadomo, wkrótce się rozwieje. O ironio, ja dzisiaj też nie wyściubiłam nosa z domu. W czwartek czekałam sobie w kolejce do lekarza (nic wielkiego, chcę sobie porobić standardowe badania dla pani w średnim wieku), a obok mnie dwie zagrypione siedziały. No i wczoraj zaczęło mnie lekko łamać, nie mam ochoty na aktywność, leżę w łóżku i patrzę ze smutkiem na słońce ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie należy, ale właśnie dobrze, że można choć w myślach podróżować:)
      O rety..grypa nic przyjemnego niestety -.-

      Usuń
  19. ale masz branie Kordianie, jak rybak łowiący ryby w dobry czas xD , no gratuluję :d. jak dobrze, że mój P nie nosi szalfroków, ufff... odetchnęłam z ulgą :d.

    wiesz myślę, że każdy z nas ma coś co go uspokaja. mnie uspokaja szum morza, mogłabym słuchać tego non stop i wpatrywać się w cienki horyzont, mogłabym godzinami. spacerować brzegiem morza, dotykać rozgrzanego pisaku bosymi stopami. ale zainteresowałeś mnie tymi humbakami, chętnie posłucham jak będę miała chwilę i na pewno napiszę jakie odniosłam wrażenie.

    ale ryba czasem źle kończy, wiesz? czasem nadzieje się na haczyk rybaka. jej wolność się wtedy kończy, to piękne, spokojne życie dobiega końca.

    piękny jest ocean? życie w nim takie spokojne wypełnione harmonią. głębia oceanu ma ten spokój, którego tak tu brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, branie...na szczęście trochę się uspokoiło XD
      Otóż to, każdy znajduje swoją odskocznię właśnie, musi mieć swój kącik na relaks że tak to dziwnie może ujmę.

      Więc czekam na wrażenia:)

      Och, niektóre ryby wcale nie muszą się na niego nadziać:)

      Ano piękny, niepowtarzalny.

      Usuń
  20. Po pierwsze: trzymam mocno kciuki za wtorek. Wierzę, że wszystko będzie w najlepszym porządku i już wkrótce napiszesz: jestem znów, pełen sił i ochoty na życie! :)
    Po drugie ja pierwszy raz w życiu spotkałam się z nazwą "humbak" :D Aż musiałam sprawdzić na internecie jak te stworzenia wyglądają :) Zawsze będzie mi szkoda zabijanych zwierząt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję już teraz w takim razie:)
      Co ty gadasz, myślałem, że każdy wie co to humbak XD Ale to zaślepienie własną miłością tak działa XD
      A jesz mięso?XD

      Usuń
  21. Zafascynowały mnie te dźwięki. Rzeczywiście brzmią jak z horroru, ale to dodaje im jakiejś magii. Nie miałam pojęcia, że takie opowieści można usłyszeć w morskich głębinach.
    Też uwielbiam zanurzać się w ogromnym oceanie i płynąć, czując stan nieważkości i rozsypane włosy opadające mi na twarz. Fantastyczne uczucie.
    Wierzę, że we wtorek wszystko pójdzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak, są tam, głęboko pod wodą:)
      Więc się rozumiemy w tym punkcie:)
      I dziękuję za ową wiarę:)

      Usuń
  22. Twoje wpisy mnie uspokajają.. kiedy czytam - odpływam..
    Trzymaj się Kordianie o wyjątkowych oczach :D
    Niech moc będzie z Tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, to chyba dobrze:)
      I trzymam, trzymam, dzięki:)

      Usuń
  23. Trochę mnie nie było, ale powracam i będę trzymać kciuki za wtorek.
    Chętnie wysłuchałam tej pieśni, bo byłam właśnie ciekawa jak ona brzmi. Na początku słyszałam dźwięki jak z horroru, do których powoli zaczęłam się przyzwyczajać. Może rzeczywiście mają coś uspokajającego...myślę,że u każdego takie dźwięki są czymś innym. Ja na przykład zauważyłam,że uspokajał mnie szum morza. Ludzie lubię różne zwierzęta. Ty humbaki, o których nie wiedziałam nawet jak wyglądają (aż wstyd się przyznać,bo jestem na profilu biologicznym) , są zwierzętami, które cię fascynują. Moja koleżanka z gimnazjum lubi rekiny. A ja za to też żyjące pod wodą, ale dużo mniejsza rybki akwariowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję zatem:)
      Bo czasem to szok, dźwięki z głębin...bo ludzkie ucho takiego nie zna na co dzień. Może dlatego ten szok te skojarzenia powoduje właśnie?
      I nie wstd, nie ty jedna nie wiedziałaś jak się okazuje:)
      A rybki też uwielbiam i sam mam akwarium:)

      Usuń
  24. Trochę przerażające te dźwięki, ale zabierają do zupełnie innego świata :).


    i.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo może o to chodzi, na początku inny świat nas przeraża?:)

      Usuń