środa, 23 lipca 2014

Pechowy Włóczykij który kradnie prezenty.

Dzień Włóczykija, moje prywatne święto nie zaczęło się za dobrze. Nic nie wyszło z pierwotnych planów dotyczących jednej wycieczki, ten dzień nie miał być spędzony więc jak mam w zwyczaju. Plany wieczoru z graniem na harmonijce przy ognisku też się nie miały ziścić.

Przypaliłem tosty robiąc sobie śniadanie, skończyła się moja ulubiona herbata, perfidnie podpijana przez dni kiedy mnie nie było w domu przez moje siostry. Po drodze do pracy prawie wpadłem pod pędzącą taksówkę. Na szczęście tylko zdarłem sobie skórę z części twarzy, rozbiłem wargę i poobdzierałem dłonie szorując po asfalcie parę metrów gdy uniknąłem zderzenia. W pracy aż nie pozwolili mi iść do urzędów pozałatwiać paru spraw, przez co nudziłem się niemiłosiernie. Gdy wyszedłem z biura, oczywiście musiało się rozpadać. Zazwyczaj deszcz mnie cieszy, zazwyczaj jest moim wybawieniem, ale czułem się trochę jak w tej piosence „znowu w życiu mi nie wyszło”. Szedłem tak moknąc i patrząc melancholijnie na piękne kamienice Jeżyc, moich kochanych Jeżyc. Nagle zadzwonił telefon.
-Słuchaj, Indie, kiedy kończysz pracę? - to była Frida, wystrzeliwująca słowa z prędkością karabinu maszynowego.
-No właściwie już skończyłem.
-To słuchaj, jak zjesz obiad wpadnij do mnie na kawę, mam dla ciebie nietypowy prezent z okazji twojego święta podróżniku- zaszczebiotała wesoło.
-No ok, koło 16 będę- powiedziałem tylko i rozłączyłem się, z trochę lepszym humorem pomimo bolącej dalej twarzy.
Sisi widząc mnie od progu zaczęła lamentować, co ja to znowu wykombinowałem.
To nie koniec pecha. Gdy piłem ze szklanej butelki jeden z moich kotów, ten największy i najcięższy, Ganesz ważący prawie 10 kg spadł na mnie z impetem z szafki. Oczywiście uderzył w butelkę, która uderzyła mnie w ząb. Jest pięknie ukruszony na środku.
Oh, God.

Poszedłem więc do Fridy, ciekaw mimo wszystko, co tam dla mnie ma.


-Słuchaj, nie będziemy owijać w bawełnę. Jeśli coś będziesz chciał wydać, zgłaszasz się z tym do mojej siostry. Bo chcesz prawda? Musisz chcieć! O tym też chciałam z tobą pogadać. Aśka ma propozycję. Ja mam propozycję dla naszego Włóczykija!- powiedziała mi Frida, gdy siedzieliśmy, ona nad kawą a ja herbatą, bo tej pierwszej mi nie wolno przecież.
-Hę?- zgłupiałem nie całkiem rozumiejąc o co chodzi. Frida, moja przyjaciółka i zarazem żona mojego przyjaciela, mentalnego wręcz brata Majkiego ma starszą parę lat siostrę,Aśkę.

Po chwili zrozumiałem, o co jej chodzi. Że jak?!

Frida faktycznie coś wspominała, że jej siostra ma do mnie interes, niemrawo podczas wizyty u niej we Wrocławiu gdy stamtąd dzwoniła. Myślałem, że pewnie potrzebuje muzyka na jakiś event związany z redakcją albo wydawnictwem właśnie. Jednym z kierunków jaki skończyła Aśka bowiem jest polonistyka ze specjalnością krytyki literackiej. Więc pracuje sobie teraz dzielnie w jednym z czasopism wrocławskiej bohemy i w wydawnictwie literackim...
WYDAWNICTWIE LITERACKIM.
BĘDZIESZ CHCIAŁ COŚ WYDAĆ.
AŚKA MA PROPOZYCJĘ.

Dotarło do mnie o co jej chodzi.
-Fridel, coś ty, na łeb upadła? -zapytałem zaskoczony zanosząc się śmiechem.- To bardzo miłe ale...JA mam się zgłaszać z wydaniem czegoś u twojej siostry? Co to za propozycje, ludzie?! Ja nie robię w literackiej branży!- śmiałem się coraz bardziej, prawie rozlewając swoją herbatę, a Frida patrzyła na mnie z tą swoją drapieżną ironią taką jaką tylko ona nieraz się cechuje. Wcale się nie śmiała. Uspokoiłem się po paru minutach.
-Już, wyśmiałeś mnie i propozycję mojej rodziny, mogę kontynuować? Wyśmiałeś mój prezent niewdzięczniku?- zapytała wesoło.
-No możesz kontynuować- znowu parsknąłem śmiechem i wykonałem iście królewski gest przyzwolenia dłonią. Wolałem milczeć chwilę, nie przesadzać jednak. Fridy się nie irytuje.
-Świetnie. W każdym razie Indie, ja mówię poważnie. Jak będziesz chciał coś wydać, kieruj się do Aśki. Ona nawet chce jeden z twoich tekstów na już. Bo potrzebuje kogoś takiego jak ty. Dlatego ta propozycja. Widzisz, Aśka chce jakiś twój tekst o Indiach. Taki, jakiego jeszcze nigdzie nie publikowałeś, nawet na swoim blogasku. Bo ja wiem że ty masz i inne teksty stamtąd, wysyłałeś mi je, więc się nie kryguj czy coś.
-Ale ja nic nie chcę wydawać, ja nie jestem pisarzem! Jak już bym chciał coś wydać, to płytę, ale sorry, to nie twoja działka twojej starszej. Zresztą, mi się sława żadna nie marzy. Już nie.
-Indie, ja wiem że ty nie jesteś pisarzem. Aśka wie. Wszyscy wiedzą. Albo inaczej powiedzmy- ja wiem, że ty nie umiesz wymyślać żadnych historii. Twoja wyobraźnia pod tym względem leży, chyba że to coś opartego na religii czy mitach, nieraz się o tym przekonałam przy niejednym piwie. Ale ty nie musisz nic wymyślać. Nie umiesz tworzyć fabuły, plączesz wątki, udają ci się tylko krótkie opowiadania a to i tak oparte jakoś na twoim życiu albo twoich znajomych. Pisarz pod tym względem z ciebie żaden.
-No więc właśnie!- wykrzyknąłem w ulgą.
-Ale to nie koniec. Bo Aśce nie chodzi o takiego pisarza, Indie.
-Um?- zacząłem jej słuchać, bo Frida naprawdę była poważna. A jeśli ona jest poważna w jakiejś kwestii pracy, artystycznej, przedsięwzięć...to to jest poważne.
-Ty nie musisz zmyślać historii. Ty genialnie opowiadasz to czego doświadczasz. I o to mi chodzi. Pokazałam Aśce twojego bloga, już jakiś czas temu. Widzisz, ja byłam u niej i ona marudziła, że musi złożyć teksty do zbioru esejów podróżniczych. Wiesz, że jej wydawnictwo się w dużej mierze tym zajmuje, wiesz że wydawali książki pani X i pana Y...Teraz kompletują teksty takich mniej sławnych, amatorów. O Indiach właśnie jak się szczęśliwie składa. I ponoć ktoś się jej wysypał strasznie, szuka czegoś inspirującego..i ja jej pokazałam twoje ostatnie teksty z podróży. Wiesz, to o Waranasi, o Tamilnadu, o Kerali, Bombaju nawet i Darabi...
-Frida czyś ty na łeb upadła?!- wkurzyłem się w pierwszym momencie.
-Nie, nie upadłam. Indie, ty może nie jesteś pisarzem, ale jesteś świetnym opowiadaczem. Zawsze byłeś. I o to tu chodzi. Nie dość, że genialnie zawsze opowiadałeś wszystkie historie z podróży, to jeszcze świetnie piszesz. Znaczy, jasne, masz straszne braki warsztatowe, masz problem ze składnią aż rażący co zauważyła Aś, piszesz za długie zdania...ale masz to coś. Bo tamto można podszkolić, zresztą, od czego są korektorzy, trzeba im dawać zatrudnienie. Ale masz dryg do tego bracie. Aśka była zachwycona, powiedziała że cię bierze jeśli masz coś, czego nie umieściłeś na stronie żadnej, bo to nie może być rzecz jasna publikowane póki co.
-Do czego ty zmierzasz?
-Widziałam jak opisujesz ludzi, jak ich „dotykasz” i przekładasz to na papier. Jak świetnie opisujesz swoje podróże, bo niejednego maila od ciebie dostałam i niejedną opowieść twoją słyszałam przy ognisku. A to samo przekładasz na papier więc...
-Serio, Frida, o co ci chodzi? Przestań.
-Zacznij pisać o podróżach. Wiesz że Aśki wydawnictwo zajmuje się reportażami właśnie z podróży między innymi, ich specjalizacją nie jest beletrystyka teraz i...
-Frida ja nie jestem pisarzem do cholery!
-Jesteś podróżnikiem i masz smykałkę do pisania. Jesteś Włóczykijem w czarnym kapeluszu. Starczy.
-Ale ja nigdy nawet o tym nie pomyślałem.
-Dlatego my z Aśką pomyślałyśmy za ciebie i dlatego jesteś tu ze mną na tej kawie.
Nie, nie musisz padać mi do stóp że nieraz myślę za ciebie głupcze- zaśmiała się i zaraz potem spoważniała.-To ogromna szansa. Chwytanie pana Boga za nogi. Wiesz to Indie.
-Ale Frida..przecież książki nie wydaje się ot tak, przecież to są lata pisania, doskonalenia, to nie jest...Przecież nie pisze się jakichś głupot i trafia nagle do wydawnictwa, to tak nie działa.
-Od tego masz znajomości. Poza tym, nikt ci nie wydaje od razu książki. Tylko jeden krótki tekst.
-Ale to obrzydliwe, znajomości...Ja się nawet o to nie prosiłem. Ja nie chcę.
-Idiota jesteś, jeśli nie podeślesz niczego Aśce, wiesz? Ty nie masz wydać żadnej zasranej książki, ogarnij się i nie wyolbrzymiaj panikarzu zasrany. Zbiór esejów, zbiór reportaży, twój w tym? Czemu nie. Co do cholery ci szkodzi chociaż podesłać coś mojej siostrze i spróbować żeby zobaczyło światło dzienne? Nawet na tym nie zarobisz jakoś. Grosze, ale jednak. Co ci szkodzi? Zwłaszcza w twojej sytuacji. Wielki Indie co nie boi się wyzwań? Gdzie on jest, co? -zaczęła drażnić mnie Frida.
-Nie jestem też dziennikarzem. Ja nie umiem pisać. To nie moja działka.
-A musisz nim być dziennikarzyną, pisarzyną jakąś? Kto o tym decyduje? Nie kwestia papierku i ty doskonale o tym wiesz. Indie. Jesteś świetnym obserwatorem.
-Ja nie umiem opowiadać, czasem coś ale tak...
-Pierdolisz teraz, Indie. Umiesz to. Co ci szkodzi spróbować? Serio, jesteś aż takim tchórzem? Co ty się tak bronisz?
-Ja...ja nie wiem. A może wiem, ale to w ogóle nie jest logiczne i..
-Więc skoro nie jest, to przestań tak pierdolić z łaski swojej.
Milczałem chwilę. Oczywiście przyszedł mi na myśl od razu Włóczykij. Bo jakże by inaczej.

Stworzonko znów dotknęło plecaka i spytało ostrożnie:
- Może byś... Tyle podróżowałeś...
- Nie – odpowiedział Włóczykij. – Nie teraz. – I pomyślał rozgoryczony: „Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem wszystko niszczą? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadania, kiedy staram się przypomnieć sobie, jak było.”

-Bo to jest takie moje. - powiedziałem w końcu cicho.
-Indie, co ty znowu wymyślasz?
-No to takie...wiesz, to sprzedawanie siebie troszkę. Kawałków duszy, bo coś w nią zapadało i...
-A jak grasz na scenie to nie sprzedajesz duszy?- oho, trująca strzała.
-Masz rację, Frida, chyba nie mogę zaprzeczyć...
-A jak piszesz ekshibicjonistycznie na blogu albo nam opowiadasz?
-Ale ja na tym nie zarabiam, ja...
-To po prostu zastanów się nad tym, co ci powiedziałam. Nie mówię, że wiesz, Aśka cię weźmie, to co pisałeś na blogu się jej podobało, ale jasne, są lepsi, ze znanymi nazwiskami, no po prostu możesz próbować. A może kiedyś by się okazało, że to jest dla ciebie wręcz idealne. Może byś właśnie przeszedł wstępną selekcję. Bo pomyśl sobie Indie, czy to nie byłoby idealne?
-Co znowu?
-Ja wiem o twoim planie10 letnim, mówiłeś mi, pamiętasz? A gdybyś tak zarabiał na podróżowaniu? Wiesz, pisał i jednocześnie podróżował. Złoty układ dla kogoś, kto zamiast imienin świętuje Dzień Włóczykija z Muminków, bo nim jest. Mógłbyś tam sobie tą swoją jogę i ochronę środowiska przemycać, no wiadomo o co chodzi. Zastanów się nad tym po prostu Indie, a teraz opowiedz, co tam ci jeszcze lekarz powiedział.- ucięła temat Frida.

Dopiliśmy kawę, a ja zostałem z myślami.
Bo ja się muszę zastanowić.

Pisanie. Ja i pisanie na poważnie? Wolne żarty! To nie moja działka. Ja się mogę zajmować różnymi formami ekspresji, muzyką, tańcem, teatrem...ale pisanie? Pisanie jest dla mnie, to ściek myśli często, zapiski, żeby mi coś nie uleciało. Tak jak te z podróży. Część mojego świata gdzieś przelana, żeby nie uciekła. To wszystko. Nic więcej, nic mniej.
Pisanie to dodatkowa rozrywka.
Pisanie to sposób na uporządkowanie myśli i formę kontaktu, jak ten blog choćby.
Ale tak? Wiem, że niejedna osoba byłaby zachwycona taką propozycją ale...ale mnie to przeraziło. Pisanie nie jest moje. Po prostu, to nie moje pole do popisu. To nie jest coś, co miałoby wypełniać treść mojego życia.

Chociaż ostatnio z tym pisaniem to coś za wiele się sprzysięgło. Jakby świat chciał mi coś powiedzieć. Najpierw propozycja wydawania tekstów z bloga w formie audio, którą dostałem i jeszcze na którą nawet nie odpowiedziałem, bo przecież tam za dużo rzeczy intymnych, za dużo innych ludzi i chyba bym nie mógł. Potem to pytanie Freda żartobliwe kiedy mają mi zrobić wieczorek poetycki. Wiele ludzi mówiących o tym, że może powinienem o tym pomyśleć.Teraz propozycja Fridy i jej starszej. Coś jest nie tak. Za dużo naraz.
Bo przecież pisanie, słowa nie są moje do cholery! Nie są moim rdzeniem. Nie czuję do końca słowami.

Ale z drugiej strony...jest wiele takich rzeczy. Które są dodatkami. Które nie mają być sensem życia. Ot, rozrywka, przyjemność.
Nie umiem ograniczać się do jednego. Nie umiem być tylko muzykiem, tylko podróżnikiem, tylko instruktorem jogi, masażystą lomi lomi, sozologiem, aktorem, twórcą czegokolwiek. Nie można mnie określić w jednej dziedzinie tylko, nie potrafię skupić się na jednym. Jest wiele rzeczy które lubię, pisanie to po prostu jedna z nich. Ale zarabiać na niej?

Może nie ma w ogóle co tego roztrząsać, robić z tego wielkiej sprawy. Może po prostu trzeba wybrać coś z morza zapisków z tych Indii cholernych, wysłać ten tekst i nie przejmować się. Przejdzie niezauważenie przecież, nawet jeśli jakimś cudem znajdzie się w tym zbiorze. Mało popularnej książki znanego wydawnictwa, nic więcej. 5 stron w prawie nikomu nieznanym dziele. To nic. Okruszek. Nikt nie każe iść temu dalej, może nikt nie nazwałby też tego sprzedawaniem? Nie ma co panikować, bo to nic. Dalej się nie potoczy, a nawet jeśli, to może jak mówi Frida, byłoby idealnie? Jeździć sobie po świecie a potem mówić o tym ludziom. Bo ja w gruncie rzeczy lubię się dzielić, jestem tym bajarzem przy ogniskach, opowiadaczem milionów historii ludzkich, swoich i cudzych. Może komuś by się te opowieści naprawdę spodobały, może by coś nawet wniosły do życia, jakąś iskrę jak to cudem nieraz bywa ale...

Pomyślałem sobie, po raz pierwszy od długiego czasu, że na coś nie zasłużyłem.
Wiem, że życie nie polega na zasługiwaniu właśnie, na jakimś „coś za coś”. Życie to w dużej mierze dążenie do celu. To coś, na co sobie zapracowaliśmy, we własnej głowie.
Czasem w jakiejś mierze łut szczęścia, łapanie wiatru w żagle- a to jak wieje, nigdy nie jest naszą decyzją. Ale mawiają, że wiatr sprzyja tym, którzy się dobrze o niego modlą.
Jest wielu wytrwałych ludzi, ambitnych w swojej pracy, w dążeniu właśnie do jakiegoś większego celu...a ja? Ja mam być znowu po prostu farciarzem?

Pomyślałem, że ten prezent tego dnia nie jest dla mnie. Że powinien go dostać ktoś inny, ktoś dla kogo pisanie i słowa są jego głównym nurtem twórczym. Ktoś, kto poświęca temu życie, całe emocje. Doskonale wiedziałem dla kogo to powinien być prezent tego dnia...ale tak nie można w życiu. Do cholery jasnej, nie można się zamienić, choć się wie, że się powinno, że...
Ten prezent nie należał się mi, temu, który nawet nie umie pisać z wyobraźni a jedynie opowiadać, co widział. Ten prezent nie należy się komuś, komu słowa przychodzą ot tak, od niechcenia i wcale nie są takie dobre.

Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.

Czasem mam wrażenie, że mam w życiu aż za dużo szczęścia. Jest wiele rzeczy, o które nie prosiłem, podczas gdy cieszyłem się z tych małych radości i robiłem po prostu swoje. Dużo rzeczy do mnie przychodzi, jak niejedna praca, jak wielu ludzi którzy otwierali moje serce, jak niejedna miłość i przyjaźń. Jestem szczęśliwym człowiekiem- czy przez to, że czuję się szczęśliwy naprawdę? Urodzony pod dobra gwiazdą? Czy może sam nad swoją głowę te gwiazdy sprowadzam pewnym nastawieniem, brakiem pokory? Czy będę umiał to kiedyś naprawdę docenić?

Może jestem farciarzem i to jest cholernie niesprawiedliwe wobec innych. Tak też może nie można powiedzieć, farciarz, bo było też dużo zła w moim życiu..ale to nie ma teraz znaczenia. Teraz jestem może po prostu tępym farciarzem. Przychodzą rzeczy, na które nie zasługuję. Midas?
Może w ogóle nie można mówić niesprawiedliwe? Teraz nie wiem, naprawdę nie wiem.
Dużo pracowałem, ambitnie na inne rzeczy, ale reszta..jakim cudem? Przyszła z nimi?

Czasem mam wrażenie, że pewne rzeczy do mnie przychodzą, bo się zgubiły. Powinny należeć do innych ludzi, ja nie jestem panem tych bezpańskich psów i przyjacielem tych bezpańskich kotów tak naprawdę, one przywiązują się do mnie chociaż nie powinny. Jakby nie mogły znaleźć prawidłowych właścicieli.
Tak jest z pisaniem. To nie mój zwierzak. To nie to, co robię w życiu najlepiej. Nie pracowałem nigdy nad nim, nie doskonaliłem, zawsze sobie merdał ogonem gdzieś dalej. Ale zawsze był i nie można go oddać, chociaż bardzo by się chciało i …
Nadal to nie moje. Może w końcu zrozumiałem co znaczy zasługiwać na sukces jako taki, co znaczy zasługiwać na szczęście? Bo to jest zupełnie nietrafione. Ślepa kura znowu znalazła ziarno.

Muszę się po prostu nad tym wszystkim zastanowić. Tak wiem, że szukam dziury w całym. Jak zawsze za dużo analizuję. Cóż. To też jest jeden z moich bezpańskich zwierzaków.
Może powinienem jak zawsze to przyjąć z radochą, chociaż na początku przeraziło i ukuło jakoś, chociaż to nic, czego się człowiek spodziewał. Już ukuło mnie wtedy, przy tamtej propozycji.

Czy mam łapać po prostu kolejną falę, którą można ujeżdżać jak surfer w oceanie życia? To chyba byłoby w moim stylu, nie sądzicie?
Mówią, że na starość nie żałuje się tego, co się zrobiło a tego, czego nie miało się odwagi zrobić...a ja nie lubię żałować. Ba. Ja nie żałuję. Więc odpowiedź pomimo uwierania nasuwa się sama. Bo może też ostatnimi czasy los chce ze mnie zakpić. Zrobić za mnie coś, czego nie przewidziałem w swoim scenariuszu. Trzeba go być może przyjąć jak zawsze..
..Bogowie, to tylko tekst i prezent!

Może los daje mi znaki. Może powinienem dać się ponieść.
Tak po prostu, jak ten cholerny farciarz, z prezentem, który nie jest dla niego. Który trochę chyba jest...złodziejem.

A po powrocie do domu oczywiście klasycznie pierdolnąłem małym paluszkiem u stopy w futrynę od drzwi. Chyba po raz KOLEJNY będzie złamany. Mówiłem już może, że jak mam pechowe dni to po całości?

Lepiej nie będę wychodził dzisiaj z domu. Pomimo Dnia Włóczykija nie będę prowokował losu, a w weekend na następnych warsztatach jogi które prowadzę sobie odbiję. Złamany palec na szczęście w tym nie przeszkadza.

Tymczasem nie zostaje mi nic innego, jakem muzyk a nie pisarz, jak podróż muzyczna. Niech dzisiaj będzie Gruzja, bo przecież trzeba się przygotować na kolejną podróż, która już za trzy tygodnie. Kto wie, może z Gruzji przywiozę kolejne opowieści jak to Włóczykij wracający latem do Doliny Muminków? Może kolejne do....opisania?



I tu dziękuję pannie M. za zapoznanie z tą muzyką :)

Edit:
Po rozmowie z siostrą Fridy okazało się, że ona jak zwykle to zbyt wyolbrzymiła, a ja jak zwykle za bardzo spanikowałem w pierwszym odruchu. Bo tak w sumie to jeszcze mniejsze wydawnictwa niż zakładałem, zapchajdziura...można teksty podesłać, a co! 

42 komentarze:

  1. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się wzbraniasz przed tym pisaniem, już kiedyś pisałam w komentarzu, że świetnie Ci to wychodzi i dopóki mnie nie oświeciłeś myślałam, że właśnie pisaniem się zajmujesz. Może to i nie Twój konik, są inne na które wolałbyś postawić, ale co szkodzi spróbować, tym bardziej, że jakieś teksty już masz, co najwyżej trochę je obrobisz. Ja byłabym przeszczęśliwa gdyba taka okazja wpadła mi w łapki.
    Co do pechowego dnia, to o ile nic poważnego Ci się nie stało, to za jakiś czas będziesz miał się z czego śmiać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko pierwszy odruch i widzisz...to chyba wiąże się z problemami z samooceną jako takimi jakoś. Trudno mi w pierwszym momencie zrozumieć, że mogę zrobić coś jeszcze, oprócz tego, w czym sam uważam, że jestem dobry. Ale po pierwszy odruchu przychodzi ekscytacja i entuzjazm. Już niewiele mi brakuje XD
      I właśnie, ktoś inny byłby szczęśliwy, a ja wymyślam. Za dużo myślę XD
      Zacznę, jak mnie palec przestanie boleć. W sumie, to już się zaczynam z tego śmiać, jak bardzo potrafię być pechowy XD To też talent XD

      Usuń
  2. Jak na mój gust Frida dała Ci bardzo dobrą propozycję tego niezbyt dobrego dnia :)
    Dla mnie - świetnie piszesz, od serca a do tego przede wszystkim masz o czym pisać. To wręcz genialny pomysł, więc jeśli można głosować to ja jestem za :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałem okazało się że Frida też rangę tego wyolbrzymiła, ale wiem czemu to zrobiła XD I powiedzmy, że można głosować, chociaż...już zdecydowałem po rozmowie z Aśką, że idę na to :)

      Usuń
    2. Doczytałam podpis i uważam nawet że kto wie czy dzięki Tobie i to wydawnictwo nie zasłynie :P

      Usuń
    3. Nie przesadzajmy w mrzonkach XD

      Usuń
    4. pomarzyć przecież można :P

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwisz się Kordek? Jesteś na świat otwarty, to i świat otwiera się na Ciebie! :) Talent to Ty masz do pisania mimo, iż nie czujesz, by to był Twój zwierzak. Piszesz swojsko, ale jednocześnie wplatasz w to elementy pewnej specyficznej magii, której nawet nie jesteś świadom. Hahaha a Twój „Edit” mnie powalił na obolałe łopatki. No po prostu nie wierzę w to, co widzę. Ja tu już full komentarz tekstów typu „Nie masz nic do stracenia”, „Przemyśl to bla bla bla” i nagle… poczułam się, jakbym uderzyła w ścianę ahaha

    To taki śmieszny paradoks! Dzień Włoczykija dniem pechowym. No nie ogarniam, co ten Szef odwala czasami :p

    Aaa! Jak miło usłyszeć Niaza na Twoim blogu ^^ Nie ma za co, nie ma za co :) Jak będziesz w Tbilisi to zwracaj uwagę na ulicy, bo oni często lubią sobie po prostu pograć na chodniku w godzinach szczytu (choć tam chyba non stop są godziny szczytu z tego, co mi ojciec mówił). Jak nie zapomnisz, to możesz mu powiedzieć, że ma pozdrowienia od Baji, będzie wiedział, o kogo chodzi :)

    Hyh, dzięki za reklamę bloga XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesooo...jeszcze raz do mnie tak powiesz, to ci zablokuję wejście na tego bloga, znajdę i zabiję XD Nienawidzę tego zdrobnieniaXD Brzmieniowo jest, estetycznie jest...obrzydliwe cholera! XD
      No bo nie jest mój. Nigdy takiego nie chciałem nawet, jak mówiłem, po prostu się pałętał pod nogami i wiesz...ja mam też świadomość, że ten zwierzak należy do kogoś innego, bliskiego mi mentalnie. To stąd też ten odruch paniki. Jakbym coś komuś naprawdę ukradł, tej osobie. A nie chciałem.

      I sorry, ale mi panika szybko mija XD Dlatego...szybko podejmuję decyzje, mało się zastanawiam tak naprawdę ostatecznie XD

      No totalnie, zawsze to był jeden z moich najlepszych dni w roku a tu co? Masakra jakaś!

      Jest za co, bo ja zawsze lubię dobrą muzykę poznać, nic dziwnego chyba:> Ok, uwagę zwrócę, chociaż nie będziemy tam długo pewnie XD Czemu tak, Baja?XD

      Nie za ma co XD

      Usuń
    2. Hahahaha wiedziałam podświadomie, że Cię to wyprowadzi z równowagi. Już się tak nie spinaj :D Będzie dobrze :P
      No rozumiem. Jeśli tak czujesz to widocznie tak jest. Dobrze, że umiesz odróżnić, co Twoje, a co nie, bo innym by piórka pewnie wyrosły, a nie zawsze jest to korzystne xD Hm a nie myślałeś, by w takim razie tego zwierzaka przekazać temu komuś?

      Gdy moja kuzynka była bardzo mała (30 lat temu to było xd) nie umiała wymówić imienia mojego ojca, które brzmi Zbyszek i wybełkotała tylko Baja. I tak się ta ksywa do ojca przylepiła, że do dziś jest on po prostu Bajom. Najlepsze jest, jak się np: pytam jakiegoś jego znajomego z pracy, czy coś
      -"Przepraszam, szukam taty, nie wie pan, gdzie jest Zbyszek M?"
      - Zbyszek? Nie, przepraszam, nie znam Zbyszka M.
      - Jak to pan nie zna... gracie razem na jednej scenie... No a Baja panu coś mówi?
      - Ahhh Baja! Trzeba było tak od razu

      Usuń
    3. PS: A ja do Poznania mam nadzieję zawitać 27-28 września. Będę robić wszystko, żeby ogarnąć kasę na luxfest, bo się właśnie dowiedziałam, że liczba biletów jest ograniczona, ale myślę, że podołam.

      Usuń
    4. Nie wyprowadzi z równowagi, ale nie lubię XD Jestem osobą do której się nie zdrabnia imienia, można mówić Króliczku albo Indie i starczy XD
      To też fakt, nadmiernie wybujałe ego nie jest dobre jakby nie było.
      I spoko, rozumiem, z dziwnej sytuacji dziecinnej że tak powiem XD Ale tak często powstają ksywki. I mnie wielu ludzi też nie zna po imieniu także...XD
      To dobrze się składa, bo wtedy powinienem być, a operację mam dopiero 7 października, więc nie będę jeszcze żywym trupem XD A ile kosztują bilety w ogóle?

      Usuń
    5. Spoko to tak, jak ja swego czasu nie znosiłam, gdy ktoś mówił do mnie Marysiu, ale teraz juz nie zwracam na to uwagi.

      Weź w ogóle kombinują z cenami tych biletów jak koń pod górę. Ja prawdopodobnie będę kupowała karnet dwudniowy, który przez sierpień kosztuje 70zł a przez wrzesień 85 XD Kuuur a nie przeszedłbyś się też? Bo w sumie chyba nie uda mi się nikogo z ekipy namówić, a lipa tak samemu iść :< Tak to będzie wyglądać mniej więcej: https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/t1.0-9/10306543_1016527291708200_4346599996672101991_n.jpg

      Usuń
    6. Czemu nie? Tak bardzo ładnie brzmi przecieżXD
      Hm...daj mi tydzień na zastanowienie, co?XD

      Usuń
  5. Nienawidzę takich pechowych dni - mówię o początku Twojego dnia. Człowiek boi się zapytać : "Ile jeszcze?!" xD

    Och, Królik. Ty zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Na takie propozycje i wiele, wiele innych. I to nie jest pusty komplement, to jest prawda. Bo Ty jesteś prawdziwy. Wszystko, co robisz, jest prawdziwe. Więc świat otwiera się na Ciebie i daje Ci nowe możliwości, byś wyrażał swoją pasję.
    Co do samego pisania... Czytam sporo, na pisaniu nie znam się może bardzo, chociaż to moja pasja, ale potrafię wyczuć... talent? I Ty go masz. I nie chodzi o interpunkcję, ortografię czy składnię. Chodzi o czarowanie słowami, o dotykanie słowami. To się liczy. I Ty to masz. Więc chłopie wysyłaj te teksty! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ja mam średnio raz na pół roku taki dzień, gdzie wali się wszystko...więc potem się bunkruję na swoim poddaszu i już nigdzie nie wychodzę jak nie muszę XD

      Cóż...dziękuję za takie słowa. Ale wiesz, Każdy zasługuje na dobre rzeczy a i złe mu się zdarzają, po prostu:) Chociaż słowo zasługiwać jest...chyba złe. Niekompletne takie, mam momentami wrażenie:) Ale...może po prostu faktycznie coś w tym jest, że jak człowiek otwiera się na świat, to to do niego przychodzi.
      Nie wiem czy to talent. Dla mnie talent w pisaniu to zawsze było tworzenie historii, a nie opowiadanie tego co było. To...talent barda, nie pisarza XD Dlatego mi się to rozmywa jakoś.
      Wysłane XD Tak na spontanie, bez poprawek, a co! XD

      Usuń
  6. jeżeli jesteś otwarty, na to, co przyniesie Ci los, to do Ciebie spływa. ja bym tak chciała, tak umieć przyjmować, to co on daje, a jest panikarzem. takim właśnie panikarzem jak Ty, w momencie, gdy Frida dała Ci prezent. tylko ja panikuję ciągle. boję się życia. ach, miała usunąć to słowo ze słownika.
    podziwiam Cię odkąd się tu znalazłam i ciągle mam w myśli Twoją osobę.
    strasznie dużo dałeś mi postem poprzednim. tymi znakami zapytania. mam o czym porozmawiać z psychologiem. :) uczę się piękna świata, doceniania drobnych chwil, a dzięki Tobie chce tego jeszcze i jeszcze! spadłeś mi z nieba. hah, jak to zabrzmiało. ale chyba musiałam trafić na taką osobę jak Ty, bo czytając Twoje słowa mniej we mnie strachu! dzięki wielkie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. W sensie...na pewno jeśli ma się otwarte serce, więcej rzeczy może do niego dotrzeć, to nawet...logiczne, rzekłbym:)
      Ja jestem panikarzem tylko czasem, w pierwszym momencie. To przez element zaskoczenia który nieraz atakuje każdego z nas, ale i przez problemy z samooceną, z którymi jako tako się już uporałem...ale jest taki odruch, że jak ma się dostać coś dobrego to jest niedowierzanie i myśl, że to jakiś podstęp losu. Ale tylko przez chwilę. Bo widzisz, wszystkiego można się nauczyć:) I może nie chodzi o wyzbycie się strachu, bo ten też bywa potrzebny- a o oswojenie go i umiejętność rozmawiania z nim?:)
      I cóż...to miłe co piszesz, ale aż..peszące jakoś że tak powiem:) Ale cieszę się, że cóż..mogę coś dać od siebie komuś w jakiś sposób, może spowodować...myślenie, mobilizację jakąś? Wiesz, ja sam kiedyś byłem w strasznym dołku, chyba to tak można nazwać, nieraz niebo waliło mi się na głowę...ale wiem, że każdy człowiek jest w stanie to przetrwać i być szczęśliwy:) Tylko czasem ktoś może musi wyciągnąć do niego rękę.
      I...raczej nie ma za co, no:)

      Usuń
    2. ja się właśnie uczę rozmawiać z lękami, strachem. to jest niestety syndrom DDA - dorosłego dziecka alkoholika, a ja takim człowiekiem jestem. pracuję nad tym bardzo mocno i widać już lekkie postępy. :)
      dzięki optymizmowi, który od Ciebie bije i tej prawdzie, chcę i ja nosić w sobie taki optymizm. to niezwykłe, bo chyba nigdy się z takim czymś nie spotkałam. :)

      Usuń
    3. Wiesz, że ja też "byłem" DDA? Mój ojciec byl alkoholikiem, do tego prawie mnie zabił i cóż...powiedzmy, że robił ze mną nawet gorsze rzeczy o których lepiej nieraz nie mówić. Ale w każdym razie...wiesz czego się nauczyłem swoją własną terapią że to tak określę ( bo tradycyjne rzeczy i psycholog u mnie nie mogły działać, ale to osobny temat :))- że człowiek najpierw jest człowiekiem...a nie określeniem. Jakkolwiek to dziwnie może nie brzmieć- ale najpierw zawsze jesteś człowiekiem, ogromnym polem możliwości, siłą, wiarą, ale i lękami, problemami. Milionem emocji, spośród których możesz wybierać. Każdy jest najpierw człowiekiem, może płotnem, nie czystym, tylko zachlapanym wydarzeniami z przeszłości, tymi co są teraz...ale na tym płótnie sami możemy malować. To od nas zależy, jakimi określeniami, słowami jesteśmy tu i teraz- nie to, co nas spotkało. Bo to co nas spotkało odchodzi, a my możemy zawsze wybrać. Określenia, syndromy...to część nas. Jest o wiele więcej, w ramie tego nie można się zamykać. Dlatego ja mówię o sobie że byłem DDA, dzieckiem maltretowany, Teraz jestem człowiekiem jakim chcę być i nie jestem określeniem. Może głupie no ale...tak mam:) Jasne, to wymaga właśnie pracy, wytrwałości, mobilizacji, czasem złe rzeczy wracają- ale jak się umie już raz z nimi walczyć, to już zawsze się wygra. Nie zakładam innej opcji. Dlatego to wspaniałe, że już z tym sobie radzisz, że podjęłaś walkę. To czasem jest najważniejsze.
      Wiele ludzi ma w sobie góry optymizmu, tylko czasem ich trzeba sprowokować do tego:)
      W każdym razie- znowu to robię, ale ja lubię ludzi cholera i z nimi rozmawiać- jakbyś chciała pogadac czy coś, nawet o tym DDA i tak dalej, to mnie bardzo łatwo znaleźć tutaj: whitteerabbit@gmail.com, chyba połowa świata ma tego maila XD

      Usuń
    4. to nie, dziwne, to bardzo mądre. być przede wszystkim człowiekiem. kurde, facet, byłbyś niezłym psychologiem! :D to pewnie wszystko dzięki temu, że tyle podróżujesz, odnajdujesz siebie, no i oczywiście dzięki przeżyciom, te mądrości.
      w ogóle, moim marzeniem jest podróżować, a (tak znowu :P) dzięki Tobie chcę tego jeszcze bardziej. :)

      Usuń
    5. Nie, nie byłbym, za bardzo bym się ludźmi przejmował i wszystko przeżywał, a ponoć nie wolno, tak słyszałem XD

      Poza tym, ja mam w sobie bardzo, bardzo wiele głupoty XD

      Usuń
  7. Masz szczęście za ten dopisek, bo już miałam ochotę wpaść na Jeżyce i obedrzeć Ci papę z drugiej strony - tak, przy pomocy asfaltu! I tym razem wcale by mnie to nie bawiło (no może trochę xD).
    A teraz serio. Ja wyobrażam sobie, że kiedy nagle coś niespodziewanie na nas spada, to może to przerazić. Ale chłopie, Ty serio za dużo analizujesz. A wiem, co mówię, bo sama mam ten dar nadmiernej analizy w takich sytuacjach. I panikowanie to również moja specjalność.
    Dżizz, serio. Kiedyś, jak czytałam o tych Twoich Indiach, pomyślałam, że serio, powinieneś to wydać, a ja bardzo chętnie postawiłabym to na swojej półce (tak, śmiej się, śmiej!)
    Bo Twoje opowiadania o Indiach to nie są zwykłe opowiadania. Nie zauważyłeś, że to trafia nawet do ludzi, którzy nigdy jakoś specjalnie się tym nie interesowali? To nie trafia w ich głowy, to trafia w ich dusze. Wiesz o co mi chodzi? W tym chorym na znieczulicę codzienności brakuje takich ludzi, Kordian. Brakuje takich ludzi, którzy zaczną te dusze rozgrzewać, dawać nadzieję.
    Wierzysz w pecha. A w znaki? Jeśli tak, to czym byłby powrót na bloga? Czym byłoby poznanie takich ludzi? Masz chęć opowiedzenia o tym i na Twoim miejscu nie odebrałabym tego, jako sprzedanie się. Może warto to potraktować, jako swego rodzaju misję? :)
    Więc mimo tego, że Frida to wyolbrzymiła, to... i tak dobrze zrobileś, że ten tekst podeslałeś :)
    Masz szczęście ]:->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, widzisz, ja właśnie rzadko kiedy bardzo analizuję XD Z reguły mówisz mi jedziemy na dziko do Pragi- jedziemy, robimy coś tam, robimy, przygotowujemy spektakl, cokolwiek XD Tylko są niektóre przypadki, a ten...cóż powiedzmy że miałem wrażenie że komuś to odebrałem, ale nie będę tutaj o tym pisał bo to...nie tyko moje:) Dlatego taka dziwna pierwsza reakcja. Ja z reguły w ogóle nie panikuję, tylko z tym jednym..i to się też wiąże z moimi dawnymi problemami z samooceną także no. Wiesz, jak ktoś miał się kiedyś za nikogo- mówimy kiedyś, co nieraz wraca- to czasem jest malutki moment, że...no czuje się, że na coś się nie zasługuje. Ale yo bardzo szybko mija:)
      To dostaniesz to co Aśka w swoim wydawnictwie robi z autografem XD Może trafia ale cholera...to jest blog, a nie papier, to coś innego, no nie? Mi się zawsze wydawało że na papier trzeba mieć talent jak cholera a nie nieraz sobie z nudy popisywać wiersze albo na blogu czy coś XD I już, nie przesadzaj, bo mi ego urośnie nadmiernie XD
      Nie wierze do końca w pecha akurat XD To tak nazywam tylko jak mam naprawdę chujowy dzien. Ale w znaki wierzę. Zwłaszcza w te, które chcemy dostrzec jeśli wiesz co mam na myśli:) I może faktycznie coś w tym jest:) I może. Chociaż to nie do końca moja misja, ale co zrobić. Może ktoś to inaczej zaplanował xD
      Wiem, jesteś taaaaka groźna XD

      Usuń
  8. Ta dziewczyna ma radję, naprawdę ciekawie opowiadasz. Czytałam Twoją opowieść o tej dziewczynie, którą poznaleś w Indiach i miała w sobie coś. co sprawiało, że chciało się to czytać. Przekazujesz to w jakiś unikalny sposób. Chyba poprzez to, że centrum Twoich wszystkich rozważań i opowieści sa ludzkie historie i jego wnętrze, a niezwykłe miejsca są tłem. Ale nie wiem, bo zbyt mało Twoich historii czytałam.
    Poza tym pisanie przychodzi Ci łatwo. Naprawdę mnie zadziwiasz, jak piszesz tak często i tak długie posty.
    A tak wgl, to ty analizujesz nawet więcej ode mnie. A również mam do tego skłonności. To wręcz... irytujące.
    I jeszcze jedno: jakbyś zastanawiał się, czy to akurat Ty zasłużyłeś na jakiś uśmiech losu, to mógłbyś uznać, że na żaden nie zasługujesz, porównując isę do innych. Z drugiej strony coś w tym jest, że czasem głupi mają szczęście (nie mam tu na myśli Ciebie), ale tego nie zmienimy. Możemy tylko spróbować dać to szczęście tym, którzy mają go mniej. Fart znaczy czasami bardzo wiele, ale bez ciężkiej pracy się na nim długo nie pociągnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, dziękuję:) Więc może jednak się kiedyś za to zabiorę chociaż jak mówię..słowa nie są moją domeną, ja raczej świat opisuję muzyką...ale może świat ma dla mnie inny plan właśnie:)
      Może dlatego, że to zabawa, dlatego to jest łatwe?
      Ja rzadko kiedy tak analizuję, tylko w niektórych przypadkach, jak teraz XD Już zresztą pisałem u Asika, że z reguły ja się rzucam w to co mi los oferuje...ale są czasem pewne sprawy które hamują.
      Ja w ogóle nie lubię pojęcia zasługiwać, dlatego tak rzadko się u mnie pojawia. Bo życie i to co przynosi nie polega na zasługiwaniu, nie jest transakcją jako taką.

      Usuń
  9. Cieszę się, że jednak się zdecydowałeś na wysłanie tych tekstów :3 Liczę, że się przebiją bo Twoje historie są cholernie interesujące i zmieniają podejście do niektórych spraw.
    Przy okazji współczuję pechowego dnia, jak mi się takie przytrafiają to mam ochotę nic nie robić żeby się przypadkiem nie zabić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy się cholera cieszą XD
      I cóż, dziękuję za tak miłe słowa:)
      No właśnie też tak miałem XD

      Usuń
  10. A wiesz co - dla mnie to Ty dar opowiadania masz. Jakiem nigdy się nie nachylała nad blogami, których posty są tej długości, bo jestem cholernie wybredna, tak Ciebie czytam z radością, pomimo wszelkich niedociągnięć. Każdy ma swoje niedociągnięcia, no nie?
    Czasem ktoś pracuje latami, ale nie osiąga tego poziomu. Czasem ludzie po latach muszą odpuścić i stwierdzić, że to nie dla nich. Jasne, zasługują na szacunek, jednak to nie zmieni faktu, iż talent zawsze przyćmi warsztat. Bo talent, pielęgnowany jeszcze, rozkwita chyba zazwyczaj bardzo szybko. I nic w tym złego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż dziękuję za miłe słowa:) I prawda, nikt nie jest doskonały jakby nie było, czasem nawet w niedoskonałościach można znaleźć prawdizwy urok:)
      Może...chociaż ja nie czuję się tutaj utalentowany.

      Usuń
  11. Jejjuuu Kordian taka szansa :D wysyłaj chłopie jak najszybciej :p ja bym się dwa razy nie zastanawiałam ale moi znajomi nie mają takiej siostry :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, mnie nieraz z kolei żnajmości jako takie no...odrzucają.

      Usuń
  12. Ale ty naprawdę świetnie piszesz! Miło się czyta i wgl. Jak na włóczykija przystało umiesz opowiadać historie ;)
    A pech to pech, nieraz jest taki dzień gdy nic się nie układa, kot obłupuje ci zęba, a rodzina wypija herbatę. Czasem tak się zdarza... Dobrze, że nie zbyt często ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowuż, muszę podziękować za miłe słowa:)
      Mi taki dzień się zdarza raz na pół roku w sumie XD

      Usuń
  13. Ooo matko, to rzeczywiście pechowy dzień. Gdy czytałam o małym palcu, to aż poczułam ten ból...
    A co do pisania, to wysyłaj i nie ma co się wahać. Pisałam Ci chyba miliard razy, że jesteś świetny i w Twoich słowach można się nawet zakochać, więc nie ma co się zastanawiać! Nie zachowuj tego co masz w środku tylko dla siebie, podziel się. Pamiętaj - nie masz nic do stracenia, może być tylko lepiej! Trzymam kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, takie dni mi się przytrafiająXD
      Już wysłałem spokojna głowa XD Cóż...coś do stracenia jest zawsze, ale kto nie ryzykuje, ten nie ma:)

      Usuń
  14. A ja bardzo chętnie bym czytała Twoje opowiadania, książki nawet. Dlatego tutaj zaglądam. Bo Twoje opowiadania z podróży byłyby inne niż wszystkich. Bo Ty dzielisz się nie tylko faktami, ale emocjami. Robisz to w cudowny sposób. Pamiętam, jak czytałam o Warnasi, prawie czułam ten zapach wszechobecnej śmierci siedząc w domu przed komputerem. I takie podróżnicze opowiadania chciałabym czytać. Wyślij ten tekst, może to początek czegoś nowego. A może dzięki temu ktoś będzie mógł przeżyć tę podróż razem z Tobą, tak jak zrobiłam to ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, dziękuję znowuż za tak miłe słowa:) Ja naprawdę...nie przypuszczałem, że to może się aż tak podobać, to tylko taka pisanina...a tu wychodzą takie rzeczy. Ale to miłe:)
      I już wysłałem, spokojna głowa:)

      Usuń
  15. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
    Pechowy dzień? Mi się wydaje, że szczęście i nieszczęście w jakimś stopniu zachowuje równowagę. Zasłużyłeś na to, naprawdę. Jakby tak nie było, jakbyś był w pisaniu taki zły, jakby Ci to nie wychodziło, to nikt nie chciał Twoich tekstów. Myślisz, że czemu masz tutaj tylu czytelników? Lubimy czytać te posty i nie muszą być one pisane przez jakiegoś profesjonalistę. Nie kuś losu mówiąc, że masz za dużo tego szczęścia. A jak go potem zabraknie? Oby nie :D

    Co do dopisku - i prawidłowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie można to chyba tak określić, jakoś..wyszło po równo. Coś dobrego i złego, zawsze tak jakoś musi być:)
      I w sumie to racja. Ale widzisz, ja po prostu nie dostrzegam w sobie pisarza. Ale czasem pewne rzeczy musi nam ktoś uświadomić:)

      Usuń
  16. Faktycznie dość feralny początek dnia, jednakże potem sprawy zmieniły bieg jak widać. Ale wiadomo, kwestia do przemyślenia po prostu, chociaż również uważam, że w Twoich opowieściach jest coś szczególnego, no i zawsze chciałoby się czytać ich więcej, i więcej. Podobno bilans plusów i minusów przypada na każdego w tej samej mierze, więc może to wcale nie jest żadna niesprawiedliwość? Może to właśnie kwestia podejścia, dostrzegania tego swojego szczęścia. I chyba takie rzeczy trzeba właśnie przyjmować, gdy już przychodzą, żeby potem nie żałować, nie mówić 'co by było, gdyby...". Nawet, jeśli to nic wielkiego, może warto po prostu spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń