-Stoimy pod twoim domem. Zejdziesz do
nas?- Dostałem po 21 tajemniczy telefon od Fridy. Wyszedłem więc
przed dom, w połowicznym negliżu...a tam całe stado ludzi.
Wybałuszyłem oczy.
-Co to kurwa za zlot?- wyrwało mi się.
-My tylko na chwilę. Zaśpiewalibyśmy
ci sto lat, ale nie o lata tu chodzi.
-Wszystkiego najlepszego Indie po
prostu! Kolejnych 10 000 dni! A może i 100 000 dni najlepiej!
-przekrzykiwali się ludzie.
-Hej, hej, hej, chwila, o co tu
chodzi?!
-Kończysz dzisiaj 10 000 dni swojego
życia! Frida policzyła! A jesteś fanem Toola, nie mogliśmy tego
zignorować- zaśmiała się Natasza.
Tak oto dowiedziałem się, że kończę
dzisiaj 10 000 dni życia. 27 lat z kawałkiem.
Zostałem mentalnie rozłożony na
łopatki. Nie zostali długo, tylko tyle żeby wręczyć mi prezenty,
mi, całkiem oszołomionemu całą sytuacją. Nie wiedziałem aż co
się dzieje. Uściski, życzenia, drobne prezenty właśnie jak
książki czy płyty, które teraz patrzę ze zdziwieniem, gdy leżą
sobie spokojnie w pokoju.
Drobne prezenty i jeden największy,
który, jak się okazało, Frida i Majki, razem z Nataszą, paroma
innymi ludźmi jeszcze zrobili w porozumieniu z moją rodziną.
Wielki skórzany album z napisem 10 000 days. W którym znajduje się
10 000 dni mojego życia. Może nie wszystkie po kolei...ale zdjęcie,
wiersza, stare nutowe zapiski z czasów, gdy byłem jeszcze dzieckiem
a które z sentymentu przechowywała moja babcia. Nie muszę chyba
mówić, jak zaskoczony i jednocześnie wzruszony jestem. To aż nie
do uwierzenia.
-Teraz nie masz czasu, ale my w Gruzji
świętujemy, a zresztą obchodzisz swoje 10 000 dni jak wrócisz!-
rzuciła jeszcze Deniz.
-I nie ma że nie pijemy!- jak zwykle
musiał powiedzieć August.
No cholera, wzruszony jestem. Wzruszony
jestem nimi. Tymi wspaniałymi ludźmi, którzy zapamiętali, że 27
lat z kawałkiem to 10 000 dni. Ludźmi, którym chciało się to
obliczyć, choć jasne, są do tego specjalne kalkulatory, ale
ludźmi, którzy w ogóle wpadli na tak szalony pomysł. Ludźmi,
którzy wiedzą, jak 10 000 dni jest dla mnie symboliczne. Jakim
wspaniałym bogom mam dziękować za takich przyjaciół? Za takich,
którzy zawsze są, choć nieraz człowiek udaje, że poradzi sobie
sam? Za takich, którzy wiedzą pewne rzeczy nawet gdy się nieraz o
nich nie mówi? Za takich, którzy po prostu, po przyjacielski
kochają i potrafią sprawić, że człowiek czuje się tak cholernie
wyjątkowy? Bogowie, wspaniałe uczucie. I nawet nie będę wam
dziękował, tylko im właśnie. Tym ludziom.
10 000 dni jest dla mnie symboliczne,
ale nigdy nie pomyślałem o tym, żeby świętować jakoś ten
dzień, który będzie moim dziesięciotysięcznym. Nigdy nie
pomyślałem, żeby policzyć w ogóle, kiedy przemijam. Tak
wyraźnie, tak jaskrawo, jeszcze bardziej, niż w urodziny.
10 000 dni jest ważne muzycznie. To
jeden z moich ulubionych albumów mojego ukochanego zespołu. Jeśli
muzyk umie powiedzieć ci, czyją muzykę najbardziej kocha i która
najbardziej go rozrywa, to są poważne słowa, uwierzcie.
10 000 dni zostało stworzone po
śmierci matki wokalisty, Maynarda. Która 27 lat spędziła w
śpiączce, po czym odeszła, tak po prostu. Nie będę tutaj
rozwodził się nad całą historią samej relacji Maynarda z matką,
samym faktem choroby, nad śmiercią. 10 000 dni jest symboliczne. To
jak nowe narodziny. Matka Maynarda odeszła do innego świata i
poprosiła o swoje skrzydła. Ja....co ze mną?
Dziś więc jest mój
dziesięciotysięczny dzień. Był dobry. Był zwykły, w ten dobry
sposób. Bo w zwykłości tkwiła magia. W swoim dziesięciotysięcznym
dniu mogę podziękować za wiele. Za cudowny spacer z psem o 5 rano.
Za łaskę spokoju medytacji. Za uśmiech naprawdę ładnej
dziewczyny na ulicy. Za cudowność smaku każdej z potraw. Za śmiech
pracy. Za kolory, smaki dotyk. Tego dnia mogę podziękować za
wyjątkowych ludzi, którzy ten dzień, jego koniec uczynili mniej
zwyczajnym. I przypomnieli mi, że mam skrzydła. Bo ostatnio
momentami o tym jakby zapominam. Czasem nocami mało latam mimo
wszystko. Mimo pięknych rzeczy.
Dzisiaj mija 10 000 dni, od kiedy to
przyszedłem na świat. Przyszedłem w płaczu i krzyku. Aż
zaczerpnąłem oddech, ten tak ważny oddech. Ile oddechów już za
mną? Ile uderzeń serca? 10 000 dni, w których nieraz cierpiałem,
w których nieraz bolało. 10 000 dni w których nauczyłem się
wiele o krzyku i płaczu z początku. Ale i dni, w których nauczyłem
się oddychać właśnie spokojnie. Bez szarpanych urywanych wdechów.
10 000 dni do pełnego odczucia, jak powinno się to robić. A może
jeszcze wiele muszę się nauczyć, kto wie? Dziś mija 10 000 dni w
których stałem się sobą, tym, który nieraz wraca do złych
demonów może, ale ma też i światło. Stałem się tym, kim
jestem. A lubię tego człowieka- i nie chcę go zmarnować. Lubię
tego człowieka i chcę, żeby zawsze mógł sobie tak powiedzieć.
Po prostu, lubię cię, pomimo że nieraz masz swoje wariackie
nawroty niepewności i nieraz dalej się wstydzisz człowieku. Ale to
nic, jesteś w porządku.
To też 10 000 pięknych dni, które
przeminęło bezpowrotnie. To dni deszczowe pierwszego pocałunku w
życiu na oddziale rehabilitacyjnym. To dni pełne słońca, spędzane
pod obcym niebem i pod tym, które doskonale przecież znam, a zawsze
się zmienia. To dni z rodziną, spędzane wesoło. To dni pełne łez
szczęścia. To dni w których zawsze gra muzyka, z której
najważniejsza zawsze będzie tą, której rytm wyznacza serce. To
dni rozkoszy, pożądania, kradzionych zmysłowości. To dni walki po
której człowiek się śmieje. To dni pełne prozaicznych euforii i
dobrego zmęczenia.
Te dni to moje życie.
( 10 dni w ogniu to wystarczająco
długo, wracasz do domu...)
Te dni to moje życie, które
przeminęło, ale zawsze we mnie zostanie.
Z tych dni tak naprawdę nic bym nie
wymazał. Gdyby nie ból nie byłoby rozkoszy. Gdyby nie cierpienie
nie byłoby szczęścia.
Wszystko w tym życiu, być może było
po coś. Czasem po coś, co jeszcze ma się wydarzyć. Jak w życiu
każdego z nas przecież.
Trzeba było nieraz coś zburzyć, żeby
w sobie zbudować.
Trzeba było nieraz kochać, żeby
potem móc pięknie cierpieć i tworzyć.
Trzeba było upaść, żeby móc się
podnieść i czegoś nauczyć. Żeby unieść głowę z dumą.
(Jesteś jedyną która może
podnieść głowę tak wysoko, potrząsnąć pięścią przed bramą
i rzec: „wróciłam do domu”)
Te dni które przeminęły
uświadamiają, ile mamy szans. Ile możliwości, zanim wrócimy do
domu, w jakikolwiek nie wierzymy lub jakiemu nie dajemy wiary, widząc
go po prostu jako dziurę w ziemi. Te dni co są przed nami są
szansą nieraz, byśmy sami zbudowali sobie dom. Ten do którego
odejdziemy, albo raczej- z jakiegoś świadomością będziemy
odchodzić. Bo ja nie mam zamiaru jak Judith Marie pukać do bram
Zbawcy. Sam jestem sobie Zbawcą i mam zamiar żyć.
Ze skrzydłami.
Być może to brzmi bojowo....ale wcale
nie chodzi o walkę. Nie taką, jaką wielu by miało na myśli.
Chodzi o przyjmowanie pewnych rzeczy wprost, także przemijania. Czy
czasem przez to, że z nim walczymy, nie zapominamy o samym życiu?
Czy często nie robimy tego na siłę? A czy czasem też być może,
za mało doceniamy jego siłę?
Przemijamy codziennie, nie widząc
wyjątkowości chwil. Kto powie, że wykorzystał całe 10 000, gdy
przyjdzie jego kolej? No kto? Ja nie jestem w stanie, jeśli ktoś
święty w nietrwonieniu czasu się tu znajdzie, niech pierwszy rzuci
kamieniem.
Nikt z nas nie jest w stanie doceniać
każdego dnia w pełni. Zbyt wiele nam umyka. Ale to nie znaczy, że
nie można próbować. Czy staranie, próbowanie nie jest
właśnie...chwałą? Swego rodzaju chwałą właśnie?
Ja będę próbował. Tak po prostu. Bo
dziś mija moje 10 000 dni. Pewna epoka symboliczna, choć tak
naprawdę, mijamy codziennie...ale ta granica po prostu tak wiele
uświadamia. Tak pięknie pokazuje, jak każdy z dni nam ucieka. Jak
wiele chwil trwonimy. A także, jak wiele było pięknych i za ile
możemy być wdzięczni.
Czy traktowaliście kiedyś każdy
wschód słońca jako cud? Każde otwarcie oczu po nocy jako kolejną
niesamowitą szansę, by ucieszyć serce i uspokoić oddech? By móc
kochać i dawać coś z siebie innym? Bo tak naprawdę właśnie
każdy dzień jest cudem. Często o tym zapominamy. Często gubimy to
w biegu codzienności.
Przecież mamy całe lata, myślimy.
Każdy kolejny rok tak odległy.
A co, jeśli liczą ci dni? Godziny?
Minuty? Sekundy? Czy czujesz wtedy, jak to wszystko się oddala, całe
to twoje „mam tyle czasu”?
Tak naprawdę czasu nie posiadamy
nigdy. Nie możemy go zatrzymać, cofnąć, spowolnić ani
przyspieszyć. On tylko przez nas przepływa.
Właściwie, czy posiadamy cokolwiek?
Czy każde posiadanie nie jest tylko ułudą? Czy po prostu zamiast
mieć, nie powinniśmy być i poddawać się biegowi zdarzeń?
Przepływom miłości w świecie, przepływom energii, która nas
scala? Czy nie powinniśmy po prostu poddać się każdemu z miliona
cudów, który dotyka nas każdego dnia?
Może błędem jest, że to nie dotyka
nas nachalnie. A może po prostu nieraz trudno przebić się przez
ludzką ślepotę. Tak, gdy chcemy być niewidomymi, nic nas nie
uleczy.
Ale czasem warto chociaż wsłuchać
się w bicie swojego serca, w swój rytm. Czasem warto po prostu
zamknąć oczy i posłuchać świata w sobie. Przepływu czasu i
tego, jak mijają kolejne sekundy, minuty, godziny a nawet dni.
Wielu z nas boi się przemijania,
zapominając, że ono tak naprawdę też pozwala docenić życie.
Właśnie ono każe nieraz spojrzeć na niektóre dni i powiedzieć
dobrze, że żyję. Bo żyję, kiedyś umrę, kiedyś to stracę. Ale
póki co jestem i mogę cały być zachwytem. Tak właśnie,
zachwytem, nad tym, co kruche i nad tym, co po nas wieczne.
Więc dzisiaj mija 10 000 dni od kiedy
przyszedłem na świat, od kiedy krzykiem i krwią naznaczyłem swoją
obecność. Wiele dni minie, zanim umrę, bo tak naprawdę nie mam
zamiaru tego robić teraz, o czym już pisałem, pomimo niektórych
proroctw. Mam zamiar przeżyć kolejne 10 000 dni. W ogniu, w wodzie,
na ziemi, oddychając wspaniałym powietrzem.
10 000 dni w ogniu emocji, odczuwania
energii całego świata, którą on symbolizuje.
10 000 dni pływania w oceanie doznań,
które aż nieraz krzyczą, doznań, które karmią hedonizm i
sprawiają, że śpiewa się na głos.
10 000 dni stąpania po ziemi z całego
świata, dni wędrówki dosłownej ale i tej w sobie, dni nauki
10 000 dni odczuwania przepływów,
oddechów w całym ciele, poczucia samego życia w życiu.
10 000 dni, w których będę miał
skrzydła. W których mam zamiar oswajać w swoim tempie każdy lęk,
doceniać każde dobre słowo i odczuwać każdą boską- a tak
naprawdę przede wszystkim, po prostu ludzką- zmysłowość.
A może i więcej dni.
Gdy przyjdzie mi odejść z kolei, po
kolejnych dniach, kolejnych setkach i tysiącach, których nikt chyba
już nie będzie liczyć, podniosę właśnie dumnie głowę i
powiem, że tak, teraz mogę wrócić do domu. Do własnego domu,
jakkolwiek arogancko to nie brzmi, pomimo że jest pokorą.
Ale będę tym, który może się
cieszyć wieloma dniami. Wszystkim, co doznał.
Bo będę tym, który pozwolił sobie
na marnowanie jak najmniejszej ilości chwil. Uderzeń serca, choć
to biło za szybko i nigdy się nie oszczędzało. Tym, który
zrealizował siebie i może nieraz zapominał, że ma skrzydła....ale
nigdy ich nie oddał tak naprawdę. Pomimo, że je łamano. Pomimo,
że szarpano za ich pióra. Pomimo tego, że w niektóre noce samemu
się w nie nie wierzyło, gdy wszystko na nowo bolało.
Nie powiem oddajcie mi moje skrzydła.
Sam na nie zapracowałem, nikt nie musi mi nic dawać jak Judith
Marie, nie będę niczego żądał. I te 10 000 dni minionych
dogłębnie to uświadamia.
Mam nadzieję też że żaden z moich
dni nigdy nie okaże się kłamstwem. Nie okaże się zasłoną, bo
wtedy..czy nie byłoby nimi całe życie?
Ważniejsze niż wszystkie urodziny.
Ważniejsze niż inne symbole. Piękne w miłości do świata nawet w
cierpieniu dni, tak po prostu mijające dni.
10 000 dni które było i wszystkie te,
które nadejdą. Bez znaczenia, ile ich. Bez znaczenia, póki nie
zapomina się po prostu żyć.
Wow, pamiętam jak kiedyś z niemałym fanatyzmem słuchałam Toola, a marginesy moich zeszytów pokrywały rysunki oczu "przebijających" skórę i schizofreniczne teksty Maynarda ^^ Nawet policzyłam sobie wtedy którego dnia minie dokładnie te 10000 dni mojego życia, co za przypadek! Póki co, nie wiem co zrobię w tym dniu, dawno o tym nie myślałam. Wszystko zależy co się stanie w tym czasie, czy głębiej pojmę znaczenie lachrymologii.
OdpowiedzUsuńTool na zawsze w moim sercu :D
Bo większość osób chyba jak już wpadnie w Toola, to pojawia się w nich taki mały fanatyzm, odnoszę takie wrażenie:)
UsuńO, to ty wpadałaś na pomysł żeby to policzyć XD Za mnie musieli to zrobić "moi ludzie":) I wiesz...możesz go uczynić wyjątkowym, choć, wyjątkowy będzie chyba sam w sobie:)
Pojmuj, pojmuj ten dobry żart XD
Kordian....to piękne co zrobili Twoi znajomi, przyjaciele bądź bliska rodzina - zależy jak ich nazwiesz. Jednak jestem w szoku, pozytywnym szoku ;) Dajesz im siebie, swoje serce i ..odwdzięczyli się tak samo ;)
OdpowiedzUsuńAkcja rodzi reakcję?:) Może i tak:)
UsuńOczywiście, że tak. Jest tak. Przyjrzyj się pod tym kątem ;) Coś w tym jest!
UsuńBo trzeba patrzeć w różny sposób na wszystkie sytuacje:)
UsuńNigdy bym nie pomyślała,że ktoś świętuje 10000 dni. W każdym razie to bardzo miło ze strony tych ludzi. Bez wątpliwości, był to na prawdę piękny gest.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o przemijanie, to mam wrażenie,że większość ludzi traktuje je jako coś złego, ale w sumie to właśnie ono pozwala nam między innymi docenić chwile. Rzeczywiście, w ciągu dnia wiele rzeczy nam umyka, na wiele nie zwrócimy uwagi. A w końcu o to chodzi,żeby doceniać tą wyjątkowość w ciągu każdego dnia.
Też w sumie do końca na to nie wpadłem, nie w taki sposób, zrobiono to za mnie:)
UsuńO to właśnie chodzi. Że to jest coś, dzięki czemu każda chwila może być wyjątkowa. Bo przecież się nie powtórzy. Bo przecież chwil mamy coraz mniej i mniej, więc każdą warto uczynić piękną:)
Jej! Jak fajnie. :)
OdpowiedzUsuńI tak w ogóle to skłoniłeś mnie do przemyślenia tego przemijania. Jestem teraz trochę przerażona, ale też coś postanowiłam. :)
Postanowiłaś? Hm, brzmi...interesująco:)
UsuńAch, Tool. Tego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńSą i moim ulubionym zespołem, lecz w przeciwieństwie do reszty moich perełek, ich musiałam się nauczyć. Piosenka po piosence rozsmakować się w tej twórczości. Aż pewnego dnia zadurzyłam się po uszy. I przez 3 miesiące nie potrafiłam słuchać niczego innego. Płyta po płycie, plus A Perfect Circle czasami i fragmenty Puscifera. Maynard James Keenan jest moim absolutnym idolem, bo na wokal zazwyczaj zwracam uwagę.
3 miesiące... najdziwniejszego okresu mojego krótkiego życia, bo i najbardziej ryzykownego. Ale pewnych rzeczy po prostu musiałam doświadczyć.
A teraz - teraz mam kartę miejską z grafiką Tool Eye xD
Hm... gdybyśmy na co dzień żyli z poczuciem przemijania, to część na pewno zaczęłaby doceniać każdą chwilę... lecz część od razu skróciłaby swój żywot. Ludzie i ich kompleks boga. Taka nasza natura. Niewielu potrafi ją okiełznać.
Czemu? Nie spodziewałaś się, że mogę być wielkim fanem Toola?XD
UsuńBo ich każdy chyba musi się uczyć, a przynajmniej...żeby w pełni odczuwać. Bo to nie jest prosta muzyka z banalnym tekstem, tylko coś, co rozrywa jednocześnie emocjonalnie i wpuszcza w labirynt intelektualny w pewien sposób. Milionów możliwych interpretacji. I cóż, też Toola zasadniczo poznałem w dziwnym okresie mojego życia...i nie żałuję, że to nastąpiło właśnie wtedy. Może nadało właśnie jeszcze większego znaczenia samej doskonałej muzyce.
I fakt, jego wokal jest no..absolutnie doskonały. Choć to nie jest wirtuozeria jakaś, ale przeszywa człowieka. A o to chyba chodzi.
Bo ludzie są po prostu różni. Ja sobie zdaję sprawę, że jednych to może mobilizować a innych deprymować...mnie na szczęście chyba mobilizuje właśnie:)
Jakoś tak... nie wiem. Może dlatego, że nigdy nikogo nie poznałam, kto by ich próbował doświadczyć. Ludzie czasem lubią, podoba im się muzyka, ale w nią nie wnikają.
UsuńI oby tak dalej. ^^
Fakt, że jest mało ludzi którzy ich po prostu słuchają nawet albo przywiązją do nich tak wielką wagę...ale jak widać, istniejemy XD
UsuńPrzeczytałam tytuł i już wiedziałam, że to będzie miało związek z Toolem :D
OdpowiedzUsuńJeej, jakich Ty masz cudownych przyjaciół :) W pełni zasłużyłes sobie na to, wiesz? Bo siejesz dookoła tą miłością do życia i ludzi. A w końcu nie od dziś wiemy, że dobro powraca, prawda? :)
Więc życzę Ci 100 000 dni :D
No musiało mieć, nie inaczej XD
UsuńOwszem tu nie przeczę, bo to genialni ludzie, z fantazją i dobrym sercem. Tak po prostu:) I hm...może to nie kwestia czasem zasługiwania. Tylko znowuż, farta w życiu XD
I dziękuję:)
Raczy nie inaczy :D
UsuńWyobrażam sobie! Tak ich właśnie opisujesz i na pewno tacy są :) Swoją drogą mam nadzieję, że kiedyś ich poznam ^^ Fart, czy zasługiwanie... zależy, jak się na to spojrzy, ale najważniejsze, że są :)
:)))
No to musimy zapoznać ze sobą ekipy po prostu XD
UsuńNiesamowity pomysł na policzenie tych dni, no i jeszcze z nawiązaniem do albumu zespołu. Wspaniali ludzie, prawdziwi przyjaciele :)
OdpowiedzUsuńNie należy się martwić przemijaniem, w końcu nie ma na ta rady. Czasu się nie zatrzyma. Należy wszystkie dni przeżyć najlepiej jak się da i cieszyć się każdą chwilą, każdym uśmiechem i nawet spacerem z psem, najzwyklejszym spacerem, który może być niesamowity.
100 000 dni życzę :)
W mojej głowie od razu pojawiło się pytanie, czy uwzględnili rok przestępny heh XD
Są cudowni^^
UsuńOtóż to, a jeśli czegoś nie można zrobić...to po co nad tym nieraz załamywać ręce? Lepiej to wykorzystać, dla swojego dobra. Do tego właśnie docenienia chwil.
Bo są niesamowite:)
Dziękuję:)
Hm...muszę zapytać Fridy XD
wiesz, kiedy przeczytałam ten wpis pierwszy raz pomyślałam o swoich trzydziestych urodzinach. jak je spędzę, samotnie czy z kimś bardzo ważnym dla mnie. jest taka osoba, z którą chciałabym spędzić te wyjątkowe urodziny. zastanawiam się jak spędze reszte swojego życia.
OdpowiedzUsuńto prawda. czasu nie można cofnąć, ale nie wolno myśleć o przemijaniu, o straconych dniach, o tym jak życie mknie nam przez palce. powinniśmy cieszyć się każdą chwilą, każdym gestem, uśmiechem, spojrzeniem. każdą sekundą spędzoną właśnie z takimi lidźmi.
masz cudownych przyjaciół, nie wypuszczaj ich, szanuj. ja nie miałam przyjaciół, znaczy myślałam, że miałam ale wtedy chyba byłam zbyt głupia aby zauważyć pewne rzeczy.
świetny pomysł z policzeniem dni. :)
ja życzę Ci kolejnych jeszcze wspanialszych. życzę byś nie żałował podjętych decyzji w kolejnych dniach i jeszcze więcej tak cudownych ludzi. ciesz się każdą chwilą życia :)
Więc jeśli się chce...to przecież można. Zawsze można, tylko czasem trzeba się cholernie postarać, żeby to osiągnąć. Ale nie ma niemożliwego, nie w tym świecie tak naprawdę:)
UsuńNie wolno myśleć wtedy, jeśli nas to deprymuje. Jeśli mobilizuje czasem..to dlaczego nie?:) Bo to właśnie pomaga nieraz się cieszyć tym życiem. Przynamniej mi, ale ja bywam dziwny XD
Szanuję i ich kocham. A oni to wiedzą raczej:) Nie, nie raczej. Wiedzą:) I czasem pewne więzi umierają, nie potrafią przetrwać trudów...ale to nie znaczy, że nie nastąpią nowe, prawda?:)
I dziękuję:)
To się nazywa przyjaźń :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze raz wszystkiego najlepszego z tej okazji :D No i cóż, kolejnych co najmniej tylu dni, na odkrywanie nowych (i starych na nowo) miejsc i ludzi :) Pewnie mogłabym życzyć jeszcze wielu rzeczy, ale wystarczy, że powiem: nie zmieniaj się. Po prostu bądź dalej jaki jesteś, żyj dalej jak żyjesz, a wtedy na pewno te kolejne dni będą równie cudowne :)
Dzięki, dzięki, dzięki- jeszcze raz XD
UsuńNaprawdę masz wspaniałych przyjaciół :) A te 10000 dni to niby taka okrągłą liczba, taka oczywista, ale skoro my świętujemy tylko lata, czyli wielokrotności 365/366 dni, to kto by myślał o czymś znacznie prostszym, nie? Frida miała świetny pomysł, a że wiąże się z Twoim Toolem, to już w ogóle cud, miód i orzeszki :"D
OdpowiedzUsuńJeśli odliczyć, że człowiek przespał 1/3 swojego życia i powiedzmy te kilka lat dzieciństwa, kiedy to wiadomo, że nie robi się zbyt ważnych rzeczy, to nie wiem, ile by zostało, ale nieważne, chodzi mi o to, że żaden człowiek nie może powiedzieć, że wykorzystał całe swoje życie, że nie zmarnował ani chwili. Ba, jestem pewna, że nawet więcej niż połowa życia każdego człowieka "poszła na marne", jakby to tak brzydko określić... Ale zawsze można ten pozostały czas wykorzystać na 200%? :D
Ano, mało kto pomyśli XD I to właśnie jest wspaniałe, że wpadli na to ^^
UsuńNo tak, jasna sprawa. Wiele marnujemy wręcz z musu spania i tak dalej- ale resztę możemy wykorzystywać. Po prostu, żeby było no...wesoło xD
Dawno mnie tu nie było... Dobrze jest móc znów tutaj wrócić, zatracić się w czytaniu Twoich, zdawałoby się, niekończących się słów :) Takich ludzi mieć obok siebie - wspaniała rzecz. Aż dziwię się, że w ogóle jeszcze tacy istnieją... Pięknie to napisałeś i jak zwykle wywołałeś we mnie (i myślę, że nie tylko we mnie) lawinę refleksji na temat swojego istnienia. Zadajesz pytania, które każdy z nas powinien sobie zadać. I zgodnie z prawdą odpowiedzieć. Spojrzeć sobie w twarz.
OdpowiedzUsuńI oby jak najwięcej tych dni było, jak najpiękniejszych. I obyś mógł dalej dzielić się z ludźmi swoim rozradowanym sercem. I byś mógł dalej nauczać. Dalej między wersami wskazywać drogę zagubionym. Byś był, przeżywał, wzruszał się, doznawał, wybiegał na nowe lądy, doświadczał. Odkrywał.
Wszystkiego dobrego!
Teraz zgłupiałem ktoś ty...ale chyba się domyślam mimo wszystko:)
UsuńA jednak są. Na wyciągnięcie ręki w moim świecie, są po prostu w świecie. Jest dużo dobrych, kochających i miłych po prostu ludzi. Pomysłowych. Wcale nie chowają się gdzieś po kątach, wręcz przeciwnie:)
Bo nieraz człowiek powinien się po prostu zapytać siebie o pewne rzeczy. Tak od czasu do czasu też przypomnieć.
I dziękuję z całego serca:)
Tacy ludzie obok to skarb! :)
OdpowiedzUsuńDołączam się do życzeń ;)
Wiem:) I dziękuję:)
UsuńRany, trochę to dziwne. Ale jednocześnie niesamowite. Mieć takich przyjaciół, to najlepszy prezent jaki można sobie wymarzyć.
OdpowiedzUsuńCzas zdecydowanie przelewa nam się przez palce i nikt nigdy w pełni nie wykorzysta 10 000 dni życia ;)
Tak więc cóż? Kolejnych 10 000? Dobrze przeżytych 10 000, i jeszcze więcej.
Owszem, to prawda, tak naprawdę oni tego dnia byli najlepszym darem, jaki mógł mi świat sprawić:)
UsuńI pewnie, że się nie wykorzysta ale...można próbować na tyle, na ile sie da, no nie?:)
I dziękuję:)
Genialny pomysł :D Mi brakuje jakiś jeszcze tysiąc, może więcej ;)
OdpowiedzUsuńTo i tak szybko zleci XD
UsuńMieć takich przyjaciół to prawdziwy skarb, robiąc taką niespodziankę w okrągłe urodziny to jest coś pięknego, a co dopiero gdy robią to z okazji 10 000 dni życia :) rzadko się zdarza taka przyjaźń, a jak się zdarza, to jest najlepsza na świecie. tu już nawet nie chodzi mi o samą niespodziankę, a o sam fakt, że w ogóle wiedzieli i pamiętali, ehh, coś niesamowitego :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, są skarbem, który kocham i doceniam i nie mam zamiaru nigdzie zakopywać XD
UsuńI wiem, mało kto by na to wpadł...ale skoro znamy się właśnie jak dobrze, to cóż. Aż tak się nie dziwię:)
Masz prawdziwy skarb. Prawdziwych przyjaciół.
OdpowiedzUsuńJak patetycznie to brzmi.
Wzruszył mnie Twój opis, wzruszyła mnie ta sytuacja. Cudne, po prostu cudne... Jeśli go przejmę, to będzie to żałosne z mojej strony, ale na pewno czegoś u bliskich mi osób, co mogłabym określić tak, jak Ty określiłeś.
Cudne, cudne, cudne.
I jeśli kiedyś wyląduje w jakimś krótkim, przedrukowanym opowiadaniu to musisz wybaczyć, ale tak bywa ze złodziejami słów.
Cudne!
Wiem;)
UsuńAle...nie do końca lubię nieraz kradnięcie słów, bo kiedyś mi je całkiem ukradziono XD Dzielenie się owszem, ale nie kradzieże XD
Ale niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam zastanawiać się nad tym ile ja dni już żyję.. ;]
To teraz będziemy składać sobie życzenia na dni a nie lata życia? :D Tak czy inaczej - życzę samych wspaniałych i niezapomnianych chwil i dni..
Pozdrawiam :)
Zawsze możesz policzyć XD
UsuńNie no...te są po prostu wyjątkowe przez moje muzyczne zapatrzenie...ale w sumie, to każdego dnia powinniśmy sobie dużo dobrych rzeczy życzyć nawzajem:) Kto wie, może afirmacja czyni cuda?:)I dziękuję:)
W pierwszej chwili myślałam, że też masz urodziny 29 lipca. :) Ale widzę, że miałeś większe święto, bardziej symboliczne. Tak więc, życzę Ci kolejnych tysięcy dni, nawet tych wspomnianych stu tysięcy. :)
OdpowiedzUsuńWspaniałych masz przyjaciół, których szczerze Ci zazdroszczę - chyba trochę ze smutkiem, że ja nigdy takich osób w swoim życiu nie spotkałam i chyba jest już za późno bym spotkała.
Nie pozostaje mi więc nic innego niż tylko cieszyć się Twoim szczęściem, :)
A nie, bo już urodziny w tym roku miałem XD Owszem...takie no "moje święto" choć sie go nawet nie spodziewałem:) I cóż, dziękuję ślicznie:)
UsuńOwszem, mam wiem o tym i cóż...dlatego też staram się nieraz być dla nich dobrym przyjacielem. Mam nadzieję, że mi to wychodzi:) I nigdy nie jest za późno. Na nic:)
I nagle się okazuję, że każdego dnia jest co świętować :)
OdpowiedzUsuńTwoi znajomi muszą Cię uwielbiać skoro takie niespodzianki Ci potrafią zrobić. Ja nigdy takiej nie miałam :)
A pewnie że tak, z każdego dnia można święto zrobić! XD
UsuńNawet nie mnie uwielbiać- my siebie po prostu kochamy:) Tak wiesz, akcja i interakcja:) I wszystko przed tobą:)
masz wspaniałych przyjaciół, gratuluję! : )
OdpowiedzUsuńi pięknie ubierasz myśli w słowa!
Za słowa dziękuje, za cóż, to że są wspaniali, to ich zasługa XD
UsuńTak dużo tych dni, kto by pomyślał? Przemijanie wcale nie jest złe, jest cząstką nas, trzeba je zaakceptować i po prostu żyć, jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńPoza tym widać, że otaczają Cię wspaniali ludzie ;)
Jeeeejku masz naprawdę fantastycznych przyjaciół!! Jesteście szczęściarzami, że się znaleźliście:) Aż Ci zazdroszczę. Tak pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńNo i cóż cholernie spóźnione, ale co tam - życzę Ci, żeby każde kolejne 10 000 tysięcy dni mijało szczęśliwie:) :*