wtorek, 28 stycznia 2014

błagam, wlej w moje oczy błękit

Stoi na przystanku. Niepozorna, z rozwiązanym szalikiem. Odpala jednego papierosa od drugiego, czekając na spóźniający się tramwaj. Jest, jakby jej nie było. Młodziutka twarz i stare, rozbiegane oczy. Twarz jednocześnie piękna w nieklasycznych rysach i brzydka, jakby skurczona przez życie. Przez otaczającą ją tego dnia szarość.
Dłonie wyjątkowo drobne, ruchliwe. Papierosa chowa w daszku złożonym z tych dłoni właśnie. Tak palą ponoć ludzie skryci i niecierpliwi. Nieufni. Jeden paznokieć u prawej dłoni złamany, głęboko. Serdeczny palec. Sam palec wykrzywiony, nie nosi obrączki. Ta dłoń jest chyba za młoda ,w naszym świecie, na obrączkę.
Łapczywe łapanie dymu.
Powoli, dziewczyno. Jeśli już się pali, to nie w panice,a tak, żeby całe płuca wypełniły się toksyną śmierci. Powoli, bo to powolna śmierć. Taniec na krawędzi z każdym oddechem, wdech, wydech, wdech. Wdech. Wdech. Aż do omdlenia.. Tak właśnie powinno być, jeśli już się zabijamy, zabijajmy się z rozmysłem, dziewczyno z przystanku. Sam tak się zabijałem, powolną destrukcją, póki nie zrozumiałem, że inne rzeczy i tak nas wykończą. Nie ma się co spieszyć. Choć, niektórzy spieszyć się tam będą zawsze. Do domu, do tych, co kochają, do trumny. Dobrze, że nikt nie zaproponował nam oszczędzania czasu, jak w książkach dla dzieci pana Ende. Na pewno miałabyś spore konto u Szarych Panów, moja dziewczyno z przystanku.
Och, nadjeżdża 2. Wsiadasz, dziewczyno? Razem ze mną, wsiądź, proszę cię, będziemy kontynuować tą podróż, osobni, niezdani na siebie, ty nawet nieświadoma mojego istnienia.
Szybko gasisz papierosa, ostatnie zaciągnięcia, paniczne, paniczne. Aż łzawią twoje niebieskie oczy. Ale mam niejasne podejrzenia, że twój rozmazany makijaż ( tak, nawet ja to zauważam, ja, mężczyzna) nie pochodzi od tego rodzaju łez. To bez znaczenia, prawda?
 Spełniasz moje prośby. Wsiadasz. Stajesz od razu koło drzwi, niegłęboko, niewewnętrznie. Ty tu bywasz, nie jesteś.
Kim jesteś, dziewczyno z przystanku? Czy podróżujesz w konkretnym celu? Czy szukasz nieba, spełnienia, prywatnego raju? A może nie masz na to nadziei, będąc w piekle? Czy to wszystko jest cyrkową maskaradą? Czy długo palisz? Czy lubisz koty? Czy wolałabyś, by było już lato? Czy zjadłaś dzisiaj ciepły obiad, czy dopiero go zjesz, czy w ogóle jadasz obiady?
 Czy ktoś cię kocha? Czy ty masz kogo kochać?
Może jesteś szczęśliwym człowiekiem z gorszym dniem,a może mi się wszystko tylko wydaje. Może jak zwykle układam niepotrzebne historie w mojej głowie, gdy jadę tramwajami. I nie, zauważ to moja dziewczyno z tramwaju, nigdy nie mam słuchawek w uszach, gdybyś chciała porozmawiać. Jestem tutaj w pełni.
Mam ochotę do ciebie podejść. Pocałować w czoło, poprawić szalik i powiedzieć, że będzie dobrze, że zima wcale tak mocno nie przemraża serc, a powolną śmierć zawsze można rzucić. Chociaż, ja sam zawsze lubiłem smak popielniczki w cudzych ustach i czaszki w dłoniach czule zamknięte. Chciałbym przelać ci w oczy zwykłą ludzką czułość, ciepło. A ty oddałabyś mi okruch swojego lodowego błękitu. Mam ochotę być człowiekiem, człowiekiem, jakim zabrania być kanon. Jakim zabroni mi być twój zaskoczony krzyk w tramwaju, jeśli zrobię to, na co mam ochotę. Okrzyki oskarżające wszystkie moje wariactwa. Okrzyki mówiące o moim łamaniu zasad i napastowaniu. Nie, na to nie mam ochoty. Nie mam ochoty cię przestraszyć. Upokorzyć.
Mam ochotę, byś się po prostu uśmiechnęła, tak zwyczajnie, po ludzku i nie ma to żadnego podtekstu. Nie zaprosiłbym cię potem na kawę, nie udawałbym, że chcę być twoim chłopakiem, nie udawałbym nawet, że mi się podobasz jak kobieta może podobać się mężczyźnie. Bo nie o to chodzi.
Wysiadasz, uciekasz ze swojego tramwajowego miejsca, w którym tylko bywasz, a nie jesteś. Wysiadasz, gdy myślę o tym wszystkim. O tym wszystkim, czego mi nie wolno, co nie pozwala mi po prostu być człowiekiem, uśmiechać się, gdy widzę cudze rozmazane makijaże.
Nie chcę ci nic udowadniać, nie chcę cię uwodzić, bo nawet  tego nie potrafię, nie chcę być kimś nieprzypadkowym. Nie chcę kształtować nawet minuty twojego życia. Ja tylko chcę na chwilę oddać znowu czułość.

Ja po prostu błagam, wlej w moje oczy błękit.



KROKI

ona 
wślizguje się schodami,
bezszelestnie niczym kot.
ma niebieskie oczy
i jeszcze cztery stopnie
do pokonania,

ty 
nie możesz jej zawrócić, 
jej kroków, 
uwierzyć że jest
zbyt piękna 
by istniała naprawdę.
nie możesz

ona
wstrzymuje oddech.
oblizuje drżące wargi.
ma niebieskie oczy 
i tylko jeden stopień
do nieba.

ty
nie możesz szukać jej zapachu,
pozostać mu wierny
nie okłamując samego siebie.
nie wolno ci.

ona
staje przed drzwiami.
ma niebieskie oczy 
i jeszcze całe życie
do stracenia

(Łukasz Bagiński)

19 komentarzy:

  1. piękne. wiesz, zawsze zazdrościłam ci tej umiejętności obserwacji ludzi, znajdowania tych, jak się okazuje, ważnych detali. znajdowania tej magii w przypadkowych ludziach. ale do tego potrzebna jest niesamowita wrażliwość i ogromne serce i tylko nieliczni je mają.
    w ogóle to rozczulasz mnie tym swoim "pocałować w czoło, poprawić szaliczek" no XD dzięki XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od kiedy ty mi tak słodzisz?XD i nie za ma co, skarbie XD

      Usuń
  2. a ja się tak zastanawiam, czemu konkretnie błękit. czemu nie zieleń na przykład. czyżby błękit miał z jakichś przyczyn uprzywilejowaną pozycję? czułość można oddać zawsze. ale chyba bardziej liczy się to, żeby ktoś ją przyjął. ale to tylko moje rozważania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błękit, bo oczy miała błękitne. a błękit ma też inne znaczenie, w symbolice barw ogólnie przyjętej, też w symbolice mistycznej ( choć nie zapominajmy, podstawową barwą mistyczną jest fiolet XD) i w tym wypadku, biegając po skojarzeniach niczym Carl Jung, owszem, w tym momencie błękit był wyjątkowo uprzywilejowany, w tamtych oczach i w tym jednym momencie, stał się czymś ważnym. zresztą, osobiście, dla mnie to był zawsze znaczący kolor:)więc pojawia się już 3 płaszczyzna.
      i może można. tylko właśnie- to pewna blokada- co, jeśli ktoś ją zdepcze, bo wszystkiego broni konwenans? to też jak z mówieniem o zbawianiu świata. nie możesz wszystkim dać kawałka siebie, nie możesz sprawić, że wszystkim będzie dobrze, to utopia, której pragnienie często boli, uwiera, razi. tak mi się przynajmniej w mojej głowie z kolei roi:)

      Usuń
  3. Obserwowałeś ją niczym obcy astronom w piosence Republiki. Ciekawe, jakby się czuła, wiedząc o tym...? Gratuluję zmysłu obserwacji połączonego z nutą filozofii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee....nie no, jak astronom aż nie, on był chyba...dosadniejszy troszkę:)
      i nie wiem, może lepiej w życiu niektórych rzeczy nie wiedzieć, ja- zapachnie tu hipokryzją- poczułbym się głupio, źle, że ktoś mnie tak "dotyka". ale czasem nie można się powstrzymać, to nadmiar wyobraźni chyba. rojenia, po prostu.

      Usuń
    2. Nie mówię, że dosłownie wszedłeś w skórę astronoma, ale siła fascynacji i Twoja wnikliwość wywołała takie skojarzenia.
      Ja też, szkoda, że nie można czytać w myślach w dogodnym momencie... Miałbyś wielki plus :)

      Usuń
    3. ok, skojarzenia ludzka rzecz, każdy ma swoje:)ale mi się też dużo z piosenkami ot tak kojarzy, tak na marginesie:)
      i hm...za co plus?bo chyba nie pojmuję do końca w tym momencie.

      Usuń
    4. Ja również tak mam, a mój ulubiony zespół ma w tekstach skarbnicę złotych myśli :)
      Jak to? Twoje myśli były... czystą poezją :)

      Usuń
    5. mój ulubiony zespół ma te złote myśli zapewne trochę dziwne XD tak jak i ja nieraz. i chyba się domyślam, jaki jest twój, po czytaniu bloga:)
      i cóż..myślę, że mogę powiedzieć dziękuję:)

      Usuń
    6. A jaki jest Twój? Tu żadnego tropu chyba nie ma :)

      Usuń
  4. Czasem ludzie nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że są obserwatorami, ani tym bardziej z tego, co inni myślą o nich. Bo jeśli już, spodziewają się wrednych słów. Taki "człowiek społeczny" właśnie jest. I bardzo rzadko uśmiechamy się do obcych ludzi. A dlaczego jesteśmy niechętni do tego typu uprzejmości? Bo nie jest ona niezobowiązująca.
    Kiedyś zrobiłam taki zabawny test, przemierzałam sobie miasto z punktu A, do konkretnego punktu B. Mówi się, że tylko nieliczni mają odwagę patrzeć ludziom prosto w oczy i nie spuszczać wzroku napotkawszy drugi wzrok. Że skupienie na oczach czasami jest nazbyt silne, aby wytrzymać wzrok "konkurenta".
    Ja - niczym właśnie taki tester na "wzrokowe wojny", zauważyłam, że nie było kobiety, która by nie odwróciła twarzy w innym kierunku, mierząc się ze mną, niby obojętna pani. I nie było mężczyzny, który by się nie uśmiechnął i nie próbował zagaić... Błędnie odczytywana jako podrywaczka, zaniechałam tej zabawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, z wielu rzeczy stety, albo niestety nie zdajemy sobie sprawy:) i hm...nie wiem czemu, ale jestem chyba na tyle naiwny w swoim idealistycznym kloszu, że wierzę często...że ludzie są mili i wcale nie będą wredni, obserwując mnie, obserwując innych. i dla mnie uśmiech jakoś jest niezobowiązujący, jakiś taki po prostu...ludzki. ale masz rację, większość może to odczytywać jak podczas twojego eksperymentu. i święta racja- ludzie wzroku unikają. zawsze i wszędzie. co dla nie jest trochę smutne.

      Usuń
    2. To mnie nauczyło unikać wzroku kiedy nie trzeba patrzeć człowiekowi w twarz. W rozmowie - owszem. Reszta jest rzeczą powszechnie mylnie odbieraną, jak już w/z, rośnie nam pokolenie wyposzczonych seksualnie i samotnych.

      Usuń
    3. hm, może coś w tym jest. w obecnej dobie ludzie odczuwają za duży głód drugiego człowieka

      Usuń
  5. To dlaczego nie podszedłeś i nie zgadałeś? :) Nie bój się... nie masz nic, to nie stracisz niczego. Możesz jedynie zyskać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm...to nie była kwestia stracenia i zyskania, typowego zagadania. poza tym, konwenans. jednak często bezradnie mu się oddaję:)

      Usuń
  6. Aż strach stać na przystanku.
    żartuję. też lubię obserwować ludzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra. jestem przerażającym stalkerem na przystankach XD

      Usuń