piątek, 2 maja 2014

"Chciałem tylko ustanowić prawo odważenia się na wszystko"- Paul Gauguin

Wielu osobom zapewne zrobiło by się mnie żal, gdy dowiedziałyby się, że w majówkę pracuję. Podczas gdy wiele osób grilluje ( choć pogoda nie sprzyja), imprezuje albo po prostu relaksuje się na spacerach w wielu obcych miastach, do których wyjechali z okazji paru dni wolnego. Królik pracuje. Ale nie tak jak zazwyczaj, co to to nie.

Królik załapał dodatkową fuchę, za którą zarobi tyle, że starczy może na zaczątek na jakąś kolejną małą podróż ( jeszcze nie wyjechałem do tych Indii, nie wróciłem, a już planuję co następne, szaleniec, co?). Ale nie zarobki jak się okazało stały się tutaj najważniejsze. Bogowie, dawno tak dobrze się nie bawiłem- i jeszcze mi za to płacą!

Praca bowiem którą podłapałem to praca dla instruktora jogi. Pod Poznaniem w jednym z ośrodków nad jednym z naszych jezior zorganizowane są bowiem pewne „warsztaty.”. I tak nad jeziorem, w lesie parędziesiąt osób codziennie rano trenuje jogę, uczy się różnych technik medytacji, biega po lesie boso pomimo pogody ( w ogóle przez ten przymrozek i deszcz myślałem, że nici z pracy, ale nic z tego!), tańczy przy ognisku- i w ogóle jest wesoło. A ja mam tam swoją grupę której uczę jogi. I dawno nie czułem takiej frajdy.

Można tam rozmawiać, śmiać się pomiędzy zajęciami, wygłupiać w tańcu albo całkiem w nim mistycznie odlatywać po swojemu. Można głośno wyć do księżyca, który schowany jest za chmurami. Naprawdę jest tam wesoło. Więc gdy wstaję do tej pracy i wsiadam w auto ( teraz zastanawiam się, czemu powiedziałem, że będę sobie dojeżdżał, ale potem przypominam sobie czemu- przez zwrot za benzynę) jestem pełen nowej energii. Od 1 maja mam jej więcej niż zwykle.

I nic w tym dziwnego, że jeszcze jej zastrzyk dostałem. Bo co może być lepszego dla człowieka niż całe dnie spędzane na świeżym powietrzu, w miarę czystym, całe dnie medytacji, jogi, tańca, rozmów o tak dziwnych rzeczach jak huna, techniki medytacyjne, relaksacja, szczęście, marzenia...Co może być lepsze nieraz, niż przebywanie z ludźmi, którzy tak bardzo to rozumieją i są tak pozytywnie zakręceni? I uczenie niektórych tego, żeby było im jeszcze milej w życiu?

Mam wrażenie, coraz bardziej, że ludzie, którzy medytują, szukają czegoś więcej duchowo, w swojej psychice, wyruszają na wędrówki w głąb siebie i świata są bardziej uśmiechnięci. I to sprzyja temu, żeby samemu się śmiać.
Sama medytacja przecież, nie tylko w kontekście jogi ( wiecie, medytacja nie tylko w niej występuje, trans religijny też jest swoistą medytacją) jest lecznicza dla naszego ciała i ducha. Nie mówię, że to lekarstwo na wszystko, ale na pewno nie zaszkodzi. Obniża ciśnienie, dotlenia umysł i każdą komórkę ciała, pozwala temu umysłowi odetchnąć, wypocząć. Medytacja reguluje pracę każdego z organów, razem i z osobna, uspokaja, zwiększa neutralizowanie toksyn w organizmie. I to nie jest głupie gadanie, tylko fakty medyczne tak zwane. Dlatego choćby osobom chorym na raka, leczonych chemioterapią zaleca się jogę ze stosowaniem technik medytacyjnych. Bardzo popularne w USA, u nas nadal niedopuszczalne często, przez naszą służbę zdrowia i przez naszą mentalność, gdzie często jeszcze joga, medytacja etc. kojarzą się z groźnymi sektami. W każdym razie, joga czy już szerzej ujmując, medytacja, pomagają naszemu ciału, naszej psychice. Naukowo rzecz odbierając ma to całkowite uzasadnienie, tworząc mistyczne teorie jak łączenie z głosem wszechświata i tak dalej- też to wszystko uzasadnia, że dzięki jodze/medytacji czujemy się lepiej. Niech każdy wybierze wersję którą woli, naukową, mistyczną, obie naraz...nie ma znaczenia.

Nie ma znaczenia, bo po prostu medytacja jest fajną rzeczą, która zmienia patrzenie na życie. Przynajmniej, kiedyś zmieniła moje. Zresztą, nie jest żadną tajemnicą, że joga i medytacja zajmują ważne miejsce w moim życiu. Z czasem, upływem lat chyba coraz ważniejsze.

Medytacja, co już pisałem, nie jest lekiem na wszystko, ale na pewno nie szkodzi. Przynosi odprężenie, a to pozwala się łatwiej śmiać. I dlatego mam tak bardzo wrażenie, zwłaszcza podczas tego weekendu, że ludziom, którzy medytują, szukają różnych metod dotarcia do swojej jaźni, łatwiej się żyje. Łatwiej w sensie- jest weselej, optymistyczniej. Jest milej. Jest tanecznie, jest śpiewająco, jest z dużym uśmiechem. Zapomniałem troszkę o tym. Bo w sumie, zawsze trafiając w środowisko innych ludzi medytujących, dostawałem takiego mega pozytywnego kopa i byłem karmiony endorfinami na dobre, przez wiele tygodni wręcz mogłem z tego korzystać. Mam wrażenie, że ludzie, którzy poszli w tą stronę, medytacji, jogi, pewnego samorozwoju tego rodzaju żyją troszkę inaczej. Nie na zewnątrz koniecznie, chociaż to też z człowieka wychodzi. Ale w swojej głowie inaczej. Mam wrażenie, że to często ludzie, którzy są niesamowicie kreatywni. Którzy są odważniejsi. Już podczas tego weekendu majowego choćby poznałem wiele „artystów”, muzyków różnego rodzaju, malarzy, podróżników... A może po prostu to kreatywność różnego rodzaju pcha nieraz ludzi w stronę medytacji, poznawania? Bo jeśli ktoś jest ciekawy świata, to po prostu łatwo o jogę i medytację zahaczyć i przy niej pozostać.

Nie chcę też tutaj idealizować tutaj w żaden sposób ludzi którzy uprawiają jogę i medytują, tylko dlatego, że to robią. Bo to jedna środowisko zróżnicowane. Są osoby różnego pokroju, miłe, niemiłe, radosne, ponure. Osoby, które na tym zarabiają tylko po prostu i wykorzystują cudzą naiwność, jak David Lynch. Mówię po prostu, jakie mam wrażenie przy większości. Pozytywne.

I tym razem, na tych warsztatach, po prostu trafiłem na naprawdę fajnych ludzi. Takich, z którymi na plaży w Indiach można by było robić to co wiele, wiele, wiele lat temu (ach jaki ja byłem jeszcze młody i niewydziarany XD ) robiliśmy z pewną znajomą na plaży w Hiszpanii:



Takich fajnych, swobodnych, którzy nie wstydzą się przy bębnach potańczyć przy ogniu, chociaż w ogóle nie mają poczucia rytmu. Otwartych, ciekawych świata, uśmiechniętych właśnie. Dobrze mi tam, po prostu. I jednak...lubię uczyć ludzi. Coś im przekazywać. To cholernie próżne, mówienie, że można kogoś czegoś nauczyć ale...

Wczoraj wieczorem, już po wszystkich zajęciach przysiadła się do mnie jedna z dziewczyn.
-To ty byłeś tym instruktorem załatwianym na ostatnią chwilę, prawda?
-No tak, ja- odpowiedziałem z uśmiechem.
-W życiu bym nie powiedziała! Myślałam, że to będzie- bez urazy- jakiś kiep który uważa się za nie wiadomo kogo, bo potrafi całe Powitanie Słońca!- zaśmiała się.
-A nie jestem kiepem? - zażartowałem ryzykownie dość.
-No co ty! Jesteś świetny! Obserwowałam ciebie i twoja grupę, a uwierz mi, znam się na tym. Nadajesz się jak cholera. - aż głupio mi się zrobiło w tym potoku superlatyw. - Ale nie robisz tego na co dzień, prawda?
-No nie. Na co dzień mam inną pracę. Ochrona środowiska.
-Powinieneś na co dzień uczyć jogi, serio.
-Zastanawiałem się nad tym, ale tamtą pracę też lubię, mam wrażenie, że robię też coś pożytecznego. Poza tym, zdobywam doświadczenie w sozologii żeby kiedyś zrobić konkurencję Greenpeacowi i chronić humbaki.- zażartowałem. Chociaż tak serio, chciałbym chronić kiedyś humbaki. Na jakiejś egzotycznej wyspie...
-A czemu by tego nie połączyć? Facet, marnujesz potencjał, naprawdę jesteś w tym świetny! Co cię powstrzymuje?

Sam się zastanowiłem. Pogadałem z nią jeszcze chwilę, wymieniłem się numerem telefonu tak na wszelki wypadek i mailem, żeby przesłała mi zdjęcia, które robiła biegając po całym obozie. Posiedziałem jeszcze chwilę, pojechałem do domu..i nadal myślałem. I dzisiaj nadal myślę. I jak zawsze, muszę to skrystalizować słowami.

Czemu by tego wszystkiego nie połączyć, w sumie?
Kiedyś usłyszałem, od swojego nauczyciela muzyki, że będę miał w życiu problem. Ogromny problem. Bo nie mogę się zdecydować. A ja po latach muszę przyznać mu rację. Tak, to prawda. Zawsze miałem problem ze zdecydowaniem. W tym kontekście, że chcę za dużo. Za dużo rzeczy mnie interesuje, pasjonuje, za dużo miejsc chciałbym zobaczyć, poznać, poczuć. Za dużo rzeczy robić naraz. A tak nie można przecież. W życiu trzeba próbować wielu rzeczy, ale czasem trzeba pójść na kompromisy. Wyspecjalizować się, do cholery jasnej. Nasz świat nie uznaje już ludzi renesansu. Wiedza za bardzo się rozwinęła.
Według tego samego nauczyciela, z którym mam kontakt do teraz, nigdy nie zostanę sławnym muzykiem właśnie przez to niezdecydowanie. Nie umiem dla muzyki choćby wszystkiego poświęcić. Skupić się tylko na niej i uczynić tylko z niej swoją kochankę. Nie umiałem kiedyś poświęcić rodziny, nie mam nadmiaru ambicji, nie umiem iść po trupach. Ja po prostu kocham grać, muszę grać, śpiewać. To rdzeń mojego istnienia ale...rdzeń otacza wiele innych rzeczy. Naprawdę.

I już odpuściłem marzenia o sławie, bo dotarło do mnie, że to nie to, na czym mi zależy. Chciałbym, żeby ludzie uśmiechali się albo wzruszali przez to co tworzę, żeby to im coś dawało...ale nie chcę być sławny. Już nie. To było cudze pragnienie, tak bardzo mi zaszczepione, że myślałem, że jest moje. Poza tym sława to takie próżne, puste...przynajmniej dla mnie, w tym momencie życia. Tak jakby sztuczne podbudowywanie sobie ego. Może tak, sama sława jest tylko pomnikiem. A nie życiem. Ale nie o tym miałem.

W każdym razie nauczyciel miał rację, nigdy nie zostanę sławnym muzykiem, bo nie umiem się zdecydować i wszystkiego poświęcić. To nie było nigdy dla mnie warte, trupy swojego rodzaju, trupy poświęcania innych rzeczy. I też ograniczenie się do jednego...bolałoby mnie, że nie robię jeszcze czegoś innego.

Inna pasja, związana z przyrodą, naturą zaowocowała skończeniem ochrony środowiska. Inna, choć może to nie pasja, ale niech będzie kazała szukać swoich bogów, zostać szamanem, ćwiczyć medytację, jogę. Inna każe mi nieraz czytać książki o fizyce kwantowej i szukać rozwiązania zagadki liczby pi. Inna każe odkładać na kolejne przeloty samolotami, bo nie wytrzymuję siedząc w miejscu, muszę podróżować i smakować świat.

Nie jestem zdecydowany. Ale gdyby tak...można było wszystko połączyć? Może ta blondynka miała rację. Może gdyby...

Pomyślałem sobie o czym innym.
Moje życie było do tej pory trochę „w odwrocie”. Będąc dzieckiem byłem poważny jak dorosły, beztroskiego śmiechu nauczyłem się dopiero w czasach studenckich. Wiedziałem co to ból i cierpienie zanim ktokolwiek nauczył mnie szczęścia. Najpierw pokazano mi to, a nie to powinno najpierw znać dziecko. Byłem zgorzkniały jak starzec mając 16 lat. Mając 16 lat pracowałem ciężko na utrzymanie rodziny. Dorabiałem jak tylko mogłem. Mając 16 lat miałem obowiązki ojca wobec młodszego brata. Przewijałem i pilnowałem dzieciaki, jakbym sam był ojcem, bo inny człowiek nie sprawdził się w tej roli
.Dorosłem więc, zanim byłem dzieckiem. Nigdy pod kloszem, nigdy nie śmiejący się dziko. Do czasu. Gdy miałem 18 lat zaczęło się to zmieniać. Zrobiłem się głodny, zacząłem szukać czegoś dla siebie w tym świecie. Czegoś więcej. Czegoś naprawdę mojego, a nie szablonowego.
To długie poszukiwania, wiecie? Zrozumieć, dlaczego tak a nie inaczej, uładzić się w sobie, wybaczyć, wypłukać zgorzknienie z każdego zakamarka ciała..to długa praca. Ale nie bezowocna. Też dzięki pewnym ludziom ale..nie o nich miałem.

Teraz mam 27 lat i mam wrażenie, że dopiero teraz jestem dzieckiem pewnego rodzaju. Paradoksalnie, dojrzałem do tego. Do tego, by marzyć o pozornie niemożliwym, tak jak marzą tylko dzieci.

Moje życie jest trochę w odwrocie, jestem opiekunem prawnym swojego rodzeństwa, zarabiałem na rodzinę wtedy, gdy większość moich rówieśników była przez swoje rodziny utrzymywana. Zawsze miałem obowiązki. I nie, żebym narzekał. To mnie wiele nauczyło, to mi wiele dało, kocham swoją rodzinę i zrobię dla niej wszystko. Nie jest mi też żal że wyszło tak a nie inaczej, nic bym w swoim życiu nie zmienił, bo jest jedyne w swoim rodzaju i jest szczęśliwe. Jest wspaniałe na swój niepowtarzalny sposób.

Ale w tym wszystkim, całym tym życiu, odpowiedzialności słodkiej jednak, jestem też ja, który ma marzenia dziecka, bo z wiekiem to dziecko odkrył. W tym wszystkim jest ktoś, kto nie chce bać się życia, przesypiać go. Kto doszedł do pewnych rzeczy i je kocha. Kto jest szaleńcem.

I tak sobie pomyślałem- a dlaczego by nie! Chcecie wiedzieć co „dlaczego by nie”? Już mówię, wszystko po kolei. Daję sobie 10 lat. 30- stka to nowa 18-nastka, 40-stka to ponoć nowa 20-stka ( nie wiem co za matematyk to wymyślił!). Więc ja, mając 27 lat obecnie, daję sobie 10 lat, żeby wyruszyć na dobre. Wyruszyć na dobre? Właśnie tak. Tak, jak czuję, że byłoby dobre. Dla mnie dobre.
10 lat to sporo czasu. Za 10 lat mój najmłodszy brat będzie miał 23 lata i nikt go nie będzie musiał już utrzymywać, nie w taki sposób, jak teraz. Wszyscy za których jestem odpowiedzialny, których kocham albo dorosną na tyle, że powinni już sobie dawać radę, albo odejdą. Nie oszukujmy się, taka kolej rzeczy. Przez 10 lat może się też sporo zmienić. Mogę się zakochać, ożenić i osiąść w jakimś ładnym domku. Mogę umrzeć przez swoje serce choćby albo przez wypadek komunikacyjny. Mogę zmienić podejście do świata. Mogę odkryć rzecz, na którą się zdecyduję tak naprawdę, jak „powinienem” na muzykę i sławę. Nie wykluczam tego, absolutnie, nie mówię nigdy, że coś jest na pewno. 10 lat to sporo czasu.

Ale jeśli nic się nie zmieni, nic mnie nie uwiąże, nie odwróci toku myślenia, nie przemieni mi serca przed tą „nową dwudziestką” (czyli w wieku 37 lat), wyruszam na dobre w świat. Europa jest dla mnie za ciasna jakiegoś czasu, choć kocham w niej wiele miast, miejsc i lubię do nich wracać. Choć uwielbiam swoje miasto rodzinne. Jestem przywiązany..ale moje serce chce czegoś innego.
Dlatego jeśli nic się nie zmieni, w wieku 37 lat pakuję plecak, mam dobry plan i wszystko połączę.

Mrzonka wariata, rzekniecie. Ale ja nie zwykłem rzucać słów na wiatr i jak coś sobie postanowię, to postanowię na dobre i to zrobię.

Mam 10 lat na to, żeby poznać świat. W tym roku jadę do Indii ( wylot 18 maja, już niedługo, nie mogę się doczekać!) i do Gruzji. Za rok? Może Ameryka Płd w postaci Chile albo Peru, może Syberia, może...zobaczymy. Przez te 10 lat będę sobie jeździł jak do tej pory, parę razy w roku odkrywał nowe miejsca, pomiędzy tym zarabiał na etacie w pracy, którą lubię. Bo lubię, nie męczę się w niej tylko...chcę więcej. Więc będę żył jak do tej pory, spokojnie, jak zwykły zjadacz chleba, szarak którym teraz jestem ( nie żeby szarość była zła, ale nie jest dla mnie, ta dosłowna w naszym świecie, stereotypowa) będę kochał, grał na różnych ulicach świata..i może znajdę swoje miejsce.

I wtedy wszystko połączę. Przez 10 lat udoskonalę swoją jogę, pewnie poczynię kolejne poszukiwania duchowe, wycieczki tam, gdzie nie możemy udać się ciałem. Udoskonalę to, jak uczyć tego ludzi, tak, żeby nigdy nie było to próżne i pyszne. Pokora przede wszystkim. Przez 10 lat dowiem się, co potrzebuje pomocy, co jest zagrożone i czemu można pomóc racjonalnie ( nadal nie znoszę Greenpeacu). Przez 10 lat będę cały czas grał na różnych instrumentach a potem...a potem się zdecyduję.

Za 10 lat wyjadę sobie gdzieś, gdzie serce będzie mniej krzyczało i zrobię coś wariackiego, o czym myślę od czasu do czasu. Może Hawaje, może Nowa Zelandia..lubię wyspy, jakby nie było. A może Alaska, bo też jest mi bliska. I pojadę przez świat, będę zaczepiał się do pracy w różnych ośrodkach jogi choćby czy zajmujących się ochroną bioróżnorodności. Będę się uczył życia, większego jeszcze szacunku. A może i założę swój ośrodek jogi, nazwijmy to w ten sposób. I będę chronił te cholerne humbaki przy okazji ( to póki co faworyci, mam do nich słabość).

Zrozumcie, nie marzy mi się spokojna emerytura w bujanym fotelu. To mi nie pasuje. I łatwo mi mówić, bo jestem młody. Nie odczuwam uciekającego czasu. Ale to, że wybuduję dom nie jest wyznacznikiem tego, jak wspaniale żyłem. Kiedyś wszystko się rozpadnie, nic nie jest wieczne. Rzeczy materialne też przeminą, moje życie przeminie. A jest mi cenniejsze niż lampy z Ikei.

W ogóle, takie miejsca istnieją realnie, wiecie? Takie, w których chcę na jakiś czas osiadać i pracować, doznawać, poznawać ludzi i świat. Łączące rzeczy dotyczące ochrony natury przed wirusem cywilizacji z duchowymi poszukiwaniami.
Poznałem kilka z tych miejsc właśnie, dlatego nie mam wątpliwości. Miejsca, które uczą zasad poznawania siebie i jedności ze światem. Szacunku dla każdego życia. Pewnych wartości, które abstrahują od każdej z religii. Miejsca, gdzie ludzie się uczą może uśmiechać. I ja sam chciałbym w takich miejscach w pełni uczestniczyć, nie tylko przelotem. Uwiązany do czegoś co ciągnie mnie w rodzinnym kraju. Chcę może nawet takie miejsce stworzyć, jeśli poczuję, że czas się zatrzymać, że to to miejsce jedyne. Stworzyć- przepełnione dobrą energią. Skoro inni mogli- to czemu ja bym nie mógł? Przecież niemożliwe nie istnieje.

Chciałbym pewne rzeczy przekazywać innym, bo wiem , że są dobre, żyć z ludźmi, którzy chcą tego samego i uczyć się od nich. Może w oddaleniu, pewnej dzikości. Na plażach i przy ogniskach, przy grze bębenków, gitary, cytry. Skrzypiec, moich skrzypiec. Zanosząc małe żółwiki do oceanu, żeby nikt nie złowił ich na zupę. No dlaczego by nie? Mogę mieć wariackie marzenia i do ich spełnienia dążyć.

Wiem, że dla wielu to nie do wyobrażenia, ot tak, rzucić wszystko. Stałą pracę, w której dobrze się zarabia, rzucić to co znane całe życie. Ale dla mnie to łatwiejsze chyba nawet, niż tkwić wiecznie w jednym. Zresztą, jeśli nie spróbuję za te 10 lat, nigdy się nie przekonam. Jeśli nie zrobię po tych 10 latach czegoś dla siebie..to nie zrobię już nigdy. A tego nie chcę. Czasem trzeba wreszcie pomyśleć o tym, czego się pragnie. O tym co wychodzi poza kanon i szablon tego, co mnie otacza. Bo ja troszkę wychodzę poza niego chociaż w swoich marzeniach, mam takie wrażenie. A może to znowu jakiś egocentryzm. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi, jakby nie było, Tylko marzenia mamy różne i niektóre są rzadziej spotykane w swym zakresie. To wszystko.

Może nie do końca moje serce pasuje do tego świata i gdy dorosłem i stałem się dzieckiem poczułem to wreszcie. I jestem zachłanny, nie poprzestaję na półśrodkach. Jeśli będę szczęśliwy przez co innego, też dobrze, jeśli osiądę tutaj, z rodziną..a jeśli uda się ten mój plan 10-letni- jeszcze lepiej.
Moje serce nie do końca pasuje do tego świata, tego świata gdzie ludzie wolą życie wirtualne i nie szanują tego, że sami są częścią natury. Świata, gdzie przestano słyszeć bicie jednego wielkiego serca. Ja to czuję nawet w betonowych murach, ale chcę zrobić coś więcej. Może trudno to pojąć.

Może jestem utopistą, może jestem wariatem, może ktoś mnie będzie wyśmiewał ale...nie obchodzi mnie to. Bo moje serce ma swoje racje. I znalazło sobie idealnie rozwiązanie. Właśnie takie. Zawsze wiemy przecież czego chcemy, tylko czasem tego do siebie nie dopuszczamy.

A tak na koniec coś, co idealnie prezentuje cały nastrój z warsztatów, coś, co napełnia mnie endorfinami i pozwala marzyć jeszcze silniej. Naprawdę, polecam obejrzeć, powoduje dobry humor w sposób niekontrolowany.




Ja wierzę, że jest sporo ludzi, którzy realizują nawet najbardziej szalone marzenia. Tylko trzeba się odważyć. Tylko trzeba chcieć. Od tego trzeba zacząć. I na koniec w sumie tego majowego weekendu życzę wszystkim dużo uśmiechu takiego, jaki mieli ci ludzie z teledysku. Dużo beztroski w głowie i sercu.


P.S. Paul Gauguin, którego słowa znajdują się w tytule był przez wiele lat postacią, która mnie fascynowała. Bo on odważył się na wszystko, choć niestety kosztem krzywdy wielu osób. Kocham go, jego historię, ale nie jest moim autorytetem czy idolem. Wiecie czemu? Bo ja sam ustanowię prawo swojego odważenia się na wszystko. I zrobię to jeszcze lepiej :)

63 komentarze:

  1. Wczoraj próbowałam tej medytacji xD Najpierw przeczytałam, w książce co i jak no i przed snem spróbowałam. Czułam się dziwnie, nagle zaczęłam słyszeć zza ścian co robią sąsiedzi, potem płuca zrobiły mi się jakieś ciężkie, a potem mało nie umarłam jak coś w pokoju obok w coś uderzyło i nie chce wiedzieć co to było. Potem się położyłam i... o dziwo zasnęłam od razu. Po kilku nieprzespanych nocach zasnęłam i spałam jak dziecko.

    Mam nadzieję, że zrealizujesz swoje pragnienia. Podobno ogranicza nas tylko własna wyobraźnia, tak? :)

    Ten przystojny facet na fotce to Ty?? *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak- początki, jak we wszystkim, nie są łatwe:) Na początku człowieka wszystko rozprasza, każdy szmer, zaczyna irytować..ale z czasem wszystko jest coraz łatwiejsze i już po paru minutach, minucie wchodzi się w ten "stan oczyszczenia umysłu". Więc jeśli by miało ci to pomagać..to dlaczego by nie:)

      Dlatego moja wyobraźnia pozwala widzieć takie rzeczy i do nich dążyć XD Dzięki:)

      E...nie przystojny, ale ja:)

      Usuń
    2. Wczoraj też próbowałam. Będę to robić, bo śpię przez to jak zabita:D Pewnie dlatego, że przez to oddychanie organizm się lepiej dotlenia.

      No jak nie?? Żartujesz sobie? Wyglądasz jak Jezus! xD :))

      Usuń
    3. No tak, to sprzyja temu, że zdrowo śpimy. Poza tym, to po prostu wycisza umysł:)
      Jezus...nie, nie pretenduję do bycia Jezusem :P

      Usuń
    4. Dobrze! Jezus źle skończył xD

      Usuń
    5. No chciałbym pożyć więcej, niż 33 lata, wiesz XD

      Usuń
  2. Nie każdy musi imprezować, by mieć udaną majówkę. Ja tam uważam,że praca nie jest taka zła, przynajmniej można sobie dorobić. A skoro Ci to sprawia wielką przyjemność, no to jeszcze lepiej.
    Słyszałam o medytacji, o jodze albo tai chi, że to podobno pomaga poprawić krążenie, czy uspokaja. Zalecane jest dla wszystkich ludzi. Kiedyś mieliśmy na lekcjach wf-u taką jogę. Najpierw koleżanka prowadziła, która chodzi na zajęcia, potem nauczycielka, która wszystkie ćwiczenia pokazywała w bardzo szybkim tempie i nie można było za nią nadążyć. Może dlatego po tamtej jodze nic nie poczułam oprócz zmęczenia.
    Znam trochę pewnego chłopaka z muzycznej. Jego też interesowało mnóstwo rzeczy. Raz jego mama przyszła, gdy miałam lekcje i zaczęła opowiadać właśnie o swoim synie. Mówiła,że jest na akademii muzycznej i zaczęła wymieniać rzeczy, które go pasjonują. A ja gdy to usłyszałam zaczęłam się zastanawiać. Skąd on na to wszystko ma czas?No, ale w kazdym razie to zainteresowanie wieloma rzeczami nie wyszło mu na złe. Więc może ta cecha nie jest problemem.

    Nie powiem, ciekawy sobie cel postawiłeś. W takim razie, życzę,żebyś zrealizował swoje pragnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie że nie:) Ja zawsze lubiłem w majówkę gdzieś wyjechać. A to choćby do lasów, jakiegoś parku narodowego, w góry, nad morze..nie po to żeby imprezować wielce, ale żeby no..wyrwać się jakoś:) Ale tak też było dobrze:)
      Ano pomaga, tai chi też bardzo lubię. Ale joga jest mi bliższa:) I wiesz, takie zajęcia na wf-ie to żadna joga XD W jodze nie chodzi o same pozycje, ale też o naukę oddechu, wyciszenia i panowania nad ciałem przez oddech także no...nie, to nie była joga, to było rozciąganie XD
      Może nie jest:) Ja tam lubię w sobie to, że świat mnie ciekawi....tylko czasem z tym przeadzam troszkę:) I jak się chce, to czas się na wszystko znajdzie XD
      Dziękuję:)

      Usuń
  3. Wiesz, my za 3-4 lata chcemy wyjechać na stałe do Nowej Zelandii właśnie i nas też nazywają wariatami. Może gdzieś tam się spotkamy, no na pewno na kawkę wpadniesz przelotem :D
    W każdym razie Indie, ja wiem że ci się uda. Bo ty uparty jak kozioł jesteś, w tym swoim pozornym szaleństwie :) Ja ci życzę, żebyś po prostu był szczęśliwszy jeszcze niż jesteś i mógł być trochę egoistą. Dobrze widzisz, egoista. Bo nigdy sobie na to nie pozwalasz, a kiedyś musisz.
    W ogóle co to za boska dupa z tej Hiszpanii? Nie znam jej :D I nie wiem, gdzie ty się jej tam patrzysz :D
    I tak jeszcze pomyślałam Indie..czy tacy ludzie jak ty, odważni, nie są trochę .samotni? A może to złe słowo samotni. Ale was jest trudno zatrzymać, wszyscy do takich ludzi jak ty lgną. kochają ich, ty sam się do nich przywiązujesz- ale nie potrzebujesz ich mieć na stałe. Taka silna miłość, ale samowystarczalność, jeny, nie wiem, czy mnie zrozumiałeś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem że chcecie i ja na pewno was tam odwiedzę, po pierwsze będę za wami tęsknił, po drugie- kto nie skorzystałby z darmowego noclegu na NZ?XD
      I cóż,dziękuję za tą wiarę we mnie Fridel:) I hm...z tym egoizmem nie przeginaj, bo ja już jestem cholernym egoistą. Strasznym. Egocentrykiem. Tylko sprytnie to ukrywam XD
      Nie znasz bo ją poznaliśmy w Hiszpanii właśnie XD I nigdzie nie patrzę gdzie nie powinienem, uwierz XD
      Nie wiem, nie czuję się samotny ale może..masz trochę racji. Nie wiem czy cię też właśnie dobrze rozumiem, bo zakręciłaś cholernie XD

      Usuń
  4. masz trochę tych pasji i Twój nauczyciel miał rację. Może powinieneś wyważyć chociaż 3 najważniejsze w Twoim życiu rzeczy i po prostu wszystko robić pod nie?
    I nie tylko Ty nie robisz nic ciekawego w majówkę. Ja nawet nie pracuję tylko siedzę w domu i oglądam seriale :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też w sumie właśnie wybrałem- muzyka, joga, sozologia:) I jakoś to złączę XD
      Ej, seriale też są fajne, czasem z siostrą w jakiś wsiąkam..poza tym, ta majówka nie sprzyjała żadnym wyjazdom i imprezom. Znajomi co pojechali nad morze na przykład siedzą cały ten weekend w hotelu i patrzą przez okna na deszcz.

      Usuń
    2. Wystarczy dobra organizacja czasu, której można się nauczyć. Wystarczy, że będziesz ćwiczyć :)
      A u mnie pogoda nawet dopisywała, chociaż dziś mimo słońca jest trochę zimno. Zazdroszczę nawet siedzenia w hotelu. Zaraz bym wymyśliła jakąś sesję zdjęciową, ale małą imprezę dla piętra :D

      Usuń
    3. Otóż to:) W sumie, to organizację czasu zawsze miałem w miarę dobrą, jestem systematyczny, więc to pewnie dlatego:)
      A widzisz, u nas lało, zimno, wiatr...ale i tak daliśmy radę XD Hm...w sumie, jak ktoś kreatywny to takie siedzenie by mogło być wesołe:)

      Usuń
    4. Więc jestem przekonana, że lepiej sobie dajesz radę, niż o tym piszesz :P
      Pewnie, że mogłoby :P Jest tyle gier w karty, zapomniane gry planszowe (alkochińczyk :P), karaoke, butelka :D

      Usuń
    5. Aja to bym pograł w szachy Tak, wiem jestem nudny XD

      Usuń
  5. Łooo... instruktor jogi ?! O_O
    No to mnie zaskoczyłeś... Ale w sumie po co się ograniczać? Nie trzeba mieć jednej pasji ani kilku tylko wszystko może być pasją ;) Ja właśnie odkrywam jak wiele rzeczy mnie ciekawi, co mi się podoba i o ile życie jest łatwiejsze dzięki temu :)
    Ale Ty chociaż pracujesz i robisz coś fajnego w majówkę :) Ja siedzę i nabieram sił witalnych i jakoś jakby mój organizm tego nie widział...
    A i co do autorytetów, nie warto ich mieć, nie warto myśleć,że ktoś jest ponad nami i mamy go podziwiać, sami możemy "lepiej" :) o ile się postaramy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie wiedziałaś, że jestem instruktorem jogi?:)
      No właśnie troszkę trzeba. Bo biorąc się za zbyt wiele rzeczy jednocześnie ( nie mówię o czytaniu sobie na ten temat książek, interesowaniu się a faktycznym działaniu w tym kierunku) człowiek na niczym się nie skupia i trudno mu wybrać swoją ścieżkę życiowa. Ale ja już chyba naprawdę wybrałem:)
      Bo ty masz trudny okres, ten maj, więc lepiej jakoś nabieraj sił, ot co:)
      Właśnie o to mi chodzi! XD

      Usuń
    2. Jakoś mi to umknęło albo nie ogarniam :P
      Może trudniej wybrać robiąc tak wiele rzeczy... Ja co róż coś robię ale teraz właśnie uczę się najpierw poznawać teorię a potem działać... Ale jestem bardzo niecierpliwa :P
      Cóż, maj... Niech po prostu będzie ciepły, słoneczny a jakoś dam radę.

      Usuń
    3. Mogło ci umknąć, w sumie:)
      Akurat mi cierpliwości nie brakuje, tylko w poznawaniu czegoś, zgłębianiu jestem cholernie uparty i metodyczny. Dlatego jak coś mnie zainteresuje, np. jak było z kawałkiem teorii radiobiologii w opowiadaniach sience-fiction Zajdla, to ja się uczę całej radiobiologii po kolei XD Takie skrzywienie.
      Oby:) Takiego ci życzę więc:)

      Usuń
    4. Ano to masz lepiej :P ja jestem chaotyczna, nie lubię (choć się uczę) robić rzeczy krok po kroku. A teraz sama wymyśliłam sobie "teorie" więc i chciałabym czytać i praktykować i tak rozdarta jestem :P

      Usuń
    5. Nie wiem, czy lepiej, po prostu inaczej jakoś:)
      Ale czego teorię, jeśli mogę zapytać?

      Usuń
  6. Joga potrafi dać człowiekowi niezły wycisk. Też kiedyś byłam na warsztatach, których elementami była joga i medytacja. Fajnie chociaż raz w życiu zobaczyć jak to wszystko wygląda. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt że potrafi zmęczyć ciało..jednocześnie je odprężając:) I na pewno:) Wtedy człowiek może też zdecydować, czy to jest "dla niego":)

      Usuń
  7. Jedna z koleżanek interesująca się buddyzmem powiedziała, że powinnam spróbować medytacji, bo pomogłoby mi to na moje nerwowe serducho. W końcu wypróbuję :)
    10 lat to sporo czasu. Obrałeś sobie dobry cel. W końcu zdecydujesz się na coś konkretnego, ale uważam, że dopóki jesteśmy młodzi, powinniśmy próbować, eksperymentować, szukać... Teraz masz na to czas i jestem przekonana, że wykorzystasz go dobrze, bo masz w głowie milion pomysłów. :)
    Nie rozumiem tylko jednej rzeczy... co to znaczy, że "możesz umrzeć przez swoje serce"?

    Nieźle wywijaliście na tej plaży :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiem ci, że medytacja czy w formie jogi czy innej- ja preferuję jogę- na pewno na nerwowość by pomogła. Wycisza, masz ten moment odpoczynku ciała i umysłu- a one potrzebują czasem takiego "restartu" którego sen nie zapewnia:) Jakby co daj znać, mogę cię nauczyć, jak się oddycha XD
      Wiem że sporo czasu i o to chodzi. Ja muszę tutaj pewne rzeczy dokończyć, pozałatwiać, nie mogę na wariata wyjechać bo przecież to jakbym swoje dzieci porzucił i tak dalej :P Także...to sporo czasu, w którym wiele może się zmienić, ja się zmienię, zastanowię. Ale czasem człowiek nawet tak długi deadline powinien sobie wyznaczyć:) Może wtedy poczynić pewne przygotowania, jakby nie było. I cóż, mam nadzieję, że się nie mylisz:)
      Miałem kiedyś chore serce, moja babcia tylko panikuje więc to taki zwrot zwyczajowy no:) Zasadniczo to nic mi nie jest:)
      Ano nieźle. Mam lepsze zdjęcia z ćwiczenia jogi ale to byłoby nieprzyzwoite dla niektórych, gdyż partnerka jest bez stanika XD

      Usuń
    2. Ano właśnie taki "restart" by mi się przydał. Choć muszę Ci się pochwalić, że ostatnio jakoś tak chyba... zaczęłam sobie z tym stresem radzić :)
      ok :D ja ostatnio zaczęłam uczyć się oddychać w takt muzyki ^^
      Otóż to... przez ten kawał czasu będziesz mógł sobie dokończyć co trzeba i zacząć na nowo. Dobrze jest mieć taki plan, jakąś taką wizję przyszłości :)
      Uf, bo już się przeraziłam, że coś poważnego z Tobą się dzieje!
      Haha :D Mógłbyś zakwalifikować bloga do treści dla dorosłych xD

      Usuń
    3. Bo też i każdy ma swoje metody, wiesz, to co dla jednego dobre nie jest też uniwersalne, w przełożeniu na wszystkich. Chociaż ja jeszcze nie spotkałem osoby, której medytacja by nie pomagała, jak już się jej ta osoba naprawdę nauczyła XD
      I to też niezłe ćwiczenie XD
      Owszem:) Nawet nieraz trzeba ją mieć, tylko trzeba pamiętać, że życie zaskakuje i też kurczowo się scenariusza nie można trzymać:)
      Nie,nic takiego, tylko muszę na kontrole do kardiologa chodzić, ale to żeby Sisi mi nie truła XD
      Brzmi kusząco XD

      Usuń
    4. Więc i mi na pewno pomoże :D Samo podejście do medytacji już nastawia mnie pozytywnie.
      jasne :) powiedzmy więc, że to tylko pewna ścieżka, a drogowskazy na niej mogą się czasem poprzestawiać - oby w dobrą stronę. ;)
      I bardzo dobrze, ze Cię pilnuje!
      no to na co czekasz? xD

      Usuń
    5. No tyle dobrze, widzisz, już działa XD
      Otóż to:)
      Ktoś niby musi, bo ponoć jestem niepoważny, jak rok temu, jak prawie zabiłem się aspiryną XD
      Bo to nie moje cycki, nie chcę cudzych cycków bez zgody pokazywać XD

      Usuń
  8. Ja też pracowałam. Calutki piąteczek, co wykluczyło mnie z wyjazdów. Część znajomych na działce, koleżanka w Bieszczadach i wiesz co Ci powiem? Znajomi wrócili do domu, koleżanka siedzi w pokoju hotelowym i patrzy w deszcz za oknem. A ja przynajmniej wszystkie swoje plany majowe zrealizowałam, bo mnie do nich pogoda potrzebna nie była.

    Znam tą niemożność podejmowania decyzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiele osób zawiodła pogoda, też słyszałem już narzekania znajomych, jak to cały dzień w hotelu przesiedzieli zamiast np. nad morzem na plaży połazić, bo taka nawałnica, że się zwyczajnie nie dało. Nam też troszkę pogoda zawadzała, ale daliśmy radę:) Tylko niektóre zajęcia trzeba było odwołać.

      Ale ja chyba właśnie się zdecydowałem. Po wielu latach, ale jednak:)

      Usuń
  9. niesamowite ! :*

    http://nikoladrozdzi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Interesujący blog :)
    Co powiesz na wzajemną obserwację?
    Napisz u mnie w komentarzu :)
    http://kaorilive.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie, że udało Ci się załatwić taką pracę:)
    Gratuluję pomysłów, życzę Ci, żeby udało się zrealizować te wszystkie podróże (do Indii i innych krajów).
    Wielu ludzi nie zrobi tyle w ciągu swojego życia, co Ty w ciągu kilku lat.
    Co do jogi to nigdy nie ćwiczyłem, a medytuję podczas kąpieli w wannie, spaceru po lesie czy jazdy na rowerze;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, chociaż to było całkiem niespodziewane i przypadkowe:)
      I dziękuję bardzo:)
      Hm...może tak, może nie. Ale to tylko kwestia chęci, ile chcemy zrobić, przeżyć. Przynajmniej ja tak to widzę:) Bo każdy w działaniu ma te same prawa:)
      Czyli medytacja na swój własny sposób, chwali się XD

      Usuń
  12. Życie nasze niestety jest krótkie, więc trzeba próbować ile wlezie :D Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby robić to, co się lubi i co sprawia nam wielką przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, jak to mawiają banalnie wyciskać ten owoc do ostatniej kropli soku XD
      Przeżyć po prostu przyjemnie, mam wrażenie:)

      Usuń
    2. Brać garściami póki się da :D I przyjemnie, i według tego co czujemy a nie na siłę :D

      Usuń
    3. Otóż to, dobrze prawisz!

      Usuń
    4. Z racji, że w tym temacie chyba już wszystko zostało powiedziane, to pacz co znalazłam na Onecie i od razu mi się z Tobą skojarzyło:

      http://poznajpolske.onet.pl/wielkopolskie/opuszczony-szpital-psychiatryczny-w-owinskach-pod-poznaniem/36vg6 :D

      Usuń
    5. No ładnie, teraz Owińska kojarzą się ze mną! XD Ale dzięki za link XD

      Usuń
    6. Nie mogłam się powstrzymać i obejrzałam zdjęcia szpitala. No nie powiem, atmosferę to tam można zbudować, szczególnie o zmroku... Pewnie za dużo horrorów się naoglądałam ;-)

      Usuń
  13. Jeżeli tylko sprawia Ci to radość, to czemu masz tego nie połączyć? Fajnie jest w życiu robić to, co się lubi. Mało ludzi może sobie na to pozwolić. Ja bym to wykorzystała i czerpała więcej przyjemności z tego.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie mam zamiar wszystko złączyć w jedno i zakładam ten swój plan dziesięcioletni:) I wiesz co? Wielu ludzi mogłoby sobie na to pozwolić tylko właśnie muszą się odważyć. Nie kwestia niemożliwości-tylko chęci połączonych z pewną odwagą, którą zdaje się być wariactwem. My się po prostu boimy ryzyka, życia- często całkiem niepotrzebnie. Każdy może robić to co lubi- ale też nieraz musi to odkryć. Zapytaj iluś ludzi na ulicy co lubią, co byłoby ich pasją, co chcieliby robić...i często otrzymujesz smutną cisze. Tak samo jak zapytasz, co chcieliby zrobić przed śmiercią. To bywa przerażające.

      Usuń
  14. Powiem Ci, że ostatnio doszłam do wniosku, iż życie jest za krótkie. Chciałabym zrobić tyle rzeczy w życiu, a mam tak mało czasu... No okej, jestem młoda, ale... wiecznie nie będę. Chciałabym być wszędzie, a wciąż jestem tu. Chciałabym tyle rzeczy - a stoję w miejscu i nie robię NIC w tym kierunku. W czwartek byłam na koncercie - pomyślałam - jak cudownie byłoby stać po drugiej stronie... Piszesz, że sława jest pusta - dla mnie to chyba jakiś desperacki sposób na to, żeby coś po mnie zostało, żeby ludzie pamiętali o mnie, gdy już mnie nie będzie...
    Piszesz o artystach, że są radośni - ja osobiście zawsze usprawiedliwiałam swoje "głupoty" mówiąc JESTEM ARTYSTĄ! Wydaje mi się, że im więcej wolno, ludzie patrzą na nich z przymrużeniem oka, wiedzą, że nie są przeciętni.
    Jesteś wydziarany?? ;> Pochwal się, jak bardzo? :D (mam AŁA na tym punkcie :D )
    No i na koniec chciałam Ci napisać, że piosenka o której u mnie napisałeś zryła mi psychikę - słuchałam jej chyba 50 razy pod rząd i robię to nadal <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest krótkie. A nieraz wydaje sie być też cholernie długim:) To kwestia momentu, w którym się znajdujemy, tego, co aktualnie zakrzywia naszą rzeczywistość chyba:)
      Chcieć to jakiś początek. Człowiek musi się zdecydować czego naprawdę chce..i potem starczy tylko znaleźć iskrę mobilizacji i iskrę odwagi. I wszystko samo idzie do przodu:)
      Dla mnie też to był taki sposób może. Chciałem żeby wszyscy znali moją muzykę..ale po prostu to już nie jest moim pragnieniem. Sława jest pusta dla mnie, jako sam cel, cel sam w sobie. Ale każdy może na to patrzeć inaczej:)
      No ja też w ogóle nieraz nie lubię określenia artysta, ale to już inny temat:) Ale to fakt, że pewnym ludziom po prostu pozwala się na więcej, na pewne ich wybryki patrzy się przez palce jakby.
      Bark i przedramiona, jeszcze plecy "w robocie":)
      Ale to dobrze, bo to dobra piosenka XD

      Usuń
    2. Właśnie... odwaga. Napiszę to pierwszy raz, ale chyba jestem TCHÓRZEM. Za bardzo boję się co będzie, gdy mi nie wyjdzie - czy będę miała do czego wrócić? Wiem ,bezpieczniej i wygodniej zostać tu i teraz, ale z drugiej strony - kto nie ryzykuje ten nie ma. Ehh...
      Co do tatuaży - mrrrrrr! (hahaha tylko się znów nie spesz :D )
      A piosenka genialnaaaa :D

      Usuń
    3. Dziewczyno..każdy z nas jest tchórzem. Tak naprawdę każdy. Bo nie idzie nie posiadać strachu. Kwestia to działać pomimo niego. Ja też się boję wielu rzeczy, ale po prostu pragnienia są silniejsze, wiesz? może trzeba bardzo mocno chcieć?

      Musimy nieraz po prostu zrozumieć, czego naprawdę chcemy.

      Nie speszę, bo to nie moje dzieło, ja je tylko noszę XD

      Usuń
  15. Świetny ten Twój pomysł na życie. Mnie się podoba i gratuluję odwagi!
    A co do jogi, nie praktykuję, ale ostatnio przeszło mi przez myśl, że może by zacząć medytować. Tylko ja nie wiem czy potrafię się tak wyciszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Teraz tylko kwestia, czy naprawdę się uda.Cóż, mam sporo czasu:)
      Na początku trudno idzie każdemu, ale nie znam osoby, której by się ostatecznie nie udało"oczyścić umysłu" jeśli naprawdę się starała. Po prostu niektórzy potrzebowali na to więcej czasu jedynie:)

      Usuń
  16. Nie ogarniam pokładów odwagi, które w sobie masz. Po prostu nie ogarniam.
    To przykre, że coś takiego spotkało Cię w dzieciństwie, ale wszystko ma te swoje dwie strony cholernego medalu i teraz jesteś człowiekiem, który inspirację czerpie z tej nowej, dziecięcej siły, która swe wykorzystanie ma właśnie teraz. Zazdroszczę Ci tego.

    PS: Dlaczego wy, faceci, macie takie cudowne włosy? Weź wyjdź w ogóle... :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie wiem co tu jest wielce do ogarniania, wiesz?:) Po prostu, chcieć to móc, mówi to każdy, a ja to przekładam na życie, nic więcej:)
      Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, kolejne mądre powiedzenie XD

      Ja mam strzechę, więc nie wiem XD

      Usuń
  17. Jeszcze nie wiem jak ciężko może być w życiu. Jednak na przykładzie mojej siostry, studentki, widzę, jak trudno o dobrą pracę. Niewielu ludzi budzi się z uśmiechem na twarzy i z radością do niej idzie. Niektórzy łapią się byle czego, żeby dać jakoś radę przetrwać. Chociaż czasami zasługują na coś więcej niż sprzątanie czyjegoś domu. Złapanie się czegoś, co może Ciebie uszczęśliwić i przynieść całkiem spore zyski to chyba raj. Więc gratuluję takiego świetnego trafu. Niezdecydowanie i posiadanie kilku pasji mnie również dotyczy. No może nie mam ich jakoś sporo, ale czasami musiałabym się rozdwoić, żeby to wszystko ogarnąć. Rysowanie, grafika komputerowa, pisarstwo...Do tego jeszcze nauka, obowiązki - dla mojej przyszłości, aby życie nie było pasmem porażek, ponieważ w młodości dałam sobie spokój ze szkołą. Rozumiem to. Człowiek ze wszystkiego pragnie czerpać przyjemność po równo, gdyż nie może skupić się na jednej "kategorii". Połączenie tego wszystkiego byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale nie zawsze można. Dziękuję za komentarz na moim blogu. Bardzo mi miło. Tyle słów wsparcia :) Wciąż szukam ludzi, którzy "pasowaliby" do mnie. Może to nie oni, ale ja jestem trudna? Łatwo mnie zranić, nawet słowami, dlatego sama w nich przebieram, aby również nie powiedzieć czegoś nie tak. Jednak najgorsze co można zrobić drugiemu człowiekowi, to go bez słowa opuścić. Masz rację - ludzie, to tylko ludzie. Ja też idealna nie jestem i nie powinnam od kogoś tego wymagać.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja też należę do tych osób, które robią wszytko i wydaje mi się, że to jest dobre. ;) Może tacy ludzie nie osiągają spektakularnych sukcesów w jednej dziedzinie, ale za to są wszechstronni, otwarci i w ogóle fajniejsi. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu, wszystko ma swoje jasne i ciemne strony w tym wypadku:)

      Usuń
  19. Nigdy specjalnie nie zastanawiałam się nad medytacją dlatego że... bardzo dużo rozmyślam. Praktycznie non stop prowadzę jakieś wewnętrzne monologi i czuję się już od tego taka przeciążona myślami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale właśnie w medytacji chodzi o to, żeby myśli wyciszyć. Podczas niej się nie myśli, a oczyszcza w pełni umysł, to wyższy stopień umysłowy no XD

      Usuń
  20. Dałeś zrobić sobie zdjęcie? :D :P
    Ja jestem zdania, że próbować zawsze warto, zwłaszcza jeśli nie ma się niczego do stracenia. Skoro już do czegoś dojrzałeś i wiesz, czego chcesz - to jest połowa sukcesu :) Pozostaje tylko przejść do działania, a ja życzę Ci powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję strzału w dziesiątkę i zapraszam do siebie na bloga ;)

      Usuń
    2. Ano, dałem, to że nie lubię zdjęć, nie znaczy, że żadnych nie mam XD
      Właśnie, wiedzieć czego się chce, to już jakiś sukces ponoć XD
      I dziękuję:)

      Usuń
  21. Życzę powodzenia. Nie tylko wierzę, ale wiem, że to zrobisz, dla Ciebie nie ma niemożliwego. Oby było tak niesamowicie jak w tych kolorowych marzeniach, bo czasem rzeczywistość okazuje się inna. Nawet jeśli dopniesz swego. Rozczarowania na pewno Cię jakieś spotkają, grunt, żeby nie przysłoniły pozytywów.
    Też chciałabym pełniej żyć, ale to nie do końca zależy ode mnie. Może za dziesięć lat medycyna pójdzie do przodu albo moje zdrowie się w końcu ustabilizuje? Kto wie :-)
    PS: Mój blog jest jednak otwarty, wyjaśniłam tę sprawę, spanikowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że rzeczywistość bywa inna od marzeń..ale ja może wydaję się marzycielem, ale mierzę siłę na zamiary:) wiem, że nie będzie łatwo, że nieraz się potknę, rozczaruję. To jest wliczone w koszty i to też jest dobre, bo wiele uczy:) Ja sobie poradzę:) Jestem w końcu upartym rogasiem XD

      Nigdy nic nie wiadomo poza tym..ja wychodzę z założenia, że każdy powinien żyć tak w pełni, jak tylko może. Wszyscy mamy jakieś ograniczenia, ale - też jest w tym jakaś pełnia, mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi:)

      I w sumie, to dobrze:) Szkoda by było zamykać to miejsce:)

      Usuń