wtorek, 22 kwietnia 2014

"Reszta jest milczeniem ale należy do mnie", czyli o księciu Hamlecie słów kilka


W nocy z niedzieli na poniedziałek siedzieliśmy z Kaśką i Nataszą nad jeziorem. Noc była ciepła, dziewczyny piły swoje piwo, ja puszczałem kaczki, marszcząc spokojną taflę Rusałki.

Kaśka wróciła wcześniej z pobytu w domu na czas świąt, bo znowu pokłóciła się z rodzicami, do tego miała dodatkowy pretekst, mogła w poniedziałek świąteczny dorobić jako opiekunka do dziecka. Natasza w ogóle na święta do domu nie wróciła, gdyż rodzice nie do końca akceptują jej sposób na życie i poglądy. Choćby takie, jak weganizm, buddyzm i studiowanie wielu języków i poznawanie przy tym różnych kultur. Według nich powinna jeść normalnie i po prostu znaleźć sobie bogatego męża. Bywa i tak.
Dla dziewczyn ten czas który powinien być odpoczynkiem nie był udany, dlatego nie zdziwiłem się, gdy o 21 odebrałem telefon od Kaśki i usłyszałem „Indie, jesteśmy nad Rusałką, dołączysz?”. Grzechem wręcz byłoby nie przyjść do nich.

I tak do świtu prawie rozprawialiśmy najpierw o ich problemach, o złych rodzicach, o niedobrych przeżartych świętach które nikogo z nas nie dotyczą ( ja ze swoją dziwną religią, Kaśka ze swoją religią huny, Nataszka ze swoim buddyzmem) i upolitycznianiu religii. Wreszcie doszliśmy do momentu, w którym pogadać można było o kolejnych wspólnych projektach, o mondoramie Kaśki do którego Natasza pisała scenariusz a ja robię muzykę, o próbie wystawienia „Hamleta”...

Właśnie „Hamlet” był głównym tematem tej nocy od pewnego momentu.

Wiecie, tak właściwie, to można rzec, że tak naprawdę na punkcie historii duńskiego księcia mam pewną obsesję. Tak, grałem już w swoim życiu Hamleta i do dziś znam cały dramat na wyrywki. Nawet obudzony w środku nocy mogę zacząć deklamować wielki monolog „Być albo nie być” czy też płakać nad biednym Yorikiem. I nie będę skromny, gdy powiem, że scenę z Ofelią grać potrafię wręcz doskonale krzycząc „Idź do klasztoru!” w całkowitym szale, jaki nigdy nie dotyka mnie w moim prawdziwym życiu.

„Hamlet” jest sztuką, która całkowicie potrafi mnie pożreć. W czasie prób i wystawiania „Hamleta” dzieją się w mojej głowie rzeczy niezwykłe, przerażające nieco nieraz. Bo to jedyna rola, która całkiem pochłania. Nie tylko w momencie bycia na scenie, ale też w momencie zejścia z niej. Tak nie powinno być, ale...
Wiecie, że aktorzy grający owego księcia potrafili przez emocje wygrywane na scenie, utożsamianie się z rolą tracić w czasie sezonu i po 15 kilogramów o ile nie więcej? Wreszcie, pod koniec, przypominali Duńczyka ogarniętego obsesją i zżartego rozerwaniem, cóż czynić.

Jean Louis Barrault napisał kiedyś, że rolę Hamleta można porównać do lekkoatletycznego biegu na długim dystansie – w jednym i drugim przypadku zbytni, niekontrolowany wysiłek na początku wywołać musi kryzys „spuchnięcia” na finiszu. Przyznał, że sam grając Hamleta tracił po każdym wieczorze kilogram na wadze.

Shakespeare był dramatopisarzem niezwykłym, przyzna każdy. Niektórzy podejrzewali go o pakt z diabłem, inni mówili, że natchniony był przez Boga. Sam Gaiman umieścił go w swoim „Sandmanie” jako człowieka, który pisał na zlecenie dawnych pogańskich bóstw. Inni twierdzą, że tak naprawdę złodziejem był i pomysły innych kradł, ładnie je po prostu spisawszy, a tak w ogóle to nie był oryginalny, bo pierwowzory jego postaci pochodzą z dawnych opowieści i legend, co bardzo widać choćby w „Śnie nocy letniej” czy „Makbecie”. Kto ma rację, nie wiadomo, ale też chyba nie ma to takiego znaczenia. Nie ma zwłaszcza w momencie, gdy czyta się lub ogląda wystawianego na deskach wszystkich teatrów świata „Hamleta”.

Może to moja obsesja, może to nadmierne też utożsamianie się z tą rolą, ale mam wrażenie, że sama sztuka, jak i postać tytułowa są po prostu wręcz w chory sposób fascynujące i uniwersalne. Szkoda tylko, że wiele płaszczyzn Hamleta zabija interpretacja w szkole, zniechęca do całokształtu twórczości pana S. zamykając ją w ramy, ale szkoła niejedno potrafi zepsuć i nie o tym miałem.

Wiecie, ja po prostu czasem mam wrażenie, że każdy z nas nosi w sobie Hamleta właśnie. I to nie tylko ja mam takie wrażenie, bo jak pisał Bieliński przecież :” Hamlet- czy wiecie, co znaczy to imię? Jest ono wielkie i głębokie i oznacza życie ludzkie. Hamlet to ty, ja i każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu (...)”.

Powiecie może mi teraz, że jestem trochę wariatem ( trochę, jeśli nie całkiem, zresztą, ja nie przeczę ). Ale jeśli przyjrzeć się księciu bliżej, jeśli zadać pewne pytania jak Swinarski, jeśli zauważymy, że nie ma na nie jednoznacznych odpowiedzi, możemy dojść do takich wniosków. Takich, jak Bieliński czy ja. Hamlet po prostu jest jedną z najbardziej zagadkowych postaci teatru i literatury, a mimo upływu lat budzi nadal żywe dyskusje i polemiki. Wśród filozofów, wśród reżyserów, aktorów, krytyków literackich i teatralnych. Spory toczone są na każdej chyba płaszczyźnie budującej hamletowski los. Sam problem choroby psychicznej, domniemanego biseksualizmu czy wręcz homoseksualizmu (cóż robiłeś z Rozenkrancem, książę?), doszukiwanie się kompleksu Edypa, określanie Hamleta ramami..to trwa od wielu lat.
Postać postacią ale...

Może warto spojrzeć na Hamleta nie jak na postać, pewien topos, tylko jak na człowieka? Może warto wyjść trochę poza tą polemikę, zatrzasnąć drzwi schematu szkolnej interpretacji. Czy wtedy Hamlet nie jest nami?
Jest po prostu człowiekiem, który nosi w sobie wiele natur. Jest człowiekiem, który musi wybrać i bardzo, ale to bardzo się zgubił. Jest samotny i przez to traci głowę. Czuje się więźniem, a tak naprawdę to nie Elsynor go więzi- a jego własna głowa. Sam o tym mówi.
O Boże! Ja bym mógł być zamknięty w łupinie orzecha i jeszcze bym się sądził panem niezmierzonej przestrzeni, gdybym tylko złych snów nie miewał!”
Każdy z nas jest nieraz zamknięty we własnej głowie, czyż nie?

Można spojrzeć na Hamleta jak na nastolatka z myślami samobójczymi, wariata, upojonego żądzą zemsty, słabeusza, postać silną...można go oceniać, można go nie lubić, można go widzieć na wiele różnych sposobów- ale ja i tak zawsze będę miał wrażenie, że Hamleta mamy w sobie. Może dlatego, że mam na jego punkcie taką obsesję, że w wielu aspektach się z nim utożsamiam. I może dlatego, że historia Hamleta w pewien sposób odwiodła mnie samego, w moim życiu od wielu złych czynów. Może to, kim teraz jestem, zawdzięczam dramaturgowi angielskiej królowej? Nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
Ale przed wielu laty, gdy pierwszy raz czytałem Hamleta, po raz drugi, trzeci, dziesiąty...zrozumiałem pewne rzeczy w inny całkiem sposób. A gdy przyszło do grania go po raz pierwszy, 10 lat temu, jeszcze w liceum...

Pamiętam ten spektakl jak żaden inny. Byłem wtedy Hamletem, a nie tylko go grałem. Dostałem prawdziwego szału drwiąc z Ofelii i popychając ją na scenie tak, że prawdziwie upadła. Naprawdę zabijałem Poloniusza krzycząc, że to szczur i nienawidziłem własnej matki, jednocześnie ją kochając. Odnalazłem siebie wtedy w Hamlecie a Hamleta w sobie. Może przez poprzednie problemy rodzinne, smutek i żal pewien do matki, że nie zauważyła wcześniej co robi ze mną ojciec, może przez prawdziwe wówczas myśli samobójcze i uznawanie za wariata przez niektórych..może dlatego tak bardzo wtedy jeszcze miałem w sobie Hamleta. I grając go przeszedłem swoje katharsis.

Widzicie, może teatr działa nieraz terapeutycznie, tak samo jak muzyka, pisanie, malowanie. Zresztą, dziedzina psychologii zwana arterterapią nie istnieje od dziś. A może w tym była jakaś magia, Hamlet doprowadził mnie na skraj nad którym zrozumiałem, że ja nie chcę jak on zemsty, wiem, że chcę być i wcale nie potrzebuję wiecznego snu już, zaraz natychmiast. Może temu jednemu zdarzeniu przypisuję za dużo..ale wtedy to wydawało się ważne, jakby to było ukoronowanie wszelkich myśli metamorfozy zaczętej troszkę wcześniej. Ten jeden spektakl, który wygrał zresztą potem festiwal teatrów młodzieżowych te 10 lat temu był moim momentem granicznym być może. Może powinienem podziękować Księciu.

A teraz będę go grał ponownie. Nie na jakiejś marnej scenie, bo wystawić chcemy go w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym pod Poznaniem. Nie znam miejsca które bardziej nadawałoby się na Elsynor jak to. Wilgotna ruina z mroczną przeszłością, z tajemnicą, ciężkim powietrzem. Więzienie, bo też i Dania jest więzienie i tam były złe sny. Właśnie tam. I właśnie tam chcę znowu krzyczeć na swoja Ofelię i płakać nad śmiercią ojca, którego uśmiercić w sobie nie można. Tam chcę umierać mówiąc reszta jest milczeniem, pamiętając, że, jak pisał Herbert, „reszta jest milczeniem, ale należy do mnie".

Bo teraz znów będę grał Hamleta i muszę potem jeszcze komuś podziękować za to, że zakiełkował we mnie ten pomysł, Hamlet się odrodził. Bo tym razem znowu będę grać Hamleta i tak, mam go w sobie jak każdy...ale ten Hamlet jest już inny. Hamlet jest cieniem przeszłości, o którym zawsze pamiętam, Hamlet jest momentami zwątpienia w życiu które i mnie nachodzą. Hamlet jest tym domorosłym filozofem we mnie...ale ja, ten prawdziwy, na co dzień, ja jest już bardziej Herbertowskim Fortynbrasem właśnie, choć nie tak zimnym i nie tak logicznym.
Może zabiłem po prostu sporą część Hamleta w sobie?

Kordian już nie pyta „być czy nie być”, robi to tylko na scenie, bo wie, czego chce. Czuwa z zimnym jabłkiem w dłoni i nie pozwala na milczenie.

Trzymajcie tylko kciuki, żeby naprawdę udało nam się to zagrać tak, jak chcemy i gdzie chcemy. W czwartek rozmowy na temat szpitala, czy jest taka możliwość. Musi się udać.



A „Tren Fortynbrasa” deklamuję zresztą też często przy naszych dziwnych nocach z poezją, upitych troszkę winem. I zawsze zapada cisza. Bo wtedy jestem Fortynbrasem i nie słucha się Kordiana, tylko jego. A ten ma donośny i mocny głos.



Teraz kiedy zostaliśmy sami możemy porozmawiać książę jak mężczyzna z mężczyzną
chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka
to znaczy czarne słońce o złamanych promieniach
Nigdy nie mogłem myśleć o twoich dłoniach bez uśmiechu
i teraz kiedy leżą na kamieniu jak strącone gniazda
są tak samo bezbronne jak przedtem To jest właśnie koniec
Ręce leżą osobno Szpada leży osobno Osobno głowa
I nogi rycerza w miękkich pantoflach

Pogrzeb mieć będziesz żołnierski chociaż nie byłeś żołnierzem
jest to jedyny rytuał na jakim trochę się znam
Nie będzie gromnic i śpiewu będą lonty i huk
kir wleczony po bruku hełmy podkute buty konie artyleryjskie
werbel werbel wiem nic pięknego
to będą moje manewry przed objęciem władzy
trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę

Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia
wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką
żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery
łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś
nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie umiałeś

Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektywny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara
Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
Gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
To co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii

Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
A ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę

56 komentarzy:

  1. Uwielbiam Hamleta i chcę go obejrzeć w Twoim wydaniu - tyle w temacie ! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szykuj się na sierpień/ wrzesień jak wszystko wypali tak, jak zakładam. Wycieczka do Poznania i tak dalej xD A nie boisz się np. nocy w dawnym psychiatryku?XD

      Usuń
    2. Kochaniutki, oglądałam American Horror Story... a w psychiatryku byłam w nowym i nie jednym i co w tym strasznego ? :P Najwyżej ktoś odgryzie mi nogę :P

      Usuń
    3. Ja żartowałem z tym baniem się XD Ale AHS nie jest dla mnie wyznacznikiem XD

      Usuń
    4. Łojezu, ale jest świetny! :P
      A serio. Ja nie tylko bywałam w takich szpitalach ale też i słyszałam opowieści od pracujących tam. Raz jak dzieciak (ok 7 lat) dostał furii przy rozmowie telefonicznej to o mało tego ogromnego, ciężkiego telefonu nie wyrwał ze ściany i paru pielęgniarzy nie dawało mu rady. A ja stałam i modliłam się by do mnie nie dobiegł :P

      Usuń
    5. No ale nie straszny XD
      Ja często byłem tam gościem, cóż, mam paru znajomych, którzy od czasu do czasu muszą być hospitalizowani..dlatego i mnie jakoś sama instytucja szpitala może przerażać tylko dlatego, że jest instytucją totalną i ludzie tam pracująy bywają niekompetentni, a nie przez samych pacjentów, no:)

      Usuń
    6. No dobrze, ale dlaczego pacjenci przerażają? Bo pani doktor zamiast się nimi zająć zamyka w gabinecie i nie chce nawet pomówić z rodzicami pacjenta :) Ja też byłam tam raczej jako obserwator i się bałam bo mnie przerażały i pielęgniarki i pacjenci co nie mogli nic zrobić... Ale jak się podeszło dobrze do pacjenta to stawał się bardzo bliski memu serduszku - nie nadaję się do tej roboty, dziś przekonałam się kolejny raz :P

      Usuń
    7. No też o to mi idzie. Osoby chore psychiczne nie są gorsze, niebezpieczne tylko trzeba się nimi odpowiednio zająć właśnie, wdrożyć odpowiednie leczenie, a nie przypinać pasami a potem się dziwić, że są agresywni, jak to było w Gnieźnie z chłopakiem autystycznym przez jakieś tam zaburzenie, który spędził w pasach ponad 8 miesięcy..to jest właśnie tragedia, ten źle działający system.

      Usuń
    8. To,że tam miał pasy to i tak luksus... Ja słyszałam,że potrafią nieźle pobić autystę bo jest agresywny... W tej szkole co jestem jest jeden. Zamknięty w pokoju, właśnie bity i nikt nie może do niego podejść bo on się boi. Moja kuzynka zrezygnowała z pracy przez to. Bo ona nie godzi się na taki traktowanie ludzi... Ale co można? Mi też się czasem wiele nie
      podoba ale ani sprzeciwić ani uratować się nie da...

      Usuń
    9. No to też takie przypadki się zdarzają..paranoje jakieś. I nie dziwię się, że ona tego nie wytrzymała..ale ktoś musi nieraz zacisnąć może zęby, żeby w dłuższej perspektywie móc to zmienić? Może jakieś metody są?

      Usuń
  2. Ciekawe porównania.. Hamlet i przeciętny człowiek/każdy z nas..
    Ja jednak nie mogę przestać myśleć o tym Waszym spotkaniu, o tej różnorodności, indywidualności itd.. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie zawsze w każdym widzę torchę Hamleta..ale nie tylko jego. Są może po prostu postacie literackie, które uosabiają i żądze i słabości każdego z ludzi. Są bardziej ludzcy niż my tutaj, namacalni:>

      Chodzi ci o to, że każdy z nas wyznaje inną religię i tak dalej?XD

      Usuń
  3. Mnie tam Hamlet przerażał zawsze. Jak to czytałam to sobie myślałam, że na pewno nie chciałabym go spotkać w nocy w lesie. Ale tak idąc tokiem Twoich przemyśleń to faktycznie każdy człowiek czasami ma w sobie coś z Hamleta, bo on jest bardzo specyficzną postacią.

    Trzymam kciuki, oczywiście. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażał? A to ciekawe, Chociaż, w sumie, nie dziwię się..jeśli go wziąć za agresywnego wariata w interpretacji..to można się go bać.
      Może dlatego, że każdy z nas ma pewne słabości, zwątpienia, nieraz staje na rozdrożu..to po postu bardzo ludzkie.

      I dzięki:)

      Usuń
  4. Jacież pierniczę, trzymam kciuki jak cholera! Jak czytałam o tym szpitalu psychiatrycznym, to aż mnie ciary przeszły. Jak sobie tylko wyobrażę Twoją ekspresję na scenie i klimat tego miejsca... masakra. To jest niesamowite już w samych wyobrażeniach, a co dopiero w rzeczywistości! Więc musi się udać i nie ma bata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ty powinnaś ten psychiatryk znać, albo chociaż o nim słyszeć. Byłaś w Owińskach kiedyś?:> Więc trzymaj kciuki, dostaniesz bilet extra na premierę XD

      Usuń
    2. si, czytając byłam przekonana, że chodzi o Owińska. ;> nigdy tam nie byłam, bo jestem cykor i się cykam, a moja wyobraźnia jest bardzo bujna. :D

      Usuń
    3. Nie ma się czego bać:) Bo zasadniczo...to tak jakby bać się chodzić po Cytadeli, bo jest cmentarzem i dużo ludzi tam umarło w czasie bitwy. A ludzie się nie boją. Owińska to takie bardzo spokojne miejsce, szczerze mówiąc. Swojego czasu to ja tam autem na fajkę potrafiłem podjechać, żeby spokojnie pomyśleć:)

      Usuń
  5. Słyszałeś kiedyś "Tren Fortynbrasa" śpiewany przez Przemka Gintrowskiego? Może tylko ja, fanka Gintrowskiego, tak go przeżywam, ale w wersji śpiewanej jeszcze bardziej nabiera sensu. Gintrowski i Herbert cudownie się uzupełniają.
    Raz jestem Hamletem, raz Fortynbrasem, miotam się między nimi, cóż poradzę...
    Hamleta dali mi rodzice, gdy byłam spokojnym dzieckiem, wiec nie przeżywałam go tak, jak Ty. Ja nie umiałam nienawidzić i nie znałam zemsty. Będę go czytać jeszcze raz, do olimpiady- możliwe, że spojrzę inaczej.
    Nie lubię, gdy ludzie nie dają księciu duńskiemu szans tylko dlatego, ze poemat jest pisany wierszem, skomplikowany, nie w nowoczesnym stylu... Czy tak trudno się wysilić? Już mniej szkoła szkodzi Hamletowi, co jego jezyk, i ludzkie lenistwo.
    W gimnazjum oglądałam z klasą film, ekranizjacę Hamleta, dobrą, moim skromnym zdaniem, ale akcję śledziłam tylko ja- moi rówieśnicy nie nadążali z czytaniem napisów... Smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałem, słyszałem, ja w ogóle pana Gintrowskiego znam bardzo dobrze i na niejednym ognisku się śpiewać jak on próbowało z gitarą w łapie:) Ale...ja mam swoją wersję Trenu, więc to nie jest moim faworytem, wiadomo, o co chodzi:)

      Ja miałem trochę..dziwne dzieciństwo i w pewien sposób tego posmakowałem. Chociaż nie wiem czy kiedykolwiek właśnie potrafiłem nienawidzić do końca. Miotałem się w tym jak Hamlet, o:)

      Olimpiady powiadasz? Z języka polskiego?

      Nie poemat, dramat:> Ale to fakt, ludzie po prostu często idą na łatwiznę. Nie tylko z Hamletem czy innymi dziełami pana S., ale już tak ogólnie. Nie chcą spróbować. Ale też nikogo do niczego zmuszać nie wolno, czyż nie?

      A którą wersję? Wiesz, ich jest kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt XD Jeśli lubisz pana S. i adaptacje, to polecam Tytusa Andronikusa...genialny film i rola A.Hopkinsa. Uczta dla ludzi lubiących kino, które każe myśleć i przeraża w jakiś sposób.

      Usuń
  6. Czytałam Hamleta. Chyba. Jakoś nigdy nie pałałam miłością do lektur szkolnych, które pewnie człowiek inaczej by odbierał , gdyby nie przedrostek „lektura”, co już samo z siebie strasznie brzmi. Ale widać, że masz do tego niezłe zacięcie, a to się chwali, najważniejsze, że robisz to, co lubisz :D Ale serio, ten poznański budynek to mnie przeraża, wiesz jak to brzmi? :D Gdybym mieszkała w Poznaniu chętnie bym zobaczyła to Wasze przedstawienie, człowiek by się ukulturalnił chociaż raz na jakiś czas :D Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widzę, że Hamlet po prostu nie zrobił na tobie wrażenia XD
      A mnie to nie przerażało, może dlatego, że większość lektur przeczytałem zanim stały się moimi lekturami. W domu się czytało Lalkę wcześniej i tak dalej XD
      A chcesz zobaczyć zdjęcia? Jak wygląda naprawdę?XD
      Wiesz, zawsze na spektakl możesz wpaść XD

      Usuń
  7. Jakoś nie pałam wielką miłością do Hamleta, ani do innych dzieł pana S. Pewnie zniszczyła mnie szkoła, a teraz studia. Jednak to z jaką pasją piszesz o nim jest bardzo fajne widać jak ogromne wrażenie Hamlet wywarł na Tobie i jak wiele rzeczy potrafisz w nim zobaczyć. Ja nigdy nie wyszłam w interpretacji poza konieczną otoczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też dla każdego co innego:) Ja nie twierdzę bynajmniej, że pana S. wszyscy mają kochać- tylko po prostu niezaprzeczalnym faktem jest, że wniósł dużo do kultury, wręcz stworzył toposy. Był wielkim człowiekiem, co nie znaczy, że każdy ma go wielbić:) Ja akurat uwielbiam, ale to też spaczenie teatralne chyba wychodzi:)

      Usuń
  8. mam nadzieję, że Wasz plan się uda, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, a Ty znowu będziesz mógł być Hamletem.

    no co Ty :D to Ty zdecydowanie jakąś anomalią jesteś :P ale w sumie pizza jest dużo lepsza niż KFC czy McDonald's ;) i jesz coś normalnego, a nie jakieś coś co udaje mięso.

    no ok, przyznaję Ci rację, masz w tym temacie większe pojęcie niż ja, jednak mnie pestycydy przerażają i są dla mnie kontrowersyjne...

    człowiek się oddaje rozkoszy i musi jeszcze za to taki spory mandat płacić, no dla mnie to smutne :P heh

    to chyba nie tylko wrażenie, tak po prostu jest. trochę wspomnień się obudziło, chciałabym z tym człowiekiem się spotkać, porozmawiać, niekoniecznie odnawiać naszą znajomość w relacji typowo związkowej, czy potencjalnego związku. zawsze są dobre i złe chwile, a jak pomyślałam o tym racjonalnie, to nie powinnam pozwolić temu wrócić, nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale nie ma co gdybać, ja i tak go raczej nie spotkam, naprawdę jest małe prawdopodobieństwo. ale chętnie bym spotkała na swojej drodze kogoś, kto pozwoli tym emocją i uczuciom dalej kwitnąć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy coś pociągającego widzi w jakimś dziele sztuki. Ja przez Hamleta przechodziłam bardzo niechętnie, ale to dlatego, że jako tragedia nie trafił w moje gusta i tyle. To już nawet nie kwestia tej strasznej szkoły, bo do lektur i omawianych utworów podchodziłam raczej z wielkim zaciekawieniem, gdyż uwielbiałam je analizować, interpretować. Uwielbiałam polski, dlatego też zdecydowałam się pisać rozszerzenie, ale też nie o tym miałam. Nie dziwi mnie Twoja fascynacja Hamletem, bo sama mam kilka dzieł, o których mogę powiedzieć, że są dziełami mojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla każdego co innego, właśnie każdy ma takie swoje ważne dzieła, które zmieniają jego życie, każdy ma słabość do swoich pewnych rzeczy:)
      Niestety, wielu ludzi zniechęca wymuszanie interpretacji. Dobrze, że ciebie to nie dopadło. Może miałaś też dobrych nauczycieli:)

      Usuń
  10. A ja przebrnęłam przez Hamleta nawet nie pamiętam jak i kiedy. Mimo, że zawsze uwielbiałam język polski, omawianie jakichkolwiek lektur nigdy nie było czymś przyjemnym.
    Piszesz o nim z taką pasją, że chyba przeczytam go raz jeszcze.Bardzo chciałabym zobaczyć go na scenie, ale cóż... nawet nie byłam nigdy w teatrze, bo kto dziś zabiera kobiety do teatru? :/ A w szkole nawet nie podejrzewano, że wiejskie dzieci mogłyby teatr polubić, więc nigdy nie poczyniono takiego trudu, żeby chociaż raz zorganizować nam wyjazd.

    3mam kciuki, żeby udało się z tym szpitalem. Fajnie byłoby to zobaczyć... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak widać nie zrobił na tobie takiego wrażenia, jak nie wiesz jak i kiedy XD Ale w sumie...szkoła potrafiła odebrać szukanie w powieściach czegokolwiek więcej i wszelakie wrażenia.
      Ja zabieram kobiety do teatru XD A czasem też siostrę, dziadków albo idziemy ze znajomymi XD Więc to nie wymiera.
      Widzisz, a moja znajoma też jest ze wsi i opowiadała jakiegoś razu, jak to w gimnazjum co dwa miesiące mieli wyprawę do teatru albo opery poznańskiej ( bo jest z wielkopolski ) dla chętnych uczniów. I autokar albo dwa zawsze się uzbierał. Więc od czasu do czasu ktoś jednak myśli i o dzieciach na wsi.

      Zawsze możesz wpaść do Poznania XD

      Usuń
    2. Dobrze słyszeć, że z tymi wioskami nie jest tak źle. Może to tylko tu w warm.-maz. tak jest. Z resztą sytuacja ma też drugie dno. Rodziców zwyczajnie nie stać na takie wycieczki, a jeśli już udaje się coś zorganizować, to raczej na jakiś pewniak, który sprawi dzieciakom radochę.

      Usuń
    3. Ano nie jest, przynajmniej u nas nie słyszałem, żeby tak źle było:) Nieraz np. szkoły wiejskie są o wiele lepiej wyposażone niż te w miastach i tak dalej:)
      I czasem szkoły dopłacają za takie wycieczki, wiesz- jest nadzieja XD

      Usuń
  11. W szkole nigdy Hamleta nie przerabiałam, ale pamiętam, że sama sięgnęłam po tę książkę, bo... chciałam. Po prostu coś mnie tknęło. Uwielbiam książki pisane z podziałem na role, może dlatego, że kilka lat spędziłam w teatrze (szkoda, że to przeszłość). Pamiętam, że bardzo przeżywałam tę książkę i w głowie widziałam te sceny, widziałam siebie grającą jedną z postaci.
    Macie grać pod Poznaniem? Och byłoby fantastycznie! Jeżeli to wypali, to zrobię wszystko by się zjawić. "Mieć" Cię tak blisko i móc zobaczyć w akcji - bezcenne! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakim cudem nie mieliście Hamleta? O_o
      Rozumiem bo sam mam właśnie słabość do dramatów wszelkiego już rodzaju bo zawsze człowiek widzi je na scenie i wczuwa się w jakąś z ról.
      Czyżbyś widziała siebie w roli Ofelii?:>

      To ty z Poznania albo z Wielkopolski?XD

      Usuń
    2. Nie wiem. Wiejska szkoła - różnie bywa . :D
      Nie mam pojęcia czy widziałam się jako Ofelię.
      Jestem z Wielkopolski, a obecnie pomieszkuję w Poznaniu. ;)

      Usuń
    3. Rozumiem, czyli po prostu masz do Poznania blisko:)

      Usuń
  12. Tren Fortynbrasa i Hamlet - klasyczne zestawienie ze szkolnych podręczników :>
    a mnie zawsze niepokoiła i ciekawiła melancholia Hamleta. masz rację, postać cholernie uniwersalna. i może teraz się czepię, ale Hamlet jako nastolatek ze skłonnościami samobójczymi? toż on miał 30 lat. :D czemu wszyscy sobie go wyobrażają jako nastolatka?
    mam nadzieję, że uda wam się wystawić tę sztukę, tak jak chcecie i gdzie chcecie. powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nic dziwnego, że za klasyczne zestawienie właśnie robi xD
      Toć mi właśnie chodziło, że można tak na niego spojrzeć. Nie że jest takim, bo nie o wiek tu chodzi. A o mentalność nastolatka jako taką i to, że wielu ludzi go takim widzi. Jedni widzą go chorym psychicznie, inni przebiegłym udającym chorobę, jedni widzą go genialnym, dojrzałym filozofem, inni dzieciakiem ze skłonnościami do destrukcji i mazgajenia się...właśnie o to chodzi, że nawet jak ma te 30 lat, to możesz w nim tego nastolatka widzieć. To jest właśnie ta genialna uniwersalność, że w każdym wieku, na wiele sposobów też można się z nim utożsamiać :)
      Dzięki, dzięki raz jeszcze, tym razem za powodzenia życzenie XD

      Usuń
  13. Nietolerancja rodzicielska. Krzywda ta, wcale nie mniej jest gorsza, od patologii, na której wychowuje się dzieci. To się powinno leczyć. Gdyby moi byli chorzy, wydziedziczyliby mnie za poglądy, wygląd i zainteresowania. Ba, może nawet przez znajomych jakich mam. To jest wstrętne, wcale nie edukacyjne i to jest szantaż! "Zmień się, bądź jak my, wtedy możesz wrócić".

    Co to znaczy "dziwna religia"? Powiedziałeś "ja se swoją dziwną religią". Słowem, to ciekawe, że trzy różne wyznania, umiały ten czas spędzić w zgodzie razem. Do telewizji Was!!

    A wiesz, że w szkole nienawidziłam Szekspira? Teraz uważam go za wspaniałego dramatopisarza. Ale tak jest z wieloma lekturami, które kiedyś KAZANO nam czytać. Dziś, jak sięgam dobrowolnie np po Sienkiewicza, to czuję, że mam w rękach nie tylko klasykę i coś wartościowego narodowo, ale i przede wszystkich dobrą powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wrażenie zawsze, to po prostu rodzaj pewnego no...terroru też psychicznego nieraz. Zadaje bardzo głębokie rany niestety. Dlatego ja mogę dziękować że miałem mamę, jaką miałem i mam wspaniałych, tolerancyjnych dziadków, bo są trochę jak rodzice dla mnie i mojego rodzeństwa.

      Obrzędowo jestem wiccaninem, ale nie należę do żadnego zorganizowanego covenu, mam własne raczej poglądy, troszkę rozszerzone na szamanizm i mistycyzm wielu kultur, zwłaszcza pierwotnych. Ale sabaty obchodzę, zresztą..wicca to religia wolności poglądu na wszystko, także no:)
      E, nie potrzebujemy tv to raczej norma, że ludzie potrafią się dogadać. Nie od religii to zależy, a od chęci:)

      No właśnie i to zmuszanie niejednego trwale zniechęca niestety.

      Usuń
  14. będę! na pewno! i to mocno! ;)

    domyślam się, że nie samym fast food'em żyjesz ;) ale naprawdę z czymś takim się nie spotkałam, to ja mogę jeść co chcę i ile chcę, ale nie mam tak, że jak nie zjem czegoś bardziej kalorycznego to waga mi leci :P dzięki! przynajmniej mnie przebiłeś tzn. że ze mną nie jest tak najgorzej ;)

    ano są, to w sumie racja, ale w sumie jesteś pierwszą osobą, o której wiem, że dostała taki mandat :D

    my się nie wiedzieliśmy jakieś 4 lata, więc to sporo, ja na pewno się zmieniłam, dojrzałam, on pewnie też w jakiś sposób się zmienił. ale cóż, postanowiłam nie gdybać, a spotkać go to naprawdę nie łatwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam Shakespeare'a, jakoś tak się akurat złożyło, że to właśnie w szkole rozbudzili moją (na razie jeszcze kiełkującą) miłość do niego. Nie wiem, dla mnie to po prostu niesamowite, jak piękną, a jednocześnie napędzaną prawdziwymi uczuciami historię można stworzyć.
    I to chyba prawda, że każdy takiego Hamleta nosi w sobie. Tylko nie zawsze to dostrzegamy, nie zdajemy sobie z tego sprawy.
    Życzę powodzenia ze spektaklem, bo zapowiada się strasznie ciekawie - w ogóle bardzo oryginalny i ekstrawagancki pomysł, trzymam kciuki! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to widzisz, stało się inaczej, niż zakładam, w sensie, że szkoła nieraz zabija chęć poznania jakiegoś autora:) I to fakt, pan S. był w tym wypadku mistrzem. Złożyć tak wiele i że to aż...tandetnie nie wyszło.

      I dziękuję:)

      Usuń
  16. W liceum uczęszczałam do klasy humanistycznej i jakieś 90% tej klasy naprawdę zachwycała się większością lektur, ale ja nie należałam do tych, erm, "fanatyków" (ale nie sugeruję, że to jest negatywne; przynajmniej ja tego tak nie odbieram, określając ich w ten sposób) i powiem Ci całkiem szczerze, że większość lektur do mnie po prostu nie przemawiała. Nawet Szekspir (że tak spolszczę). Być może, to faktycznie wina szkół, jak sam zauważyłeś - gdyby nikt mnie nie zmuszał do czytania i analizowania czegoś, co mnie średnio interesuje, być może kiedyś sięgnęłabym po twórczość Szekspira z własnej, nieprzymuszonej woli i miałabym całkiem inne zdanie na ten temat. Dlatego nie podejmę się próby pisania jakichś głębszych rozważań, bo po prostu nie mam zielonego pojęcia na ten temat...

    Ale przecież tylko wariaci są coś warci, więc nie masz co się martwić, że być może niektórzy pomyślą o Tobie w ten sposób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, co za dziwną szkołę miałaś, zachwycali się lekturami? Serio?! XD Bo ja wiecznie słyszałem chodząc do szkoły narzekanie, że "Potop" trzeba przeczytać, chociaż ja akurat go uwielbiam. I to w swojej klasie, biol chemie i od klas humanistycznych też te narzekania powiewały XD


      I wiesz, każdy ma swój gust po prostu:) Mnie pan S. zachwyca nie tylko przez Hamleta, ale ja jestem zafiksowany trochę na punkcie teatru, więc...samo tak wychodzi:)

      Usuń
  17. Trzymam kciuki, żeby się udało. Sam podpowiedziałeś mi, jak można inaczej spojrzeć na "Hamleta" i chyba przeczytam go jeszcze raz, żeby spojrzeć na niego nieco starszymi i bardziej doświadczonymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo właśnie z wiekiem też inaczej go odbieramy, sądzę, że przeczytać jeszcze raz na pewno nie zaszkodzi:)

      Usuń
  18. Zrobiłam to samo, co Twoja koleżanka - wróciłam do stolicy wczoraj, a wolne mam do poniedziałku.

    Hamleta uwielbiam, mam coś z niego, Zresztą, chyba każdy ma, bo taką jest uniwersalną postacią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie za dobrze, mieć tak długo wolne?:>

      Właśnie o to chodzi, że każdy z nas go w sobie nosi:)

      Usuń
  19. Nigdy nie grałam w przedstawieniu. Ja mam blokadę by występować przed ludźmi. Zżera mnie trema i zapominam wszystko. Szczególnie przed znajomymi. Bo jak obcy to nie mam problemu.

    Co do Hamleta.. bardzo podobała mi się ta sztuka. Doskonale pamiętam. Jedyna lektura która tak mnie zainteresowała. Nie wiem czemu. Ja tego nie analizowałam. Ale jak tak piszesz to przeczytam to jeszcze raz.

    Z wielką chęcią wpadnę na to przedstawienie. Napisz kiedy :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz, ja też miałem straszne blokady, bałem się sceny...ale po pierwszym razie człowiek się orientuje, że nie ma się czego bać. To cholernie wyzwala, daje dużo radochy i tak dalej:)

    Ja właśnie widzę, że przeze mnie dużo osób chce sobie Hamleta odświeżyć XD

    Jakoś sierpień/wrzesień, wszystko jest jeszcze do dogadania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie mam talentu aktorskiego :). Tak coś mi się zdaje. Strasznie nie lubię oceniania, to mnie pewnie blokuje. Wiesz pewnie gdybym grała dla dzieci to co innego. Dorośli nadal mnie przerażają, mimo, że sama jestem dorosła.

      Widzisz? Dzięki tobie wszyscy się dokształcimy XD

      To będę czekać na wieści :D

      Usuń
  21. Akurat umiłowania do Hamleta nie podzielam, więc zacznę z innej beczki: to świetne, że Twoja praca jest dla Ciebie takim... balsamem na duszę? W każdym bądź razie najwyraźniej się w niej spełniasz i wygląda mi to nawet na pasję. Tylko pozazdrościć, bo ja w pracy ziewam z nudów i co najgorsze nic mi się nie chce tam robić, ale nie mam jaj i nie szukam niczego nowego, co by mną poruszyło. Spełniam się raczej poza pracą. Tak jak poradziła mi psycholog, z którą rozmawiałam o swoich zawodowych rozterkach. Czyli, że podobno lepiej, kiedy pasja to nie praca, bo wtedy możemy się zdystansować do spraw związanych z zarabianiem pieniędzy, a wszelkie stresy z tym związane odreagować zanurzając się po pachy w drugie życie czyli pasję. Dlatego jeśli ktoś w ogóle nie ma pasji to zawał go czeka. Czuję, ze masło maślane mi wyszło, ale nie mam siły tego przeredagowywać i wierzę, że jakoś to rozszyfrujesz :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chwila, chwila XD Ja zawodowo na etat pracuję w firmie która zajmuje się ochroną środowiska- i tą pracę też uwielbiam, bo może to dziwnie zabrzmi, ale pasjonatem swojej studenckiej specjalizacji z gleby też jestem xD Aktorstwo to właśnie taka dodatkowa pasja, odskocznia.
      Bo czasem też pracę jest zmienić trudno, nieraz właśnie trzeba może poszukać czegoś poza nią właśnie. Nie można mieć wszystkiego naraz może.
      I coś w tym jest, jak ktoś nie ma pasji, takiej odskoczni właśnie, oderwania od codzienności...może na pogotowiu z zawałem skończyć.

      I mam nadzieję, że dobrze cię zrozumiałem XD

      Usuń
    2. Tak, świetnie :) Właśnie z tą zmianą to nie zawsze takie hop-siup, a skoro praca posiada także jakieś plusy typu: 10 minut samochodem na dotarcie do niej i wolność po 15:30 to nie jest ostatecznie tak źle. No proszę, jak łatwo można fałszywe wnioski wyciągnąć - a ja myślałam, że teatr to Twoja praca, a skrzypce - pasja...

      Usuń
    3. To po prostu trochę skomplikowane, skończyłem dwa kierunki studiów, ochronę środowiska i instrumentalistykę ze specjalnością skrzypce i skrzypcami zasadniczo też dorabiam. Jak się nie napisze wprost, to można się pogubić:) Teatr jest już bez dyplomu i typowo dorywczy XD
      I fakt, sporo plusów, mogło być gorzej..więc na pewno nie ma co na wariata jej porzucać:)

      Usuń
    4. Rzeczywiście trochę skomplikowane B-) I jakie biegunowe zainteresowania - ochrona środowiska i skrzypce... Szybko tłumaczę dlaczego ja się w pracy nudzę: pracuję w cyferkach czyli w dziale finansowym, a jestem typową humanistką. Nawet na początku nie mogłam złapać kontaktu z paniami-chodzącymi-kalkulatorami ;)

      Usuń